Z CYKLU
Sekrety żywienia
oparte na naukach medycznych
CZĘŚĆ 5
* * *
NAJZDROWSZE
ŻYWIENIE
W PRAKTYCE:
Przykłady potraw
i zbiór głównych zasad
Numer 12 • kwiecień 2015
Łukasz D. King
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-2-
Przedstawiane treści mają charakter
informacyjno-edukacyjny
Wszelkie informacje na tematy przedstawiane w niniejszym biuletynie od-
zwierciedlają wiedzę i poglądy autora, a więc NIE stanowią fachowej porady
lekarskiej lub innego stosownego specjalisty.
Pomimo dołożenia wszelkich starań, aby informacje były wiarygodne
i sprawdzalne, nie ma gwarancji, że zadziałają tak samo u każdej osoby. Efek-
ty mogą się różnić.
Autor publikacji nie bierze odpowiedzialności, pośredniej ani bezpo-
średniej, za sposób wykorzystania i interpretowania zawartych tu informacji.
Za podjęcie jakichkolwiek działań i skutków z tego wynikających odpo-
wiedzialna jest wyłącznie osoba je podejmująca.
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-3-
BIULETYN
ZDROWIA
Lekcje o tym,
jak być zdrowym
i wieść lepsze życie
pod redakcją reportera
Łukasza D. Kinga
« lukasz.king@mapazdrowia.pl »
Drogi przyjacielu i subskrybencie:
edną z dwunastu prac Herkulesa, wiemy z mitologii greckiej, było poko-
nanie Hydry, wielogłowego węża wodnego. Wywabiwszy Hydrę z nory
Herkules ukuł plan, że pozbawi ją głów jedna po drugiej. Lecz wnet okaza-
ło się, że to robota głupiego. W miejsce odciętej głowy, wyrastało kilka no-
wych. W końcu Herkules skorzystał z pomocy swego siostrzeńca, Jolaosa,
który przypalał miejsca po odciętych głowach, zapobiegając wyrastaniu no-
wych. Kiedy została już tylko jedna głowa, było jasne, że to ta, co powodowa-
ła odrastanie innych i trzymała Hydrę przy życiu. Herkules odciął ją jednym
machnięciem miecza i pokonał bestię na zawsze.
Mit o Hydrze to trafna przenośnia chorób cywilizacyjnych, jakie dzisiaj
dotykają człowieka. Tak zwana medycyna akademicka stara się leczyć wza-
jemnie powiązane ze sobą choroby w podobny sposób, jak Herkules na po-
czątku chciał pokonać Hydrę, to znaczy jedna głowa po drugiej. Zazwyczaj
skutek jest podobny, co w opowiadaniu: po pokonaniu jednej przypadłości,
objawu, choroby, zaraz pojawiają się inne, wprawiając lekarza w zakłopota-
nie, a pacjenta w rozpacz. W końcu jednak Herkules odkrył, że może pokonać
Hydrę tylko odcinając tę głowę, która powodowała odrastanie innych. Taką
„głową”, którą trzeba odciąć, jeśli chodzi o żywienie, jest postępująca opor-
ność na insulinę i towarzyszący jej nadmiar insuliny we krwi oraz niedobór
glukagonu. Oporność komórek organizmu na insulinę i jej nadmiar we krwi
oraz niedobór glukagonu jest prawie tylko skutkiem nadmiaru węglowoda-
nów w jadłospisie, szczególnie przetworzonych. Dlatego przechodząc na ży-
wienie ubogie — lub uboższe niż dotychczas — w węglowodany, medycyna
ma szansę ukończyć to herkulesowe zadanie, jakim jest wyzwolenie chorych
J
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-4-
z chorób. Leczenie przypadłości pojedynczo, jedna po drugiej, tak jak się to
teraz robi, w najlepszym razie utrzyma choroby i dolegliwości na odległość,
a w najgorszym — przyczyni się do powstania innych nowych. Jak? Poprzez
pogłębianie leżącego u podstaw kłopotu, jakim jest wytwarzanie insuliny
w nadmiarze i blokowanie wydzielania glukagonu. A z kolei ten kłopot jest
wypadkową nadmiaru spożywanych węglowodanów. Nadmiar insuliny wy-
nikły z nadmiaru węglowodanów potęguje postęp nadwagi, nadciśnienia,
cukrzycy, chorób serca i wielu innych chorób.
Właśnie, tu ciekawostka. Otóż większość ludzi sądzi, że otyłość jest tym,
co przyczynia się do rozwoju innych poważnych chorób. Okazuje się, że tak
nie jest. Tym, co pojawia się na samym początku, jest nietolerancja glukozy
przez komórki organizmu — inaczej oporność na insulinę. Doktor Norman
Kaplan, kierownik oddziału zajmującego się diagnostyką i terapią nadciśnie-
nia tętniczego w Południowo-zachodnim Centrum Medycznym Uniwersytetu
w Dallas w Teksasie już w 1989 roku wydał artykuł pt. Śmiertelny kwartet, ang.
The Deadly Quartet
, opisując w nim swoją wersję Hydry. Otóż doktor Kaplan
odkrył, że nietolerancja glukozy, czyli oporność na insulinę (prekursor cu-
krzycy), nadciśnienie i wysokie stężenie trójglicerydów we krwi zazwyczaj
idą w parze z otyłością. Ogólnie przyjęta opinia jest taka, że wszystko wy-
wiodło się od otyłości. Na pierwszy rzut oka to rozsądne pojmowanie rzeczy:
najpierw tyjemy, potem przez tę otyłość łapiemy inne bolączki. Więc nadmiar
tkanki tłuszczowej musi być ich przyczyną. Tylko kiedy doktor Kaplan prze-
studiował dostępne dane bardziej wnikliwym okiem, odkrył coś innego: że
otyłość wcale nie jest przyczyną innych dolegliwości, a po prostu idzie z nimi
w parze. Dalej wyjaśnia, że nadmiar insuliny we krwi, który niemal zawsze
towarzyszy nadciśnieniu, otyłości, wysokiemu stężeniu trójglicerydów i nieto-
lerancji glukozy jest znacznie bardziej prawdopodobną przyczyną tych przy-
padłości. Czyli nadmiar tkanki tłuszczowej — pierwszy objaw, jaki się widzi
gołym okiem — nie pojawia się jako pierwszy; pojawia się jako skutek nad-
miaru insuliny we krwi.
Oznacza to, że co najmniej cztery poważne przypadłości — otyłość, wy-
sokie trójglicerydy, choroby serca i nietolerancję glukozy — można skutecznie
zwalczyć, usuwając ich przyczynę, jaką jest nadmiar insuliny we krwi.
Teraz, do zwalczenia nadmiaru insuliny we krwi, mamy tak naprawdę
tylko jeden sposób. Żywienie uboższe w węglowodany. Dlatego nazwałem je
najlepszym sposobem żywienia dla człowieka. Życie pokazuje, że żywienie
takie radzi sobie nie tylko z wcześniej wymienionymi przypadłościami. Radzi
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-5-
sobie z wieloma innymi. Nie powinno to jednak dziwić. Gatunek ludzki przez
około dwa miliony lat, aż po 10 000 rok p.n.e., był na żywieniu ubogim w wę-
glowodany, a z pewnością uboższym, niż się obecnie zaleca. Skoro więc wra-
camy do tego, co było nam odgórnie zaplanowane, siłą Przyrody wracamy do
zdrowia, które jest naszym prawdziwym stanem ciała i ducha.
W tym numerze przedstawię podstawowe zasady żywienia ubogiego w
węglowodany, tak żeby każdy z czytelników umiał wdrożyć je w życie —
i zacząć czerpać korzyści, jakie daje. Wbrew pozorom zasady są proste i nie
ma ich wiele. A to duży plus. Podzielę się także kilkoma przykładowymi da-
niami. Plus, podam tytuły książek, z których sam korzystam, przyrządzając
swoje niskowęglowodanowe posiłki.
Najpierw jednak krótko odpowiem na dwa pytania zadane po numerze
z ubiegłego tygodnia.
Joanna pisze: „Drogi Łukaszu, na początek chcę podziękować za
sposób zakwaszania żołądka octem jabłkowym. Mam 41 lat, ale mój
kłopot związany z trawieniem trwa (a raczej trwał) od wczesnych lat
dzieciństwa. Otóż mniej więcej po trzech godzinach od śniadania
mój organizm jakby się wyłączał. Odczuwałam pieczenie oczu,
skłaniałam się ze zmęczenia, po prostu byłam nie do życia. Dwa ty-
godnie przed kupieniem numeru 11 byłam już umówiona w związku
z tą przypadłością u kilku lekarzy, między innymi alergologa, po-
nieważ wszystko wskazywało na jakąś alergię pokarmową. Wraca-
jąc jednak do zakwaszania żołądka octem jabłkowym i ziołami,
o których pisałeś w numerze 11. Od tego samego dnia 15 minut
przed śniadaniem zaczęłam pić dwie łyżki octu jabłkowego rozcień-
czone w ok. 100 ml niegazowanej wody. Pewnie pomyślisz, że to
głupie. Ale aż miałam ochotę zapłakać ze szczęścia, jak wyraźnie
było czuć, że z dnia na dzień moje objawy ustępują. Po tylu latach…
[Dalsza część wiadomości od Joanny skasowana]. W takiej sytuacji
nie wiem, czy nie odwołam wizyty u lekarzy. Rozpisałam się,
a chciałam tylko zadać jedno pytanie. Jak często i jak długo pić ten
ocet jabłkowy?”
Odpowiadam: Żywy przykład tego, że z wojny z przypadłościami,
można wrócić w aureoli zwycięstwa. Trzeba tylko wiedzieć, jaką broń prze-
ciwko czemu wytoczyć. Czasem ma się wrażenie, że to żarty. Bo wypić ocet
jabłkowy? I już? A jednak. Jeśli kłopoty brały się z niedotrawionych pokar-
mów — a wszystko wskazuje na to, że tak było w przypadku Joanny, bo do-
legliwości związane z uszkodzeniem narządów układu pokarmowego
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-6-
objawiają się zupełnie inaczej
1
— to wystarczy już tylko tyle, zakwasić żołą-
dek. Joanna spytała jednak o to, jak długo wzmacniać zdolności trawienne żo-
łądka. Otóż normalnie, to znaczy kiedy zachowana jest homeostaza
wszystkich układów narządowych organizmu, żołądek sam winien wytwa-
rzać potrzebną ilość soków żołądkowych, podobnie też trzustka soków
trzustkowych, wątroba soków wątrobowych, a jelita soków jelitowych. Jeśli
tak nie jest — i trzeba się wspomagać, na przykład właśnie octem jabłkowym
— oznacza to, że homeostaza w którymś miejscu lub w wielu miejscach jest
zaburzona. I trzeba ją przywrócić. A uczynić to można na wiele sposobów.
Jednym z nich jest zmiana sposobu żywienia. Żywienie ubogie w węglowo-
dany, a bogate w prawdziwe tłuszcze i wartościowe białka, to droga, na koń-
cu której czeka zdrowie. W niniejszym numerze na tym się skupię, podając
złote zasady i przykłady dobrych potraw. Lecz żywienie to nie wszystko.
Podstawą życia na ziemi jest bowiem dwutlenek węgla. Gdy brakuje go w or-
ganizmie, a tak jest u większości ludzi na świecie, niezwykle trudno jest sa-
mym żywieniem dojść do zdrowia. Dwutlenek węgla — jeśli jest na
odpowiednio wysokim poziomie w organizmie — pomaga przywrócić orga-
nizmowi homeostazę (właściwe działanie) wszystkich układów, w tym ukła-
du trawiennego. I od tego zacznę niniejszy numer, jak tylko skończę
odpowiadać na pytania. Właśnie, wracając do pytania Joanny. Jak często pić
ocet jabłkowy i jak długo? Przede wszystkim, o czym nie napisałem poprzed-
nio, jeśli cokolwiek robimy dla zdrowia na własną rękę, trzeba zawsze za-
chować ostrożność. Joanna już po kilku dniach picia roztworu octu
1
Joanna pisze, że zazwyczaj po trzech godzinach występowały u niej objawy związane z dotąd nieroz-
poznanymi (za pomocą badań) dolegliwościami. Trudno ocenić sprawę szczegółowo bez znajomości jadłospi-
su, lecz wszystko wskazuje na kłopot z nieskutecznym trawieniem spowodowanym brakiem odpowiedniej
ilości soków żołądkowych. A to dlatego, że choroby związane z uszkodzeniem poszczególnych części prze-
wodu pokarmowego, czyli przełyku, żołądka, jelit, wątroby i dróg żółciowych, a także trzustki i otrzewnej,
objawiają się zupełnie inaczej. Na przykład do objawów uszkodzeń żołądka należą najczęściej: zaburzenia
łaknienia, smaku, uczucie ucisku lub bólu w dołku podsercowym, jego zależność od jedzenia, odbijanie, zgaga,
mdłości, wymioty, wzdęcia, zaburzenia oddawania stolca. Inny przykład, uszkodzenia jelit. Tu do najczęstsze-
go objawu należą bóle kolkowe. Żadne z tych, ani innych objawów, nie wiążą się z objawami opisanymi przez
Joannę. Stąd można przypuszczać, że kłopot tkwił w niedotrawieniu zjadanych pokarmów, głównie białek
roślinnych i zwierzęcych. Ocet jabłkowy skutecznie pobudza wydzielanie soków żołądkowych, w których
znajduje się kwas solny, co pozawala na dokładne mechaniczne przetrawienie posiłku — i uwolnienie się od
dolegliwości. Ponadto kwaśne środowisko sprzyja wchłanianiu składników odżywczych. Można więc przy-
puszczać, że Joanna, przy niedokwaszonym żołądku, miała niedobory mikroelementów, na przykład żelaza
lub cynku. Zastosowanie octu jabłkowego sprawiło, że minerały zaczęły się wchłaniać, a dzięki temu — znik-
nęło np. zmęczenie. Częstą przyczyną zmęczenia jest niedobór żelaza, które słabo się wchłania, jeśli brakuje
soków żołądkowych. Niedobór tego mikroelementu prowadzi do gorszego przenoszenia tlenu, a to kończy się
hipoksją, czyli niedotlenieniem. Jednym z najczęstszych objawów niedotlenienia jest właśnie zmęczenie. Pa-
miętajmy, wszystko się zaczęło od niedokwaszonego żołądka. A rozwiązaniem było coś tak zwyczajnego, jak
ocet jabłkowy! [źródło: W. Orłowski, Nauka o chorobach wewnętrznych, tom VI, Państwowy Zakład Wydawnictw
Lekarskich, wyd. II, Warszawa 1989, s. 51, 151, 454]
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-7-
jabłkowego doznała wyraźnej poprawy, bo nie miała np. wrzodów żołądka.
Natomiast ktoś, kto ma wrzody czy zapalenie śluzówki żołądka lub uszko-
dzenie o innym charakterze, dozna nie poprawy, a bólu. I ostrożność w tym
przypadku polega na tym, by postępować małymi kroczkami. To znaczy: za-
miast wypić 15 minut przed posiłkiem od razu dwie łyżki stołowe rozcień-
czone w 100 ml wody, wypijmy na początek jedną łyżeczkę. Jeśli nie ma
dyskomfortu, np. kłucia, to cudownie, sok żołądkowy nie podrażnia śluzów-
ki, więc wszystko z nią w porządku. Można w takiej sytuacji przed posiłkiem
rozcieńczyć i spożyć dwie łyżki stołowe, co da odpowiednie zakwaszenie żo-
łądka i przygotuje go na skuteczne trawienie posiłku. A jeśli po roztworze
wody z octem zacznie boleć? Co wtedy? Wtedy trzeba pójść do lekarza i zapy-
tać o możliwości leczenia wrzodów lub innej dolegliwości. Ból (zwykle chodzi
o kłucie, kolkę) jest bowiem znakiem obecności zmian chorobowych. W takiej
sytuacji najpierw trzeba się ich pozbyć, a potem zakwaszać.
Dobrze, zakładamy, że z żołądkiem wszystko cacy. W takiej sytuacji, jak
długo stosować ocet? I ile razy dziennie? Na pytanie ‘jak długo’ nie ma jednej
odpowiedzi. Każdy jest inny i dochodzi do zdrowia we własnym tempie. Na
przykład ktoś, kto ma plomby amalgamatowe w zębach, niemal zawsze robi
wolniejsze postępy od osoby, która nigdy nie miała wypełnianych zębów. Zę-
by to w ogóle ciekawy temat. Jedna z moich koleżanek po przeczytaniu jakiejś
książki usunęła wszystkie martwe zęby wraz z wypełnieniami, a w ich miej-
sce wstawiła częściowe protezy zębowe. Po kilku tygodniach przestała nosić
okulary, bo wzrok jej się poprawił. Zauważyła także, że zżółkłe i przekrwione
białka oczu zaczęły robić się białe. Tak więc często przyczyna wielu przypa-
dłości leży w miejscu, którego nigdy byśmy się nie spodziewali. No bo w zę-
bach!? Wracając do pytania, trzeba wsłuchiwać się w organizm. Jeśli przez
tydzień 10-15 minut przed każdym posiłkiem „ciężkostrawnym” pijesz ocet
jabłkowy i widzisz, że nie ma objawów, jakie wcześniej doskwierały . . .
a przez kolejny tydzień robisz doświadczenie i odstawiasz ocet, zauważając
powrót objawów — wówczas jasne jest, że ocet służy i warto się nim wspo-
magać. Po jakimś czasie znów trzeba zrobić przerwę i obserwować, czy i jak
organizm na nią odpowiada. Jeśli odpowiada nawrotem objawów, jest jasne,
że warto wrócić do octu jabłkowego. I dobrze, nie jest on bowiem szkodliwy,
jeśli nie ma się uszkodzeń żołądka. Niemal każde uszkodzenie daje o sobie
znać bólem, więc każdy wie, czy ma takowe. Dodam, że żołądek tak jest stwo-
rzony, aby bez kłopotu znosić kwaśne środowisko. Warunek jest jeden: nie
może być uszkodzeń. Jeśli są, trzeba je usunąć, a potem dopiero myśleć
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-8-
o podniesieniu kwasowości środowiska, które jest podstawą dobrego trawie-
nia.
Drugie pytanie było ‘jak często’ w ciągu dnia pić ocet jabłkowy. Znów:
nie ma jednej odpowiedzi. Co trzeba wiedzieć, to że kłopoty z niedostatecz-
nym zakwaszeniem żołądka dotykają prawie tylko ludzi, którzy stosują ży-
wienie bogate w węglowodany (szczególnie przetworzone), a ubogie
w tłuszcze i białka. Prawie tylko! Znaczy to, że proponowany przeze mnie
sposób żywienia — żywienie ubogie w węglowodany, dajmy na to Paleo lub
ulepszona Dieta Optymalna doktora Kwaśniewskiego — sprzyja trawieniu,
bo między innymi przywraca pełną zdolność do wytwarzania kwasu solnego,
który odpowiada za niskie pH soków żołądkowych. Dlatego z biegiem czasu
będzie można porzucić wspomaganie się octem jabłkowym. Osobiście popi-
jam ocet prawie tylko przed posiłkami bogatymi w białko, na przykład jaja,
ryby, stek, i to nie za każdym razem. W przypadku warzyw, owoców, orze-
chów, a nawet roślin strączkowych — daję sobie na luz, jak mawia młodzież.
Więc odpowiadając na pytanie ‘jak często’, ponownie polecam obserwować
organizm. Jeśli przez tydzień zakwaszasz żołądek dwa razy i wyraźnie czu-
jesz, że to pomaga, wówczas pozostaje się trzymać tej częstości. Natomiast
ogólna rada jest następująca: jeśli stanowczo przechodzi się na żywienie ubo-
gie w węglowodany, układ pokarmowy szybko „podnosi swoje obroty”
i wydzielanie soków żołądkowych jest coraz lepsze. Dlatego najważniejszym
jest wspomóc żołądek przed posiłkiem bogatym w białko pochodzenia zwie-
rzęcego, np. mięso lub jaja. Pozostałe posiłki można jeść bez zakwaszania żo-
łądka. Chyba że, jak wyjaśniam, ktoś robił doświadczenie i jednoznacznie
stwierdził, że jeśli dwa razy dziennie zakwasi żołądek octem z wodą, to tra-
wienie przebiega bez lub z mniejszą ilością objawów w postaci gazów, wzdęć
czy dyskomfortu o innym charakterze. Zdaję sobie sprawę z tego, że chciało-
by się jednej, krótkiej odpowiedzi. Lecz takiej nie ma. A kto jej udziela, ten nie
wie, że działa na szkodę swoich słuchaczy i czytelników.
Mirek pisze: „Skoro cholesterol z pożywienia nie ma wielkiego
wpływu na cholesterol we krwi, to dlaczego nawet w wielu książ-
kach typowo o żywieniu można przeczytać, żeby ograniczyć spoży-
cie cholesterolu do 300 mg/dL na dzień? Nie rozumiem tego. Komu
ufać, Tobie czy książkom…”.
Odpowiadam: ufać trzeba prawdzie. Prawdy są dwie, jeśli chodzi o cho-
lesterol. Pierwsza prawda: jest on nam bardzo potrzebny:
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-9-
„Jeśli sobie uprzytomnimy, że każdorazowa mobilizacja glukozy
dokonuje się dzięki kortyzolowi, hormonowi stresu, który, jak wia-
domo, tworzy się z cholesterolu, wyłoni nam się jasny obraz sytua-
cji: otóż wszystkie procesy życiowe są regulowane przez cholesterol.
Zatem redukcja stężenia cholesterolu we krwi automatycznie skut-
kuje zmniejszeniem naszej wydolności. Obniżenie poziomu chole-
sterolu aż do wartości 100 mg/dL, czego już domagają się
nieodpowiedzialni i fanatyczni jego przeciwnicy, powoduje znaczne
ograniczenie syntezy kortyzolu, spadek poziomu cukru we krwi,
a tym samym prowadzi do osłabienia czynności mięśni oraz stanu
ogólnego wyczerpania. Osoba taka czuje się zmęczona, ogarnia ją
apatia i nie jest zdolna wywiązać się z typowych obowiązków i za-
dań dnia codziennego”. [W. Hartenbach, Mity o cholesterolu, War-
szawa 2010, s. 69]
„Cholesterol jest niezbędny do życia. Żółtko jaja, wątróbka i mięso
są dobrym źródłem cholesterolu w jadłospisie”. [Ramakrishnan,
Textbook of Medical Biochemistry, wyd. 3, s. 263]
„Spośród wielu steroidów obecnych w Przyrodzie, cholesterol ma
największe znaczenie w metabolizmie u ludzi”. [G.R. Agarwal i in.,
Text-Book of Biochemistry, wyd. 14, s. 232]
„Słyszy się tylko o jego złych cechach, lecz tak naprawdę choleste-
rol jest ważnym lipidem [tłuszczem]”. [P. Tidus i in., Biochemistry
Primer for Exercise Science, wyd. 4, s. 242]
„Cholesterol jest podstawą zdrowia, jest obecny w każdej komórce
organizmu człowieka. Synteza komórkowa, nie jadłospis, zapewnia
większą część całkowitego cholesterolu obecnego w organizmie”.
[L.M. LeMura i in., Clinical Exercise Physiology: Application and
Physiological Principles, Lippincott Williams & Wilkins 2004,
s. 64]
Jak widać, książki z zakresu biochemii (i nie tylko) jasno tłumaczą, że
cholesterol jest potrzebny do życia i zachowania zdrowia. Musi być go odpo-
wiednio dużo, aby mógł wykonywać swoje zadania. Jak się dowiedzieliśmy
z poprzedniego numeru, nie ma jednej normy dla wszystkich, dlatego istnieją
duże widełki między 120 (rzadka wartość, choć spotykana u wielu ludzi
w różnych częściach świata, którzy odznaczają się żelaznym zdrowiu) a 280
mg/dL. Organizm sam wyznacza sobie, ile będzie wytwarzał w zakresie tych
widełek. Jeśli mechanicznie obniżamy stężenie cholesterolu we krwi (mecha-
nicznie, czyli farmaceutykami), sprzeciwiamy się własnemu organizmowi. On
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-10-
wytwarza cholesterol, bo go potrzebuje, a człowiek — zwykle wystraszony
przez „mafię” antycholesterolową — obniża i obniża, i obniża. Przy tej okazji
zachęcam przeczytać książkę Mity o cholesterolu prof. dr hab. med. Waltera
Hartenbacha. Ukazuje ona zupełnie inną stronę cholesterolu — tą prawdziwą,
nieznaną większości ludziom, bo ukrywaną. W porządku, zatem pierwsza
prawda jest taka, że cholesterol jest nam potrzebny. Druga prawda: nie mu-
simy sprawdzać i liczyć, ile zjadamy go z pożywieniem. Zjadana ilość nie ma
znaczenia. Rzeczywiście, jak pisze Mirek, przed długi czas — bo przez prze-
szło pół wieku — oficjalnie zalecało się nie spożywać więcej cholesterolu niż
300 mg. Stąd też urodziło się śmieszne ograniczanie spożycia jaj do dwóch czy
trzech na tydzień. Uwaga, uwaga: oficjalne zalecenie — które żyło tyle lat —
w lutym 2015 poszło do piachu! Najnowsze rozporządzenie
2
wydane przez
Amerykańskie Biuro ds. Zapobiegania Chorobom i Promocji Zdrowia stwier-
dza:
„Cholesterol. Dotychczasowe ‘Wytyczne żywieniowe dla Amery-
kanów’ zalecały ograniczenie spożycia cholesterolu do nie więcej
niż 300 mg na dobę. Wytyczne w roku 2015 tego zalecenia nie
wprowadzają, ponieważ dostępne dowody naukowe wskazują, że
nie ma żadnej istotnej zależności między spożyciem cholesterolu i
poziomem cholesterolu we krwi (zgodnie z raportem AHA / ACC).
Cholesterol nie jest składnikiem odżywczym, który stanowiłoby za-
grożenie z powodu jego nadmiernego spożycia”. [Scientific Report
of the 2015 Dietary Guidelines Advisory Committee, luty 2015,
s. 90]
To, co powtarzam od dawna, teraz jest zatwierdzone przez oficjalny kie-
runek medyczny. Prawdę zawsze wałkowano, prawda zawsze tu była. Ale
potrzeba było pół wieku, żeby przekazać ją ludziom na całym świecie. Jak ja
to mówię, dobre wieści podróżują powoli. Chociaż pięćdziesiąt lat to i tak
szybko, biorąc pod uwagę inne doniosłe odkrycia dla zdrowia, które nie do-
czekały się jeszcze wypłynięcia na powierzchnię. Na przykład odkrycie dok-
tora Konstantyna P. Butejko o roli spłyconego oddechu (rok 1952). Albo
odkrycie biochemika Otto Warburga o pierwotnej przyczynie powstawania
raka (rok 1910), jaką jest niedobór tlenu w komórkach, czyli hipoksja. Albo też
odkrycie doktor Joanny Budwig o szkodliwości tłuszczów trans i dobroczyn-
nemu działaniu wielonienasyconych kwasów tłuszczowych zawartych w nie-
oczyszczonym oleju lnianym tłoczonym na zimno (lata 30. ubiegłego wieku).
2
http://www.health.gov/dietaryguidelines/2015-scientific-report/PDFs/Scientific-Report-of-the-2015-
Dietary-Guidelines-Advisory-Committee.pdf
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-11-
Zapewne jest także kwestią czasu, aż oficjalny kierunek medyczny uzna tłusz-
cze nasycone, takie jak smalec, tłuszcz z tłustych mięs itp., za nieszkodliwe —
bo w rzeczy samej, są nieszkodliwe. Ale wracając do nowinki cholesterolowej:
teraz, drogi Czytelniku, masz oficjalne „zezwolenie” na jedzenie cholesterolu
w ilości, jaką podyktują Ci kubki smakowe, nie kalkulator albo tabele wartości
odżywczych dla produktów spożywczych. Jajka czy bekon — proszę bardzo,
do woli. Masło czy domowej roboty majonez — proszę bardzo, do woli. Śmie-
tana czy żółty ser — proszę bardzo, bez obaw, ale już nie do woli z uwagi na
nabiał (w dalszej części wyjaśnię, dlaczego nabiał można jeść, ale z zachowa-
niem ostrożności). Słonina, smalec, mięso, podroby — proszę bardzo, bez
obaw, ale też z umiarem, szczególnie mięso. Do tej pory pisało się, że na te
produkty spożywcze trzeba uważać właśnie ze względu na zawartość chole-
sterolu. Hmm, ciekawe, co teraz będą pisać pismaki w Internecie, kolorowych
czasopismach i amatorskich blogach. I ciekawe, co teraz będą powtarzać die-
tetycy z klapkami na oczach oraz lekarze, hmm. I ciekawe też, co teraz będą
powtarzać uczelnie medyczne, hmm. Ba! — ciekawe, co teraz powie T. Colin
Campbell, autor książki Nowe zasady żywienia, który uznał cholesterol za zło
wcielone. Fiu, fiu, ciekawe, co teraz będą mówić miliony miłośników teorii
Campbella, którzy mu zaufali — głównie właśnie za sprawą tejże książki. Za-
uważmy, że cholesterolofobię stworzyli Amerykanie, a teraz ci sami Amery-
kanie od niej odchodzą. Kłopot w tym, że inne kraje — na przykład Polska —
wciąż w niej trwają. I zdaje się będą trwać jeszcze długo, długo. Bo dobre wie-
ści podróżują powoli, czyż nie? Lecz do czytelników BIULETYNU ZDROWIA
dobre wieści podróżują tempem błyskawicy. Dodam jeszcze spostrzeżenie.
Cholesterol siłą rzeczy jest nierozerwalny z tłuszczem zwierzęcym, czego
przykładem mogą być jaja. Większość energii kalorycznej w jajach pochodzi
właśnie z tłuszczów, przy czym ilość cholesterolu w jednym średnim jajku jest
duża, bo wynosi 200-250 mg. Tak więc trochę brakuje logiki w tym, że tłuszcz
(mowa o prawdziwym tłuszczu) nadal oskarża się o kłopoty ze zdrowiem,
a cholesterol już nie. No ale, co tu zrobić. Wojna z tłuszczem trwa; przyjdą
jednak czasy, że się skończy. Można na nie czekać. Albo: już teraz można
oprzytomnieć i zaufać prawdziwe, którą choćby doktor Jan Kwaśniewski od
połowy ubiegłego wieku wkłada nam do głów. Mianowicie: tłuszcz pocho-
dzenia zwierzęcego w postaci masła, słoniny, tłustych mięs, jaj itp., jest waż-
nym składnikiem jadłospisu dla zdrowia człowieka — zawsze był! Pod
warunkiem jednak, że nie popełniamy pewnego błędu: nie łączymy w jednym
posiłku dużej ilości tłuszczów z dużą ilością węglowodanów. Na przykład
ugotowanych jajek z kromką lub dwiema chleba. Chleb, już nawykowo
wręcz, przegryza się do wielu potraw. To wielki błąd. Podkreślę znaczenie tej
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-12-
zasady w zbiorze podstawowych zasad dobrego żywienia. Co by nie tracić
czasu, przejdźmy teraz do ich omówienia.
Zbiór złotych zasad dobrego żywienia
ZASADA NR 1 — Najważniejsze w żywieniu jest oddychanie. Prze-
wrotnie brzmi, lecz to prawda. Nie ważne, po jaką książkę sięgniemy, nie
ważne na czyj wykład o zdrowiu pójdziemy. Niemal zawsze i niemal każdy
radzi osiągać zdrowie głównie samym żywieniem. Lecz to mrówcza praca,
której trudno podołać. Zobaczmy dlaczego. Pokarm podtrzymuje życie —
wszystkie procesy biologiczne — dopiero, jak ulegnie mechanicznemu stra-
wieniu, a następnie zostanie przetworzony po wejściu w metabolizm. Innymi
słowy to, co zjadamy, zostaje rozłożone do pojedynczych cząsteczek bioche-
micznych, a następnie wchodzi w swoje własne szlaki metaboliczne, gdzie
miejsce ma niepoliczalna ilość reakcji chemicznych. Zatem metabolizm
(przemiana materii) jest podstawą wszelkich zjawisk biologicznych; podstawą
wszystkiego, co się dzieje w Twoim ciele z pokarmem, który zjadasz. Jakie
znaczenie ma przy tym oddychanie? Otóż takie, że sposób oddychania,
wpływa na tenże właśnie metabolizm! Od tego, jak się oddycha, zależy to, jak
organizm przetwarza pokarm i zużywa go do wytwarzania energii, odnowy
tkanek, tworzenia nowych komórek i tysiące innych rzeczy. Od tego, jak się
oddycha, zależy to, jak organizm przetworzy tłuszcze . . . białka . . . węglowo-
dany . . . witaminy . . . minerały . . . pierwiastki śladowe i inne mniej znane
substancje odżywcze. A ponieważ różni ludzie mają różną czynność odde-
chową — jedni oddychają więcej powietrza na minutę, inni mniej — toteż
u jednych wpływ zmian w żywieniu jest większy, a u innych mniejszy, lub
nawet żaden. Z tego powodu żadna „dieta” nie działa u każdego tak samo.
Zmiany w żywieniu są tym bardziej znamienne dla zdrowia, im lepiej —
z punktu widzenia fizjologii — człowiek oddycha. A tym lepiej oddycha, im
pilniej wciela w życie metodę doktora Butejko. Metoda doktora Butejko to naj-
lepszy istniejący sposób na doskonalenie oddechu. Każdego czytelnika proszę
o to, aby lekceważył każdy artykuł na temat oddychania, na jaki się natknie.
Proszę, aby przechodzić obok wszelkich tekstów o oddychaniu — z postawą
całkowitej obojętności. I skupić się tylko na mądrości, jaką zostawił światu
doktor Butejko. Nie ma drugiego człowieka, który wiedział lub wie więcej
o oddychaniu.
W Polsce wciąż niewielu ludzi zdaje sobie sprawę, jak duży jest związek
między oddechem a trawieniem. Z nazwisk, które przychodzą mi do głowy,
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-13-
to doktor Jan Pokrywka i pan Jerzy Zięba zaczęli już jakiś czas temu mówić
publicznie o metodzie Butejki. A muszę dodać, że bacznie śledzę polską śmie-
tankę świata zdrowia. I czasem uda się do kogoś dotrzeć. Niedawno miałem
przyjemność wymienić kilka listów z panem Ziębą. Korzystając z tej okazji
podpowiedziałem, aby na wystąpieniach więcej mówił o doktorze Butejko —
niech ludzie wiedzą, niech się uczą. Jeśli oddychamy zbyt głęboko (a tak od-
dychamy!), zbyt mocno obniżamy stężenie dwutlenku węgla we krwi, skut-
kiem czego następuje lawina niekorzystnych zmian we wszystkich układach
narządowych organizmu. Ponieważ teraz omawiamy żywienie, to zobaczmy,
jak pogłębione oddychanie (niepraktykowanie metody doktora Butejko)
wpływa na układ trawienny.
Przede wszystkim, organizm potrzebuje odpowiedniej ilości dwutlenku
węgla, tak samo jak potrzebuje odpowiedniej ilości wody, snu, jedzenia, miło-
ści ze strony drugiego człowieka. Dlatego jeśli człowiek oddycha zbyt głęboko
i usuwa zbyt dużo dwutlenku węgla, organizm uruchomi mechanizmy
obronne, które zmniejszą jego nadmierną utratę. Jednym z takich mechani-
zmów są skurcze i przewężenia. Na przykład skurcze wszystkich mięśni
gładkich i przewężenie tętnic, skurcze oskrzeli, naczyń krwionośnych, jelit,
dróg moczowych, a także wszystkich mięśni narządów wydalniczych — do-
znają biochemicznego szoku. Wszystkie te skurcze (upośledzenie działania
narządów) są po to, aby kanały usuwania dwutlenku węgla zawęzić, bo dzię-
ki temu będzie go mniej uciekać przez nadmiernie pracujące płuca (usuwające
zbyt dużo CO
2
). Tak więc niekorzystne zmiany w układzie pokarmowym, na
przykład obniżona aktywność motoryczna jelit (tzw. perystaltyka), pierwotnie
mają swą przyczynę w . . . pogłębionym oddychaniu. Ale to nie wszystko,
oczywiście. W roku 1991 profesor V.A. Kazarynow wydał dokument nauko-
wy pt. Biochemiczne podstawy teorii K.P. Butejki dotyczącej choroby głębokiego od-
dychania
(ang. The Biochemical Basis of K.P. Buteyko’s Theory of the Disease of Deep
Breathing
). W dokumencie tym Kazarynow pisze:
„Dane zebrane z oceny nad wpływem poziomu dwutlenku węgla
w tkankach na aktywność gruczołów układu pokarmowego są bar-
dzo ciekawe. Udowodniono, że koncentracja dwutlenku węgla ma
istotne znaczenie w wytwarzaniu i wydzielaniu kwasu solnego [któ-
ry jest niezbędny do dokładnego trawienia]. Odnotowano związek
liniowy. Co więcej, liniowy związek zauważono także między po-
ziomem dwutlenku węgla a intensywnością wydzielania soków tra-
wiennych w dwunastnicy organizmu człowieka”.
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-14-
Znaczy to, że od tego, jak oddychamy, zależy skuteczność i dokładność
mechanicznego trawienia w żołądku i dalszych odcinkach przewodu pokar-
mowego, a następnie metabolizm pojedynczych substancji pochodzących
z tego trawienia! Podobny związek między poziomem CO
2
a zdrowiem ist-
nieje w odniesieniu do wszystkich innych układów narządowych, to jest
układu nerwowego, układu ruchu, układu hormonalnego, układu moczowo-
płciowego, układu krwionośnego, układu odpornościowego, układu limfa-
tycznego, układu wydalniczego, no i oczywiście oddechowego. Tak więc
trzeba zrozumieć, że pierwotną przyczyną dolegliwości nie jest sposób ży-
wienia, tylko sposób oddychania. W związku z tym, jak doktor Butejko zaw-
sze powtarzał, przez usunięcie pierwotnej przyczyny (głębokiego
oddychania) jest możliwe usunięcie wynikających z niej cięższych chorób
i lżejszych dolegliwości, ponieważ w rzeczywistości są to mechanizmy
obronne, a nie jednostki chorobowe, jak się powszechnie sądzi. Rzeczywiście,
w swej praktyce doktor skupiał się prawie tylko na oddechu, dużo mniej na
żywieniu. Jeśli ustawił oddech pacjenta, organizm wielokrotnie lepiej prze-
twarzał zjadany pokarm. Bo znów, według teorii Butejki, i jest to teoria uza-
sadniona naukowo, przeszło 150 chorób ma swój początek w niedoborze
dwutlenku węgla. I żeby powstrzymać postęp tych chorób (wśród nich są
najwięksi oprawcy ludności: nadciśnienie, nowotwory, otyłość i wiele in-
nych), nie powinno się atakować objawów, które są czymś oczywistym i nor-
malnym, lecz bezpośrednią przyczynę — niedobór dwutlenku węgla. Jeśli
atakujemy tylko objawy, w rzeczywistości nasilamy niedobór dwutlenku wę-
gla i zamiast powstrzymać postęp choroby, nawet przyspieszamy go. Rze-
czywiście, większość leków działa pobudzająco na układ oddechowy, co
oznacza jeszcze większą utratę życiodajnego dwutlenku węgla. Jak w micie
o Hydrze, odcinamy jedną głowę, żeby w jej miejsce wyrosły dwie.
Rozwodzę się znów nad oddychaniem z dwóch powodów. Po pierwsze
dlatego, aby podkreślić jego ważność w osiąganiu zdrowia. Wszak ważniejsze
od tego, co się je, jest to, jak organizm trawi i metabolizuje pokarm. Cóż nam
bowiem po najzdrowszych pokarmach, najzdrowszym jadłospisie, jeśli orga-
nizm nie potrafi tego wykorzystać? Po drugie dlatego, aby jak najbardziej za-
chęcić Cię do codziennej praktyki ćwiczeń i zasad doktora Butejko. Oto kroki,
które trzeba podjąć.
●
Krok pierwszy: zrozumieć, że głębokie oddychanie szkodzi. Według
Butejki głównym czynnikiem hiperwentylacji (czyli pogłębionego oddechu,
który skutkuje niedoborem CO
2
) jest głoszenie korzyści z głębokiego oddy-
chania. Człowieka już od maleńkości, od samego urodzenia, uczy się głęboko
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-15-
oddychać. Jak tylko noworodek opuści łono matki, zachęca się go „gimnasty-
ką” rączek do pogłębienia oddechu. A potem wkłada się go do komory tle-
nowej. Ba, już nawet nienarodzone dziecko uczy się głębokiego oddychania!
Jak? Poprzez zachęcanie ciężarne kobiety do ćwiczeń oddechowych.
●
Krok drugi: oddychać w ciągu dnia wyłącznie przez nos. Podczas oglą-
dania telewizji, pracy przy komputerze, szycia na maszynie, robienia obiadu,
a także każdej aktywności ruchowej: biegu, truchtu, gimnastyki, jogi
i spaceru. Główna korzyść oddychania tylko przez nos polega, rzecz jasna, na
tym, że uwalniamy z organizmu mniej dwutlenku węgla niż przez usta. Po-
nadto nos w sporcie i wysiłku ruchowym jest nie tylko najlepszym przyjacie-
lem, ale i doradcą. Bo na przykład pomaga dobrać nasilenie wysiłku. Jak?
Prosto: ruszaj się tak, byś zawsze mógł oddychać przez nos. Jeśli okazuje się,
że masz wielką ochotę otworzyć usta, znaczy to, że ruch jest zbyt nasilony.
Trzeba zwolnić tempo tak, żeby nie musieć otwierać ust. Niezwykle ważna
zasada.
●
Krok trzeci: oddychać w ciągu snu wyłącznie przez nos. Ludzie o wy-
robionym nawyku oddychania przez usta, najprawdopodobniej oddychają
przez usta także kiedy śpią. I nie wiedzą, że to jedna z głównych przyczyn
niewyspania lub jakichkolwiek kłopotów ze snem w rodzaju bólu głowy
o poranku, płytkiego snu, skurczów, duszności, chrapania, bezdechu i wielu
innych. Aby zapewnić oddychanie przez nos podczas snu, jedynym skutecz-
nym sposobem jest zaklejanie ust przylepcem chirurgicznym włókninowym
(plastrem) firmy 3M Micropore. Plastry są bezpieczne, nie alergizują, więc nie
ma przeciwwskazań. Plastry można kupić w kilku szerokościach, dla mnie
jednak najwygodniejsze są te o szerokości 2,5 cm — doskonale pokrywają
górną i dolną wargę, jeśli zaklejamy usta w poziomie. Można także zaklejać
w pionie, po środku ust, tuż pod nosem. Kłopot pionowego zaklejania polega
na tym, że osoby z silnym nawykiem oddychania przez usta, budzą się . . . bez
taśmy na ustach. Przyklejoną w pionie łatwo bowiem oderwać. W takiej sytu-
acji pozostaje zaklejać w poziomie.
●
Krok czwarty: włączyć aktywność ruchową. Aktywność ruchowa
sprzyja uwalnianiu dwutlenku węgla z komórek, podnosząc jego poziom
w całym organizmie. Dlatego jest ważna w metodzie Butejki. Dużym plusem
jest to, że rodzaj ruchu nie ma większego znaczenia. Każdy bowiem ruch
przyspiesza metabolizm, a więc zwiększa wytwarzanie dwutlenku węgla,
uwalniając go z komórek. Największe znaczenie ma to, aby podczas ruchu —
dowolnego rodzaju — zawsze oddychać przez nos. Jeśli zamierzasz włączyć
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-16-
jakąś aktywność ruchową do rozkładu dnia, na przykład nordic walking,
zwykłe spacery, bieganie, gimnastykę, siłownię, tenis, cokolwiek — zawsze
miej z tyłu głowy zadanie, jakie spełniasz podczas aktywności ruchowej:
zwiększone uwalnianie dwutlenku węgla, który zatrzymujesz w organizmie
poprzez oddychanie wyłącznie przez nos. Tylko wtedy ruch buduje zdrowie.
Gdyby sport i ruch z oddychaniem przez usta sprzyjały zdrowiu, Otylia Ję-
drzejczak nie chorowałaby na astmę, Lance Armstrong nie chorowałby na ra-
ka, piłkarze nie mieliby kłopotów z nadciśnieniem, a maratończyków nie
dotykałaby arytmia serca. Przy okazji, warto wiedzieć: nordic walking (spacer
z kijkami) jest lepszy od zwykłego spaceru. Podczas gdy nordic walking włą-
cza do ruchu 94% mięśni — i to harmonijnie — zwykły spacer włącza do ru-
chu około 70% — mniej harmonijnie, bo z przewagą dolnej części ciała.
Oceniono, że między innymi z tej przyczyny nordic walking daje czterokrot-
nie więcej dobrodziejstw pod kątem rozwoju fizycznego niż zwykły spacer.
Z mojego doświadczenia i praktyki doktora Butejko wynika, że lekki rodzaj
ruchu, na przykład właśnie nordic walking, najlepiej wykonywać wieczorem.
Wieczorny ruch pomaga się uspokoić, oczyścić umysł z natłoku myśli, odprę-
żyć ciało, a w wyniku tego wpływa pokrzepiająco na sen. Skoro na sen, to i na
zdrowie.
●
Krok piąty: spać na lewym lub prawym boku. Spanie na plecach to naj-
gorsza pozycja ze wszystkich. Najsilniej pogłębia czynność oddechową, dlate-
go powoduje największą utratę ważnego dwutlenku węgla. Natomiast śpiąc
na boku tracimy go najmniej — i o to właśnie chodzi. Drugą najlepszą boczną
pozycją jest pozycja na prawym boku, a pierwszą najlepszą — jest pozycja na
lewym boku.
●
Krok szósty: nie przejadać się. Każdy naddatek pożywienia to napięcie
dla narządów układu pokarmowego. A każde napięcie wzmaga czynność
oddechową, prowadząc do zwiększonej utraty CO
2
. Dlatego rada, aby jeść
tak, żeby nie czuć przejedzenia, czyli żeby żołądek był pełny w około 70%.
Ponadto: jeść wtedy, gdy jest się głodnym. Chwila refleksji: moja babcia była
kochana, uczynna i pracowita. Lecz popełniała jeden błąd. Zmuszała mnie
i mojego brata do jedzenia, nawet jeśli naprawdę nie chcieliśmy jeść (po du-
żym obiedzie nie da się skakać po snopkach siana, które dziadek w ciepłe dni
urabiał taką fajną maszyną; jej nazwa zdążyła mi się już ulotnić). Babcia wy-
znawała mylny pogląd, że im więcej się je, tym zdrowszym się jest. Nie,
wprost przeciwnie. Im więcej się zje (ponad normę), tym głębszy oddech,
a więc tym szybsze zużycie organizmu, mówiąc potocznie, które prowadzi do
chorób. Przykro o tym wspominać, ale moi dziadkowie opuścili swoje ziem-
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-17-
skie mieszkanie przedwcześnie, z przyczyn nienaturalnych. Jednym z powo-
dów było przejadanie się, które pogłębiało oddech i przyczyniało się do roz-
woju chorób serca.
●
Krok siódmy: pilnować oddechu podczas mówienia. Przyjrzyj się lu-
dziom w rozmowie. Zauważ, jak często nabierają powietrza przez usta. I jak
mocno rusza się ich klatka piersiowa. A następnie ucz się. Ucz się kontrolo-
wać oddech podczas mówienia. Zamiast przez usta, nabieraj powietrza przez
nos. Będzie wtedy można zauważyć, że w toku wypowiadanych zdań, robisz
króciutkie pauzy — po to właśnie, by nabrać powietrza przez nos, nie przez
usta. Niektórzy to zauważają, inni nie. Jeśli o mnie chodzi, niech ludzie sobie
zauważają. Kiedy widzę, jak mówią ludzie praktykujący metodę Butejko, na
mnie wywierają tylko pozytywne wrażenie. Wydają się bardziej skupieni,
pewni siebie, bardziej opanowani i szczęśliwi. Z kolei ktoś, kto co chwila po-
łyka litry powietrza przez usta, sprawia wrażenie odwrotne.
●
Krok ósmy: pilnować postawy ciała. Zgarbiona postawa pogłębia od-
dech, a więc zmniejsza ilość CO
2
, czyli natlenienie organizmu. Jest tak, bo
przy zgarbionej postawie, niemożliwa jest właściwa praca mięśnia przepo-
nowego. Jeśli mięsień przepony nie może normalnie pracować, wówczas naj-
większy przepływ powietrza odbywa się w górnej części płuc. Wtedy osoba
oddycha „klatką piersiową”. Lecz kiedy wyprostujemy tułów i kręgosłup,
w jednej sekundzie umożliwiamy przeponie właściwą pracę. Możliwe staje
się oddychanie przeponowe, czyli „brzuchem”. Klatka piersiowa się nie ru-
sza, rusza się tylko brzuch. Tak oddychają ludzie zdrowi — i ludzie, którzy
chcą odzyskać, a potem utrzymać zdrowie na zawsze. Popatrz na ludzi oty-
łych, oni zazwyczaj mają także inne choroby, których nie widać gołym okiem,
na przykład cukrzycę. Ich oddech zawsze daje się usłyszeć i zawsze rusza się
klatka piersiowa, włącznie z ramionami (patrz na barki, będę chodzić w górę
i w dół). Tego chcemy uniknąć. Jak znaleźć doskonałą, naturalną i wyprosto-
waną postawę własnego ciała, opisałem już w numerach wcześniejszych. Przy
tej okazji chciałbym polecić pewną technikę, która doskonali postawę ciała. To
tak zwana Technika Aleksandra. Najlepszy sposób na to, aby wykształcić pięk-
ną, prostą, zdrową postawę ciała. Jak tylko przeczytasz ten numer, zachęcam
uruchomić Google.pl i wyszukać wszystko na temat Techniki Aleksandra. Z po-
czątku teoria może wydać się trudna, lecz zapewniam: w praktyce technika
jest bardzo prosta — i skuteczna.
●
Krok dziewiąty: nie wydłużać snu. Zalecenia, by spać jak najdłużej,
jeszcze nigdy nikogo nie wyleczyły, nikomu w żaden sposób nie pomogły.
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-18-
Właściwie na odwrót, im dłużej śpimy, tym większe ryzyko wystąpienia kło-
potów. Nawet lekarze i pielęgniarki wiedzą, że najwięcej ataków astmy, pa-
daczki, zawału serca mięśniowego, udarów mózgu, paraliżu i innych
objawów choroby, a także ostatecznie śmierci, ma miejsce pod koniec snu,
około 5.00 nad ranem, kiedy ludzie powinni już wstać, zamiast dalej spać
i spać, i spać. Nie tak się nam powtarza, ale tak wygląda rzeczywistość. Im
bardziej wydłużamy (ponad normę) sen, tym głębsze oddychanie. Im głębsze
oddychanie, tym większa utrata CO
2
. Im większa utrata CO
2
, tym częściej
i bardziej wzmożone objawy chorób. Bardziej wzmożone objawy chorób
świadczą o większym postępie chorób. Im większy postęp chorób, tym bliżej
kresu życia. Siedem godzin snu to wystarczająco dla każdego człowieka. Więc
jeśli kładziemy się o 22.45, 6.00 to odpowiednia godzina pobudki.
●
Krok dziesiąty: starać się wieść spokojne życie. Każda silna emocja,
szczególnie negatywna, pogłębia oddech. Każda ostra muzyka, szczególnie
heavy metal, pogłębia oddech. Każde napięcie mięśni pogłębia oddech. Dla-
tego wolny czas, czas poza godzinami pracy, winniśmy pożytkować na te ak-
tywności, które uspokajają: czytanie książek, wizyty u masażysty, nauka
odprężania ciała, przejażdżka rowerowa z rodziną, spacery po parku, słucha-
nie barokowej muzyki, dobre prowadzenie budżetu domowego (aby zapew-
nić sobie poczucie bezpieczeństwa i spokój umysłu). W końcu człowiek to
CUD — ciało, umysł, dusza.
Powyższe proste zasady to zasady dobrego życia. Dlatego trzeba je włą-
czyć w rozkład dnia na zawsze — i już zawsze się ich trzymać. Z biegiem cza-
su organizm będzie żądał od płuc mniejszej pracy, bo zacznie godzić się na to,
aby w organizmie została większa ilość dwutlenku węgla. Trzeba bowiem
wiedzieć, że chce nam się oddychać nie dlatego, żeby pobrać tlen z atmosfery.
Chce nam się oddychać proporcjonalnie do tego, ile mamy w organizmie
dwutlenku węgla — i jaką jego ilość organizm toleruje. To dwutlenek węgla
pobudza płuca do pracy; dyktuje im, jak głęboko i jak często mają nabierać
i wypuszczać powietrze. Stosując się do powyższych zasad (bardziej szczegó-
łowo omówionych w poprzednich numerach BIULETYNU ZDROWIA),
z miesiąca na miesiąc, z roku na rok, oddech będzie się robił coraz płytszy
i płytszy, i płytszy. W organizmie będzie coraz więcej i więcej, i więcej dwu-
tlenku węgla. To umożliwi coraz lepsze i lepsze, i lepsze natlenienie wszyst-
kich narządów wewnętrznych. Razem z lepszym natlenieniem — poprawiać
się będzie zdrowie. Lecz zasady te to nie wszystko, co oferuje metoda Butejki.
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-19-
●
Krok jedenasty: codziennie wykonywać ćwiczenia oddechowe. Tylko
jedno ćwiczenie metody Butejki wymaga poświęcenia dłuższej ilości czasu, to
znaczy trzy razy po 15 minut dziennie: rano (przed śniadaniem), po południu
(przed obiadem), wieczorem (co najmniej trzy godziny po kolacji, czyli przed
snem). Mowa o klasycznym ćwiczeniu redukcji oddechu opisanym w nume-
rze drugim. Pozostałe ćwiczenia, opisane w numerze trzecim i kolejnych, wy-
konujesz w ciągu dnia odruchowo, pod wpływem chwili; bez przerywania
czynności, którą akurat wykonujesz. Ćwiczenia te to nieodzowna część pod-
stawowych zasad. Są konieczne, aby uczyć organizm tolerancji coraz większej
ilości dwutlenku węgla, od którego zależy natlenienie całego ciała — no
i ogólny stan zdrowia. Ktoś, kto ma kłopot z nauczeniem się ćwiczeń odde-
chowych, może się poratować aparatem Frołowa, o których pisałem we wcze-
śniejszym numerze. Aparat ten zastępuje samodzielne ćwiczenia oddechowe,
a daje takie same rezultaty, czasem nawet lepsze.
● Krok dwunasty, dla doświadczonych: ćwiczenia fi-
zyczne z maską treningową Elevation Mask 2.0 . Każdy z
czytelników powinien już umieć mierzyć swoją pauzę kon-
trolną. To miara, która określa ilość dwutlenku węgla w płu-
cach. Opracował ją doktor Butejko po tym, jak zniszczono je-
go pracownię i zabrano cały sprzęt. Pomiar pauzy kontrolnej
po prostu zastępuje pomiar za pomocą sprzętu. I teraz, jeśli
Twoja pauza kontrolna wynosi 30 sekund i więcej, możesz
przyspieszyć postęp w metodzie Butejki — szybko podnieść
pauzę — za pomocą ćwiczeń ruchowych w Elevation Mask 2.0,
masce, która imituje trening wysokościowy, jakim raczą się
sportowcy przed zawodami, aby podnieść wydolność organi-
zmu i wyniki sportowe. Osobiście wykonuję w masce moją ulubioną (jak na
razie) aktywność ruchową, to jest bieganie. Nie odważyłbym się wyjść w ma-
sce na dwór i biegać tak po parku. Biegam w domu na bieżni. Ponieważ moja
pauza jest wysoka, mogę bez zmęczenia biegać dowolnie długo. Czas jest jed-
nak ograniczony — z tego powodu ograniczam bieganie do 45 minut dzien-
nie. Co daje bieg w masce? Dlaczego sprzyja podnoszeniu pauzy kontrolnej
(przypominając: właśnie o to chodzi w metodzie Butejki, aby podnieść pauzę,
która odzwierciedla ilość dwutlenku węgla w organizmie, a więc i natlenienie
organizmu)? Otóż maska zatrzymuje część dwutlenku węgla. Kiedy robisz
wydech, a następnie wdech, to przy wdechu wdychasz część dwutlenku wę-
gla, który przed chwilą usunąłeś z płuc. To imituje trening górski (wysoko-
ściowy). Podczas treningu oddycha się ciężej, lecz kiedy zakończysz trening,
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-20-
czujesz się wyraźnie orzeźwiony. Nie występuje zmęczenie, jakiego można by
się spodziewać. Dlaczego? Ponieważ trening zwiększa natlenienie ciała. Im
więcej tlenu w tkankach, tym więcej masz energii. Ponadto czujesz się wyraź-
nie odprężony. Dwutlenek węgla jest bowiem najlepszą substancją odprężają-
cą. Słowem, trening w masce przynosi wiele korzyści i niezwykle skutecznie
wpływa na zdrowie ćwiczącego. Maskę można stosować przy dowolnej ak-
tywności: bieganie, gimnastyka, rozciąganie, skakanka, siłownia i inne. Jedy-
ny warunek: pauza kontrolna musi wynosić co najmniej 30 sekund. Inaczej
ćwiczenia w masce mogą być zbyt trudne. Jeśli ktoś się zdecyduje na zakup
maski, oczywiście najważniejsza zasada wciąż obowiązuje, to znaczy oddy-
chanie wyłącznie przez nos. Dodać warto, że im większa pauza kontrolna,
tym mamy większą ochotę się ruszać i wytrwale ćwiczyć jakiś sport. Orga-
nizm sam z siebie domaga się ruchu. To jedna z oznak coraz lepszego zdro-
wia.
● Krok trzynasty: codzienne odprężanie ciała i umysłu. Dawniej, przed
współczesnością, wiele kultur na całym świecie było bardzo uduchowionych.
Nowego członka rodziny wprowadzano w świat duchowości już od samego
urodzenia. Zwyczaj ten odgrywał ważną rolę w ochronie małego, a potem do-
rosłego człowieka przed lękami i stresem codziennego życia. Lecz także . . .
praktyka duchowa sprzyjała normalizacji oddechu. Człowiek uczył się bo-
wiem kontaktu ze swoim przewodnikiem duchowym, Aniołem Stróżem, du-
chowym nauczycielem, swoim wewnętrznym Ja — zwał jak zwał —
najczęściej za pomocą jakiejś modlitwy lub mantry, która go uspokajała, za-
prowadzał harmonię. I kiedy czuł zagrożenie lub strach, po prostu zaczął po-
wtarzać tę mantrę, w myśli lub słownie. Doktor Butejko, poza fizjologią
i naukami medycznymi, badał także różne religie i praktyki joginów.
W swych poszukiwaniach odkrył, że mantry to ważna część praktyki ducho-
wej . . . i że mogą być ważną częścią jego metody. Odkrył także, że pewna
mantra ma szczególnie korzystny wpływ na oddychanie i z tego powodu
sprzyja zdrowiu. To buddyjska mantra Om-Mani-Padme-Hum. Dzięki tej man-
trze, jak się okazuje, oddech staje się spokojniejszy, co stopniowo podnosi
pauzę kontrolną — główny cel metody Butejki. Mantrę można powtarzać
w głowie samodzielnie lub poprzez słuchanie nagrania przez odtwarzacz
MP3. Zapraszam do posłuchania:
www.BiuletynZdrowia.pl/mantra
— wy-
starczy wpisać ten adres w przeglądarce www, a otworzy się serwis YouTube
z nagraniem mantry. Prawie 8,5 miliona wyświetleń świadczy o tym, jak ta
mantra dobrze wpływa na człowieka. Po odsłuchaniu nagrania mantry, szyb-
ko zapamiętasz wymowę i melodię. Dzięki temu w dowolnej sytuacji życio-
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-21-
wej będziesz mógł w myślach ją przywołać, albo nawet zanucić sobie pod no-
sem, co może służyć jako sposób na uspokojenie umysłu i ciała. W spokojnym
umyśle i ciele jest spokojny oddech. Tylko taki oddech jest zdrowy. Ponadto
warto uczyć się technik bezpośredniego odprężania ciała. Od siebie polecam
trening autogeniczny lub relaksację Jacobsona. Odprężanie pod każdą posta-
cią przynosi same dobre skutki, które przede wszystkim wywodzą się ze spo-
kojniejszego oddechu. Spokojniejszy oddech zwiększa poziom dwutlenku
węgla, który powoduje lawinę korzystnych zmian na zdrowiu.
ZASADA NR 2 — Organizm człowieka najlepiej działa na żywieniu
ubogim w węglowodany. Pokarm dostarcza nam trzech makroskładników.
Białek, tłuszczów i węglowodanów. Gdyby jadłospis ograniczyć do białek
i węglowodanów, człowiek szybko doświadczyłby pogorszenia stanu zdro-
wia, aż w końcu śmierci. Tłuszcze są niezbędne do zachowania zdrowia i ży-
cia. Gdyby jadłospis ograniczyć do tłuszczów i węglowodanów, człowiek
podobnie w końcu by skonał, bo białka są niezbędne do zachowania zdrowia
i życia. Ale gdyby człowiekowi odciąć prawie całkowicie węglowodany i zo-
stawić na białkach i tłuszczach, człowiek taki będzie żył — i to w wyśmieni-
tym zdrowiu. Zauważyć jednak trzeba, że kłopot z nadmiarem
węglowodanów (powyżej 70 do ok. 150 gramów na dobę) nie tkwi w samych
węglowodanach. Tkwi w tym, że duża ilość węglowodanów wyzwala zbyt
duże wyrzuty insuliny, co hamuje wyrzut i zadania, jakie wykonuje inny
hormon: glukagon. Otóż insulina i glukagon to yin i yang metabolizmu. Aby
metabolizm działał właściwie, musi być równowaga między yin i yang, musi
być równowaga między wyrzutami insuliny i wyrzutami glukagonu. U ludzi
na żywieniu bogatym w węglowodany nie ma tej równowagi, ponieważ insu-
lina dominuje nad glukagonem. Jak działa insulina i glukagon? Co poróżnia
te dwa ważne hormony, między którymi konieczna jest równowaga? Insulina
tak kieruje metabolizmem, aby odkładać nadmiar energii z pożywienia do
magazynu tłuszczowego. Glukagon kieruje metabolizmem w drugą stronę:
tak, aby pobierać energię z magazynu tłuszczowego. Insulina zapobiega zbyt
wysokiemu wzrostowi cukru we krwi, a glukagon zapobiega zbyt niskiemu
spadkowi cukru we krwi. Dlatego: jeśli wzrasta poziom cukru we krwi, wzra-
sta poziom insuliny we krwi. Jeśli maleje poziom cukru, maleje poziom insu-
liny. I kiedy maleje poziom insuliny, wzrasta poziom glukagonu. Czyli: kiedy
często jesz węglowodany, we krwi w ciągu dnia przeważa insulina — i wy-
konuje swój zestaw zadań. Kiedy ograniczasz węglowodany, we krwi nie ma
przewagi insuliny, nie ma przewagi glukagonu — zamiast tego, jest między
nimi równowaga, i glukagon także może wykonywać swój zestaw zadań, któ-
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-22-
ry różni się od zestawu zadań insuliny:
INSULINA
GLUKAGON
Przełącza metabolizm na odkładanie energii do
magazynu tłuszczowego (tkanki tłuszczowej)
Przełącza metabolizm na spalanie energii pobra-
nej z magazynu tłuszczowego
Przekształca glukozę (z węglowodanów) i białka
w tłuszcze
Przekształca tłuszcz (tkankę tłuszczową) i białka
w glukozę
Odkłada tłuszcz z pożywienia do tkanki tłusz-
czowej
Przekształca tłuszcz z pożywienia na ciała keto-
nowe i oddaje je tkankom jako źródło energii
Zwiększa wytwarzanie cholesterolu (poziom
powyżej 300 mg/dL staje się kłopotliwy)
Zmniejsza wytwarzanie cholesterolu
Zmusza nerki, aby zatrzymywały nadmiar pły-
nów
Pobudza nerki, aby uwalniały nadmiar płynów
Pobudza wzrost komórek mięśniowych gładkich
w tętnicach
Hamuje wzrost komórek mięśniowych gładkich
w tętnicach
Zatem, jak widzimy, nadmiar insuliny sprzyja na przykład namnażaniu
się komórek mięśniowych gładkich w błonie wewnętrznej tętnic — działanie,
które jest jednym z procesów, prowadzących do choroby miażdżycowej, jak
podaje każdy podręcznik patofizjologii. Oznacza to, że im więcej insuliny we
krwi, tym mniejsza jest sprężystość tętnic i ich światło. Z kolei takie tętnice
wieńcowe — mniej giętkie i mniejsze — sprzyjają powstawaniu blaszki miaż-
dżycowej, podstawowej przyczyny chorób serca. Ponieważ serce musi wy-
kształcić większe ciśnienie, by utrzymać odpowiedni przepływ krwi przez
węższe i mniej giętkie tętnice w całym organizmie, w rezultacie dochodzi do
nadciśnienia. Na domiar złego, insulina zmusza nerki, aby zatrzymały nad-
miar płynów i soli, co zwiększa objętość krwi, jeszcze bardziej przyczyniając
się do kłopotów z ciśnieniem. Ponadto insulina pobudza syntezę cholesterolu,
który często dochodzi do poziomu nawet 350 mg/dL — który powinien już
być powodem do obaw. Dalej: insulina sprzyja powiększaniu tkanki tłusz-
czowej. Natomiast glukagon działa na odwrót. Ponieważ to hormon spalania
tłuszczu, pod jego wpływem organizm mobilizuje kwasy tłuszczowe z tkanki
tłuszczowej i spala je na energię. Proces ten nie wymaga cholesterolu, więc
jego wytwarzanie jest wyłączone (z 350 mg/dL cholesterol skutecznie spada
do normy, której górna granica wynosi 280 mg/dL). Co więcej, organizm nie
potrzebuje dodatkowych płynów do spalania tłuszczu, więc pobudza nerki
do pozbycia się jej nadmiaru (nie ma zatrzymywania wody w organizmie).
Dalej: glukagon pobudza rozkład i zanik przerostu komórek mięśniowych
gładkich w tętnicach i zmniejsza ich kurczliwość, dzięki czemu cofa się nadci-
śnienie i maleje ryzyko chorób serca. Widać gołym okiem, że glukagon jest
Twoim dobrym przyjacielem. Teraz: jedynym sposobem, żeby przywrócić
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-23-
równowagę między insuliną a glukagonem, jest jadłospis. A konkretniej: 70
do 100 gramów węglowodanów na dobę, reszta to tłuszcze i białka! Czyli ży-
wienie ubogie w węglowodany. Każde inne żywienie powoduje nadmierne
wyrzuty insuliny — i jej dużą przewagę (niekorzystną) nad glukagonem, zo-
baczmy:
RODZAJ POKARMU
INSULINA
GLUKAGON
Węglowodany
+ + + + +
Bez zmian
Białka
+ +
+ +
Tłuszcz
Bez zmian
Bez zmian
Węglowodany z tłuszczem
+ + + +
Bez zmian
Białka z tłuszczem
+ +
+ +
Dużo białka, mało węglowodanów
+ +
+
Mało białka, dużo węglowodanów
+ + + + + + + +
+
Jest to wynik doświadczenia na grupie ochotników. Podawano im po-
trawy o różnym składzie makroelementów i mierzono wpływ tych potraw na
poziom insuliny i glukagonu we krwi. Wyniki dają do myślenia. Jak widać,
węglowodany mają największy wpływ na wyrzut insuliny, gdyż powodują
największy wzrost glukozy we krwi. Sam tłuszcz jest obojętny. Natomiast po-
łączenie dużej ilości węglowodanów z niewielką ilością białek (co jest typowe
na żywieniu bogatym w węglowodany) ma wpływ najgorszy. Z kolei jeśli
przechodzimy na żywienie ubogie w węglowodany — i mamy na przykład
potrawę głównie złożoną z białka, a dodatkiem jest jakiś węglowodan, dajmy
na to kilka plasterków ziemniaka — wówczas wyrzut insuliny jest spokojny.
Widać także, że białka i tłuszcze — które są podstawą żywienia ubogiego
w węglowodany — zaprowadzają największą równowagę między insuliną
i glukagonem. Właśnie o to nam chodzi. Bo jeśli równowaga ta jest zachwiana
— a jest na żywieniu bogatym w węglowodany — to do krwi codziennie
uwalnia się zbyt duża ilość glukozy, a więc i insuliny. Insulina upycha gluko-
zę do komórek, lecz w pewnym momencie (gdy człowiek jest już dorosły)
komórki stawiają opór, ponieważ nadmiar glukozy jest dla nich trujący. Roz-
wija się oporność na insulinę — jak wyjaśniłem na początku numeru, podłoże
wielu poważnych chorób cywilizacyjnych. Przy oporności na insulinę trzust-
ka musi wyrzucać jej nawet jeszcze więcej! Potem jeszcze więcej! Potem jesz-
cze więcej! A potem więcej się nie da — i bum, mamy cukrzycę typu II. Obok
cukrzycy postępuje otyłość. Obok otyłości rozwija się nadciśnienie. Lekarze
i firmy farmaceutyczne są szczęśliwe — mają kolejnego pacjenta i klienta na
resztę życia. Tylko że leki i terapie konwencjonalne zaprowadzają jedynie ko-
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-24-
smetyczne zmiany, atakują bowiem objawy. Tymczasem prawdziwa przy-
czyna nadal istnieje: brak równowagi między insuliną i glukagonem spowo-
dowany nadmiarem węglowodanów oraz niedoborem prawdziwych
tłuszczów i białek. Oczywiście żywienie ubogie w węglowodany ma znacznie
więcej korzyści dla zdrowia. Nie sposób je wszystkie krótko opisać i objaśnić.
Ale na przykład — jak pisze lek. spec. Ewa Bednarczyk-Witoszek w swojej
książce:
„Skutkiem diety wysokowęglowodanowej jest nie tylko otyłość, cu-
krzyca i nowotwory. Nadużywanie węglowodanów stwarza także
zagrożenie dla funkcjonowania centralnego układu nerwowego (ro-
snąca zachorowalność na schorzenia neurologiczne i neurodegenera-
cyjne). W jaki sposób lekarz ma zalecić zdrową dla pacjenta dietę,
skoro sam jest uwikłany w pieczywo, papierosy, kawę codziennie, je
garść leków kilka razy dziennie, a nawet czasem zbyt często stosuje
alkohol? Niesprawny metabolicznie doktor jest największym zagro-
żeniem dla pacjenta”. [E. Bednarczyk-Witoszek, Dieta Dobrych
Produktów, Katowice 2013, s. 234]
Aby móc przejść dalej, podam jeszcze tylko jeden przykład korzyści ży-
wienia ubogiego w węglowodany: przy ograniczeniu węglowodanów do 70-
100 gramów na dobę, wzmacnia się odporność. Z immunologii wiemy, że
układ odpornościowy chroni organizm przed czynnikami chorobotwórczymi
w procesie fagocytozy. Fagocytoza polega na tym, że neutrofile — komórki
układu odpornościowego — wychwytują bakterie i inne patogeny, a potem je
niszczą. Co mają z tym wspólnego węglowodany? Otóż okazuje się, że ży-
wienie bogate w węglowodany hamuje czynność neutrofili! Spożycie w jed-
nym posiłku 100 gramów węglowodanów, na przykład z soku wyciśniętego
z pomarańczy, o połowę zmniejsza zdolność neutrofili do pochłaniania bakte-
rii. Innymi słowy, posiłki bogate w węglowodany prawie wyłączają odpor-
ność i zwiększają podatność na złapanie zakażenia. Najbardziej spada
odporność w ciągu pierwszych dwóch godzin od spożycia posiłku bogatego
w węglowodany. Lecz niekorzystny wpływ takiego posiłku utrzymuje się
nawet do pięciu godzin
3
. Głównym sprawcą jest, rzecz jasna, szybki wzrost
glukozy, a więc i insuliny. Z punktu widzenia nauki i ewolucji, nie ma wąt-
pliwości: żywienie ubogie w węglowodany, szczególnie proste, to najlepsze
żywienie dla człowieka.
3
A. Sanchez, J.L. Reeser i in., Role of sugars in human neutrophilic phagocytosis, Am. J. Clin. Nutr. 26: 1180-
1184, 1973
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-25-
Dość teorii, wszak to ma być praktyczny numer. No właśnie, jak w ujęciu
praktycznym wygląda najlepsze żywienie dla człowieka, czyli żywienie ubo-
gie w węglowodany? Przede wszystkim, mówiąc o takim żywieniu, nie spo-
sób nie wspomnieć o doktorze Janie Kwaśniewskim. Swoją dietą zjednał sobie
duże grono członków tak zwanego ruchu optymalnych — to nazwa, która
pochodzi od diety optymalnej. Rzeczywiście, dieta optymalna skutkuje po-
prawą zdrowia dość szybko. Tylko że jest kłopot. Zdrowie odzyskane dzięki
diecie optymalnej nie chce trwać wiecznie! Nie tak dawno miałem przyjem-
ność rozmawiać z panem Markiem Wolniakiem, kolegą po fachu, pracowitym
i pokornym człowiekiem. Pan Marek jest, moim zdaniem, najlepszym fa-
chowcem od wytłaczania olejów w Polsce, a jego działalność doceniają ludzie
na całym świecie. Niemiec Lothar Hirneise, bliski współpracownik świętej
pamięci doktor Budwig, szef pisma Nexus na Niemcy, raz odwiedził pana
Marka i powiedział: „Wolniak, przyjechałem do ciebie, bo tylko ty się znasz
na olejach”. W każdym razie, pan Marek uzmysłowił mi ciemną stronę dokto-
ra Kwaśniewskiego. Jako szeroko znany człowiek, doktor Kwaśniewski do-
stawał od słuchaczy, uczniów i fanów mnóstwo listów, i to jeszcze odręcznie
pisanych, bo czasy świetności doktora sięgają hen daleko wstecz. W większo-
ści były to listy dziękczynne. Lecz nie brakowało także listów wołających
o pomoc. Pisali je doświadczeni optymalni — ludzie, którzy przez dłuższy
czas stosowali dietę doktora. Listy te można podsumować tak: „Panie dokto-
rze, na początku Pana dieta wyprowadziła mnie z takich i takich dolegliwości,
czułem się wspaniale, zdrowie wróciło, odporność wzrosła — tylko się cie-
szyć. Ale w pewnym momencie moje zdrowie znów zaczęło się psuć, zupeł-
nie jakbym porzucił Pańską dietę, a wcale tak nie było. O co tu chodzi? Czy
może Pańska dieta działa tylko krótkoterminowo, a na dłuższą metę nie?”. Od
pana Marka Wolniaka, a także innych ludzi, którzy bezpośrednio współpra-
cowali z doktorem Kwaśniewskim, dowiedziałem się, że podobnych listów
było trochę. I niestety doktor je ignorował. W rozmowach o diecie optymalnej
powtarza się — tak między sobą — że doktor Kwaśniewski zbyt mocno hoł-
dował opracowanym przez siebie zasadom i w ogóle nie przyjmował do wia-
domości, że być może w opracowaniach tych jest dziura, którą należałoby
wykryć i zatkać. Nie chcę tu wchodzić w rolę krytyka, lecz trzeba przytomnie
zauważyć, że doświadczenie praktykujących dietę optymalną wskazuje na to,
że doktor Kwaśniewski miał klapki na oczach. Był zimny jak głaz na listy opi-
sujące niepowodzenia ze stosowania diety. A szkoda, bo zapewne wystarczy-
ło wprowadzić kilka drobnych korekt. Opowiem zaraz o nich. Najpierw
jednak coś podkreślę. To nie tak, że doktor Kwaśniewski opracował złe zale-
cenia żywieniowe. Jako jeden z nielicznych rodaków, poszedł w jedynym
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-26-
słusznym kierunku, w kierunku żywienia ubogiego w węglowodany. Rów-
nież jako jeden z nielicznych opiera swoje zalecenia na naukach medycznych.
Dlatego trudno znaleźć w jego wypowiedziach jakąkolwiek wpadkę czy coś,
co jest sprzeczne z nauką. Prawie wszystko się zgadza, dieta optymalna dok-
tora jest prawie doskonała. Owo ‘prawie’ — robi wielką różnicę. Doktor po
prostu był ślepy na wołania ludu. To go zgubiło, uważam. Co jest bowiem
lepszą wyrocznią, jak nie samo życie? Życie właśnie pokazało, że na dłuższą
metę — mowa tu zapewne najdalej o kilku latach — dieta optymalna zawo-
dzi. Oczywiście nie wszystkich, ale zawodzi, przyczyniając się do nawrotu
starych dolegliwości. Sakramentalne pytanie brzmi: dlaczego? Co jest nie tak
w diecie doktora Kwaśniewskiego? Jak powinna być skorygowana? Odpo-
wiem teraz na to.
● Pierwszy błąd diety optymalnej: zbyt mało węglowodanów.
Doktor
Kwaśniewski zaleca 50 do 55 gramów węglowodanów na dobę. To może być
zbyt mało, zwłaszcza dla pracujących fizycznie. Szczególnie biorąc pod uwa-
gę fakt, że ludność świata często przekracza 500 gramów węglowodanów na
dobę. Jak pamiętamy z numeru wcześniejszego, moja propozycja to 70 gra-
mów na dobę, zgodnie z zaleceniami doktora Wolfganga Lutza, którym dok-
tor Kwaśniewski się inspirował, choć się do tego nigdy nie chciał przyznać.
No właśnie, i czy to oznacza, że musimy codziennie liczyć z kalkulatorem
w ręku, żeby nie przekroczyć i nie spaść poniżej tych 70 gramów na dobę? Za-
stanówmy się. Większość planów żywieniowych, na przykład wspomnianych
dwóch osobistości, Lutza i Kwaśniewskiego, nakazuje trzymać się jak najbliżej
określonej przez siebie liczby. Doktor Kwaśniewski nakazuje nie przekraczać
50-55 gramów, a doktor Lutz 72 gramy na dobę. Tylko na trzeźwo myśląc: czy
nasi przodkowie, dziesiątki, setki i miliony lat temu, prowadzili dziennik spo-
żytych węglowodanów? Ba, jakikolwiek dziennik, jakiekolwiek liczenie? To
przekraczanie barier rozsądku. Nigdy żeśmy w ten sposób nie podchodzili do
żywienia, nigdy, przenigdy. Oznacza to, że dla naszych organizmów jest
czymś zupełnie normalnym, jeśli jednego dnia zjemy 70 gramów węglowo-
danów, innego 100 gramów, jeszcze innego 80, a potem na przykład 120 gra-
mów. Nie traćmy gruntu pod nogami, nie popadajmy w skrajność z tym
liczeniem. Moja rada jest taka. Teoria mówi, aby ograniczać węglowodany do
70 gramów na dobę. Praktyka jednak nakazuje oscylować wokół tej liczby.
Oznacza to, że jednego dnia zjemy więcej węglowodanów, innego mniej. Tak
powinno być. Ponadto: liczyć należy na początku zmiany żywienia, tak by
potem już na oko wyłapywać, ile jeść — i co jeść. Jeśli parokrotnie zrobię ja-
kieś danie (przykładowe przepisy w dalszej części numeru), no to w końcu je
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-27-
zapamiętam; zapamiętam też mniej więcej ilość spożytych z takim daniem
węglowodanów. Z tyłu głowy mam zawsze liczbę 70 gramów na dobę, ale
mam także świadomość, że pojęcie ‘żywienie ubogie w węglowodany’ to tak
naprawdę żywienie poniżej 150 gramów na dobę. Jeśli zadbamy o to, by nie
wkładać do buzi przetworzonego jedzenia (lista produktów dozwolonych
i zakazanych w dalszej części numeru), to odkryjemy, że przekroczenie 150
gramów węglowodanów na dobę będzie naprawdę trudne. No, chyba że ktoś
się będzie mocno opychał, czego oczywiście nie polecam.
● Drugi błąd diety optymalnej: za dużo różnych źródeł białka.
Spytałem
raz kolegę na diecie optymalnej, jak się pożywia. Powiedział: „No różnie,
głównie jem wszystko, co tłuste, ale nieprzetworzone. Na przykład kiełbasa,
na to ze dwa jajka i do popicia szklanka tłustej śmietany”. U, la, la! Zobaczmy:
kiełbasa to pierwsze źródło białka, jaja to drugie źródło białka, śmietana to
trzecie źródło białka. Na jednym posiedzeniu. Później przychodzi obiad i ko-
lacja. Zapewne dochodzi jakiś ser żółty, dochodzą jakieś podroby, jakieś fa-
solki, jakieś orzechy. To kolejne co najmniej trzy źródła białka. Razem sześć
różnych źródeł białka. Dużo — i oto pięta achillesowa diety optymalnej. Or-
ganizm wielu ludzi, szczególnie osłabionych zdrowotnie, nie radzi sobie z ty-
loma różnymi białkami. Bo jak wiadomo z biochemii, drobiny białek
z różnych pokarmów, to cząsteczki o odmiennych wymaganiach metabolicz-
nych. Znaczy to, że różne białka wymagają uruchomienia różnych szlaków
metabolicznych do ich przemiany. Dlatego bardzo mądrą praktyką jest sto-
sować co najwyżej dwa pokarmowe źródła białek na dobę, jedno pochodzenia
roślinnego, drugie pochodzenia zwierzęcego, aby się uzupełniały profilem
aminokwasowym. Jak wyjaśniłem w numerze 10, prawie wszystkie roślinne
źródła białka są niskiej jakości, to znaczy brakuje im jakiegoś aminokwasu lub
stosunek aminokwasów jest niekorzystny. Połączenie białka roślinnego
i zwierzęcego sprawia, że profile aminokwasowe obu tych grup się uzupeł-
niają. Mało wartościowe białko roślinne staje się wartościowe dzięki białku
zwierzęcemu. Jak w praktyce wygląda rozdzielanie białek? Ograniczanie źró-
deł białek do dwóch na dzień? Bardzo prosto. W poniedziałek białka bierze-
my z jaj i grochu, we wtorek białka bierzemy z ryb i fasoli, w środę białka
bierzemy z wieprzowiny i soczewicy, w czwartek białka bierzemy z nabiału
i ciecierzycy, w piątek białka bierzemy z wołowiny i orzechów, w sobotę biał-
ka bierzemy z podrobów (np. wątróbka) i nasion (np. słonecznika, które są
bogate w białko roślinne), w niedzielę białka bierzemy znów z jaj i na przy-
kład bobu. Podkreślam: to tylko przykład. Grunt, aby w ciągu doby — w mia-
rę możliwości — spożywać dwa główne źródła białka, jedno roślinne, drugie
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-28-
zwierzęce. W ten sposób robimy swojemu organizmowi wielką przysługę;
pokarmy pochodzenia zwierzęcego nigdy nie będą sprawiać kłopotów, tak
jak czasem sprawiają na diecie Kwaśniewskiego czy Dukana. Z zasadą tą spo-
tkałem się już dawno temu w literaturze anglojęzycznej, nie potrafię już jed-
nak odszukać źródeł. Natomiast w literaturze polskojęzycznej — co mnie mile
zaskoczyło — zasadę znalazłem w książkach i pracy pani Ewy Bednarczyk-
Witoszek. Napisała mądrą książkę Dieta Dobrych Produktów, którą polecam
swoim czytelnikom. Tu dodać muszę, że zarówno zasada ograniczania źródeł
białek, jak i inne zalecenia pani Ewy, są szczególnie przydatne dla ludzi cho-
rych i poważnie chorych. Rozdzielanie białek działa bowiem leczniczo, nie
jest natomiast koniecznością u ludzi zdrowych — a zdrowy jest ten, kogo
pauza kontrolna (metoda Butejki) przekracza 30 sekund. Moja pauza jest bli-
ska jednej minucie, wynik dziś praktycznie niespotykany. I przez dwa miesią-
ce postanowiłem sprawdzić swoją teorię. Codziennie jadłem co najmniej sześć
różnych źródeł białek roślinnych i zwierzęcych. Nie zauważyłem nawrotu
żadnych dolegliwości, ani pogorszenia wyników krwi i podstawowych pa-
rametrów takich jak tętno czy ciśnienie. To kolejny argument za tym, że opła-
ca się doskonalić jadłospis i nawyki żywieniowe z jednoczesnym
doskonaleniem oddechu metodą Butejki. Im większe postępy w metodzie Bu-
tejki, tym mniej ograniczeń w żywieniu. O tym pani Ewa, jak i niemalże
wszyscy nauczyciele zdrowia, nie wiedzą. Ba, pani Ewa nie zna fizjologii od-
dychania i dlatego jest przekonana, że głębokie oddychanie sprzyja zdrowiu.
Polecam każdemu prawie całą wiedzę pani Ewy w zakresie żywienia, ale
w zakresie oddychania — stanowczo odradzam. W zakresie oddychania tylko
i wyłącznie korzystamy z wiedzy i prac doktora Konstantyna Butejko. Wraca-
jąc do rozdzielania białek. Jak wyjaśniłem, najbardziej skorzystają na tym lu-
dzie chorzy na choroby cywilizacyjne. Ludzie zdrowi, których pauza
kontrolna wykracza poza 30 sekund, mogą jeść więcej różnych źródeł białka,
na przykład trzy lub nawet cztery. Każdy jest inny i nie da się ustanowić jed-
nakowych zasad dla wszystkich. Doskonalenie jadłospisu to proces ciągły,
który wymaga obserwacji tego, jak na poszczególne zmiany odpowiada nasz
organizm.
ZASADA NR 3 — Na śniadanie organizm nie lubi i nie chce węglo-
wodanów. Szczególnie węglowodanów przetworzonych, takich jak wyroby
cukiernicze; oraz węglowodanów bardzo skupionych procentowo, takich jak
wyroby piekarnicze (około 50% wyrobów piekarniczych to węglowodany).
W przypadku wyrobów piekarniczych, chodzi głównie o pieczywo. I to każ-
dego rodzaju: pszenne, razowe, mieszane, wszystkie. Do pieczywa jeszcze
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-29-
wrócimy, bo jest pewna ważna sprawa, którą muszę się podzielić w związku
z tą grupą pokarmów. W tym momencie chodzi jednak o węglowodany jako
takie na śniadanie. Otóż, jak wyjaśniam, organizm ich nie lubi — nie chce.
Większość lekarzy ze specjalizacją w diabetologii wie o tym, że rano u każde-
go człowieka występuje lekko zwiększona oporność na insulinę. Aby zrozu-
mieć, dlaczego błędem jest zjadać węglowodany w stanie, gdy organizm
wykazuje ową oporność, przypomnijmy sobie, co się dzieje po zjedzeniu wę-
glowodanów. Otóż po zakończeniu procesu trawienia końcowym wynikiem
spożycia posiłku bogatego w węglowodany jest wzrost stężenia glukozy we
krwi. Wiadomo, że krew nie może być słodka (glukoza to cukier). Dlatego or-
ganizm czym prędzej musi wysłać glukozę z krwi do komórek lub, jeśli ko-
mórki, magazyn wątrobowy i mięśniowy są przepełnione, przetworzyć na
kwasy tłuszczowe i odłożyć w tkance tłuszczowej. I do tego służy insulina.
Jeśli wzrasta stężenie glukozy, natychmiast wzrasta stężenie insuliny. Działa
ona jak odźwierny: puka do drzwi komórek, a komórki je otwierają i zapra-
szają glukozę do środka — tym samym obniżając jej stężenie we krwi. Jednak
wczesnym rankiem . . . komórki stawiają opór. Mimo, że insulina puka do
drzwi komórek, komórki nie za bardzo chcą otworzyć. Więc trzustka musi
wyrzucić więcej insuliny niż normalnie, aby pukanie do drzwi było mocniej-
sze i aby zmusić komórki do wpuszczenia glukozy do środka. Krótko rzecz
ujmując, organizm nie za bardzo lubi węglowodany z samego rana. Jeśli jemy
śniadanie bogate w węglowodany, to dwojako sobie szkodzimy. Po pierwsze
glukoza dłużej, niż normalnie, utrzymuje się w podwyższonym stężeniu, cze-
go nie chcemy. Po drugie trzustka jest zmuszona do cięższej pracy, aby wy-
rzucić więcej insuliny do przetworzenia glukozy niż normalnie. Zatem dużo
insuliny, i dużo glukozy, dwa zupełnie niechciane sytuacje z powodów wyja-
śnionych przy omawianiu zasady nr 2. No dobrze, tylko jakie jest fizjologicz-
ne wyjaśnienie rannej oporności na insulinę? Wyjaśnienie znajdziemy w wielu
książkach i podręcznikach poświęconych chorobie cukrzycowej, na przykład:
„Każdy wczesnym rankiem ma oporność na insulinę z powodu ro-
snącego przed śniadaniem poziomu hormonów o działaniu przeciw-
stawnym do insuliny, to znaczy: kortyzolu i hormonu wzrostu. Aby
zapobiec hiperglikemicznemu wpływowi tych hormonów, rano ko-
mórki beta trzustki wytwarzają więcej insuliny. Taka oporność na
insulinę przemija w porze obiadowej [ok. 13.00]”. [J. Unger, Diabe-
tes Management in Primary Care, wyd. 1, s. 218]
W związku z powyższym:
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-30-
„Za śniadanie zwykle dużo się ‘płaci’ [przypłacamy zdrowiem, jeśli
rano spożywamy węglowodany] ze względu na oporność na insulinę
we wczesnych godzinach dnia”. [C.K. Mogensen, E. Standl, Phar-
macology of Diabetes: Present Practice and Future Perspectives,
1991, s. 33]
Wiele cenionych osobistości, takich jak J. Kempisty czy J. Zięba, powta-
rzają w książkach i na wystąpieniach, że cukry (węglowodany) na śniadanie
to zły pomysł. Teraz już wiesz, dlaczego mają rację. Mało znana to wiedza,
lecz znamienna dla zdrowia. Zdaję sobie sprawę, że nie będzie łatwo, szcze-
gólnie jeśli ktoś przez całe życie jadł na śniadanie kanapki, a do pracy brał . . .
kanapki. Albo bułki. Niestety nie ma wielkiej różnicy między pieczywem z
pełnej mąki (tzw. pieczywo pełnoziarniste) a oczyszczonej (tzw. pieczywo bia-
łe). Jedno i drugie podnosi stężenie glukozy we krwi, pieczywo pełnoziarniste
nawet bardziej. „No a witaminy i minerały?” — ktoś zapyta. „Czy w pełnym
ziarnie, takim nieoczyszczonym, nie ma przypadkiem więcej składników od-
żywczych?” A i owszem, są. Cóż jednak z tego, jeśli układ pokarmowy czło-
wieka nie umie ich wchłonąć. Rozwinę to w następnej zasadzie.
ZASADA NR 4 — Produkty zbożowe nie są dobrym pokarmem dla
człowieka. Rzeczywiście, pełne ziarno ma więcej składników odżywczych,
których byśmy chcieli. Lecz twierdzić, że z tego powodu jest dobre dla czło-
wieka, to trochę tak, jakby twierdzić, że papierosy z filtrem są lepsze od pa-
pierosów bez filtra i dlatego są one dobre. Nie są, rzecz jasna. Podobnie jak
w przypadku głębokiego oddychania, kojarzenie pełnoziarnistych produktów
ze zdrowiem jest zwykłą propagandą. Zarówno głębokie oddychanie, jak
i produkty zbożowe, to przeszkoda na drodze do zdrowia — i to istotna. Jako
stały czytelnik, dobrze wiesz, dlaczego nie wolno głęboko oddychać,
a zamiast tego, że trzeba spłycać oddech metodą doktora Konstantyna P. Bu-
tejko. Lecz produkty zbożowe złe dla zdrowia? Tu zapewne ogarnęło Cię za-
skoczenie. Cóż, bierze się ono z tego, że produkty zbożowe robią karierę na
całym świecie. Tylko, proszę, niech to nie usypia naszej czujności. Produkty
zbożowe gatunek ludzki zjada od niedawna, dopiero od około 12-15 tysięcy
lat. To kropla w morzu ewolucji. Człowiek w tak krótkim czasie nie przysto-
sował się ewolucyjnie do zbóż, w przeciwieństwie np. do ptaków. Od prawie
dwóch milionów lat aż do dziesięciotysięcznego roku przed naszą erą, czyli
od gatunku pierwszego Homo erectus po obecny Homo sapiens, człowiek żył
wyłącznie ze zbierania (np. roślin) i polowania (np. zwierząt lądowych).
W zależności od tego, gdzie żył, człowiek pozyskiwał składniki odżywcze
z ponad 200 różnych źródeł pokarmowych, w tym było mięso zwierząt, owo-
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-31-
ce, warzywa, a także rośliny strączkowe, orzechy, nasiona i inne. Zbóż nie by-
ło. Spożywanie zbóż zaczęło się wraz z początkiem rozwoju rolnictwa, co da-
tuje się właśnie na neolit — około 10 000 lat p.n.e. Zatem ewolucja
ukształtowała nasz organizm do tego, byśmy żyli głównie na warzywach,
owocach, mięsie, orzechach, korzonkach i innych prawdziwych pokarmach,
nie zbożach. Spożywaliśmy stosunkowo mało węglowodanów, a dużo tłusz-
czów (roślinnych i zwierzęcych) oraz białek. Ponownie: zero zbóż. Zboża spo-
żywamy dopiero od kilkuset pokoleń, podczas gdy do genetycznego
przystosowania się potrzeba od jednego tysiąca do 10 000 pokoleń — a może
więcej, trudno ocenić. Być może kiedyś Homo sapiens przystosuje się do zbóż,
lecz historia pokazuje, że będziemy musieli jeszcze długo, długo poczekać.
Zatem: nasze geny zostały zdefiniowane prawie 2 miliony lat temu. Zboża są
obecne w jadłospisie człowieka od około 15 tysięcy lat. Czy nie jest więc za-
stanawiające, że pokarm, którego nie spożywaliśmy przez niemal 100% egzy-
stencji, dziś jest u podstaw jadłospisu? Zboża i wyrabiane z nich produkty nie
są modne na całym świecie ze względu na wartości odżywcze i korzyści dla
zdrowia. Są modne z innych powodów. To znaczy: łatwa uprawa, tanie kosz-
ty wytwarzania, długi okres przechowywania (chodzi nie o końcowy pro-
dukt, a zboża w początkowej postaci, nieprzerobione jeszcze na mąkę),
a ponadto możliwości nieograniczonego transportu. Natomiast mikroskład-
niki, które w sobie zawierają, nie są dla układu pokarmowego człowieka
zbytnio dostępne. Dlaczego? Spójrzmy, jak to zaplanowała Przyroda. Gazela,
aby się bronić przed innym drapieżnikiem, może wiać niczym błyskawica.
Żółw — może się schować w skorupie. Osa, pszczoła, szerszeń — mogą użą-
dlić. Kameleon — może się wtopić w tło zmianą koloru ciała. Słoń — oprócz
kłów, do obrony wykorzystuje swą wagę, wszak to jeden z najcięższych ssa-
ków świata. Ssaki drapieżne — używają kłów i pazurów. Żyrafa — broni się
bolesnymi, często śmiertelnymi kopnięciami. Węże — bronią się za pomocą
obezwładniającego lub śmiertelnego jadu. Natomiast jeśli chodzi o pożywie-
nie, które rodzi się w ziemi, aby mogło przetrwać, niespodzianka, ono także
musi się bronić! W przeciwieństwie do zwierząt nie może uciekać, ani wal-
czyć, dlatego ewolucyjnie wykształciło inne mechanizmy obronne, potencjal-
nie groźne, które stanowią formę obrony. I teraz niespodzianka: najsilniejsze
mechanizmy obronne spośród wszystkich jadalnych produktów niezwierzę-
cych wykształciły się w zbożach! Pierwszy mechanizm to kwas fitynowy.
Osłabia wchłanianie minerałów, takich jak magnez, cynk, wapń i żelazo. Prze-
czytamy to w każdym dobrym podręczniku biochemii, w poprzednim nume-
rze podałem kilka przytoczeń. Otóż biochemia właśnie tłumaczy, że do
strawienia kwasu fitynowego potrzebna jest fitaza, której człowiek i zwierzęca
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-32-
monogastryczne nie posiadają. Z tej przyczyny codzienne zjadanie zbóż —
szczególnie pełnoziarnistych! — skutkuje niedoborami minerałów. Drugi me-
chanizm to inhibitory enzymów. Jak działają? Spowalniają lub całkowicie
hamują trawienie! Dlatego w biologii nazywane są również truciznami enzy-
mów. Nie pozwalają im działać, tu: trawić. I rzeczywiście, im więcej zjadamy
zbóż, tym gorzej tolerujemy białka, szczególnie zwierzęce. Dlatego bardzo
namawiam, aby skreślić zboża z jadłospisu, jeśli przechodzimy na żywienie
ubogie w węglowodany i niewykluczające mięsa, jaj i innych zwierzęcych
źródeł białka. Trzeci mechanizm obronny, jaki mają w sobie zboża, to gluten,
który dłużej spożywany niszczy wyściółkę jelit
4
i ich zdolność do wchłaniania
składników pokarmowych. Z nauki wiadomo, że u kogoś, kto cierpi na celia-
kię — chorobę wynikającą z nadwrażliwości na gluten — odstawienie zbóż
glutenowych nazwać należy leczeniem. Leczeniem jest bowiem każde działa-
nie, które usuwa przyczynę danej dolegliwości. Od chwili rozpoczęcia żywie-
nia bezglutenowego zwykle potrzeba nawet sześciu miesięcy, zanim
zniszczona błona śluzowa jelit się odbuduje
5
. Zatem fityniany, inhibitory en-
zymów i gluten sprawiają, że zboża są jednym z gorszych produktów spo-
żywczych. Mechanizmów obronnych jest więcej, ale te trzy najsilniej
wpływają na szkodliwość zbóż. Nawet jeśli wykluczymy gluten, czyli weź-
miemy pod uwagę zboża bezglutenowe, dwa pierwsze mechanizmy wciąż są
nie do przeskoczenia dla organizmu człowieka, więc także i zboża bezglute-
nowe warto skreślić z jadłospisu. W dalszej części lista takich zbóż.
ZASADA NR 5 — TRZEBA SIĘ SUPLEMENTOWAĆ. Mamy dostępne
dwa rodzaje pokarmów. Pokarmy pochodzenia roślinnego i pokarmy pocho-
dzenia zwierzęcego. Z wyłączeniem jaj, jeden i drugi rodzaj pokarmów jest
uboższy w składniki odżywcze dzisiaj, niż był dawniej, kilkadziesiąt lat temu.
No bo tak: żywność pochodzenia roślinnego pobiera wartości odżywcze
z ziemi, szczególnie minerały, a tych w ziemi jest dziś niewiele. Szczególnie
wyczerpana jest tzw. próchnica, która powinna być najbardziej wartościową
warstwą ziem uprawnych. Żywność pochodzenia zwierzęcego także jest dziś
uboższa w składniki odżywcze niż dawniej. Dlaczego? Z dwóch powodów.
Po pierwsze, zwierzęta na ubój przemysłowy rzadko karmi się naturalną pa-
szą. Po drugie, jeśli zwierzęta jedzą naturalną paszę, na przykład te z własne-
go gospodarstwa rolnego, to przecież jedzą zazwyczaj to, co wyrosło z ziemi,
czyli pożywienie, które już jest o niskiej wartości odżywczej. Skoro tak, skoro
spadła wartość odżywcza zarówno produktów roślinnych, jak i zwierzęcych,
4
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/6111631
5
E.A. Newsholme, T.R. Leech, Functional Biochemistry in Health and Disease, wyd. 1, s. 82]
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-33-
to we współczesnym świecie w każdym dostępnym pokarmie są niedobory
składników odżywczych. Kto czytał numer siódmy, ten nie powinien mieć co
do tego wątpliwości. „Ale Łukasz! — ktoś zaprotestuje — lekarz powiedział
mi, że codzienne przyjmowanie witamin i minerałów w postaci suplementów
nie jest nikomu potrzebne, bo nic nie daje; wszystko jest w pożywieniu”. War-
to być głuchym na takie uzasadnienia, są zbudowane na piasku. Rzecz jasna
nie ma wszystkiego w pożywieniu w potrzebnej ilości, już nie w tym świecie.
Więc rzecz jasna przyjmowanie dodatkowych minerałów i witaminy — coś
jednak daje. Warto zauważyć, że obecnie średnia długość życia obywatela
Ameryki wynosi 75,5 roku, a lekarza — tylko 57 lat. Żaden to dowód na sku-
teczność suplementów, ale czy ta statystyka nie daje do myślenia? Z drugiej
strony z należytą uczciwością zauważam też, że wielu ludzi wyolbrzymia
znaczenie suplementów witaminowych i minerałowych, ponieważ nie są one
numerem jeden w osiąganiu zdrowia. Numerem jeden zawsze był, jest i zaw-
sze będzie dwutlenek węgla. Bez niego metabolizm wszystkich związków,
w tym witamin i minerałów, jest upośledzony. Lecz zajmowanie stanowiska
podobnego, co w przypadku większości lekarzy, jest także przebraniem mia-
ry w ocenie suplementów. Zalecam podejście racjonalne, to znaczy: suple-
menty nie są ani najważniejsze, nie są ani bez znaczenia, są po prostu istotne,
czyli mają swój udział w osiąganiu zdrowia. Ciekawostką jest, że rolnicy —
zanim sprzedadzą bydło do rzezi — często karmią je paszą z dodatkiem su-
plementów. W szkołach wyższych na specjalizacjach dotyczących żywienia
zwierząt czy weterynarii można się spotkać z prostym wyjaśnieniem: „Rolni-
cy nie mają ubezpieczeń dla zwierząt na wypadek chorób czy śmierci. A że
zwykle nie stać ich na kosztowne leczenie, na które łożyć trzeba z własnej kie-
szeni, to zaradczo stosują łatwy sposób, który zmniejsza u zwierząt ryzyko
wystąpienia zmian chorobowych, to znaczy: podają zwierzętom suplementy”.
Osobiście przyjmuję 1 kapsułkę suplementu, w którym są i witaminy, i mine-
rały o najlepszej wchłanialności. Jednorazowo płacę 120 złotych za opakowa-
nie. Lecz to tanio, ponieważ w opakowaniu jest 180 kapsułek — zapas na pół
roku! Wystarczy się do mnie zgłosić, a podam nazwę tego suplementu. Wziąć
z posiłkiem z zawartością tłuszczu i sprawę witamin i minerałów mamy za-
mkniętą.
ZASADA NR 6 — Trzeba codziennie uzupełniać magnez za pomocą
chlorku magnezu. Magnez to najcenniejszy mikroelement dla człowieka.
W książce Na zdrowie!, Jak osiągnąć harmonię ciała, ducha i umysłu autorzy Jan
Pokrywka i Filip Żurakowski opisali krótką historyjkę:
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-34-
„Koleżanka opowiedziała mi następującą historyjkę. Jej brat, dwu-
dziestokilkuletni mężczyzna, nagle stracił mowę. Wydawał z siebie
tylko bełkot, nieartykułowane dźwięki. Po wielu bezskutecznych
próbach leczenia jeden z lekarzy wpadł na pomysł, aby podać mu
kroplówki magnezowe, czyli dożylnie podawany magnez. Po kilku
takich kroplówkach mężczyzna odzyskał mowę. A zatem przyczyną
utraty mowy u niego były zaburzenia pracy mózgu, spowodowane
niedoborem magnezu. Nastąpiły one, pomimo że poziom magnezu
w osoczu jeszcze mieścił się w normach laboratoryjnych, niemniej
na ich dolnej granicy”. [J. Pokrywka, F. Żurakowski, Na zdrowie!,
Gliwice 2014, s. 73]
Najwięcej odkryć o magnezie i jego dobroczynnemu wpływowi na
zdrowie człowieka dokonał polski lekarz Julian Aleksandrowicz. W pracy
z pacjentami prawie zawsze stosował magnez. Włączam stosowanie magnezu
jako siódmą zasadę, ponieważ magnez — podobnie jak dwutlenek węgla —
jest niezbędny dla działania ponad 300 enzymów i ma zasadnicze znaczenie
dla każdego układu narządowego, szczególnie kostnego, ale także trawienne-
go. Temu tematowi poświęciłem cały numer siódmy
6
, który polecam sobie
przypomnieć.
ZASADA NR 7 — Żywienie oparte na liczeniu kalorii wzięto z części
ciała, w którą zwykle nogą się bije. Ludzie poważnie myślący o zdrowiu —
i traktujący żywienie od strony ściśle naukowej — nie powinni tłuc sobie gło-
wy liczeniem kalorii, i to bez względu na to, co mówią dietetycy. Już wielo-
krotnie słyszałem od samych dietetyków (tych naprawdę mądrych), że źle ich
się uczy na uczelniach, wkładając do głowy przestarzałe teorie. Jedną z nich
jest teoria o liczeniu kalorii. Ba, nawet zwrot ‘zdrowe żywienie’ kojarzy się
z liczeniem kalorii. Cóż, upływ lat pokazał, że teoria ta się nie sprawdza.
Gdyby się sprawdzała, wystarczyłoby jeść mniej kalorii niż spalamy i bajka,
człowiek chudnie. Lub jeść więcej, niż spalamy, i człowiek tyje. Nie jest tak,
oczywiście. Biologia na to nie pozwala, zaraz wyjaśnię dlaczego. Najgorsze, że
człowiek, który stosuje tę teorię — dietę opartą na manipulacji bilansem kalo-
rycznym — i nie widzi pozytywnych skutków, obwinia za to siebie; sądzi, że
zawiódł. Jeśli tak było z Tobą, zapewniam: to nie Ty zawiodłeś. To „eksperci”
zawiedli Ciebie. Z jakichś tajemnych przyczyn traktują kalorie z różnych grup
pokarmowych tak samo, to znaczy białka, tłuszcze i węglowodany. A prze-
cież to trzy różne światy. Każda z tych grup pełni inną rolę w organizmie
człowieka. Dlatego też organizm traktuje każdą z tych grup inaczej. Kalorie
6
www.BiuletynZdrowia.pl/7
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-35-
z białek nie są przetwarzane tak samo, jak kalorie z węglowodanów. Kalorie
z tłuszczów nie są przetwarzane tak samo, jak kalorie z tłuszczów. I tak dalej.
Mimo, że to fakt powszechnie znany, dietetycy — przynajmniej większość
z nich — traktują je jak jednorodne paliwo komórkowe. Co więcej, w środo-
wisku dietetyków zwykło się przyrównywać organizm człowieka do silnika,
który spala paliwo na energię cieplną. Tylko że człowiek to nie silnik, a biolo-
giczny układ. Wszystko, co zjadamy, nie spala się na energię niczym drewno
w kominku. Zwolennicy teorii kalorycznej są ślepi na oczywisty fakt, że lu-
dzie jedzą nie tylko dla pozyskania energii (ze spalania), ale także do budowy
(syntezy) — tkanek mięśniowych, hormonów, enzymów, przeciwciał, kości
i wielu innych części organizmu. Jeśli już porównywać do czegoś organizm,
to nie do silnika, w którym paliwo się spala, lecz do zakładu chemicznego,
który część jedzenia „spala”, a część przekształca na potrzebne substancje
i tkanki. Poza tym, nikt nie je kalorii. Jemy pokarm. Kalorie to tylko miara
możliwej do uzyskania z danego pokarmu energii. Kłopot polega na tym, że
miara ta nie uwzględnia najważniejszego: w jaki sposób organizm wykorzy-
stuje dostarczony pokarm. I tak, skoro nawet dietetycy nie potrafią tego zau-
ważyć, dochodzi do tego, że ślepy (dietetyk) prowadzi ślepego. Lekarz
Herman Taller poświęcił wiele lat na wyjaśnienie społeczeństwu, dlaczego
kalorie się nie liczą. Ba, w 1961 roku napisał nawet książkę pod takim tytułem:
Kalorie się nie liczą
, ang. Calories Don’t Count. Książka opiera się na ówczesnej
wiedzy z zakresu biochemii i fizjologii. Nauki te dzisiaj są znacząco rozwinię-
te w porównaniu do czasów Tallera. Jednak w zakresie kalorii — nic się nie
zmieniło. Kalorie się nie liczą!
ZASADA NR 8 — Jadłospis powinien się składać głównie z produk-
tów pochodzenia roślinnego i zwierzęcego. Rośliny i zwierzęta obejmują
wszystko, co jedli nasi przodkowie, aby pozyskać tłuszcz, węglowodany,
białka, witaminy, minerały, antyoksydanty, fenole, błonnik, wodę i inne
związki potrzebne do utrzymania życia. Skoro jemy tylko rośliny i zwierzęta
(mięso hodowane w naturalnych warunkach lub pozyskane z dziczy, ryby,
kolorowe warzywa i owoce, jaja, orzechy, nasiona i robione z nich masła,
awokado, zioła, przyprawy itp.), stanowczo musimy unikać wszystkiego, co
przetworzone: wyroby cukiernicze, oleje rafinowane, kolorowe napoje, chleb,
płatki kukurydziane i wszystko, co jest wytwarzane ze zbóż. Zboża, szczegól-
nie z pełnego ziarna, sprzyjają największym wyrzutom insuliny, a tego chce-
my uniknąć. Poniżej pełniejsza lista produktów dozwolonych i zakazanych.
ZASADA NR 9 — Jak najczęściej sięgać po produkty dozwolone. Tu
chcę zwrócić uwagę na prace pani Ewy Bednarczyk-Witoszek, która podzieli-
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-36-
ła produkty spożywcze na produkty dobre i szkodliwe, dozwolone i zabro-
nione. Osobiście jem praktycznie tylko to, co znajduje się na liście produktów
dobrych stworzonej przez panią Ewę — za wyjątkiem soi, której jeść nie po-
winniśmy oraz tranu, który wcale nie jest człowiekowi potrzebny w postaci
suplementu. Jem także więcej owoców niż radzi pani Ewa. Żeby nie wymy-
ślać koła na nowo, oto podział proponowany przez panią Ewę — dostępny
również na jej stronie internetowej
7
. Uwaga: podział poprawiłem według
swoich rekomendacji, to znaczy usunąłem tran i soję z produktów dozwolo-
nych oraz owoce z produktów zakazanych.
Dozwolone źródła białek
Produkty zwierzęce bogate w białko: białko jaja, żółtko jaja, majonez (dla
celów maksymalizacji efektów prozdrowotnych będziemy uznawać go jako
białko, chociaż majonez to białko + tłuszcz; konserwanty w nim zawarte czę-
sto nie są przyjazne dla organizmu), mięso wieprzowe, mięso wołowe (cielę-
ce), mięso baranie (jagnięce), dziczyzna, kurczak, indyk, kaczka, gęś, królik,
ryby morskie, ryby słodkowodne, owoce morza. Produkty nabiałowe także są
głównie źródłem białka, lecz pani Ewa umieściła je na liście produktów, które
warto unikać. Czy to znaczy, że wszyscy muszą unikać nabiału? Wygląda to
tak: im bardziej uszkodzony samochód, tym bardziej musimy uważać, jak
jeździmy. Im bardziej schorowany człowiek, tym bardziej musi uważać, co je.
Najbardziej schorowanym ludziom skreślenie nabiału na czas wyprowadza-
nia z poszczególnych chorób — wyraźnie służy. Lecz osoby przeciętnie zdro-
we i zdrowe (które nie mają rozwiniętych chorób cywilizacyjnych) mogą bez
obaw rotować nabiał, to znaczy robić sobie jeden dzień nabiałowy w tygo-
dniu: jeść wtedy sery żółte, sery twarogowe, pić kefir, śmietanę czy maślankę
lub naturalny jogurt.
Produkty roślinne bogate w białko: groszek (zielony świeży, suszony),
fasola (świeża, suszona), bób, soczewica, ciecierzyca, chleb świętojański,
orzeszki ziemne, soja, słonecznik, pestki dyni, orzechy włoskie, orzechy la-
skowe, orzechy brazylijskie, migdały, sezam (chałwa, miazga sezamowa),
siemię lniane, słonecznik, mak.
7
http://www.dietaoptymalna.com/dieta_dobrych_produktow_ksiazka.php
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-37-
Dozwolone źródła tłuszczów
Produkty zwierzęce bogate w tłuszcz: smalec, słonina, skwarki, skórki
wieprzowe, łój wołowy, tłuszcz gęsi, kaczy, z kury, skóra z kurczaka, tłuszcze
rybie, ghee (masło klarowane), masło.
Produkty roślinne bogate w tłuszcz: oliwa, oleje roślinne, olej kokosowy,
wiórki kokosowe, owoc kokosu, nierafinowany tłuszcz palmowy, awokado,
oliwki, czekolada gorzka (węglowodany + tłuszcz, nie powinna być jedzona
codziennie), masło kakaowe.
Dozwolone źródła węglowodanów
Dyniowate: dynia, kabaczek, patison, ogórki, ogórki kiszone.
Psiankowate: pomidor, papryka, bakłażany, ziemniaki (do 350 g na do-
bę).
Kapustne: kapusta biała, czerwona, włoska, pekińska, kapusta kiszona,
brukselka, kalafior, brokuły, kalarepa, rzeżucha, pasternak, pszonak, rukola,
gorczyca, jarmuż, chrzan, rzodkiewka, rzodkiew biała, długa, brukiew, rzepa,
kapary. Rzodkiew, rzodkiewka i kapary mimo, że należą do kapustnych, rza-
dziej dają nietolerancje niż reszta kapustnych.
Baldaszkowate (selerowce): marchewka, pietruszka, seler, brukiew; zioła:
koper, anyż, kminek, kolendra, żeńszeń, eleuterokok i blisko z nimi spokrew-
niony lubczyk.
Szczeciowce: roszpunka, kozłek.
Astrowate: piołun, jeżówka (Echinacea), komosa, krwawnik, nagietek,
łopian, ostropest, podbiał, rumianek, stokrotka, kocanka, karczochy. Do ro-
dziny astrowate należy podrodzina: cykoriowate: zwykle są najmniej aler-
genne, sałata, mlecz, mniszek, cykoria.
Komosowate: burak, szpinak, quinoa i zbliżone do nich goździkowce,
czyli szczaw, rabarbar, gryka, amarantus.
Cebulowe: cebula, szczypiorek, por, czosnek.
Grzyby: suszone i świeże.
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-38-
Inne: glony, szparagi, zioła, kiełki, kawa prawdziwa, przyprawy: szafran,
rozmaryn, imbir, cynamon, mięta, tymianek, majeranek, oregano, bazylia,
kurkuma, pieprz, gorczyca / musztarda.
Strączkowe (jednocześnie źródło węglowodanów i białka): bób, fasolka
szparagowa, groszek zielony, soja, soczewica, ciecierzyca, orzechy ziemne (ja-
ko wyjątek zawiera także tłuszcz), chleb świętojański.
Owoce: owoce warto ograniczać do jednej porcji dziennie, a skupić się na
codziennym spożyciu warzyw. Jeśli jednak chcemy ich jeść więcej, częściej
sięgajmy po te z mniejszą ilością cukru. Są to: cytryna, grejpfrut, owoce jago-
dowe (jagoda, borówka, żurawina, poziomki, truskawki, maliny, jeżyny),
agrest, porzeczka, aronia, arbuz, ananas, melon. Owoców ubogich w cukry
można jeść znacznie więcej, nie powodują dużego wyrzutu insuliny.
ZASADA NR 10 — Jak najrzadziej sięgać po produkty zabronione.
Nabiał: z nabiału wykluczyć należy mleko surowe, pasteryzowane, UHT
i w proszku. Pozostały nabiał wymieniony w zasadzie nr 9 można spożywać
raz w tygodniu — w dniu, który jest dniem nabiałowym (aby ograniczyć ilość
różnych źródeł białek na dobę). Jeśli pijesz kawę i codziennie zabielasz śmie-
taną, to jest teraz motywacja, aby przerzucić się na czarną. Czarna wyraźnie
sprzyja zdrowiu, jeśli nie jest pita w nadmiarze!
Zboża glutenowe: żytnie, pszenne, jęczmienne, owsiane, orkiszowe, piwo
(zastanawiam się, czy to piwo umieściłem przypadkiem czy świadomie . . .).
Zboża bezglutenowe: ryż, kukurydza, prosto (jagły). Ze zbóż warto także
ograniczyć kasze. Łatwo na nich przedawkować dzienną ilość polecanych
węglowodanów, to znaczy 70 do 100 gramów.
Cukry proste: soki z owoców (zdecydowanie lepiej spożywać całe owoce,
sok bowiem to skoncentrowany cukier, który bardziej podnosi poziom gluko-
zy we krwi niż cały owoc), wszelkie słodziki, wszelkie wyroby cukiernicze,
słodka czekolada (gorzką można spożywać od czasu do czasu), owoce suszo-
ne (jeść tylko niesuszone), dżemy, galaretki.
Inne: wszystkie fast-foody i potrawy, które zawierają dużo sztucznie wy-
produkowanych substancji: benzoesany, glutaminiany, sztuczne barwniki,
azotyny, azotany, wędzonki (wędzonki zawierają szkodliwe wielopierście-
niowe węglowodory aromatyczne, które działają silnie mutagennie i kancero-
gennie), słodkie jogurty.
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-39-
Tak więc będzie trochę rewolucji na talerzu, jak widać. Dodam jednak, że
nie chodzi o to, żeby już na zawsze i kategorycznie nie dotykać produktów
z listy zabronionych. Grunt to tak się żywić, aby nie stanowiły one podstawy
jadłospisu. Jeśli raz na jakiś czas zjesz kromkę chleba czy bułkę . . . jeśli raz na
jakiś czas wyciśniesz sobie sok ze słodkich owoców . . . jeśli raz na jakiś czas
zjesz ryż . . . płatki . . . pizzę . . . doprawdy, nic się nie może złego stać. Powta-
rzam: najważniejsze, aby podstawą jadłospisu były produkty z listy produk-
tów dozwolonych. Natomiast produkty z listy produktów zabronionych —
spożywać sporadycznie, jeśli oczywiście jest na nie ochota. Myśl tę rozwinę
w zasadzie ostatniej.
ZASADA NR 11 — Liczyć należy przede wszystkim ilość spożytych
węglowodanów. Żywienie ubogie w węglowodany jest o tyle proste i przy-
jemne, że jedynym liczeniem jest liczenie węglowodanów. Tak, żeby oscylo-
wać wokół 70 gramów węglowodanów na dobę. Jak wyjaśniłem, czasem
zjemy więcej, czasem mniej. Byle tylko nie przekraczać, powiedzmy, 150 gra-
mów na dobę. To wciąż jest jeszcze żywienie ubogie w węglowodany.
No właśnie, i żeby teraz mieć kontrolę nad ilością spożywanych węglo-
wodanów, musimy mieć pod ręką tabele wartości odżywczych. Takie tabele
dostępne są w dwóch postaciach: książkowej i elektronicznej.
Jeśli chodzi o tabele książkowe, to polecam książkę Wartość odżywcza wy-
branych produktów spożywczych i typowych potraw
autorstwa Hanny Kunacho-
wicz, Ireny Nadolnej i Krystyny Iwanow. Są tam tabele dla wszystkich
produktów.
Jeśli chodzi o tabele elektroniczne, to polecam stronę
www.Tabele-
Kalorii.pl
— jest to o tyle lepsze od tabeli książkowych, że można dodać kilka
różnych produktów i system obliczy, ile białek, węglowodanów i tłuszczów
znajduje się w zestawie dodanych produktów, które tworzą nasz posiłek. Po-
za tym, że strona pozwala łatwo policzyć ilość kalorii w osobiście skompono-
wanym posiłku, to do tego zawiera listę już gotowych przepisów dodanych
przez internautów.
Właśnie patrzę na stronę i dodaję do kalkulatora potrawę nazwaną Kala-
fior z mięsem mielonym
. Jedna porcja to 300 gramów. W tych 300 gramach zja-
dam 18 gramów białka, 7 gramów węglowodanów i 25 gramów tłuszczu.
Patrzę na inny przepis: Alpejska zapiekanka ziemniaczana. W porcji 300 gramów
mam 20 gramów białek, 35 gramów węglowodanów i 10 gramów tłuszczu.
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-40-
Mocno zachęcam do zapoznania się z tą stroną, niezwykle pomocne na-
rzędzie. Z pomocą tych dwóch tabel wartości odżywczych, książkowych lub
elektronicznych, z łatwością będziesz mógł kontrolować dzienną ilość spoży-
wanych węglowodanów. Pamiętaj: oscylujemy wokół ilości 70 gramów na
dobę. Jeśli czasem zdarzy się więcej lub mniej, nic nie szkodzi, to całkowicie
naturalne, a nawet zalecane. Grunt nie przekraczać 150 gramów na dobę i jak
najczęściej oscylować wokół 70 do 100 gramów.
Więc jak widać, nie popadamy w skrajność, jak co niektórzy twórcy diet
radzą. Skrajna kontrola jest potrzebna dopiero przy wyprowadzaniu z po-
ważnych chorób — i szczególnie wtedy, gdy nie doskonalimy oddechu meto-
dą doktora Butejko.
Jednak — żeby leczyć żywieniem, ustalić ścisłe zasady, ścisły jadłospis,
ścisłe ilości poszczególnych makroelementów, do tego trzeba pracy jeden na
jeden, w gabinecie fachowca, z jego kilkutygodniowym prowadzeniem. Wła-
śnie tym zajmuje się pani Ewa Bednarczyk-Witoszek. Prowadzi gabinet,
w którym przyjmuje pacjentów. Ustala ścisłe zalecenia.
Niestety coś takiego jest niemożliwe ani w niniejszym BIULETYNIE
ZDROWIA
, ani w żadnej książce. Książka Ukryte Terapie pana Jerzego Zięby
może tu posłużyć za przykład. Wspaniała wiedza, lecz nie ma w niej ścisłych
zaleceń, ponieważ pan Jerzy wie, co robi. Otóż takie ścisłe zalecenia może
wydać fachowiec, który najpierw przeprowadził dokładny wywiad z pacjen-
tem. W wywiadzie tym dowiaduje się o przebytych chorobach, obecnych cho-
robach, obecnych nawykach żywieniowych, trybie życia i wielu innych
sprawach. Następnie, na podstawie zgromadzonych informacji i ustalonych
celów, fachowiec układa indywidualny program żywieniowy — i każdy taki
program jest dopasowany osobno dla każdego pacjenta. Jedyne, co się nie
zmienia, to podstawowe zasady. I właśnie takie podstawowe zasady w tej
chwili wykładam. Przejdźmy do kolejnej.
ZASADA NR 12 — Przy liczeniu węglowodanów w produkcie, nie
uwzględniamy węglowodanów z błonnika. Weźmy przykład. Otwieram
stronę
www.Tabele-Kalorii.pl
i dodaję do kalkulatora jabłko o wadze 100
gramów. Kiedy kliknę na odnośnik ‘jabłko’ i zjadę kursorem w dół, widzę
tam rubrykę ‘Opis produktu’. W opisie widzę, że ilość całkowita węglowoda-
nów wynosi 13,81 gramów. Niżej widzę, że w jabłku tym znajduje się 2,4
grama błonnika. Czyli 13,81 odjąć 2,4 grama błonnika równa się 11,41 gramów
węglowodanów, które są przyswajalne. I tylko taką wartość bierzemy pod
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-41-
uwagę do liczenia naszej dziennej ilości spożytych węglowodanów. Wartość
po odjęciu błonnika.
Fajne w stronie
www.Tabele-Kalorii.pl
jest to, że kalkulator w górnej ta-
beli podaje tylko ilość węglowodanów przyswajalnych, czyli takich, które or-
ganizm przetwarza na glukozę. Dzięki temu nie musisz samodzielnie
odejmować błonnika od ilości całkowitej węglowodanów w interesującym Cię
produkcie. Strona robi to za Ciebie.
ZASADA NR 13 — Należy zwracać uwagę na to, aby w jednym po-
siłku nie dominowały węglowodany i tłuszcze jednocześnie. Jak pamię-
tasz z numeru 11, jeżeli z jednego posiłku dostarczasz organizmowi podobnie
dużo węglowodanów, co i tłuszczów, to ten najpierw zajmie się przetworze-
niem węglowodanów. I jeśli ilość energii z węglowodanów zaspokaja potrze-
by energetyczne, to niepotrzebna będzie już energia z tłuszczów. Więc
organizm odłoży część tych tłuszczów na zapas i przetworzy je niepotrzebnie
na inne związki, na przykład cholesterol. Więc raz, że rośnie niepotrzebnie
cholesterol, to dwa może przybywać także tkanki tłuszczowej, choć to
w dużej mierze zależy od predyspozycji organizmu — czyli tego, czy domi-
nuje tryb spalania tłuszczu czy jego odkładania. Długo by pisać. Co należy
zapamiętać, to że warto zwracać uwagę, aby nie łączyć dużej ilości węglowo-
danów z dużą ilością tłuszczów. Przykładem jest kromka chleba (produkt za-
kazany) przegryzana do wielu dań, na przykład jaj, golonki i wielu, wielu
innych produktów. Z jakichś przyczyn weszło Polakom w nawyk to przegry-
zanie chleba do głównych dań. Wielki błąd. Chleb to 40 do 60% węglowoda-
nów, więc dwie kromki dają prawie 40 gramów węglowodanów.
Jak obiecałem w poprzednim numerze, nauczę Cię, jak liczyć stosunek
energii dostarczanej z węglowodanów i tłuszczów w jednym posiłku. Weźmy
zatem prosty przykład. Danie złożone z trzech jaj i dwóch kromek chleba. Bę-
dę korzystał ze strony
www.Tabele-Kalorii.pl
. Więc tak, dwie kromki chleba
dają mi 38 gramów węglowodanów, a trzy jaja dają mi 18 gramów tłuszczu.
Aby policzyć, ile kalorii mamy z 38 gramów węglowodanów i ile kalorii ma-
my z 18 gramów tłuszczu, musimy wiedzieć, że 1 gram węglowodanów daje
4 kcal (słownie: cztery kilokalorie) energii, a 1 gram tłuszczu daje 9 kcal
(słownie: dziewięć kilokalorii) energii. Teraz mnożymy te wartości. 38 gra-
mów razy 4 równa się 152 kcal. Czyli 152 kcal energii pozyskujemy z węglo-
wodanów. Teraz tłuszcze. 18 gramów razy 9 równa się 162 kcal. Czyli 162 kcal
energii pozyskujemy z tłuszczów. Stosunek niemal 1:1. Lub ujmując inaczej:
w posiłku złożonym z trzech jaj i dwóch kromek chleba 50% energii pozysku-
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-42-
jemy z węglowodanów i drugie 50% z tłuszczów. Dla człowieka, który wie-
dzie siedzący tryb życia, taki posiłek może przekraczać natychmiastowe zapo-
trzebowanie energetyczne. A ponieważ najpierw organizm przetwarza
węglowodany na produkcję energii ATP, to tłuszcze najprawdopodobniej
przetworzy na cholesterol i zmagazynuje w tkance tłuszczowej. Jaki stosunek
zadowala najbardziej? Taki, kiedy do 30% energii z posiłku pozyskujemy
z węglowodanów, a resztę z tłuszczów. Dobra wiadomość jest taka, że więk-
szość dań ubogich w węglowodany nie dostarcza więcej niż 30% energii z
węglowodanów, tak więc nie musimy się martwić o tę zasadę. A jeśli mamy
ochotę zjeść coś słodkiego, to nie łączmy ze słodkim daniem niczego, co za-
wiera tłuszcze, na przykład dużo orzechów.
ZASADA NR 14 — Na zakupach zawsze należy czytać etykiety i wy-
bierać produkty najmniej przetworzone, z najmniejszą ilością dodatków.
Jeśli weźmiemy śmietanę 12% od producenta A, a potem śmietanę 12% od
producenta B i porównamy skład produktu podany na opakowaniu, to od-
kryjemy, że jeden z tych producentów dodał do swojej śmietany więcej kon-
serwantów. Śmietana, w której jest więcej konserwantów (głównie tzw.
karageny), zawsze będzie mieć dłuższy termin przydatności do spożycia. Jest
oczywiste, którą śmietanę wybieramy. Tą, co ma najkrótszy skład i najkrótszy
termin. Jeśli chodzi o nabiał, kategorycznie unikamy wszystkiego, co homo-
genizowane. Takie produkty niszczą tętnice. Najczęściej procesowi homoge-
nizacji poddawane są mleka i słodkie jogurty. Jedno i drugie jest na liście
produktów zabronionych. Ale jeśli już mamy wielką ochotę na słodki jogurt,
spójrzmy na etykietę i szukajmy takich jogurtów, które nie są homogenizo-
wane. Niestety, homogenizuje się także śmietany. Te są już na liście dozwolo-
nych produktów nabiałowych. Znów: patrzmy na etykiety. Zawsze jest
wybór między homogenizowaną i niehomogenizowaną śmietaną.
Druga sprawa: mięso i podroby. Tu za bardzo nie ma o czym czytać na
etykiecie. Widać właściwie tylko termin przydatności. Nie jest jednak tajemni-
cą, że mięso kupowane w sklepach pochodzi z hodowli przemysłowej, na du-
żą skalę. Mięso takie nie jest najgorsze, bo pamiętajmy, że zwierzęta mają
układy wydalnicze — i w przeciwieństwie do roślin, potrafią pozbyć się ob-
cych substancji, które im się podaje z paszą. Rośliny natomiast to, co przyjmą
z gleby i natryskiwania, to już w sobie zatrzymają. Ale wracając do mięsa:
skąd brać mięso i podroby najlepszej jakości? Powiem, jak ja znalazłem dostęp
do takich produktów. Wziąłem telefon i podzwoniłem! Czasem człowiek la-
tami ubolewa nad niską jakością pożywienia, chociaż wystarczy, żeby pomy-
ślał . . . i najzwyczajniej w świecie poszukał. U mnie było to tak, że
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-43-
zadzwoniłem do znajomego i powiedziałem, że szukam człowieka, który ho-
duje zwierzęta w naturalnych warunkach i sprzedaje pozyskane z nich pro-
dukty spożywcze. Dodałem, że chodzi o wieprzowinę, drób i inne mięsa. W
słuchawce słyszę, że kolega czymś takim się nie zajmuje, ale na kumpla, który
prowadzi gospodarstwo rolne i on ma więcej kontaktów. Dostałem więc nu-
mer, przedzwoniłem go tego rolnika i zadałem to samo pytanie: czy nie ma na
sprzedaż mięsa i podrobów z własnej hodowli. Słyszę, że owszem, ma. No
dobrze, więc mówię, że rozmawia właśnie z bardzo dobrym potencjalnym
klientem. Słyszę: „Acha, no to się bardzo cieszę”. Potem mówię: „Rozumiem,
że najlepiej do pana przyjechać i dogadać się na miejscu”. Słyszę: „Tak by było
najlepiej, wie pan, bo (…)”. W porządku, jadę do człowieka, jakieś 40 kilome-
trów samochodem. Nawet dobrze, wciąż tyle pracuję, przejażdżka dobrze mi
zrobi. Zwiedziłem przy okazji nowe miejsce. Na miejscu dowiedziałem się, że
mogę kupować świeże mięso i podroby z własnej hodowli zwierząt, które
karmi się tak, jak powinno, z minimalną tylko domieszką dodatków do pasz.
Ponieważ mam kawałek do tego sprzedawcy, zazwyczaj kupuję na zapas i do
zamrażarki. Można? Można. Mnie udało się znaleźć dobre źródło mięsa i po-
drobów właściwie dwoma telefonami. Ale nawet gdybym miał dzwonić 20
razy do różnych osób, cóż to za wysiłek. Osobiście mam kilka źródeł mięsa i
podrobów. Kolega mego taty pracuje w tym biznesie i także dostarcza świeże,
czyste produkty. Więc naprawdę, czasem wystarczy zapytać kilka osób, wy-
konać kilka telefonów i sprawa załatwiona. Podobnie z warzywami. Tu z ko-
lei znajoma mojego taty, teraz już moja znajoma także, ma własne
gospodarstwo i hoduje rozmaite warzywa. Minus to sezonowość, nie są do-
stępne przez cały rok, to oczywiste. Wówczas — kupuję mrożonki w sklepach
spożywczych. Mrożonki mają ten plus, że są oczyszczane i zamrażane wkrót-
ce po zebraniu. A kiedy już się zamrożą, na długo zachowują większość war-
tości odżywczych. Owocnych poszukiwań!
ZASADA OSTATNIA — Można robić jeden dzień wolności. Naczelną
zasadą medycyny chińskiej, w którą kiedyś z pewnością bardziej się wgłębi-
my, jest umiar. Jeśli człowiek przez sześć dni przestrzega zasad dobrego ży-
wienia, a w sobotę wybierze się na wesele i będzie jadł to, czego normlanie by
nie jadł — napchany cukrem tort, dużo mięsa łączonego z dużą ilością ziem-
niaków, a na to wszystko się napije — to tak, jest to umiar . . . i jest to w po-
rządku! Nie możemy być więźniem własnych zasad, bo odechce się nam żyć.
Umiar naprawdę znaczy to, że raz w tygodniu możesz sobie zrobić święto,
taki dzień wolności, i zgrzeszyć. Jak powiedział pewien ksiądz, lepiej mieć
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-44-
1 000 grzechów, niż jedną złą zasadę. Jeśli masz zasady, a w ich skład wchodzi
umiar, od czasu do czasu możesz zgrzeszyć.
To tyle z zasad, a teraz przykładowe przepisy!
Przykładowe potrawy
na żywieniu ubogim w węglowodany
Co muszę podkreślić, to że niniejszy BIULETYN ZDROWIA nie jest
książką kucharską. Gdybym miał podać wszystkie przepisy, wyszłaby kilku-
setstronicowa biblia. Dlatego poniżej podam kilka moich ulubionych potraw,
a następnie podam tytuły książek kucharskich, w których znajdziesz przepisy
na potrawy, jakie należy jeść na żywieniu ubogim w węglowodany.
POTRAWA NR 1 — Zupa pomidorowa z kawałkami pomidorów i ser-
kiem wiejskim.
Bardzo prosty przepis. Przygotowujemy zupę pomidorową
według tradycyjnego przepisu — każdy to potrafi. I zamiast klusek (zboża,
która są zakazane), dodajemy pomidory pokrojone w kostkę. Taką zupę
trzymamy w garnku. Po przelaniu odpowiedniej porcji na talerz, dodajemy
serek wiejski. Gotowe! To mój własny przepis, właściwie przypadkiem odkry-
ty, a bardzo mi zasmakował. Jeśli ktoś postanawia ograniczać jedno źródło
białka zwierzęcego i jedno źródło białka roślinnego, to jest to super zupa na
dzień nabiałowy.
POTRAWA NR 2 — Jaja gotowane na miękko z kalafiorem.
Ugotuj
trzy lub cztery jaja na miękko, ugotuj kalafior na parze. Jaja przekrój na po-
łówki, połóż na talerz. Posmaruj majonezem lub przypraw solą, w zależności
od tego, na co masz ochotę. Ciepły kalafior obsmaruj prawdziwym masłem
(82% tłuszczu) i włóż obok jaj na talerz.
POTRAWA NR 3 — Łosoś ze szpinakiem.
Upiecz kawałek łososia
w piekarniku, ugotuj szpinak w garnku z dodatkiem dowolnego sosu śmie-
tankowego. Upieczonego łososia wyłóż na talerz, obłóż szpinakiem z sosem
śmietankowym.
POTRAWA NR 4 — Zupa z dyni / cukinii / kabaczka / ogórków / kapu-
sty / brokułów / brukselki / cebuli / czosnku / marchwi / selera / pietruszki
z tłuszczem.
Ten przepis znalazłem w książce pani Ewy Bednarczyk-
Witoszek. Zasmakował mi. Obraną i pokrojoną w kostkę dynię włóż do ron-
dla i podlej wodą do połowy objętości dyni. Gotuj mieszając w miarę jej roz-
gotowywania się. Dodaj do smaku sól i czarny zmielony pieprz. Zestaw
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-45-
z ognia, pozostaw do lekkiego ostygnięcia. Zupę możesz ugotować na wywa-
rze jarzynowym i / lub mięsnym. Dodaj potrzebną porcję tłuszczu (5-50 g), do
wyboru: świeże masło, masło klarowane lub smalec ze skwarkami. Zupę mo-
żesz zmiksować na krem. Aby świeżo usmażone skwarki zachowały chrup-
kość, nie należy ich mieszać z całą ilością zupy, lecz posypać dopiero na
talerzu, każdą porcję oddzielnie. Zamiast dyni możesz użyć cukinii, ogórków
kiszonych, kapusty, brokułów i innych warzyw. Do zupy można dodać pod-
smażoną cebulę, pory lub czosnek i posypać szczypiorkiem. Można tworzyć
własne warianty, na przykład dyniowo-czosnkowa zupa lub cukiniowo-
cebulowa. Do zupy można dodać nieco białka, np. zupa z dyni i orzechów
włoskich z imbirem. Lub zamiast orzechów włoskich dodać obrane pestki
dyni.
POTRAWA NR 5 — Wszelkie gulasze z dodatkiem mięs i warzyw.
Gu-
lasz węgierski z kurczakiem . . . gulasz wieprzowy pikantny . . . gulasz z kieł-
basek . . . gulasz po węgiersku z mięsem wołowym . . . Niemal w każdym
przepisie na zupę gulaszową znajdziemy jakiś rodzaj mięsa, paprykę i inne
warzywa. Dlatego właściwie każdy przepis jest dobry — za wyjątkiem tych,
w których są kopytka, kasze i ryże.
POTRAWA NR 6 — Koktajle z owoców ubogich w cukry.
Każdy kok-
tajl z owoców będzie dobry, jeżeli zmieścimy się w 70 do 100 gramów węglo-
wodanów na dobę. Aby nadać koktajlom aksamitności, można dołożyć łyżkę
lub dwie jogurtu greckiego.
POTRAWA NR 7 — Wszystkie dania z jajami w roli głównej.
Przepisy
na dania z jajami zazwyczaj ograniczają się do przypraw, jaj i warzyw, tak
więc każdy przepis, jaki znajdziesz w Internecie lub książkach kucharskich
będzie odpowiedni. Ważne, aby częściej jadać jaja gotowane na miękko niż
w postaci jajecznicy. Dlaczego? Na patelni jaja gubią lizynę pod wpływem
temperatury wykraczającej poza 94°C. Lizyna to niezbędny aminokwas. Jeśli
zostanie zniszczona na patelni, posiłek z miejsca traci na jakości. Od czasu do
czasu jajecznica z dowolnymi warzywami — bardzo proszę. Lecz częściej po-
lecam jaja gotowane na miękko. Takie mają najwyższą wartość odżywczą, są
niezastąpionym źródłem białka. Przykładowo można je jeść z: rukola, sałatą,
porem, selerem naciowym lub dowolnym innym warzywem, wcześniej pod-
gotowanym, dzięki czemu jest łatwiej strawne.
POTRAWA NR 8 — Wszystkie surówki.
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-46-
POTRAWA NR 9 — Rosół.
Mięso lub kości zalać wodą z solą i gotować
z marchewką, pietruszką, selerem, porem, cebulą, liściem kapusty, lubczy-
kiem. Dodać nieco czosnku, pieprzu lub pomidora bądź papryki. Podawać
z ziemniakiem, batatem, drobno pokrojoną marchewką, kilkoma ugotowa-
nymi fasolkami, brokułami, grzybkami lub nawet kaszą gryczaną, jeśli
w dziennym zestawieniu nie przekroczy to 70 do 100 gramów węglowoda-
nów. Jak widać, makaron nie jest jedyną opcją dla zup!
POTRAWA NR 10 — Brokuły z boczkiem lub karczkiem bądź scha-
bem.
Brokuł ugotuj, osącz, podziel na różyczki. Paski boczku lub innego mię-
sa podsmaż na patelni na smalcu, dopraw do smaku według uznania. Brokuł
polej tłuszczem, obłóż skwarkami, podawaj na ciepło.
POTRAWA NR 11 — Bigos.
Według tradycyjnego przepisu ze składni-
kami: kiszona kapusta, boczek, kiełbasa, cebula, przyprawy, grzyby.
POTRAWA NR 12 — Zupa z rośliny strączkowej.
Na przykład z gro-
chu, fasoli, soczewicy. Ugotować, dodać nieco pokrojonej ugotowanej mar-
chewki / pietruszki, dodać podsmażonej cebuli, czosnku lub porów, dodać
tłuszczu z wcześniej podanej listy dozwolonych tłuszczów. Zupę taką można
przygotować na wywarze z jarzyn lub kości albo mięsa.
Tak naprawdę istnieje dowolność tak długo, jak długo oscylujemy z ilo-
ścią węglowodanów w granicach 70-100 gramów na dobę i przestrzegamy
wcześniej wymienionych zasad. Dzięki temu nastąpi równowaga między in-
suliną a glukagonem, wiele procesów biochemicznych się ustabilizuje, zdro-
wie powoli zacznie wracać do normy. Jak wyjaśniłem, można
przygotowywać dowolne posiłki z produktów z listy produktów dozwolo-
nych, a od czasu do czasu można nawet wykorzystywać produkty z listy
produktów zabronionych — jeżeli tylko zmieścimy się w 70 do 100 gramów
węglowodanów na dobę. Podane przeze mnie przykładowe przepisy to zale-
dwie ułamek przepisów, jakie znajdziesz w dobrych książkach kucharskich.
Oto tytuły książek, z których sam korzystam na co dzień:
●
Jan Kwaśniewski: „Książka kucharska”,
●
Ewa Bednarczyk-Witoszek: „Dieta Dobrych Produktów”,
●
Cordain Loren: „Dieta Paleo”,
●
Ulrika Davidsson: „Dieta niskowęglowodanowa w Twojej kuchni”
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-47-
●
Robb Wolf: „Paleo dieta. Zrzuć kilogramy, zbuduj formę, pokonaj cho-
roby”
Do tych pięciu szczególnie lubię zaglądać, choć nie wszystkie są książ-
kami typowo kucharskimi. Na przykład w książce Robba Wolfa jest mnóstwo
świetnej wiedzy o najlepszym sposobie żywienia dla człowieka, czyli żywie-
niu ubogim w węglowodany. Książka oparta jest na tym, co lubię: nauce.
I zawiera przykładowe przepisy.
Najbogatsza w przepisy z tych pozycji jest książka doktora Kwaśniew-
skiego, prawie 450 stron. Tu należy tylko pamiętać, że można spożyć więcej
węglowodanów na dobę, niż doktor radzi — między 70 a 100 gramów oraz że
warto ograniczać źródła białek do dwóch-trzech na dzień.
Zasadniczo każda książka kucharska, która dotyczy diety niskowęglo-
wodanowej będzie dobra. Jest to dodatkowy wydatek, ale opłacalny, ponie-
waż jeśli chcemy żyć w zdrowiu do końca życia, musimy jeść zdrowo do
końca życia. Zdrowe jedzenie to jedzenie z ograniczaniem węglowodanów.
Głównie złożone z produktów dozwolonych (patrz wyżej) oraz sporadycznie,
na przykład w dzień wolności, z produktów zabronionych.
Warto wiedzieć: w Internecie jest zatrzęsienie stron z przepisami diety
Paleo, Kwaśniewskiego i innych diet niskowęglowodanowych. Jak szukać?
Otwieramy przeglądarkę, wpisujemy adres www.Google.pl i tu wyszukuje-
my frazy: ‘dieta niskowęglowodanowa przepisy’ . . . ‘dieta paleo przepisy’ . . .
‘dieta Kwaśniewskiego przepisy’.
Za pomocą tych trzech fraz wyszukasz strony internetowe, na których
znajdziesz więcej przepisów, niż będziesz w stanie w życiu wykonać!
To już wszystko.
Jeśli są pytania, coś jest niejasne, służę pomocą drogą e-mailową. Bezpo-
średni adres do mnie — zawsze na trzeciej stronie każdego numeru.
„Nawet najpiękniejszą radę można tylko zaproponować, nigdy nie moż-
na jej narzucać” — pisał ks. Włodzimierz Sedlak.
Oto moje propozycje dla Ciebie, drogi Czytelniku. Co z nimi poczniesz,
to jest już w Twojej mocy.
Jeśli chcesz, numer 13 możesz zamówić już teraz. W przypadku edycji
drukowanej, numer wyślę Ci na adres domowy w pierwszym tygodniu maja
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
______________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________
-48-
2015. W przypadku edycji elektronicznej (do czytania na komputerze), numer
wyślę także w pierwszym tygodniu maja, lecz na skrzynkę pocztową e-mail.
Aby zamówić, wykręć poniższy numer. Odbierze któraś z moich koleża-
nek z obsługi klienta, która akurat urzęduje w biurze.
Zamawianie przez telefon pod numerem:
(22) 123 99 55
Jeśli wszystkie telefony w biurze będą zajęte, odczekaj chwilę i zadzwoń
ponownie. Dzwoni już tyle osób, że czasem trzeba wykręcić numer kilka razy.
Jeśli nie chcesz dzwonić i wolisz zamówić przez Internet, nie ma sprawy. Po
prostu wejdź na poniższą stronę, wypełnij formularz i gotowe:
Zamawianie przez Internet na:
www.BiuletynZdrowia.pl/nowy
Ze względu na to, że co miesiąc drukuję ograniczoną ilość numerów, to
następny numer zachęcam zamówić jak najprędzej. Tym sposobem rezerwu-
jesz swoją kopię, którą wyślę Ci w pierwszym tygodniu następnego miesiąca.
Jeśli nie czytasz systematycznie wszystkich numerów BIULETYNU
ZDROWIA
, zajrzyj do archiwum i uzupełnij kolekcję o braki:
www.BiuletynZdrowia.pl/spis
To wszystko na teraz. Jak zawsze, czekam na telefon od Ciebie lub na
zamówienie złożone przez Internet (patrz powyższy adres).
Dla Ciebie i Twojej rodziny — dużo ciepła i radości!
Łukasz D. King,
redaktor biuletynu