Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XXX

background image

Ro

zd

zi

X

X

X

: Me

re

d

ith

Pi

e

rc

e

-

n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

a

b

y m

o

n

al

is

a0

0

387

**Meredith**

Całą drogę Klaus się nawet do mnie nie odezwał. Obserwowałam

go kątem oka wracając do swoich wspomnień i zastanawiając się co, by
faktycznie się wydarzyło jakbym wtedy z nim wyjechała?. Najwyraźniej
zdawał się wiedzieć, że spoglądam w jego stronę, ponieważ spojrzał
na mnie i się uśmiechnął.

- Mówiłem kochanie, że może ci się to nie spodobać - dodał po chwili

- Zatrzymaj się, jestem głodna - powiedziałam stanowczo, kiedy
zobaczyłam, że dotarliśmy już do Mystic Falls

Zatrzymał samochód, a ja wysiadłam ruszając w wampirzym tempie przed
siebie. Na dworze panował już mrok. Przeszłam kilka kroków pustą ulicą,
gdy zobaczyłam chłopaka idącego w moim kierunku i trzymającego
w ręku butelkę alkoholu.

background image

Ro

zd

zi

X

X

X

: Me

re

d

ith

Pi

e

rc

e

-

n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

a

b

y m

o

n

al

is

a0

0

388

- Zgubiłaś się kotku?. Wskazać ci odpowiednią drogę? - rzucił uśmiechając
zachęcająco się w moim kierunku

- Chętnie skorzystam z twojej pomocy - odparłam, po czym znalazłam się
przy nim w wampirzym tempie uderzając nim o ścianę, aż butelka wypadła
z jego ręki rozbijając się na kawałki

- Ty suko! - krzyknął na mnie przykładając rękę do krwawiącego nosa

- Naprawdę nie ładnie tak się odnosić do kobiety - powiedziałam czując
jak moje oczy nabiegają krwią, a kły się wydłużają

Znalazłam się przy nim w ułamku sekundy przebijając ostrymi kłami jego
gardło. Ciepła krew zaczynała napływać do mojego gardła, żyły pulsować,
a serce walić w zawrotnym tempie. Moja ofiara zaczynała słabnąć i coraz
mniej się szamotać nie mając ze mną najmniejszych szans, gdy ktoś mnie
od niego odepchnął.

- Zostaw go w spokoju! - usłyszałam głos Stefana - Możesz to opanować,
pomogę ci - zaczął mnie uspokajać

- Nie potrzebuję twojej pomocy sama sobie poradzę - odparłam
zdenerwowana czując rosnącą we mnie wściekłość

- Słyszałeś Stefanie, ona nie potrzebuje twojej pomocy - odezwał się
z pogardą Damon pojawiając się niewiadomo skąd podnosząc z ziemi
na wpółżywego chłopaka, który zdążył osunąć się już na ziemię - Chcesz
być teraz tą złą?. To dawaj Meredith, ty go zabijesz czy ja mam to zrobić?
- szarpnął nim trzymając go za kołnierz

- Zwariowałeś? - zapytałam z przerażeniem w głosie

- Damon, co ty robisz? - Stefan patrzył to na to swojego brata to na mnie
czekając na moją reakcję

- Też znam się na dobrej zabawie, bo chyba zapomniałaś, że właśnie tym
się zajmowałem od ponad stu lat - rzucił nie zważając na Stefana, a jego
twarz zaczęła się zmieniać

background image

Ro

zd

zi

X

X

X

: Me

re

d

ith

Pi

e

rc

e

-

n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

a

b

y m

o

n

al

is

a0

0

389

Patrzyłam na to czując jak krew tego chłopaka zaczyna przejmować nade
mną kontrolę. Damon przyłożył już swoje kły do jego szyi, a ja w tym
czasie dobiegłam do niego.

- A co powiesz jeżeli zrobię tak? - zapytałam stojąc obok niego i skręcając
mojej ofierze kark, a jego bezwładne ciało upadło na ziemię - Jakby nie to,
że mnie sprowokowałeś, to on by przeżył - dodałam wzburzona

Nie zdążyłam nawet zareagować, ponieważ Damon przybił mnie do ściany
przytrzymując za nadgarstki.

- A teraz słuchaj, bo nie będą powtarzał. Nawet nie mogę zrozumieć jak
mogłaś dać mu tak bardzo sobą zmanipulować?!. Myślisz, że jemu na tobie
zależy?. Jakby nie twoja krew to już dawno byłabyś martwa, ile mam ci
to potarzać, by w końcu do ciebie dotarło!. Wykorzystuje twoje emocje,
by przeciwstawić przeciwko nam, nie panujesz nad tym Meredith!. Co się
stało z tym co do mnie czułaś? - dodał ostrzej próbując mną wstrząsnąć

W tym czasie z za rogu wybiegła Elena razem z Bonnie.

- Naprawdę nieźle, ale jestem silniejsza - w wampirzym tempie wyrwałam
się z jego uścisku - Chcesz się dowiedzieć co się z tym stało?. Ona to
zrobiła, zabiła mnie, zabiła nas, a teraz manipuluje tobą wiedząc, że i tak
cię nie kocha. Zdradzę ci sekret, tak jak ja cię kochałam nigdy nikt nie
będzie cię kochał - powiedziałam czując wściekłość, której znowu nie
byłam w stanie kontrolować

- Cudownie jest i nasza kochana Elena? - stanęłam na środku chodnika
paręnaście metrów przed dziewczyną

- Pozwól, że powiem ci coś o czym zdaje ci się nie wiedzieć zważywszy,
że twoje wspomnienia z 1947 roku wyparowały - odezwał się Damon
podchodząc do mnie w jakiś sposób próbując przenieść moją furię na
siebie

- Chyba cię zaskoczę, ale wiem co wydarzyło się w 1947 roku w klubie
Pennybaker, i to że czarownice wymazały moją pamięć, dlatego daruj
sobie - kiedy to powiedziałam spojrzał na mnie zdziwiony

background image

Ro

zd

zi

X

X

X

: Me

re

d

ith

Pi

e

rc

e

-

n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

a

b

y m

o

n

al

is

a0

0

390

- Ale chyba wiesz, że nigdy się nie wyłączysz?! - rzucił, a ja zaskoczona
popatrzyłam w jego stronę

- Oj jednak nie wiedziałaś, czyżby Klaus jednak nie powiedział ci
wszystkiego? - zapytał z uradowaniem na twarzy - od początku to
planował. Wiedział, że z mojego powodu wrócisz do Mystic Falls - dodał
pewny siebie

- A czy ty zdajesz sobie sprawę, że jakby nie pomoc czarownic w tamtym
czasie już dawno byłaby z nim. Tak, chyba się zdziwisz, ale miałam dosyć
opłakiwania tego kim byłam i tego jak bardzo cię kochałam, dlatego nie
wiedząc nawet kim jest ufałam mu, aż do tego stopnia, że chciałam z nim
odejść, by choć na chwilę zapomnieć o nas, zapomnieć o cierpieniu.
Żałuję, że nie może mi wymazać pamięci, bo już dawno bym o to
poprosiła i wiem, że by mi nie odmówił, choć dobrze mógłby to zrobić
z twoimi wspomnieniami, ale to by było za proste. Jak będziesz się czuł
zastanawiając każdego dnia gdzie jestem i o tym co razem mogliśmy mieć
gdyby nie ona?! - w tym momencie spojrzałam na Elenę

Stefan od razu znalazł się przy swojej dziewczynie i Bonnie zasłaniając
je swoim ciałem jak ochroniarz.

- To naprawdę uroczę, ale ja nie chcę jej nic zrobić - rzuciłam z kpiącym
uśmiechem patrząc w ich stronę

- Jak możesz tak postępować?. Pomagałaś ludziom - zaczęła wychodzić
za pleców Stefana Elena idąc powoli w moją stronę

- Masz rację pomagałam i co z tego?. A wiesz czemu to robiłam?, bo jak
idiotka wierzyłam, że któregoś dnia ktoś pomoże mi. Nie można tego
nazwać współczuciem, a jedynie czystym egoizmem, ale wiesz co nigdy
nikogo nie obchodziłam - powiedziałam zaciskając zęby

- Jesteś w błędzie to kim byłaś za każdym razem będzie do ciebie
powracać. Pomimo tylu lat nie potrafiłaś zapomnieć, bo kiedyś byłaś
szczęśliwa - w dalszym ciągu próbowała mnie uspokoić - Nie musisz być
taka jak Katherine, nie musisz zabijać - pokręciła przecząco głową

background image

Ro

zd

zi

X

X

X

: Me

re

d

ith

Pi

e

rc

e

-

n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

a

b

y m

o

n

al

is

a0

0

391

- A właśnie, a propos Katherine to ciekawe, gdzie się podziewa?. Zapewne
znając ją odpoczywa na jakiejś plaży zabijając niewinnych. Zastanowiłaś
się ilu ona zabiła ludzi?. Jako jedyna ma chyba z was wszystkich rozum.
Uciekła zanim to wszystko się zaczęło wiedząc, że czeka ją tu tylko śmierć
- powiedziałam z całą odrazą patrząc na każdego po kolei

- Masz wyjście, dopóki nie jest za późno. Zobacz co Klaus z tobą robi?
Elijah powiedział nam prawdę to wszystko co wiesz jest kłamstwem! -
krzyknęła w moją stronę dziewczyna

- Niczego nie wiesz. Myślisz, że to ja się zachowuje jak Katherine?
A co z tobą?, bo mam wrażenie, czy to wszystko dzieje się jedynie
z twojego powodu?. Wybacz, ale mam dość patrzenia na to po raz drugi -
zaczęłam pomału iść w jej stronę, a ona powoli się wycofywać - Tak samo
jak Katherine stanęłaś pomiędzy nimi ciekawe, co by się stało jakbyś
została wampirem?. Kogo byś wtedy wybrała? - zapytałam podchodząc
w dalszym czasie coraz bliżej niej, ale drogę zagrodził mi Stefan

- Zastanawiałaś się jak to będzie?. Nigdy nie wyłączysz się do końca,
a każde zdarzenie będziesz odtwarzała w swojej pamięci paręnaście razy
przypominając sobie każdą osobę, której odebrałaś życie i współczucie
które masz w sobie zniszczy cię. Uwierz mi wiem, co mówię. Zajęło mi
to mnóstwo czasu, by wrócić do tego kim byłem - odparł stając przede mną

- Wiesz, że w tym wszystkim nigdy nie chodziło o Elenę?. Klausowi nigdy
na niej nie zależało. Chodziło o wyciągnięcie ciebie z kryjówki. Zastanów
się Meredith, dlaczego jeszcze nie zmusił cię do oddania krwi?, bo kiedy
mu zaufasz sama to zrobisz - odezwał się Damon spoglądając na mnie

- Nie wierzę wam - dodałam w wampirzym tempie odpychając Damona
tak mocno, że uderzył o ścianę, a Stefanem w przeciwną stronę, aż
przeleciał parę metrów uderzając w drzewo

Bonnie stanęła przede mną zagradzając drogę do Eleny. Zaczęła w tym
czasie rzucać w moją stronę jakieś czary mówiąc coś po łacinie.

background image

Ro

zd

zi

X

X

X

: Me

re

d

ith

Pi

e

rc

e

-

n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

a

b

y m

o

n

al

is

a0

0

392

- Bardzo fajna sztuczka Bonnie, ale chyba też nie działa, będziesz musiała
postarać się trochę bardziej - rzuciłam jej kpiące spojrzenie znajdując się
przy niej i odpychając parę metrów

W ciągu kilku sekund znalazłam się przed Eleną.

- Zostałyśmy teraz tylko my dwie - dodałam i w tym czasie usłyszałam
wystrzał z broni, a następnie ostry ból w brzuchu

Będąc w szoku cofnęłam się paręnaście metrów przykładając do rany
swoją rękę, która po chwili była cała czerwona od mojej krwi. Spojrzałam
na Elenę, która nic nie rozumiejąc obróciła się za siebie i zobaczyła
swojego barta trzymającego mnie na muszce.

- Nic ci nie jest? - zapytał Jeremy swojej siostry podchodząc do mnie,
a ja próbowałam wstać, ale nie byłam w stanie

Po chwili zaraz za mną stanęli Damon ze Stefanem oraz Bonnie.

- Naprawdę nie potraficie zrezygnować. Najwyraźniej bez pokazu siły
się nie obejdzie, a więc może to was przekona - spojrzałam przed siebie
i zobaczyłam Klausa stojącego za Jeremym, któremu skręcił kark

- Nieee.. - krzyknęła Elena podbiegając do swojego brata

Pomimo palącego bólu w moim brzuchu udało mi się wstać. Trzymając
się ledwo na nogach patrzyłam na to co się działo. Klaus podszedł do
Damona i Stefana.

- Następnym razem to ona zginie - powiedział obracając się w stronę
Eleny, a następnie spojrzał na nich - Mam nadzieję, że się rozumiemy -
uśmiechnął się arogancko w ich stronę, po czym ruszył w moim kierunku

- W takim razie wybacz, że trochę pokrzyżowaliśmy twoje plany - odezwał
się Damon, a Klaus zatrzymał się spoglądając w jego stronę - Ona wie
o tym, że nie da się wyłączyć, i że nią manipulujesz, ale to chyba szczegół
w twoim wielkim planie jaki miałeś od 1947 roku - dodał ostrzej z całą
nienawiścią Damon

background image

Ro

zd

zi

X

X

X

: Me

re

d

ith

Pi

e

rc

e

-

n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

a

b

y m

o

n

al

is

a0

0

393

- Na nic nie masz już wpływu - odpowiedział Klaus z całą pewnością
patrząc na niego - Ale proszę jeśli tak bardzo chcesz się o tym przekonać
zakończmy wreszcie tą farsę - odsunął się dopuszczając Damona do mnie

- Nigdzie z tobą nie pójdę. Nie chcę się za każdym razem zastanawiać czy
kochasz ją czy mnie, ale skoro już kiedyś tak zdecydowałeś to ja nie chcę
wchodzić w tobie paradę. W 1947 roku obiecałam sobie, że jeśli zobaczę,
że jesteś szczęśliwy to odpuszczę, a skoro tak jest teraz z tym co masz... -
pokręciłam głową czując jak opadam z sił

Przy każdym moim ruszeniu się śrut zdawał się coraz mocniej wbijać
w moją skórę. Upadłam na kolana czując piekący ból.

- Pozwól mi nareszcie odejść - odparłam z bólu

- Nie zrezygnuję z ciebie. Jestem na to zbyt uparty - spojrzał na mnie
Damon

- Zrezygnujesz i to szybciej niż ci się wydaje, bo nigdy nie będzie już tak
samo jak kiedyś - zacisnęłam mocniej pięści na kolanach

- To już chyba wyjaśniliśmy sobie tą kwestie. Czas skończyć z dramatami
- odezwał się Klaus, a Damon niechętnie odszedł parę kroków cały czas
nie spuszczając ze mnie wzroku

**Damon**

Nie mogłem uwierzyć w to co mówiła. Spojrzałem na Elenę, która

płakała i nie mogła sobie poradzić z tym, że jej brat stracił życie, choć było
wiadomo, że pierścień na jego palcu przywróci go do życia. Przeniosłem
swój wzrok na Meredith, ale już jej nie było. Pozostały jedynie ślady jej
krwi na ziemi.

background image

Ro

zd

zi

X

X

X

: Me

re

d

ith

Pi

e

rc

e

-

n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

a

b

y m

o

n

al

is

a0

0

394

Podszedłem do Eleny odciągając ją na bok.

- Stefan zajmij się nią zanim zbiegnie się tutaj całe Mystic Falls. Nie
potrzebny nam kolejny zagadkowy zgon - rzuciłem ostro nie zważając
na całą sytuacje, a następnie podniosłem Jeremiego kładąc go do swojego
samochodu zaparkowanego nieopodal

- Wiedziałeś do czego jest zdolna! - krzyknęła Elena uderzając mnie
w ramię

- Przypominam ci, że twojego brata nie pozbawiła życia Meredith tylko
Klaus - spojrzałem na nią - i nie waż się zrobić tego drugi raz - zagroziłem

Tym razem to był koniec i każdy zdawał sobie z tego sprawę. Niestety
kolejną osobą, która mogła stracić życie była Elena, a do tego nie
mogliśmy dopuścić. Jeśli Meredith już nie wierzyła w nas, nie wierzyła
we mnie to faktycznie jaki był sens jej ratowania?.

Ruszyliśmy w kierunku domu Gilbertów. Po parunastu minutach
weszliśmy przez drzwi frontowe. Nie zważając na nic wszedłem pierwszy.
Stefan zajął się Jeremym przerzucając go przez ramię, a następnie kładąc
na kanapie w salonie. Nawet nie wiem, gdzie się podziała Bonnie
i czy w ogóle z nami przyjechała, ale to nie miało teraz żadnego znaczenia.

Na Meredith nic nie mogliśmy poradzić, zauroczenia nie działały,
a i działania czarownicy nie przyniosły skutku. Była jak cykająca bomba
przez te wszystkie lata trzymająca w swojej pamięci wszystko co złe,
blokując przy tym wspomnienia, które przynosiły jej cierpienie. Popełniała
te same błędy, które ja popełniałem po stracie Katherine zagłuszając swoje
człowieczeństwo, ale na domiar złego przytrafił się Klaus manipulując nią
do tego stopnia, że mu ufała.

- Dzięki Bogu miał pierścień na ręku - powiedziała Elena siadając
na kanapie obok swojego brata wyrywając mnie w tym czasie z własnych
myśli - Nienawidzę jej - powiedziała ze złością

- Nic mu nie będzie za niedługo powinien się obudzić - dodał Stefan
przytulając dziewczynę

background image

Ro

zd

zi

X

X

X

: Me

re

d

ith

Pi

e

rc

e

-

n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

a

b

y m

o

n

al

is

a0

0

395

- Za każdym razem mam wrażenie jakby to trwało dłużej - mówiła smutno
przez łzy

- Jak tylko się obudzi sam własnoręcznie skręcę mu kark - rzuciłem
wkurzony - Co on właściwie tam robił? - zapytałem kładąc ręce na oparciu
kanapy

- Może powinieneś się zastanowić nad tym, że gdyby nie on to Meredith
by mnie zabiła?. Ona nie potrzebuje pomocy tak jak myśleliśmy! - dodała
stanowczo podchodząc w moją stronę

- Nie zabiłaby cię, jest tylko trochę bardzie zagubiona. Po co się w ogóle
w to wszystko wpakowaliście. Nie potrzebowałem pomocy, a teraz dzięki
naszemu małemu bohaterowi Klaus przejmie nad nią kontrolę, zadowoleni
jesteście? - podniosłem głos patrząc na wszystkich - Meredith, by cię nie
zabiła, bo przypominasz jej ją samą i właśnie w tym tkwi problem, a może
dzięki właśnie temu jeszcze żyjesz - dodałem patrząc jej w oczy

- Elijah odnajdzie na pewno jakieś zaklęcie, które... - zaczęła mówić,
ale jej przerwałem

- Naprawdę mu wierzysz?. Przez tyle lat mu się nie udało i nie zachowuj
się tak jak ona wierząc na słowo jakiemuś Pierwotnemu - spojrzałem
na dziewczynę - Wychodzę za nim się obudzi i naprawdę sam go zabiję -
rzuciłem okiem na nieprzytomnego chłopaka leżącego na kanapie w
salonie Gilbertów

- Damon czekaj! - rzucił Stefan spoglądając przygnębiająco w moim
kierunku

- Musze się napić - powiedziałem szybko, po czym wyszedłem z domu

Pewne było to, że teraz Stefan z Eleną na pewno odpuszczą, a ja mogłem
działać próbując w jakiś sposób rozwiązać sytuację z Meredith. Musiała
zaufać mi na nowo i nie ważne było jak to zrobię. Jedno było pewne
miałem coraz mniej czasu.

background image

Ro

zd

zi

X

X

X

: Me

re

d

ith

Pi

e

rc

e

-

n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

a

b

y m

o

n

al

is

a0

0

396

**Meredith**

Trzymając swoją prawą rękę na brzuchu i ciężko włócząc nogami

przekroczyłam próg rezydencji.

- Gdzie byłeś?. Czy ty wiesz co się tutaj dzieje?, Finn wyjechał dzisiaj
rano, a Elijah powiedział, że ma jakąś sprawę do wyjaśnienia i również
nas zostawił - powiedziała zdenerwowana Rebekah patrząc na swojego
brata

- Finn był zakałą naszej rodziny, więc niech lepiej trzyma się od niej
z daleka, a Elijah mówił dokładnie co takiego ma do załatwienia? - zapytał
obracając się w jej stronę

- Nie i nie obchodzi mnie to! - krzyknęła - Liczy się tylko to, że nasza
rodzina się rozpada i ciebie to nawet nie obchodzi, bo liczy się ona,
prawda? - patrzyła na Klausa ze zdenerwowaniem - Ciekawe czy też byś
ją tutaj trzymał jakbyś z jej krwi nie mógł stworzyć swoją armię hybryd? -
rzuciła kpiąco

- O jedno słowo z dużo siostro - rzucił zdenerwowany

W tym momencie Klaus znalazł się przy niej skręcając jej kark.

- Pozwól sobie pomóc - usłyszałam głos Pierwotnego

- Nie potrzebuję ani twojej pomocy ani ich - odparłam ze złością ruszając
w wampirzym tempie do swojego pokoju

Nie mając już prawie sił zaczęłam realizować swoją ścieżkę etapami.
Po przejściu schodów zatrzymałam się przy ścianie opierając się o nią
i łapiąc oddech. Cała moja ręka była czerwona od krwi. Miałam wrażenie
jakby ten krótki odcinek był dla mnie zbyt długi.

Po parunastu minutach dotarłam do swojego pokoju zatrzaskując za sobą
drzwi. Wzięłam kawałek białego materiału, po czym zamoczyłam go

background image

Ro

zd

zi

X

X

X

: Me

re

d

ith

Pi

e

rc

e

-

n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

a

b

y m

o

n

al

is

a0

0

397

w łazience i przemyłam ranę. Nie wiedziałam sama jak mam się za to
zabrać, kiedy nawet najmniejszy ruch sprawiał mi tyle bólu.

Zapaliłam małą lampkę stojącą na komodzie siadając na łóżku. Chwyciłam
za woreczek z krwią, który miałam w szufladzie, a następnie w ciągu paru
sekund go wypiłam. Dodało mi to trochę sił, ale wiedziałam, że długo
to nie potrwa zanim znowu zacznę słabnąć. Położyłam się na łóżku
próbując złapać trochę tchu.

Drzwi mojego pokoju się otworzyły i zobaczyła podchodzącego do mnie
Klausa.

- Chyba jednak kochanie potrzebujesz pomocy - stwierdził, a ja jedynie
patrzyłam na niego nie wiedząc co mam mu odpowiedzieć - Pozwolisz -
rzucił lekko się uśmiechając, a ja kiwnęłam głową, po czym usiadł przy
mnie

- Może trochę zaboleć - dodał wyciągnął pierwszą część śrutu z mojego
brzucha, a ja aż syknęłam z bólu

Obserwowałam go cały czas nie chcąc nawet spuścić swojego wzroku.

- Posłuchaj skarbie, jeśli chcesz możemy o tym porozmawiać - powiedział
po jakimś czasie spoglądając na mnie - ostatnia - rzucił, a następnie
przetarł moją ranę mokrą ściereczką

Obrażenia momentalnie się zagoiły. Podniosłam się na rękach siadając
obok.

- Muszę to wiedzieć, dlaczego tamtego dnia w 1947 roku chciałeś zabrać
mnie ze sobą? - zapytałam

- Sam nie wiem - odpowiedział szybko patrząc na mnie

- Kłamca - rzuciłam karcąco spoglądając na niego

- W 1947 roku spotkałem przepiękną dziewczynę, która nie potrafiła
poradzić sobie ze swoimi wspomnieniami. Normalnie człowiek, by
zapomniał, ale nie ty. Katowałaś się tym przez tyle czasu, choć byłaś
gotowa iść na przód, ale potrzebowałaś kogoś do pomocy - powiedział

background image

Ro

zd

zi

X

X

X

: Me

re

d

ith

Pi

e

rc

e

-

n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

a

b

y m

o

n

al

is

a0

0

398

patrząc mi w oczy - Wiem jakie masz o mnie zdanie, ale czy tak trudno
jest ci uwierzyć, że tamtego dnia po prostu mi na tobie mogło zależeć,
czemu nie możesz dać mi szansy? - zapytał

W tym momencie usiadłam bliżej niego.

- Bo to jest złe - wyszeptałam, choć nie wiedziałam kogo w tym momencie
chciałam przekonać

- Dlaczego tak się przejmujesz? - zapytał zły i urażony spoglądając
na mnie, a następnie wstał ruszając w kierunku drzwi

Wiedziałam, że żadne z nas nigdy nie było i nigdy nie będzie doskonałe,
ale miałam dość zastanawiania się czego wszyscy ode mnie wymagają.

W wampirzym tempie znalazłam się przed nim opierając się o zamknięte
drzwi mojego pokoju.

- Wiem jak to wszystko funkcjonuje, ale nie chcę się więcej zastanawiać
nad tym co jest dobre, a co złe - powiedziałam spoglądając w jego
kierunku kręcąc przecząco przy tym głową - Nieważne kim jesteś, ale... -
spojrzał zdziwiony na mnie, a ja miałam wrażenie jakbym coraz mocniej
wbijała paznokcie w drewniane drzwi

- Możesz mieć wszystko czego zechcesz, czy nie tego właśnie pragniesz? -
znalazł się przy mnie w wampirzym tempie dotykając dłonią mojego
policzka, a następnie włosów przez co zamknęłam oczy, po czym
ponownie je otworzyłam

- Nie potrzebuję wszystkiego. Nie chcę tylko żebyś zostawiał mnie samą -
powiedziałam w końcu

- Nauczę cię wszystkiego - przyglądał mi się uważnie przeszywając
wzrokiem - jak przetrwać - szepnął mi do ucha, a ja przymknęłam oczy
jedynie go nasłuchując

- Jak kochać - dałam po cichu

- Jak być wolnym - dorzucił

background image

Ro

zd

zi

X

X

X

: Me

re

d

ith

Pi

e

rc

e

-

n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

a

b

y m

o

n

al

is

a0

0

399

- Jak nigdy nie być samotnym - spojrzał na mnie i energicznie pocałował,
a ja po chwili zarzuciłam mu swoje ręce na szyję

Podniósł mnie do góry trzymając mocno w pasie i nie przestając całować.
W tym momencie wszystkie troski odeszły w niepamięć.

**Damon**

Wróciłem do siebie, bo co mogłem więcej zrobić. Chwyciłem

za butelkę whisky wypijając z niej pierwszego łyka. W tym momencie
nie chciałem nawet myśleć, że ona istnieje, ale nie mogłem na nią
wszystkiego zwalać. Za wszelką cenę chciałem chronić Elenę bez względu
na to co, by się stało z Meredith, a więc to była również moja wina.
Dopiero tracąc ją docierało do mnie, że ta cała zabawa może się źle
skończyć.

Zrzuciłem koszulę kładąc ją na krześle, a następnie położyłem się na łóżku
próbując zasnąć.

**Meredith**

Obudziłam mnie promienie słoneczne wpadające do pokoju przez

okno. Otworzyłam zaspane powieki, a następnie obróciłam się na bok
napotykając spojrzenie jego oczu.

- Nie zostawiłeś mnie - powiedziałam spokojnie

- Czy nie tego ci obiecałem kochanie? - zapytał

background image

Ro

zd

zi

X

X

X

: Me

re

d

ith

Pi

e

rc

e

-

n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

a

b

y m

o

n

al

is

a0

0

400

- Cała ta sytuacja jest strasznie pogmatwana - rzuciłam wstając z łóżka
ubrana jedynie w czarną koronkową bieliznę podchodząc do szafy
i wyciągając z niej ciemnogranatową koszulę, którą zarzuciłam na siebie

- Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytał uważnie mi się przyglądając

- To, że od dzisiaj wszyscy zaczną na mnie polować tylko, dlatego
że ci ufam - podeszłam do łóżka siadając na swoim miejscu

- Kochanie od setek lat ktoś próbuje mnie zabić i jakoś jeszcze nikomu
się to nie udało. Nikt cię nie tknie zważywszy, że w razie potrzeby kolejną
ofiarą będzie Elena Gilbert - powiedział bagatelizując sytuację

- Rebekah także nie będzie zadowolona z faktu, że skręciłeś jej wczoraj
kark - spojrzałam na niego kładąc się na boku na swojej części łóżka

- Nie potrzebnie się nią przejmujesz - odpowiedział przyciągając mnie
do siebie całując, a następnie przewracając na plecy i nachylając się tuż
nade mną - Poddaj się temu, to nasza rzecz - wyszeptał mi do ucha,
po czym znowu mnie pocałował

- Cokolwiek zamierzasz, zabijesz mnie wcześniej czy później - rzuciłam
głęboko oddychając

- Myślałem, że ten temat mamy już za sobą - spojrzał mi w oczy trzymając
moje ręce tak, że nie mogłam się ruszyć

- Nie o to mi chodziło, już zapomniałeś, że jestem chodzącym kłopotem?
Wszystkie moje negatywne emocje, charakter zostały spotęgowane,
a nawet to czego sama nie byłam świadoma - rzuciłam w wampirzym
tempie zamieniając się z nim miejscami - Lubisz, kiedy jestem nie miła? -
zapytałam czując jak moja twarz zaczyna się zmieniać

- Nieźle, ale jestem znacznie silniejszy i szybszy - teraz to on w
wampirzym tempie przerzucił mnie ponownie na plecy uśmiechając się
pewnie

- Czy to będzie zbrodnia jeśli powiem, że jestem szczęśliwa? -
uśmiechnęłam się czując znaczcie bardziej żywa niż w przeciągu ostatnich

background image

Ro

zd

zi

X

X

X

: Me

re

d

ith

Pi

e

rc

e

-

n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

a

b

y m

o

n

al

is

a0

0

401

parunastu lat swojego życia - Nigdy bym w to nie uwierzyła, że potrafisz
być miły i czarujący - rzuciłam czując się silna jak nigdy

- Nie zdarza się to często, więc na twoim miejscu doceniłbym to - szepnął
mi do ucha

**Damon**

Od rana kierowały mną tylko dwa pomysły, które musiałem

zrealizować. Po pierwsze musiałem zdobyć księgę Petrovy, a po drugie
było trzeba zamienić nastawienie Meredith, by znowu zaczęła myśleć.
Miała rację była wampirem drapieżnikiem, a my uwielbiamy polować,
pożywiać się i zabijać i gdy zżera nas poczucie winy po prostu wyłączamy
nasze człowieczeństwo. Niestety Meredith wymknęła się z pod kontroli,
a Klaus zaczął wyprowadzać ją z równowagi.

Ubrany w ciemnoniebieską koszulę zszedłem po schodach do głównego
salonu, gdy w tym momencie drzwi wejściowe się otworzyły. Stefan ruszył
w moim kierunku albo tak mi się przynajmniej wydawało.

- Uspokoiła się już? - zapytałem pozbawiony wszelkich emocji

- Nie musiałeś być dla niej wczoraj taki nie miły - rzucił spoglądając
na mnie trzymając ręce w kieszeniach kurtki - Nawet nie zdajesz sobie
sprawy przez jaki dramat wczoraj przeszła - dodał

- Meredith była jedyną możliwością pozbycia się Klausa raz na zawsze
z tego miasta, a teraz mu ufa, to jest dopiero dramat. Nie zrozum mnie źle
Stefanie, ale tracisz swój czas na ofiary poboczne i kompletnie nie wiesz
jak działać - podszedłem do niego

- Co zamierzasz zrobić? - zapytał spokojnie

background image

Ro

zd

zi

X

X

X

: Me

re

d

ith

Pi

e

rc

e

-

n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

a

b

y m

o

n

al

is

a0

0

402

- Po pierwsze odnaleźć księgę Petrovy - odpowiedziałem chwytając
za leżącą na kanapie kurtkę

- Zdajesz sobie sprawę, że jeśli zbliżysz się do Meredith to Klaus zabije
Elenę? - spojrzał na mnie zakładając ręce na piersiach

- Bardzo dobrze pamiętam, ale teraz to twoje zadanie dbania o swoją
dziewczynę, a ja zajmę się... resztą - dodałem, po czym zostawiłem Stefana
samego wychodząc na dwór

**Elijah**

Siedziałem w jednej z kilkunastu kawiarni jakie miało do

zaoferowania San Francisco. Popijałem czarną kawę przypominając sobie
wczorajszą rozmowę z Meredith.

Dzień wcześniej

Stałem przy oknie wpatrując się we wspaniały widok na ogród,

gdy do moich uszu doszedł dźwięk pchniętych drzwi wejściowych do
mojego pokoju. Obróciłem się w tamtym kierunku widząc Meredith
z księgą w ręku.

Nie było w niej już widać wcześniejszej złości, ale raczej kogoś kogo
widziałem bardzo dawno temu. Przestraszoną dziewczynę, która była
wplątana w coś na co nigdy nie miała najmniejszego wpływu.

- Chciałabym cię prosić o pomoc - powiedziała łagodnie i bardzo cicho,
by żaden wampir nie mógł tego usłyszeć

background image

Ro

zd

zi

X

X

X

: Me

re

d

ith

Pi

e

rc

e

-

n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

a

b

y m

o

n

al

is

a0

0

403

- Dlaczego nie zwrócisz się z tym do mojego brata, a przychodzisz
do mnie? - zapytałem oschle chcąc poznać jej powody

- Elena ci ufała mam nadzieję, że ja też mogę - spojrzała błękitnymi oczami
w moją stronę stając obok mnie - zważywszy na to, że przez tyle lat dbałeś
o moje bezpieczeństwo - dodała lekko zmieszana zakładając włos za prawe
ucho

Miała rację i to tylko dzięki mnie tak długo pozostała bezpieczna.
Odnajdywałem każdą czarownicę, która była na tyle silna, by móc się nią
zająć ukrywając przed Nicklausem.

- Widziałam cię w 1920 roku i wiem, że nie chciałeś mnie skrzywdzić -
powiedziała spokojnie

- Co takiego chciałabyś wiedzieć?- zapytałem

- Porozmawiajmy, ale nie tutaj - rzuciła oglądając się za siebie - tylko
na zewnątrz - w jej oczach zobaczyłem błaganie

- Prowadź, a ja cię odnajdę - powiedziałem równie spokojnie, a ona
kiwnęła głową wychodząc z pokoju

Minęło może z jakieś dziesięć minut, gdy odnalazłem ją w oddalonym
o paręnaście metrów od rezydencji lesie.

- Jesteś bardzo odważna prosząc mnie o pomoc zważywszy, że pomagasz
mojemu bratu - rzuciłem próbując rozszyfrować jej emocje

- Byłam do wyboru tylko ja albo Elena, nie mogłam postąpić inaczej -
powiedziała smutno

- Czego ode mnie oczekujesz? - zapytałem spoglądając na nią

- W ciągu ostatnich dni dokonałam czynów, których nigdy nie powinnam
zrobić. Nienawidzę się za to czym się staję, ale boję się, że pewnego dnia
się poddam tracą to wszystko w co zawsze wierzyłam. Chcę to jakoś
zatrzymać, ale nie wiem jak?. Próbowałam tu coś znaleźć, ale jest
bezużyteczna - podniosła zrezygnowana księgę do góry

background image

Ro

zd

zi

X

X

X

: Me

re

d

ith

Pi

e

rc

e

-

n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

a

b

y m

o

n

al

is

a0

0

404

Pewne cech jakie miała w sobie Meredith przypominały mi Pierwszą
Petrovę, jej łagodny uśmiech, sposób w jaki zarzucała włosy za ucho,
a następnie na mnie spoglądała zmieszana lekko się uśmiechając.
Elena odziedziczyła po Tati wygląd, natomiast Meredith miała jej cechy
charakteru.

- Twoje współczucie Meredith to dar - spojrzałem na nią znajdując się przy
niej w wampirzym tempie pokonując kilka dzielących nas metrów

- To nie jest żaden dar Elijah - pokręciła przecząco głową, a jej oczy
zaszkliły się od łez - to raczej przekleństwo. Damon miał rację moje
współczucie mnie kiedyś zniszczy, dlatego musisz mi pomóc to zatrzymać
zanim wyrządzę więcej szkód - objęła mocniej księgę rękami

- Pomogę ci, ale musisz mi coś obiecać - popatrzyła na mnie pytająco -
Nie wyzbywaj się swojego współczucia i miej je w, bo któregoś dnia może
ono ocali twoje życie - dodałem po chwili

- Muszę cię jeszcze o coś zapytać?. Kim jest Tatia?- zapytała dziwnie
zburzona, a ja wychwyciłem jak jej serca zaczęło mocniej bić

- Czyżbyś nie wyczytała tego z księgi?. To stara historia, kiedy nasza
rodzina osiedliła się tutaj była dziewczyna o imieniu Tatia. Była
prawdziwym ideałem piękna i nikt nie kochał jej tak jak Nicklaus i ja.
Razem z moim bratem rywalizowaliśmy o jej względy, a z racji tego,
że nasza matka była potężną czarownicą zabrała ją. Dopiero później
dowiedzieliśmy się, że to krew Tatii wypiliśmy w winie tej nocy, kiedy
nasza matka rzuciła czar zmieniając nas w wampiry. Wszystko co miało
jakiekolwiek znaczenie teraz już go nie ma - spojrzałem w dal na
zachodzące krwawo słońce

- Czy jesteś pewien, że ona wtedy rzeczywiście umarła? - po chwili ciszy
usłyszałem jej głos

- Co chcesz przez to powiedzieć? - obróciłem się w jej stronę

- Widziałam ją, wygląda tak samo jak Elena czy Katherine, ale chce mnie
zabić i nie ma w niej niczego dobrego, a przynajmniej nie teraz.
Najwidoczniej czarownica pominęła fakt, że Tatia nie umrze, a uruchomi

background image

Ro

zd

zi

X

X

X

: Me

re

d

ith

Pi

e

rc

e

-

n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

a

b

y m

o

n

al

is

a0

0

405

klątwę. Biała Moc należała do niej, a teraz wróciła, by ją odzyskać i nie
cofnie się przed niczym - powiedziała stanowczo, a ja choć nie chciałem
w to uwierzyć nie mogłam zbagatelizować uderzeń jej serca, które
świadczyły o tym, że mówi prawdę

- To nie możliwe - odparłem z niedowierzaniem

- Rzuciła zaklęcie wiążące. Jeżeli ktoś zabije Klausa ja też zginę, ona nigdy
nie chciała was wydostać z trumien. Zagroziła, że zabije wszystkich
których kocham jeżeli przywrócę was do życia - powiedziała
zdenerwowana - Nie mogłam nikomu o tym powiedzieć, dlatego muszę się
dowiedzieć jak mogę ją pokonać. Kochałeś ją, ale czas wszystko zmienił
i nie jest już tą samą dziewczyną, którą znałeś - dodała smutno

Nie mogłem tego zrozumieć jak osoba taka jak Tatia mogłaby chcieć
kogokolwiek zabić?. Było w niej tyle światła, pasji, miłości, ale czas
zmieniał wszystko, więc czy powinienem wątpić w dobro, które
pamiętałem?.

- Nie rób niczego, żeby ją spłoszyć - rzuciłem głosem pozbawionym emocji
choć miałem wrażenie, że było w nim za dużo pogardy - Muszę wyjechać
z Mystic Falls na jakiś czas. Postaraj się znaleźć coś w księdze -
powiedziałem po chwili

- Tutaj niczego nie ma - stwierdziła, ale ja przestałem już słuchać tego
co miała mi do powiedzenia znikając w wampirzym tempie i zostawiając
ją samą

Odstawiłem spokojnie filiżankę na spodek, a następnie rzuciłem

kilka dolarów odchodząc od stolika. Wyszedłem na zewnątrz lokalu
ruszając w kierunku wiedzmy, która miałem nadzieję mogła mi pomóc.

Ciąg dalszy nastąpi…


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział VII
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział III
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział II
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XV
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XIV
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XVIII
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XX
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział IV
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział V
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XXXI
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XIII
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XXXIV
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XXVII
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XXXIII
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XXXV
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział IX
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XXVIII
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XXI
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XIX

więcej podobnych podstron