nych nieraz w daleko ciągnące się szeregi. W mrokacli pieczar, obwieszonych u stropu frendzlami stalaktytów, w cieśni krzyżujących się szczelin, trwa bezustanna, cicha praca wód podziemnych. Ta rozpuszczająca działalność — działalność »krasowa*— odbiła się wyraźnie na wyglądzie powierzchni wapiennnej płyty. Spotykamy tu nieraz charakterystyczne formy krasowe, zaklę-słe werteby lejków, ślepe dolinki. Strumienie spływające po powierzchni giną niekiedy w jej wnętrzu; gdzieindziej znowu z podziemnych wodnych zbiorników wytryska obfite źródlo-wywie-rzysko. W przeciwieństwie do silnego nawodnienia podnóża płyty uderza tu w krajobrazie rzadkość sieci wodnej. Wynikiem suchości gruntu wywołanej przez podziemne odwodnienie jest tu ubóstwo lasów. Tu i ówdzie rozpościerają się nagie piaszczyste odsypy podnosząc wrażenie pustki.
Ku wschodowi jurajska płyta pochyla się zwolna, tu kolejno pokrywają ją inne, młodsze warstwy. Nie zaznaczają się one w terenie wyżu w postaci nowych progów — są to bowiem miękie pokłady margli i iłów. Wypełniają one szeroką a płytką kotlinę, której podmokłem dnem przepływa rzeka Nida. Po wschodniej jej stronie naziom znowu się zwolna podnosi i te same skały, które w zachodniej połaci wyżu małopolskiego w postaci progów w krajobrazie występowały i tu kolejno ukazują się na powierzchni, nadając jej również schodową rzeźbę. Kotlina Nidy odpowiada więc łagodnemu wgięciu tego wielkiego kompleksu warstw, który główną masę wyżyny stanowi; ku tej kotlinie pochylają się z obu stron skalne pokłady, zbiegając się pod jej dnem szerokiem. Ale gdy w zachodniej połaci tego olbrzymiego luku opada teren szeregiem progów ku rozciągniętej w głębi nizinie Śląska — wschodnie jego skrzydło przypiera do pozostałych po zniszczeniu resztek prastarego pasma Łysogór, czyli gór Świętokrzyskich, których szczyty królują nad małopolskim wyżem, najwyższe jego wzniesienia stanowiąc. Dążymy ku nim przez »kraj cichy, zapadły, smutny. Przestrzenie wzgórz bezużytecznych o glebie czerwonawej, zarosłej sośniną albo jałowcem, piaski na wzniesieniach, sapy nad rzekami. Korzenie świerków jak węże przerastały drogę, a gdy się od niej cofnęły drzewa, to otwierała się przed oczyma żółta smuga litego piasku z dwiema koleinami, które daleko, daleko w las ciągnęły. Dookoła stały smukłe świerki, jak strzały
31