ïż
25. KAROL DE FOUCAULD - WIELKI CZCICIEL EUCHARYSTII
Karol de Foucauld, urodzony w 1858 roku w zamożnej rodzinie francuskiej, wcześnie traci rodziców. Opiekuje się nim dziadek i jedna z kuzynek. W 1872 roku przystępuje do Pierwszej Komunii świętej i do bierzmowania. Ale już w następnym roku, w wieku 15 lat, traci wiarę. Później napisze: "Przez dwanaście lat żyłem bez żadnej wiary, nic nie wydawało mi się dostatecznie udowodnione".
Był to skutek lektur Taine'a, Zoli, France'a i wpływ agnostycznego środowiska. Wraz z utratą wiary przychodzi nieład moralny. Mimo na pół próżniaczego życia udaje mu się ukończyć szkołę wojskową. Potem, przebrany za rabina, prowadzi w Maroku badania naukowe z zakresu topografii. Jego praca na ten temat zostaje nagrodzona złotym medalem.
Obserwacja pobożności muzułmańskich Arabów i wpływ przykładnego życia kuzynki Marii De Bondy zbliżają go do Boga. W 1886 roku następuje nawrócenie i po przeszło dziesięcioletnim życiu bez sakramentów świętych spowiada się i przyjmuje Komunię świętą w paryskim kościele św. Augustyna. Ksiądz Huvelin, wikary tej parafii, zostaje jego ojcem duchowym.
De Foucauld nie był człowiekiem połowicznym, miernym. Tak jak poprzednio złu, tak obecnie dobru, oddaje się z całą pasją. Pisze: "Kiedy uwierzyłem, że jest Bóg, zrozumiałem, że nie mogę zrobić nic innego, jak tylko żyć wyłącznie dla Niego".
Naśladowanie Chrystusa z Nazaretu
W odruchu gorliwości wstępuje do surowego zakonu trapistów najpierw we Francji, a potem przenosi się do klasztoru w Syrii. Po pewnym czasie i to życie wydaje mu się zbyt spokojne, zbyt marne. Po siedmiu latach opuszcza klasztor trapistów w Syrii i udaje się do Ziemi Świętej. Osiedla się w Nazarecie. Oddając się modlitwie usiłuje naśladować ukryte życie Chrystusa. Zostaje pracownikiem w klasztorze klarysek. W ciągu dnia pełni rolę zakrystiana, ogrodnika, załatwia sprawy sióstr na mieście. W wolnych chwilach, a przede wszystkim w nocy, całymi godzinami modli się przed tabernakulum.
Przy pierwszym spotkaniu nie zrobił dobrego wrażenia na siostrach. Jak obszarpany włóczęga wszedł do kaplicy i trzy godziny tkwił u stóp ołtarza. Obserwująca go siostra obawiała się nawet, że może zniknąć, zabrawszy z sobą cenną monstrancję. Jego dalsze życie budzi podziw sióstr. Pisze do swego ojca duchowego, księdza Huvelin:
"Tutaj, w roboczym ubraniu znalazłem to, czego szukałem tam u trapistów. W mojej chałupce z desek, u stóp tabernakulum u klarysek, w ciągu dnia pracy i nocy spędzonych na modlitwie znalazłem czego szukałem i pragnąłem od ośmiu lat".
Jest szczęśliwy, że tyle czasu może poświęcić "umiłowanemu Jezusowi".
"Przebywam jak najbliżej tabernakulum cały czas, na jaki mi pozwala sprawiedliwość (tj. praca u sióstr) i całymi godzinami dziękuję Jezusowi, że pozwala mi trwać u swoich stóp. Regularnie, co dzień oddaję się lekturze Pisma Świętego, teologii, dzieł św. Jana od Krzyża i św. Jana Chryzostoma. Te lektury są mi bardzo drogie, ale żadnej z nich nie poświęcam zbyt wiele czasu. Dzięki temu prawie cały czas wolny zostaje mi na modlitwę, na trwanie u stóp Jezusa i patrzenie na Niego.
Wiem dobrze, że jeśli się kocha, to można tak wpatrywać się wciąż, bez zmęczenia. Odkrywa się wówczas, że czas tak użyty, jest jedynie dobrze użytym. Wówczas organizuje się całe życie tak, by przebyć możliwie najwięcej godzin w tej radosnej kontemplacji".
Wzór dla naszych nawiedzeń i adoracji Najświętszego Sakramentu.
Zamiarem brata Karola od Jezusa - jak się sam nazwał - było spędzenie w ten sposób całego życia. Jednak stało się inaczej. Uległ w końcu namowom zarówno sióstr klarysek, jak i swego ojca duchowego, by zostać księdzem. Dokończył studia teologiczne rozpoczęte u trapistów iw 1901 roku otrzymał święcenia kapłańskie.
Jako kapłanowi nie wypadało być pracownikiem fizycznym u sióstr. w Ziemi Świętej nie brakło w tym okresie księży.
Na Saharze
W kilka miesięcy po święceniach o. Karol osiedla się w Benibbes miejscowości na pograniczu Algierii i Maroka.
O. Karol zakłada swą pustelnie na ajui oazy, w pewnej odległości od siedzib ludzkich.
Ówczesne przepisy nie pozwalały na odprawianie Mszy świętej bez ministranta. W Beni Abbes tę rolę pełnili zykle oficerowie francuscy. Niektórzy z nich byli jego kolegami ze szkoły wojskowej. Od Tamanrasset natomiast najbliższy garnizon francuski był oddalony o setki kilometrów. Od czasu do czasu odwiedzał go jednak któryś z oficerów. Jednym z nich był jego przyjaciel porucznik Motyliński, polskiego pochodzenia. W takich dniach , Karol przeżywał radość z odprawienia Najświętszej Ofiary i możliwości odnowienia w tabernakulum Najświętszego Sakramentu. Najczęstszym jednak ministrantem był Paweł Mubarak. Wykupił go Karol jako małego chłopca z niewoli arabskiej. Paweł, niestety, opuszczał pustelnię od czasu do czasu na całe miesiące. W 1907 roku zdarzyło się, że o. Karol przez siedem miesięcy nie mógł odprawić Mszy świętej i dlatego również nie mógł mieć w kaplicy Pana Jezusa ukrytego w Hostii.
Nie możemy sobie wyobrazić ogromnej radości, jaką przeżył nasz pustelnik, gdy w styczniu 1908 roku otrzymał pozwolenie na odprawianie Mszy świętej bez ministranta. Odtąd codziennie mógł sprawować Najświętszą Ofiarę i całe godziny spędzać przed tabernakulum.
Åšwiadectwa
W życiu wewnętrznym o. Karola na pierwszy plan wybija się kult Eucharystii. Przytoczmy przynajmniej dwa świadectwa osób znających go osobiście.
Brat Michał ze zgromadzenia Ojców Białych, który przez kilka miesięcy żył na Saharze pod jednym dachem z o. Karolem, napisał: "Modlitwa była dla niego rozkoszą; była naprawdę jego życiem i oddechem duszy. Spędzał większą część swoich dni i nocy klęcząc przed Najświętszym Sakramentem, wielbiąc i błagając, dziękując i przepraszając. Kiedy w dzień Bożego Narodzenia nie opuścił ani na chwilę świątyni, ośmieliłem się zapytać go nazajutrz, jak mógł tak długo pozostawać nie śpiąc wśród gęstych ciemności. - Nie trzeba światła - odpowiedział - by mówić do Tego, który jest słońcem sprawiedliwości i światłem świata".
Sam o. Karol był skromniejszy w ocenie swej pobożności. Szczerze przyznawał, że miewał okresy zmęczenia i choroby, w których żadna myśl nie przychodziła mu do głowy, a czasem nawet zasypiał przed tabernakulum. Miewał jednak - jak sam świadczy - momenty modlitwy mistycznej: "Jaka słodycz, mój Boże. Więcej niż piętnaście godzin nie mając nic innego do czynienia, jak tylko patrzeć na Ciebie i mówić: Panie, kocham Cię".
Generał Lyautey, jego kolega ze szkoły wojskowej i dowódca wojsk francuskich na Saharze, tak wspomina jego Mszę świętą jeszcze w Beni Abbes:
"Była niedziela - opowiada - i wiedziałem, że nie możee nic sprawić mu większej radości, niż będąc obecnym na jego Mszy. Ta kaplica była biedną lepianką o ścianach z czerwonej cegły i podłodze z ubitej ziemi. Było tu kilku Arabów, przybyłych nie aby się nawrócić - powstrzymywał się absolutnie od jakiegokolwiek bezpośredniego nacisku pod tym względem - ale przyciągniętych jego świętością. I przed tym ołtarzem, który był zwykłym stołem z jasnego drewna, przed tymi szatami kapłańskimi ze zgrzebnej tkaniny, przed tym krzyżem i świecznikami z cyny, przed całym tym ubóstwem, ale też przed tym księdzem, składającym w zachwyceniu ofiarę Mszy z żarliwością, która napełniała to miejsce światłością i wiarą, doznawaliśmy wszyscy religijnego wzruszenia, uczucia wielkości, którego nigdy nie odczuwaliśmy w tym stopniu w najwspanialszych katedrach, wobec splendoru uroczystych nabożeństw".
Wypada zaznaczyć, że Lyautey był agnostykiem, człowiekiem rozdartym wewnętrznie, ale szczerze szukającym prawdy. W 1917 roku został on ministrem wojny Francji.
Jeśli ziarno nie umrze...
Nadchodzi pierwsza wojna światowa. Część Arabów na Saharze staje po stronie Niemiec i Turcji, buntuje się przeciw Francuzom. Jeden z tych zbuntowanych oddziałów podchodzi pod pustelnię o. Karola w Tamanrasset. Znajomy Arab, którego on przedtem wspomagał, prosi o otwarcie. Gdy otworzył drzwi, został skrępowany. W zamieszaniu 15-letni chłopiec arabski strzela mu w głowę. Następuje śmierć w wieczór 1 grudnia 1916 roku. W pięć dni potem nadchodzi oddział francuski i stawia krzyż na grobie o. Karola. Pochowali go wcześniej przyjaźni Arabowie. Kapitan francuski znajduje w piasku monstrancję z Hostią. Przenosi ją do pobliskiego fortu Motylińskiego. Ponieważ nie ma w pobliżu żadnego księdza, sam bierze monstrancję przez białe rękawiczki, otwierają i podaje Hostię do ust klęczącemu podoficerowi.
Marzeniem o. Karola było założenie zgromadzenia męskiego i żeńskiego, które by prowadziło, jak on, życie na sposób Jezusa Nazarecie i oddawało się adoracji Najświętszego Sakramentu. Napisał nawet regułę dla tych zgromadzeń. Mieszkając jednak na pustyni nie zdołał urzeczywistnić swego pragnienia.
W oparciu o jego ideę powstaje w 1933 roku zgromadzenie Małych Braci Jezusa. W 1979 roku liczyło ono 766 członków żyjących w 89 wspólnotach zwanych braterstwami. W 1939 roku powstaje zgromadzenie Małych Sióstr Jezusa, liczące w 1980 roku 1100 sióstr w 230 wspólnotach, również zwanych braterstwami. Bracia i siostry tych zgromadzeń wcielają w życie ideał Karola Foucauld, prowadząc nazaretańskie życie, oddane pracy, modlitwie i adoracji Najświętszego Sakramentu.
Ziarno, które obumarło na piaszczystej Saharze, przyniosło plon wielokrotny.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Eucharystia w naszym zyciu 04Eucharystia w naszym zyciu 14Eucharystia w naszym zyciu 26Eucharystia w naszym zyciu 01Eucharystia w naszym zyciu 17Eucharystia w naszym zyciu 27Eucharystia w naszym zyciu 08Eucharystia w naszym zyciu 03Eucharystia w naszym zyciu 20Eucharystia w naszym zyciu 20Eucharystia w naszym zyciu 22Eucharystia w naszym zyciu 06Eucharystia w naszym zyciu 13Eucharystia w naszym zyciu 28Eucharystia w naszym zyciu 02Eucharystia w naszym zyciu 11Eucharystia w naszym zyciu 16Eucharystia w naszym zyciu 19Eucharystia w naszym zyciu 19więcej podobnych podstron