Małe zmiany
w żywieniu
i stylu życia
które czynią
wielką różnicę
* * *
CZĘŚĆ
DRUGA
Numer 14 • czerwiec 2015
Łukasz D. King
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_______________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________________________
-2-
Przedstawiane treści mają charakter
informacyjno-edukacyjny
Wszelkie informacje na tematy przedstawiane w niniejszym biuletynie od-
zwierciedlają wiedzę i poglądy autora, a więc NIE stanowią fachowej porady
lekarskiej lub innego stosownego specjalisty.
Pomimo dołożenia wszelkich starań, aby informacje były wiarygodne
i sprawdzalne, nie ma gwarancji, że zadziałają tak samo u każdej osoby. Efekty
mogą się różnić.
Autor publikacji nie bierze odpowiedzialności, pośredniej ani bezpośred-
niej, za sposób wykorzystania i interpretowania zawartych tu informacji.
Za podjęcie jakichkolwiek działań i skutków z tego wynikających odpo-
wiedzialna jest wyłącznie osoba je podejmująca.
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_______________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________________________
-3-
BIULETYN
ZDROWIA
Lekcje o tym,
jak być zdrowym
i wieść lepsze życie
pod redakcją reportera
Łukasza D. Kinga
« lukasz.king@mapazdrowia.pl »
Drogi przyjacielu i subskrybencie:
oktor habilitowany nauk medycznych Marek H. Dominiczak, uznany
w środowisku naukowym profesor biochemii klinicznej, w książce
Medical Biochemistry
, wydanie 4, na stronie 320 pisze: „Zarówno niedo-
bór wody [odwodnienie organizmu], jak i jej nadmiar [przewodnienie], może
uszkodzić działanie narządów i tkanek”. Trochę dalej, na stronie 331, profesor
dodaje: „[…] Dlatego ocena gospodarki wodnej i równowagi elektrolitowej jest
ważną częścią badań klinicznych”. I między innymi tym zajmiemy się na do-
bry początek. Wodą, spożyciem wody oraz omówieniem tego, co jest potrzeb-
ne do zachowania równowagi w gospodarce wodnej — żeby nie doszło
zarówno do odwodnienia organizmu, jak i jego przewodnienia, które jest dla
zdrowia równie groźne.
Najpierw chcę, żeby jedna rzecz nie podlegała powątpiewaniom. Miano-
wicie o to chodzi, że organizm można przewodnić — na kilka sposobów, mię-
dzy innymi poprzez picie nadmiernej ilości wody. W kółko się słyszy: „Pij
dużo wody, pij dużo wody”. Ja jednak apeluję, pijmy wodę, ale nie zbyt dużo.
Jak się przekonaliśmy w poprzednim numerze, wodę do organizmu wprowa-
dzamy nie tylko przez picie zwykłej wody (na przykład mineralnej czy przego-
towanej z kranu), ale i przez jedzenie (tak samo owoców, jak i np. mięsa),
herbatę, kawę, a nawet piwo. Tak, tak, to nie pomyłka, można się przewodnić
nadmiarem piwa.
A więc, żeby w sprawie powyższego rozproszyć chmury wątpliwości,
i żeby więcej nie nurtowały, oto jeszcze trzy inne przytoczenia z cenionych
książek nauk medycznych — książek pisanych przez uczonych, którzy najle-
D
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_______________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________________________
-4-
piej wiedzą, jak działa organizm człowieka; co utrzymuje go przy zdrowiu,
a co powoduje niedomogi — podobnie, jak mechanik najlepiej wie, jak działa
silnik; co wydłuża, a co skraca jego żywotność.
„Nadmiar [spożywanej] wody rozrzedza krew”. [J.W. Baynes, M.H.
Dominiczak, Medical Biochemistry, wyd. 4, s. 330]
„Nadmierna podaż wody (tzw. zatrucie wodne, hiponatremia
z rozcieńczenia) przebiega z powiększeniem objętości zarówno prze-
strzeni wewnątrzkomórkowej, jak i płynu zewnątrzkomórkowego.
Zatrucie wodne bywa następstwem nadmiernej podaży wody (rów-
nież np. w postaci piwa), a także infuzji roztworów nie zawierających
sodu [co oznacza, że koniecznie nie może zabraknąć sodu w jadłospi-
sie, np. kilka szczypt soli], może też być następstwem intensywnego
płukania żołądka czystą wodą”. [J.W. Guzek, Patofizjologia człowie-
ka w zarysie, wyd. 1, s. 186]
„Bardzo ważne jest to, że ludzie i zwierzęta potrafią odczuwać za-
spokojenie pragnienia [potrafią rozpoznać, kiedy powstrzymać podaż
wody], ponieważ pozwala to zapobiec przewodnieniu. Po wypiciu
wody mija 30 do 60 minut, zanim woda zostanie wchłonięta i roz-
prowadzona po organizmie. Jeśli pragnienie nie zostałoby tymczaso-
wo zgaszone po wypiciu określonej ilości wody, osoba
kontynuowałaby jej picie, co doprowadziłoby do przewodnienia
i nadmiernego rozcieńczenia płynów ustrojowych. Doświadczenia la-
boratoryjne wielokrotnie pokazały, że zwierzęta [w tym ludzie]
w stanie spragnienia wypijają prawie dokładnie tyle wody, ile potrze-
ba do tego, aby przywrócić normalną osmolarność i objętość płynów
[czyli: żeby odpowiednio nawodnić organizm]”. [J.E. Hall, A.C.
Guyton, Textbook of Medical Physiology, wyd. 12, s. 358]
Ba! — przypadki przewodnienia występują częściej niż przypadki od-
wodnienia:
„Hiponatremia [inaczej stan obniżonego poziomu sodu w surowicy
krwi, czyli przewodnienie, jak uściśla Textbook of Medical Physio-
logy] jest najczęstszym zaburzeniem równowagi elektrolitowej, jakie
spotyka się w praktyce klinicznej, może występować u 15 do 25%
hospitalizowanych pacjentów”. [J.E. Hall, A.C. Guyton, Textbook of
Medical Physiology, wyd. 12, s. 295]
Albo w książce naszego lekarza, pioniera polskiej transplantologii, interni-
sty, nefrologa:
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_______________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________________________
-5-
„Hipernatremia [odwodnienie] zdarza się znacznie rzadziej [podkr.
moje] niż hiponatremia [przewodnienie]”. [T. Orłowski, Choroby ne-
rek, wyd. 3, Państwowy Zakład Wydawnictw Lekarskich, Warszawa
1992, s. 639]
Kiedy ktoś namawia do picia na siłę i na stałe np. trzech litrów wody
dziennie (a nie daj Bóg więcej) w dodatku do płynów przyjętych z herbatą,
kawą i koktajlami owocowymi, to jest, ujmę to satyrycznym językiem (heca
musi być!), leśnym dziadkiem, który nie nadąża za upływem czasu i postępem
wiedzy o człowieku. Z jednej strony czyni to z myślą o zdrowiu, a z drugiej —
nieświadomie — sobie szkodzi. Przypomina węża, który zjada własny ogon.
Tak, ciało musi być nawodnione. Lecz żeby dobrze się nawodnić, nie trzeba —
wróć, nie wolno! — pić wody chciwie niczym ziemia spękana od suszy. A tak,
niestety, radzi się ludziom od lat. W skrajnych przypadkach skutki uboczne
mogą być przykre:
„Objawami zatrucia wodnego są zaburzenia układu krążenia oraz za-
burzenia czynności ośrodkowego układu nerwowego. Najbardziej
charakterystyczny jest wzrost skurczowego i rozkurczowego ciśnie-
nia krwi wskutek hiperwolemii. Czynność serca początkowo zwol-
niona, przechodzi z czasem w tachykardię, która jest wyrazem
postępującej niewydolności mięśnia sercowego. Obrzęk płuc może
wystąpić nagle, mimo względnie dobrego samopoczucia, jako następ-
stwo niedomogi lewokomorowej”. [S. Maśliński, J. Ryżewski, Pato-
fizjologia. Podręcznik dla studentów medycyny, wyd. 3, s. 376]
W żołnierskich słowach: picie za dużej ilości wody może rozrzedzić krew.
Szczęście, że organizm radzi sobie z głupstwami, jakie popełnia jego właściciel,
czyli pije np. trzy litry wody w dodatku do wody, jaką przyjmuje z pokarmem,
kawą i herbatą, mimo że nie uprawia sportu i nie traci dużo płynów przez pot
i płuca. Inaczej rzecz ujmując zdrowy organizm to mądry organizm. Trzeba się
postarać, żeby mu zaszkodzić — i to zarówno nadmiarem wody, jak i jej nie-
doborem. Jeśli mamy pewien nadmiar, nerki więcej wody oddają. „Spadek ak-
tywności wazopresyny zmniejsza przepuszczalność cewek zbiorczych dla
wody, co pozwala na wydalanie rozcieńczonego moczu. Zapewnia to efek-
tywne usuwanie nadmiaru wody”
1
. A jeśli mamy niedobór wody, na odwrót,
nerki więcej jej zatrzymują. Aktywność wazopresyny wzrasta, co powoduje
powstawanie zagęszczonego moczu i w konsekwencji zatrzymanie wody
w organizmie.
1
J. Hughes, A. Jefferson, Chemia kliniczna, Wrocław 2010, s. 5
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_______________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________________________
-6-
Do przewodnienia, czyli rozrzedzenia płynów ustrojowych, dochodzi
zwykle u sportowców, którzy piją ogromne ilości wody po zawodach . . . oraz
u osób nieuprawiających czynnie sportu, które nieświadomie sobie szkodzą,
pijąc nadmierną ilość czystej wody. Zwykle są to osoby gnane podnieceniem
wywołanym przez mało rzetelne teksty wydawane w Internecie na temat
uzdrawiających właściwości wody. Tak, woda uzdrawia. Lecz wtedy, gdy or-
ganizm jest odwodniony. Kiedy natomiast gospodarka wodna jest zachowana
w homeostazie i z nagła zaczynamy pić dużo więcej wody, to w końcu zdolno-
ści organizmu do korygowania tego błędu mogą się wyczerpać — i może dojść
do zatrucia wodą. Nerki w którymś momencie mogą się zmęczyć usuwaniem
nadmiaru wody, tak jak np. trzustka w końcu zmęczy się wyrzucaniem nad-
miaru insuliny z powodu nadmiaru zjadanych węglowodanów, jak to opisuje
w Naukach o chorobach wewnętrznych profesor Witold Orłowski, jeden z naj-
większych polskich internistów. W przypadku ciągłej podaży dużej ilości wo-
dy (jej nadmiaru) nastąpi rozrzedzenie elektrolitów we krwi, a zwłaszcza
dojdzie do obniżenia stężenia sodu, tak zwanej hiponatremii, co na dłuższą
metę pociągnie za sobą kaskadę innych kłopotów zdrowotnych, np. obrzęk
mózgu. To, co dobre, w nadmiarze dobre być przestaje — także, a może
zwłaszcza, dotyczy to wody. Nie szkodzi chyba tylko nadmiar dobroci.
„Technika sterowania poglądami i zachowaniami ludzi polegająca na ce-
lowym, natarczywym, połączonym z manipulacją oddziaływaniu na zbioro-
wość”. Tak Słownik języka polskiego objaśnia słowo ‘propaganda’. Drugie
objaśnienie: „Szerzenie pewnych poglądów, idei, haseł mające na celu pozy-
skiwanie zwolenników”. Picie dużej ilości wody, a nawet bardzo dużej, to taka
kłamliwa propaganda, która zaczątek miała w prasie brukowej (jak wyjaśniłem
w numerze poprzednim), a którą pociągnęli i do dziś prowadzą firmy zarabia-
jące na sprzedaży wód. Ich głównym celem jest promocja sprzedaży swoich
wód, a nie naszego zdrowia. Jeśli ktoś myśli, że jest inaczej, odznacza się naiw-
nością i pensjonarskim widzeniem rzeczy. Lecz te cechy trzeba chyba policzyć
na karb perswazyjności reklam, na których lep łatwo się złapać. Natomiast,
znów, jeśli zwrócimy się do książek naukowych, które nie mają interesu w
promocji sprzedaży czegokolwiek, to zderzymy się z czystą prawdą, surową
i obiektywną oceną:
„W prasie brukowej można znaleźć nakłanianie do picia ośmiu do-
datkowych szklanek wody dziennie. Twierdzi się, że picie takiej ilo-
ści wody rzekomo wiąże się z niepoliczalnymi korzyściami dla
zdrowia. Wskutek tego dzisiaj wielu ludzi ma stale pod ręką butelkę
wody mineralnej. Spożywanie takiej ilości dodatkowej wody (około
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_______________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________________________
-7-
2 litry lub więcej) [w dodatku do herbaty, kawy i wody z jedzenia]
w ciągu dnia u większości ludzi nie wywoła poważnych skutków
ubocznych. Nie istnieje jednak naukowe uzasadnienie dla tego zale-
cenia. Nie ma dowodów potwierdzających jakiekolwiek korzyści
płynące z wypijania dodatkowo dwóch litrów wody dziennie. Więk-
szość ludzi [za wyjątkiem np. sportowców] pokrywa zapotrzebowa-
nie na płyny poprzez jedzenie i napoje [herbatę, kawę czy zwykłą
wodę, jeśli ktoś nie pija innych napojów]”. [B.M. Koeppen, B.A.
Stanton, Barne & Levy Physiology, wyd. 6, s. 601]
Możemy wierzyć reklamom i brukowcom. Ja jednak zaufam obiektyw-
nym książkom na temat fizjologii. Swoich Czytelników zachęcam do tego sa-
mego. Powyższe przytoczenie odzwierciedla rzeczywistość, ponieważ jeśli
tymczasowo wypije się więcej wody niż naprawdę potrzeba, organizm ją wy-
dali jako niepotrzebną nadwyżkę. Przeczytamy o tym w każdej książce po-
święconej gałęziom nauk medycznych, na przykład:
„Przeciążenie organizmu wodą spowodowane wypijaniem nadmiaru
wody doprowadzi do zwiększonego wydalania moczu”. [E. Speak-
man, N.J. Weldy, Body Fluids & Electrolytes, wyd. 8, s. 53]
Inny przykład:
„Nerki wydalają nadmiar wody poprzez wytwarzanie rozcień-
czonego moczu. Normalne nerki [zdrowe] posiadają ogromne moż-
liwości w tym zakresie”. [J.E. Hall, A.C. Guyton, Textbook of
Medical Physiology, wyd. 12, s. 345]
Proszę zauważyć, że organizm radzi sobie z chwilowym nadmiarem lub
niedoborem wody pod warunkiem, że nerki są zdrowe, w pełni wydolne.
W przeciwnym razie nadmiar wody, zwłaszcza duży nadmiar i długo trwają-
cy, zostanie zatrzymany w organizmie i doprowadzi do kłopotów. Więc zdro-
we nerki to pierwszy warunek. Zakładamy, że Państwo nie macie z tym
kłopotów, idziemy więc dalej. Otóż drugim warunkiem jest równowaga elek-
trolitowa, to znaczy dostateczna ilość elektrolitów w organizmie. Elektrolity
w kontekście gospodarki wodnej organizmu to wodne roztwory jonów sodu,
potasu, magnezu, wapnia i fosforu. Jednym z setek zadań, jakie wykonują, jest
odpowiednie rozprowadzanie i wchłanianie wody. Jeśli Państwo jesteście na
żywieniu, jakie przedstawiłem w numerach od ósmego do dwunastego, a tak-
że stosujecie się do wskazówek z numerów wcześniejszych, gdzie np. zachę-
cam do uzupełniania minerałów dobrym suplementem oraz zachęcam do
niewykreślania całkowicie soli z jadłospisu (źródło sodu), to zaburzenie rów-
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_______________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________________________
-8-
nowagi elektrolitowej Państwu nie grozi. Proponowane przeze mnie żywienie
dostarcza dosyć sodu (bo nie wykreślamy całkowicie soli i produktów pocho-
dzenia zwierzęcego), dostarcza dosyć potasu (bo nie unikamy warzyw i owo-
ców, wbrew zaleceniom doktora Kwaśniewskiego, który jednak owoce
odradza), dostarcza dosyć wapnia (znów, bo nie unikamy produktów pocho-
dzenia zwierzęcego) i wreszcie dostarcza dosyć fosforu (z tego samego powo-
du). Magnez natomiast, jak pamiętamy z numeru siódmego, dostarczamy za
pomocą oliwy magnezowej.
Zatem mamy zdrowe nerki, mamy też utrzymaną równowagę elektroli-
tową. W takim stanie organizm jest dobrze wyposażony. Niestraszne mu chwi-
lowe odstępstwa od normy, to znaczy chwilowe przedawkowanie wody lub jej
niedobór. Dopiero długotrwały niedobór lub długotrwały nadmiar wody mo-
że doprowadzić do zachwiania równowagi wodnej w organizmie i kłopotów
ze zdrowiem.
W porządku, zdrowe nerki są, zachowana równowaga elektrolitowa jest.
Co zostało do zrobienia, żeby utrzymać gospodarkę wodną w równowadze, to
znaczy dobre nawodnienie organizmu? Otóż to, żeby wypijać odpowiednią
ilość płynów — nie za dużo, nie za mało. Nauka bowiem wyjaśnia, że wypija-
nie zbyt dużej ilości wody jest w najlepszym razie niepotrzebne, ponieważ or-
ganizm przyjęty nadmiar wydali. Natomiast w najgorszym razie — wypijanie
zbyt dużej ilości wody jest szkodliwe, zwłaszcza na dłuższą metę, ponieważ
przez przeciążenie wodą można wyczerpać istniejące mechanizmy kompensa-
cyjne (np. wydzielanie wazopresyny), które naprawiają błąd człowieka, jakim
w tym wypadku jest, znów, przedawkowanie wody. Zatem jaka jest odpo-
wiednia ilość płynów? Z przytoczenia z książki naukowej w 13 numerze wy-
nika, że około półtora litra dziennie przeciętny człowiek powinien spożyć
w postaci płynów. Jest to średnia wartość. Inna książka poświęcona ściśle temu
zagadnieniu, to znaczy nawodnieniu, stwierdza nawet, że dzienne zapotrze-
bowanie na płyny (kawa, herbata, zwykła woda, koktajle itp.) wynosi nawet
mniej, bo 1 100 ml do 1 400 ml
2
. Jednak spokojnie możemy przyjąć uśrednioną
wartość 1 500 ml, czyli półtora litra dziennie. Więcej nie ma potrzeby pić, resztę
uzupełniamy z pożywieniem, co daje nam w sumie około trzech litrów na do-
bę. I z mocą podkreślam: do 1 500 ml płynów włączamy herbatę, kawę i inne
napoje, np. samemu wyciśnięty sok z warzyw, plus oczywiście czystą wodę.
Sumujemy wartości tych oraz innych płynów i razem powinno ich być około
półtora litra. Rzecz jasna więcej płynów trzeba pić w lipcu, kiedy gra się
2
E. Speakman, N.J. Weldy, Body Fluids & Electrolytes, wyd. 8, s. 54
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_______________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________________________
-9-
w siatkówkę, jeździ rowerem, biega po plaży, a mniej w grudniu, kiedy się
ogląda filmy i wieczorowymi porami siedzi przy warcabach i na filmach.
Kolejna sprawa, uczucie pragnienia. Czy prawdą jest, że powinno się cze-
kać, aż zachce się pić? Czy może pić tak, żeby nie doprowadzać do uczucia
pragnienia? Tu zdania są podzielone. Ci, co wiedzą, że organizm można prze-
wodnić, formułują skrajny wniosek: radzą pić wodę tylko wtedy, gdy chce się
pić. Ci, co nie wiedzą, że organizm można przewodnić, także formułują skraj-
ny wniosek: radzą tankować wodę do oporu. A prawda leży po środku. Nie
wolno ani tankować do oporu z powyższych powodów, ani też nie wolno cze-
kać, aż zachce się pić. Pragnienie pojawia się bowiem najczęściej dlatego, że
w komórkach doszło do spadku wody, pojawiło się lekkie odwodnienie:
„Jednym z najważniejszych bodźców, który wywołuje pragnienie,
jest zwiększona osmolarność płynu zewnątrzkomórkowego powodu-
jąca odwodnienie wewnątrzkomórkowe”. [A.C. Guyton, J.E. Hall,
Textbook of Medical Physiology, wyd. 12, s. 358]
A więc widzimy, że kiedy czujemy pragnienie wody, to niestety zaszło już
lekkie odwodnienie organizmu — wewnątrz komórek. Pragnienie nie jest sy-
gnałem, że warto się w danym momencie napić. Jest ostatnim dzwonkiem —
wezwaniem do tego, żeby czym prędzej uzupełnić wodę; żeby dłużej nie cze-
kać. To potrzebna informacja, ponieważ odpowiednie nawodnienie komórek
jest sprawą pierwszorzędnej wagi, kiedy chodzi o utrzymanie zdrowia przez
całe życie. Nie czekajmy więc, aż zachce się pić. Osoby, które tak radzą, mają
dobre intencje. Ale dobrymi intencjami wybrukowany jest przedsionek piekła.
Zatem nie czekamy na pragnienie, z drugiej jednak strony nie chcemy dopro-
wadzić do nadmiaru wody. Aby zapobiec jednemu i drugiemu, pozostaje uciec
się do złotego środka. Jest nim objaśnione już wypijanie około półtora litra pły-
nów dziennie — w postaci czystej wody, herbaty, kawy, soków warzywnych,
koktajli owocowych itp. W bilans nie włączamy tylko słodzonych napojów ko-
lorowych. Mają w sobie dużo cukru, na przemianę którego organizm zużywa
wodę. Ufam jednak, że nie pijecie Państwo takich napojów w ogóle. Nie warto.
Dodam, że zalecenie wypijania półtora litra płynów na dobę dotyczy zarówno
osób młodych, jak i starszych. Osoby starsze szczególnie powinny uważać na
nadmierne spożycie wody (zbyt mocno przekraczające półtora litra). Z wie-
kiem mechanizmy, które dbają o gospodarkę wodną, są coraz mniej skuteczne:
„Tak, jak może dojść do niedoboru wody, tak i może dojść do jej
nadmiaru, natomiast do tego drugiego niełatwo doprowadzić [poza
przypadkiem, kiedy przez długi czas pijemy zbyt dużo wody], chyba
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_______________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________________________
-10-
że zawiodą mechanizmy kompensacyjne mające na celu wydalanie
nadmiaru wody. […] Przyczyny nadmiaru wody mogą być związane
z chorymi nerkami, nadmiernym wydzielaniem wazopresyny,
zmniejszonym przepływem krwi przez nerki lub zmniejszoną pojem-
nością minutową serca [pojemność minutowa to objętość krwi, jaką
serce tłoczy w ciągu jednej minuty do naczyń krwionośnych].
Zmniejszony przepływ krwi przez nerki i zmniejszona pojemność
minutowa serca dotyczą głównie osób starszych”. [E. Speakman, N.J.
Weldy, Body Fluids & Electrolytes, wyd. 8, s. 69]
Podobnie, jak ostrożniej jeździmy starym autem, tak na starość organizm
wymaga, żeby zachować ostrożność. Osoby starsze powinny też szczególnie
pamiętać, żeby nie czekać, aż zachce się pić. Jak się bowiem okazuje, z wiekiem
słabną nie tylko mechanizmy usuwające nadmiar wody, ale i mechanizmy
wywołujące pragnienie w przypadku niedoboru wody. Pragnienie staje się
mniej odczuwalne. Ponownie, półtora litra płynów dziennie to złoty środek —
przy założeniu, że mamy dobre żywienie i elektrolity w równowadze. Półtora
litra to dla organizmu ani za mało, ani za dużo. W sam raz. Dochodzenie do
np. trzech litrów płynów i więcej, do czego wielu niesłusznie zachęca, to zbyt
dużo i nietrudno wówczas o przewodnienie.
Musimy przez jakiś czas obserwować, ile płynów wypijamy, żeby później
na wyczucie pić tyle, aby łącznie wyszło półtora litra. Wystarczy wziąć notes
i przez tydzień spisywać, ile płynów wypiliśmy. Jedna kartka to jeden dzień
tygodnia, więc razem siedem kartek. Opisujemy je od poniedziałku do niedzie-
li i każdego dnia zapisujemy, ile płynów wypiliśmy. Weźmy na przykład po-
niedziałek. Rano szklanka kawy, to jest 200 ml. W ciągu dnia dwie szklanki
herbaty, to jest 400 ml. Pod wieczór jakiś koktajl owocowy, to jest ok. 250 ml.
W międzyczasie wypiliśmy gdzieś tam sobie szklankę czystej wody, to jest ko-
lejne 200 ml. Do kolacji znów jakieś 100 ml wody. Potem jakieś ziółka, mięta
czy rumianek. Razem daje to ponad 1 300 ml . Możemy dopić czystej wody do
1 500 ml, a możemy też do 1 700 ml, to już nie ma tak wielkiego znaczenia.
Grunt, żeby oscylować wokół 1 500ml z odchyleniem rzędu 200-300 ml, to zna-
czy 1 200 ml nawet do 1 800 ml. Ale już nie więcej! I nie mniej niż 1 100 ml.
Pamiętajmy, że zapotrzebowanie na płyny będzie zależne od wielu czynni-
ków. Człowiek, który prowadzi tylko siedzący tryb życia, spokojnie nie musi
pić więcej niż 1 200 do 1 800 ml — oscylować wokół 1 500 ml.
„Ale Łukasz” — ktoś się może zmartwić — „teraz jest tak głośno o tym,
żeby pić dużo wody! Więc co, tylu ludzi się myli?” Ignacy Krasicki odparłby:
„Wiesz, dlaczego dzwon głośny? Bo wewnątrz próżny”. Fakt, że o czymś gło-
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_______________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________________________
-11-
śno, niewiele dowodzi. Jeśli pędzeni zachętą wypijania trzech-czterech dodat-
kowych litrów woda na dobę zmuszamy się do jej picia na tyle, że aż odczu-
wamy do niej niechęć — to wtedy czynimy sobie krzywdę. Organizm radzi
sobie z tymczasowym tankowaniem ponad normę, jednak jeśli takie tankowa-
nie jest regularne, na dłuższą metę, będzie niewesoło, ponieważ rozrzedzimy
krew. Do czego jeszcze to prowadzi? Poza tym, co wyżej, przytoczę Państwu
ciekawy fragment z mojej ulubionej książki naukowej:
„Zwiększona objętość płynów może podnieść ciśnienie tętnicze
poprzez zwiększenie pojemności minutowej serca lub oporu na-
czyniowego. […] Ciśnienie tętnicze może się podnieść na jeden z
dwóch sposobów. Jednym z nich jest bezpośredni wpływ zwiększo-
nej pojemności minutowej serca, która podnosi ciśnienie tętnicze,
a drugim jest niebezpośredni wpływ, który polega na podniesieniu
oporu naczyniowego poprzez autoregulację przepływu krwi. To dru-
gie tłumaczy się następująco. […] Kiedy nadmierna ilość krwi [wy-
wołana nadmiernym spożyciem wody] przepływa przez tkankę,
naczynia krwionośne w obrębie tej tkanki obkurczają się, co prowa-
dzi do wyrównania przepływu krwi z powrotem do normy. Zjawisko
to nazywa się ‘autoregulacją’, która oznacza po prostu tkankowe re-
gulowanie przepływu krwi. Kiedy zwiększenie objętości płynu
[przewodnienie] zwiększa pojemność minutową serca, przepływ krwi
zwiększa się we wszystkich tkankach organizmu, a więc powyższy
mechanizm autoregulacji zawęża naczynia krwionośne w całym ciele.
To z kolei zwiększa opór naczyniowy. I wreszcie, ponieważ ciśnienie
tętnicze jest określone przez minutową pojemność płuc pomnożoną
przez opór naczyniowy, […] dochodzi do podniesienia ciśnienia tęt-
niczego”. [A.C. Guyton, J.E. Hall, Textbook of Medical Physiology,
wyd. 12, s. 217]
A stronę dalej czytamy:
„Nawet umiarkowane podniesienie ciśnienia tętniczego [powyżej
135/90 mm Hg] skraca długość życia. Natomiast przy poważnym
podniesieniu ciśnienia [wg aktualnych wytycznych ESH i ESC klasy-
fikowane jako ‘nadciśnienie ciężkie’] człowiek powinien oczekiwać,
że nie przeżyje dłużej niż kilka następnych lat, chyba że przejdzie na
odpowiednie leczenie”.
Wysokie ciśnienie krwi nadmiernie obciąża serce, co kończy się przed-
wczesną jego niewydolnością i chorobą niedokrwienną, co z kolei jest przy-
czyną śmierci w wyniku zawału serca. Dalej — wysokie ciśnienie krwi niszczy
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_______________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________________________
-12-
główne naczynia krwionośne w mózgu, co kończy się śmiercią większej jego
części (tzw. częściowa martwica mózgu, inaczej zawał mózgu, a bardziej po-
wszechnie udar mózgu). W zależności od miejsca owego udaru, dochodzi do
paraliżu, otępienia umysłowego, utraty wzroku itp. Dalej — wysokie ciśnienie
krwi prawie zawsze powoduje uszkodzenie nerek, które może skończyć się
niewydolnością i mocznicą. Pamiętajmy jednak, że podwyższenie ciśnienia
tętniczego poprzez nadmierne spożycie wody jest możliwe przy wypijaniu jej
5-6 razy więcej ponad normę. Jednak jeśli ktoś miesiącami, a nawet latami pije
zbyt dużo wody, wydolność nerek w końcu spada. Wtedy wystarczy, że ilość
wody będzie nawet tylko dwukrotnie większa ponad normę — i może dopro-
wadzić do podniesienia ciśnienia. Poza podwyższonym ciśnieniem tętniczym,
rozrzedzenie krwi oznacza, że organizm będzie się domagać uzupełnienia
składników krwi, a uczynić to może poprzez wywołanie uczucia głodu. Czło-
wiek będzie chodził ciągle głodny, więc będzie ciągle jadł. A że na głodzie czę-
sto ciągnie do słodkiego, to będzie sięgał po przetworzone jedzenie, które jest
bombą węglowodanową. A że węglowodany nie sycą jak tłuszcze (a więc
i białka, bo tłuszcze z białkami idą prawie zawsze w parze), to będzie jadł co
najmniej pięć-sześć razy dziennie. Tyle posiłków, które są źródłem węglowo-
danów, niosą zagładę zdrowiu. Dlaczego — wyjaśnię to w dalszej części przy
odpowiadaniu na pytanie Waldemara.
Teraz wypada, żebym dla tych z Państwa, którzy piją Błonnik Witalny od
Mapy Zdrowia, przypomniał o ważnej rzeczy. Działanie oczyszczające błonni-
ka wynika z jego zdolności do pęcznienia. Zwiększa dzięki temu objętość treści
jelitowej, co powoduje rozciągnięcie ścian jelit i poprawienie perystaltyki.
Pęcznienie natomiast odbywa się poprzez zużycie wody. Dlatego trzeba do-
datkowo dostarczyć tyle wody, ile zużywa błonnik. Żeby wyliczyć dokładną
ilość, potrzeba znać indeks pęcznienia Błonnika Witalnego. Składają się na nie-
go ziarna babki płesznik i łupiny babki jajowatej. Dla babki płesznik indeks
pęcznienia wynosi 13-15, a dla babki jajowatej — co najmniej 80. Na podstawie
tych danych obliczyłem, że przy spożyciu zalecanej na opakowaniu ilości
Błonnika Witalnego, należy wypić dodatkowe 600-650 ml wody, czyli trzy
szklanki.
I ostatnia kwestia, jaka woda jest najlepsza do picia. Rzeczywiście jest taka
woda. Jednak zastanawiam się nad sensem jej omawiania z jednego powodu.
Znakomita większość ludzi nie może sobie pozwolić na wytwarzanie takiej
wody w warunkach domowych. Trzeba bowiem zakupić urządzenie, które
kosztuje około 15 tysięcy złotych. Urządzenie to wytwarza najlepszą wodę do
picia. Skonstruowali je współpracownicy doktora Jana Pokrywki, który taką
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_______________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________________________
-13-
wodę właśnie pije. Pewnego razu zadzwoniłem do człowieka, który sprzedaje
urządzenie. Opowiedział, jak to było. Otóż doktor Pokrywka ma w swoim
domu urządzenie własnej konstrukcji, które wytwarza wodę najzdrowszą do
picia (zaraz omówię, czym się ono charakteryzuje). Współpracownicy doktora,
widząc owo urządzenie, wpadli na pomysł, że zaczną coś podobnego produ-
kować, żeby szersze grono ludzi także mogło taką wodę pić we własnym do-
mu. Doktor Pokrywa nie protestował i chłopaki z odpowiednimi
specjalizacjami zawodowymi wzięli się do pracy. Urządzenie powstało. Jest od
pierwowzoru mniejsze, poręczniejsze, trwalsze, no ale za to bardzo drogie. Po
pierwsze urządzenie wodę oczyszcza, i jest to wyjątkowo dokładne filtrowanie
ze wszystkich możliwych zanieczyszczeń. Po drugie urządzenie nasyca wodę
wodorem o niezwykłych właściwościach dla zdrowia. Po trzecie urządzenie
obniża potencjał redoks wody do takiego stopnia, jakim odznaczają się naj-
zdrowsze źródełka wody na świecie, np. w Lourdes u podnóża Pirenejów,
Północny Pakistan i plemię Hunzów, czy okolice górskich plemion w Gruzji.
Po czwarte wreszcie urządzenie strukturyzuje wodę sprawdzoną i potwier-
dzoną technologią Grandera. To tak bardziej z ciekawostek, ponieważ — jak
wyjaśniam — mało kogo stać na to urządzenie. Co więc może pić przeciętny
Kowalski, żeby było dobrze, tanio i zdrowo? Pierwsza możliwość: zwykłą kra-
nówę przepuścić przez filtr węglowy w dzbankach BRITA. Druga możliwość:
w nocy odlać dwa litry wody z kranu, zostawić na noc, żeby chlor się ulotnił,
rano przegotować w emaliowanym garnku na ogniu (nie polecam czajników
bezprzewodowych), ostudzić i zrobione, taką wodę pić. Od czasu do czasu, np.
będąc poza domem, oczywiście można kupić wodę mineralną w sklepie. Tylko
najlepiej w szklanej butelce, nie plastikowej, ponieważ plastikowa zanieczysz-
cza niepotrzebnie wodę kilkoma związkami. Jeśli już kupujemy wodę mine-
ralną, to polecam gazowaną lub lekko gazowaną. Jest lepsza od niegazowanej
pod względem mikrobiologicznym. Znaczy to, że ma mniej bakterii z uwagi na
zawarty w niej kwas węglowy (czyli dwutlenek węgla rozpuszczony w wo-
dzie).
A teraz, ponieważ to część druga małych zmian, które czynią wielką róż-
nicę, przejdźmy do ciekawych pytań czytelników — oraz moich podpowiedzi.
Jadwiga pyta: „Wiem, że najzdrowiej jest pić zwykłą czystą wodę.
Ale jak się tak pije tylko samą wodę (poza kawą czy herbatą), to
w końcu jej smak brzydnie. Tak przynajmniej ja mam. W związku
z tym, czy jest coś, czym można wodę od czasu do czasu zastąpić,
a co w tym samym czasie jest zdrowe?”
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_______________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________________________
-14-
A i owszem. Pewnego razu, podczas codziennego przeglądu książek nau-
kowych, trafiłem na taką, która nie szczędziła pochwał . . . wodzie kokosowej:
„Woda z młodego zielonego kokosa jest pysznym, orzeźwiającym
i absolutnie czystym napojem. Jest bogata w minerały, zwłaszcza w
potas, wapń i magnez, co czyni ją cudownym sposobem uzupełniania
elektrolitów i odnawiania organizmu w upalne dni. Jako prawdziwy
napój izotoniczny składem elektrolitowym jest zbliżona do osocza
ludzkiej krwi [podczas II wojny światowej, kiedy brakowało roztwo-
ru soli fizjologicznej, brytyjskim i japońskim żołnierzom podawano
sterylną wodę z młodych kokosów dożylnie], dzięki czemu zyskała
miano płynu życia”. [M.N. Chatterjea, R. Shinde, Textbook of Medi-
cal Biochemistry, wyd. 8, s. 777]
Na tej samej stronie czytamy, że szybkość wchłaniania, jaką odznacza się
woda kokosowa, pomaga skutecznie nawodnić organizm i odzyskać sole mi-
neralne, jakie tracimy w czasie biegunki czy jelitowych zakażeń — tak u ma-
łych dzieci, jak i dorosłych . . . czytamy, że zawiera związki organiczne, które
mają właściwości sprzyjające rozwojowi tkanek organizmu — a więc jest do-
skonałym napojem dla dojrzewających dzieci . . . czytamy, że minerały i albu-
miny zawarte w wodzie kokosowej czynią ją pomocnym napojem
w przypadku zakażeń dróg moczowych i kamieni nerkowych . . . czytamy, że
chłodzący wpływ wody kokosowej pomaga zapobiec letnim wysypkom u
dzieci spowodowanym przegrzaniem . . . czytamy, że jest źródłem cytokinin —
które chronią komórki podczas podziału — dzięki cytokininom replikacja
DNA zawsze przebiega pomyślnie, a ponadto działają przeciwzakrzepowo, co
ma znaczenie dla osób z kłopotami układu krążenia . . . wreszcie czytamy, że
woda kokosowa jest doskonałym napojem dla sportowców — ponieważ po-
siada wszystkie funkcjonalne cechy wymagane dla tak zwanych napojów spor-
towych. Dla lekkoatlety czy sportowca woda kokosowa jest zdrowym
napojem, który gasi pragnienie, nawadnia i poprawia kontrolę nerwowo-
mięśniową. Więc uznaje się ją za naturalny zdrowy napój dla lekkoatletów
i ludzi uprawiających jogging. Zatem na pytanie Jadwigi odpowiadam, że wo-
da z kokosa jest napojem, który warto pić w dodatku do czystej wody, jeśli jej
smak zbrzydnie. W Indiach lekarze nawet przepisują pacjentom wodę
z kokosa na zaburzenia w pracy jelit i nerek. Przede wszystkim dlatego, że
pomaga, a częściowo też dlatego, że kokos i jego produkty pochodne (jak np.
olej kokosowy i mleczko) zapisały się w kulinarnej tradycji tego państwa; tra-
dycji, która sięga czasów starożytnych. Jednak dla nas, Polaków, kłopotem jest
ograniczony dostęp do młodych kokosów. Nie możemy sobie takiego znikąd
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_______________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________________________
-15-
zerwać, ani łatwo kupić, żeby samemu otworzyć, przelać świeżą wodę do
szklanki i ją wypić, a potem wyjąć miękki miąższ i go zjeść. W niektórych mia-
stach można kupić starsze kokosy („owłosione”), które też są dobre, lecz woda
z nich ma odrobinę inny smak, mniej słodki. Cena takiego kokosa to średnio
2 do 3 zł, tanio. Lecz, jak zauważyłem, w niewielu tylko sklepach można kupić
kokosy. Co możemy łatwo kupić, to wodę kokosową w puszce lub kartoniku.
Rzecz jasna lepiej byłoby pić wodę odlaną z dopiero co otwartego kokosa. Ale
taka z puszki i kartonu też powinna być dobra, sam od czasu do czasu kupię
jednorazowo 10 litrów i popijam w trakcie gimnastyki czy ćwiczeń na bieżni.
Polecam jako dobry częściowy (niecałkowity) zamiennik dla zwykłej wody,
zwłaszcza teraz, kiedy dni robią się pełne skwaru. W większości jednak tak czy
tak pić winniśmy zwykłą wodę, wodę kokosową natomiast traktować jako
zdrowy dodatek. Nawet codzienny. Pijają ją gwiazdy kina, muzyki i sportu, na
przykład Rihanna, Demi Moore, Jennifer Finnigan, Kim Kardashian, Anne Ha-
thaway, Nicole Scherzinger, a Madonna, czytam na jednym z amerykańskich
portali, wykupiła nawet firmę, która sprzedaje wodę kokosową. Także świat
pije ten napój. Słusznie, bo to bardzo zdrowy, dobrze nawadniający napój.
Romuald pyta: „Szanowny Panie Łukaszu, kłania się stały czytel-
nik. Chciałem zapytać o kawę. Bardzo lubię ją pić, dwie do trzech fi-
liżanek dziennie to u mnie standard. Jednak wystraszony tekstami,
które ostrzegają przed jej odwadniającymi właściwościami, zwracam
się do Pana z prośbą o komentarz w tej sprawie. Czy rzeczywiście tak
jest, że kawa odwadnia?”
Nie tak dawno słuchałem audycji radiowej w Jedynce. Gościem była pew-
na pani, autorka grubej książki o zdrowiu. Kiedy redaktor dotknął tematu ka-
wy, gość powiedział: „Trzeba pamiętać, że kawa odwadnia. I żeby uzupełnić
straty, trzeba potem wypić dużo, dużo wody”. O święta naiwności. Wstyd jak
beret. Strach przed odwodnieniem z powodu kawy nie powinien nikogo tra-
wić. Nigdy — kawa bowiem nie odwadnia. Nie w ilości, jaką pije 99,9% ludzi.
Zanim odpowiem dlaczego, to najpierw o tym, skąd się wzięła moda (inaczej
tego nazwać nie sposób) na straszenie odwadniającymi właściwościami kawy.
Przypuszczalnie z toksykologii:
„Pochodne ksantyny: kofeina, teofilina i teobromina, są diuretykami
o zakresie działania od słabego do średnio mocnego. […] Pochodne
ksantyny [m.in. kofeina] są właściwie jedynymi diuretykami, […]
których działanie polega w pewnym stopniu na zwiększonym wytwa-
rzaniu moczu pierwotnego”. [E. Mutschler i in., Farmakologia i tok-
sykologia, s. 737]
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_______________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________________________
-16-
Krótko rzecz ujmując kofeina jako taka działa słabo lub średnio mocno
moczopędnie. (Substancja moczopędna to taka, która wywołuje lub zwiększa
wydzielanie moczu). Tutaj oznaczałoby to, że jeśli wypijemy 200 ml kawy,
a wydaliliśmy 250 ml — to wydaliliśmy o 50 ml więcej, niż wypiliśmy. A więc
wpływ odwadniający. Jednak zwróćmy uwagę: wykazany wpływ moczopęd-
ny dotyczy kofeiny, a nie kawy w postaci napoju. Niby szczegół, a jednak zna-
czący, ponieważ stężenie kofeiny w kawie jest zbyt małe, żeby zadziałała
moczopędnie — odwadniająco. To raz. Dwa: kofeinę spożywamy zawsze
w roztworze wodnym, no bo napar ziaren kawy, i dzięki temu potencjalne
moczopędne działanie znika przez obecność owej wody. Co innego, gdyby ko-
feinę podać prosto w żyłę. Ale rozprawiamy o kawie. I kofeina spożyta w po-
staci naparu zmielonych ziaren kawy nie odwadnia. Już wielokrotnie
potwierdzono to w badaniach
3,4,5
. Ewentualny wpływ moczopędny — i inne
niechciane skutki uboczne — zaczynają się przy wypiciu około dziesięciu fili-
żanek dziennie:
„Działania niepożądane związane z kofeiną pojawiają się przy spoży-
ciu 10 filiżanek kawy [co odpowiada kofeinie w ilości 0,85 grama
6
]”.
[A.W. Hayes, C.L. Kruger, Haye’s Principles and Methods of Toxi-
cology, wyd. 6, s. 652]
Natomiast przy jednej, dwóch, trzech filiżankach — spokojnie, kawa jest
całkiem bezpieczna:
„Nawet w przypadku codziennej podaży kofeiny [w umiarkowaniu]
nie ujawniają się żadne utrzymujące się organiczne uszkodzenia. […]
Kofeina u osób w podeszłym wieku sprzyja np. zaśnięciu — prawdo-
podobnie w wyniku poprawy krążenia mózgowego związanego ze
zwiększeniem się wydolności serca”. [E. Mutschler i in., Farmakolo-
gia i toksykologia, s. 196]
Biorąc pod uwagę fakt, że ogólnie zaleca się spożywać do ok. 400 mg ko-
feiny na dobę przez zdrowych mężczyzn i do ok. 300 mg na dobę przez kobie-
ty w wieku reprodukcyjnym
7
, to trzy czy nawet cztery filiżanki kawy dziennie
najzwyczajniej w świecie nie mogą zaszkodzić. A już z pewnością nie dlatego,
3
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/20572453
4
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/18693655
5
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/16131696
6
http://www.eufic.org/article/pl/4/13/artid/caffeine-health/
7
A.W. Hayes, C.L. Kruger, Haye’s Principles and Methods of Toxicology, wyd. 6, s. 652]
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_______________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________________________
-17-
że odwadniają. Ba, pomyślmy logicznie. Skoro kubek kawy to w przeszło 98%
woda i kawa ta nie odwadnia, to czy może nawadniać? No tak! Zdecydowanie.
Jak pamiętamy z poprzedniego numeru — w książkach od biochemii
i fizjologii jasno stwierdza się, że kawę należy włączać do bilansu wodnego,
zamieścić na liście płynów przyjętych. Gdyby był to błąd, wówczas skompro-
mitowałby autorów książek i podręczników naukowych. Tak, rzecz jasna, nie
jest. Oczywiście zwykła woda czy woda kokosowa wciąż jest najlepszym spo-
sobem uzupełnienia płynów, lecz kawa — w ilości umiarkowanej — nie od-
biega daleko, o ile w ogóle.
Teraz, skoro przy kawie jesteśmy, to czy z jej picia płyną wymierne korzy-
ści dla zdrowia? Przez długi czas — z powodu błędnych informacji wydanych
w nienaukowych pismach — sądzono, że nie. A wręcz sądzono, że kawa nad-
szarpuje zdrowie. I tak zostało do dziś; ludziom dalej zdaje się, że zdrowiem
i siłą kwitnie postać cała dopiero, jak zrezygnuje się z kawy zupełnie. Otóż nie,
nie w świetle obecnej wiedzy o kawie:
„[…] Jako napój kawa przynosi wiele korzyści dla zdrowia; pomaga
uchronić od pewnych chorób, na przykład cukrzycy, choroby Parkin-
sona, a także zmniejsza ryzyko wystąpienia marskości wątroby o 60
do 80%”. [M.N. Chatterjea, R. Shinde, Textbook of Medical Bio-
chemistry, wyd. 8, s. 776]
To dlatego, że ziarna świeżo zmielonej kawy (dlaczego świeżo zmielonej
— o tym zaraz) dostarczają nie tylko kofeiny, bo i wielu innych związków
o dobroczynnym działaniu na organizm:
„Ważne jest zrozumieć, że kawa to złożony napój, zawiera różnorod-
ne substancje chemiczne. […] Innymi związkami [obok kofeiny] wy-
stępującymi w kawie są kafestol i kafeol [które hamują działanie
związków rakotwórczych poprzez aktywację enzymów sprzęgają-
cych, indukcję ekspresji białek aparatu antyoksydacyjnego i spowol-
nienie aktywności cytochromu P-450
8
]. Jeszcze inne związki, takie
jak kwas chlorogenowy i kawowy, odznaczają się właściwościami
antyoksydacyjnymi [to tzw. związki polifenolowe, które stanowią
największą grupę naturalnych przeciwutleniaczy pochodzenia roślin-
nego
9
— dla niektórych ludzi, których jadłospis jest mało zróżnico-
wany, kawa to główne źródło antyoksydantów]. Kawa jest także dość
8
K. Speer i in., The lipid fraction of the coffee bean. Brazilian Journal of Plant Physiology, 2006, 18:201-216
9
I. Zych, A. Krzepiłko, Pomiar całkowitej zdolności antyoksydacyjnej wybranych antyoksydantów i naparów me-
todą redukcji rodnika DPPH
, Chemia. Dydaktyka. Ekologia. Metrologia, 2010, 1:51-54
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_______________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________________________
-18-
dobrym źródłem niektórych mikroskładników, takich jak magnez, po-
tas i niacyna [filiżanka kawy może zawierać nawet ok. 10% dzienne-
go zapotrzebowania na niacynę
10
, która jest niezbędna do
prawidłowego funkcjonowania mózgu i obwodowego układu ner-
wowego, a także bierze udział w biosyntezie kortyzolu, tyroksyny
i insuliny. Ponadto potas i magnez, których kawa dostarcza, mają ko-
rzystny wpływ na metabolizm węglowodanów
11
]. […] Chociaż star-
sze badania sugerują, że spożycie kawy może stwarzać ryzyko dla
zdrowia, to jednak praktycznie wszystkie bardziej współczesne [i do-
kładniejsze] prace naukowe dowodzą, że jest na odwrót. Nauka gro-
madzi coraz więcej dowodów na to, że picie kawy może zmniejszyć
ryzyko rozwoju cukrzycy typu II. Wyniki długoletniego badania na
grupie 125 tysięcy osób wykazały, że w porównaniu do osób niepiją-
cych kawy, mężczyźni, którzy spożywali nawet 6 filiżanek dziennie
mieli dwukrotnie mniejsze ryzyko wystąpienia cukrzycy typu II, a u
kobiet ryzyko to spadło prawie o 30%”. [M. McGuire, K. Beerman,
Nutritional Sciences: From Fundamentals to Food, wyd. 3, s. 533]
Zatem współczesna nauka opowiada się za spożywaniem kawy. Ale że-
byśmy się dobrze rozumieli, kawa nie przyprowadzi schorowanego człowieka
do zdrowia, nie jest bowiem magicznym środkiem. Kawa po prostu sprzyja
zdrowiu i zmniejsza ryzyko wystąpienia niektórych chorób. A to różnica,
o której należy pamiętać.
I teraz najważniejsze: wszystkie dobroczynne właściwości kawy — a jest
ich sporo, jak się okazuje — płyną z picia zdrowej kawy. Większość ludzi, nie-
stety, pije kawę słabej jakości. W dodatku kawę, która zawiera pewną dawkę
mykotoksyn i przez to staje się potencjalnie szkodliwa. Zatem — aby móc
czerpać z dobrodziejstw kawy, musi to być zdrowa kawa, czyli spełniająca trzy
podstawowe wymogi. Przedstawię je teraz. Po pierwsze: kawa musi być ziar-
nista, nie mielona. Proszę zwrócić uwagę, że kawa mielona od kawy ziarnistej
jest zazwyczaj tańsza. Na przykład mielona Jacobs Krönung jest tańsza od
ziarnistej aż o 40%. Dlaczego? Otóż żeby opakować pełne ziarna kawy, trzeba
koniecznie wprowadzić wymóg dodatkowej selekcji, aby wszystkie ziarna by-
ły dokładnie i równo opalone — a więc jest to produkt wyższej jakości. Musi
nie tylko dobrze pachnieć, ale i wyglądać. Natomiast w przypadku pakowania
kawy mielonej, jeśli producent zmieli kilka ziaren niedopalonych, nie będzie
10
T. Kosicka, H. Perz-Kara, J. Głuszek, Kawa – zagrożenie czy ochrona. Przewodnik Lekarza, 2004, 7:78-83
11
M.H. Dominiak, J.D. Kasprzak, Spożycie kawy a choroby układu sercowo – naczyniowego. Ochrona czy ryzy-
ko?
, Polski Przegląd Kardiologiczny, 2006, 6:433-436
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_______________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________________________
-19-
tego widać. A tak, gdy kupujemy kawę ziarnistą, to widzimy dokładnie, co pi-
jemy. Piękne, dobrze opalone ziarna. To ważne, ponieważ proces palenia zia-
ren istotnie zmniejsza poziom szkodliwych mykotoksyn, ochratoksyny A
zwłaszcza, bo aż w 69 do 96%
12
. Jeśli kawa komuś szkodzi, to w znacznej mie-
rze dlatego, że zawiera za dużo mykotoksyn. Kupując kawę ziarnistą, którą
następnie sami sobie mielimy, zmniejszamy spożycie tych szkodliwych związ-
ków wytwarzanych przez pleśnie. I kłopot znika. Po drugie: kawa ziarnista,
jaką kupujemy, musi być jednorodna, nie mieszana. Mieszana jest wtedy, gdy
pochodzi z kilku plantacji. Jednorodna jest wtedy, gdy pochodzi z jednej plan-
tacji. Można sobie wyobrazić, że pijąc kawę jednorodną, słuchamy koncertu na
jednym instrumencie. A pijąc kawę wielorodną, czyli mieszaną, słuchamy kon-
certu całej orkiestry. W tym wypadku chcemy słuchać jednego instrumentu.
Dlaczego? Ponieważ mamy wtedy pewność, że pijemy kawę najwyższej jako-
ści, wolną od szkodliwych mykotoksyn i innych niechcianych związków.
Oczywiście na rynku przeważają kawy mieszane, ponieważ ich sprzedaż jest
bardziej opłacalna. Producent miesza sobie ziarna gorszej jakości (są tańsze)
z niewielką ilością ziaren wysokiej jakości (są droższe). Gdyby opakował tylko
ziarna najwyższej jakości, miałby niższą marżę, mniej zarabiałby na sprzedaży.
Dlatego mieszanki zawsze zawierają jakiś procent ziaren niskiej jakości. (Psst,
zazwyczaj jest to duży procent). A im niższa jakość, tym w gorszych warun-
kach ziarna były przechowywane — na przykład w wyższej temperaturze.
Wskutek tego powstaje więcej pleśni. Wprawdzie dostawca ziaren oczyszcza je
dla producenta z tychże pleśni, nie ma wyjścia, jednak oczyszczanie nigdy nie
jest wystarczająco skuteczne. Dobrze, więc kupujemy kawę ziarnistą i jedno-
rodną. Czy można zrobić coś jeszcze, żeby pić najlepszą kawę, jaką się da?
Owszem. Po trzecie: powinniśmy kupować kawę 100% arabika, nie mieszan-
kę robusty z arabiką. Gatunek arabika jest zwykle uprawiany na większych
wysokościach, dlatego zawiera mniej mykotoksyn pochodzących z pleśni niż
robusta. Dodatkowym plusem arabiki jest mniejsza zawartość kofeiny. A więc
tak to wygląda, trzy proste warunki, za to ważne. Jeśli ktoś całe życie pije kawę
i z każdym kubkiem wprowadza nową dawkę mykotoksyn i innych związ-
ków, to taka kawa będzie powoli, ale skutecznie nadwątlać zdrowie.
Następna ważna sprawa, to przechowywanie kawy. Poruszam ten wątek,
ponieważ jeśli kupujemy kawę ziarnistą, to zwykle w opakowaniu kilogra-
mowym. Raz że najczęściej takie się sprzedaje, a dwa — wychodzi taniej, niż
gdy się kupuje regularnie po pół kilograma. Zatem skoro kupujemy opakowa-
nie kilogramowe, to starczy nam ono na co najmniej parę tygodni, jak nie mie-
12
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/11600012
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_______________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________________________
-20-
sięcy. Skoro tyle czasu będziemy trzymać opakowanie z kawą po otwarciu, no
to . . . oczywiste, że warto zadbać o warunki, w jakich cenne ziarna kawy (bo
wysokiej jakości) przechowujemy. Oto moja rada. Proszę sobie kupić litrowy
pojemnik próżniowy! Po otwarciu opakowania kawy, wszystkie ziarna prze-
sypać do tego pojemnika, następnie dołączoną do pojemnika pompką odcią-
gnąć powietrze . . . i schować pojemnik nie do kuchennej szafki, a do lodówki.
Dzięki temu na długi czas zachowa się świeżość kawy, a ponadto zahamuje się
ewentualny wzrost pleśni, który jest możliwy w szafkowych warunkach. (Ko-
mentarz w sprawie pleśni: nie chodzi tu o całkowite zepsucie produktu, jak np.
na ziemniakach, których zapomniało się skądś sprzątnąć i leżały sobie przez
pięć tygodni, tylko o mikroorganizmy, których gołym okiem nie widać).
Sakramentalne pytanie brzmi . . . gdzie taką kawę kupić? Osobiście nie pi-
jam kawy już tak chciwie, jak dawniej, jednak raz czy dwa razy w tygodniu się
skuszę. Więcej kawy piją moi rodzice i dla nich przede wszystkim kupuję
zdrową kawę, tj. taką kawę, która spełnia trzy powyższe wymogi. Osobiście
zakupy robię przez Internet. I tak też radziłbym Państwu. Poza tym, że zakupy
przez Internet pozwalają folgować naszej wrodzonej skłonności do wygody, to
przemawia za nimi jeszcze cena. Zapewniam, że tą samą kawę, którą w sklepie
stacjonarnym kupilibyśmy za 90 złotych, przez Internet kupimy za 50 zł. Doli-
czając 10-15 złotych za przesyłkę, to i tak się opłaca. A zamawiamy tak. Oczy-
wiście otwieramy wyszukiwarkę Google i wpisujemy frazę ‘kawa sklep’.
Otwieramy którąkolwiek stronę spośród pierwszych dziesięciu, jakie nam się
ukażą. Teraz mamy dwie możliwości. Samodzielnie poszukać kawy, która
spełnia trzy powyższe warunki, albo przedzwonić do biura obsługi danego
sklepu i poprosić, żeby polecili coś od siebie. Mówimy, że szukamy kawy ziar-
nistej (nie mielonej), jednorodnej (nie mieszanej), 100% arabika (nie mieszanki
z robustą). Możemy oczekiwać, że obsługa sklepu uprzejmie nas obsłuży
i podpowie, co wybrać. Zamawiamy i za dzień, dwa do drzwi puka kurier
z paczką. Od teraz pijemy najzdrowszą kawę, jaką tylko można zdobyć. W ilo-
ści średnio do trzech filiżanek dziennie będzie dobrym napojem umilającym
dzień, dla większości ludzi dobroczynnie wpływającym na zdrowie umysłu
i ciała.
Jeszcze taka ciekawostka, którą warto wiedzieć:
„Po wypiciu filiżanki kawy ilość wolnych kwasów tłuszczowych
w osoczu krwi wzrasta, ponieważ rozkład tłuszczu w komórkach
tłuszczowych zostaje pobudzony przez cykliczny adenozynomono-
fosforan”. [G. Meisenberg, W.H. Simmons, Principles of Medical Bi-
ochemistry, wyd. 3, s. 290]
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_______________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________________________
-21-
W innych słowach oznacza to, że kofeina zawarta w kawie zwiększa lipo-
lizę, czyli uwolnienie kwasów tłuszczowych z tkanki tłuszczowej (prościej:
spalanie tłuszczu). Zwiększone poczucie energii, jakiej doświadcza się po wy-
piciu kawy, częściowo spowodowane jest zwiększoną dostępnością energii
komórkowej pod postacią wolnych kwasów tłuszczowych, które są właśnie
cennym źródłem energii. Spójrzmy, jak ważne lekcje płyną z powyższej infor-
macji. Lekcja nr 1: kawa sprzyja wykorzystywaniu tłuszczu na energię. Wę-
glowodany natomiast przeciwnie, hamują wykorzystywanie tłuszczu,
ponieważ powodują duży wyrzut insuliny, która sprzyja spalaniu glukozy
(a nie tłuszczów) powstałej z trawienia węglowodanów. Jaki więc wniosek się
nasuwa? Taki mianowicie, że najgorszy posiłek do kawy . . . to węglowodany.
Tak samo złożone (np. ziemniaki), jak i proste (np. ciasto sernikowe czy owo-
ce). Jeśli kawy nie pijemy na pusty żołądek, tylko z posiłkiem, to koniecznie
niech to będzie coś tłustego lub białkowego. W miarę możliwości starajmy się
unikać picia kawy do czegokolwiek, co jest głównie źródłem węglowodanów,
zwłaszcza czegoś słodkiego. Rzeczywiście, jak się idzie do sąsiadki na nie-
dzielną kawę, to do tej kawki nie może być nic innego, jak jakieś ciasto. Jak się
idzie do kawiarni, tak samo, kupujemy jakieś ciasto. Jak się idzie z kobietą czy
mężczyzną porandkować, to znów, do kawy kupujemy ciasto. Niestety zły to
zwyczaj, bo organizm trochę głupieje; z jednej strony wlewamy w niego kawę,
która przełącza metabolizm w kierunku przerabiania tłuszczu, a z drugiej
strony wrzucamy cukry proste, które przełączają metabolizm w kierunku
przerabiania glukozy, a więc hamują zużycie tłuszczu. Oczywiście od razu
dziury w niebie nie będzie. Jednak kiedy całe życie popełniamy jakiś błąd ży-
wieniowy, w końcu odbije się on na zdrowiu, bardziej lub mniej, ale odbije się.
Więc zapamiętać: jeśli kawę pijemy do posiłku, to do posiłku składającego się
głównie z tłuszczu i białka, a jak najczęściej uczymy się odmawiać sobie słod-
kości do małej czarnej. Lekcja nr 2: w porządku, wypiliśmy filiżankę lub
szklankę kawy. Skoro uwolniła ona trochę kwasów tłuszczowych z tkanki
tłuszczowej, to . . . wykorzystajmy je! Na przykład można pójść na spacer, po-
biegać (jeśli ktoś biega), przekopać ogródek, wybrać się na przejażdżkę rowe-
rową, pobawić z dzieciakami w berka. Po prostu w jakiś sposób zacząć się
ruszać. A jeśli pijemy kawę i siedzimy np. w pracy przy komputerze? Co wte-
dy z tymi uwolnionymi kwasami tłuszczowymi? Proste, skoro nie zostaną wy-
korzystane, z łatwością wrócą tam, skąd przyszły, czyli do adipocytów —
komórek, które magazynują tłuszcz (tworzą naszą tkankę tłuszczową).
W przeciwieństwie do nadmiaru węglowodanów, organizm dobrze gospoda-
ruje zarówno nadmiarem tłuszczów, jak i białek. Teraz, skoro kawa przyspie-
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_______________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________________________
-22-
sza spalanie tłuszczu, to siłą rzeczy przyspiesza podstawowe tempo metaboli-
zmu — na krótko, bo na krótko, ale jednak:
„Kawa (zawarta w niej kofeina i teofilina) przyspieszają podstawowe
tempo przemiany materii”. [D. Puri, Textbook of Medical Biochemi-
stry, wyd. 3, s. 579]
I ostatnia sprawa, jeśli chodzi o kawę. Mało kto o tym wie, ale za jej pomo-
cą można poprawić trawienie, i to znacznie. Najpierw przytoczenie z książki,
która opisuje właściwości kawy od strony fizjologicznej:
„Pobudzanie wydzielania soku żołądkowego to najbardziej charakte-
rystyczna i zasadnicza właściwość kawy [kofeiny], jeśli chodzi
o układ trawienny. Przez wiele lat używano sondy kofeinowej jako
standardowe badanie kliniczne przez gastroenterologów”. [R.J.
Clarke, R. Macrae, Coffee: Physiology, Nowy Jork 1988, s. 111]
Z innych książek wiemy, że kawa poprawia ruchliwość jelit, pobudza też
inne gruczoły biorące udział w trawieniu. I te informacje mi starczą, żebym
mógł stwierdzić dwie sprawy. Sprawa pierwsza: skoro kawa pobudza wydzie-
lanie soków trawiennych, to jest dobrym sposobem na skuteczne trawienie po-
siłków bogatych zwłaszcza w białko — mięs, jaj czy roślinnych źródeł białka.
Bo do strawienia takich posiłków, żołądek musi być dobrze zakwaszony, ina-
czej czekają kłopoty. Zatem jeśli wypijamy kawę na pusty żołądek — 15 minut
przed posiłkiem — nic, tylko się cieszyć. Wtedy poprawi trawienie, pomoże
uchronić przed alergiami i innymi kłopotami, jakie się biorą z niedotrawionych
białek. Pijąc małą czarną 15 minut przed posiłkiem bogatym w białko czy
tłuszcz, ułatwiamy robotę żołądkowi. O to chodzi. Sprawa druga: skoro pobu-
dza wydzielanie soków, to samodzielnie pomyślmy, kiedy picie kawy na pusty
żołądek może oznaczać kłopoty? To proste. Kawa na pusty żołądek może
szkodzić wtedy, gdy ją wypijemy . . . a posiłek zjemy za trzy godziny. Bo kwa-
su w żołądku narobiła — i na próżno. Obecność tego kwasu w dużej ilości bez
obecności pokarmu może wywołać pewien dyskomfort lub nawet zmiany cho-
robowe, na przykład dać zaczątek wrzodom żołądka.
To tyle w sprawie kawy.
Waldemar pyta: „Łukaszu, w ubiegłym miesiącu zainwestowałem
w siebie i udałem się na pierwszą w życiu konsultację z dietetykiem.
Pani powiedziała, że powinienem jeść co trzy godziny, żeby utrzymać
metabolizm, czy coś takiego. Pamiętam, że sceptycznie zareagowa-
łem na tę radę. Jak Ty sądzisz?”
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_______________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________________________
-23-
A bodaj, z przeproszeniem, pypcia na języku dostała ta pani. Gorszej rady
dawno nie słyszałem. Jedzenie nie powinno być pracą na pełen etat. Kiedy zja-
damy posiłek bogaty w węglowodany, poziom insuliny we krwi może wzro-
snąć nawet dwudziestopięciokrotnie i pozostać podniesiony przez trzy
godziny
13
. No więc, jeżeli jemy 4-6 posiłków dziennie i w każdym jest dużo
węglowodanów, nie dajemy szansy insulinie, aby przetworzyła i usunęła glu-
kozę z poprzedniego posiłku. Zmuszamy trzustkę (która wyrzuca insulinę) do
katorżniczej pracy. Kłopot tego polega na tym, że jeśli insulina nie usunęła
jeszcze całej glukozy powstałej z jednego posiłku, a na to (np. po 3 h) zjadamy
kolejny posiłek, to tym razem trzustka wyrzuca mniej insuliny niż potrzeba.
A to dlatego, że nie została „zaprojektowana” do tak gorączkowej pracy;
Stwórca nie przewidział, że człowiek będzie jadł węglowodany z taką łapczy-
wością. Wobec powyższego poziom cukru we krwi utrzymuje się zbyt długo
na toksycznym poziomie, a trzustka się wyczerpuje. A wyczerpuje, bo potrze-
buje odpoczynku, tak samo jak mięśnie trenowane na siłowni potrzebują od-
poczynku. Jeśli ćwiczymy biceps codziennie, zamiast urosnąć, biceps się
zapadnie, zniszczy. Podobnie z innymi elementami, na jakie składa się orga-
nizm, zwłaszcza tyczy się to trzustki, która pracuje całe życie bez szwanku,
o ile dajemy jej odpoczywać, to znaczy — nie zjadamy jednego posiłku bogate-
go w węglowodany po drugim. Odpowiadając wprost na pytanie Waldemara,
nie, nie wolno jeść tak często. Najlepiej, kiedy odstęp czasowy między posił-
kami bogatymi w węglowodany wynosi pięć-sześć godzin. Czyli jeśli o 9.00
zjadamy śniadanie głównie złożone z węglowodanów i z jakichś przyczyn
chcemy zjeść drugie śniadanie o 11.00, to niech koniecznie drugie śniadanie
będzie złożone głównie z białek i tłuszczów. Na dobrą sprawę 5-6 małych po-
siłków dziennie nie będzie dla organizmu większym obciążeniem, jeżeli uło-
żymy posiłki tak, że między bogatymi w węglowodany będzie odstęp co
najmniej pięciu godzin. Wtedy owszem, ostatecznie można. Jednak jeśli paku-
jemy w siebie co chwila węglowodany, to nie, tego robić nie można.
Ada pyta: „Łukasz! Każdy numer Twojego biuletynu czytam jak
powieści ulubionego autora, dotąd żadne teksty o zdrowiu mnie tak
nie pochłaniały. Chyba się uzależniłam, jakoś nie umiem sobie wyob-
razić miesiąca bez nowego numeru, a dnia bez Dziennika! Piszę, żeby
zapytać Cię o węglowodany. Zastanawiam się, jak najlepiej rozłożyć
sobie posiłki. Pisałeś, że posiłek węglowodanowy najlepiej zjeść po
południu, a na kolację i śniadanie coś tłustego i białkowego. Czy tyl-
ko taki rozkład wchodzi w grę?”
13
A.C. Guyton, J.E. Hall, Textbook of Medical Physiology, wyd. 12, s. 946
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_______________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________________________
-24-
Makroskładniki w jadłospisie (węglowodany, tłuszcze i białka) mają za-
sadnicze znaczenie dla zdrowia, trzeba koniecznie je rozumieć. Otóż organizm
człowieka jest tak stworzony, że dobrze radzi sobie z małymi ilościami węglo-
wodanów na każdy posiłek, ale ma kłopot, jeśli przesadzimy i zjemy na przy-
kład 100 gramów węglowodanów naraz. Dlaczego? Ponieważ ilość glukozy,
jaka powstaje z tej ilości węglowodanów, jest dla organizmu po prostu tok-
syczna. Organizm natychmiast zużywa duże ilości insuliny, aby wysłać gluko-
zę z krwiobiegu do komórek, a pozostałą ilość (większość) przekształcić na
kwasy tłuszczowe i odłożyć w adipocytach (komórkach tłuszczowych). Pamię-
tajmy, że w całych 5-6 litrach krwi, jakie krążą w ciele człowieka, jest tylko jed-
na do półtorej łyżeczki glukozy (to jeden z wielu powodów, dlaczego żywienie
ubogie w węglowodany jest najlepszym żywieniem dla człowieka, pozostałe
powody omówiłem od numeru ósmego). Jeśli zjemy posiłek bardzo bogaty
w węglowodany, to ilość glukozy we krwi podnosi się nawet do 20 łyżeczek.
To, co można, organizm przeznaczy na paliwo komórkowe, a resztę — której
nie potrzebuje — odłoży na zapas pod postacią tłuszczu. W związku z tym
miałbym dwie propozycje, druga wydaje się lepsza od pierwszej. Propozycja
nr 1: przyrządzajmy posiłki tak, żeby w każdym była tylko nieduża ilość wę-
glowodanów. Jeśli jemy trzy posiłki dziennie, to niech na każdy przypada po
około 25 gramów węglowodanów, reszta to białka i tłuszcze w ilości, jaka syci
i zadowala. Dzięki temu w ciągu całego dnia zjemy około 75 gramów węglo-
wodanów, ilość bardzo bliska tej, jaką zalecał doktor Wolfgang Lutz. Propozy-
cja nr 2: posiłek ściśle węglowodanowy jemy tylko raz dziennie — na obiad,
a na śniadanie i kolację głównie białka i tłuszcze z niedużą ilością węglowoda-
nów. Na przykład jeśli posiłek obiadowy dostarcza 50 gramów węglowoda-
nów, to niech obiad i kolacja dostarczą po około 15 gramów węglowodanów,
najchętniej pod postacią warzyw i roślin strączkowych czy dozwolonych kasz
(patrz numer 12). Pamiętajmy tylko, że możemy sobie założyć widełki na do-
bową ilość węglowodanów. Wynoszą one między 70 a 120 gramów. Można na
przykład jeść cztery posiłki dziennie. Trzy główne to oczywiście śniadanie,
obiad i kolacja, a między obiadem i kolacją będzie podwieczorek jako czwarty.
Podwieczorek może być złożony z owoców lub koktajlu owocowego — czyli
głównie węglowodanów. A więc takie są moje propozycje. Rozkładamy wę-
glowodany mniej więcej po równo na każdy posiłek, tak żeby w sumie wyszło
około 70-80 gramów, lub posiłek obiadowy robimy czysto węglowodanowy,
a pozostałe posiłki czysto białkowe i tłuszczowe — z niewielką ilością węglo-
wodanów (10-15 gramów). Najgorsze, co można zrobić, to przy każdym posił-
ku zjadać duże ilości węglowodanów, np. po 80 gramów, przy których są też
duże ilości białka i tłuszczu, czyli posiłek mieszany. Starajmy się możliwie czę-
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_______________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________________________
-25-
sto tego unikać, ponieważ takie odżywianie niszczy naturalny rytm metaboli-
zmu. To znaczy: duża ilość węglowodanów we krwi oznacza ciągłe odkłada-
nie energii na zapas, ciągłą blokadę pobierania energii zgromadzonej.
Tymczasem rytm metabolizmu, który sprzyja zdrowiu, to: odkładanie, pobie-
ranie, odkładanie, pobieranie. Nie ma pobierania (pomijając czas snu), jeśli cią-
gle jest dostawa dużej ilości węglowodanów! Organizm tylko przekształca ich
nadwyżkę w trójglicerydy. W młodym organizmie zwykle nie widać skutków
ubocznych, widać je dopiero mniej więcej po czterdziestce. Buzia robi się okrą-
gła, brzuch coraz większy, uda coraz grubsze, trójglicerydy we krwi rekordo-
wo wysokie. Tym i wielu innym groźnym objawom da się zapobiec, jeśli na
stałe przejdziemy na żywienie ubogie w węglowodany — rozkładając je we-
dług pierwszej lub drugiej propozycji, którą poleciłem. Temat omówiłem głę-
biej od ósmego do trzynastego numeru, ufam, że każdy czytał. Szczypta
zdrowego rozsądku: uważam za nie do końca sensowne, żeby codziennie li-
czyć, ile się zjadło węglowodanów, ile białka i ile tłuszczów. Tylko na początku
wprowadzania żywienia ubogiego w węglowodany powinniśmy mieć oko na
liczby, zwłaszcza na ilość zjedzonych węglowodanów. Z czasem wchodzi to w
krew i bez liczenia jemy średnio 70-100 gramów węglowodanów na dobę,
a reszta to zdrowe białka i tłuszcze, których organizm bardzo potrzebuje. Po-
myślmy o zwierzętach. One nie liczą niczego, oczywiste. Jak często są otyłe?
Mam na myśli zwierzęta w dziczy. Nie są otyłe wcale. Jedzą to, co dla nich od-
powiednie, dlatego nie mogą tyć. Jeśli człowiek odrzuci fast foody i przejdzie
na żywienie ubogie w węglowodany, to żywi się tym, co dla niego odpowied-
nie. I w ten oto sposób całe życie zachowuje elegancką sylwetkę, a z nią dobre
zdrowie. Śmieszy mnie bunt przeciwników żywienia ubogiego w węglowoda-
ny, który uzasadniają słowami rodzaju: „Ja jem dużo węglowodanów, około
400 na dobę, i jakoś nie tyję”. Wtedy zadaję jedno pytanie: „Ile masz lat?”. Co
dostaję w odpowiedzi? 17 . . . 20 . . . 22 . . . 21 . . . 25 . . . a nawet 30. No właśnie.
Organizm w tym wieku jeszcze potrafi sobie radzić z bombardowaniem wę-
glowodanami. Ale w okolicach czterdziestki — już przestaje. Chodzi tu o to, że
komórki całego organizmu w pewnym momencie stawiają opór. Skoro ciągle
opychamy się węglowodanami, to trzustka ciągle wyrzuca ogromną ilość insu-
lin. I po latach wykształca się oporność komórek na tak dużą ilość insuliny.
Tłumaczył to profesor Witold Orłowski w którymś tomie Nauki o chorobach we-
wnętrznych
. Insulina „rozkazuje” wchodzić glukozie (z węglowodanów) do
komórek, ale komórki stawiają opór. W pewnym momencie opór jest tak silny,
że dużo większą ilość glukozy organizm przekształca w tłuszcz. I zaczynamy
tyć — co jednocześnie powoduje całą kaskadę innych kłopotów zdrowotnych,
łącznie z rosnącym ryzykiem wystąpienia cukrzycy typu II. Ubezpieczeniem
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_______________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________________________
-26-
od tego czarnego scenariusza jest żywienie najlepsze dla człowieka — ubogie
w węglowodany. No bo skądś te choroby na drugą połowę życia się biorą,
czyż nie? Wielu niezależnych lekarzy dobrze wie, że jedną z głównych przy-
czyn jest żywienie zbyt bogate w węglowodany:
„Dzisiaj dowody są niezbite na to, że podwyższony cukier we krwi
[powstały z trawienia nadmiaru węglowodanów] jest bezpośrednią
przyczyną wysokich trójglicerydów wśród cukrzyków oraz, co waż-
niejsze, głównym czynnikiem chorób serca i układu krążenia. Przez
lata cukrzykom przepisywano dietę niskotłuszczową, a mimo to ten
problem wcale nie został powstrzymany [wprost przeciwnie, nasila
się!]. Logiczne jest, że rozwiązania należałoby szukać gdzieś indziej.
Logiczne jest, że winny jest podwyższony poziom cukru we krwi
[diety bogate w węglowodany] i związana z tym hiperinsulinemia
[zbyt dużo insuliny we krwi] — że są to główne powody, dlaczego
tylu ludzi zapada na choroby, a nawet umiera. Moje osobiste do-
świadczenie dowodzi jednego. Kiedy ograniczamy węglowodany [do
70-100 gramów na dobę] poziom cukru we krwi się wyrównuje. Dla-
tego porzuciłem żywienie bogate w węglowodany i ubogie w tłusz-
cze, na którym byłem od 1947 roku”. [R.K. Bernstein, Diabetes
Solution, s. 314]
Doktor Richard Bernstein, który prowadzi prywatną praktykę w Nowym
Jorku, ma specjalizację w leczeniu cukrzycy. Urodził się w 1934 roku i dopiero
jego własne doświadczenia zdrowotne przekonały go co do tego, że na dłuższą
metę żywienie bogate w węglowodany i ubogie w prawdziwe tłuszcze oraz
wysokiej jakości białko niszczy organizm. Podobnie, jak wielu młodych diete-
tyków, był głęboko nieufny w stosunku do ograniczania węglowodanów. Ale
w końcu przekroczył czterdziestkę, i w końcu bombardowanie organizmu wę-
glowodanami dało się mocno we znaki. Nie ma tygodnia, żeby nie napisał do
mnie młody dietetyk, który niedawno dostał dyplom, i nie skarżył się na to, że
polecam dietę Paleo albo ulepszoną dietę doktora Kwaśniewskiego (patrz nu-
mer 12) — czyli właśnie mniej węglowodanów, a więcej prawdziwych tłusz-
czów oraz nieunikanie dobrych źródeł białka. Cóż, podobnie jak doktor
Bernstein, tacy ludzie muszą się na własnej skórze przekonać, że krzywdę so-
bie robią. A swoich Czytelników namawiam, kupcie książki, które poleciłem
w numerze 12 i gotujcie dla siebie i swoich rodzin według zawartych tam
przepisów. I zdrowie będzie się poprawiać!
Wiktor pyta: „Cześć, Łukasz. Jestem Twoim stałym czytelnikiem,
dlatego pozwalam sobie zadać pytanie i oczekiwać odpowiedzi. Pra-
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_______________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________________________
-27-
cuję w domu jako twórca stron internetowych. Mam na utrzymaniu
rodzinę i chcąc zapewnić jej dobry byt, pracuję niemal cały dzień, i to
do późnych godzin nocnych. Ostatnimi czasy zamykam komputer
o północy. Żona mnie już za to bije wałkiem po głowie. Ale nie to
jest moim problemem, problemem są trudności z zaśnięciem. Jak
wstaję od komputera czuję się zmęczony, ale jak kładę się do łóżka,
to nie mogę spać. Pytanie brzmi, co zrobić, żeby szybko zasnąć”.
Kiedy mój młodszy brat trochę podrósł, zaczął przesiadywać przy kom-
puterze do późnych godzin nocnych. Na pytania, dlaczego nie kładzie się do
łóżka, odpowiadał, że nie chce mu się spać — mimo zmęczonych oczu. Dziw-
ne to, ponieważ wcześniej, kiedy z komputera korzystał tylko w dzień i rzad-
ko, nie mógł wytrzymać dłużej niż do 22.15. Zazwyczaj o tej godzinie
przypominał już Śpiącą królewnę. Więc zacząłem się zastanawiać, dlaczego od
kiedy przesiaduje wieczorową porą przy komputerze, nagle ma kłopot z za-
śnięciem. Odkryłem wtedy coś ciekawego. To mianowicie, że główną i naj-
częstszą przyczyną kłopotów ze snem jest sztuczne oświetlenie, na które
wystawiamy się w nocy. Lampy, żarówki — oraz monitory komputerów! —
emitują światło o długości fali od ok. 420 do ok. 490 nm. Długość tą nasze oczy,
a raczej mózg, widzi jako barwę niebieską. W dzień barwa niebieska jest bar-
dzo ważna, jednak w nocy przeciwnie, wpływa na człowieka fatalnie. Skłania
bowiem podstępem mózg do myślenia, że jest pora dzienna, a nie nocna, i zo-
stało to udowodnione
14
. Całkiem logiczne, ponieważ niebieska barwa wystę-
puje w Przyrodzie tylko w dzień, nigdy w nocy, i było tak przez miliony lat.
Jeśli więc wystawiamy się w nocy na barwę niebieską emitowaną przez elek-
tryczność, to zaburzamy rytm snu i czuwania konieczny do spokojnego snu.
Oznacza to, że jeśli w porze nocnej odetniemy dopływ barwy niebieskiej do
naszych oczu, poprawimy rytm, a co za tym idzie — sen i zdrowie. Zanim jed-
nak podpowiem, co można w tym kierunku zrobić, słowo jeszcze o teorii.
Ciało człowieka ma wewnętrzny zegar umieszczony w mózgu. Zegar ten
reguluje rytm okołodobowy, który wpływa na biochemię organizmu. Decydu-
je na przykład o tym, czy organizm ma zachować stan czuwania i pełną pro-
duktywność, czy naturalnie wywołać uczucie senności, które zachęca do
udania się na spoczynek o idealnej dla nas porze. Istotne jest to, że rytm dobo-
wy nie jest samoregulujący się, potrzebuje zewnętrznych bodźców, które go
regulują. Najsilniejszym takim bodźcem jest obecność światła lub nastanie
ciemności, zwłaszcza obecność barwy niebieskiej i jej brak. Ona właśnie, nie-
bieska barwa, pobudza czujniki w oczach, które nerwami wzrokowymi wysy-
14
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC2831986/
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_______________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________________________
-28-
łają do mózgu informację, która z kolei ustawia odpowiednio zegar. Jeżeli na-
staje ciemność i z otoczenia nie dopływa do oczu niebieskie światło, jednym
z mechanizmów, który przestawia wewnętrzny zegar w rytm snu, jest melato-
nina wydzielana w mózgu przez gruczoł o nazwie szyszynka. Melatonina
w dalszej kolejności także zmienia biochemię organizmu, wywołując ochotę na
sen. Jest to od dawna znane nauce:
„U ludzi wytwarzanie melatoniny […] jest pobudzane poprzez nasta-
nie ciemności i zahamowywane poprzez obecność światła. […] Po-
ziom melatoniny we krwi wzrasta przy pasywnej dyfuzji
z ośrodkowego układu nerwowego po nastaniu ciemności”.
[N.V. Bhagavan, C.E. Ha, Essentials of Medical Biochemistry: With
Clinical Cases, wyd. 2, s. 258]
„U ludzi […] synteza i wydzielanie melatoniny w ciągu doby jest
różne: zwiększa się w ciemności, a w ciągu dnia utrzymuje na niskim
poziomie [ze względu na obecność niebieskiego światła]”. [W.F. Ga-
nong, Fizjologia, wyd. 1, s. 447]
„Sygnały neuronowe wychodzące z nerwów wzrokowych powodują,
że szyszynka wydziela melatoninę o zmroku, lecz nie w obecności
światła”. [E.P. Widmaier i in., Vander’s Human Physiology, The
Mechanisms of Body function, wyd. 13, s. 14]
Barwa niebieska pochodzące od Słońca lub monitora komputera, jak po-
kazują badania
15
, bardzo skutecznie powstrzymuje wytwarzanie melatoniny.
Zagadka bezsenności mojego brata — oraz Wiktora, który zadał pytanie —
rozwiązana. Przesiadywanie wieczorową porą przed komputerem lub telewi-
zorem to przepis na bezsenność. Czy jest na to rada? Czy można coś zrobić
w związku z niebieską barwą, jaką emitują ekrany tych urządzeń? Tak. W jed-
nym z wywiadów przeprowadzonym przez redaktora Polskiego radia wystąpił
profesor Tadeusz Marek z Uniwersytetu Jagiellońskiego. W trakcie audycji
profesor powiedział: „Bursztynowe gogle to okulary, które blokują dopływ
niebieskiego światła do siatkówki”. Bingo! Więc jednym ze sposobów jest za-
kup bursztynowych okularów i zakładanie ich podczas oglądania telewizora
wieczorem lub pracy przy komputerze. Badania
16,17
udowodniły, że jeśli w ten
sposób zblokujemy niebieską barwę, szyszynka w mózgu zachowuje się pra-
wie tak samo, jakby wokół nastała całkowita ciemność, czyli wytwarza niemal
15
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3047226/
16
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/22850476
17
http://onlinelibrary.wiley.com/doi/10.1111/j.1600-079X.2006.00332.x/full
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_______________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________________________
-29-
tyle samo melatoniny. Proste i tanie okulary, a radykalnie podnoszą jakość snu
— i ostatecznie życia. Oprócz bursztynowych okularów polecam Państwu coś,
co ostatnio odkryłem. Skorzystają osoby, które wieczorami pracują przy kom-
puterze. Otóż jest program komputerowy o nazwie F.lux — jego działanie po-
lega na tym, że z chwilą, gdy w naszym położeniu geograficznym nastaje
zachód słońca, program samoczynnie wyłącza w monitorze emisję niebieskiej
barwy. Kolory na monitorze stają się mdło pomarańczowe, ale jest to poma-
rańcz przyjemny w odbiorze, w żaden sposób nie przeszkadzający w pracy
przy z komputerze. Wprawdzie badań nad skutecznością tego programu jesz-
cze nie ma . . . ale już teraz mogę wyciągnąć wnioski z zachowania mojego bra-
ta. Otóż zainstalowałem mu ten program. Proszę sobie wyobrazić, że od tego
momentu, brat idzie do łóżka nie później niż o 22.30! Prawie tak samo, jak
kładł się, kiedy nie przesiadywał przy komputerze wieczorami. A więc pro-
gram działa. Namawiam każdego, żeby zainstalował go sobie i cieszył się lep-
szym snem. To nie jest jakaś tam obiecanka-cacanka. To biochemia! Dzięki
odcięciu emisji niebieskiej barwy, organizm inaczej się zachowuje w nocy. Wy-
starczy zainstalować program. Można go ściągnąć ze strony
www.justgetflux.com — klikamy tam niebieski przycisk z napisem ‘Download
f.lux’, instalujemy, wprowadzamy współrzędne dla Polski i gotowe. Osoby
starsze, które nie są biegłe w obsłudze komputera, zachęcam, żeby poprosiły
syna, córkę czy wnuka do instalacji i ustawienia tego programu. Poza progra-
mem i bursztynowymi okularami polecam wprowadzić jeszcze kilka zmian.
Przede wszystkim gaśmy światłą, starajmy się jak najrzadziej włączać sztuczne
światło domowe. Osobiście ostatnie dwie godziny w ciągu dnia pracuję przy
komputerze. Tak już mam. W tym czasie żadne sztuczne światło się nie świeci
(poza komputerem). Nie korzystam z okularów, wolę program F.lux. I żeby
w pokoju nie było całkowicie ciemno, zapalam sobie lampę solną i kilka świe-
czek. Raz, że w ten sposób całkowicie odcinam niebieską barwę, a dwa — jest
przyjemnie, bo nastrojowo. A, no i oczywiście nie kupujemy żadnych tabletek
na spanie! One wszystkie, albo prawie wszystkie, bazują na melatoninie wła-
śnie. Teraz, mając powyższą wiedzę, możemy pozwolić, żeby organizm sam ją
sobie wytwarzał. O właściwej porze, we właściwej ilości. Tego nie zastąpi żad-
na tabletka. I można sobie zaśpiewać słowa Urszuli: „Nigdy już nie wezmę nic
na sen”.
Mirek pyta: „Panie Łukaszu! Staram się podążać Pana drogą, zna-
czy czytać, analizować, wyciągać wnioski. Nie jest to jednak prosta
sprawa. Bywa, że kolejna lektura burzy już, wydawałoby się, spójny
pogląd. Tak jest z lekturą książki Jerzego Maslanky pt. Zdrowa kobie-
ta to zdrowa rodzina. W czym problem tym razem? Ponownie w po-
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_______________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________________________
-30-
jawia się sławetna równowaga kwasowo-zasadowa. Przypomnę, że
odpisał Pan mi kiedyś, że akurat w tej kwestii nie zgadza się z Jerzym
Ziębą. A dla J. Maslanky, podobnie jak dla Jerzego Zięby, jest to
sprawa o charakterze zasadniczym dla zdrowia”.
Cenię wiedzą obu panów, od obu się uczę. Jednak rzeczywiście — po ze-
stawieniu z wiedzą naukową — otwarcie nie zgadzam się z kilkoma sprawa-
mi. Są to zazwyczaj drobiazgi, tematy małostkowe. Jednak jest jeden temat
duży. To właśnie równowaga kwasowo-zasadowa, lepiej kojarzona słowami
zakwaszenie i odkwaszenie. Temat omówiłem w ósmym numerze i nie chcę
się powtarzać. Co chcę, to upewnić moich czytelników, że szkoda czasu za-
równo żywić się „zasadowo”, jak i pić płyny „zasadotwórcze”, czyli w innych
słowach — odkwaszać się pożywieniem i płynami. Jedno proszę zapamiętać,
bo to informacja prosto z podręczników fizjologii: jedzenie w bardzo małym
stopniu — nikłym — uczestniczy w utrzymywaniu równowagi kwasowo-
zasadowej organizmu. Więc dlaczego, kiedy się mówi o równowadze pH, kie-
dy się mówi o tym nieszczęsnym zakwaszeniu organizmu i jego alkalizowa-
niu, to mówi się w kontekście żywienia — i żadnym innym? Odpowiedź jest
prosta. Każdy mówi i pisze o zdrowiu według swej najlepszej posiadanej wie-
dzy. Wiem, że p. Jerzy Maslanky na dzień dzisiejszy nie zna prac doktora Bu-
tejki, a p. Jerzy Zięba zna, lecz od niedawna. A znajomość wyników pracy
doktora Butejki jest kluczowa w zrozumieniu tego, na czym polega równowa-
ga pH organizmu i co ma na nią największy wpływ. Doktor Butejko bazował
w całości na czystej nauce, fizjologii człowieka. Każdemu, kto poznaje prace
Butejki, optyka patrzenia na równowagę pH zmienia się, tak jak to było u dok-
tora Jana Pokrywki, który w jednym ze swych tekstów zgrabnie napisał:
„Obniżanie dwutlenku węgla w płucach przesuwa pH krwi w stronę
nadmiernego odkwaszenia, czyli nadmiernej zasadowości. […] Nad-
mierna zasadowość jest groźna, może prowadzić nawet do zatrzyma-
nia akcji serca. Dlatego organizm dąży do utrzymania właściwego
pH. Przy niedoborze zakwaszenia płynów ustrojowych organizm
używa do tego niefizjologicznych metabolitów zakwaszających (róż-
nych kwasów organicznych i nieorganicznych). Właściwym elemen-
tem zakwaszającym jest kwas węglowy, czyli wynik połączenia
dwutlenku węgla z wodą. Z braku kwasu węglowego organizm uży-
wa innych metabolitów. Uzyskuje w ten sposób właściwe pH, ale
cierpi na tym cały metabolizm”. [źródło: http://longevitas.pl/profesor-
konstantin-buteyko-choroba-glebokiego-oddychania-2/]
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_______________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________________________
-31-
W innych słowach: musimy się „zakwaszać” dwutlenkiem węgla; wtedy
organizm nie zużywa do tego metabolitów z przemiany materii, na przykład
trawienia mięsa, albo kwasów mineralnych i innych związków, które nie po-
winny temu służyć. Jeśli oddychamy zbyt głęboko (i usuwamy zbyt dużo
dwutlenku węgla, który jest lekkim kwasem), wówczas dochodzi do zbytniej
zasadowości. Organizm, żeby tę groźną zasadowość powstrzymać, wykorzy-
stuje kwaśne metabolity powstałe z przemiany materii (np. jedzenia mięsa).
A to źle, bo do utrzymania pH nie powinny służyć produkty przemiany mate-
rii, tylko dwutlenek węgla, którego poziomem steruje oddychanie. Potwier-
dzenie tego znajdziemy w każdym podręczniku fizjologii w rozdziale
o równowadze kwasowo-zasadowej, proszę bardzo:
„W regulacji równowagi kwasowo-zasadowej najważniejszym lek-
kim kwasem jest H
2
CO
3
[powstający w reakcji dwutlenku węgla
z wodą], a najważniejszą zasadą HCO
3
[wodorowęglany]”. [A.C.
Guyton, J.E. Hall, Textbook of Medical Physiology, wyd. 12, s. 379-
380]
H
2
CO
3
to kwas węglowy, który powstaje z dwutlenku węgla. Ilość dwu-
tlenku węgla zależy od ciśnienia parcjalnego w płucach. A ciśnienie parcjalne
dwutlenku węgla w płucach bezpośrednio zależy od tego, jak oddychamy.
Przez pół wieku uczył tego doktor Konstantyn P. Butejko na terenie ZSRR,
a potem Rosji. A nawet od dłuższego czasu mamy to opisane w podręcznikach
fizjologii. Dowiadujemy się z nich, że największy udział w utrzymaniu rów-
nowagi pH ma nie żywność, a właśnie oddychanie. Na stronie 384 wyżej przy-
taczanego Textbook of Medical Physiology widzimy taki oto wykres:
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_______________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________________________
-32-
A pod wykresem czytamy: „Wykres pokazuje przybliżone zmiany w pH
krwi spowodowane zwiększeniem lub zmniejszeniem wartości dla minutowej
wentylacji [czyli szybkości i głębokości oddychania — ile powietrza przepływa
przez płuca w ciągu jednej minuty]. Zwróć uwagę, że zwiększenie minutowej
wentylacji tylko dwukrotnie, podnosi pH zewnątrzkomórkowych płynów
o około 0,23. Więc jeśli normalna wartość pH krwi przy normalnej minutowej
wentylacji wynosi 7,40, to przy dwukrotnie większej minutowej wentylacji pH
wzrasta do 7,63. […] Ponieważ minutowa wentylacja może ulec dużym zmia-
nom względem normy, to nietrudno zrozumieć, jak olbrzymi wpływ na pH
płynów zewnątrzkomórkowych ma układ oddechowy [oddychanie]”. Proszę
państwa, jakieś pytania!? Wyjaśnione dokładnie i ostatecznie. Dwutlenek wę-
gla, który tworzy we krwi kwas węglowy, jest jednym z dwóch najważniej-
szych związków chemicznych, który dba o to, żeby pH płynów naszego
organizmu było prawidłowe. Co jest przy tym najbardziej przygnębiające? To
mianowicie, że ludzie . . . oddychają co najmniej dwukrotnie więcej, niż orga-
nizm rzeczywiście potrzebuje. Ubierając rzecz w ściślejszą terminologię, war-
tość minutowej wentylacji u większości ludzi jest dwukrotnie większa od
normy. Czyli teoretycznie pH płynów pozakomórkowych powinno niebez-
piecznie wzrosnąć w stronę zasadową . . . organizm powinien stać się zbyt za-
sadowy. Na szczęście organizm broni się, jak słusznie zauważa doktor
Pokrywka, niefizjologicznymi metabolitami zakwaszającymi, które normalnie
(przy zdrowym oddychaniu) nie powinny w ogóle brać udziału w utrzymaniu
równowagi pH. Jeśli oddychacie Państwo w sposób, jaki uczyłem w poprzed-
nich numerach — metodą doktora Butejki — to nigdy nie musicie się obawiać
tego, że płyny (np. kawa) zakwaszą organizm czy w inny ujemny sposób za-
burzą równowagę kwasowo-zasadową, albo tym bardziej jedzenie (np. jajka
czy cokolwiek). Stężenie nielotnych kwasów we krwi powstałych z metaboli-
zmu tego, co jemy, na rozsądnym odżywianiu nie podnosi się zagrażająco wy-
soko, zatem zasady buforowe (drugi najważniejszy element równowagi pH,
jak objaśnia Textbook of Medical Physiology) się nie wyczerpią. Oto dowód:
„Rzadko kiedy zdarza się, że spożycie pokarmów prowadzi do nad-
miernego zwiększenia kwasów. Jednak poważna kwasica metabo-
liczna czasami bywa wynikiem spożycia niektórych kwaśnych
trucizn. Przykładem jest kwas acetylosalicylowy (aspiryna) i alkohol
metylowy (który tworzy kwas mrówkowy, gdy ulega on przemianie
materii)”. [A.C. Guyton, J.E. Hall, Textbook of Medical Physiology,
wyd. 12, s. 393]
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_______________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________________________
-33-
Autorzy Textbook of Medical Physiology użyli słowa ‘rzadko’, a nie ‘nigdy’,
ponieważ przy przewlekłej niewydolności nerek jest możliwe nagromadzenie
anionów lekkich nielotnych kwasów, zatem ‘nigdy’ nie byłoby odpowiednim
opisem stanu rzeczy. Jeśli natomiast ktoś nie ma zdiagnozowanej choroby ne-
rek, powinien czuć się bezpieczny, jeśli chodzi o równowagę pH, i zupełnie nie
zajmować głowy tym, czy jego jedzenie ją zaburzy, przesuwając w kierunku
kwaśnym. Ba, przeciwnie, proszę spojrzeć na to podsumowanie wniosków
z pewnego badania:
„Komputerowa analiza 8 607 badań gazometrycznych zebranych
w ciągu 18 miesięcy na oddziale intensywnej terapii pokazała, że naj-
częstszym zaburzeniem równowagi pH jest zbyt zasadowa krew [a
nie zbyt kwaśna!]”. [źródło: www.amjmed.com/article/0002-
9343(74)90475-6/abstract]
Proszę sobie uświadomić, co to znaczy. Ludzi częściej dotyka kłopot
nadmiernej zasadowości niż kwasowości, podobnie jak częściej dochodzi do
przewodnienia niż odwodnienia! Odwrotność tego, co nam się wmawia. Tak
pokazują badania gazometryczne, które wykonuje się na próbce krwi pobranej
prosto z tętnicy. A pH moczu? Czy jeśli jest niskie, to jest powód do obaw?
A jeśli wysokie, to do radości? Ale gdzie tam, to normalne, że pH moczu ska-
cze. Norma dla pH moczu ma widełki, wynoszą 4,5 do 8,0
18
— wyjaśnia fizjo-
logia. Trzymajmy się metody Butejki, róbmy codziennie ćwiczenia, o jakich
pisałem w poprzednich numerach, a będziemy na właściwej i wydeptanej już
drodze do zdrowia. Dla jednych będzie ona dłuższa, dla innych krótsza, ale
prowadzi tam, dokąd chcemy dotrzeć, do zdrowia.
Cecylia pyta: „Opinie są rozbieżne. Wielu ludzi, w tym nawet
Charlotte Gerson, córka Maxa Gersona, poleca picie soków
z owoców. Ale ostatnio zauważyłam, że dietetyk, którego Pan mi po-
lecił, Panie Łukaszu, stanowczo odradza soki z owoców, a poleca tyl-
ko soki z warzyw, jeśli już ktoś chce wyciskać. Zgadza się Pan z tym
stanowiskiem?”
Tak, pamiętam, o jakiego dietetyka chodzi. Jest to pani, która poleca naj-
lepsze żywienie dla człowieka, czyli ubogie w węglowodany. I ma całkowitą
rację. Nie bawmy się w wyciskanie soków z owoców. Jeśli chcemy wyciskać
soki, to z warzyw. Warzywne soki są dobre, owocowe soki — zdecydowanie
nie. Utrudniają realizację żywienia ubogiego w węglowodany, ponieważ soki
18
J.E. Hall, A.C. Guyton, Textbook of Medical Physiology, wyd. 12, s. 380
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_______________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________________________
-34-
z owoców są skoncentrowanymi cukrami, które w dodatku szybciej się wchła-
niają od cukrów z pełnego owocu. Jeden z moich znajomych, który wręcz
z maniakalną ciekawością robi na sobie rozmaite badania, sprawdził kiedyś
różnicę między wypijaniem soków z owoców a koktajlami z całych owoców.
Co się okazało — w zależności od owocu, różnica między sokiem a koktajlem
we wzroście glukozy we krwi była o jedną ósmą a jedną drugą mniejsza, na
korzyść oczywiście koktajli. Znaczy to, że negatywny wpływ całych owoców
na biochemię krwi jest znacznie mniejszy od soków. Dlatego rada: pijmy kok-
tajle z owoców, unikajmy wyciskania z nich soków. Cukry czy węglowodany,
jak tam kto woli, powyżej pewnego progu stają się — na dłuższą metę — tok-
syczne, inaczej organizm nie obniżałby ich we krwi tak szybko i obsesyjnie.
Próg ten łatwo przekroczyć sokami, a trudno całymi owocami. Bo z łatwością
wypilibyśmy dwie szklanki soku z jabłek, ale nie dali już byśmy rady zjeść sze-
ściu dorodnych jabłek, z których wyciśnięto te dwie szklanki soku (skoncen-
trowanego cukru). Inny przykład, pomarańcze. Czy ktoś z przyjemnością, bez
zmuszania się, jest w stanie zjeść cztery średniej wielkości pomarańcze? No
nie, natomiast 200 ml soku z tych czterech pomarańczy z łatwością da się wy-
pić. Poza kłopotem objętościowym, jest i kłopot z szybkością uwalniania cukru
z soku do krwi. Otóż szybciej się to dzieje w porównaniu do cukrów z całych
owoców. Trzustka, zamiast spokojnie uwalniać insulinę proporcjonalnie do
uwalnianej glukozy z całego owocu, musi za jednym razem wyrzucić bardzo
dużo insuliny. Dla trzustki to jest kłopot, dlatego soki — po miesiącach lub la-
tach — dadzą zaczątek oporności na insulinę (niżej potwierdzenie z pisma
medycznego Lancet), a oporność wiadomo, jak się kończy. Nawet cukrzycą.
Osobiście piję tylko koktajle owocowe, żadnych soków. Oto niektóre
z przepisów, zapewniam jednak, że ograniczać nas może wyłącznie wyobraź-
nia, nie można zrobić złego koktajlu. Poczucie, że trzeba je przyrządzać ściśle
według przepisu, istnieje tylko na początku. Kiedy kupiłem swój blender, do-
słownie odmierzałem składniki z aptekarską dokładnością, bałem się też prze-
kształcać przepis według swoich kubków smakowych. „Oj, Łukasz, ale
wydziwiasz z tymi przepisami”, pomyślałem sobie raz, i dałem spokój z prze-
pisami. Państwu radzę tak samo, przygotowujcie koktajle, jak wam smakuje.
A teraz te przykłady.
Koktajl nr 1. 100 ml wody, 100 ml mleczka kokosowego, połówka dojrza-
łego banana, 1 kiwi, kilka mrożonych truskawek, 1/3 łyżeczki cynamonu cej-
lońskiego. Koktajl nr 2. 150 ml wody, 50 ml słodkiej śmietany 12%, plaster
ananasa, połówka jabłka, kilka mrożonych śliwek, łyżeczka ostropestu. Koktajl
nr 3. 100 ml kefiru lub naturalnego jogurtu, garść czarnych porzeczek, kilka
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_______________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________________________
-35-
listków mięty, łyżka miodu lub połówka dojrzałego banana dla słodkości i ak-
samitnej konsystencji. I tak dalej. Powtarzam, nie można zrobić złego koktajlu
owocowego!
A oto kilka wskazówek z praktyki. Warto sobie kupić woreczek (250 g)
zmielonego cynamonu cejlońskiego i zawsze dodać około 1/3 lub 1/4 łyżeczki
do każdego koktajlu. Koktajle bowiem to głównie węglowodany proste, w któ-
rych przemianie pomaga cynamon. Ściślej: zawarty w nim związek MHCP, jak
odkryli badacze z Departamentu Rolnictwa USA. Dalej — jeśli koktajl nie skła-
da się w większości z wodnistych owoców, to zawsze warto dodać ok. 100 ml
wody, żeby nie był zbyt gęsty. Dalej — osobiście, kiedy piję koktajle, to zawsze
dodaję 1/3 łyżeczki witaminy C pod postacią kwasu l-askorbinowego (gatu-
nek CZDA, tj. czysty do analizy). Z witaminą C jest tak, że trudno ją przedaw-
kować, a większość ludzi we współczesnym świecie potrzebuje jej w ilości
około 2-4 gramów na dobę. 1/3 łyżeczki to około 2 gramy. Dalej — warto zaw-
sze dodać małą ilość tłuszczu, ponieważ tłuszcz poprawia wchłanianie niektó-
rych witamin w owocach. Może być to słodka śmietana 18%, ale równie dobrze
może to być olej kokosowy tłoczony na zimno nierafinowany lub mleczko ko-
kosowe albo kawałek awokado. Poza tym jako źródło tłuszczu nadadzą się
orzechy, najlepiej włoskie, ponieważ są najlepsze z powodów, o których napi-
szę kiedy indziej. Dalej — warto mieć mocniejszy blender i do owoców doda-
wać niewielką ilość jakichś ziaren, na przykład ostropestu, ziaren sezamu, czy
nawet kakaowca, z którym ostatnio eksperymentuję. Dalej — mocniejsze blen-
dery po ok. 40 sekundach podgrzewają koktajl, dlatego warto owoce mrozić
i takie wrzucać prosto do blendera. Nie trzeba polegać na kupnych mrożonych
owocach, można samemu je mrozić. Wystarczy kupić woreczki do mrożonek,
są dostępne w każdym sklepie spożywczym. To tyle z cenniejszych rad. I jesz-
cze jedna dla osób, które uprawiają sport, na przykład uprawiają trening siło-
wy, wyczynowy czy jakikolwiek inny. Osoby takie ulubione koktajle mogą
wzbogacać odżywką białkową, najlepiej białkiem serwatkowym, które odzna-
cza się najwyższą jakością, jeśli chodzi o źródła białka w tej postaci.
A w razie, gdyby ktoś jeszcze miał wątpliwości co do tego, że soki z owo-
ców są niekorzystne dla zdrowia, oto, co wydano w piśmie Lancet — tym sa-
mym piśmie, które opisało skład blaszki miażdżycowej i obwieściło światu, że
w blaszce miażdżycowej nie ma ani mikrograma tłuszczów zwierzęcych:
„Soki wyciśnięte z owoców mogą dać efekt przeciwny do zamierzo-
nego. […] Ogólnie rzecz biorąc zawartość cukru w sokach owoco-
wych jest podobna do tej, jaką można znaleźć w Coli i innych tego
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_______________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________________________
-36-
typu napojach. […] Jedna szklanka soku z owoców zawiera znacznie
więcej cukru niż jeden owoc; ponadto wiele tego, co w owocu dobre
— na przykład błonnik — nie ma w soku z owoców, a jeśli jest, to
w znacznie mniejszej ilości”
19
.
Kto zna angielski, tego zachęcam do przeczytania całego dokumentu nau-
kowego — adres w stopce tej strony. Obok wielu niekorzystnych skutków
ubocznych soku w porównaniu do całych owoców, badacze udowodnili, że
wypijanie codziennie soku zwiększa oporność na insulinę, a to jedna z najbar-
dziej paskudnych dolegliwości, jakiej możemy się nabawić poprzez błędy ży-
wieniowe.
Robert pyta: „Zgłębiałeś może tematykę materacy do spania?
Z tego, co wyczytałem, powinien być niezbyt miękki i niezbyt twar-
dy, bo jedna i druga opcja wykrzywia kręgosłup”.
Zaskoczę Państwa tym, co napiszę. Otóż obiegowo sądzi się, że łóżko czy
materac łóżka powinien być bardzo miękki, żeby nie uwierało i wygodnie się
leżało. Otóż nie. Radzieccy lekarze, którzy leczyli ludzi metodą doktora Butej-
ki, odkryli coś, co zaskoczyło nawet ich samych. Na podstawie doświadczenia
z tysiącami swoich pacjentów odkryli, że im bardziej miękki materac, tym niż-
sza jakość snu i tym większa senna hiperwentylacja. Właściwie jakość snu jest
sterowana oddychaniem. Im głębiej oddychamy podczas snu, tym gorsza jego
jakość, ponieważ tym mniejsze natlenienie organizmu — podstawowy pro-
blem tego świata. No i właśnie miękkie materace najbardziej przyczyniają się
do pogłębiania oddechu, czyli pogarszania jakości snu! Początkowo może to
się wydać mało prawdopodobne. Jednak nie proszę, żeby ufać mi na słowo.
Proszę samemu przekonać się, że tak jest. Otóż najlepiej spać na twardym łóż-
ku. To wielokrotnie potwierdzona rada — sprawdzona bezpośrednio na cho-
rych pacjentach. Zachęcam do zrobienia testu. Przez trzy dni proszę spać na
twardym łóżku i samodzielnie ocenić, jak się rano wstaje. Jak twarde powinno
być łóżko? Wyobraźmy sobie drewnianą podłogę. Teraz wyobraźmy sobie, że
kładziemy na nią gruby koc lub dwie warstwy cieńszego. Następnie na koc
rozkładamy prześcieradło. Oto stopień twardości właściwy dla higieny snu.
Osobiście od lat sypiam na powierzchni tak przygotowanej. Może przez
pierwszą noc czułem się nieswojo, ale ze zmianami tak to już jest, potrzeba
czasu na oswojenie. Natomiast spało się bardzo dobrze. Postanowiłem niczego
nie zmieniać i przez kilka najbliższych nocy spać na twardej powierzchni. Spa-
ło się coraz lepiej. Coraz chętniej podnosiłem się z łóżka (nie trzymała mnie
19
http://www.thelancet.com/journals/landia/article/PIIS2213-8587(14)70013-0/fulltext
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_______________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________________________
-37-
w nim nadmierna wygoda!!). A kładłem się tylko wtedy, gdy naprawdę chcia-
ło mi się spać, czyli tak, jak być powinno. I tak zostało do dziś. Przewiduję, że
podobnie będzie u Państwa, jeśli zdecydujecie się spróbować przespać chociaż
trzy noce na twardszej powierzchni w ramach testu. Jeśli ktoś ma opory nawet
przed spróbowaniem, to wiążą się one z emocjonalnym przywiązaniem do
bezużytecznej wygody, która czasem jest przeszkodą na drodze do zdrowia.
To trochę tak, jak człowiek sięga po alkohol, kiedy nie wytrzymuje ciężaru ży-
ciowych problemów, które rozbijają go emocjonalnie, albo kiedy sięga po sło-
dycze, żeby zapanować nad huśtawką nastrojów lub zajeść ten stres. Emocje
kierują zachowaniem człowieka. Myk polega na tym, żeby odwrócić sytuację
i zacząć kierować się nie emocjami, a tym, co słuszne. Spanie na twardym łóż-
ku jest słuszne, a niechęć do takiej zmiany wynika z emocjonalnego przywią-
zania do wygodnictwa, które w tym przypadku zdrowiu nie służy. Po
doświadczeniach radzieckich lekarzy, którzy leczyli metodą Butejki, sam dok-
tor Butejko przyjął spanie na twardej powierzchni za podstawowy element
swojej metody. Przedłużanie snu, któremu sprzyja miękkie łóżko, działa dla
zdrowia in minus, nie in plus. Poza tym warto zauważyć, że przez setki tysięcy
lat człowiek przesypiał noc raczej na twardszych powierzchniach niż miękkich,
czyż nie? Nie twierdzę, że każdy będzie mógł powrócić do warunków spania
bliższych Przyrodzie (czyli właśnie twardszej powierzchni). Na przykład dla
osób starszych, które cierpią na choroby reumatyczne czy jakiekolwiek inne
dolegliwości ze stawami, może być już za późno na ta-
ką zmianę. Dla takich osób — które z jakichś przyczyn
nie tolerują zbyt twardej powierzchni do spania —
współcześni nauczyciele metody Butejki znaleźli cie-
kawe rozwiązanie, mianowicie poduszkę klinową, któ-
rą widać po prawej stronie. Jest to pozycja półsiedząca
zalecana zwłaszcza ludziom bardzo chorym na serce i
wiele innych chorób. Dlaczego? Ponieważ nie dopusz-
cza do hiperwentylacji, a więc nocnego niedotlenienia
organizmu, które w skutkach bywa nawet śmiertelne.
Tak, nawet śmiertelne. Każda pielęgniarka potwierdzi,
że hospitalizowane osoby chore na serce, które na lep-
szy świat odchodzą podczas snu, najczęściej odchodzą
tam nad ranem — około godziny 6. Jest to zazwyczaj
końcówka snu, podczas którego chory niemal całą noc oddychał nadmiernie —
przez kilka godzin. Im dłużej trwa nadmierne (zbyt głębokie) oddychanie, tym
większe zwężenie tętnic i naczyń krwionośnych . . . doprowadza to do zmniej-
szonego zaopatrzenia serca mięśniowego tlenem . . . a niedobór tlenu w sercu
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_______________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________________________
-38-
kończy się zawsze tak samo: niewydolnością i zawałem. Zawał to nic innego,
jak śmierć komórek serca z powodu niedoboru tlenu. Im więcej komórek
obumiera, tym mniejsza wydolność serca — i tym bliżej zawału. Do owego
niedoboru tlenu przyczynia się niedobór dwutlenku węgla właśnie. Tym wię-
cej go tracimy, im dłużej i częściej się hiperwentylujemy. Powyższa poduszka
klinowa do tego nie dopuszcza. Andrej Nowożyłow, syn Ludmiły Butejko, żo-
ny doktora Butejko, który jest rosyjskim lekarzem potwierdza, że tak jest. Po-
dobnie mówią inni lekarze, którzy leczą metodą Butejki, np. Tatiana
Aleksandrowna Kulik z Moskiewskiej Kliniki Butejki. Osobom starszym, któ-
rzy mają jakiekolwiek kłopoty, które pojawiają się przede wszystkim podczas
snu, polecam spróbować spać z taką poduszką — w konfiguracji, jaką widać
na zdjęciu, to znaczy dodatkowo z poduszką ortopedyczną. W takiej pozycji
można spać na plecach, ale można też przechylić się na lewy bok. Taka pozycja
zapewnia najwyższe natlenienie organizmu. Wyższe natlenienie organizmu
zawsze wiąże się z wyższą jakością snu, a co za tym idzie — coraz to lepszym
zdrowiem. Poduszka, którą widać na zdjęciu, to Vade Klin Perfect B93 Memory.
To już wszystko w tym numerze. Następny numer będzie trzecią i ostat-
nią częścią tego cyklu. Będę odpowiadać na nowe, ciekawe i mądre pytania
dotyczące pracy nad zdrowiem. Jedno z lepszych to pytanie o to, jak oczysz-
czać płuca i poprzez ich oczyszczanie zwalczać choroby infekcyjne układu od-
dechowego. Temat jest szczególnie istotny w dzisiejszym świecie, kiedy to
codziennie wdychamy całą masę roztoczy i innych chorobotwórczych mikro-
organizmów, nawet — albo raczej zwłaszcza — podczas snu. Metoda, jaką
Państwu przedstawię na oczyszczanie układu oddechowego, jest prosta, cał-
kowicie bezpieczna i co ważne tania jak zapałki. Przy czym niewielka cena nie
ujmuje skuteczności, wręcz przeciwnie, mało jest metod poprawy zdrowia
układu oddechowego, które są jednocześnie tak skuteczne i tak bezpieczne.
Można ją wykonywać w zaciszu własnego domu i przynosi ulgę już po dniu
lub dwóch stosowania. Natomiast po 3-5 dniach płuca stają się wolne od wiru-
sów, bakterii i grzybów, drożdżaków i pleśni, które są głównym źródłem za-
nieczyszczenia ze względu na pozostawiające po sobie toksyny. W wyniku
tego np. ustąpi uporczywy kaszel, konieczność odchrząkania wydzieliny.
W skrajnych przypadkach, kiedy człowiek ma bardzo zanieczyszczone dolne
drogi oddechowe, w wyniku oczyszczania moją metodą poprzez odkaszlnięcia
może zostać usunięta stara, zielonkawa lub żółtawa wydzielina. Wskutek ta-
kiego oczyszczania metoda uwalnia także od duszności i świszczącego odde-
chu. Naprawdę przydatna wiedza, tak więc warto oczekiwać numeru 15.
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_______________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________________________
-39-
Jeśli chcesz, numer 15 możesz zamówić już teraz. W przypadku edycji
drukowanej, numer wyślę Ci na adres domowy w pierwszym tygodniu lipca
2015. W przypadku edycji elektronicznej (do czytania na komputerze), numer
wyślę także w pierwszym tygodniu lipca, lecz na skrzynkę pocztową e-mail.
Aby zamówić, wykręć poniższy numer. Odbierze któraś z moich koleża-
nek z obsługi klienta, która akurat urzęduje w biurze.
Zamawianie przez telefon pod numerem:
(22) 123 99 55
Jeśli wszystkie telefony w biurze będą zajęte, odczekaj chwilę i zadzwoń
ponownie. Dzwoni już tyle osób, że czasem trzeba wykręcić numer kilka razy.
Jeśli nie chcesz dzwonić i wolisz zamówić przez Internet, nie ma sprawy. Po
prostu wejdź na poniższą stronę, wypełnij formularz i gotowe:
Zamawianie przez Internet na:
www.BiuletynZdrowia.pl/nowy
Ze względu na to, że co miesiąc drukuję ograniczoną ilość numerów, to
następny numer zachęcam zamówić jak najprędzej. Tym sposobem rezerwu-
jesz swoją kopię, którą wyślę Ci w pierwszym tygodniu następnego miesiąca.
Jeśli nie czytasz systematycznie wszystkich numerów BIULETYNU
ZDROWIA
, zajrzyj do archiwum i uzupełnij kolekcję o braki:
www.BiuletynZdrowia.pl/spis
To wszystko na teraz. Jak zawsze, czekam na telefon od Ciebie lub na za-
mówienie złożone przez Internet (patrz powyższy adres).
Dla Ciebie i Twojej rodziny — dużo ciepła i radości!
Łukasz D. King,
redaktor biuletynu