Jay Friedman, Singers and Hummers Mar 2, 2010
tłum. Łukasz Michalski
102. Śpiewając i nucąc Singers and Hummers
Jay Friedman, marzec 2010
Dla chcącego zrozumieć, czym jest dźwięk doskonały, nic nie będzie bardziej pouczające
niż słuchanie śpiewaków i analizowanie tego, czym od pozostałych różnią się znakomici
wokaliści i wspaniałe głosy. Odmian głosów jest tyle, ile różnych brzmień instrumentów;
każda osoba ma swe brzmienie specjalne, lub całkiem niespecjalne. W jakimś stopniu rodzimy
się już z tendencją do pewnego rodzaju brzmienia; to, jak bardzo możemy na nie wpłynąć, jest
kwestią naszego zdeterminowania.
Śpiewacy twierdzą, że już rodzą się z określonym głosem, a nawet z określonym rodzajem
wibracji i nie da się tego zmienić. Nie byłbym taki pewien, gdyż uważam grę na blaszanym
instrumencie, szczególnie na puzonie, za bardzo podobną do śpiewania. Dzięki pilnej pracy
i własnym poszukiwaniom jesteśmy w stanie wpływać na swój dźwięk. Rozpoczynamy
z określonym typem dźwięku, a potem, przez lata pracy i studiów, upiększamy i doskonalimy
brzmienie. Zadziwiające jednak, jak wielu grających dotąd nie wyobraziło sobie brzmienia,
jakie chcieliby uzyskać. Oczywiście, jeśli czegoś brak w mózgu, to nie powstanie w organizmie,
tym samym nie przekształci się w dźwięk.
Co sprawia, że wokalista brzmi wspaniale? Uważam, podobnie jak wielu innych, że
głównym składnikiem znakomitego dźwięku jest obecność czystego, mocnego
i skoncentrowanego rdzenia. Napisałem „wielu innych”, albowiem artyści mający brzmienie
właśnie tej jakości powszechnie uznani są za największych śpiewaków swoich czasów. Taki
rdzeń w dużym stopniu ułatwia emisję dźwięku o wyraźnie określonej wysokości, owej
znamiennej cechy wspaniałego śpiewu (i grania). Jest mnóstwo śpiewaków, nawet bardzo
znanych, którzy nie potrafią wydobywać dźwięków o wyraźnie czystej wysokości; emitują
szerokopasmowy, niezogniskowany dźwięk, któremu ewidentnie brakuje brzmienia
i konkretnej wysokości. Niektórzy śpiewacy stosują też bardzo rozchwiane vibrato, które
zaciemnia wysokość i czystość głosu. Może to być powodowane utratą centrum
intonacyjnego, lub być stosowane głównie dla zamaskowania sporych braków zogniskowania
wysokości dźwięku. Jest to dość powszechne wśród większych głosów, mam tu na myśli
wszystkie, od sopranów aż po basy.
To tak, jak w przypadku instrumentalistów- im niższa tessytura, tym większy problem
wyrazistej wysokości i skoncentrowanego brzmienia. Piccolo nie ma z tym problemu, ale tuby
i puzony już tak. Wszyscy szukamy „pięknego dźwięku”. Co sprawia, że brzmienie jest piękne?
Według mnie to dźwięk, mający w centrum rdzeń z czystego złota, umożliwiający wytwarzanie
alikwotów, dzięki mocnemu tonowi podstawowemu i energetycznemu strumieniowi powietrza
zamkniętemu w ograniczonej przestrzeni; bardzo podobny do brzmienia dzwonu. Jednym
z najlepszych przykładów jest uderzanie marimby pałeczką. Mógłby to być każdy uderzany
pałeczkami idiofon, ale marimba wykorzystuje ten sam rejestr, co puzon. Aby osiągnąć
najlepsze brzmienie, uchwyt pałeczki musi być możliwie najbardziej luźny i swobodny,
w żadnym wypadku niezaciśnięty. Prawidłowa metoda uzyskania dźwięku najlepszej jakości
podczas uderzania w marimbę, to także najlepszy sposób wytwarzania dźwięku na
instrumencie dętym. Pałeczka powoduje wibrację sztabki w sposób podobny, jak podmuch
Jay Friedman, Singers and Hummers Mar 2, 2010
tłum. Łukasz Michalski
powietrza sprawia, że usta wprawiają w drgania słup powietrza w instrumencie. Ten sam styl
rozpoczęcia najbardziej brzmiącej nuty jest wspólny dla tych instrumentów.
Więc, jeśli chciałbyś przeprowadzić cenne śledztwo w sprawie swoich potrzeb, czy też na
temat tego, jak powinieneś zabrzmieć, to przejrzyj szerokie spektrum śpiewaków- operowych,
recitalowych, oratoryjnych i sprawdź, co właściwie sprawia, że są wielcy. Założę się, że
odkryjesz, iż są takimi (bez względu na wielkość swych głosów) dzięki czystemu,
skoncentrowanemu i masywnemu rdzeniowi, zdolnemu wzbudzić wszystkie alikwoty. Jeśli
masz szczęście, będziesz potrafił osiągnąć to, co wielki szwedzki tenor Jussi Bjorling: im
głośniej śpiewał, tym głos mu potężniał. A jeślibyś chciał usłyszeć, jak brzmi masywny rdzeń
ludzkiego głosu, to posłuchaj kilku nagrań Lauritza Melchiora, największego wagnerowskiego
tenora wszechczasów. Inni moi ulubieni śpiewacy z dawniejszych czasów to włoska
sopranistka Amelita Galli-Curci, lub do niedawna jeszcze czynnie śpiewająca sopranem
Niemka Ruth Ziesak, która dla mnie jest chyba najwspanialszym wzorem współczesnego
muzyka/śpiewaka.
Hmmmmmmm........ przyjrzyjmy się temu. To brzmienie przypomina to, co czuję, gdy
gram coś w średniej, lub cichej dynamice i wszystko idzie dobrze. Czuję się tak, jakbym sobie
nucił pod nosem. Moje zadęcie jest na tyle mocne, jak być powinno dla uzyskania ładnego,
wyraźnego i czystego brzmienia (patrz wyżej). Lekko, dla stabilności, opieram się na ustniku,
a poza tym robię wszystko tak, jakbym nucił. Z jednym wyjątkiem: wprawiam w delikatne
drgania nie moje struny głosowe, tylko usta. Nuć, a poczujesz, jak powinieneś być rozluźniony
podczas grania. Nucenie da poczucie tego, jak wspierasz się na swych strunach głosowych,
pozwalając płucom swobodnie opróżniać się. Podczas grania poczujesz, jak wspierasz się na
ustniku i pozwalasz powietrzu na swobodne opuszczenie płuc. Podczas grania głośnego
ważne jest, by zbliżyć się możliwie najbardziej do takiego odczucia, utrzymując dolną część
tułowia i całą resztę ciała w stanie tak bardzo rozluźnionym, jak to tylko możliwe. Cała
stanowcza niezłomność, konieczna do wydobycia wysokich dźwięków, czy też głośniejszej
dynamiki (trzeba użyć trochę siły) ma pochodzić z zadęcia, a nie z tułowia,
również nie
z ramienia trzymającego suwak
.
Od dawna uważam, że brzmienie instrumentu, a puzonu szczególnie, powinno być
określane tą samą terminologią, co roczniki wina. Na przykład: „Mocny aromat dębowy,
z nutami minerałów, placka ze śliwkami, delikatnie wykończony kwiatem brzoskwini”. Albo:
„Dojrzała tarnina, uderza pełnym rumieńca granatem wraz z nutami wiciokrzewu, po których
następuje błyskawiczny cios w podbródek”, i tak dalej. Nie jestem ekspertem od wina, ale na
pewno łapiecie, o co chodzi.
Oryginał:
http://jayfriedman.net/articles/singers_and_hummers