ïż
16. PIERWSZA KOMUNIA: TROJE, PREZENTY, PRZYJĘCIE
Stroje
Problem ten dotyczy głównie dziewczynek.Wiele pisały o nim pisma katolickie, a czasem i laickie. Wszystkie zgodne są, że Pierwsza Komunia nie powinna być pokazem mody, by nie budzić próżności małych dziewczynek.
"Byłam dumna-wspomina pewna zakonnica-z mojej sukienki, bo wiedziałam, że nikt nie będzie takiej miał. Wyglądałam jak panna młoda i wszyscy mi to mówili. Więc myślałam, że i Pan Jezus nie zwróci uwagi na żadną inną tylko na mnie" ("Przewodnik Katolicki" 1959, nr 15).
Gdy - jak dodaje - zaczęła się tym ubiorem przechwalać przed uboższą koleżanką, ta się rozpłakała. Nie wyjaśniła tylko czy z upokorzenia, czy z zazdrości.
"Dziewczynki-pisze reporterka świeckiego dziennika - a raczej ich kreacje budzą niesmak. Prawie każda nosi na sobie kosztowne krynoliny, składające się z falban, koronek, tiulów, jedwabi... Maleńkie damy, nawet gdyby chciały, nie mogą myśleć o niczym innym jak tylko o swoim stroju. Rozgorączkowane mamy i ciotki bezustannie poprawiają szarfy, kokardy, wianuszki i napominają teatralnym szeptem."
Słowa te, pisane z dziennikarską swadą, mówią, że bogate stroje nie pomagają bynajmniej dziewczynkom w modlitewnym skupieniu, a nierzadko budzą próżność i zazdrość. Ten uroczysty dzień nie powinien być paradą próżności i licytacją zamożności rodziny.
W dawnych latach bywało inaczej.
"Pod koniec pierwszej wojny światowej - wspomina starsza już Polka - w ubogim, pełnym bezrobotnych mieście, gdy wielu brakowało nowego obuwia, ksiądz zarządził, by wszystkie dzieci przyszły do kościoła boso. Gromadka dzieci bardzo skromnie ubrana, boso, lecz w skupieniu przeżyła swoje wielkie święto. Nie przeszkodziły piękne stroje, był tylko Chrystus."
Próbą ograniczenia wydatków na stroje i próżności, jest użycie tak zwanego stroju liturgicznego, co częściej spotyka się na Zachodzie, niż w Polsce.
"W krajach skandynawskich - pisze Polak ze Szwecji - wprowadzono jednolity strój do Pierwszej Komunii i bierzmowania: długą białą suknię z pelerynką, tak dla chłopców, jak i dla dziewczynek. Suknie te należą do parafii i dzieci wkładają je w zakrystii przed wejściem do kościoła, a potem zostawiają po skończonej uroczystości. Pozwala to uniknąć specjalnych różnic między dziećmi, a także kieruje zainteresowanie zarówno ich, jak i rodziców na istotę Sakramentu."
Tam, gdzie nie ma tego zwyczaju, rodzice chrześcijańscy winni zdobyć się na tyle odwagi, by przeciwstawić się opinii ogółu i pokazowi mody. Jedna ze starszych kobiet wspomina z uznaniem obserwowaną przez siebie Pierwszą Komunię sprzed lat.
"Zamożna koleżanka, której zazdrościłam ciepłego, dobrego domu i matki-przyjacółki, miała na sobie bardzo zwykłą sukienkę z taniutkiego płócienka, identyczną, jaką miała najuboższa dziewczynka z klasy."
Ta postawa łączy się zwykle z pomocą tym najuboższym.
Prezenty
Równie palącym i gorąco dyskutowanym jest problem prezentów. Wszyscy trzeźwo patrzący są przeciwni prezentom w postaci zegarków, aparatów czy pieniędzy. Tak jak stroje, mogą one budzić w dzieciach chciwość, próżność i zazdrość. Mówi o tym jedno ze wspomnień:
"Razem z moim bratem bliźniakiem staliśmy jak na szpilkach, bo wiedzieliśmy, że w domu czeka na nas aparat fotograficzny i zegarki. Wszystko inne niewiele nas obchodziło".
Zegarek zajął miejsce Chrystusa. Jeden z chłopców dostał zegarek już przed Mszą świętą i podczas niej co chwila na niego spoglądał. Zegarki, rowery i aparaty zaprzątają myśli dzieci w tym dniu; czasem przechwalają się tym, co otrzymały albo mają otrzymać, budząc zazdrość i uczucie niższości u biedniejszych. Najbardziej - i słusznie - krytykowane są koperty z pieniędzmi, zwłaszcza wręczane samemu dziecku.
"Ze wzruszeniem wspominam-pisze czytelniczka jednego z katolickich miesięczników - własną Komunię świętą. Choć od tamtego czasu upłynęło wiele lat, zachowałam głęboką wdzięczność dla mojego ojca ateisty, gdyż on właśnie pouczył mnie i wierzących członków rodziny, że dziecko obdarowane w takim dniu prezentami, może traktować spowiedź i Komunię świętą jako środek do zdobycia dóbr materialnych. On tak mnie przygotował do Eucharystii, że nie chciałam w tym dniu niczego otrzymać".
Te dary materialne i pieniężne może otrzymać dziecko z innej okazji, na przykład imienin czy Bożego Narodzenia.
Natomiast nie można nic zarzucić podarunkom ściśle religijnym, jak: różaniec, książeczka do nabożeństwa, ilustrowane Pismo Święte dla dzieci czy medalik z łańcuszkiem.
Piękną i wskazaną rzeczą jest, jeśli rodzice, zwłaszcza zamożniejsi, złożą razem ze swym dzieckiem ofiarę na ubogie dzieci w krajach misyjnych czy w swym otoczeniu. Raul Follerau, opiekun trędowatych, i Matka Teresa z Kalkuty wspominają, że otrzymywali mniejsze lub większe kwoty od dzieci pierwszokomunijnych. Jedna z Polek pisze: "Przed Pierwszą Komunią świętą rodzice zapowiedzieli, że będę ubrana skromnie, a za pieniądze zaoszczędzone będzie ubrana moja koleżanka".
Eucharystia jest sakramentem miłości Jezusa do nas ludzi i dziecko z jej okazji winno uczyć się nie chciwości, ale dobroci wobec potrzebujących.
Przyjęcie, zdjęcia i obrazek
W niektórych parafiach kiedyś robiono zbiorowe przyjęcie dla całej grupy w salce katechetycznej czy na placu kościelnym. Rodzina zwłaszcza uboższa - wolna była dzięki temu od większego wydatku. Dziś ma to miejsce w domu rodzinnym, niekiedy w restauracji.
Kogo zapraszać? Najbliższych członków rodziny i rodziców chrzestnych. Możliwie niewiele osób, by nie odwracać uwagi dziecka od przeżycia religijnego. Oczywiście bez alkoholu.
Zbyt bogate przyjęcie i zbyt wiele podarunków świadczy, że czci się nie tyle Jezusa, ile zwyczaje miejscowe czy zamożność rodziny. One razem z dzieckiem stają się przedmiotem bałwochwalstwa, zajmują miejsce Boga.
Chrzestni i inni goście jako najlepszy podarunek niech złożą dziecku Komunię świętą przyjętą i ofiarowaną w jego intencji. Samo zaś dziecko winno mieć świadomość, że największym darem, jaki otrzymało tego dnia, jest Jezus.
W tym dniu otrzymuje ono również pamiątkowy obrazek ze swym imieniem i nazwiskiem oraz datą Komunii świętej. Taki piękny, artystyczny obraz, oprawiony i powieszony w pokoju dziecka, przez długie łata może mu przypominać pierwsze spotkanie z Jezusem w Eucharystii. W wyborze tych obrazów najwięcej do powiedzenia ma ksiądz.
Piękną pamiątką są też zdjęcia zrobione w tym dniu. Umieszczone w albumie rodzinnym będą w starszych latach miłym wspomnieniem z dziecięcych lat. Bardziej udane i charakterystyczne niektórzy oprawiają.
PIERWSZOKOMUNIJNE PRZEŻYCIA
Dziecko w wieku 7-9 lat rzadko doznaje głębokich osobistych przeżyć religijnych. Dlatego zarówno ze strony katechetów, jak i rodziców, nierozsądną rzeczą jest podkreślać, że będzie miało jakieś nadzwyczajne przeżycia, jakieś błogie uczucia podczas swej Pierwszej Komunii, bo potem może czuć się zawiedzione. "Przygotowując nas do Pierwszej Komunii - pisze polski publicysta Andrzej Osęka - ksiądz zapewniał, że gdy ją przyjmiemy, nastąpi coś niezwykłego: każdemu będzie lekko, radośnie. Czekałem na to. Zamiast cudu przyszło poczucie winy - skoro niczego podobnego w sobie nie zaobserwowałem, musi być ze mną coś nie w porządku" ("Znak" 1995, nr 2).
Rozsądną rzeczą byłoby powiedzieć: Przyjmując Jezusa w Hostii, będziesz odczuwał smak zwykłego chleba. Jezus chce całkowicie ukryć się w nim. Ale zapewnił, że będzie obecny w tym konsekrowanym opłatku, mimo że ty nie będziesz odczuwał niczego nadzwyczajnego, jakichś niezwykłych uczuć. Dlatego po przyjęciu Go, powiedz Jezusowi, że wierzysz w Jego obecność i jesteś Mu wdzięczny, że do Ciebie przyszedł.
Podobne wspomnienia odnotowała włoska siostra zakonna.
"Nie pamiętam nic z mojej Pierwszej Komunii świętej. Jezus wszedł do mojego małego serca, a ja nie wzruszyłam się tym zbytnio. Sądzę, że nic nie przyrzekłam Jezusowi i że Jezus też nic nie powiedział do mojej małej duszy. Nie sądziłam, że pewnego dnia Jezus zawoła mnie, abym poszła za Nim" (Maria Iride).
Te proste i dość ubogie przeżycia w tym dniu mogą bardziej jeszcze zubożyć i utrudnić - jak wspomnieliśmy - rzeczy zewnętrzne. Oto wyznanie Bożeny, studentki teologii: "Nie dostrzegłam Chrystusa w uroczystości pierwszokomunijnej. Cały czas powtarzano nam o Jego wielkiej miłości. Przyjęłam to jako jeszcze jedną konieczną regułkę. Nie potrafiłam dostrzec Go i Jego wielkiej miłości w Eucharystii. Ważniejsze było dla mnie przyjęcie w domu - jak mi się wydawało wydane dla mnie i na moją cześć. To ja byłam główną osobą tego dnia. Chrystus, odrzucony jak zabawka przez znudzone dziecko, został gdzieś z boku".
Dodajmy jeszcze obserwacje duszpasterza, księdza jezuity: "Udzielał mi się uroczysty nastrój, wiedziałem, że uczestniczę w ważnym wydarzeniu. Ale miało ono coś z festiwalu, coś z rewii mody. I chyba wśród tysięcy dzieci, którym się przy takiej okazji przyglądałem, niewiele było skupionych na najważniejszym. Wiele dziewcząt kontemplowało swoje koronkowe, bufiaste stroje. I tak mi się wtedy ściskało serce, że właśnie suknie były takie ważne. A miejsce Chrystusa w tym wszystkim? Chrystus stawał się pretekstem dla całej tej odświętności, dla prezentów" (ks. Mirosław Paciuszkiewicz).
Jednak bywa też inaczej.
Nie można jednak zaprzeczyć, że bywa też, choć raczej rzadko, piękniej i głębiej. Zależy to od takich czynników jak osoba przygotowującego księdza, katechetki, od wychowania religijnego przez rodziców, jak też od charakteru dziecka i stopnia jego rozwoju psychicznego. O roli księdza mówi wspomnienie z ankiety "Znaku" na temat: Kim jest dla mnie Chrystus:
"Prawdziwie udanym spotkaniem z Chrystusem była dla mnie Pierwsza Komunia święta. Mądry, doświadczony proboszcz podhalańskiej parafii, przygotowywał nas na tę chwilę przez kilka miesięcy. I jemu chyba przede wszystkim zawdzięczam, że to pierwsze udane spotkanie z Chrystusem pozostało mi w pamięci na całe życie, a może nawet zadecydowało o dalszych kolejach tego życia. Byłem wtedy dziewięcioletnim, prostym, ale wrażliwym chłopcem. Podczas pierwszokomunijnych uroczystości nie ważne było dla mnie to, co się wokół działo. Nie liczyło się nowe ubranie i buty. Oczekiwałem na chwilę, kiedy On do mnie przyjdzie. A gdy się to stało - byłem szczęśliwy. Czułem, że między Nim a mną nie ma granicy. Stąd płynął spokój i poczucie bezpieczeństwa. Przecież On był ze mną".
O wiele bogatsze są przeżycia wybranych sług Jezusa. Taką była św. Teresa od Dzieciątka Jezus. Bezpośrednie przygotowanie odbyła w konwikcie sióstr zakonnych.
"W wigilię wielkiego dnia - pisze w swych Dziejach duszy otrzymałam po raz drugi rozgrzeszenie; spowiedź generalna pozostawiła w mej duszy wielki pokój... Po południu przeprosiłam całą moją rodzinę, która przyszła mnie zobaczyć, ale mówić mogłam tylko przez łzy, tak bardzo byłam wzruszona.
Zawitał w końcu najpiękniejszy spośród wszystkich dni... Nie mogę jednak zagłębiać się w szczegóły; są rzeczy, które przy otwarciu tracą swój aromat; są myśli tajemne, których niepodobna przełożyć na język tej ziemi, gdyż natychmiast tracą swój sens ukryty i Niebiański...
Był to pocałunek miłości; czułam, że jestem kochana i sama również mówiłam: Kocham Cię, oddaję się Tobie na zawsze. Nie było żadnych próśb, zmagań, ofiar; już dawnofifezus i biedna mała Teresa spojrzeli na siebie i zrozumieli się... Teresa znikła jak kropla wody w głębinach oceanu. Pozostał sam Jezus; On był mistrzem, Królem... Radość jej była zbyt wielka, zbyt głęboka, by mogła ją opanować; wkrótce zalała się słodkimi łzami ku wielkiemu zdumieniu swych towarzyszek... Nie pojmowały one, że gdy cała radość Nieba spłynie do serca, wtedy serce wygnańca może to znieść tylko płacząc rzewnie...
Po południu mnie przypadło odczytać akt poświęcenia się Najświętszej Pannie; było to zupełnie słuszne, że w imieniu moich towarzyszek przemawiałam do Matki Niebieskiej właśnie ja, która tak wcześnie byłam pozbawiona ziemskiej matki... Całym sercem mówiłam do Niej, poświęcałam się Jej jak dziecko, które rzuca się w ramiona Matki i prosi, by się nim opiekowała. Sądzę, że Najświętsza Panna spojrzała na swój mały kwiatek i uśmiechała się do niego."
Pomijamy tu inne, równie piękne szczegóły, jak przyjęcie w domu rodzinnym przez ojca i siostry. Te głębokie i poetyckim językiem opisane przeżycia możemy tłumaczyć tym między innymi, że była już jedenastoletnią dziewczynką, wychowaną w inteligenckiej, głęboko religijnej rodzinie, a przede wszystkim, że była wybranym dzieckiem Bożym. Dlatego nawet otrzymany w tym dniu zegarek nie był dla niej przeszkodą.
Pięknie, ale bardziej prosto przeżyła swą Pierwszą Komunię dziewięcioletnia Helenka, córka prostych, niewykształconych rolników, późniejsza siostra Faustyna, beatyfikowana przez Ojca Świętego Jana Pawła II.
"Komunia święta była dla Helenki dużym przeżyciem. Od najmłodszych lat fascynowała ją tajemnica obecności Boga utajonego w Najświętszym Sakramencie. Z napięciem więc i tęsknotą oczekiwała przyjścia do duszy Pana Jezusa. Dwie sąsiadki, pp. Krzyżanowska i Stanisławska, podają ciekawe szczegóły z dnia jej Pierwszej Komunii świętej. W dniu tym wracała z kościoła sama, głęboko zamyślona.
- Dlaczego nie idziesz razem z innymi dziećmi? - zapytała ją po drodze sąsiadka.
- Ja idę z Panem Jezusem - odpowiedziało dziecko poważnie.
Nie mogła jednak dłużej utrzymać w sobie rozpierającej ją radości. W pewnym momencie zatrzymała idącą niedaleko koleżankę.
- Czy cieszysz się z dzisiejszego dnia? - z zapartym tchem oczekiwała odpowiedzi.
- Tak, oczywiście - odparła tamta. - Popatrz, jaką mam śliczną sukienkę.
- A ja cieszę się, bo przyszedł do mnie Pan Jezus - szepnęła Helenka, uśmiechając się promiennie do tajemnicy swego serca, złączonego w nowy sposób z Bogiem" (Maria Tarnawska, Siostra Faustyna Kowalska, Londyn 1986).
Wydaje się, że między tymi bezbarwnymi, w dużej mierze bezmyślnymi, Pierwszymi Komuniami a tymi pełnymi głębokich przeżyć, jest cała gama pośrednich, w których jest trochę, a czasem i sporo, dziecięcej pobożności.
Pierwsza Komunia dorosłej studentki
Może dwustu, może trzystu dorosłym osobom pomagałem w drodze do ich pierwszej spowiedzi i Komunii świętej. Coraz częściej bowiem zdarza się, że ochrzczeni w dzieciństwie dopiero jako dorośli wchodzą na drogę prowadzącą do pierwszej spowiedzi i do Eucharystii. Spośród tych osób najlepiej pamiętam Małgosię, wówczas studentkę I roku filologii rosyjskiej Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Uczestniczyła w katechezie w grupie katechumenów i wraz z dwójką czy trójką kandydatów do chrztu dołączyła do gromadki, która przerwę semestralną spędziła w Bukowinie Tatrzańskiej. Któregoś dnia wróciliśmy z bardzo forsownej wyprawy, solidnie zmęczeni. Po krótkim odpoczynku rozpoczęto przygotowanie do Mszy świętej w największym pokoju, jaki mieliśmy do dyspozycji. Ja w tym czasie w małym pokoiku na poddaszu modliłem się z brewiarza, a może myślałem nad homilią.
Małgosia zapukała do drzwi, weszła i od razu zagadnęła: Proszę Ojca, czy mogłabym dzisiaj przystąpić do Komunii świętej? Powiedziałem: Małgosiu, a co z chrztem? Ona na to: Ale ja jestem ochrzczona. Zapomniałem, że - w przeciwieństwie do chłopców, którzy przygotowywali się do chrztu i do dalszych sakramentów wtajemniczenia - ona miała przystąpić do pierwszej spowiedzi i Komunii świętej. Od października brała udział w katechezie, od ponad tygodnia codziennie wraz z gromadką uczestniczyła we Mszy świętej. Zdecydowana większość przystępowała doKomunii. Ona siedziała gdzieś w kąciku. Nie chciała już czekać do końca maja. Zdobyła się na odwagę i przyszła zapytać, a właściwie poprosić, żeby jeszcze przed zakończeniem zimowiska mogła w sposób pełny uczestniczyć we Mszy świętej. Zorientowałem się, jak bardzo jej na tym zależy. Zszedłem na dół do dużego pokoju i oznajmiłem obecnym, że Msza święta rozpocznie się mniej więcej z półgodzinnym opóźnieniem i żeby czas wykorzystali na przećwiczenie pieśni.
W tych szczególnych okolicznościach odbyła się pierwsza spowiedź Małgosi. Na początku Liturgii powiedziałem, że będzie to Msza święta w intencji Małgosi - z jej Pierwszą Komunią. Niezwykły był klimat tej Liturgii. Po jej zakończeniu wszyscy obca łowali bohaterkę wieczoru. Znaleźli jakieś upominki. I deser lepszy niż zwykle się znalazł, żeby było uroczyściej. Ustaliliśmy wtedy, że dalsze tygodnie katechezy Małgosi potraktuje jako przygotowanie do sakramentu bierzmowania.
Gdy w ostatmi wieczór podsumowywaliśmy niemal dwutygodniowy pobyt w Bukowinie i gdy padło pytanie, które zdarzenie najbardziej przemówiło do uczestników zimowiska, wszyscy zgodnie stwierdzili, że Msza święta z Pierwszą Komunią Małgosi. A przecież mieliśmy naprawdę atrakcyjne wyprawy, spotkania z ludźmi, przygody (Mirosław Paciuszkiewicz SJ, "Posłaniec Serca Jezusowego" 1994, nr 9).
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Eucharystia w naszym zyciu 04Eucharystia w naszym zyciu 25Eucharystia w naszym zyciu 14Eucharystia w naszym zyciu 26Eucharystia w naszym zyciu 01Eucharystia w naszym zyciu 17Eucharystia w naszym zyciu 27Eucharystia w naszym zyciu 08Eucharystia w naszym zyciu 03Eucharystia w naszym zyciu 20Eucharystia w naszym zyciu 20Eucharystia w naszym zyciu 22Eucharystia w naszym zyciu 06Eucharystia w naszym zyciu 13Eucharystia w naszym zyciu 28Eucharystia w naszym zyciu 02Eucharystia w naszym zyciu 11Eucharystia w naszym zyciu 19Eucharystia w naszym zyciu 19więcej podobnych podstron