ïż
27. EUCHARYSTIA ZNACZY DZIĘKCZYNIENIE
Św. Filip Nereusz żyjący w XVI wieku w Rzymie odznaczał się wielkim poczuciem humoru, uchodził za wesołego świętego. Miewał oryginalne pomysły. Pewnego razu zauważył, że jeden z mężczyzn przystępujących do Komunii świętej bierze kapelusz i bez dziękczynienia wychodzi z kościoła. Święty wzywa dwuch ministrantów i mówi: "Szybko bierzcie zapalone świece, wyjdźcie na ulicę i towarzyszcie temu mężczyźnie".
- Czego chcecie ode mnie? Po co ta ceremonia? - pyta zdziwiony parafianin.
- Ksiądz nam kazał to uczynić - odpowiadają.
W tym momencie nadchodzi sam św. Filip i mówi:
- Ta ceremonia nie ma miejsca ze względu na pana, ale by uczcić Pana Jezusa, którego przed chwilą przyjęliście. Zawstydzony mężczyzna wrócił do kościoła, by odprawić dziękczynienie.
Gdyby dziś księża chcieli naśladować św. Filipa, zabrakłoby w kościele nie tylko ministrantów, ale nawet i świec. Dziś jednak, okresie posoborowym znalazłby taki "Rzymianin" księży, a nawet teologów, którzy wzięliby go w obronę. Wyrażają oni opinię, że przecież cała Msza święta jest dziękczynieniem. Słowo Eucharystia inaczy dziękczynienie. Nie ma więc konieczności prywatnie dziękować Chrystusowi po przyjęciu Go do swej duszy. Opinia ta jest słuszna w swej pierwszej części. Rzeczywiście,
cała Msza święta jest przeniknięta aktami dziękczynienia. Już na samym jej początku w "Gloria" zwracamy się do Boga: "Wysławiamy Cię, dzięki Ci składamy, bo wielka jest chwała Twoja". Potem w prefacji kapłan zachęca wiernych: "Dzięki składajmy Panu Bogu naszemu". Następująca po niej Modlitwa Eucharystyczna zawiera wzniosłe słowa dziękczynienia i uwielbienia, które kierują ku Bogu Ojcu wierni i kapłan wraz z Chrystusem obecnym na ołtarzu. Chrystus sprawia, że słowa wypowiedziane przez nasze niegodne usta są miłe Jego Ojcu.
Stąd mają rację ci, którzy mówią, że, jesteśmy spóźnieni z dziękczynieniem, jeśli je zaczynamy dopiero wtedy, gdy Msza już się kończy. Ona jest od początku dziękczynieniem. A więc już samo uczestniczenie we Mszy świętej jest najmilszym Bogu dziękczynieniem".
Nie mieliby jednak racji, gdyby chcieli zlikwidować tradycyjne dziękczynienie odprawiane przez wiernych po przyjęciu Chrystusa podczas Komunii świętej. Ono winno być uwieńczeniem i ukoronowaniem dziękczynienia rozpoczętego już w "Gloria". Zaleca je Stolica Apostolska w instrukcji Inestimabile donum (1980).
"Należy zalecić wiernym, aby nie zaniedbywali obowiązku należytego dziękczynienia po Komunii świętej, bądź to podczas sprawowania obrzędu zachowując chwilę milczenia, śpiewając jakiś hymn lub psalm, albo inną pieśń pochwalną, bądź to po zakończeniu obrzędu trwając według możliwości na modlitwie przez pewien przeciąg czasu" (nr 17).
Do Komunii świętej dziękowaliśmy Chrystusowi za uobecnienie Jego męki w Najświętszej Ofierze i za Jego obecność na ołtarzu. Po Komunii świętej jest Chrystus nie tylko na ołtarzu i w tabernakulum. Przebywa wówczas we mnie, w moim sąsiedzie, czy sąsiadce, indywidulanie. Wypada więc podziękować Mu za ten wielki dar nie tylko zbiorowo, razem z całą wspólnotą, ale również osobiście, indywidualnie. Dlatego obok wspólnego śpiewu dziękczynnego winna się znaleźć chwila milczenia na naszą osobistą rozmowę z Chrystusem. Dziś nie wymaga się, jak przed soborem, by to dziękczynienie trwało 15 minut, zwykle wystarcza 5 minut.
Niektórzy wierni występują przeciw wspólnemu śpiewowi po Komunii świętej. Twierdzą, że przeszkadza on im w cichym dziękczynieniu. Być może, że mają oni łatwość indywidualnej modlitwy, albo przynajmniej tak im się wydaje. Nie powinni jednak zapominać, że cała ofiara Mszy świętej jest czynnością zbiorową całej wspólnoty. Nadto śpiew po Komunii świętej jako dziękczynienie ma uzasadnienie sięgające czasów Chrystusa. Św. Marek pisze, że apostołowie po Ostatniej Wieczery, po swej pierwszej Komunii świętej, "po odśpiewaniu hymnu wyszli w stronę góry Oliwnej". Ten hymn był pierwszym dziękczynieniem. W dalszych wiekach śpiew antyfony pod nazwą "Komunia" też był formą wspólnego przygotowania do przyjęcia Chrystusa i dziękczynienia jednocześnie.
Wydaje się jednak, że zdecydowana większość chętnie śpiewa jakąś pieśń czy psalm po Komunii świętej. Śpiew angażuje bowiem naszą stronę uczuciową - a nawet fizyczną - i ogromnie ułatwia modlitwę. W śpiewie modli się cały człowiek. Zwłaszcza dla młodzieży modlitwa bez śpiewu byłaby bardzo uboga i trudna. Jednak wspólny śpiew winien uzupełniać, a nie wykluczać ciche dziękczyienie indywidualne.
Są ludzie głęboko przeżywający swą rozmowę z Chrystusem przyjmowanym pod postacią chleba. Taką duszą wybraną była Franciszka Siedliska, założycielka zgromadzenia sióstr nazaretanek. Pisze w swych wspomnieniach: "Gdy uklękłam do Komunii świętej, tak uczułam się blisko Pana Jezusa, jak gdyby stał przede mną... ta Jego obecność była tak bliska, taka rzeczywista, że gdybym była sama, rzuciłabym się do nóg Zbawiciela, lecz musiałam zaraz powstać, by nie zwracać uwagi".
Nie zapominajmy jednak, że takie przeżycie jest darem Bożym, który On nie zawsze daje nawet swoim wybrańcom. Tak na przykład święta Teresa od Dzieciątka Jezus czasem przeżywała w uniesieniu ducha swą Komunię świętą, ale często bywało i inaczej, jak pisze sama: "Jeśli chodzi o moje dziękczynienie, nie mogę powiedzieć, bym podczas niego opływała w pociechy; przeciwnie, są to chwile, kiedy ich miewam najmniej... Uważam to za rzecz zupełnie naturalną, ponieważ oddałam się Jezusowi z pragnieniem przyjmowania Jego odwiedzin nie dla własnej przyjemności, lecz przeciwnie, by sprawić przyjemność Temu, który mnie się oddaje.
Wyobrażam sobie swoją duszę jako wolny teren i proszę Najświętszą Pannę, by pozbierała gruzy, jakie mogą naruszyć ten jego wolny charakter, i dalej proszę, by sama raczyła wznieść przybytek godny Nieba i przybrała go własnymi ozdobami; potem zapraszam wszystkich Aniołów i Świętych, aby przyszli urządzić wspaniały koncert. Mam wrażenie, że Jezus, zstępując do mego serca, jest zadowolony z tak dobrego przyjęcia, a ja dzielę Jego radość... To wszystko nie wyklucza jednak roztargnień i senności, które mnie nawiedzają" (Dzieje duszy, rozdz. 8).
Podziwiamy pomysłowość św. Teresy zapraszającej całe niebo - a zwłaszcza Matkę Bożą - do pomocy w dziękczynieniu. Ale cóż mamy czynić my, zwykli śmiertelnicy?
Kiedy mamy łatwość dziękczynienia własnymi słowami, dziękujmy za nią Bogu. Gdy zaś z trudem przychodzi nam znalezienie odpowiednich słów, możemy korzystać z modlitw ułożonych przez innnych. Nie jest prawdą, że takie dziękczynienie nie może być autentyczne, że jest czymś w rodzaju sztucznego kwiatu postawionego na ołtarzu. Słowa tych modlitw, podobnie jak i słowa "kocham cię", choć były powtarzane przez tysiące i miliony osób, też mogą być przeżywane jako własne, autentyczne. Wszystko zależy od tego, jak są wypowiedziane, jakie przeżycia wewnętrzne im towarzyszą. Bez przeżyć autentycznych i własne słowa, nigdy dotychczas przez nikogo nie wypowiedziane, też będą tylko deklamacją, czymś w rodzaju sztucznego kwiatka.
Jedną z najpiękniejszych modlitw zalecanych przez Kościół jako dziękczynienie, jest modlitwa ułożona przez św. Ignacego Loyolę, zaczynająca się od słów: "Duszo Chrystusowa". Przytoczmy jej pełny tekst:
"Duszo Chrystusowa, uświęć mnie.
Ciało Chrystusowe, zbaw mnie.
Krwi Chrystusowa, napój mnie.
Wodo z boku Chrystusowego, obmyj mnie.
O dobry Jezu, wysłuchaj mnie.
W ranach swoich ukryj mnie.
Nie dopuść mi oddalić się od Ciebie.
Od złego ducha obroń mnie.
W godzinę śmierci wezwij mnie
i każ mi przyjść do siebie,
Abym ze świętymi Twymi chwalił Cię
Na wieki wieków. Amen".
Przytoczony poprzednio tekst św. Teresy kończył się takim zdaniem: "... Po skończonym dziękczynieniu widząc, że tak źle je odprawiałam, postanawiam trwać w nim cały dzień".
To rozciągnięcie dziękczynienia na cały dzień, czy na cały tydzień, jest z pewnością rzeczą bardzo miłą Chrystusowi. Dziękczynienie przez dobre uczynki w ciągu dnia ma większą wartość niż nasze słowa wypowiedziane pod koniec Mszy świętej. Słowo jest bowiem tylko cieniem czynu - jak powiedział starożytny mędrzec. Tymi dobrymi uczynkami są drobiazgi życia codziennego: wybaczenie żonie ostrego słowa, uśmiech dla dzieci, znalezienie dla nich lku chwil na rozmowę czy zabawę mimo zmęczenia, pomoc koledze czy koleżance w pracy... Każdy dobry uczynek wykonany z Chrystusem w duszy i z miłości do Niego jest dziękczynieniem, brze jest, jeśli przy tym pamiętamy, że nie tylko w nas jest Chrystus, ale i w bliźnich, z którymi się spotykamy, i że czyniąc dobro , czynimy je również Chrystusowi.
Dla Kościoła, dla społeczności chrześcijańskiej, najbardziej szkodliwym zjawiskiem są wierni, którzy zwyczajowo, bezmyślnie, przyjmują Pana Jezusa i natychmiast zapominają o Jego nich obecności. Stają się dlań rodzajem grobu, grobu pobielanego, z zewnątrz pięknie ubranego, a często i pomalowanego. Chrystus jednak w nich nie żyje. Nie działa po wyjściu z kościoła. Przyjmując Go pamiętajmy więc, że dzień Komunii świętej bez dobrego uczynku jest dniem bez dziękczynienia.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Eucharystia w naszym zyciu 04Eucharystia w naszym zyciu 25Eucharystia w naszym zyciu 14Eucharystia w naszym zyciu 26Eucharystia w naszym zyciu 01Eucharystia w naszym zyciu 17Eucharystia w naszym zyciu 08Eucharystia w naszym zyciu 03Eucharystia w naszym zyciu 20Eucharystia w naszym zyciu 20Eucharystia w naszym zyciu 22Eucharystia w naszym zyciu 06Eucharystia w naszym zyciu 13Eucharystia w naszym zyciu 28Eucharystia w naszym zyciu 02Eucharystia w naszym zyciu 11Eucharystia w naszym zyciu 16Eucharystia w naszym zyciu 19Eucharystia w naszym zyciu 19więcej podobnych podstron