Znak Czarnej Róży [rozdział III]

background image

Rozdział III

Carol wstała tuż po siódmej rano. Była wypoczęta, mimo koszmaru jaki się jej śnił tej nocy.

Postanowiła przygotować się na spotkanie z Blackiem oraz czekającym ją zadaniem. Najpierw
jednak, aby tego dokonać musi wykonać kilka czynności. Poszła do łazienki, wzięła szybki, gorący
prysznic. Stwierdziła, że ubierze się w miarę wygodnie skoro ma się przeprowadzić. Sam pomysł
przeprowadzki nie przekonywał. Nie lubiła opuszczać swojego mieszkania, dobrze się tu czuła,
mały azyl. Miała swobodę jaką uwielbiała. Jednak mus to mus, pomyślała. Na początek
przygotowała standardowe śniadanie, czyli biała kawę. Z dużym kubkiem gorącego, boskiego płynu
poszła do sypialni. Walizka już czekała na łóżku, była gotowa do spakowania niezbędnych rzeczy.
Carol nie dużo ubrań do niej zapakowała, tylko te potrzebne, plus bielizna i kosmetyki. Przeniosła
ciężką walizkę do salonu. Zerknęła na zegarek, miała jeszcze jakieś dwie godziny póki ktoś po nią
nie przyjedzie. Postanowiła trochą zająć się robotą.

Usadowiła się przy wielkim, jadalnianym stole, nogi podkurczyła pod brodę na wygodnym

krześle. Czekała, aż komputer się uruchomi. Pracę rozpoczęła od sprawdzenia poczty. Był mail od
Emmy:

Hej Carol,
Dzwoniłam wczoraj do ciebie kilka razy, by dowiedzieć się, jak poszło spotkanie z nowym klientem.
Ann przekazała mi wiadomość, że ciebie nie będzie jakiś czas w firmie. Nie martw się poradzimy
sobie, a Twoje zlecenia postaram się odwlec w innym terminie lub całkowicie odwołać. Nic złego nie
powinno się stać. Poza tym jestem naprawdę ciekawa, jak wyszło spotkanie. Jak będziesz miała
chwilkę czasu zadzwoń do mnie.

Całuski. Em

Carol ucieszyła się z maila przyjaciółki, najbardziej braku nacisku, by wszystko od a do z

wyjaśniała. Wystarczająco źle się czuła, iż już jednej przyjaciółce musiała kłamać. Nie wie czy
drugi raz potrafiła znowu to zrobić. Nie lubiła kłamać, nawet kiepsko jej to wyszło. Osoby, które ją
dobrze znały potrafiły wychwycić, kiedy łgała. W duchu sobie dziękowała za wczoraj. Udało się
Carol przekonać Ann, choć o mało nie wychwyciła jej krętactwa.

Dziewczyna odpisała na mail przyjaciółki obiecując, że jeśli znajdzie chwilkę czasu na

pewno jej wszystko opisze lub opowie. Życzyła im powodzenia w pracy mając nadzieję, iż
wszystko dobrze pójdzie.

♠♠♠

Pracownik Damiana Blacka był punktualnie. Po spakowaniu jej rzeczy do dużego

terenowego samochodu Land Rover, Carol usiadła z tyłu. Młody pracownik jej klienta w przednim
lusterku uśmiechnął się do niej przyjaźnie, ruszyli w drogę. Caroline obserwowała krajobraz przez
okno. Dziś pogoda była znacznie lepsza niż poprzedniego dnia. Niebo trochę się rozpogodziło, nie

background image

było takiego chłodnego wiatru, jednak słońce nadal nie mogło przebić się przez szare chmury. Była
już wiosna, ale jak na połowę kwietnia pogoda nie dopisywała. Dziewczyna, wybierając się w
każdą podróż trzymała przy sobie podręczny sprzęt fotograficzny, w razie potrzeby jego użycia.
Kierowca samochodu jechał za szybko, więc nie miała możliwości uwiecznienia ciekawych
widoków.

Posiadłość Damiana Blacka mieściła się na obrzeżach miasta. Liczyła ona sobie

kilkadziesiąt hektarów. By do niej dotrzeć, trzeba było przejechać przez monitorowaną,
automatyczną bramę, potem długim żwirowym podjazdem. Sam dom był imponujących rozmiarów,
średniej wielkości zamek. Otoczony parkiem, równo przystrzyżonymi trawnikami, pod oknami
budynku pięły się do drugiego piętra ciemno czerwone róże. Rezydencja została wybudowana z
czerwonej cegły. Carol podejrzewała, iż jest ona z okolic dziewiętnastego wieku, jednak do końca
nie była tego taka pewna. Budynek wraz z otaczającą go zielenią robił na niej ogromne wrażenie. W
domu została grzecznie przywitana przez gosposię panią McReader. Damian nie przyszedł się z nią
przywitać. Jak się okazało nie było go, ani Gabriela. Gospodyni wyjaśniła gościowi, iż jej
pracodawca wyjechał w pilnych interesach i spotka się z nią przy kolacji. W związku z tym Carol,
została zaprowadzona do jej pokoju, by mogła po podróży odpocząć.

W chodząc do pokoju doznała szoku. Urządzony został w klimacie dziewiętnastego wieku,

tak jak wybudowany dom. Apartament Carol urządzono w ciemnych barwach. Duże okna były
lekko przysłonięte ciemno-brązowymi, grubymi zasłonami. Przy oknie stał duży fotel, obity w
ciemną zieleń, wyglądał na wygodny. Przy nim stał niewielki stoliki kawowy, a na nim w wazonie
bukiet białych róż. Na środku pokoju leżał duży, miękki dywan. Naprzeciw okien zostało ustawione
wielkie łożę, po obu jego stronach stały stylowe małe, dębowe szafki nocne. Na każdej z nich stały
niewielkie nocne lampki. W pokoju znajdowała się również duża szafa oraz komoda z wielkim nad
nią wiszącym lustrem. Wszystkie meble były wykonane, z drogiego, ciemnego dębu. Naprzeciwko
drzwi wejściowych do jej pokoju, znajdowały się drzwi do oddzielnej łazienki. Carol po zwiedzeniu
swojego lokum, sprawdzenia miękkości materaca na łóżku, zajrzała do łaźni. Tylko tak była skora
nazwać, to co zajrzała. Była o połowę mniejsza od jej pokoju, ale urządzona w bardzo nowoczesny
sposób. Znajdowała się w niej dużych rozmiarów wanna, obok kabina prysznicowa. Dwa duże
zlewy, a nad nimi sięgające do sufitu ogromne lustro. Na blacie ułożono różnego rodzaju kremy,
mydła i olejki. Łazienka miała głęboki morski kolor. Wszystko w niej lśniło i pachniało świeżymi
kwiatami. Dołączono kilka grubych, puszystych ręczników, a na podłodze położono mięciutki
dywanik. Carol zaparło dech w piersiach, gdy zobaczyła łazienkę swoich marzeń.

Po zwiedzeniu pokoju, poprosiła gospodynię o przygotowanie je dużego kubka gorącej,

białej kawy. Na pożegnanie uśmiechnęła się czarująco do starszej kobiety, lecz ona nie
odwzajemniła go. Carol zamknęła drzwi, oparła się o niego. Ponownie wzrokiem przebiegła po jej
nowym pokoju. Była nim zachwycona, a za razem jego wygląd budził w niej niepokój. Ściągnęła
buty, przewiesiła płaszcz przez krzesło. Postanowiła zagospodarować stolik kawowy na miejsce
swojej pracy. Rozłożyła komputer, obok położyła telefon na wszelki wypadek, gdyby która z
dziewcząt dzwoniła. Kiedy notebook się uruchamiał, postanowiła rozpakować swoje rzeczy,
przenieść kosmetyki do łazienki i szybko się odświeżyć. Wzięła szybki prysznic, aby odrobinę się
zrelaksować. Po powrocie z łazienki obok jej komputera stał czerwony kubek z parującą kawą z
kawałkiem gorącej szarlotki na niewielkim deserowym talerzyku. W pokoju nikogo nie było.

background image

Trochę się dziwiła, nie słyszała, aby ktoś wchodził do jej pokoju, ani żeby w ogóle ktoś pukał.
Usiadła w wygodnym fotelu, wpisała hasło do notebooka. Uruchomiła pocztę, ale nic ciekawego się
nie działo, kilka maili z przyjęciem przeprosin z powodu przełożenia zleceń. Przyjaciółki również
się nie odzywały. Pomyślała, że wieczorem do którejś z nich zadzwoni, spyta się czy wszystko w
porządku.

♠♠♠

Carol postanowiła zwiedzić trochę ten ogromny dom. Wychodząc z pokoju narzuciła na

siebie dłuższy sweter, przewiesiła przez ramię na długim pasku duży aparat cyfrowy. Stwierdziła, iż
jeśli wciąż będzie taka pogoda przejdzie się na spacer. Zwiedzanie domu okazało się na daremne,
większość pokoi było zamkniętych na klucz. Zrezygnowana wyszła drzwiami prowadzącymi z
salonu do ogrodu. Ogród był piękny, wszędzie rosły krzaki bujnych różnego koloru róż. W
powietrzu czuło się woń słodkiego zapachu. Nie był on duszący, raczej świeży przemierzany z rosą
i lekkim wiosennym wiatrem. Carol był zaskoczona, iż o tej porze roku już zakwitły tutaj róże.
Pewnie mają świetną odmianę róż oraz ogrodnika, który potrafi o nie sumiennie zadbać
pomyślała. Zeszła schodkami w stronę alejki. Prowadziła ona na koniec ogrodu, dalej zaczynał się
już park. Carol postanowiła z tej strony sfotografować ten piękny, mroczny dom. Odniosła
wrażenie, iż musi ona skrywać wiele tajemnic, tak jak większość starych rzeczy. Mogą z nim się
wiązać również najróżniejsze historie. Spojrzała na wyświetlacz aparatu, by sprawdzić, czy dobrze
ustawiła parametry oraz jest dobre oświetlenie. Wszystko było w porządku, ale zdjęcia były trochę
dziwne. Pomyślała, że jeszcze kilka zrobi, reszta potem się zajmie, może to tylko złudzenie i lepiej
będzie wyglądać w komputerze. Spojrzała na zegarek, miała trochę czasu, aby przejść się jeszcze na
spacer. Park był także zadziwiająco zielony. Alejki uprzątnięte, szerokie tak by mogły się zmieścić
swobodnie dwie osoby. Spacerując czuło się przestrzeń, świeżo skoszoną trawę, lekki podmuch
wiatru. Carol, jedynie nie usłyszała żadnego śpiewu ptaków, żadnego żywego ducha. Zaskoczyło ją
tą, nie pierwszy raz tego dnia. Odnosiło się, wrażenie jakby to miejsce nie tyle było tajemnicze, co
bardziej niepokojąco mroczne, ciche i wymarłe. Na zewnątrz cisza, tak jak w środku ogromnego
domu. Te myśli niepokoiły dziewczynę.

Idąc schodami na pierwsze piętro, zatrzymał Carol jeden ze służących jej klienta. Przekazał

jej z nieśmiałym uśmiechem niewielką, elegancką kopertę z jej imieniem. Po czym młody służący
się oddalił. Dziewczyną trochę to zdziwiło, gdyż oprócz starszej gospodyni wszyscy służący to byli,
przystojni, trochę bladzi mężczyźni. Wszyscy byli ubrani w czarne uniformy, cicho się poruszali.
Weszła do swojego pokoju. Zrobiła wielkie oczy widząc wielkie, eleganckie, srebrne pudło
położone na białej, satynowej pościeli. Najpierw otworzyła kopertę i wyjęła z niej mały liścik.

Zapraszam na kolację o 19. Włóż prezent od mnie.

D.B.

Następnie otworzyła pudło. Cholera! – przeklęła cicho. W eleganckim kartonie leżała

czarna, satynowa na cieniutkich ramiączkach suknia. Wyjęła ją i przyłożyła ją do siebie. Spojrzała

background image

w lustro. Przestała się uśmiechać. Powoli zaczynała się wkurzać na swojego klienta. Nie tyle, że
musi tu mieszkać, to jeszcze przysyła jej bardzo seksowne sukienki, których w życiu nie złoży.
Carol zawsze żartowała, iż ma metr pięćdziesiąt w kapeluszu. Nie uważała siebie za miss piękności,
prędzej widziała siebie, jako osobę za bardzo pełnych kształtów. Postanowiła pokazać klientowi, że
jest w pracy i nie założy ubrań, które do niej nie należą. Potem mu ją zwróci, po kolacji odeśle
przez służącego. Ubrała czarne, trzy czwarte spodnie, do tego białą koszulę z głębokim dekoltem, a
pod spód czarną koronkową bieliznę. Na koniec upięła luźno włosy na bok, lekki makijaż,
dyskretne małe kolczyki z szafirami i bransoletka. Cały strój uzupełniła butami na nie wysokim
obcasie, tak by czuć się pewniej.

Carol pojawiła się w salonie na dole domu pięć minut przed kolacją. Salon był pusty,

gdzieniegdzie pozapalane były lampy, jednak nie oświetlały one całego pomieszczenia. Tak jak
reszta domu, salon urządzony był w ciemnych barwach, jednakże meble miał w bardzo
nowoczesnym stylu. Dziewczyna stanęła przy wielkim oknie, spoglądała na ogród i zapadający
powoli zmierzch. Do wejścia była odwrócona tyłem, więc nie mogła dostrzec czy ktoś wszedł.
Odwróciła się, gdy dostrzegła cień odbijający się w oknie. Damian patrzył na nią oparty o ścianę.
Przy drzwiach stał ubrany w czerń jego brat Gabriel., spoglądał na nią przenikliwym wzrokiem.
Wzdrygnęła się. Spuściła wzrok na swoje dłonie, przełknęła ślinę i postanowiła się odezwać
pierwsza.

Witam moja droga – uprzedził ją gospodarz domu – Pięknie wyglądasz, ale chyba nie

wieczorowo - uśmiechnął się tajemniczo.

Witam Damianie, Gabrielu. Mi również miło was widzieć, szczególnie... - już chciała dogryźć

klientowi, ale ugryzła się w język. Uśmiechnęła się jak najbardziej kobieco. - Ubrana jestem
wieczorowo, tak jak uznałam to za stosownie.

Hm... nie tak jak oczekiwałem, ale dziś ci to daruję – odparł wciąż uśmiechając się w ten sam

sposób. - Pozwól, że przejdziemy do jadalni, kolacja czeka.

Kolacja odbyła się w spokojnej atmosferze. Zostały podane wyszukane dania z kuchni

francuskiej, jak się potem w rozmowie okazało. Klient Carol podtrzymywał lekką dyskusję, od
czasu do czasu opowiadając rożne śmieszne anegdoty, by jego gość czuł się nieco swobodniej. Po
wykwintnej kolacji Damian Black zaprosił dziewczynę do salonu. Wszyscy usadowili się na
wygodnych fotelach lub sofie. Na stoliku kawowym podano już kawę dla niej, a mężczyznom
mocniejszy alkohol. Nie wiedziała jaki, trudno było określić co, bo kieliszki były z ciemnego szkła.

Mam nadzieję, iż smakowała ci kolacja – odparł Gabriel.

Była bardzo smaczna, dziękuję.- odparła Carol.

Chcemy opowiedzieć ci trochę o naszej rodzinie, dać zarys twojej przyszłej pracy – wtrącił się

Damian. - Historia może nie jest fascynująca, ale może pozwoli ci to zrozumieć dokładniej, co
chcemy byś zrobiła. - Mówił spoglądając na swojego brata.

Brzmi ciekawie, ale jednak nie zrozumiem, po co mi ta wiedza – powiedziała.

Damian wstał, oparł się o gzyms kominka. Upił trochę alkoholu ze swojego kieliszka. Spojrzał nie
przeniknionym wzrokiem na Carol.

- Nasza rodzina wywodzi się z bardzo starego rodu Blacków. Ten dom został wybudowany na
początku dziewiętnastego wieku przez naszego przodka. Mieszkali tu nasi rodzice, potem dom

background image

został przekazany nam. Wychowywaliśmy się tutaj. Z tym domem wiąże się wiele różnych historii,
ale nie będę o tym dzisiaj opowiadał – odparł spoglądając pustym wyrazem twarzy na gościa. -
Dom prawnie należy do mnie i mojego brata, tylko mężczyźni go dziedziczyli, kobiety nie. Kilka
lat temu mieszkała z nami jeszcze nasza siostra Rose. Wyprowadziła się po swoim ślubie. Teraz,
kiedy niedługo mamy rodzinne święto przyjedzie ona ze swoim mężem Jamesem Streigh. - Na
chwilę zamilkł.
- Pochodzi on z rodziny, z którą nasza była dawno temu pokłócona. Małżeństwo naszej siostry
pozwoliło na załagodzenie naszych stosunków z rodem Streigh.- wtrącił Gabriel.- Poza tym jednym
z naszych gości będzie nasza siostra ze swoim mężem oraz jego kilkorga rodzeństwa.

Cóż w porządku... - zamyśliła się. - Jednak nie rozumiem, co ma to za związek z moim

zadaniem robienia zdjęć.

Chcemy, abyś robiła zdjęcia naszej rodziny, wszystkich oprócz nam.- odparł spokojnie Damian.

- W porządku... ale wciąż nie rozumiem po co je wam- próbowała naciska na wyjaśnienia.
- Nie powinno cię to interesować moja droga. Jednak pamiętaj, grasz moją narzeczoną, więc
zachowuj się jak ona. Służba nie wie, że jesteś wynajęta do wykonania zlecenia. Wszyscy są
przekonani, iż jesteś moją przyszłą żoną. Rodzinie także zostaniesz tak przedstawiona – odparł z
przebiegłym uśmiechem na pełnych wargach. Upił łyk z kieliszka, patrząc na Carol oblizał
koniuszkiem języka swoje usta. Jego oczy płonęły pożądaniem. Dziewczyna nerwowo przełknęła
ślinę, spuściła wzrok i dokończyła pić swoja kawę.
- Poradzę sobie z zadaniem – spokojnie powiedziała.- Teraz panowie pozwolą, pójdę na górę
odpocząć.- Wstała, zrobiła krok kiedy Gabriel staną przed nią, wziął jej dłoń do ust, pocałował w
nadgarstek, jak uprzednio jego brat. Spojrzał hipnotyzującym wzrokiem w jej oczy, uśmiechnął się
tajemniczo. Carol, aż zrobiło się gorąco od tego spojrzenia, zadrżała. Wyjęła rękę z jego silnych
dłoni, cofając się o krok. Ominęła go kierując się w stronę drzwi. Tam na nią czekał jej klient. Stał
oparty plecami o framugę drzwi, wciąż miał to samo spojrzenie.
- Pozwól, że jak przystało na twojego narzeczonego odprowadzę cię do twojego pokoju –
uśmiechnął się przebiegle.
- Wole pożegnać się tutaj – odparła chłodno do swojego klienta.

Podszedł do niej, przybliżył swoją twarz do jej. Ujął dłoń, podniósł do ust, ucałował w tym

samym miejscu, co Gabriel. Nie odrywał od niej swojego wzroku. Spoglądał na nią z
zaciekawieniem, fascynacją i pożądaniem. Jego kolor oczu jest tak niebieski, tak głęboki, jak
nadciągające chmury burzowe -
pomyślała Carol. Wręcz nie była w stanie oderwać od nich swoich
oczu. Damian uśmiechnął się do niej.

W najbliższym czasie możesz czuć się bezpiecznie, nie przekroczę granicy. Ale nie obiecuję, co

będzie, kiedy będą goście i będziesz musiała zagrać moją ukochaną... moja droga. - ochrypniętym
głosem szepnął jej do ucha. - Dobranoc Caroline. - Na pożegnanie musnął gorącymi wargami jej
skórę tuż za uchem. Wzięła wdech, a kiedy się odsunął wypuściła wstrzymywane powietrze. Nie
spoglądając na nich obu, skierowała się szybkim krokiem w kierunku schodów.

Carol siedziała przed swoim komputerem, przeglądała pocztę mailową, odpowiadała na listy

swoich klientów. Nawet napisała krótki list do swoich przyjaciółek. Chciała zadzwonić do nich i do
Marii by opowiedzieć, jak minął jej pierwszy dzień pracy. Nie mogła, w posiadłości nie było

background image

zasięgu. Postanowiła zadzwonić innym razem w dzień, z ogrodu. Listy do dziewczyn nie zawierały
żadnych szczegółów, nie mogła niczego takiego napisać. Jedynie wspomniała jak się czuje.
Kończąc pracę postanowiła obejrzeć zdjęcia, które zrobiła rano. Zgrała je do swojego notebooka.
Włączyła program, zaczęła je oglądać. Stwierdziła, iż kolory na tych zdjęciach są za bardzo
głębokie. Róże mają krwisty kolor, niż w rzeczywistości, a budynek wygląda na nawiedzony,
kryjący przerażającą tajemnicę. Tak pomyślała dziewczyna, przeglądając swoją robotę. Po chwili
stwierdziła, że to źle cień padał i temu nie wyszły jej zdjęcia. Postanowiła je powtórzyć, kiedy
będzie lepsza pogoda.

Dziewczyna skończyła o późnej porze swoją pracę. Kładła się spać po drugiej w nocy. W

całym domu było słychać tylko ciszę. Za oknem księżyc krył się za grubymi, deszczowymi
chmurami. Leżąc w łóżku próbowała odtworzyć w pamięci cały wieczór. Kolacja była rewelacyjna
– pomyślała. - Tylko historia tej rodziny trochę dziwna, jakby czegoś jej brakowało. Jeszcze
dziwniejsze, że chcą aby ich goście byli fotografowani. Rozumiem, iż zlecenie ma być okryte
tajemnicą, ale przed rodziną? Najbardziej dziwne są te pocałunki nie w dłoń, ale w nadgarstek,
dodatkowo pełne żądzy spojrzenia ich obu... Przestaje to pojmować i nie podoba mi się takie
zachowanie.
- Z błądzącymi myślami zasnęła około trzeciej w nocy.

♠♠♠

Przez kilka dni nie dopisywała pogoda. Deszcz wciąż nieustannie padał, do tego wiał silny,

zimny wiatr. Taka nikogo nie zachęca do wyjścia z domu – pomyślała. Zbliżała się pora obiadowa,
kiedy postanowiła zrobić sobie przerwę w pracy. Wykonywanie zdjęć to nie jej jedyne zajęcie,
również robiła grafikę do portali. Lubiła to, szczególnie iż nie wymagało to większego poświecenia.
Musiała mieć tylko dobre pomysły i wizje, a jej tego nie brakowało.

Wstała z fotela, szła na dół do pani McReader, poprosić ją o kubek gorącej kawy. Gosposia

zaczęła Carol traktować trochę cieplej, po tym jak dostrzegła dziewczynę samotnie snującą się po
dużym domu, kiedy nie ma jej pracodawcy. Carol zapukała do drzwi kuchni. Odkąd tutaj
zamieszkała, a minęło jeż pięć dni lubiła przebywać w tym miejscu. Nie czuła się tak wyobcowana,
szczególnie, że Damian i Gabriel wyjechali. Mieli wrócić jutro wieczorem. Tak mówił list od jej
klienta, który otrzymała rano po pierwszej wieczornej kolacji.

W kuchni była tylko gosposia, nikt z personelu tutaj nie zaglądał. Podeszła Carol do stołu,

usiadła i uśmiechnęła się do pani McReader. Starsza kobieta odwzajemniła jej uśmiech.

Słucham panią? Czy coś się stało? - spytała się ciepło gospodyni.

Nie.. pani McReader, przyszłam tylko poprosić o kubek gorącej kawy. Potrzebuję odrobiny

wytchnienia, zrobiłam przerwę w pracy. - odpowiedziała.

Rozumiem, za chwilkę ją zrobię – odparła odwracając się plecami do dziewczyny. Carol

siedziała przy stale. Zastanawiała się, czy nie wypytać gosposi o jej pracodawcę.

Chciałabym pani zadać kilka pytania – kobieta gwałtownie się odwróciła, spojrzała

nieprzyjaźnie. - Proszę się nie obawiać – powiedziała, by udobruchać starszą panią. - po prostu
myślałam, iż pani pewnie wie trochę o moim narzeczonym.

Cóż... nie wiele wiem. Pracuję tutaj od kilku lat. Nie znam za dobrze tej rodziny –

odpowiedziała kobieta niepewnym głosem. Podała kubek kawy Carol.

background image

Hm... Damian trochę opowiadał mi o swojej rodzinie, ale nie wiele. Chciałam się dowiedzieć

jaki on był w dzieciństwie – z uśmiechem powiedziała – tylko tyle chciałabym się dowiedzieć. -
Skłamała.

Pan Black wraz ze swoim bratem sprowadzili się do tego domu jakiś rok temu. Pracuje tu, gdyż

mój kuzyn polecił mnie. Odkąd tutaj pracuję, nikt nie mieszkał, aż do zeszłego roku – powiedziała
stara kobieta.

Hm... dziwne – powiedziała w zamyśleniu Caroline – nie wiedziałam, że Damian tutaj nie

mieszkał wcześniej. Nie wspominał, że wyjeżdżał stąd. - powiedziała spokojnie, by nie
przestraszyć gosposi. Wstała, podziękowała za kawę i wyszła z pomieszczenia.

Carol udała się do swojego pokoju. Wchodząc po schodach usłyszała ciche hałasy na

zewnątrz domu. Spojrzała na drzwi wejściowe.


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Znak Czarnej Róży [rozdział V]
Znak Czarnej Róży [rozdział XIII]
Znak Czarnej Róży [rozdział VII]
Znak Czarnej Róży [rozdział IV]
Znak Czarnej Róży [rozdział XI]
Znak Czarnej Róży [rozdział I]
Znak Czarnej Róży [rozdział IX]
Znak Czarnej Róży [rozdział II]
Znak Czarnej Róży [rozdział VIII]
Znak Czarnej Róży [rozdział XII]
Znak Czarnej Róży [rozdział VI]
Znak Czarnej Róży [rozdział X]
Znak Czarnej Róży [rozdział XIV]
Znak Czarnej Róży [prolog]
Ekonomia rozdzial III

więcej podobnych podstron