Przeklęte sny 21

21.


Malfoy próbował skupić się na leżącym przed nim pergaminie, bezskutecznie. Napięcie promieniujące z Weasley infekowało całą sypialnię. Salazarze, czy ta kobieta wiedziała co to rozsądek? Obserwowała Pottera jak jastrząb, zupełnie jakby był jej ofiarą a nie przyjacielem. W gruncie rzeczy to on powinien spalać się z ciekawości. To jemu zależało na informacjach o zaklęciu. Merlinie, ratuj, to jego praca zależała od skuteczności Pottera.


Gdy Weasley przysłała mu swój lakoniczny liścik, w którym prosiła o zgodę na skorzystanie z biblioteki, podejrzewał, że to kolejna próba przekonania go do wyrażenia poparcia dla tej jej śmiesznej ustawy o równości magicznych stworzeń. Przygotował nawet najuprzejmiejszą odmowę, na jaką było go stać, ale przed wysłaniem jej powstrzymała go myśl o Astorii. Jego żona lubiła Weasley, a on nie mógłby spojrzeć w urzekające oczy swojej ukochanej, gdyby ta dowiedziała się, jak potraktował jej przyjaciółkę. Salazarze, nawet we własnej głowie sama myśl o nazwaniu kogokolwiek z rodziny Weasleyów „przyjacielem” brzmiała obrzydliwie.


Ale tak było i nic nie mógł z tym zrobić. Musiał wyrazić zgodę – i zaraz tego żałował.


Po wysłaniu odpowiedzi spychał myśl o zbliżającej się wizycie na najdalszy plan i dopiero, gdy ta upierdliwa kobieta pojawiła się z Potterem u boku, Potterem, który wyglądał jak ofiara magicznej katastrofy, zaciekawiło go, skąd się wzięła determinacja gryfonki.


Merlinie, gdyby Weasley od razu wspomniała, że chodzi o „przeklęte sny”, sam wpakowałby się jej do mieszkania, domagając się kontaktu ze śniącym. Taka szansa zdarzała się raz na milion lat, a on nie był głupi. Nic, nawet kontakt z Potterem, nie zmusiłoby go do rezygnacji. Dopuścić by taka szansa wymknęła mu się z rąk? Był teoretykiem magii, na Salazara, i sama myśl, że istniała możliwość, by mógł osobiście sprawdzić skuteczność czaru, być tym, który zbadał zasadę działania zaklęcia Pontopidana, sprawiała, że miał ochotę wrzeszczeć z radości, przerażając tym wszystkich dostojnych Malfoyów, którzy przez wieki milcząco przyglądali się swoim potomkom.


Draco był gotów na wszystko: zaprosić Weasley i Pottera do swojej sypialni, pozwolić tego czterookiemu idiocie spać w ich małżeńskim łóżku, nawet znosić towarzystwo Pogromcy Czarnego Pana przez nie wiadomo jak długi czas. Wszystko, byle dostać wspomnienia z alternatywnego świata stworzonego przez zaklęcie. A może to projekcja umysłu śniącego?, zastanowił się nagle, sięgając po pusty pergamin i notując spostrzeżenie. Zgodnie z teorią Baldachiusza pełnokrwiści czarodzieje są w stanie…


Harry, wszystko w porządku? – Zmartwiony głos Weasley przerwał jego rozmyślania. Draco natychmiast poderwał się z fotela, momentalnie skupiając całą swoją uwagę na leżącej na łóżku postaci.


Potter nie wyglądał źle. Skóra wydawała się jeszcze bledsza na tle pościeli, ale oczy płonęły życiem, co było niesamowitą zmianą w stosunku do tego, jak martwe były wcześniej. Ich płomień przypominał trochę ten, który Draco widywał, gdy walczyli ze sobą w szkole. Błyskawicznie odrzucił nasuwające się wspomnienia, chowając je w najciemniejszy kąt. To nie było teraz ważne.


Tak… chyba tak… – Malfoy słuchał jednym uchem odpowiedzi, skrupulatnie przyglądając się Potterowi.


Oczywiście skutki magicznego wyczerpania pogorszyły trochę wygląd zewnętrzny mężczyzny, ale tego należało się spodziewać – zaklęcie utrzymywało się dzięki jego magii. Nagle dostrzegł coś, co go zaniepokoiło.


Skąd to masz? – zapytał, łapiąc go za rękę i odsłaniając czerwone pręgi na nadgarstku.


Potter wyglądał na zdezorientowanego, ale odpowiedział:


Związałeś mnie, nie pamiętasz?


Cichy jęk Hermiony nie rozproszył Draco, wpatrywał się w Pottera ze zmarszczonym czołem.


Rozumiem. A gdzie teraz jesteś? – Jego głos był nieporuszony, jakby Harry nie powiedział nic dziwnego.


W naszym domu… chyba…. – Nagle coś błysnęło w oczach leżącego mężczyzny.


Najwyraźniej skutki zaklęcia jeszcze nie minęły; Potter był zdezorientowany, jego umysł nie nadążał za zmianą rzeczywistości. Draco odwrócił wzrok, spojrzał na Hermionę i skinął głową. Kobieta na szczęście zrozumiała, że ma zachowywać się normalnie i nie próbować nic wyjaśniać Harry’emu.


Malfoy odetchnął głęboko, podejmując błyskawiczną decyzję.


W porządku, pozwól Weas – poprawił się: – Hermionie się sobą zająć.


Odsunął się o krok, ale Harry niespodziewanie złapał go za rękę


Hermionie? – wydyszał, unosząc się nieco i patrząc ślizgonowi prosto w oczy. Coś ścisnęło trzewia Draco. Potter wyglądał zaskakująco bezbronnie i, o dziwo, nie odrzucała go słabość mężczyzny. Odruchowo przytrzymał drugą dłonią trzymającą go rękę. – Przecież ona nie ży… – nagle Potter urwał i bezwładnie opadł na łóżko.


Zemdlał – mruknął Draco do Hermiony, która wyglądała na zdenerwowaną. – Przestań się trząść jak kwoka nad pisklakami, Potterowi nic nie będzie. Musimy dać mu czas się przystosować, niecodziennie czarodzieje zwiedzają alternatywne światy. Która godzina?


Dziesięć po jedenastej.


Dobrze, posiedź z nim, przypilnuj, żeby nic mu się nie stało. I nie waż się go o nic wypytywać – ostrzegł groźnie. – Zaraz wracam.


Wyszedł z sypialni, zanim Weasley zdołała coś wyjąkać. Zamknął drzwi i dopiero wtedy pozwolił sobie na odprężenie. Oparł się o zamknięte drzwi, przymykając oczy i próbując wyrzucić z pamięci widok czerwonych pręg i szeroko otwartych oczu Pottera.


Nie dźga się śpiącego smoka; tych wspomnień nikt nie powinien ruszać.


* * *



Hermiona z niecierpliwością czekała na powrót Draco. Jak to dobrze, że ugryzła się w język i nie skomentowała nagłej bladości gospodarza. Jeśli jej podejrzenia były słuszne, Malfoy zasłużył na chwilę dla siebie.


Harry, gdy tak leżał bezwładnie, wyglądał spokojnie. Jego słowa nadal dźwięczały jej w uszach. Nie musiał kończyć, doskonale zrozumiała, że Hermiona ze świata snów z jakiegoś powodu umarła. Zaskakujące, ale nie zaciekawiło jej to zbytnio, o wiele bardziej interesowały ją pozostałe rewelacje Harry’ego. Te ślady na jego nadgarstkach, brzydkie i zaczerwienione, niepokoiły. Ciągle odtwarzała w myślach moment, gdy przyjaciel wspomniał, że to Draco go związał. Nie była pewna czy chce znać odpowiedź na pytanie, dlaczego to zrobił.


Domyślił się, że coś jest nie tak i torturował jej przyjaciela… czy może wręcz przeciwnie – Harry i Malfoy robili coś, o czym nie chciała myśleć? Niepokojące spostrzeżenie. Próbowała wyrzucić z umysłu myśl, że oni robili to, co robili, ale ciągle pewne wyobrażania wypływały na wierzch.


Oby się myliła.


Obudził się? – Prawie podskoczyła, słysząc szept koło ucha.


Odwróciła się, przejeżdżając włosami po twarzy Draco, który skrzywił się i odsunął o krok. Wyglądał na poirytowanego, ale nie był już tak blady jak przedtem. Hermiona nagle zatęskniła za widokiem roztrzepanego Malfoya, ta gładko ułożona fryzura nadawała mu nieprzystępny wygląd. Przez chwilę bawiła się myślą, że włosy pozwalały mu odciąć się od świata, dawały kontrolę.


Jeszcze nie… – odpowiedziała ostrożnie i nagle zdecydowała się stanąć twarzą w twarz ze swoimi obawami. – Myślisz, że twoja alternatywna jaźń była kochankiem Harry’ego? Stąd te ślady i… – urwała, nagle zakłopotana.


Draco nawet nie mrugnął, jego twarz była jak wyciosana z kamienia, martwa i zimna.


To nie ma znaczenia.


Tak myślisz? – Hermiona potrząsnęła z niedowierzaniem głową, ale nie próbowała ukryć sceptycyzmu. – A co jeśli…?


A co jeśli pieprzyliśmy się jak króliki? – dokończył szorstko, pochylając się niżej, żeby spojrzeć jej prosto w oczy. Gdy chciała odwrócić wzrok, nagle zawstydzona, przytrzymał jej twarz. Szare oczy były nieprzeniknione jak najzimniejsza otchłań. – To nie ma znaczenia, Weasley, i lepiej dobrze sobie to zapamiętaj. To, co Potter widział, czego był świadkiem, kogo spotkał i jak się zachowywał… to wszystko to efekt zaklęcia. To nie wydarzyło się naprawdę i nawet jeśli jakimś cholernym kaprysem losu ja i on… byliśmy w związku albo uprawialiśmy seks, żeby spuścić trochę napięcia… to nie ma znaczenia – powtórzył dobitnie. Zanim Hermiona zdążyła coś dodać, ubiegł ją: – I, Weasley, lepiej zapomnij, że cokolwiek słyszałaś. Chyba pamiętasz, co obiecał mi Potter?


Tak.


Draco uśmiechnął się łagodnie, choć jego oczy pozostały zimne. Odsunął się, a Hermiona odetchnęła. Niepokoiła ją ta dobrowolna bliskość Malfoya, na poły świadomie oczekiwała ataku.


I niech tak pozostanie.


Hermiona przygryzła wargi, niepewna czy powinna mówić. Nagle podjęła decyzję.


Zachowujesz się irracjonalnie, Draco. Próbujesz bronić swoich interesów? W porządku, ale postępując w sposób, w jaki postępujesz, odcinasz się od źródła informacji, zdajesz sobie z tego sprawę?


Sugerujesz, że powinien cię wykorzystać? – Wargi Malfoya wygięły się w uśmieszku, a on sam wyglądał na rozbawionego tą myślą.


Oczywiście. Jestem przyjaciółką Harry’ego od ponad ćwierćwiecza. – Nagle Hermiona uśmiechnęła się. – Merlinie, wiem o nim więcej niż ktokolwiek. Byłbyś głupcem, gdybyś zignorował możliwości, jakie mogę ci zaoferować.


Co za idiota sam włazi w ręce kata? Gryfoni… – Pokręcił z niedowierzaniem głową, ale nuta rozbawienia w jego głosie powiedziała Hermionie, że jest na dobrej drodze do zwycięstwa.


Mówią, że ślizgoni korzystają z każdej okazji – i sami je tworzą. Jak ty wpisujesz się w ten koncept?


Nagle Draco uśmiechnął się najszczerszym uśmiechem. Takim, jakiego Hermiona nigdy by się po nim nie spodziewała. Ku swojemu zaskoczeniu odkryła, że nagle pieką ją policzki i była pewna, że zarumieniła się jak nastolatka. Wreszcie zrozumiała, co Astoria widziała w swoim mężu.


Salazarze, broń mnie przed zdeterminowaną kobietą. – I zachichotał. Godryku… Zanim udało jej się opanować zaskoczenie, Malfoy wycofał się w stronę biurka, sięgnął po leżący na wierzchu pergamin i podał kobiecie. – Mężczyzna, który nie uczy się na błędach, nie jest wart tego miana. Według Astorii – uzupełnił na użytek Hermiony.


Rozumiem – mruknęła odruchowo, zerkając na pergamin… który był pusty. Podniosła wzrok na Malfoya. Uśmiechał się.


Sama proponowałaś. Zanotuj wszystko z życia Pottera, co wydaje ci się ważne. Skup się na wydarzeniach i osobach… Potter zwraca raczej uwagę na bliskich sobie ludzi i to, co się z nimi dzieje. – Pokręcił głową. – Wątpię czy zainteresowało go, kto jest ministrem magii w tym drugim świecie albo jaką polityką kieruje się magiczna społeczność.


Hermiona obrzuciła go spojrzeniem, zastanawiając się nad czymś.


Zaklęcie Pontopidana jest silnie związane ze śniącym. Skoro tak, po co Harry miałaby szukać takich informacji? Sama idea magicznego snu skupia się nim. Dzięki niemu ma coś zmienić w swoim życiu…


Ale to nie pomoże w weryfikacji moich badań – uciął krótko Malfoy. – Twoje opowieści były dobre, doceniam, że starałaś się w nich być wystarczająco szczera, ale to za mało. Czy zdajesz sobie sprawę, ile czasu zajmie samo przefiltrowanie wspomnień Pottera? A ich weryfikacja? Badania?


Draco, nie musisz przede mną grać. Wiem, że to kochasz.


Ku jej zaskoczeniu uśmiech został odwzajemniony. Malfoy wyglądał na rozluźnionego i zupełnie nieporuszonego wtrącaniem się.


Być może, ale to nie zmienia faktu, że miną tygodnie, zanim będę w stanie przedstawić chociażby wstępny szkic. I wierz mi, nie potrzebuję żadnych komplikacji ani z twojej strony, ani Pottera… ani magicznej rzeczywistości.


Przygryzła wargi, ale troska o przyjaciela zmuszała ją, żeby zapytać:


Będziesz dbał o Harry’ego, prawda?


A jak myślisz…?


Igrał z nią, próbował zmusić do przyznania, że on ma wszystkie karty… ale Hermiona lubiła z nim grać. Zaskakujące, ale gierki Draco coraz częściej odprężały zamiast irytować.


Chyba za bardzo się martwię, wiesz? – Zerknęła na twarz Harry’ego. – Jest twoim śniącym, oczywiście, że będziesz go bronił zębami i pazurami… co nie zmienia faktu, że możesz go zranić. Celowo – dodała zimno, krzyżując z nim spojrzenia. – Zastanawia mnie jedno: dlaczego zakładasz, że będę grać uczciwie? To Harry złożył przysięgę, nie ja. Pomijając mnie, wokół niego jest masa osób, które zmiotą cię z powierzchni ziemi, jeśli tylko spróbujesz czegokolwiek podejrzanego. Zapytam jeszcze raz: będziesz o niego dbał?


Zbyt lekko traktujesz sobie prawa gościnności, Weasley. Nie przypominam sobie, żeby w dobrym tonie było grożenie gospodarzowi.


Odpowiedz, Draco. To proste.


Hermiona wiedziała, że pchała za mocno. Granice zbyt łatwo można przekroczyć, a później nie było już odwrotu, szkoda że czasami to konieczne. Czy miała inne wyjście?


Zakładając, że Harry i ten drugi Malfoy faktycznie ze sobą sypiali, prawdziwy Draco mógł spróbować odegrać się na jej przyjacielu. Jeśli nawet nie, Harry i tak był w niebezpieczeństwie. Zbyt lekkomyślnie złożył Wieczystą Przysięgę, składając w ręce ślizgona całą kontrolę.


Nie mogła pozwolić mu zranić przyjaciela. Nie kiedy był tak otwarty na ciosy.


Byłbym głupcem, gdybym spróbował, prawda? – Widząc zmęczenie na twarzy Draco, wcale nie czuła się zwycięzcą.


Czasami wygranie bitwy to zwykłe katowanie małego, przerażonego chłopca, który wolał uciec niż walczyć.


Czasami odpowiednie słowa zamierały na ustach.


* * *



Ból przychodził falami. Nie był bardzo bolesny, raczej uciążliwy jak piosenka, która ciągle nasuwa się na myśl. Harry otworzył oczy, zamrugał oślepiony nagłą jasnością. Ciemne mroczki powoli przestały wirować i był w stanie dostrzec siedzącą obok niego Hermionę. Pisała coś po pergaminie.


Uśmiechnął się do niej, nagle uspokojony. Przymknął oczy, pozwolił zamilknąć myślom, przyjął ból, świadomy że tak trzeba.


Jego przygoda dobiegła końca.


Jak się czujesz? Zawroty głowy, mdłości, ból głowy…? – Głos Malfoya był niski, brzmiał jakby jego właścicielowi naprawdę zależało na odpowiedzi.


Harry przesunął dłonią po czole, odgarniając włosy i odsłaniając bliznę. Hermiona patrzyła na niego z niepokojem, ale nic nie powiedziała.


Teraz już przeszło.


Głowa?


Przytaknął.


W porządku, mogę wstać.


Jakieś inne objawy? – dopytywał się Malfoy, gdy Hermiona asekurowała Harry’ego. Spojrzał na mierzącego go spojrzeniem blondyna. Ślizgonowi zależało na szczerej odpowiedzi – a on mu je obiecał.


Jestem trochę zmęczony… i zdezorientowany… nic wielkiego.


Rozumiem. – Gdy Malfoy przysunął się bliżej, chcąc pomóc, Potter odsunął się gwałtownie. – Gotowy?


Oczywiście. – Rozejrzał się po sypialni i od razu dostrzegł stojącą w rogu myśloodsiewnię. Musiał tylko skopiować swoje wspomnienia, to nic wielkiego. Nagle jego umysł uchwycił się jednej myśli.– Gdzie moja różdżka?


Hermiona przyglądała się uważnie przyjacielowi, który zachowywał się zbyt niecierpliwie. Jakby chciał jak najszybciej pozbyć się towarzystwa Malfoya… Czyżby jej podejrzenia były prawdziwe?


Harry, jesteś pewien?


Nigdy nie miałem się lepiej.


Hermiona nie uwierzyła, ale nie zaprotestowała. Sięgnęła do kieszeni i podała mu jego różdżkę. W milczeniu obserwowała, jak przenosi wspomnienia do myśloodsiewni. Wyglądał na spokojnego, ale to były tylko pozory. Nie chciał tu być, gdy Malfoy będzie roztrząsał wydarzenia z wyśnionego świata. Taka opcja nie wchodziła w grę.


Musiał się wydostać z rezydencji – i to już.


Skorzystam z kominka, jeśli nie masz nic przeciwko, Malfoy. – Draco nie zaprotestował, całkowicie skupiony na myśloodsiewni. – Gdy będziesz mnie potrzebował, wiesz gdzie mnie szukać.


Malfoy przytaknął nieuważnie.


Mrotek zaprowadzi was do kominka – mruknął tylko, pochylając się nad biurkiem i pisząc coś po pergaminie. Nagle podniósł głowę, spojrzał na Harry’ego i spokojnym głosem zszokował oboje, mówiąc: – Dziękuję, Potter.


Nie ma za co.


To my już idziemy. Dzięki, Draco. – Hermiona zdecydowała się wziąć sprawy w swoje ręce i pomóc Harry’emu wydostać się z rezydencji.


W odpowiedzi Draco wykonał nieokreślony ruch i oboje wyszli, odprowadzani przez małego skrzata z najbujniejszą – jak na domowego skrzata – czupryną.


* * *



Dopiero gdy Harry opadł na wysłużony fotel w swoim własnym salonie i rozsiadł się wygodnie, Hermiona przystąpiła do ataku.


Co tam się wydarzyło? Twoje zachowanie u Malfoya było… cóż… nietypowe. Domyśliłam się, że nie chcesz przy nim omawiać tego, co działo się w tym magicznym świecie, ale teraz…


Spokojnie, Hermiono. – Harry potarł czoło, zdenerwowany. – Może napijemy się czegoś? To będzie długa rozmowa.


Potrzebujemy Rona? – rzeczowo zapytała, kierując się w stronę kuchni.


Harry nie musiał się długo zastanawiać.


Lepiej żeby tego nie słyszał. Zacznie świrować…


Przez chwilę w pokoju panowała cisza, z kuchni dobiegały niewyraźne odgłosy krzątania się przyjaciółki.


Zacznijmy może od tego, jak Draco cię przyłapał – zaczęła, podając mu kubek.


Harry o mały włos nie wylał na siebie gorącej herbaty.


Skąd ty…? – Nagle uśmiechnął się. – Hermiono – zaczął na poły uroczyście, na poły poważnie – jesteś najbardziej niesamowitą osobą, jaką znam.


Hermiona odwzajemniła uśmiech, siadając na fotelu obok. Gdy ich spojrzenia się spotkały, Harry wiedział, że przyjaciółka wszystko z niego wyciągnie. Była zdeterminowana pomóc i nikt ani nic nie mogło jej powstrzymać.


Odetchnął głęboko i zaczął opowiadać. Czasami zacinał się, gdy słowa nie oddawały tego, co go spotkało. Raz i drugi zamilkł na chwilę, układając w głowie wspomnienia w jakąś sensowną całość. I opowiadał, opowiadał, a Hermiona ani razu nie odważyła mu się przerwać.


– …wtedy jeden ze skrzatów aportował się w środku pokoju, ostrzegając, że ktoś podsłuchuje. Kobieta. Blondynka o cielęcym wyrazie twarzy. Wyglądało na to, że to jakaś znajoma Draco, bo całkiem po przyjacielsku ją wypytywał. Chodziło o jakieś spotkanie… chyba z ministrem czy kimś takim… no i nagle wparowali aurorzy, a potem obudziłem się w normalnym świecie – kończył swoją opowieść. Piekło go gardło i choć dopił herbatę do końca, nic nie pomogło. Do jutro pewnie przejdzie.


Och, Harry, to kompletnie szalone.


Mi to mówisz?


Hermiona roześmiała się.


Draco kompletnie odbije, gdy zobaczy te wspomnienia. – Westchnęła. – Szkoda, że musiałeś je oddać.


Sam nie wiem – powoli powiedział, odgarniając włosy z czoła. Spojrzał na zmartwiona przyjaciółkę. Brązowe oczy wypełnione były niepokojem i ciekawością. – Malfoy nie musiał mi pomagać, ale zgodził się od razu… a ja zaakceptowałem jego warunki. Postąpiłem lekkomyślnie i bez zastanowienia, ale może wyniknie z tego dobra rzecz.


Co masz na myśli?


Co miały mi uświadomić „przeklęte sny”?


Hermiona przygryzła wargi, odrzucając kolejne odpowiedzi. Po chwili poddała się.


Nie wiem.


No właśnie… może Malfoyowi uda się coś wymyślić. Zaklęcia to w końcu jego działka.


Nie jestem pewna, czy Draco będzie chętny ci pomóc…


Będzie. – Harry nie wahał się nawet sekundy. W jego głosie było tyle pewności, że Hermiona żałowała, że w ogóle wątpiła. – Jestem jego kartą atutową. Draco, zmuszając mnie do przyjęcia Wieczystej Przysięgi, zapomniał o jednym: nigdy nie obiecywałem, że będę jego chłopcem z plakatu. – Hermiona westchnęła, rozumiejąc dokąd zmierzał Harry.


Jeśli ci nie pomoże, całkowicie odetniesz się od wyników jego badań? To okrutne.


Tylko jeśli mnie zmusi. Wolałbym tego nie robić, zdążyłem zauważyć, jak bardzo zależy mu na pracy, ale zrobię to, jeśli będzie trzeba.


Zmieniłeś się – zauważyła ostrożnie, unikając jego wzroku.


Zaskoczyła go. Przymknął oczy i pozwolił myślom błądzić swobodnie. Czy naprawdę się zmienił?


Byłoby dziwne, gdyby nie dotknęło mnie to, co się wydarzyło – zauważył po chwili, wyciągając rękę do Hermiony. – Ale najważniejsze się nie zmieniło.


Wiem, Harry, wiem.


Jej dłoń była ciepła.


Był w domu.


* * *



Co zrobiłeś? – wrzasnął Ron.


Jego temperament nie zmienił się wcale od ich ostatniego spotkania.


Harry westchnął.


To nic wielkiego, naprawdę.


Oszalałeś?! Rozwód z Ginny kompletnie poprzestawiał ci klepki? – Ron wyglądał, jakby był gotowy tu i teraz pomóc mu odzyskać zmysły… najlepiej przekonując go siłą. – Zgodziłeś się na Wieczystą Przysięgę – powtórzył jego słowa sprzed kilku minut. – Oddałeś mu wspomnienia i pomożesz podczas badań, a w razie potrzeby ochronisz – i ty to nazywasz NICZYM WAŻNYM?


Ron, opanuj się. Kot już zjadł kanarka, nie ma co roztrząsać przeszłości.


Cały czerwony na twarzy przyjaciel wpatrywał się w niego w osłupieniu.


Oszalałeś – powtórzył. – Ty kompletnie zwariowałeś… Hermiono, wezwij uzdrowicieli; Malfoyowi w końcu coś się udało. Doprowadził mojego przyjaciela do obłędu.


Och, Ron, jak możesz? – Hermiona wyglądała na lekko zawiedzioną.


Harry, której części o Wieczystej Przysiędze nie zrozumiałeś? Idioto, jeśli nie wypełnisz co do joty swoich obietnic, UMRZESZ! – wrzasnął jeszcze głośniej.


Zrozumieliśmy za pierwszym razem, Ron – spokojnie przerwał mu Harry. – I nie możesz nic z tym zrobić, już przysiągłem. Nie martw się, nie mam zamiaru dać się zabić.


Lepiej tak zrób, nie chcę znów widzieć twojego martwego ciała.


Harry odwrócił wzrok, gdy Ron, zaczerwieniony i zakłopotany, opadł na krzesło. Hermiona unikała patrzenia na nich obu.


I nie zobaczysz, jeśli mam coś do powiedzenia w tej sprawie.


Wiem – przyznał cicho, gdy Hermiona objęła go ramionami – ale przez jakieś głupie sny naraziłeś się na niebezpieczeństwo. Możesz umrzeć przez Malfoya… i to po tym, jak tyle razy ocaliliśmy dupkowi życie… to niesprawiedliwe…


Bycie aurorem nie herbatka u teściowej. Hej, byłem bliżej śmierci niż ktokolwiek i nadal żyję – zauważył Harry, przecierając blat stołu ręką. – Jedna obietnica nic nie zmieni.


Ron nic nie odpowiedział, ale auror wiedział, że przyjaciel analizuje jego słowa. Czasami mądrzej było dać mu czas na zastanowienie. Hermiona najwyraźniej uważała podobnie, ponieważ nie próbowała ingerować.


Spałeś z Malfoyem… znaczy się ten drugi Harry spał… Syriusz i Remus żyli razem… z Teddym… a Ginny i tak widywała się z Nottem? – Wyglądało na to, że Ron próbuje dojść do ładu z wszystkimi informacjami, jakimi podzielił się z nim Harry. – Stary, masz przesrane.


Wiem.


Nagle Ron wyszczerzył zęby w uśmiechu.


Malfoy ugotuje ci jaja, próbując dojść do ładu z tym wszystkim. Wrzuciłeś go do głębokiej dziury pełnej gówna, Harry.


I czyja to niby wina?


Wylądować z fretką, ze wszystkich ludzi… – Kręcił z niedowierzaniem głową. – Chyba powinniśmy się cieszyć, że nie skończyłeś u boku V-Vol-Voldemorta.


- Zawsze podobali mi się przystojni mężczyźni – zażartował Harry. – Ale ty nigdy mnie nie chciałeś.


- Bo miał mnie, Harry. – Hermiona uśmiechnęła się i cmoknęła męża w nieogolony policzek. Wystarczyła jedna nocna nieobecność i Ron już się zapuścił. Mężczyźni…


- Wybacz, stary, gdybyś powiedział coś dwadzieścia kilka lat temu… – Hermiona pociągnęła go za ucho. – Auć! Za co to?


Harry zachichotał.


- Zachowujecie się jak stare małżeństwo.


Oboje uśmiechnęli się do niego.


- Wracając do tematu, co zamierzasz dalej?


Harry wzruszył ramionami. Cóż mógł odpowiedzieć.


- Na razie czekam.


* * *



Minęło kilka dni, a żadna wiadomość od Malfoya ani od Ginny nie zburzyła jego spokoju. Jedyne listy, jakie przychodziły do ich uroczego domku, to były wieści z Hogwartu. Dzieciaki radziły sobie całkiem nieźle, najwyraźniej powoli zaczynały godzić się z sytuacją. To była dobra wiadomość.


Harry ostatnie kilka dni spał spokojnie. Nic nie zakłócało jego odpoczynku, a dzięki odprężającym ogrodniczym obowiązkom, doskonale się odstresował. Wysłał już nawet sowę do Kingsleya z wiadomością, że czuje się już o wiele lepiej i z przyjemnością wróciłby do pracy.


Wszystko zaczynało się układać.


Harry ignorował natrętne myśli, które miały tendencję do wyłażenia w najmniej odpowiednim momencie, zdecydowany zapomnieć o alternatywnej rzeczywistości. Póki Draco nie potrzebował pomocy, a jego snu nie kłopotały magiczne interwencje, nie widział w tym sensu.


Ciekawiło go, jak Malfoy zareagował na rewelacje z innego świata, ale nie na tyle, by się dopytywać. W połowie świadomie doszukiwał się powodów nękania go „przeklętymi snami”, ale żaden z pomysłów nie zagościł na tyle długo, by się rozgościć. To były tylko głupie koncepcje, mniej lub bardziej poważne.


Czy chciał coś z tym zrobić?


Nie, chyba nie. Na razie zamknął się w szklanym kloszu, odpoczywając we własnym ogródku, doglądając domu i pozbywając się całego napięcia związanego z odejściem żony i głupimi snami.


Wiedział, że musi korzystać z wolności, póki może… później mogło być za późno.


Machiny zawsze w końcu ruszają.


Czekał.




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Przeklęte sny 23
Przeklęte sny do 25
Przeklęte sny 18
Przeklęte sny 22
Przeklęte sny części do 26 Sie 2010
Przeklęte sny 25
Przeklęte sny 17
Przeklęte sny 20
AA Przeklęte sny
Przeklęte sny 19
Przeklęte sny 24
Polski, pol 21, Błogosławieństwo, przekleństwo, konieczność, pasja… Czym jest dla człowieka
021 Bach Kantata BWV 21 polski przekład
wyniki cz ii ois egz norm 21 06 2011 www przeklej pl
W 21 Alkohole
w6 Czołowe przekładanie walcowe o zebach srubowych
21 02 2014 Wykład 1 Sala
powik ania zawa u m serca wymagaj ce leczenia chirurgiczneg (21)
Pragniesz li przekleństw

więcej podobnych podstron