ïż
6. NASZE MSZE - "SIEDEMNASTKI"
W każdą niedzielę i święto w akademickim kościele dominikanów w Poznaniu o godzinie siedemnastej odprawiana jest Msza święta dla młodzieży i nie tylko dla młodzieży. Wyrosła z autentycznych potrzeb i głodu tych, którzy licznie gromadząc się przy klasztornym kościele, zmusili dominikanów do zajęcia się nimi w chwili, kiedy nikt się nimi w taki sposób nie zajmował.
Kiedyś opowiadałem o tej Mszy zmarłemu Prymasowi Wyszyńskiemu. Rozumiał On i cenił charyzmat św. Dominika do pracy z młodzieżą, potrafił się cieszyć, ciekaw był szczegółów, a na koniec spotkania wyjął z szuflady plik obrazków z Matką Boską Częstochowską i prosił, abym rozdał tym, którzy na tę Mszę świętą przychodzą. Ostatnio opowiadałem o tej Mszy Papieżowi. Zresztą wszystkim o tej Mszy opowiadam.
Msza święta "siedemnastka", taka, jaką ją zastałem i odziedziczyłem - to stolik wystawiony ze świecą i komunikantami, to zgaszone światła, dla większego skupienia i nastroju - w kościele kamiennym i brzydkim, to zespół śpiewających dziewcząt, trzymających się za ręce i kołyszących w takt śpiewanych piosenek sakro-songowych, nie zawsze najpiękniejszych, to wyrzucanie starszych z kościoła albo przesadzanie ich do dalszych ławek pod chórem itp. itp.
Wyjazdy za granicę nauczyły mnie jednego: że Mszę świętą musimy sprawować wszyscy razem, że nie robi się jej dla innych, tych mniej wdrożonych i mniej zdolnych, ale że odprawiamy ją wszyscy, albo nie odprawiamy jej wcale. Kiedy dziewczyny wyrosły i poszły na studia, zespolik rozleciał się sam. Trochę mi było żal i smutno, nawet się denerwowałem, bo zdawało mi się, że bez nich artystyczna oprawa liturgii całkiem się zawali.
Niedługo potem odkryliśmy nową formę. W Taize, we Francji, skomponowano kanony i śpiewy obliczone na masy. Pojechałem i przywiozłem nuty i sposób ich śpiewania. Dobre. Bardzo dobre. Krótkie zdanie z Pisma Świętego, powtarzane przez wiele razy przy nieskomplikowanej, ale niebanalnej muzyce, utrwala się w pamięci i zostaje w sercu na długo, na zawsze. Dzisiejsi młodzi nie mają już takiej pamięci, jak ludzie dawni, pamiętający dziesiątki zwrotek najrozmaitszych pieśni kościelnych i domowych. A zatem mszyły kanony z Taize. Z początku z oporem, bo nie wszyscy dostrzegli w nich piękno i funkcję, jaką miały spełnić. Niektórzy denerwowali się, dlaczego znowu po łacinie. Kiedy i inni zaczęli bywać w Taize, wracali stamtąd zarażeni śpiewem, więc i potęga jego na naszych Mszach rosła. Z czasem zaczęliśmy niektóre teksty tłumaczyć albo dorabiać słowa polskie, ale zawsze z Pisma Świętego.
Z biegiem lat te właśnie śpiewy masowe zorganizowały nam Mszę świętą. Jedna nawa śpiewała sopranem, draga basem, alt i tenor dorabiali co zdolniejsi śpiewacy, tak że w kościele obecne były często cztery głosy. Bawiło nas to i cieszyło, bo muzyka działała jak haszysz i upajała nas coraz bardziej.
Zawsze przed Mszą świętą robiłem próbę śpiewu. Niektórzy trochę się denerwowali, bo Msza wychodziła z opóźnieniem, ale próba podnosiła zawsze temperaturę spotkania, jednoczyła ludzi, wszyscy umieli dzięki niej śpiewać, a zatem czuli się u siebie i odpowiedzialni za oprawę liturgii. Nauka śpiewu, w moim przekonaniu, była i jest ogromnie ważna, ponieważ niezywkle jednoczy ludzi, ponadto jest najwłaściwszym wyrazem wieku młodzieńczego, wyrazem młodej wiary i nadziei, a przede wszystkim tej miłości, której naucza Chrystus. W Polsce, w której tak wiele i tak chętnie śpiewano, od jakiegoś czasu stało się głucho. Ludzie jakby oniemieli albo zapomnieli języków w gębach. Jedynie jacyś najemni śpiewacy albo resztki dawnych chórów od czasu do czasu dają swoje popisy, ale wiemy lud przestał śpiewać w kościele. Ludzie zapomnieli poszczególnych zwrotek takich pieśni, jak kolędy, które przez wieki organizowały wieczory w dawnej Polsce. Zapomnieli pieśni wielkopostnych i adwentowych. Dlatego uznałem za swój obowiązek uczyć młodzież śpiewać.
Zawsze był ktoś z gitarą. Niekiedy zjawiały się dziewczyny ze szkoły muzycznej. Były zatem skrzypce, altówka, wiolonczela, czasami klarnet i flety, a od święta cymbały albo jakieś inne finości perkusyjne. Kiedy ludzie wchodzą do kościoła, już się coś eje. Już trwa próba śpiewu z maleńką nawet grupką tych, którzy szli wcześniej. Powoli do tej śpiewającej grupki dołączają inni.
i już wszyscy śpiewają, wychodzę ze Mszą do ołtarza. Od nego czasu po zachłyśnięciu się nowościami, wracamy z utęsknieniem do pieśni starych i dawnych.
Nie ma zatem popisów solistów ani też solistek, nie ma konkursów ani organów, jest za to śpiew wszystkich. Razem ze wszyli tworzymy i odprawiamy tę Mszę świętą i wszyscy czują się odpowiedzialni. Młodzież często pokończyła już szkoły średnie, ale trudno jej odejść, więc zostają i przychodzą na tę Mszę świętą jak dawniej. Podobnie zresztą jak i starsi, którzy dobrze się czują w tej atmosferze młodzieżowej. Zrozumieliśmy to i przestaliśmy już wyrzucać albo przesadzać starszych. Niech będą, niech się dobrze czują. Młodzieży potrzebni są starsi. Często, żeby tylko byli. Sama ich obecność jest młodym potrzebna. Uczy bowiem tego, że trzeba się liczyć z innymi, choć można się z nimi nie zgadzać, trzeba ich zauważać. Kościół jest przecież przede wszystkim wspólnotą.
Ogromnie dbamy o oprawę tej Mszy. Staramy się jednak na tym nie poprzestawać. Staramy się iść w głąb, ale nie wstydzimy się tego, że na oprawie nam zależy, że ta zewnętrzność nas pociąga, wszak nie jesteśmy jeszcze aniołami i formy zewnętrzne są nam drogie i potrzebne. Zajmują naszą wyobraźnię, stanowią podpórkę dla naszej niezbornej myśli, krótkiej pamięci i zwyczajnej ludzkiej słabości. Boimy się nudy i zmęczenia. A to są formy, które pozwalają nam trwać, identyfikować się i porozumiewać. Mnie zaś pozwalają komunikować treści Boże tym, którzy na te Msze święte przychodzą.
Ważne jest to, że ja nie odprawiam tej Mszy dla nich, że ona nie jest sprawowana dla innych, tych, co nie potrafią, ale że odprawiamy ją razem, że jest ona wyrazem naszej wiary i naszej kultury. Bo kultura jest wyrazem człowieka. Ta Msza święta jest wyrazem naszego środowiska, które tworzymy.
Przed ołtarzem ustawiamy ikonę Matki Bożej. Kopię ikony z Taize przywiozłem w czasie jednej z moich wypraw za granicę. Małgorzata nakleiła ją na deskę. Ikonę tę polubiliśmy i chcemy, żeby była zawsze z nami. Przed nią dziewczęta stawiają zawsze jakieś małe światełko i bukiecik kwiatów.
Ornat, kielich i patenę dostaliśmy od sióstr "betlejemek" z Francji. Kielich i patena są gliniane, zrobione specjalnie dla nas przez te właśnie siostry. Ornat zaś ciężki, wełniany, na kształt kartuskiego płaszcza modlitewnego z ogromnym kapturem został utkany dla naszej młodzieży podczas modlitwy na znak duchowej łączności i więzi.
Na "Ojcze nasz" wszyscy podnosimy ręce do góry. Las rąk wystrzela ku niebu jak na komendę. Ileż w tym wyrazu. Jedne ręce wyciągnięte są prosto ku górze, naprawdę ku niebu. Inne - jakby pokręcone, z rozczapierzonymi palcami, zdają się wyrażać tych ludzi, ich postawę, ich pokręcenie i wewnętrzne rozdarcie. Na "Baranku Boży" próbujemy utworzyć krąg wokół ołtarza. Kiedyś nam się to udawało. Teraz jest wielka i gęsta sieć ludzi, którzy podają sobie ręce i tak trwają. Sieć Chrystusowa o gęstych okach. Ona nas zagarnia i zaplątuje. A my się nieraz trzepoczemy.
Po latach te znaki stały się rzeczywistością. Nie ma już w tym teatru ani sztuczności. Z początku każdej niedzieli uczyłem, przypominałem i wydawałem komendy. Teraz już nie potrzebuję tego robić. To dzieje się samo, beze mnie, spontanicznie. Robią to nawet ci, którzy po raz pierwszy, często przez przypadek przyszli do tego kościoła i na tę właśnie Mszę świętą. Porwani są przez resztę. A oprawa przestała być oprawą i tylko dla oprawy. Pokonaliśmy pewną trudność, wspięliśmy się na pewną wysokość. Na plan pierwszy wysuwa się zawsze treść: ewangeliczne orędzie Chrystusa.
A moje kazania? - zawsze nieudolne i nigdy do końca nie przygotowane. Nie przygotowane - jeśli chodzi o piękno ich wygłoszenia. Przygotowuję się do nich dość długo i szukam sam i razem z młodzieżą coraz to głębszego zrozumienia lektury Pisma Świętego, proponowanej nam na każdą niedzielę. Kościół Boży jest jak matka, która każdej niedzieli zastawia dla nas stół Słowa Bożego. Naszym obowiązkiem jest ten poczęstunek przyjąć, starać się go zrozumieć i uczynić swoim.
Komunię świętą rozdajemy w kilku. Ludzie podchodzą do ołtarza. Trwa to dość długo, gdyż większość z obecnych przystępuje do stołu Pańskiego. Dziękuję im za to cudowne zrozumienie. Jesteśmy bowiem razem w Komunii, to znaczy bardziej razem, bo w Chrystusie. Sam nie zrobiłbym nic. To zasługa klasztoru. W czasie Mszy świętej w konfesjonale zasiada zawsze kilku ojców. Oni też przychodzą rozdawać Komunię. Czasami nie przychodzą, bo są oblegani przez spowiadających się. Toteż rozdawanie Eucharystii się edłuża. Ale wcale się tym nie martwię. Tymczasem cały Kościół śpiewa.
Niektórzy mówią, że trwa to wszystko za długo, niektórzy się denerwują i krzyczą, że to wszystko razem to przesada. Ale trwa to tak długo ze względu na próbę śpiewu przed Mszą i ze względu na Komunię, czasami ze względu na kazanie, które im mniej jest przygotowane, tym dłuższe i nudniejsze. I to ostatnie jest wyłącznie mooim grzechem, bo nuda urąga Bogu żywemu. Ale to wcale nieprawda, że młodzież lubi wszystko szybko i krótko. Jak coś lubią naprawdę, to chcieliby, żeby trwało długo. Dlaczego im nie pozwolić, żeby Msza święta, którą lubią, trwała długo?
Jest zatem ta Msza święta, nasza "siedemnastka", i jesteśmy tny. Są to nasze spotkania z Bogiem i ze sobą. Nie ukrywam, że lubimy się po Mszy spotkać na klasztornym podwórzu i pogadać, i poplotkować. To wszystko nas łączy i spaja. Bo dobrze jest nam być razem: z Bogiem i ze sobą (Jan Góra OP, Mój świat, "W drodze", Poznań 1983).
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Eucharystia w naszym zyciu 04Eucharystia w naszym zyciu 25Eucharystia w naszym zyciu 14Eucharystia w naszym zyciu 26Eucharystia w naszym zyciu 01Eucharystia w naszym zyciu 17Eucharystia w naszym zyciu 27Eucharystia w naszym zyciu 08Eucharystia w naszym zyciu 03Eucharystia w naszym zyciu 20Eucharystia w naszym zyciu 20Eucharystia w naszym zyciu 22Eucharystia w naszym zyciu 13Eucharystia w naszym zyciu 28Eucharystia w naszym zyciu 02Eucharystia w naszym zyciu 11Eucharystia w naszym zyciu 16Eucharystia w naszym zyciu 19Eucharystia w naszym zyciu 19więcej podobnych podstron