Małe zmiany
w żywieniu
i stylu życia
które czynią
wielką różnicę
* * *
CZĘŚĆ
TRZECIA
Numer 15 • lipiec 2015
Łukasz D. King
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_________________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________________
-2-
Przedstawiane treści mają charakter
informacyjno-edukacyjny
Wszelkie informacje na tematy przedstawiane w niniejszym biuletynie
odzwierciedlają wiedzę i poglądy autora, a więc NIE stanowią fachowej
porady lekarskiej lub innego stosownego specjalisty.
Pomimo dołożenia wszelkich starań, aby informacje były wiarygodne
i sprawdzalne, nie ma gwarancji, że zadziałają tak samo u każdej osoby.
Efekty mogą się różnić.
Autor publikacji nie bierze odpowiedzialności, pośredniej ani bezpo-
średniej, za sposób wykorzystania i interpretowania zawartych tu infor-
macji.
Za podjęcie jakichkolwiek działań i skutków z tego wynikających od-
powiedzialna jest wyłącznie osoba je podejmująca.
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_________________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________________
-3-
BIULETYN
ZDROWIA
Lekcje o tym,
jak być zdrowym
i wieść lepsze życie
pod redakcją reportera
Łukasza D. Kinga
« lukasz.king@mapazdrowia.pl »
Drogi przyjacielu i subskrybencie:
eby zdrowym być — powiedział Hirek, mój przyjaciel — trzeba
dziennie zrobić 10 tysięcy kroków. To jakieś 8,5 kilometra. Tyle,
żeby dojść do pracy”. Hirek pracuje za biurkiem w Urzędzie
Gminy, ma 58 lat. Proszę sobie wyobrazić, do pracy chodzi pieszo . . . nie-
zależnie od pogody. Zajmuje mu to niespełna godzinę. Dom opuszcza
o 6.45, do biura dociera przed 8.00. A cała zabawa z chodzeniem zaczęła
się jedenaście lat temu, kiedy to lekarz rozpoznał u Hirka raka prostaty.
Nie myśląc wiele, Hirek postanowił, że nie będzie z tego powodu rozpa-
czać, lecz tylko weźmie się za siebie. Że zrobi, co zrobić może, żeby wpły-
nąć korzystnie na zdrowie.
Od tamtej pory, od jedenastu już lat, Hirek z uporem chodzi piechotą
do pracy. Imponują mi ludzie odznaczający się taką wytrwałością w dą-
żeniu do celu. Ktoś, kto chce bowiem odmienić swe życie na lepsze, istot-
nie powinien być taki właśnie jak Hirek: wytrwały w tym, co robi. On
jednak zażył strachu z powodu choroby; strachu, który nim owładnął, za-
gonił do pracy nad sobą. Człowiek z kolei, który pobożnie życzy sobie
zdrowia na lata, ale chory jednak nie jest, raczej nie będzie skory poświę-
cać tyle czasu, ile potrzeba na przemaszerowanie ośmiu kilometrów. Bo
jak to mawiał ojciec Piotr Rostworowski: „W Polsce ludzie ciągle stawiają
pilne przed ważnym”. Choć codzienny godzinny marsz byłby ważnym
zabiegiem konserwującym zdrowie, to jednak bywają rzeczy pilniejsze jak
„Ż
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_________________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________________
-4-
dom, rodzina, praca i inne obowiązki. Postanowiłem więc, że w niniej-
szym numerze wyprowadzę Czytelników z tegoż kłopotu ciekawym
rozwiązaniem. Takim mianowicie, które składa się ze specjalnego sposobu
zażywania ruchu. Ma on duży i znaczący wpływ na zdrowie . . .
a jednocześnie nie pochłania wiele czasu. To jak połączenie komedii
i dramatu — niełatwe, ale do zrobienia. Sposób ćwiczenia dla zabieganych
przedstawiam w dalszej części numeru, przedtem jednak podejmę temat,
z którym zostawiłem w ubiegłym miesiącu: oczyszczanie płuc. Wszystko
zaczęło się od pytania Magdaleny.
Magdalena pyta: „Panie Łukaszu, kilka razy dziennie chwyta mnie
niespodzianie gwałtowny atak kaszlu. Krztuszę się przy tym i rzężę i
rozrywam piersi. Przez jakiś czas ratowałam się lekami. Tak, jak kie-
dyś pomagały, tak teraz nie dają nic. Widać problem się pogłębił. Li-
czę na jakąś radę”.
Co trzeba, to oczyścić płuca z zebranej wydzieliny, ewentualnych wi-
rusów, bakterii, grzybów — żeby tkanka płucna mogła się odnawiać. Or-
ganizm bowiem sam się odnawia, jeśli stworzymy mu do tego warunki, to
znaczy: uwolnimy od tego, co przeszkadza w przebiegu odbudowy. Jeśli
idzie o układ oddechowy, to metodą, którą w tym celu proponuję są inha-
lacje olejków eterycznych, czyli wdychanie pary wodnej z dodatkiem
esencji z roślin. Ale wcześniej pytanie, czy rzeczywiście jest o co robić
szum? Tak. Żyjemy w świecie, któremu daleko od edeńskiej czystości. Za-
nieczyszczenia docierają do organizmu człowieka zewsząd, także — a
może zwłaszcza — z powietrza. Nie tylko w postaci np. spalin samocho-
dowych, ale i roztoczy domowych, kurzu, różnych wyziewów, dymu, py-
łów i innych źródeł ciał obcych, których dawniej tyle nie było. Krótko
rzecz ujmując, mamy bezlik czynników drażniących drogi oddechowe.
Dostają się do tchawicy oraz oskrzeli i osłabiają działanie układu odde-
chowego. Częstym tego objawem jest kaszel. Ściślej wyjaśniając, dochodzi
do niego wówczas, gdy niechciane substancje obecne we wdychanym
powietrzu podrażniają receptory dolnych dróg oddechowych. Przed
owymi substancjami — zanieczyszczeniami — organizm broni się kasz-
lem właśnie. Jednak gdy zanieczyszczeń zbierze się zbyt dużo, kaszel staje
się uciążliwy. To już silny sygnał, dający do zrozumienia, że konieczne jest
jakieś działanie — coś, co pobudzi usuwanie ciał obcych i patogenów, któ-
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_________________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________________
-5-
rych też tam nie brakuje. Problem jest oczywisty, nie chcę się specjalnie
nad nim rozwodzić pod kątem teorii. Dość powiedzieć, że zazwyczaj nie
przejmujemy się zanieczyszczeniem płuc, bo jak głosi przysłowie: „Czego
oczy nie widzą, tego sercu nie żal”. Ale nie znaczy to, że w płucach nie
zbierają się zbyteczne czynniki chorobotwórcze. Zbierają, zbierają. Ich
oczyszczanie jest o tyle istotne, że zbyt długie wystawienie na owe czyn-
niki wywołuje zmiany zapalne w oskrzelach. Zmiany te same z siebie wy-
zwalają kaszel i uwrażliwiają oskrzela na inne bodźce, zwłaszcza na
zakażenia — wirusowe lub bakteryjne. Jeśli zakażenie się rozwinie, po-
wstaje ryzyko dużo gorszych powikłań, nawet tak zwanych rozstrzeni
oskrzeli, czyli nieodwracalnego rozszerzenia światła oskrzeli w wyniku
uszkodzenia ich ścian. I chociaż czysta tchawica, oskrzela i całe płuca są
tak ważne dla zdrowia i komfortu życia, to niestety zrobić wiele się nie da.
Są w zasadzie tylko dwie metody w miarę skuteczne. Pierwsza to wspo-
mniane inhalacje olejków eterycznych. O drugiej metodzie opowiem za
chwilę, najpierw te olejki. Na początek przytoczę pewną techniczną książ-
kę poświęconą tematowi:
„Zważywszy na lotny charakter olejków eterycznych, nie powinno
dziwić, że ich możliwość łatwego dotarcia do zamierzonego miejsca
poprzez inhalacje doprowadziła do zastosowania olejków w leczeniu
schorzeń układu oddechowego. Co więcej, liczne składniki olejków są
skuteczne po zastosowaniu wewnętrznym, ponieważ są bioaktywne na
poziomie oskrzeli, np. podczas wydalania wydzieliny”. [K.H. Can
Baser, G. Buchbauer, Handbook of Essential Oils; Science, Technolo-
gy and Applications, Taylor & Francis Group 2010, s. 333]
Znaczy to, że wdychanie pary wodnej z kilkoma kroplami wybranych
olejków eterycznych pobudza oskrzela do wydalania tego, co tam zalega.
Świetnie, o to przede wszystkim chodzi w oczyszczaniu dolnych dróg od-
dechowych — o wpływ wykrztuśny.
Jednak każdy olejek charakteryzuje się innym działaniem. Wykrztu-
śny wpływ najbardziej wykazuje olejek miętowy otrzymywany z liści mię-
ty oraz olejek eukaliptusowy otrzymywany z liści eukaliptusa. Oba
zawierają mentol — substancję, której używa się w lecznictwie nie tylko
farmaceutycznym, ale też oczywiście przez naturopatów. Obok wykrztu-
śnego wpływu, olejki te mają wiele innych działań, przede wszystkim: za-
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_________________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________________
-6-
bijają drobnoustroje, odkażają, łagodzą bóle głowy, uspokajają, wpływają
dobrze na układ nerwowy i krążenia, poleca się je przy bezsenności, nad-
pobudliwości i nerwicach.
Tak naprawdę wszystkie olejki eteryczne, które warto wdychać, mają
podobny zestaw korzyści, to znaczy działają wykrztuśnie, przeciwbakte-
ryjnie, przeciwwirusowo, zwalczają zakażenia dolnych dróg oddecho-
wych i wpływają uspokajająco. Dlatego inhalacje polecam robić
wieczorem, przed pójściem spać.
Obok zwalczania czynników chorobotwórczych znajdujących się
w dolnych drogach oddechowych i usuwania zalegającej wydzieliny, olej-
ki pomagają się uspokoić po dniu ciężkiej pracy. Siła olejków eterycznych
w tym zakresie jest wielka i niedoceniana. Często szkodliwe antybiotyki
na schorowany układ oddechowy da się zastąpić bezpiecznymi inhala-
cjami z olejków. Więcej o konkretnych olejkach za chwilę, zobaczmy teraz,
jak robić inhalacje.
Instrukcja wykonania
inhalacji. Zagotuj pół litra
wody. Woda powinna mieć
temperaturę około 90 stopni
Celsjusza. Przygotuj niewiel-
ką miseczkę, np. szklaną sala-
terkę. Wlej do niej
zagotowaną wodę. Następnie
dodaj trzy do pięciu kropli
trzech różnych olejków ete-
rycznych (niżej podaję najlep-
sze połączenie).
Teraz weź ręcznik, pochyl głowę nad miseczką na wysokości około 30
cm, okryj się ręcznikiem, tak jak pokazano na zdjęciu, i wdychaj powstają-
ce opary do czasu, aż poczujesz, że woda wystygła i ilość pary wodnej jest
niewielka.
Oczy cały czas zamknięte.
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_________________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________________
-7-
Zamiast salaterki czy innej mi-
seczki z kuchennej szafki, można
wykorzystać tak zwane kominki do
inhalacji, przykładowy na zdjęciu
po lewej. Ich główną zaletą jest fakt,
że woda nie wystygnie, bo kominek
jest podgrzewany przez świeczki
tealight
, inaczej podgrzewacze bez-
zapachowe. Są tanie, 100 sztuk tea-
lightów
(jak to się teraz spolszcza)
kosztuje 15 złotych. Kominki do in-
halacji też są tanie, chociaż produ-
cenci oczywiście mają wersje de luxe
nawet po 100 zł. Jednak ich prze-
znaczenie jest inne, to znaczy służą
jednocześnie jako element ozdobny
pokoju i sposób na rozprzestrze-
nienie w powietrzu aromatu wy-
branych olejków zapachowych.
Tak kominki, jak i podgrzewa-
cze, można kupić wszędzie — i
przez Internet, i w sklepach stacjo-
narnych. Za 100 tealightów zapłacimy 15 zł, za kominek drugie tyle, co ra-
zem daje nie więcej niż 30 zł. Tanio za coś, co warto w domu mieć, co się
przydaje i jest skuteczne w oczyszczaniu i wspomaganiu zdrowia dróg
oddechowych. Ale jeśli nie ma się zamiaru wykorzystywać kominka jako
sposób na poprawę jakości powietrza w domu, czyli do tzw. aromaterapii,
to wtedy zadanie na sesję inhalacyjną spełni zwykła miseczka, salaterka
lub inny pojemnik używany normalnie w kuchni.
Jak oddychać podczas sesji inhalacyjnej. Otóż podczas sesji wy-
jątkowo łamiemy zasady Butejki, których uczę od wielu numerów. To
znaczy: możemy oddychać przez usta i możemy oddychać głęboko. A to
dlatego, że podczas sesji inhalacyjnych celem nie jest podniesienie dwu-
tlenku węgla w płucach, lecz tylko jak najlepsza dostawa pary wodnej z
olejkami do różnych części płuc, także tych najgłębszych. Więc: rozpoczy-
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_________________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________________
-8-
namy oddychanie spokojnie, powoli i przez nos, żeby upewnić się, że
olejki przypadkiem nie podrażniają dróg oddechowych. Jeśli po 10-20 se-
kundach nie ma dyskomfortu, zaczynamy oddychać głębiej — ale wciąż
spokojnie, powoli. Zamiast tylko przez nos, oddychamy jednocześnie
przez nos i przez usta.
Dzięki temu skorzystają jednocześnie górne i dolne drogi oddechowe,
np. nos się udrożni dzięki rozkurczowemu wpływowi olejków na mięśnie
gładkie, a także pobudzającemu wpływowi na ruchy rzęsek i właściwości
upłynniające śluz. Ale największy wpływ sesji inhalacyjnej będzie oczywi-
ście na dolne drogi oddechowe. Dzięki pogłębionemu oddychaniu pod-
czas sesji dostarczymy znacznie więcej dobroczynnych olejków, bo para
wodna będzie mogła sięgnąć głębszych części płuc, może nawet pęche-
rzyków płucnych.
Ogólna rada w zakresie szybkości i głębokości oddechów: należy do-
starczyć możliwie najwięcej substancji z olejków eterycznych przy jedno-
czesnym braku podrażnienia. Odczuwalne jest ono poprzez drapanie i
wynikły z tego kaszel. Jeśli nie ma podrażnienia i kaszlu podczas sesji, to
wiemy, że oddychamy prawidłowo.
W zależności od ilości przygotowanej wody, jedna sesja może trwać 5
do 10 minut. Jak wyjaśniłem, jako porę dnia polecam wieczór, najlepiej
przed spaniem. Ale jeśli jest potrzeba większej ilości sesji, inhalacje można
wykonywać w ciągu dnia, a nawet z rana. Inhalacje powodują uspokoje-
nie, udrażniają górne i dolne drogi oddechowe, lepiej się oddycha, łatwiej
odchrząknąć zalegającą wydzielinę, więc i komfort obcowania z ludźmi —
w pracy na przykład — będzie lepszy. Nieprzechodzące odchrząkiwanie
czy też ciągła potrzeba odkaszliwania w pewnym stopniu zmienia uspo-
sobienie człowieka, staje się on bardziej nerwowy i, jeśli mogę to tak ująć,
zły z powodu niemożności usunięcia wydzieliny, która przeszkadza w
normalnym życiu. No, wiemy, o co chodzi.
Zapewnienie komfortu psychicznego to korzyść ważna, ale mimo
wszystko poboczna. Największą korzyścią wdychania olejków eterycz-
nych jest ich wpływ czysto fizjologiczny, tzn. usuwanie czynników choro-
botwórczych. Człowiek staje się odporniejszy na choroby układu
oddechowego, zwłaszcza infekcyjne, takie jak przeziębienie, zapalenie
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_________________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________________
-9-
migdałów podniebiennych, zapalenie zatok przynosowych, zapalenie
krtani i tchawicy, zapalenie oskrzeli, zapalenie płuc, zapalenie opłucnej,
grypa i angina. Skorzystają też astmatycy, bo mentol zawarty np. w olejku
miętowym ma działanie rozszerzające na oskrzela, gdzie skurcz oskrzeli
(zwężenie) to główna przyczyna napadu astmy. Właśnie, zobaczmy teraz,
jakie olejki najlepiej stosować.
W leczeniu układu oddechowego najdłużej stosowanymi substancja-
mi są mentol i cyneol. Znajdują się przede wszystkim w olejku miętowym
i eukaliptusowym. Ich połączenie jest więc najkorzystniejsze. Ponieważ na
każdą sesję inhalacyjną najlepiej stosować do trzech różnych olejków, to
niech bazą więc będą zawsze olejki miętowy i eukaliptusowy, a olejek
trzeci dobierajmy według konkretnej dolegliwości. Na podstawie kilku
technicznych książek, jakie przeczytałem na temat stosowania olejków
eterycznych, stworzyłem poniższy podział na kilka grup schorzeń układu
oddechowego. Najważniejszą książką, liczącą niespełna tysiąc stron, była
Handbook of Essential Oils; Science, Technology and Applications
. Opiera się
ona na zbiorze kilkuset w większości dobrych badań naukowych, co czyni
ją absolutnie wiarygodnym źródłem informacji na ten temat. Więc trzeci
olejek, w dodatku do bazy, wybieramy pod kątem istniejących dolegliwo-
ści.
Przy zapaleniu oskrzeli. Olejek bazyliowy, olejek goździkowy, olejek
cedrowy, olejek sandałowy, olejek z drzewa herbacianego, olejek sosno-
wy, olejek tymiankowy, olejek rozmarynowy.
Przy przeziębieniu. Olejek laurowy (inaczej wawrzynowy), olejek
goździkowy, olejek imbirowy, olejek mirrowy, olejek pomarańczowy, ole-
jek sosnowy, olejek rozmarynowy, olejek z drzewa herbacianego, olejek
lemongrasowy, olejek bergamotowy.
Przy uporczywym kaszlu. Olejek kardamonowy, olejek cedrowy,
olejek kadzidłowy, olejek rozmarynowy, olejek cyprysowy.
Przy zakażeniach zatok. Olejek bazyliowy, olejek rozmarynowy, ole-
jek z drzewa herbacianego, olejek lawendowy, olejek majerankowy.
Pojawia się pytanie, gdzie kupować olejki eteryczne. Cóż, najważniej-
sze, żeby olejek był 100% naturalny. Czyli jakościowa esencja z danej ro-
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_________________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________________
-10-
śliny — i nic więcej. Zwrot ‘100% naturalny’ jest nadużywany, to fakt, ale
w tym wypadku zazwyczaj znajduje odzwierciedlenie w rzeczywistości.
Osobiście olejki kupuję od sprawdzonego producenta Avicenna-Oil
1
lub
ETJA
2
. W stopce podaję adresy stron, na których można kupić olejki ww.
producentów. Spośród wszystkich, jakich sprawdziłem, powyżsi mają naj-
lepszy stosunek jakości do ceny.
Ważna uwaga
. Olejków eterycznych nie pijemy. Wiele lat temu, jak
może Państwo pamiętają, przycisnęło mnie ciężkie zakażenie zatok. Nie
pomagało nic, co próbowałem, dlatego na szczątkach nadziei chwytałem
się wszystkiego. I wyczytałem gdzieś, że picie olejków rozcieńczonych w
wodzie czyni cuda, zwłaszcza olejku z oregano. Sprawdziłem to, napiłem
się. Na odpowiedź żołądka nie czekałem długo. Oddał on z powrotem
olejek, i to niestety szybciej, niż potrafiłem dobiec do łazienki. Dotąd po-
wstało zbyt mało rzetelnych dowodów naukowych na potwierdzenie do-
broczynnego wpływu stosowania esencji z roślin drogą układu
pokarmowego. Większość badań przeprowadzano na szczurach, przy
czym ‘większość’ zdaje się być złym określeniem, gdyż badań tych jest
naprawdę mało. Więc na razie na dwoje babka wróżyła. Może w moim
przypadku była to przypadkowa reakcja, za drugim razem nie byłoby
wymiotów. Ale któż to wie, jakoś mnie nie ciągnie do tego, żeby powta-
rzać doświadczenie. Dopóki nie będzie jednoznacznej oceny pod kątem
naukowym, po prostu lepiej nie pić. Uprzedzam w razie, gdyby ktoś się
natknął na tekst, w którym się do tego zachęca.
Dobrze, oczyszczanie układu oddechowego za pomocą olejków to jest
sprawa jedna. Ale jest i sprawa druga, mianowicie sprawa radzenia sobie
z napadem kaszlu. Wielu ludzi uznaje kaszel za rzecz normalną, która się
po prostu przydarza. Ależ nie, kaszel — potrzeba odkasływania wydzieli-
ny z dolnych dróg oddechowych — to objaw. Po pierwsze zanieczyszczo-
nych płuc, co omówiłem właśnie. Po drugie zaś głębokiego oddychania, i
to teraz krótko omówię. Mechanizm jest prosty: głębokie oddychanie ob-
niża poziom dwutlenku węgla w organizmie. Wskutek tego dochodzi do
zwężenia oskrzeli. Jak wyjaśnia Interna Harrisona
3
, zawężenie oskrzeli —
1
www.avicenna.com.pl
2
www.etja.pl
3
F. Anthony, B. Eugene, K. Dennis i in., Interna Harrisona, Lublin 2009, tom I, s. 251
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_________________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________________
-11-
ich skurcz — często prowadzi do kaszlu. Gdy zawężenie oskrzeli trwa
długo, to i kaszel trwa długo. A gdy z kolei jakiś objaw trwa długo, to nie
obędzie się od powikłań. Zdawać by się mogło, że kaszel szczególnymi
powikłaniami zagrozić nie może . . . gdy tymczasem niespodzianka:
„Częstymi powikłaniami kaszlu są bolesność klatki piersiowej i brzu-
cha, nietrzymanie moczu i wyczerpanie. Czasami napady kaszlu mogą
spowodować omdlenie w wyniku wysokich ciśnień w klatce piersio-
wej i pęcherzykach, co zmniejsza powrót żylny i obniża rzut serca”.
[F. Anthony, B. Eugene, K. Dennis i in., Interna Harrisona, Lublin
2009, tom I, s. 251]
Głębokie oddychanie w spoczynku (pomijając sesję inhalacyjną) może
do tego doprowadzić. Doktor Butejko nazywał je chorobą. Chorobą głębo-
kiego oddychania. Dokładnie tak, nie bójmy się nazywać głębokiego od-
dychania chorobą. Pogłębione oddychanie w spoczynku jest odstępstwem
od normy. Norma wynosi 6 litrów powietrza na minutę
4
, gdy tymczasem
u 99% jest ona mocno przekroczona, jak się przekonaliśmy z ósmego nu-
meru BIULETYNU ZDROWIA. Dla porównania, gdy ciśnienie tętnicze
wynosi np. 170/110, to mowa jest o chorobie nadciśnienia. Wobec tego,
gdy ilość powietrza przepływająca przez płuca przekracza normę w ilości
6 litrów na minutę, to też jest to odstępstwem od normy, więc można takie
oddychanie nazywać chorobą. Obok setek objawów choroby głębokiego
oddychania jest właśnie kaszel. Gdy pauza kontrolna (w drugim numerze
5
nauczyłem, jak ją mierzyć) osiągnie 40 sekund, człowiek na zawsze uwal-
nia się od kaszlu. A to dlatego, że 40 sekund oznacza, że pozbyliśmy się
choroby głębokiego oddychania — i oddychamy 6 litrów powietrza na
minutę, zgodnie z normą. Skoro tak, znikają objawy. Proste jak zasady gry
w karcianą wojnę. U mnie kaszel skończył się nawet wcześniej, już przy
30-33 sekundach, prawie zupełnie zniknęła potrzeba odkasływania. W
każdym razie trzeba wiedzieć jeszcze kilka spraw o kaszlu. Jest nie tylko
denerwujący, ale i niebezpieczny z punktu widzenia wymiany gazowej,
bo z każdym kaszlnięciem „wypłukujemy” sporo dwutlenku węgla, skut-
kiem czego nasila się niedotlenienie, podstawowy problem tego świata. To
ostatnie, czego chcemy, jeśli chcemy być zdrowi aż do białej skroni.
4
J.E. Hall, Pocket Companion to Guyton and Hall Textbook of Medical Physiology, wyd. 12, s. 295
5
www.BiuletynZdrowia.pl/2
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_________________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________________
-12-
Wszelkie bowiem starania o zdrowie trafiają w próżnię, gdy obecne jest
niedotlenienie. To trzeba zawsze pamiętać. Jak uniknąć zbytniej utraty
dwutlenku węgla przy kaszlu? Jak kasłać, żeby było bezpiecznie i żeby
kaszel szybko odszedł? Zobaczmy.
Jak pozbyć się napadu kaszlu. Zasada brzmi: kasłać tylko przez
nos, czyli z zamkniętymi ustami. Już samo to zazwyczaj skraca napad
kaszlu dwukrotnie, przynosząc ulgę i poczucie spokoju, bo tak kasłając
tracimy mniej dwutlenku węgla, który wpływa na układ nerwowy i mię-
śnie uspokajająco. Gdy ktoś nie mógł się uwolnić napadu np. przez pół
godziny, to przy kasłaniu z zamkniętymi ustami pozbędzie się napadu w
ciągu 10-15 minut. Czas ten można skrócić jeszcze bardziej, do około pię-
ciu minut, dzięki zastosowaniu Procedury postępowania doktora Butejki w na-
głych wypadkach
. Na czym ona polega, opisałem w szóstym numerze
6
.
Zamiast starać się na siłę usunąć wydzielinę czy inne zanieczyszczenia,
które podrażniają gardło, trzeba usiąść i wykonać procedurę. Kasłanie na
siłę jest pozbawione sensu i nic nie da, natomiast zastosowanie procedury
owszem, bardzo pomoże w usunięciu tego, co powoduje kaszel. A to dla-
tego, że usunięcie wydzieliny, flegmy, zanieczyszczeń z układu oddecho-
wego poprzez odkaszlnięcie jest możliwe dopiero, jak znajdą się one w
gardle. Natomiast samo tylko odkasływanie i odchrząkanie nie powoduje
przesunięcia wydzieliny do gardła, raczej przeciwnie — tylko pogarsza
sprawę, gdyż zwęża oskrzela. Do przesunięcia zanieczyszczeń z głębszych
partii dolnych dróg oddechowych do ujścia, czyli do gardła, potrzebne jest
zwiększenie przepływu krwi i rozszerzenie naczyń oraz oskrzeli. Jak osią-
gniemy ten efekt, zalegająca wydzielina i ewentualne inne zanieczyszcze-
nia szybko przesunął się do gardła, skąd mogą być odkaszlnięte do
chusteczki. Między innymi do tego celu służy Procedura postępowania dokto-
ra Butejki w nagłych wypadkach
. A czy można połączyć sesję inhalacyjną z
zastosowaniem procedury? Jak najbardziej, polecam takie właśnie połą-
czenie. Wyglądałoby to tak. Najpierw robimy sesję inhalacyjną — lub kil-
ka sesji pod rząd, np. trzy — a po sesji siadamy wygodnie i robimy
procedurę. Nie ma lepszego sposobu na zdrowie układu oddechowego,
na oczyszczenie dolnych dróg oddechowych i udrożnienie górnych dróg
oddechowych.
6
www.BiuletynZdrowia.pl/6
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_________________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________________
-13-
A co z dziećmi? Czy mogą stosować inhalacje? Portal wylecz.to poda-
je: „Walka z kichaniem, katarem i kaszlem nie zawsze musi oznaczać ko-
nieczność stosowania preparatów opartych na paracetamolu czy
ibuprofenie. W leczeniu lżejszych infekcji warto zacząć od naturalnych
środków. Należą do nich olejki eteryczne na katar u dzieci, które w natu-
ralny i łagodny sposób leczą objawy przeziębienia i infekcji. Doskonale
sprawdzają się w leczeniu kataru, przekrwienia błon śluzowych górnych
dróg oddechowych. Działają bakteriobójczo i kojąco. Część z nich pobu-
dza w organizmie produkcję białych ciałek krwi, które odpowiedzialne są
za rozwój naturalnej reakcji obronnej przed infekcjami”. Podpisuję się pod
tymi słowami. Dodam tylko, że dziecko nie może być uczulone na roślinę,
z której pochodzi olejek (czyli esencja).
Trzeba jeszcze zauważyć, że żeby zaszła potrzeba oczyszczania, musi
najpierw dojść do zanieczyszczenia poprzez kontakt z ciałami obcymi.
Dlatego do powyższych rad poleciłbym zmniejszanie kontaktu z rozto-
czami. Jak wyjaśniają autorzy cenionej książki naukowej pt. Textbook of Re-
spiratory Medicine
7
, domowe roztocza to najczęstsze alergeny,
zanieczyszczające dolne drogi oddechowe. Natomiast w książce Nursing
Care in Pediatric Respiratory Disease
8
czytamy, że największe skupisko roz-
toczy znajduje się w sypialni, ściślej: w materacach, poduszce i pościeli, z
której codziennie korzystamy. Roztocza te są jedną z najczęstszych przy-
czyn napadu astmy w łóżku i innych reakcji alergicznych, są też przyczy-
ną niskiej jakości snu i jednym z powodów, czemu
rano budzimy się mało wypoczęci, z kiepskim samo-
poczuciem. Bo jak się okazuje, w samej tylko po-
duszce może się gnieździć 250 000 roztoczy. W
dodatku mają one dogodne warunki bytowania:
temperaturę, wilgotność i pokarm, co czyni łóżka sy-
pialniane rajem dla tych, żeby nie powiedzieć zbyt
brzydko, żyjątek. Kiedy się przykrywamy kołdrą, ro-
śnie temperatura. Skóra cały czas paruje, co zapew-
nia odpowiednią wilgotność. Jeśli do tego kładziemy
się zaraz po kąpaniu z wilgotnymi włosami, to rozto-
7
V.C. Broaddus, R.J. Mason i in., Murray & Nadel’s Textbook of Respiratory Medicine, wyd. 6, s. 948
8
C. Tolomeo, Nursing Care in Pediatric Respiratory Disease, John Wiley & Sons 2012, s. 174
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_________________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________________
-14-
cza jeszcze bardziej się cieszą. I pokarmu mają pod dostatkiem, bo żywią
się białkiem z mikroskopijnych fragmentów złuszczonego naskórka.
Żeby zmniejszyć zanieczyszczanie roztoczami zwłaszcza dolnych
dróg oddechowych, można polecić . . . maskę chirurgiczną, jaką widać na
zdjęciu. Co prawda nie chroni całkowicie od roztoczy, jest jednak najtań-
szym i najłatwiejszym sposobem na zmniejszenie kontaktu z roztoczami.
Maskę chirurgiczną polecają też instruktorzy metody Butejki. Pomaga
odrobinę zmniejszyć nocną hiperwentylację, do której znakomita więk-
szość ludzi ma skłonność — więc dzięki masce zwiększamy nieco poziom
dwutlenku węgla w płucach (o to chodzi, bo bez dwutlenku węgla nie ma
dobrego natlenienia!). Biorąc pod uwagę fakt, że 99,9% ludzi ma niedobór
dwutlenku węgla oraz fakt, że dla dobrego zdrowia trzeba podnosić jego
poziom (aż osiągnie się normę), to maska chirurgiczna — o dziwo — ma
ważne, zdrowotne zastosowanie podczas snu. Zwłaszcza u ludzi, którzy
mają skłonność do otwierania ust. Nos jeszcze sporo roztoczy odfiltruje.
Jama ustna nie ma już jednak filtru, wpuszcza wszystko. Maskę można
kupić w aptece lub przez Internet, na przykład na Allegro, wpisując frazę
‘maska chirurgiczna’. Kosz to 15 zł za 100 sztuk. Jeden z moich przyjaciół,
który choruje na astmę, powiedział, że napady zmniejszyły się co najmniej
o połowę, od kiedy sypia z maską chirurgiczną. „To normalne” — opo-
wiedziałem mu, bo wiadomo, że:
„Wdychanie alergenów, takich jak roztocza, skutkuje […] zwężeniem
oskrzeli [i wynikającymi z tego trudnościami w oddychaniu]”. [B.R.
Walker, N.R. Colledge i in., Davidson’s Principles and Practice of
Medicine, wyd. 22, s. 666]
Davidson’s Principles and Practice of Medicine
to jedna z najbardziej ce-
nionych książek medycznych na świecie.
Oczywiście poza użyciem maski, warto zwalczać roztocza bezpo-
średnio. Jak? Punkt 1, kupić pokrowce antyroztoczowe na poduszki, ma-
terace i kołdry. Są to pokrowce odporne na pranie z uwagi na fakt, że
trzeba je prać często. Są też odporne na wysoką temperaturę, gdyż rozto-
cza nie wytrzymują temperatury powyżej 60° — i w takiej temperaturze,
najlepiej, należy prać pokrowce. Punkt 2, spać w temperaturze do 21°.
Roztocza najlepiej rozwijają się w temperaturze od 21° w górę. Punkt 3,
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_________________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________________
-15-
jeśli na całym łóżku stosujemy okrycia antyroztoczowe, to można podusz-
kę i kołdrę prać raz na pół roku. Jeśli nie stosujemy okryć, zaleca się pranie
pościeli raz na miesiąc w wysokiej temperaturze, co najmniej 60°. Punkt 4,
nie wpuszczać do sypialni zwierząt domowych. Punkt 5, materac łóżka
oczyszczać parą wodną. Czyszczenie i odkażanie parą wodną jest obecnie
najprostszą metodą oczyszczania materiałów, których nie można wrzucić
do pralki, np. materaców właśnie czy też obić. Oczyszczacze parowe na
użytek domowy podgrzewają wodę w wytwornicy pary wodnej nawet do
150°, natomiast temperatura u wylotu dyszy może się wahać w granicach
80° do 120° w zależności od temperatury otoczenia, długości węża paro-
wego i jakości wytwornicy (którą warunkuje głównie cena urządzenia).
Gorąca, sucha para emulguje tłuszcz, rozpuszcza brud i inne zanieczysz-
czenia oraz, co nas interesuje najbardziej w wypadku sypialni, zabija mi-
kroorganizmy. Skuteczność odkażania w zależności od zastosowanego
urządzenia może przekraczać 99,5%. Punkt 6, w słoneczne dni wywieszać
poduszki, pościel, kołdrę, prześcieradło. Słońce zabija roztocza, nie usuwa
tylko ich odchodów, ale w tym celu stosuje się pranie. Punkt 7, często
sprzątać sypialnię i za żadne skarby nie bawić się w dywany, są siedli-
skiem mikroorganizmów. Punkt 8, co najmniej raz na dwa tygodnie wy-
trzepać materac, tylko wcześniej koniecznie okryć go namoczonym
ręcznikiem.
Podsumowując sprawę kaszlu: najczęstsze pierwotne jego przyczyny,
wykluczając zakażenie górnych dróg oddechowych (np. przeziębienie,
zapalenie zatok itp.), są dwie. Zanieczyszczenie w obrębie płuc lub głębo-
kie oddychanie, które zawęża oskrzela. Zwykle jedno i drugie. Propono-
wane przeze mnie metody (inhalacje olejków eterycznych i praktyka
metody Butejki, a przynajmniej stosowanie wspomnianej procedury) dzia-
łają na przyczyny kaszlu. Natomiast leki przeciwkaszlowe działają tylko
na objawy, więc zupełnie nie usuwają problemu zdrowotnego. Zupełnie.
Ich działanie polega na tym, że podwyższają próg wrażliwości centralne-
go ośrodka kaszlu. Tak by to ujął kwieciście lekarz. Ja natomiast wyjaśnię
po żołniersku: leki przeciwkaszlowe pozwalają na nagromadzenie więk-
szej ilości zanieczyszczeń! Kneblują organizmowi usta, żeby nie mógł wo-
łać, że coś jest nie tak i potrzebne jest działanie. Innymi słowy, jak
większość leków, tak i leki na kaszel są listkiem figowym, który zakrywa
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_________________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________________
-16-
prawdziwy problem — żeby go nie widzieć i myśleć, że wszystko jest do-
brze, podczas gdy jest źle. Leki na kaszel powinno się przepisywać tylko
w sytuacjach niecierpiących zwłoki, tylko w ostateczności. Gdy się robi
inaczej, powinno się zapytać swoje sumienie o słuszność takiego postępo-
wania. Znów, kaszel — potrzeba odkasływania — to objaw czegoś. Naj-
częściej nagromadzonych zanieczyszczeń i zawężonych oskrzeli. Na
pomoc przychodzą inhalacje olejków eterycznych i praktyka procedury
Butejki, która to nie tylko przywraca drożność w płucach, ale i całym or-
ganizmie, mam tu na myśli zwłaszcza układ krwionośny. Powodzenia.
Alina pyta: „Łukasz! Każdy numer Twojego biuletynu czytam jak
ulubione powieści, dotąd żadne teksty o zdrowiu mnie tak nie wciąga-
ły. Chyba się uzależniłam, nie umiem sobie wyobrazić miesiąca bez
nowego numeru, a dnia bez Dziennika
9
! Dużo piszesz o ćwiczeniach
ruchowych, wierzę Ci, że mają duży wpływ na zdrowie, ale ja jestem
wiecznie zajętą osobą, a to zawodowo, a to rodzinnie… po prostu brak
czasu. Co byś polecił dla ludzi takich jak ja, którzy są wiecznie zaję-
ci?”
Przede wszystkim, jeśli piszę, że coś warto robić dla zdrowia, to pra-
wie nigdy nie jest to moja wiedza, prawie nigdy nie trzeba mi wierzyć na
słowo. Poprzez ten biuletyn i poranny dziennik internetowy ja tylko prze-
kazuję prawdziwą wiedzę, zwykle pochodzącą z podręczników nauko-
wych pisanych przez arystokrację umysłową, przez apostołów prawdy o
człowieku, jak to ja ich określam. Jeśli idzie o aktywność ruchową, istotnie
jest ona sposobem na zdrowie:
„Całkowite ryzyko zawału serca [wynikającego z chorób układu ser-
cowo-naczyniowego] można zmniejszyć nawet o 35 do 55% poprzez
utrzymanie aktywnego stylu życia, zamiast tylko siedzącego. Ogólnie
jest tak, że im więcej ćwiczysz, tym bardziej ochronny wpływ ruchu,
natomiast pamiętać trzeba, że każda ilość ruchu jest lepsza niż żadna”.
[E.P. Widmaier, H. Raff, K.T. Strang, Vander’s Human Physiology,
The Mechanisms of Body Function, wyd. 13, s. 426]
Proszę pomyśleć. Nawet o połowę maleje ryzyko, że nawiedzi choro-
ba układu krążenia. Toż to miliony uratowanych istnień rocznie! Wystar-
czy, że zrobimy jedną rzecz. Regularnie będziemy się ruszać. Tym bardziej
9
www.BiuletynZdrowia.pl/dziennik
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_________________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________________
-17-
warto, że łatwiej zapobiegać, niż popaść w chorobę i potem usiłować z niej
powstać. Na tej samej stronie książka podaje wyjaśnienie, w jaki sposób
ruch działa ochronnie na układ sercowo-naczyniowy:
„Regularna aktywność ruchowa przeciwdziała chorobom układu ser-
cowo-naczyniowego na różne sposoby. Między innymi 1) maleje za-
potrzebowanie mięśnia sercowego na tlen za sprawą spokojniejszego
tętna spoczynkowego oraz ciśnienia, 2) powiększa się średnica tętnic
wieńcowych [które dowożą krew, a z nią tlen do serca], 3) maleje
ciężkość nadciśnienia i cukrzycy, głównych czynników rozwoju dla
miażdżycy, 4) poprawie ulega stosunek frakcji LDL do HDL [bo cho-
lesterol całkowity nie odgrywa dużej roli, jak wiemy], 5) zmniejsza się
skłonność do powstawania skrzepów krwi, a także zwiększa się zdol-
ność organizmu do rozpuszczania już istniejących, 6) poprawia się
także kontrola glukozy przez organizm za sprawą zwiększenia wrażli-
wości komórek na insulinę”.
Są to tylko niektóre dające się biochemicznie wyjaśnić i udowodnić
korzyści, jakie daje regularny ruch. Pamiętać tylko trzeba o najważniejszej
zasadzie, jaką przekazałem w numerze trzecim: o tym mianowicie, żeby
zawsze oddychać przez nos i nie zmuszać się do takiego wysiłku, przy
którym musimy oddychać przez usta. Ufam, że każdy czytał wszystkie
poprzednie numery i dostrzega istotność tej zasady. To elementarna zasa-
da, której nie wolno naruszać zarówno podczas zażywania aktywności ru-
chowej, jak i w spoczynku — poza nielicznymi wyjątkami, jakim może być
sesja inhalacyjna opisana wyżej.
Teraz — na czym polega sposób zażywania ruchu, który przynosi ko-
rzyści wyżej opisane, a jednocześnie nie zabiera dużo czasu? Chodzi o
tzw. protokół Tabaty. Jest to sposób wykonywania ćwiczeń fizycznych,
który otrzymał swą nazwę od jego twórcy, doktora Izumi Tabaty, nau-
kowca z Narodowego Instytutu Fitnessu i Sportu w Tokio, który między
innymi pracował ze sportowcami i przygotowywał ich do Olimpiady.
Jednak jak sam mówi, opracowany przez niego protokół mogą wykorzy-
stywać nie tylko sportowcy, ale i — a może przede wszystkim — amato-
rzy, ludzie chcący po prostu zadbać o zdrowie. Protokół Tabaty polega na
tym, że przeplatamy krótkie okresy bardzo intensywnego wysiłku z krót-
kimi okresami odpoczynku. Opiszę teraz, na czym polega oryginalny pro-
tokół na przykładzie przysiadów. Krok 1: robimy dziesięć minut dowolnej
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_________________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________________
-18-
rozgrzewki (np. rozciąganie, wymachy). Krok 2: przez dwadzieścia se-
kund wykonujemy przysiady, ale nie na odczepnego, tylko wkładając
100% wysiłku, do granic wytrzymałości. Krok 3: po dwudziestu sekun-
dach intensywnego wykonywania przysiadów, robimy dziesięć sekund
przerwy. Krok 4: robimy jeszcze siedem serii takiej kombinacji. Czyli ra-
zem osiem serii. Koniec! Rozpisane „na nuty” wygląda to dosłownie tak:
10 minut rozgrzewki.
Seria nr 1: 20 sekund przysiadów, po czym 10 sekund odpoczynku.
Seria nr 2: 20 sekund przysiadów, po czym 10 sekund odpoczynku.
Seria nr 3: 20 sekund przysiadów, po czym 10 sekund odpoczynku.
Seria nr 4: 20 sekund przysiadów, po czym 10 sekund odpoczynku.
Seria nr 5: 20 sekund przysiadów, po czym 10 sekund odpoczynku.
Seria nr 6: 20 sekund przysiadów, po czym 10 sekund odpoczynku.
Seria nr 7: 20 sekund przysiadów, po czym 10 sekund odpoczynku.
Seria nr 8: 20 sekund przysiadów, po czym 10 sekund odpoczynku.
Koniec.
Cały sekret w tym, żeby w czasie każdej serii, przez 20 sekund, dać z
siebie 101% — do oporu. Protokół jest wyczerpujący, ale daje wymierne
korzyści. Doktor Tabata twierdzi, że lepsze niż te, które płynął ze spokoj-
nego, ale długiego treningu, np. z 45 minut biegu lub godzinnego marszu.
Rzeczywiście przeprowadził badania, które potwierdzają, że tak jest. Jed-
nak trzeba pamiętać, że jest zbyt wiele czynników, od których zależą wy-
niki badań. Jedno jest pewne. Protokół Tabaty działa. Opracowano go
właściwie w laboratorium w 1996 i 1997 roku przy pomocy specjalistycz-
nej aparatury, którą Tabata dysponował jako specjalista od medycyny
sportowej. Dzisiaj na całym świecie z protokołu korzystają sportowcy, któ-
rzy chcą poprawić wydolność swojego organizmu przed zawodami. Ale
jak wyjaśniłem, protokół jest nie tylko dla sportowców. Jest dla każdego.
Dla ludzi niemających czasu, a mimo wszystko chcących czerpać korzyści
z aktywności ruchowej — zdecydowanie nie ma nic lepszego.
Ważna uwaga. Na różnych stronach internetowych można przeczy-
tać, że protokół Tabaty mogą stosować nawet osoby chore na serce. Abso-
lutnie nie! To już jest przesada. Protokół jest bezpieczny dla osób, które nie
mają rozpoznanych schorzeń układu sercowo-naczyniowego. Książki na-
ukowe wyraźnie podają, że w przypadkach rozpoznanych schorzeń ser-
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_________________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________________
-19-
cowych, lepiej darować sobie bardzo intensywny ruch
10
, a zażywać tylko
umiarkowany (np. trucht, spacery, gimnastyka i inne, które nie przyspie-
szają nadmiernie tętna). Jeśli natomiast osoba nie ma problemów, o któ-
rych wyżej, może korzystać z protokołu Tabaty. Serce ssaków to jeden z
najsilniejszych, najbardziej wytrzymałych, najciężej pracujących mięśni.
Przez Przyrodę został stworzony do ciężkiej pracy — która to praca w do-
datku go wzmacnia.
Moja wersja protokołu Tabaty. Ostatnio dużo pracuję i przyznaję, że
porzuciłem na jakiś czas moją bieżnię. Żeby jednak nie porzucać ruchu
całkowicie, zacząłem stosować protokół Tabaty. I oto, do jakich wniosków
zaprowadziła mnie praktyka. Jak wiadomo, podczas każdego wysiłku fi-
zycznego należy oddychać przez nos dla jak najlepszego natlenienia orga-
nizmu i dla jak najlepszej ochrony zdrowia (niedotlenienie jest bowiem
groźne, a prowadzi do niego oddychanie przez usta). Tabata o tym nie
wie. Dlatego proponuję następującą modyfikację protokołu — na przykła-
dzie przysiadów.
10 minut rozgrzewki.
Seria nr 1: 20-30 sekund przysiadów, po czym 60-90 sekund odpoczynku.
Seria nr 2: 20-30 sekund przysiadów, po czym 60-90 sekund odpoczynku.
Seria nr 3: 20-30 sekund przysiadów, po czym 60-90 sekund odpoczynku.
Seria nr 4: 20-30 sekund przysiadów, po czym 60-90 sekund odpoczynku.
Seria nr 5: 20-30 sekund przysiadów, po czym 60-90 sekund odpoczynku.
Seria nr 6: 20-30 sekund przysiadów, po czym 60-90 sekund odpoczynku.
Seria nr 7: 20-30 sekund przysiadów, po czym 60-90 sekund odpoczynku.
Seria nr 8: 20-30 sekund przysiadów, po czym 60-90 sekund odpoczynku.
Koniec.
Skąd przedział 20-30 sekund zamiast oryginalnych 20 sekund? A stąd,
że w mojej wersji protokołu słuchamy swojego ciała. Jeśli mogę wytrzy-
mać 20 sekund intensywnych przysiadów z oddychaniem przez nos, to
wytrzymuję 20 sekund. Jeśli mogę wytrzymać 25 sekund, to wytrzymuję
25. A jeśli 30, to 30. Metodę Butejki praktykuję już od kilku lat, dlatego
mogę spokojnie wytrzymać 30 sekund bardzo intensywnych przysiadów.
Ale ktoś inny na przykład już po 20 sekundach czuje, że musi otworzyć
10
E.P. Widmaier, H. Raff, K.T. Strang, Vander’s Human Physiology, The Mechanisms of Body Function, wyd. 13,
s. 426
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_________________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________________
-20-
usta, bo uczucie niedoboru powietrza jest silne. No więc nie powinien
przekraczać 20 sekund. Czyli słuchamy swojego ciała. Jeśli organizm mó-
wi „dość, nie mogę dłużej oddychać przez nos”, to znaczy, że robimy stop
i odpoczywamy 60-90 sekund. Jeśli będziemy ćwiczyć codziennie osiem
serii przysiadów po 20 sekund każda, to po trzech tygodniach zauważy-
my, że wytrzymujemy 23 sekundy . . . 25 sekund . . . i dochodzimy do 30
sekund. To będzie oznaczało, że nasza pauza kontrolna (od metody Butej-
ki) się podnosi! A to oznacza tylko poprawę na zdrowiu. Każda sekunda
w pauzie kontrolnej w górę zawsze oznacza, że zdrowie się poprawia.
Normą jest pauza kontrolna równa 40 sekund, a złotym standardem Bu-
tejki jest 60 sekund. Przy 60 sekundach człowiek jest całkowicie wolny od
chorób. Dotąd, jak wynika z praktyki kilkuset rosyjskich lekarzy wyszko-
lonych przez doktora Butejko, nie było przypadku, gdy człowiek ma 60
sekund i obecne jest u niego jakiekolwiek schorzenie. Ale wracając do mo-
jej wersji protokołu Tabaty. Jak widać, w mojej wersji odpoczynek trwa 60
do 90 sekund, a nie 10 sekund. Dlaczego? Ponownie: bo w mojej wersji do
oddychania używamy tylko nosa. Musi upłynąć więcej czasu niż 10 se-
kund, żeby każdą kolejną serię dało się wykonać oddychając przez nos.
Innymi słowy, musimy sobie trochę bardziej odsapnąć. Pamiętajmy, że
wszystkie osiem serii w mojej wersji wykonujemy z zamkniętymi ustami,
oddychamy tylko przez nos, również w czasie odpoczynku.
Najlepsze w protokole Tabaty (a raczej mojej wersji protokołu) jest to,
że możemy go zastosować do wielu różnych ćwiczeń. Przysiady to tylko
przykład. Inne propozycje: brzuszki, pompki, skakanie na skakance, paja-
cyki i każde inne ćwiczenie, jakie tylko znajdziemy w książkach czy Inter-
necie. Nie trzeba polegać na jednym ćwiczeniu, można przeplatać osiem
różnych. Albo cztery różne ćwiczenia, każde po dwie serie. Na przykład:
pierwsza i druga seria to brzuszki, trzecia i czwarta to przysiady, piąta i
szósta to skakanka, siódma i ósma to pajacyki. Jeśli każdą serię zrobimy na
101% swoich możliwości, czyli włożymy w nią wszystkie siły, to napraw-
dę tyle wystarczy, żeby odnosić duże korzyści dla zdrowia — np. o jakich
pisze wyżej przytaczana książka naukowa. A fakt, że w protokole stosu-
jemy część metody Butejki (oddychanie wyłącznie przez nos) czyni ten
protokół jednym z najlepszych sposobów na aktywność ruchową pod
słońcem, a zwłaszcza dla ludzi niemających czasu. Nie wliczając roz-
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_________________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________________
-21-
grzewki, poświęcamy najwyżej 16 minut dziennie. Jeśli ktoś nie znajdzie
tego czasu dla siebie, to ja już nie wiem.
Wrócę teraz na chwilę do Hirka, którego historią zacząłem ten numer.
Dokończę ją. Otóż dzisiaj, po jedenastu latach od rozpoznania raka prosta-
ty — tak zwanego gruczolakoraka — Hirek jest zupełnie zdrowy. Trzy
główne metody badania pacjenta na raka prostaty potwierdziła zażegna-
nie choroby. Minąłbym się z prawdą, gdybym napisał, że Hirka wyleczyły
tylko codzienne godzinne spacery. Wprowadził wiele zmian w życie.
Zmienił żywienie (ciekawostka: przeszedł konkretnie na tłustą dietę Kwa-
śniewskiego, chociaż konwencjonalna medycyna tego zabrania — ale Hi-
rek o tym nie wiedział!, co by znaczyło, że niewiedza czasem wychodzi na
zdrowie). Częściowo stosował też metodę Butejki, bo zażywając dużej ilo-
ści ruchu oddychał cały czas przez nos, a więc jego organizm wytwarzał
więcej dwutlenku węgla niż tracił — jest to podstawowy cel metody.
Wprowadził jakąś tam suplementację, zaczął też praktykować technikę
radzenia sobie ze stresem, jeśli dobrze pamiętam był to trening autogenny
Schultza, który do najłatwiejszych nie należy. Wszystko się na siebie nało-
żyło i Hirek wyrwał się ze szponów choroby. Wprawdzie o treningu au-
togennym jeszcze w BIULETYNIE ZDROWIA nie pisałem. O pozostałych
jednak sposobach, które wprowadził w życie Hirek — owszem. Więc mo-
gę życzyć Czytelnikom sukcesów na miarę Hirka!
Igor pyta: „Łukasz, co myślisz o gotowaniu? Jest dużo zwolenników
surowego stylu życia, jedzenia na surowo. Czyżby jedzenie gotowane
było mniej wartościowe?”
Odwrotność ostatniego pytania Igora jest prawdą. Jedzenie ugotowa-
ne lub podgotowane jest wartościowsze. A to dlatego, że — jak wszystkim
powinno być wiadomo — jedzenie poddane wysokiej temperaturze jest
łatwiej strawne:
„Ogólnie sądzi się, że przeżuwanie i trawienie to pierwsze procesy,
które przekształcają jedzenie w substancje, które organizm może ła-
twiej wykorzystać. Nie jest to prawda. Gotowanie jedzenia jest pierw-
szym procesem, i to procesem bardzo ważnym. Powoduje bowiem, że
makro i mikroskładniki stają się łatwiej dostępne dla enzymów tra-
wiennych, a więc i są łatwiej wchłaniane”. [Eric A. Newsholme, Tony
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_________________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________________
-22-
R. Leech, Functional Biochemistry in Health and Diseases, wyd. 1,
s. 331]
Albo inny przykład z dziesiątek dostępnych:
„Gotowanie zwiększa strawność pokarmu poprzez przekształcanie go
na prostsze substancje. Na przykład w pokarmach bogatych w białko,
takich jak mięso, gotowanie sprzyja procesowi denaturacji. Białko,
które jest długim łańcuchem wiązań peptydowych, zostaje rozbite na
mniejsze łańcuchy. Wskutek tego białko jest bardziej dostępne dla en-
zymów proteolitycznych, co ułatwia trawienie”. [S. Venkatraman, S.
Dandekar, Nutrition and Biochemistry for Nurses, Elsevier 2011, s. 90]
Żeby dobrze rozumieć, o czym mowa: strawność pokarmu to stopień,
w jakim podstawowe składniki pożywienia mogą zostać rozłożone w
przewodzie pokarmowym pod wpływem enzymów trawiennych do
związków niskocząsteczkowych, wchłanianych w jelitach i przechodzą-
cych do krwi lub limfy. Jak wyjaśnia wiele książek naukowych, oddziały-
wanie wysoką temperaturą — podgotowywanie lub gotowanie —
zwiększa strawność większości produktów spożywczych, ułatwia dostęp
do mikro i makroelementów, których pożywienie jest źródłem.
Kolejnym powodem, który przemawia za gotowaniem, jest bezpie-
czeństwo. Surowe jedzenie, zwłaszcza mięso, ryby i jaja, ale i warzywa
wątpliwego pochodzenia, może przenosić bakterie, których spożycie mo-
że doprowadzić do powikłań. Szczególnie narażone są osoby z niedobo-
rem soków żołądkowych i wysokim pH. Jeśli środowisko żołądka nie jest
dostatecznie kwaśne, żołądek nie jest zdolny skutecznie niszczyć patoge-
ny. Ale ryzyko powikłań znika, jeśli gotujemy jedzenie, bo wiele bakterii
ginie już w temperaturze 63°C, a powyżej 70 ginie większość.
Ale korzyści z gotowania jest wiele więcej, i to korzyści takich, o któ-
rych ludzie nigdy nie słyszeli. Podam taki ciekawy przykład. Tyle się teraz
słyszy o kłopotach z tarczycą (do których jeszcze w tym numerze wróci-
my). Pogłębia je . . . jedzenie dużej ilości surowych produktów pochodze-
nia roślinnego. Dlatego ludzie chorzy na niedoczynność tarczycy w
gabinecie endokrynologa słyszą, że mają ograniczyć brukselkę i inne ka-
pusty, brokuły, kalafior, brukiew, rzepę, rzodkiewkę, jarmuż. Przyczyną,
dla której lekarz zaleca ograniczenie tych produktów ludziom chorym na
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_________________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________________
-23-
tarczycę, jest fakt, że są one źródłem . . . goitrogenów. To substancje wolo-
twórcze, czyli takie związki, które utrudniają wchłanianie i metabolizm
jodu, wskutek czego uszkadzają działanie tarczycy. Poza jodem goitroge-
ny utrudniają także wchłanianie innych pierwiastków i minerałów, bo w
przewodzie pokarmowym tworzą z nimi trudno rozpuszczalne komplek-
sy. Teraz najważniejsze: można łatwo ograniczyć niekorzystne oddziały-
wanie goitrogenów na zdrowie. Wystarczy zrobić jedną, mądrą rzecz.
Ugotować produkty, które są ich źródłem! Pod wpływem temperatury go-
itrogeny uwalniają się z produktów spożywczych z parą wodną — i po
kłopocie. Przy tej okazji warto wiedzieć, że hurtowe dawki goitrogenów
dostarcza soja i twarożek tofu wytwarzany z soi. Ludzie nawet z podej-
rzeniem kłopotów z tarczycą nie powinny tego jeść. Nigdy. Poza soją,
najwięcej goitrogenów znajduje się w produktach wymienionych wyżej.
Jeśli gotujemy w wodzie, to gotujmy bez przykrywki, żeby goitrogeny
mogły się ulotnić z parą wodną. Zamiast w wodzie, można oczywiście go-
tować na parze. Ba, wręcz lepiej gotować na parze. Podam teraz kilka do-
brych rad w tej sprawie.
Otóż jeśli chcemy zjeść tylko ugotowane lub podgotowane warzywa
— tzn. bez wywaru — wówczas koniecznie gotujmy na parze. Dlaczego?
Ponieważ gdy gotujemy w wodzie i po ugotowaniu wodę wylewamy, to
razem z nią wylewamy cenne składniki odżywcze, zwłaszcza witaminy.
Z drugiej strony, jeśli gotujemy warzywa w wodzie, a następnie z wywaru
robimy zupę, na przykład pomidorówkę, to zachowujemy prawie
wszystkie substancje odżywcze
11
. Tak, prawie wszystkie, bo pod wpły-
wem temperatury większość witamin nie ginie (w sensie znikania). Jedy-
nie te rozpuszczalne w wodzie opuszczają produkt (np. kalafior) i
przechodzą do wody. Innymi słowy przed ugotowaniem witaminy były
w kalafiorze, a po ugotowaniu część ich wydostała się z kalafiora i weszła
do wody, tłumacząc bardzo potocznie. Wyjątkiem są: witamina C, tiamina
i kwas foliowy. W około 80% giną pod wpływem wysokiej temperatury —
witamina C przy 70 stopniach, kwas foliowy przy około 80-90 stopniach,
tiamina natomiast nie wytrzymuje dopiero temperatury wrzenia. Wszyst-
kie inne witaminy w absolutnej większości są zachowane. Straty są, ale
niezbyt duże. Przy czym trzeba pamiętać, że w warzywach i innych pro-
11
Eric A. Newsholme, Tony R. Leech, Functional Biochemistry in Health and Diseases, wyd. 1, s. 359
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_________________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________________
-24-
duktach ugotowanych lub podgotowanych, jak wyjaśniają książki nau-
kowe, witaminy są łatwiej dostępne dla układu pokarmowego człowieka.
Umyślnie podkreślam ‘człowieka’, bo inaczej sprawa wygląda u wielu
zwierząt hodowlanych, które z natury są roślinożerne. Dla nich pokarmy
roślinne w postaci surowej są najwartościowsze. Człowiek jednak jest
wszystkożercą, nie ma tak dobrze rozwiniętego jak zwierzęta układu po-
karmowego do radzenia sobie z surowymi produktami roślinnymi, dlate-
go gotowanie i podgotowywanie zwiększa wartość odżywczą jedzenia.
Są jeszcze dwa sposoby, dzięki którym zmniejszymy ewentualny ne-
gatywny wpływ wysokiej temperatury na witaminy. Znalazłem je w
książce naukowej
12
. Sposób pierwszy: wiele gospodyń domowych wlewa
wodę do garnka, potem wrzuca warzywa i włącza palnik. Woda się pod-
grzewa, aż osiąga temperaturę wrzenia. Błąd, tak jest źle. Dobrze jest tak:
najpierw doprowadzić wodę w garnku do wrzenia, a potem dopiero
wrzucić warzywa. Powód takiego postępowania? Wyjaśniam. Surowe
warzywa zawierają enzymy, które niszczą witaminy. Jednak te niszczące
enzymy staję się aktywne dopiero wtedy, gdy temperatura danego wa-
rzywa wzrasta stopniowo. Na przykład, jeśli początkowo woda miała
temperaturę 20 stopni, to po włączeniu palnika temperatura podnosi się
co jeden stopień, aż osiągnie temperaturę wrzenia. W tym właśnie czasie
enzymy niszczące witaminy stają się czynne — ulegają „aktywacji”. Na-
tomiast owe szkodliwe enzymy giną szybko w temperaturze co najmniej
80 stopni. A więc: jeśli najpierw zagotujemy wodę, a potem wrzucimy do
niej warzywa, enzymy nie zdążą się uaktywnić i nie zniszczą witamin.
Warto wiedzieć? Warto. Tak przedstawia sytuację Textbook of Medical Bio-
chemistry
(w wolnym tłumaczeniu: Podręcznik biochemii klinicznej) na stro-
nach 777-778 w dodatkowym rozdziale o żywieniu. Podręcznik jest tylko
w języku angielskim, tłumaczę dla Państwa co lepsze i przedstawiam tak,
żeby można było zrozumieć. W każdym razie, w tym samym rozdziale
autorzy podręcznika podsuwają jeszcze drugi sposób na jak najmniejszą
stratę witamin podczas gotowania. Sposób ten polega na: dodaniu do wo-
dy odrobiny soli. Czyli gotować w lekko osolonej wodzie. Większość go-
spodyń domowych zapewne tak robi. I dobrze, tak należy. Jak podaje
Europejska Rada Informacji o Żywności: „Od wieków stosuje się dodawa-
12
M.N. Chatterjea, R. Shinde, Textbook of Medical Biochemistry, wyd. 8, s. 777-778
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_________________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________________
-25-
nie soli do artykułów spożywczych jako metody ich utrwalania. Metoda ta
opiera się na założeniu, że sól zmniejsza aktywność wodną utrwalanej
żywności, co zapobiega rozwojowi organizmów powodujących jej zepsu-
cie. […] Są różne sposoby dodawania soli do artykułów spożywczych, ale
zwykle termin solenie odnosi się do utrwalania żywności solą sypką. So-
lenie stosuje się głównie do utrwalania mięsa i ryb. Sól może być dodana
jako taka bądź wtarta w mięso. […] W solankowaniu, metodzie która była
pospolitym sposobem utrwalania mięsa, ryb i warzyw, żywność jest
umieszczana w solance, wodzie nasyconej lub prawie nasyconej solą”
13
.
„Gotowanie zabija żywność” — mówi i myśli wielu ludzi. Ha, ha!
Tak, to może sobie myśleć i mówić na ekranie telewizora miś Colargol o
małym rozumku. Nie ma czegoś takiego jak zabijanie żywności poprzez
gotowanie lub podgotowywanie. Wyrzućmy ten pomysł z głowy, tak jak
wyrzucamy niepotrzebne rzeczy, żeby nie marnowały miejsca. Jest na
odwrót, gotowanie i podgotowywanie działa dobroczynnie na wiele pro-
duktów spożywczych pod kątem ich zjadliwości, trawienia i wchłaniania.
Nie dajmy się nabrać na heretyczne kazania głoszone przez niektórych in-
ternautów, którzy ze swymi mądrościami wyskakują ku nam jak Filip z
konopi. Dzięki obróbce termicznej organizm dostaje więcej witamin. Jest
to nie do przecenienia, bo obecnie zawartość tych mikroskładników w po-
żywieniu i tak jest już mała. Po cóż więc jeszcze utrudniać sobie do nich
dostęp poprzez jedzenie wszystkiego całkowicie na surowo. Informacje te
są szczególnie ważne dla ludzi z jakimkolwiek schorzeniem układu po-
karmowego. Dla nich jedzenie surowych warzyw może być bardzo obcią-
żające.
Oto jeszcze dwa przytoczenia z książek naukowych:
„Gotowanie żywności niszczy drobnoustroje chorobotwórcze
i zobojętnia działanie niektórych toksyny”. [A. Gaw, M.J. Murphy,
Clinical Biochemistry, wyd. 5, s. 117]
„Gotowanie pokarmów będących źródłem węglowodanów i białek
ułatwia ich trawienie. […] Gotowanie zmniejsza ilość [szkodliwego]
kwasu fitynowego. […] Wiele surowych i niedogotowanych węglo-
wodanów, takich jak rośliny strączkowe, zboża i bulwy zawierają tok-
13
http://www.eufic.org/article/pl/page/RARCHIVE/expid/Zalety-zywnosci-przetworzonej/
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_________________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________________
-26-
syny, które utrudniają trawienie i wchłanianie aminokwasów. Toksyny
te giną jednak podczas gotowania”. [D.M. Vasudevan i in., Textbook
of Biochemistry for Medical Students, wyd. 7, s. 57, 119, 210, 485,
512, 536]
A więc: czy surowy styl życia jest zdrowy? Pytanie najoczywiściej re-
toryczne.
Filip pyta: „Mam specyficzną pracę. Ciągle jeżdżę do różnych miast,
nocuję w różnych hotelach. W związku z tym zastanawiam się, czy je-
dzenie na mieście jest zdrowe? Jak działają restauracje i hotelowe
kuchnie? Czy jest coś, czego należy się obawiać?”
Pewien mój znajomy, Piotr, doświadczył znaczącego pogorszenia sta-
nu zdrowia. Udał się do lekarza rodzinnego po skierowanie na badania.
W zależności od objawów, jednym z podstawowych badań jest pomiar
glukozy we krwi. Przy normie 80-100 mg/dL, Piotr miał aż . . . 210 mg/dL
na czczo, gdzie przy 200 uznaje się, że człowiek jest chory na cukrzycę.
Piotr dostał zalecenie powtórzenia badania następnego dnia. Poziom glu-
kozy wyszedł nawet nieznacznie większy. Tak czy inaczej, lekarz rozpo-
znał cukrzycę. Oczywiście przepisał zestaw leków, ale jednocześnie zalecił
zmiany w stylu życia, zwłaszcza zalecił ruch . . . i zaprzestanie jedzenia
obiadów w pewnej restauracji szybkiej obsługi (nie mogę podać nazwy).
Piotr od 18 roku życia, zaraz po ukończeniu szkoły średniej, tam praco-
wał. Jadł codziennie co najmniej dwa posiłki, bo jako pracownikowi tej re-
stauracji przysługiwały mu atrakcyjne warunki zakupów produktów, tzn.
— codziennie pierwszy posiłek za symboliczną złotówkę, a na drugi do-
stawał rabat 25%. Piszę o tym dlatego, żeby uświadomić, jak szkodliwe
bywa jedzenie na mieście. Prawie wszystkie restauracje, restauracje szyb-
kiej obsługi i restauracje hotelowe przygotowują potrawy na olejach ro-
ślinnych. Żeby oszczędzić pieniądze, nie wymieniają codziennie dziesiątek
litrów oleju, ale stosują je przez kilka dni.
A tego robić nie wolno, jak wyjaśniają książki naukowe, np.
„Żaden olej po wykorzystaniu do smażenia nie powinien być ponow-
nie użyty. […] Unikaj wielokrotnego podgrzewania tego samego ole-
ju”. [M.N. Chatterjea, R. Shinde, Textbook of Medical Biochemistry,
wyd. 8, s. 761]
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_________________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________________
-27-
Ale niestety wszędzie, gdzie można zjeść na mieście, robi się to na
okrągło. Co znaczy, że produkty spożywcze serwowane w restauracjach,
restauracjach szybkiej obsługi i hotelach zawierają wysoce przetworzony
olej roślinny, kompletnie utleniony, pozbawiony jakichkolwiek właściwo-
ści. Jest to mord zdrowia, bo oleje roślinne, jakie stosuje się przemysłowo,
już tylko jednokrotnie podgrzane do wysokiej temperatury stają się bar-
dzo szkodliwe i niosą duże zagrożenie wynikające np. z narażenia organi-
zmu na stres oksydacyjny niszczący układ krwionośny i prowadzący do
oporu na insulinę, a potem — jak to się u Piotra wydarzyło — cukrzycy.
Co to znaczy, to znaczy, że przez utlenione tłuszcze roślinne organizm tra-
ci zdolność przetwarzania węglowodanów! Ale jest jeszcze gorzej.
W kuchniach na mieście stosuje się margaryny, które są źródłem sztucznie
wytworzonych izomerów trans, substancji wybitnie toksycznych dla
zdrowia. Na przykład jeśli ktoś zamawia schabowego w restauracji, naj-
pewniej będzie on usmażony nie na smalcu (który jest do tego celu do-
brym tłuszczem), ale na oleju roślinnym, i to często pod postacią właśnie
margaryny, która jest olejem utwardzonym, a więc zawierającym najbar-
dziej szkodliwą substancję, jaką tylko człowiek może spożywać — kwasy
nienasycone o izomerii trans. To związki tak toksyczne, tak szkodliwe, że
w Stanach Zjednoczonych cały przemysł spożywczy ma trzy lata na wyco-
fanie ze sprzedaży wszystkich produktów zawierających izomery trans, z
margarynami na czele. Proszę zobaczyć, co widnieje na oficjalnej stronie
FDA, tj. Agencji Żywności i Leków, świeża sprawa:
„Komunikat prasowy z dn. 16 czerwca 2015. Opierając się na dokład-
nej analizie dowodów naukowych, FDA uznała, że częściowo utwar-
dzone tłuszcze — główne źródło sztucznych izomerów trans w
przetworzonej żywności — nie są powszechnie uznawane za bez-
pieczne do stosowania w żywności dla ludzi. Producenci żywności
mają trzy lata na usunięcie utwardzonych tłuszczów ze swoich produk-
tów. […] Oczekuje się, że taka decyzja spowoduje zmniejszenie ilości
przypadków choroby wieńcowej i zapobiegnie tysiącom śmiertelnych
zawałów serca, jakie zdarzają się każdego roku”
14
.
W innych słowach znaczy to, że sama agencja FDA daje nam do zro-
zumienia, że tłuszcze roślinne będące źródłem izomerów trans są jedną z
14
http://www.fda.gov/NewsEvents/Newsroom/PressAnnouncements/ucm451237.htm
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_________________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________________
-28-
głównych przyczyn chorób serca. Ale nie tylko chorób serca. Spożycie
izomerów trans z tłuszczów uwodornionych, a także spożycie wielokrot-
nie podgrzewanych i utlenionych olejów roślinnych, znacząco zwiększa
ryzyko wystąpienia cukrzycy typu 2. Dlaczego? Bo tłuszcze roślinne utle-
nione i tłuszcze roślinne poddane procesowi utwardzania — jedno i dru-
gie serwują nam na mieście — są źródłem kwasów tłuszczowych
nieaktywnych biologicznie. Jak wiemy z książek od biochemii, na przy-
kład Marks’ Basic Medical Biochemistry
15
, jeśli człowiek je dużo tłuszczów
nieaktywnych biologicznie (przetworzonych), to błony miliardów komó-
rek będą tworzone z nieaktywnych biologicznie tłuszczów. Taka błona
komórkowa powoduje, że komórka przestaje normalnie, zdrowo praco-
wać. Na przykład . . . staje się oporna na insulinę. Insulina to hormon, któ-
ry nakazuje komórkom „otworzyć drzwi” dla glukozy, żeby wniknęła do
środka i została zużyta m.in. do wytwarzania energii. Gdy jednak czło-
wiek zjada dużo nieaktywnych biologicznie tłuszczów, tak jak Piotr,
wówczas komórki nie reagują na nakaz — nie wpuszczają dobrze gluko-
zy. Są „zepsute” nieaktywnymi tłuszczami! Tyle glukozy z jedzenia, ile
organizm nadąża i potrafi, tyle przetwarza na tkankę tłuszczową. Reszta
. . . niestety musi zostać w krwiobiegu. U Piotra zostawało bardzo dużo,
bo aż 210 mg/dL, co znaczy, że część tłuszczowa jego błon komórkowych
ma dużo nieaktywnych tłuszczów, które codziennie zjadał. Skutkiem
ubocznym jest pogorszenie zdolności organizmu do spalania cukru. Ilość
cukru w postaci glukozy we krwi, jaką miał Piotr, jest dla organizmu silnie
toksyczna — przyczynia się do rozwoju wielu poważnych chorób,
z chorobami serca na czele. Łańcuch zmian w tym wypadku wygląda tak:
Piotr jadł dużo przetworzonych, biologicznie nieaktywnych tłuszczów →
przez kilka lat wbudowywały się one w miliardy komórek jego organi-
zmu → nieaktywne błony powodują m.in. pogorszenie przepuszczalności
→ skoro tak, komórki nie wpuszczają odpowiednio glukozy z pożywienia
→ dochodzi do cukrzycy → cukrzyca oznacza wysoki poziom cukru we
krwi → a ponieważ cukier utlenia się sam z siebie, w procesie tym niszczy
tętnice i naczynia krwionośne, prowadząc do chorób układu sercowo-
naczyniowego. Obecnie Piotr przechodzi leczenie. Jest ono trudne, bo
uszkodzenie błon w miliardach komórek to poważna sprawa. Obecnie
15
M. Lieberman, A.D. Marks, Basic Medical Biochemistry, A Clinical Approach, wyd. 4, s. 665
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_________________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________________
-29-
Piotr, za moją namową, unika nie tylko margaryny i produktów na niej
smażonych. Unika absolutnie wszystkich produktów przetworzonych,
które są źródłem olejów roślinnych, np. chipsów, frytek, wyrobów cukier-
niczych, sztucznego masła (masło prawdziwe, to znaczy 82%, w całości
wykonane z tłuszczu zwierzęcego jest bezpieczne!) i wielu innych produk-
tów. Więcej na ten temat napisałem w numerze szóstym BIULETYNU
ZDROWIA
, proszę sobie przypomnieć. Odnosząc się do pytania Filipa:
tak, jedzenie na mieście może być niebezpieczne. Najgorzej jest oczywiście
w restauracjach szybkiej obsługi. Tam nie mamy wyboru. Zawsze poda-
dzą nam albo produkt z izomerami trans albo olej roślinny całkowicie
utleniony, czyli źródło kwasów tłuszczowych zupełnie niefunkcjonalnych
biologicznie. Jedyne pole manewru mamy w hotelach i restauracjach
(zwykłych, nie szybkiej obsługi). Oto moja rada. Gdy zamawiamy danie
wymagające obróbki na tłuszczu (czyli na dobrą sprawę większość dań),
poprośmy kelnera, żeby kucharz przyrządził to danie tylko na smalcu
wieprzowym lub innym tłuszczu zwierzęcym, np. smalcu z gęsi lub kacz-
ki. Nie ma bezpieczniejszego tłuszczu do tego celu. Należy się upewnić, że
kelner rozumie, o co chodzi. To znaczy trzeba wyraźnie powiedzieć, że
koniecznie prosimy, żeby do przygotowania dania kucharz nie używał
żadnej margaryny i żadnego oleju roślinnego, a tylko prawdziwy smalec.
Ostatnio często jem na mieście, raczej staram się chodzić tylko do normal-
nych restauracji i hoteli, nie barów szybkiej obsługi, i zawsze proszę o to,
żeby kucharz nie używał oleju roślinnego do przyrządzenia mojego dania.
Zazwyczaj szef kuchni ma w lodówce smalec. W pewnej restauracji by-
wam regularnie. Kelner za każdym razem pyta: „Czy dzisiaj także mam
przekazać kucharzowi, żeby usmażył stek na smalcu?” — co dało mi do
zrozumienia, jak rzadko stosuje się zdrowe tłuszcze zwierzęce, a jak bar-
dzo tłuszcze roślinne są nadużywane. Proszę koniecznie zapamiętać tę ra-
dę. Pamiętajmy także o nowym stanowisku samej FDA: „Tłuszcze
utwardzone [są tylko pochodzenia roślinnego!] nie są powszechnie uzna-
wane za bezpieczne dla ludzi”. W Stanach producenci mają trzy lata na
ich usunięcie ze swoich produktów. To są miliardy ton choćby samych
wyrobów cukierniczych. W Polsce jednak takiego nakazu nie ma. Sami z
siebie musimy czytać etykiety i nigdy, przenigdy nie kupować czegoś, co
na etykiecie ma słowo „utwardzony” lub „uwodorniony” — nawet „czę-
ściowo utwardzony” i „częściowo uwodorniony”. To jest coś, co jak się
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_________________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________________
-30-
zostawi w garażu na rok, to po roku wyglądać będzie tak samo. Nie zo-
stanie zjedzone przez szczury, ani nadgryzione zębem czasu. A ludzie to
jedzą. Schorowani ludzie. Przy tej okazji polecam przeczytać uzupełniają-
cy wywiad z prof. dr hab. inż. Grażyną Cichosz, który ukazał się w Gaze-
cie Wyborczej. Profesor Cichosz ma trzeźwe i aktualne spojrzenie na ten
temat: www.BiuletynZdrowia.pl/cichosz — wystarczy wpisać adres w
przeglądarce internetowej. Podpisuję się pod wszystkim, co jest tam napi-
sane, za wyjątkiem przychylnego podejścia do mleka, którego pić raczej
nie polecam. Ogólnie pani Cichosz udziela odważnych odpowiedzi, i bar-
dzo dobrze, bo ma rację. Na przykład na pytanie: „Tyje się od zwierzęcych
tłuszczów. To chyba prawda?”, odpowiada: „Totalna bzdura”, po czym
uzasadnia dlaczego — i podaje merytoryczne uzasadnienie. Na pytanie:
„Nie boi się pani wygłaszać tak jednoznacznie ostrych teorii? W końcu nie
zna się pani na medycynie”, odpowiada: „Nie jestem lekarzem, ale potra-
fię analizować szczegółowe dane, kojarzyć fakty, poza tym znam się na
biochemii i to wystarczy. […] A czy lekarze na pewno znają się na diecie,
na wartości biologicznej żywności przechowywanej tygodniami i miesią-
cami? Nie sądzę”. Naprawdę dobry wywiad, proszę go przeczytać po lek-
turze tego numeru.
Szymon pyta: „Mam niedoczynność tarczycy. Od kilku już miesię-
cy piję płyn Lugola, pod kontrolą lekarza, którym jest moja mama z
zawodu. Na każdej wizycie słyszę, że ‘na razie bez zmian’. Mówiąc
krótko, moja tarczyca nawet nie drgnęła. Jestem trochę podłamany.
Zainteresowałem się płynem Lugola po przeczytaniu książki p. Jerze-
go Zięby. Według tego, co tam napisał, już dawno poziom hormonów
tarczycowych powinien się u mnie poprawić, a tu nic. Niestety z p.
Ziębą nie da się skontaktować tak łatwo. Może Pan Łukasz coś dora-
dzi?”
Podobnych pytań na moją skrzynkę wpłynęło już co najmniej kilka.
Czytelnicy piszą, że sumiennie stosują płyn Lugola lub suplement Iodoral
(skład jest ten sam, tylko postać tabletki), ale nie dokonuje się żadna pozy-
tywna zmiana. No właśnie, dlaczego jest tak? Że u jednych jod działa, a u
innych — wielu, jak się okazuje — nie? Pewna książka naukowa dopro-
wadziła mnie do wyjaśnienia tej sprawy. Opiszę ją za chwilę, przedtem
tylko odwołam się do książki, o której wspomina Czytelnik. Książkę p. Je-
rzego polecam od dawna każdemu, bo jest dobrym wprowadzeniem do
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_________________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________________
-31-
świata medycyny niekonwencjonalnej. Nie ma jednak szansy na to, żeby
w jednej książce zawrzeć wszystkie informacje na wybrany temat. I w
związku z pytaniem Szymona, p. Jerzy nie zawarł u siebie pewnej — mo-
im zdaniem istotnej — informacji, która może być kluczowa w wykorzy-
staniu jodu, co za chwilę dokładnie wyjaśnię.
Z książki p. Jerzego dowiemy się o jodzie kilku ciekawych rzeczy:
dzieci i młodzież, ponieważ dorastają i rozwijają się, bardzo potrzebują
odpowiedniej ilości jodu . . . uzupełnienie u nich jodu zwiększa iloraz inte-
ligencji . . . niedobór jodu u kobiet w ciąży ma związek z wrodzonymi
wadami, poronieniami, brakiem pokarmu . . . receptory jodu znajdują się
w każdej komórce organizmu człowieka . . . jod, który może zaszkodzić, to
tylko jod w lekach, który jest radioaktywny (tzw. radiojod) i organiczny,
gdy tymczasem nigdy, ale to przenigdy nie powinno się zażywać takiego
jodu, lecz tylko jod pod postacią nieradioaktywną i nieorganiczną . . . taki
też jod jest, okazuje się, jednym z najbezpieczniejszym pierwiastków, któ-
rego praktycznie nie można przedawkować (nieradioaktywny i nieorga-
niczny) . . . od ponad stu lat jod podaje się jako panaceum właściwie na
wszystko . . . suplementacją jodu leczy się zarówno niedoczynność tarczy-
cy, jak i nadczynność . . . i wiele więcej. Jednym słowem można stwierdzić,
że jod wpływa na każdy aspekt organizmu człowieka, gdyż jest niezbędny
do wytwarzania hormonów tarczycy. A te mają wpływ na cały organizm,
bo mają udział niemal we wszystkich procesach, jakie zachodzą
w organizmie:
„Działanie hormonów tarczycy jest niezwykle rozległe, dlatego za-
chwianie ich równowagi pociąga za sobą bolesne skutki uboczne”.
[E.P. Widmaier, H. Raff, K.T. Strang, Vander’s Human Physiology,
The Mechanisms of Body Function, wyd. 13, s. 340]
„Za sprawą hormonów tarczycy dosłownie we wszystkich komórkach
organizmu wytwarzane są ogromne ilości enzymów białkowych,
struktur białkowych, białek transportowych i innych substancji. Wyni-
kiem jest ogólny wzrost aktywności funkcjonalnej w całym organi-
zmie. […] Podstawowa przemiana materii zwiększa się. Tempo
wykorzystania pożywienia na energię przyspiesza. Hormony tarczycy
dobroczynnie działają na rozwój dzieci i młodzieży. Poprawia się pra-
ca mózgu. Poprawia się czynność gruczołów wydzielniczych. Zwięk-
sza się ilość i poprawia działanie mitochondriów [człowiek lepiej
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_________________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________________
-32-
wykorzystuje pożywienie]. Poprawia się aktywne przenoszenie jonów
przez błony komórkowe [miliardy komórek działają sprawniej, lepiej
wykorzystują witaminy, minerały, pierwiastki śladowe, wodę i inne
substancje, lepiej zachowują gospodarkę wodno-elektrolitową]. Po-
prawia się wydzielanie niezbędnego dla zdrowia, rozwoju i wytrzyma-
łości hormonu wzrostu [na przykład sportowcom łatwiej zbudować
sylwetkę]. Poprawia się przemiana węglowodanów, białek i tłuszczów.
Zmniejsza się poziom trójglicerydów we krwi i poprawia ogólny profil
lipidowy [np. stosunek LDL do HDL]. Poprawia się waga ciała. Po-
prawia się przepływ krwi przez tkanki. Wzmacnia się siła mięśnia ser-
cowego. Poprawia się ciśnienie krwi. Poprawia się ruch perystaltyczny
jelit i wydzielanie soków na poszczególnych odcinkach przewodu po-
karmowego [a więc poprawia się trawienie mechaniczne]. Poprawia
się działanie układu nerwowego. Poprawia się ogólna kondycja mię-
śni. Normuje się sen. Podnosi się jakość funkcji seksualnych”. [J.E.
Hall, A.C. Guyton, Textbook of Medical Physiology, wyd. 12, s. 910-
914]
Dlatego, że jod jest tak ważny, tak nieodzownie potrzebny, wielu na-
turopatów uważa go za podstawę w budowaniu zdrowia, np.
„Po 12 latach praktyki medycznej stwierdzam, że osiągnięcie dobrego
stanu zdrowia nie jest możliwe, jeśli nie dostarczasz odpowiedniej ilo-
ści jodu”. [D. Brownstein, Iodine: Why You Need It, Why You Can't
Live Without It, wyd. 4, 2009]
I tu zmierzam do smutnego faktu, mianowicie:
„Zaburzenia z niedoboru jodu uznano za grupę chorób społecznych o
znaczeniu globalnym. Według WHO w 2003 r. więcej niż 2 miliardy
ludzi (35% ludności świata), w tym 284 milionów dzieci, było narażo-
nych na skutki niedoboru jodu”. [A. Szczeklik, Choroby wewnętrzne,
wyd. 1, Kraków 2005, s. 1073]
Przyczyną takiego stanu rzeczy jest niedobór jodu w jedzeniu:
„W prawie wszystkich częściach świata jod jest deficytowym składni-
kiem gleby i z tego powodu jest go tak mało w pożywieniu”. [V.W.
Rodwell i in., Ilustrowana Biochemia Harpera, wyd. 30, Stany Zjed-
noczone 2015, s. 510]
A w Polsce? Niestety, ale:
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_________________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________________
-33-
„90% Polski, z wyjątkiem regionu nadmorskiego, to obszary o co
najmniej średnim stopniu niedoboru jodu [podkr. moje]”. [M. Paw-
likowski, Czynniki środowiskowe w chorobach gruczołów dokrewnych
[w:] A. Kurnatowska, Ekologia. Jej związki z różnymi dziedzinami
wiedzy medycznej, Warszawa 2001, s. 86-97]
Że sprawa jest niepokojąca, to nie ulega już wątpliwości. Ludziom na
pięknej planecie, jaką jest Ziemia, brakuje jodu. W fakcie tym jestem
skłonny widzieć dowód, że suplementacja jodem jest potrzebna niemal
każdemu człowiekowi. Nie tylko z klinicznymi już objawami niedoboru
pod postacią np. powiększonej tarczycy czy nieprawidłowego poziomu
hormonów tarczycowych we krwi, lecz każdemu. Zwłaszcza dzieciom
i kobietom w ciąży, bo:
„Kretynizm jest to upośledzenie umysłowe, jak i opóźnienie procesów
wzrastania u dzieci żyjących na obszarach niedoboru jodu [więc pra-
wie wszędzie], które nie otrzymują jodu w odpowiedniej suplementa-
cji […]. Dzieci te są często rodzone przez matki z niedoborem jodu, a
jest również prawdopodobne, że z niedoborem hormonów tarczycy, co
jeszcze pogarsza sytuację. […] Niestety, ze względu na społeczny opór
przeciw dodatkom do żywności [chodzi o jodowanie soli] lub przeciw
kosztom suplementacji niedobór jodu pozostaje nadal najczęstszą od-
wracalną przyczyną upośledzenia umysłowego. Dodatkowo, poza
jawnym kretynizmem, niewielki niedobór jodu [podkr. moje] może
prowadzić do nieznacznego obniżenia ilorazu inteligencji”. [F. Antho-
ny, B. Eugene, K. Dennis i in., Interna Harrisona, Lublin 2009, tom
III, s. 2464]
„T
3
[jeden z hormonów tarczycy wytwarzany dzięki dostarczeniu od-
powiedniej ilości jodu] jest jednym z najważniejszych hormonów nie-
zbędnych do rozwoju układu nerwowego. […] Brak T
3
podczas ciąży
skutkuje zespołem wrodzonej niedoczynności tarczycy. Zespół ten
wynika ze słabo rozwiniętego układu nerwowego i poważnie zaburzo-
nych funkcji umysłowych (upośledzenie umysłowe). Najczęstsza
przyczyna: niedobór jodu w jadłospisie matki”. [E.P. Widmaier,
H. Raff, K.T. Strang, Vander’s Human Physiology, The Mechanisms
of Body Function, wyd. 13, s. 342]
Jodowanie soli problem rozwiązuje, ale tylko w niewielkim stopniu.
Więc suplementacja jest potrzebna. Piszący te słowa, owszem, suplemen-
tuje się. Jednak czy jodem z płynu Lugola lub suplementu Iodoral, o któ-
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_________________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________________
-34-
rym pisze p. Jerzy w książce i który stosuje Szymon zadający pytanie?
Właśnie nie, i tu jest sedno sprawy. Żeby zrozumieć, dlaczego niekoniecz-
nie taki jod będzie skuteczny, musimy wiedzieć, że:
„Pierwszym niezbędnym krokiem, dzięki któremu możliwa jest pro-
dukcja hormonów tarczycy, jest przekształcenie jonów jodku [płynu
Lugola lub suplementu Iodoral] na utlenioną postać jodu — to znaczy
jodu nascent lub trójjodek, który następnie jest zdolny do przyłączenia
się do aminokwasu tyrozyny. Takie utlenianie jodu pobudzane jest
przez enzym o nazwie peroksydaza tarczycowa”. [J.E. Hall, A.C. Guy-
ton, Textbook of Medical Physiology, wyd. 12, s. 908]
Na tej samej stronie czytamy, że:
„Gdy układ peroksydazy [niezbędny do przemiany jodu] jest zahamo-
wany lub gdy jest dziedzicznie nieobecny w komórkach, szybkość wy-
twarzania hormonów tarczycy spada do zera”.
Tłumacząc prościej: jod w płynie Lugola lub suplemencie Iodoral, za-
nim będzie mógł być użyty przez organizm do produkcji hormonów tar-
czycy, przedtem musi być przekształcony do odpowiednich postaci. Jak
się okazuje, u wielu ludzi mechanizmy, które temu służą — mogą nie
działać prawidłowo. I nie działają. I wtedy suplementacja jodem pod po-
stacią jodku potasu (czyli płyn Lugola, który organizm musi odpowiednio
przekształcić) nic nie daje. W polskich stronach, ale i w książkach, prak-
tycznie nie da się znaleźć powyższej informacji. Prawie nikt o tym pro-
blemie nie pisze! A może to być problem poważny. Na szczęście jest
rozwiązanie. Zamiast stosować jod, który organizm musi przetworzyć do
jodu nascent lub trójjodku (jak objaśnia ww. podręcznik naukowy) . . .
można stosować jod, który jest już przekształcony do takiej postaci! Czyli
właśnie . . . Nascent Iodine, a po polsku: Jod Nascent. Płyn Lugola i Iodoral
to jod elementarny i musi być połączony z potasem — co nie nadaje mu
stanu zbliżonego do pokarmowego i dlatego jest niezbyt dobry. Organizm
musi go przekształcić do trójjodku (płyn Lugola zawiera trójjodek, ale w
małej ilości) lub jodu nascent.
Z kolei suplement Jod Nascent zawiera znacznie więcej trójjodków i
postaci nascent, co czyni go nie tylko dobrze przyswajalnym suplemen-
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_________________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________________
-35-
tem, ale i bardzo bezpiecznym. Organizm przyswaja i wykorzystuje go
dziesięciokrotnie lepiej niż jod z płynu Lugola. Polecam z ręką na sercu.
W dzisiejszym świecie prawie każdemu grozi niedobór jodu. Prakty-
ka doktora Davida Brownsteina pokazuje, że prawie wszyscy schorowani,
którzy do niego trafiają, mają ten niedobór. Skoro tak, to po co czekać, aż
niedobór zagoni człowieka do lekarza? Czy nie będzie przejawem mądro-
ści zacząć się suplementować tym pierwiastkiem już teraz? I uniknąć
skutków niedoboru? Najlepszym dostępnym na rynku suplementem jest
Jod Nascent — zaręczam. Raz kupiony starcza co najmniej na rok.
Warto stosować też z innego powodu niż grożący niedobór. Otóż Jod
Nascent odtruwa organizm z metali ciężkich i chemikaliów przemysło-
wych (kulki pod pachę, dezodoranty, lakiery do włosów itd.), które rywa-
lizują z jodem w zakresie wychwytu przez receptory tarczycy i receptory
wszystkich innych komórek. Co to znaczy: im większy kontakt z toksy-
nami tego świata, tym mniejszy wychwyt jodu, który dostarczamy z po-
żywieniem. Więc mimo że i tak w żywności jest go mało, to jeszcze jego
wychwyt jest utrudniony przez nadmiar toksyn. Nasila to niedobór jodu i
prowadzi do szeregu negatywnych skutków ubocznych.
Doktor Brownstein w swojej książce pisze, że suplementacja jodem
jest jednym z najlepszych sposobów na oczyszczenie organizmu z nad-
miaru najrozmaitszych szkodliwych substancji, zwłaszcza nadmiernej ilo-
ści trzech fluorowców: brom, chlor, fluor. Brownstein wyjaśnia, że jeśli
zwiększymy podaż jodu, to zwiększymy jego wychwyt przez receptory w
komórkach, a tym samym zmniejszymy zanieczyszczenie organizmu
nadmiarem fluorowców i wielu, wielu toksyn. Oczywiście ma rację, bo jak
wiadomo z chemii, fluorowce o niższej masie atomowej wypierają te o
wyższej masie. Zarówno brom, chlor, jak i fluor — mają niższą masę ato-
mową od jodu (który też jest fluorowcem). Jeśli organizm jest wystawiony
na dużą ilość bromu, chloru i fluoru (a jest!), to wypierają one jod.
Dlatego globalny niedobór jodu w żywność jest przyczyną pierwszą
dla konieczności suplementacji, nadmiar z kolei chloru, fluoru i potencjal-
nie bromu — jest przyczyną drugą. A trzecią — niech będzie duże, donio-
słe, a często rozstrzygające o losie człowieka znaczenie tego pierwiastka
dla zdrowia.
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_________________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________________
-36-
Jedynym minusem Jodu Nascent jest jednorazowy wydatek. Bute-
leczka kosztuje obecnie w Polsce ponad 150 złotych. Ale z drugiej strony,
jak wyjaśniłem, suplement ten starcza co najmniej na rok.
Dlatego trzeba samemu podjąć decyzję. Uważam, że warto, zważyw-
szy na fakt, że gdy się zachoruje na poważną chorobę, często miesięczne
wydatki na leki przekraczają 200 złotych.
Koniec i bomba, jak mawiał Gombrowicz.
W następnym numerze ważny temat, bo . . . słynna witamina C. Sto-
sowana w ilościach proponowanych przez medycynę konwencjonalną nie
ma jakichś imponujących zastosowań. Ale wykorzystana inaczej, mądrzej
— czyni cuda. O tym w numerze 16. Rozwieję w nim też pewne wątpli-
wości i dostarczę odpowiedzi na wiele dręczących pytań. Na przykład:
czy kwas l-askorbinowy lewoskrętny to rzeczywiście najlepsza postać wi-
taminy C . . . a może zamiast tego kwasu, lepsza będzie witamina C pod
postacią askorbinianu sodu, którego poleca pewien farmaceuta, który zajął
się medycyną niekonwencjonalną (niektórzy wiedzą, o kogo chodzi) . . .
jak dawkować . . . jak często zażywać . . . na jakie dolegliwości . . . czy są
przeciwwskazania . . . a także, jak przygotować witaminę C liposomalną . .
. i wiele, wiele więcej. Złota wiedza!
Numer 16 można zamówić już teraz. W przypadku edycji drukowa-
nej, numer wysyłam na adres domowy w pierwszym tygodniu sierpnia
2015. W przypadku edycji elektronicznej (do czytania na komputerze),
numer wysyłam także w pierwszym tygodniu sierpnia, ale na skrzynkę
pocztową e-mail.
Aby zamówić, wykręć poniższy numer. Odbierze któraś z moich kole-
żanek z obsługi klienta, która akurat urzęduje w biurze.
Zamawianie przez telefon pod numerem:
(22) 123 99 55
Jeśli wszystkie telefony w biurze będą zajęte, odczekaj chwilę
i zadzwoń ponownie. Dzwoni już tyle osób, że czasem trzeba wykręcić
numer kilka razy. Jeśli nie chcesz dzwonić i wolisz zamówić przez Inter-
www.BiuletynZdrowia.pl
• Wszystkie prawa zastrzeżone
_________________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________________
-37-
net, nie ma sprawy. Po prostu wejdź na poniższą stronę, wypełnij formu-
larz i gotowe:
Zamawianie przez Internet na:
www.BiuletynZdrowia.pl/nowy
Ze względu na to, że co miesiąc drukuję ograniczoną ilość numerów,
to następny numer zachęcam zamówić jak najprędzej. Tym sposobem re-
zerwujesz swoją kopię, którą wyślę Ci w pierwszym tygodniu następnego
miesiąca.
Jeśli nie czytasz systematycznie wszystkich numerów BIULETYNU
ZDROWIA
, zajrzyj do archiwum i uzupełnij kolekcję o braki:
www.BiuletynZdrowia.pl/spis
To wszystko na teraz. Jak zawsze, czekam na telefon od Ciebie lub na
zamówienie złożone przez Internet (patrz powyższy adres).
Dla Ciebie i Twojej rodziny — dużo ciepła i radości!
Łukasz D. King,
redaktor biuletynu