1
Od tłumacza:
1. OD TERAZ informacje o nowych rozdziałach tylko tutaj:
(Jeśli ktoś nie ma Facebook’a chce być
poinformowany o nowych rozdziałach niech napisze o tym pod tym plikiem.)
2. Mój chomik od poniedziałku był zablokowany Z POWODU MOJEGO rzekomego SPAMOWANIA. Nie
mogłam nic dodać, zmienić dlatego rozdział pojawił się później.
3. Miłego czytania!
2
5
OLIVER
3
Kiedy Amelie spała wyglądała bardziej jak dziecko, małe, bezbronne,
skąpane w świetle księżyca jak w powłoce lodu. Jej skóra płonęła
niesamowitym blaskiem i leząc obok niej, pomyślałem, że może być
najbardziej wspaniałą i piękną rzeczą, jaką kiedykolwiek widziałem.
Niszczyło mnie zdradzenie jej, ale naprawdę nie miałem wyboru.
Wymknąłem się z dala przez ciemność, do jej najbardziej sekretnej
kryjówki, gdzie Amelie przechowywała skarby zachowane przez lata,
przez wojny, przez każde trudności, które na nią spadały. Dzieła
sztuki, piękne ubrania, biżuteria, książki wszystkich opisów. I liter. Tak
wiele odręcznych listów, siedem skrzyń, które nie wszystkie je
zawierały. Jedna lub dwie, pomyślałem, mogą pochodzić z własnego
pióra. Mogły to nie być miłosne poematy. Prawdopodobnie były to
zagrożenia.
Przeszedłem w milczeniu przez pokoje do drzwi, i do ogrodu o
zapachu jaśminu. Była to mała budowa, ale pęknięcie kolorowych
kwiatów lśniło nawet w ciemności. Fontanna stała na środku, a obok
niej inna kobieta. Mógłbym pomylić ją z Amelie, były na tyle podobne
w kolorystyce i formie.
Ale Naomi była zupełnie inną kobieta. Wampir, tak, stary, tak. Siostra
z krwi, wspólny wampir amator, Bishop… ale gdzie Amelie miała moc
wydawania wampirom poleceń aby ich do nich zmusić, Naomi zawsze
dzierżyła moc mniejsza niż królowa, była bardziej jak uwodzicielka,
choć miała mniejsze zainteresowania z wyglądu – przynajmniej, dla
mnie.
Amelie wydawała się być z lodu, ale ogniem w środku, gorący,
zaciśnięty i wściekły, wewnątrz Naomi nie widziałem nic, ale tylko
zimną ambicje.
A jednak… jestem tutaj.
4
- Oliver. – powiedziała i umieściła mała, delikatna dłoń na mojej piersi
nad sercem. – Miło z twojej strony, że mogłeś się ze mną tutaj
spotkać.
- Nie miałem wyboru. – powiedziałem. Co było prawdą, zabrała
wszystkie opcje. Szalałem w środku, byłem w szale wściekłości
rozdzierającym, ale nic z tego nie ukazało się na mojej twarzy. Nikt
nie może tego zobaczyć, chyba, że na to zezwolę, miałem kontrole
nad zewnętrzem.
- Prawda. – powiedziała. – A jak wypada moja jakże ukochana siostra?
- Cóż. – powiedziałem. – Może się obudzić w każdej chwili. Nie było
by dobrze gdyby zobaczyła cię tutaj.
- Albo w ogóle, ponieważ moja droga siostra krwi uważa, że nie żyje,
odeszłam. Czy musze ci podziękować za zamach na moje Zycie Oliver?
Jeden z was musiał chcieć mnie zabić wśród Draug.
- Ja zorganizowałem zamach. – wyznałem natychmiast. Znowu, nie
było wyboru, mogłem poczuć jej wpływ na mnie jak nieodpartą rękę
boga. – Amelie nie miała w tym udziału.
- Nawet, jeśli by miała, mieliśmy rozejm przez tysiąc lat. Muszę
myśleć o odpowiedzi sposobie by wynagrodzić ci zdradę. Co ona
podejrzewa?
- Nic.
- Zyskałeś jej zaufanie?
- Tak.
- Jesteś pewien?
5
- Jestem tutaj. – powiedziałem, i spojrzałem dookoła, na najbardziej
chroniony sekret Amelie. – A teraz i ty jesteś tutaj. Więc tak. Ona mi
ufa.
- Wiedziałam, że byłeś urzekającą inwestycją, która się szybko opłaci.
– Naomi powiedziała i Dała mi słodki uśmiech, uroczy, który
wykonany wzbudził we mnie burze i furię. Nienawidziłem jej.
Gdybym był zdolny do walki rozerwałbym ją na kawałki za to, co mi
zrobiła, i robi za mnie Amelie. – Nie wykryła twojego pływu na jej
decyzje?
- Jeszcze nie.
- Cóż, prawdopodobnie zacznie to wkrótce kwestionować, jeśli
jeszcze tego nie robiła, moja siostra ma paskudna passę altruizmu,
powszechnie od czasu do czasu. Kiedy ludzie zaczynają narzekać na
ich leczenie może myśleć o ponownym zjednaniu. – Przejechała
palcami po moim policzku, a następnie rozstąpiła mi wargi chłodnymi
palcami. – Zobaczmy twoje kły, mój potworku.
Nie miałem wyboru. Brak. Ale starałem się, drogi Boże, próbowałem,
walczyłem przeciwko ciemności we mnie, walczyłem i wgrałem bez
wahania tylko na chwilę, w posłuszeństwie żelaznej Naomi.
A jednak moje kły zstąpiły, ostre i białe jak wąż. Tylko jedno małe
szarpnięcie bólu, zawsze, jakby jakaś część mnie, nawet tera nie
uwierzyła w mój cholerny stan, ale miałem wieki żeby się znacznie do
tego przyzwyczaić.
Ból który ona we mnie wstrzykiwała był dużo, dużo gorszy.
Puściła mnie i cofnęła się, zwężając oczy.
6
- Twoja niechęć mnie nie cieszy.- powiedziała. I nie mogę ryzykować
łzawiącego zwolnienia cie z mojej strony, teraz, prawda? Nie ruszaj
się Oliver.
Nie ruszyłem, wstyd, stałem bardzo spokojnie. Zapatrzony na
spokojną wodę płynąca z fontanny, jak rozlane łzy kamienia.
Podniosła moją rękę do ust, ugryzła i piła. Była prawdziwym wężem,
takim, którego trucizna wsiąkała we mnie i uszkadzała zniszczony
maleńki impuls tego że udało mi się podnieść. Oblizała resztki mojej
krwi z ust i uśmiechnęła się do mnie.
Pokonany.
A potem umieściła jej usta blisko mojego ucha i powiedziała:
- Jestem winna ci coś za odrobinę woli, prawda? Bardzo dobrze. Chcę
żebyś czuł ból. Chcę żebyś się palił.
Zaczęło się powoli, uczucie gorąca przetaczało się z moich rąk, ale
szybko przetoczyło się w znane ukąszenie, słońca bojącego prosto na
mnie… ale gdzie wiek dał mi zbroję przeciwko takiemu bólowi, nie
miałem obrony przeciwko czarą Amelie. To było jak ponownie
narodzenie się wampira, przywiązanie do południowego blasku, moja
krew gotowała się i piekła w moim ciele, eksplodując cienkimi
jasnymi płomieniami, łuszcząc moją skórę w popiół i pieczenie
nerwów…
Zacisnąłem zęby z bólu, a potem piszczałem cicho w ekstremum
agonii. Pozwól mi umrzeć, coś we mnie błagało. Tylko pozwól mi
umrzeć!
Ale oczywiście, nie był to jej plan. Nie zrobiła mi żadnej fizycznej
szkody, w ogóle. To tylko wspomnienie ognia, poczucie tego, moja
krew była chłodna i nienaruszona, a moja skóra nieoznaczona.
7
Mam tyko wrażenie jakbym był podpalonym zestawem.
Kiedy wreszcie mnie zwolniła, upadłem na czworakach na miękką
trawę, ssałem zimne nocne powietrze w spanikowanych oddechach,
jak gdybym nie był niczym więcej niż człowiekiem. Nie potrzebuje
powietrza, ale pragnąłem chłodu, rosa na trawie była jak balsam na
moje nerwy, i to było wszystko, co mogłem zrobić, powstrzymałem
się od opuszczenia twarzy we wstydzie.
Nie dałbym jej tego. Nie, dopóki ona by tego nie wymagała.
A tego nie chciała. Uspokoiłem się, wspiąłem na nogi i zwróciłem się
do nieba by móc rozerwać ją na strzępy, ale wiedziałem, że nie należy
nawet próbować. I zostałem nagrodzony powolnym, spokojnym
uśmiechem. Ponad tym, Oczy Naomi nadal obserwowały jakikolwiek
cień buntu.
- Teraz. - powiedziała. – Mam dla ciebie robotę. Rozkazuje ci znaleźć
Wampira Myrnina i go zabić.
Nie to, że często nie chciałem tego zrobić, ale nienawidziłem teraz tej
myśli, wiedząc, że to ona doprowadza mnie do tego, i to nie moja
własna droga.
- Tak moja pani. – powiedziałem. Reakcja była automatyczna, ale też
mądra.
- To mój uroczy rycerz. – powiedziała, a jej oczy błysnęły czerwienią. –
I nieuchronnie trzeba będzie zrobić to samo mojej siostrze, dla
mojego własnego bezpieczeństwa. Kiedy skończymy, będziemy
rządzić Morganville razem. Możesz wziąć to co zawsze chciałeś.
- Tak. – wyszeptałem. Nie, nie w tej cenie. Nie za nią.
Nigdy nie spodziewałem się, mimo wszystko tego, że będę musiał
cofną cię w ręce białej panny. Myrninowi może ewentualnie udało się
8
znaleźć sposób by go powstrzymać, i ją. To dlatego Naomi chce żeby
zniknął, oczywiście.
A dlaczego ja nie mam wyboru, żadnego co do jej rozkazów.
Wszystkie wampiry miały pewien stopień kontroli nad innymi,
instynkt który uczynił nas skutecznymi myśliwymi, ale w niektórych,
jak u Amelie cecha była bardzo silna, uderzenie młota, które mogło
być sprawowane z innymi wampirami. Zdolność Naomi była jak szept,
nie krzyk, ale to i tak było potężne. Nigdy nie przypuszczałem, że
posiada takie umiejętności. Zawsze wydawała się… niewinna.
Powinienem był wiedzieć lepiej, wampiry nie są miłe, chyba, że
życzliwość nam ją kupuje.
- Powiedz mi. – powiedziałem. – Powiedz mi dlaczego to robisz.
Dlaczego teraz?
- Nie przyszłam po ciebie – Naomi zauważyła i uniosła brew. – Nie
jestem moim ojcem, nie potrzebuje władzy, ale stało się jasne, że
Amelie była… niezdolna. Byłabym szczęśliwa widząc jej uleczenie
nawet wtedy. Ale trzeba było pójść za mną Oliver. Więc jest to
całkowicie twoja wina, że jestem prowadzona do tej skrajności.
Broda Naomi nagle uniosła się ajej ozy wygasły do blado niebieskiej
barwy.
- Wydaje się, że muszę cię teraz opuścić Olive. Obudziła się. –
powiedziała. Wiesz, co robić. Pamiętaj, jeśli ze mną walczysz, zrobię
karę, dałam ci już ją popieścić.
Zniknęła jak dym. Moja próba zniszczenia jej, w chaosie ostatecznej
bitwy z Draug uczyniła ją silniejsza, szybszą, bardziej chłodną niż
kiedykolwiek. Czekałem, aż poczułem podejście Amelie, a potem
odwróciłem się z fałszywym uśmiechem, ale przekonującym, to
zgrywanie było jak brzytwa, zdradzić ją od tak, nawet po tych
9
wszystkich latach rywalizacji… Wreszcie uświadomiłem sobie swoją
wartość a teraz… ten uśmiech nie był już mój. TO był wabik,
kłamstwo, i mdliło mnie wrócenie do niej.
Szła boso w dół ścieżki, rękami głaszcząc płatki kwiatów, kiedy
podeszła jej cienka biała suknia wiała jak mgła w świetle księżyca.
Była piękna i pożądana, rozpaczałem wewnątrz, jak jej ręce dotknęły
gołą skórę mojej piersi, bo miałem być jej śmiercią.
I nie mogłem nic zrobić by to powstrzymać. Nic. Chciałem ja ostrzec,
powiedzieć jej jak bardzo niebezpieczny byłem teraz. Jak destrukcja.
- Zostałeś. –powiedziała i pocałowała mnie bardzo delikatnie.
- Tak. – powiedziałem i poczułem, swój uśmiech, który oczarował ją
do zaufania mi. – Ale ja nigdy nie Pojdę daleko.
Dopóki cię nie zabiję. Boże wybacz mi.