232 WSPOMNIENIA Z WOJNY.
N o wy J o rk u, bądźcie zdrowi p r zyj a ci el e! Jeśli uj d z i e my w ś cie -kłości gotującej się nawrałnicy, inna na polu bitwy czeka nas nawałność W oznaczonym czasie pułkownik otworzył rozkazy jeneralicyi i oświadczył nam, dokąd jesteśmy przeznaczeni... Niespodziewana ta wiadomość spadła ołowiem na wszystkie serca, przyczyniając się niemało do skruszenia icłi i przygotowania na przyjęcie śś. Sakramentów. Ludzie ci ochotnie byliby poszli do Waszyngtonu, Baltimore lub fortecy Monroe. Atoli nieznana wysepka meksykańskiej zatoki odejmowała im wszelką otuchę powrotu do Nowego Jorku. Przekonałem się wtedy, jak roztropnie rząd działał, odrywając swe postanowienie aż po odpłynięciu parowca^.
Pierwsze dni żeglugi tak były przykre, że zwalczony morską chorobą;, ks. Nash nie mógł się zabrać do żadnej misy onarskiej czynności. Zaledwie się nieco otrząsnął z początkowej słabości, otworzył swą kajutę żołnierzom, którzy teraz korni i karni jęli się cisnąć do Spowiedzi św. A tymczasem kapelan zapoznawał się odrazu z twardym swym losem, dzieląc skromne pożywienie i twarde pomieszczenie wojska na pokładzie statku. Kajuty nie były zaopatrzone w żadne łóżka, ni posłanie; słone mięso, suchary i kawa bez mleka: oto stół żołnierski, do którego i oficerowie zasiadali-—a tylko uprzejmość szafarza okrętowego łagodziła nieco twarde początki zaprawiającemu się do nich kapłanowi. Pierwszej zaraz niedzieli nie mógł odprawić Mszy św. z powodu trapiącej go jeszcze morskiej choroby, na usilne atoli żądanie pułkownika zarządzono rodzaj nabożeństwa. Obębniono tedy pobudkę, załoga stawiła się na pokładzie i Ojciec Nash przemówił o posłuszeństwie. Wszyscy zdawali się być zadowolnieni, marynarze cieszyli się niewymownie, iż posiadają wśród siebie księdza, uprawnionego do kazania na okręcie. Niejeden z majtków, który bodaj od czterdziestu lat błąkał się po morzach, ze łzami odzywał się do kaznodziei: „Chwała Bogu, żeśmy tego dnia dożyli! Iluż to z nas od małości tłucze się po oceanach, a wszyscy po raz pierwszy słyszą słowo Boże po naszemu na pokładzie okrętowym wygłoszone. Nie możemy się ruszyć, żeby nie