1. UKRYTA OBECNOŚĆ
Dyskusja w synagodze w Kafarnaum
Na pustynnym odludziu w pobliżu jezioraGerenezaret Jezus cudownie nakarmił pięć tysięcy ludzi słuchających Jego nauki. Do rozmnożenia pokarmu posłużył się pięcioma Chlebami i dwoma rybami, które miał w swym koszyku chłopiec. Zdaje się, że troskliwa mama zaopatrzyła go w nie, gdy wyruszał słuchać Jezusa.
Nakarmieni cudownie Żydzi chcą obwołać Jezusa królem. Nie musieliby już - jak się im wydaje - pracować w pocie czoła w gorącym klimacie Palestyny nad zasiewem zbóż i nad żniwami. Inni znów nie musieliby zarabiać pieniędzy na zakup chleba. Mieliby władcę, który codziennie dostarczałby im w sposób cudowny pokarmu.
Nie taki był jednak cel cudu dokonanego przez Chrystusa. Pragnął przez niego pozyskać słuchaczy dla swej osoby i nauki, zwłaszcza nauki o swym Ciele i Krwi jako pokarmie dla ducha. Dlatego chcąc uniknąć obwołania Go królem, oddala się najpierw na inne miejsce pustynne, a potem udaje się do Kafarnaum.
Żydzi udają się za Nim. Jak przypuszcza jeden z komentatorów biblijnych, niosą w swych torbach kawałki cudownie rozmnożonego chleba. Spotykają Go w synagodze w Kafarnaum. Rozpoczyna się dyskusja. Pan Jezus zarzuca im, że zainteresowani są tylko chlebem materialnym, pokarmem dla ciała, a powinni dbać też o inny pokarm. Powiedział im wprost: "Troszczcie się nie o pokarm, który ginie, ale o ten, który trwa na wieki, a który da wam Syn Człowieczy" (J 6,27). Tym pokarmem według pierwszej części nauki w synagodze w Kafarnaum jest On sam i Jego nauka.
Żydzi nie rozumieją jednak tej wypowiedzi. Ich myśl i wyobraźnia wciąż obraca się wokół chleba materialnego. Nie rozumieją, że nie tylko takim chlebem żyje człowiek.
W drugiej części swej nauki i dyskusji z Żydami Jezus sprecyzuje, w jaki sposób On, Jego osoba, może stać się pokarmem: "Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem" (J 6,55).
W pojęciu Żydów ciało i krew oznaczają całą osobę. Dlatego Jezus mógł powiedzieć: "Jam jest Chlebem życia" (J 6,35).
Te zdania - jeszcze bardziej niż poprzednie - wydały się słuchającym Go Żydom niezrozumiałe i nie do przyjęcia. Sprzeczali się więc między sobą, mówiąc: "Jak On może nam dać swoje ciało do spożycia?" (J 6,52). W końcu odchodzą zawiedzeni, że nie będą mieli króla, który bez pracy z ich strony, w cudowny sposób, będzie ich żywił.
W tej dyskusji w synagodze Jezus zapowiedział ustanowienie Eucharystii, pokarmu dla naszych dusz. Samo zaś ustanowienie będzie miało miejsce w Jerozolimie, w Wieczerniku, podczas Ostatniej Wieczerzy, w przeddzień Jego męki.
Wielka tajemnica wiary
Nie tylko odchodzący od Jezusa Żydzi, ale i apostołowie podczas tej dyskusji nie bardzo rozumieli myśl swego Mistrza. Jednak pozostali dzięki przywiązaniu do Niego i łasce Bożej. Eucharystia jest bowiem obok Trójcy Świętej największą tajemnicą naszej wiary. Co innego bowiem widzą nasze oczy, a w co innego wierzymy. Wierzymy dzięki zapewnieniu Jezusa, że po słowach konsekracji chleb zamienia się w Jego Ciało.
Były próby teologów, dowodzenia nie rozumowego, ale przystępnego wyjaśnienia tej tajemnicy wiary. Najbardziej znana jest nauka o "przemianie istoty" (tzw. transsubstancjacja) chleba i wina w istotę Ciała i Krwi Jezusa, z zachowaniem tylko przypadłości tego pokarmu i napoju. To tłumaczenie-oparte na pojęciach filozofii Arystotelesa-nie przemawia jednak zbytnio do współczesnego człowieka. Stąd wydaje mu się rzeczą właściwszą zostać przy tajemnicy. Tajemnica nie jest obca również w poznaniu rozumowym wielkim pisarzom i uczonym. Zacytujmy paru:
"Najpiękniejszym szczęściem człowieka jest poznać to, co poznawalne, a spokojnie uczcić to, co niepoznawalne" - J.W. Goethe.
"Tajemniczość jest najpiękniejszym naszym przeżyciem. Stanowi ono owo zasadnicze uczucie, które towarzyszy prawdziwej sztuce i wiedzy od samego ich zarania" - A. Einstein.
A. Camus, jadąc w 1957 roku do Sztokholmu po odbiór Nagrody Nobla z literatury, powiedział: "Jestem świadom istnienia w człowieku sacrum i tajemnicy i nie widzę, dlaczego nie miałbym odczuwać wzruszenia w stosunku do Chrystusa i Jego nauki. Niestety, obawiam się, że w pewnych środowiskach, zwłaszcza w Europie, przyznawanie się do ograniczoności poznania ludzkiego, do szacunku do tego, co święte, uchodzi za słabość. Jeśli te rzeczy są słabością, to ja je akceptuję z całą siłą przekonania". Należy jednak dodać, że jako agnostyk nie przyjmował niektórych prawd zawartych w Ewangelii. ił
Jeśli tajemnicę przyjmuje świat nauki, to tym bardziej może ona mieć miejsce w wierze. Naśladując jednak nauczanie Jezusa prawd wiary przez obrazy, podobieństwa i przypowieści, możemy również i my pójść tą drogą w uprzystępnieniu (nie dowodzeniu) tajemnicy Eucharystii. Przytoczmy dwa przykłady.
Było to jeszcze na początku XX wieku. W albańskim mieście Skutari, pewien muzułmanin tak mówił do chrześcijańskiego chłopca:
- Jak może Chrystus przychodzić w tym samym czasie do tylu chrześcijan i być jednocześnie w niebie. Ja przecież mogę przyjść do jednego tylko znajomego w tym samym czasie i nie mogę być jednocześnie w domu?
Chłopiec po dłuższym zastanowieniu, przypomniawszy sobie lekcje katechizmu, odpowiedział:
- Co do ciebie, to się zgadzam. Ale Jezus jest kimś większym od ciebie. Jest Bogiem. Mogę porównać Go do słońca. Słońce przez swe promienie wchodzi jednocześnie do wielu mieszkań, oświeca i ogrzewa miliony ludzi, nie przestając być jednocześnie na niebie. Podobnie i Pan Jezus w Eucharystii.
I drugie podobieństwo, obraz z zakresu techniki.
Wśród milionów ludzi "przebywa" w ich mieszkaniach prezenter czy prezenterka telewizyjna. Dzieje się to, gdy patrzą na ekran telewizora. Widzą oni kształt i ruchy tego prezentera, słyszą jego głos. Nie jest to obecność duchowa, ale w pewnym sensie materialna. Możemy ją nazwać obecnością telewizyjną.
Podobnie, choć oczywiście nie identycznie, możemy powiedzieć, że ten sam Jezus ukryty w małych hostiach, przychodzi do nas ludzi i przebywa w milionach chrześcijan i ich mieszkaniach. Jeśli człowiek mógł wynaleźć obecność telewizyjną, inną od naturalnej, to dlaczego Wszechmocnemu Bogu mielibyśmy odmawiać obecności, którą nazywamy eucharystyczną?
Te obrazy i porównania, jak wspominaliśmy, nie są dowodem. Tajemnica pozostaje, ale staje się łatwiejsza do przyjęcia.
Matka Teresa i protestantyzujący ksiądz
Liberalny protestantyzm, chcąc usunąć cud i tajemnicę w pojmowaniu Eucharystii, twierdzi, że nie chodzi w niej o rzeczywistą obecność, ale tylko o symboliczną, podobnie jak godło narodowe nie jest samym narodem, ale tylko jego symbolem. Natomiast sam Luter i bardziej tradycyjni protestanci uważają, że w czasie Mszy świętej, zwanej przez nich Wieczerzą Pańską, Chrystus jest obecny po konsekracji, ale ta obecność kończy się z Komunią świętą. W hostiach konsekrowanych, które pozostały po Komunii świętej, przestał być obecny.
Trudno zrozumieć, dlaczego miałaby zginąć ta obecność. Twierdzenie to przeczy powszechnej praktyce Kościoła. Już w pierwszych wiekach noszono chorym - a potem i przechowywano - konsekrowany chleb. Czyniono to z wiarą, że jest w nim Chrystus. Przy takiej wierze protestantów nie ma już sensu nawiedzenie Najświętszego Sakramentu, Jego adoracja i przechowywanie, by móc zanieść Go chorym.
Matka Teresa z Kalkuty i jej siostry czerpią siły do swej trudnej pracy właśnie z codziennej, godzinnej, a często i dwugodzinnej adoracji Najświętszego Sakramentu. Gdy przychodzi jakiś gość, Matka Teresa prowadzi go najpierw do kaplicy, by przywitał Pana i Gospodarza tego domu. Możemy wyobrazić sobie jej reakcję, gdy zjawił się w jej domu młody, będący pod wpływem protestantyzmu ksiądz, i zaczął głosić poglądy tego wyznania. Jej reakcję opisuje o. Edward Le Joly, ojciec duchowy sióstr.
"Dlaczego - pytała Matka Teresa - niektórzy młodzi księża podważają wiarę naszego ludu mówiąc, że po Mszy świętej nie ma już prawdziwej obecności Jezusa w tabernakulum? Czego uczy się obecnie w niektórych seminariach? Przysłano tu pewnego nowo wyświęconego księdza, by wygłosił naukę siostrom. Ksiądz ten wyśmiewał nasze tradycyjne wierzenia. Mówił, że nie ma potrzeby klękać przed Najświętszym Sakramentem wchodząc do kaplicy, gdy już się nie odprawia Msza święta, ponieważ obecność Chrystusa ogranicza się do Mszy i Komunii świętej. Śmiał się z naszej tradycyjnej pobożności. Mówił w tym duchu całą godzinę. Kiedy skończył odprowadziłam go do drzwi, podziękowałam mu i powiedziałam, że nie może nigdy do nas więcej przychodzić. Następnie wróciłam do hallu i powiedziałam siostrom: Słyszałyście, co przed chwilą mówił młody ksiądz. Teraz ja wam powiem, jaka jest tradycyjna nauka Kościoła, i przez godzinę zbijałam wszystko, co powiedział" (E. Le Joly, Wszystko dla Jezusa, Warszawa 1982).
Biorąc pod uwagę temperament Matki Teresy, dziwimy się, że nie zareagowała wcześniej i nie przerwała mu przemówienia. Matka Teresa miała jednak ducha ekumenicznego. Stąd pewnego razu powiedziała: "Dziękujemy Ci, Jezu Chryste, za to, że Kościół protestancki jest Kościołem Słowa, który ustawicznie przywołuje siłę Twej Ewangelii".
Jej ekumenizm nie szedł jednak tak daleko, by przyjąć protestancką naukę o Eucharystii.
Żeby Go tak dotknąć!
Była jesień. Lasy wokół płonęły czerwienią. Złociły się trawy i błękitniało niebo, poprzetykane pasemkami obłoków. W tej cudownej scenerii, w "wyjazdową niedzielę rodzin", sprawowałem Eucharystię. Najbliżej ołtarza, którym był olbrzymi głaz, leżący na skraju lasu, zgromadziły się dzieci, mniejsze, większe, dalej stali rodzice. Po Mszy świętej, w której rozdawałem Komunię świętą pod dwiema postaciami, podeszła do mnie 10-letnia Celinka. Miała bardzo smutną buzię i łzy w oczach. Zapytała wprost, z jakąś wielką pretensją nabrzmiałą żalem:
Dlaczego w Komunii wino nadal zostało takie same, kwaśne?... Dlaczego się nic nie zmieniło? Ja bym chciała, żeby się zmieniło...
Ja też bym chciał. Każdy z nas by chciał.
Dramat wiary. "Albowiem według wiary, a nie dzięki widzeniu postępujemy." To nie tylko w Celinie, ale w każdym człowieku istnieje to pragnienie widzenia, tęsknota za oczywistością, marzenie o doświadczeniu, o tym, by tak bezpośrednio dotknąć Chrystusa jak kiedyś Tomasz, by w Eucharystii doświadczyć Go zmysłami, przynajmniej, by ten Chleb i to Wino po przeistoczeniu były inne, inaczej smakowały, miały inny wygląd.
A tymczasem Chleb i Wino pozostają dla oczu, ust i rąk tylko chlebem i winem, Bóg jest ciągle niewidzialny, a Chrystus wstąpiwszy do Ojca nie ukazuje się już w tajemniczych teofaniach. Zesłany Duch Święty, działający jak wicher, jest niedostrzegalny oczami ciała. Nie można dotknąć łaski, wziąć w ręce charyzmatu, zobaczyć duszy. W człowieku, istocie psychofizycznej, rodzi to poczucie samotności, niedosytu, a nieraz nawet pustki, bo człowiek chciałby zmysłem dotknąć Tego, który jest dla niego wszystkim. Nie mogąc dotknąć płacze po nocach w samotności i opuszczeniu. "Gdybym choć raz mógł Go dotknąć - mówił mi kiedyś Zdzich, człowiek nieuleczalnie chory, przykuty do łóżka od 15 lat, głęboko wierzący i praktykujący. - Gdybym mógł Go zobaczyć, życie moje, takie jakie jest, byłoby najwspanialszym życiem pod słońcem. Ale nigdy..."
Pozostaje tylko wiara, ten przedziwny i tajemniczy splot ludzkiego przeświadczenia i Bożej łaski, człowieczej pewności i Bożego umocnienia. Dzięki niej jesteśmy przeświadczeni, że Bóg istnieje, że "w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy", że istnieje żywy Chrystus w Eucharystii i Duch Święty działający w świecie, że istnieje łaska i charyzmaty, że jest dusza duchowa i nieśmiertelna. To przeświadczenie jest tak mocne i tak żywe, że daje pewność większą nii widzenie, niż oczywistość. Rodzi to radość, "radość pełna", jak ją określał Chrystus. Radość wierzenia.
Ale pewność wiary jest pewnością graniczącą nieustannie z niepewnością. Jest to przeświadczenie, któremu zawsze zagraża zwątpienie. Jest to przekonanie, które obrasta w trudności jak leśny kamień w zielony mech. I to z kolei rodzi łzy.
I tak jest, i tak być musi. "Jak długo pozostajemy w ciele, jesteśmy pielgrzymami z daleka od Pana."
"Mamy jednak nadzieję..." Mamy nadzieję, że przyjdzie kiedyś taki dzień lub taka noc, że nadejdzie taka pora świtu lub zmierzchu, że zobaczymy Go "twarzą w twarz". Zobaczy Go Celina, zobaczysz ty, zobaczę ja.
Ale to już nie będzie wiara. To będzie niebo.
(Ks. Roman Rogowski, Ewangelia na co dzień, Wrocław 1984.)
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Eucharystia w naszym zyciu 04Eucharystia w naszym zyciu 25Eucharystia w naszym zyciu 14Eucharystia w naszym zyciu 26Eucharystia w naszym zyciu 17Eucharystia w naszym zyciu 27Eucharystia w naszym zyciu 08Eucharystia w naszym zyciu 03Eucharystia w naszym zyciu 20Eucharystia w naszym zyciu 20Eucharystia w naszym zyciu 22Eucharystia w naszym zyciu 06Eucharystia w naszym zyciu 13Eucharystia w naszym zyciu 28Eucharystia w naszym zyciu 02Eucharystia w naszym zyciu 11Eucharystia w naszym zyciu 16Eucharystia w naszym zyciu 19Eucharystia w naszym zyciu 19więcej podobnych podstron