Oczy szeroko zamknięte XVI


ROZDZIAŁ XVI - U CULLENÓW

Bella

Wyjechaliśmy z samego rana. Nadal byłam zmęczona, więc w samochodzie od razu zasnęłam. Obudziłam się, gdy stanęliśmy.
- Jesteśmy? - zapytałam.
- Tak, właśnie dojechaliśmy.
Z jednej strony byłam strasznie podekscytowana na myśl o spotkaniu z Carlislem, z drugiej bałam się go - w końcu odmówił mi pomocy dwa lata temu, a ja nie miałam pojęcia, czym wówczas się kierował. Była też kwestia mojego kochanka. Wiedziałam, że to koniec i zrobiło mi się odrobinę żal. W tej sprawie miałam mieszane uczucia. Nie mogłam się zdecydować.
Miotana licznymi wątpliwościami, w końcu wysiadłam z samochodu i podałam dłoń Edwardowi. Szliśmy powoli, a ja skupiałam się na każdym postawionym kroku. Podążaliśmy chyba przez ogród, bo dookoła unosił się zapach kwiatów i śpiewały skowronki.
- Uwaga, schody - powiedział Edward. - Dziesięć stopni.
Przytaknęłam i weszłam z nim na górę. Gdy staliśmy już na szczycie schodów, otworzył drzwi i poprowadził przed sobą do wnętrza posiadłości.
- Muszę ją przeszukać, Edwardzie - odezwał się jakiś mężczyzna. Jego głos był bardzo głęboki i donośny. Przypominał nieco barwę Emmetta.
- Wiem, Feliksie - odpowiedział mu i zwrócił się do mnie: - Bells, Feliks jest szefem ochrony mojego ojca. Ma obowiązek sprawdzania gości.
- Okej, rozumiem. Proszę, niech pan czyni swoją powinność - mówiąc to, uśmiechnęłam się ironicznie.
Po przeszukaniu mnie i moich rzeczy osobistych, ochroniarz łaskawie pozwolił nam ruszyć dalej. Przemieszczaliśmy się wolno korytarzami, aż wreszcie dotarliśmy do celu.
- Panie przodem. - Edward nie puszczając mojej dłoni, przepuścił mnie w drzwiach.
- Edwardzie, witaj! - Usłyszałam męski głos.
- Synku, cieszę się, że nas odwiedziłeś - powiedziała kobieta i podbiegła do syna.
Edward zabrał moją dłoń, aby przywitać się z matką, lecz po chwili znów trzymał mnie kurczowo.
- Mamo, tato, proszę, poznajcie Bellę - zaczął - moją dziewczynę.
Kogo? - pytałam się w myślach. A niech mu będzie, na razie. Nasz związek nie potrwa długo. Dziś się zakończy.
- Miło mi państwa poznać. Nazywam się Bella Swan.
- Witaj - odpowiedzieli chórem państwo Cullen.
- Skąd pochodzisz, Bello?- zapytał mnie Carlisle.
- Z Forks.
- Och… - Carlisle wydał z siebie cichy dźwięk. Czyżby mnie kojarzył? Zapewne. Podświadomie czułam, że moja wizyta nie przebiegnie bezproblemowo, miałam wrażenie, że dowiem się czegoś, co może mi się nie spodobać.
- Edwardzie, mogę cię prosić na słowo? - przerwał moje rozmyślenia Cullen senior.
- Oczywiście. Bells, zaraz wracam.
- Okej - odparłam.
Nie było ich jakieś dziesięć minut. Czas minął mi szybko. Rozmawiałam z matką Edwarda - Esme. Była to bardzo ciepła i miła kobieta. Od razu zauważyła, że nie widzę, bo pomogła mi dostać się na drugi koniec salonu i posadziła na kanapie.
- Bello - zaczęła - od jak dawna nie widzisz?
- Od trzech lat. Potrącił mnie samochód i straciłam wzrok. Staram się żyć normalnie, ale nie zawsze się udaje.
- Myślę, że życie jeszcze ci się ułoży. Czuję to.
Masz rację, zdecydowanie masz rację - pomyślałam. Nie okazała mi współczucia, dzięki czemu nie poczułam do niej niczego negatywnego, ale i tak jej osoba była mi obojętna.
W tym momencie usłyszałam krzyki, dochodzące z miejsca, do którego udał się Edward ze swoim ojcem. Ktoś trzasnął drzwiami. Po chwili poczułam dłoń Edwarda na moim ramieniu.
- Wyjeżdżamy stąd! - warknął. - Natychmiast!
- O nie, Edwardzie! - wrzasnął wściekle Carlisle. - Ona musi poznać prawdę! Ty musisz poznać prawdę!

Edward

- Edwardzie, mogę cię prosić na słowo? - zwrócił się do mnie mój ojciec.
- Oczywiście. Bells, zaraz wracam.
- Okej - odparła, puszczając moją dłoń.
Niechętnie udałem się z nim do jego gabinetu. Zupełnie nie wiedziałem, czego mam się spodziewać. Nie miałem pojęcia, o czym tak pilnie chciał rozmawiać.
Gdy tylko znaleźliśmy się za drzwiami, Carlisle syknął:
- Skąd ona się tu wzięła?
- No... Przywiozłem ją samochodem - odparłem ironicznie.
- Nie traktuj mnie jak idiotę, synu! - zagrzmiał. - Co ta dziewucha robi w prestiżowej szkole we Włoszech?
- Jak śmiesz tak mówić o kobiecie, którą kocham?!
- Co... Co robisz? Nie gadaj głupstw! Ile się znacie, tydzień? Dwa?
- Dwa. I nic ci do tego. O co ci chodzi? - zapytałem.
- Synu, ona cię nie kocha. Ona jest z tobą tylko dlatego, że ja jestem chirurgiem, okulistą światowej sławy. Lekarzem, który może jej pomóc i człowiekiem, który... - zawiesił głos.
- Który, co?
- Człowiekiem, który dwa lata temu odmówił jej leczenia!
- Co? Czemu? - Udawałem zdziwionego. W końcu Jasper powiedział mi o tym wczoraj, ale chciałem poznać przyczynę.
- Bałem się, że wyjdzie na jaw, że brałeś udział w wypadku, przez który ona straciła wzrok. To Seth prowadził, ale i tak byłeś winny współudziału - obaj byliście pijani! Znaleziono was przy drodze, jednego na drugim. Ach… Co ja mam począć Edwardzie?
- Kłamiesz! Nie wierzę ci! To nie może być prawda! - wrzeszczałem.
Czy to możliwe? - zastanawiałem się w myślach. Nie pamiętałem nic z tamtego wieczoru. Wiedziałem, że miałem wypadek, ale co ja robiłem w Forks? Wszystko stawało się coraz dziwniejsze. Czy Bella faktycznie się mną tylko bawiła? Czy naprawdę byłem tym zasranym trupem, o którym mówił Jazz? Nie, nie wierzę. Moja Bella nie wykorzystywałaby mnie w ten sposób.
Wybiegłem z gabinetu, trzaskając drzwiami. Podbiegłem do mojego Anioła i złapałem ją za ramię.
- Wyjeżdżamy stąd! - warknąłem. - Natychmiast!
- O nie, Edwardzie! - wrzasnął wściekle Carlisle. - Ona musi poznać prawdę! Ty musisz poznać prawdę!



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
OCZY SZEROKO ZAMKNIETE
OCZY SZEROKO ZAMKNIĘTE
Oczy szeroko zamknięte XVIII
oczy szeroko zamknięte I XXV
Oczy szeroko zamknięte IX
Oczy szeroko zamknięte XII
Oczy szeroko zamknięte XV
Oczy szeroko zamknięte VII
Oczy szeroko zamknięte XIV
Oczy szeroko zamknięteXXIII
Oczy szeroko zamknięte
Oczy szeroko zamknięte XVII
Oczy szeroko zamknięte
Oczy szeroko zamknięteXXI
Oczy szeroko zamknięte II
Oczy szeroko zamknięte
Oczy szeroko zamknięteXXIV
Oczy szeroko zamknięte III
Oczy szeroko zamknięte X

więcej podobnych podstron