Rozdział4
Znowu szalejemy. Sprawia ,że tańczę po pokoju, krzycząc zwrotki piosenki
'Zostałam pokonana ale znowu powstałam. Już nigdy mnie nie pokonasz'
Tańczy ze mną. Wykrzykujemy słowa piosenki w swoją stronę. Coś w tym ,że widze
tego mężczyznę, tego wielkiego, seksualnego, potężnego( i jakaś część mnie wie,
bardzo niebezpiecznego i nieprzewidywalnego) mężczyznę, tańczącego nago po
pokoju, wykrzykującego ,że nigdy więcej nie pozwoli się pokonać, całkowicie mnie
otwiera.
Czuję się jakbym oglądała coś zakazanego. Wiem (nie wiem skąd ale wiem) ,że
okoliczności które skłaniałyby go do takiego zachowania jest naprawdę niewiele.
Naglę zaczynam się śmiać i nie mogę się opanować. Śmieję się tak mocno ,że nie
jestem w stanie oddychać — Boże, Barrons — w końcu udaje mi sie wysapać —
Nigdy nie pomyślałabym ,że umiesz tańczyć. Albo dobrze się bawić jeśli już o to
chodzi.
Zamiera — Panno Lane? — mówi powoli
— Co? Kim ona jest?
Wpatruje się we mnie, twardo — Kim jestem?
Wpatruję się w niego. Jest tu jakieś niebezpieczeństwo, teraz w tej chwili. Nie
podoba mi się to. Chcę tańczyć dalej i tak też mu mówię, ale wyłącza muzykę.
— Co wydarzyło się w noc Halloween panno Lane? — Zasypuje mnie tym pytaniem
i doznaje dziwnego odczucia ,że pytał mnie o to ciągle i ciągle już od długiego czasu
ale blokowałam je za każdym razem kiedy to robił. Nie zgadzając się aby nawet je
usłyszeć. I być może są tuziny pytań które mi zadaje a ja blokuję je i nie słyszę.
Dlaczego nazywa mnie tym nowym imieniem? Nie jestem nią. Powtarza to pytanie.
Halloween. To słowo przyprawia mnie o dreszcze. Coś ciemnego próbuje kipieć w
moim umyślę aby złamać gładką i spokojną powierzchnię którą utrzymuje tam przy
pomocy seksu, seksu, seksu i naglę już się nie śmieję moje ciało drży a kości robią
się takie miękkie. Osuwam się na kolana
Przyciskam ręce do czaszki i potrząsam nią gwałtownie
Nie, nie, nie. Nie chcę wiedzieć!
Obrazy bombardują mnie. Wrzeszczący tłum, całkowicie pozbawiony kontroli.
Błyszczące od deszczu, ciemne ulicę. Cienie wygłodniałe, poruszające się w mroku.
Czerwone Ferrari. Potłuczone szkło. Pożar. Ludzie prowadzeni prosto do piekła.
Miejsce pełne książek i światła które wpadło w ręce wroga. To miejsce ma dla mnie
znaczenie Tak wiele utraciłam ale przynajmniej miałam to miejsce.
Makabryczny posiłek. Broń której potrzebuje i której jednocześnie się obawiam.
Ludzie, zamieszki. Depczą po sobie. Miasto płonie. Dzwonnica. Szafa. Ciemność i
strach. W końcu Świt.
Woda święcona, rozpryskująca się i skwiercząca na jakiejś stali
Kościół
Zamykam się. Ściany zatrzaskują się w moim sercu, w moim umyślę. Nie pójdę tam.
Nie ma/było/będzie nigdy kościoła w moim istnieniu
Spoglądam do góry na niego
Znam go. Nie ufam mu. A może to sobie nie ufam?
— Jesteś moim kochankiem — mówię
Wzdycha i pociera swoją szczękę — Mac, musimy opuścić ten pokój. Jest naprawdę
źle. Minęły miesiące. Potrzebuję cię z powrotem
— Jestem tutaj
— Co wydarzyło się w — przerywa, jego nozdrza rozszerzają się a mięśnie jego
szczeki pracują — kościele?
Wydaje się jakby nie chciał usłyszeć o tym co wydarzyło sie w kościele, nie bardziej
niż ja. Jeśli zgadzamy się w tej sprawie to dlaczego naciska?
— Nie znam tego słowa — mówię lekko
— Kościół Mac. Książęta Unseelie. Pamiętasz?
— Nie znam tych słów
— Zgwałcili cię
— Nie znam tego słowa! — moje ręce zaciskają się w pięści, moje paznokcie mnie
ranią
— Odebrali ci wolę. Odebrali ci siłę. Sprawili ,że poczułaś się bezradna, zagubiona,
samotna i martwa w środku
— Powinieneś tam być!! — syczę ale nie mam pojęcia dlaczego. Nigdy nie byłam w
kościele. Trzęsę się gwałtownie. Czuję jakbym miała eksplodować
Osuwa się na podłogę, upadając na kolana przede mną i łapię mnie za ramiona —
Wiem! Wiem ,że powinienem! — warczy na mnie — Jak ci się wydaję ile
pieprzonych razy przeżywam odtwarzając w pamięci tą noc?!
Biję go pięściami, mocno. Uderzam raz za razem — Więc dlaczego cię tam nie
było?! — krzyczę
Nie odsuwa się przed moimi ciosami — To skomplikowane
— Skomplikowane to tylko kolejne słowo na 'spieprzyłem i teraz się
usprawiedliwiam — krzyczę
— Świetnie! Spieprzyłem sprawę! — krzyczy na mnie — Ale utknąłem w Szkocji
tylko dlatego ,że prosiłaś abym pomógł cholernemu klanowi MacKeltar!
— I proszę znowu się usprawiedliwiasz ! — wpatruje się w niego wściekła,
zdradzona i nie wiem dlaczego tak się czuję
— Skąd mogłem wiedzieć? Czy wyglądam na wszechwiedzącego?
— Tak
— Cóż, ale nie jestem! Miałaś być w opactwie. Albo z powrotem w Ashford.
Próbowałem odesłać cię do domu. Próbowałem zabrać cię do Szkocji. Nigdy nie
robisz tego co ci każe. Gdzie to cholery był twój mały książę wróżek? Dlaczego on
cię nie uratował?!
— Nie znam tych słów 'książę wróżek' — palą mój język. Nienawidzę ich
— Znasz! V’lane. Pamiętasz V’lane'a? Czy on tam był Mac? Czy był w kościele?
Był? — potrząsa mną — Odpowiadaj!
Kiedy nic nie mówię, powtarza tym dziwnym wielowarstwowym głosem którego
czasami używa — Czy V’lane był tam kiedy zostałaś zgwałcona?
V’lane też mnie zawiódł. Potrzebowałam go a on nie przyszedł. Potrząsam głową.
Jego uścisk na moich ramionach relaksuję się — Możesz to zrobić Mac. Jestem tutaj.
Jesteś bezpieczna. Nie ma nic złego w tym ,żeby pamiętać. Nigdy więcej już cię nie
skrzywdzą
O tak mogą to zrobić, Nie chcę pamiętać i nigdy nie opuszczę tego pokoju.
Tu i teraz są rzeczy które trzymają potwory z daleka
Potrzebuje tych rzeczy. W tej chwili
Jego ciała! Jego pożądanie wymazuje to wszystko.
Popycham go z powrotem na podłogę, oszalała z potrzeby. Odpowiada brutalnie.
Wybuchamy, łapiąc garściami swoje włosy, całując się, ścierają nasze ciała ze sobą.
Toczymy sie po podłodze. Chcę być na górze, ale on odwraca mnie z powrotem,
popycha do przodu i rozkłada mi nogi. Liże i smakuję mnie aż dochodzę i dochodzę i
dochodzę, potem zanosi mnie do łóżka i nakrywa swoim ciałem. Kiedy we mnie
wchodzi z całą moją złością wpycham się w niego za pomocą tego magicznego
miejsca w mojej głowie ponieważ mam już dość tego ,że porusza miejsca wewnątrz
mnie. Teraz moja kolej aby poruszyć coś w nim, i
— jesteśmy w jego ciele, oboje i zabijamy brutalnie, twardnieje nam w czasie kiedy
to robimy. Zabijanie nigdy wcześniej do tej pory nie było tak dobrym uczuciem. Nigdy
nie było też złym, ale teraz jest upajające. Teraz jest mocą, żądzą ,życiem. Dzieci są
martwe, kobieta zimna, mężczyzna umiera. Kości chrzęszczą, krew tryska—
On wie ,że tam jestem. Wyrzuca mnie stamtąd z gwałtownością która całkowicie
rozpłaszcza moją magię. Czuję respekt przed jego siłą. Podnieca mnie to.
Nasz seks jest prymitywny
Wykańcza mnie. Śpię, już dłużej nie wiem kim jestem
Myślałam ,że byłam zwierzęciem
Już nie jestem tego taka pewna
* * *
Ciężko powiedzieć co sprawia ,że umysł składa sobie wszystko do kupy i naglę
zapala się światełko
Traktuję duszę ludzką z najwyższym szacunkiem. Jak ciało dusza też walczy aby się
uleczyć. Podczas gdy komórki walczą zwalczając infekcję i pobijają chorobę, dusza
też wykazuję się odpornością. Wie kiedy zostaje skrzywdzona i wie kiedy krzywda
jest zbyt wielka. Jeśli uznaje obrażenia za zbyt duże, dusza opatula kokonem rany, w
taki sam sposób w jaki ciało tworzy otoczkę wokół infekcji, aż nie nadejdzie czas w
którym może się z tym zmierzyć. Dla niektórych ludzi ten czas nigdy nie nadejdzie.
Niektórzy pozostaną złamani, na zawsze rozbici. Widzicie ich czasami na ulicach
popychających wózki, czy na twarzach stałych klientów siedzących przy barze
Moim kokonem był ten pokój
Po tym jak Barrons wyszedł ( zdałam sobie sprawę ,że często wychodził podczas gdy
ja spałam) śniłam
Niektórzy mówią ,że kiedy śnimy to tak jakbyśmy chodzili do jakiegoś innego
miejsca. Do miejsca którego nie znamy ponieważ nie jest to żaden fizyczny świat
który rozpoznajemy. To świat który istniej w innym wymiarze, świat którego
ludzkość jeszcze nie odkryła i któremu nie przypisuję ,żadnej wiary
Wyśniłam sobie moje życie z powrotem
Alina i Ja bawimy się, śmiejemy, biegamy trzymając się za ręce, ganiając z siatką
motyle, ale tak naprawdę wcale ich nie łapiemy bo kto chciałby uwięzić w siatce
motyla? Jest zbyt kruchy, zbyt delikatny. Nie chcesz połamać mu skrzydełek. Jak
siostra i miłość. Trzeba być czujnym obchodząc się z cennymi rzeczami. Przysnęłam.
Straciłam czujność. Nie słyszałam tego co ważne w jej głosie. Byłam leniwą
ignorantką w moim szczęśliwym, różowym świecie. Komórka w basenie. Zmarszczki
wody rozprzestrzeniające się na powierzchni. Wszystko zmienia się na zawsze.
Rozpaczam
Śnię o moich rodzicach ale oni tak naprawdę nimi nie są. Alinę i mnie urodził ktoś
inny, nie mam żadnych wspomnień tej osoby i po raz pierwszy zaczynam
zastanawiać się czy ktoś odebrał mi te wspomnienia.
Czuję się zdradzona
Śnię o Dublinie i pierwszej wróżce jaką kiedykolwiek zobaczyłam i tej okropnej
starej kobiecie Rowenie, która kazała mi iść i umrzeć gdzie indziej jeśli nie potrafię
uszanować i chronić swojego pochodzenia, a potem zostawiła mnie samą nie oferując
nawet najmniejszej pomocy.
Jestem zła. Nie zasłużyłam na to
Śni mi się Barrons i V’lane, a Ja jestem pożądaniem i podejrzliwością, a te dwie
emocję razem są trucizną
Śni mi się Lord Master, morderca mojej siostry, a Ja jestem zemstą. Ale nie jestem
już dłużej zemstą gwałtowną gorącą tylko lodowato zimną, śmiertelną
Śnię o książce która jest bestią, wypowiada moje imię i nazywa mnie bratnią duszą
Nie jestem nią
Śni mi się legowisko Mallucé'a Zjadam mięso nieśmiertelnych istot i zmieniam się
Śni mi się Christian i Dani i opactwo pełne sidhe-seers. O’Duffy, Jayne, Fiona i
O’Bannion, Łowcy i potwory atakujące moje ulicę. Następnie sny stają się
ciemniejsze i szybsze, uderzają jak pięści światowej klasy boksera, siniacząc mój
mózg, rozcierając na miazgę moje serce
Dublin jest zaciemniony! Wściekłe polowanie! Zapach przypraw i seksu!
Jestem w kościele i są tam książęta Unseelie, otaczają mnie, kroją mnie, otwierają,
wyrywają moje wnętrze i rozpraszają mnie po całej ulicy, pozostawiając skorupę
kobiety, worek skóry i kości i całe związane z tym przerażenie. Boże, horror
obserwowania siebie z zewnątrz. Patrzenie jak wszystko co o sobie wiedziałaś zostaje
rozebrane na części i zdemolowane. Nie tylko utrata siły i władzy nad ciałem ale siły
i woli nad stanem umysłu, gwałt w najgłębszym, najpotworniejszym sensie tego
słowa, ale chwileczkę—
Jest jakaś iskra
Wewnątrz tej pustej kobiety, jest miejsce którego nie mogą dotknąć. Jest we mnie coś
więcej niż myślałam. Coś czego nikt i nic nie może mi odebrać
Nie mogą mnie złamać. Nie ustąpię. Jestem silna. I nie odejdę nigdy, do póki nie
dostanę tego po co tu przyjechałam
Może i zagubiłam się na chwilę ale nigdy nie odeszłam na dobre.
Kim do cholery jesteś?
Z niespokojnym oddechem, zrywam się w łóżku, i moje oczy gwałtownie się
otwierają — to jak powrót do życia po pochowaniu w trumnie i zakopaniu w ziemi.
Jestem Mac.
I wróciłam z powrotem
Tłumaczenie — agaz.7@wp.pl