Znak Czarnej Róży [rozdział IV]

background image

Rozdział IV

Carol zapomniała, iż w piątek mają przyjechać zapowiadani goście. Nie sądziła, iż pan

domu w tej chwili będzie nieobecny. Postanowiła się nie mieszać, skierowała się w stronę swojego
pokoju. Przeczeka ten czas, poza tym z okna spojrzy ile osób przybyło. W chwili, kiedy miała już
przekręcić klamkę w swoich drzwiach, ktoś ją powstrzymał. Był to jeden ze służących. Uśmiechał
się do niej przepraszająco:

Przepraszam, że panią przestraszyłem. Pan Black prosi, aby pani to przekazać – przekazał jej

niedużą białą kopertę i odszedł.

Carol stała zaskoczona. Wzięła list do ręki. Zamknęła drzwi za sobą, podeszła do dużego

okna. Otworzyła list.

Moja droga przybyli goście, w związku z tym spotkamy się z nimi w salonie za piętnaście minut.

Proszę załóż pierścionek zaręczynowy.

D.B.

Wyjęła z koperty mały z białego złota pierścionek z szafirowym niewielkim oczkiem. Był

piękny, pomyślała – Podobny do tego, co nosiłam rok temu. Włożyła go na serdeczny palce u
prawej ręki, pasował idealnie. Postanowiła wkładać go, wtedy gdy będą goście w pobliżu. Musiała,
nie miała wyboru. Spojrzała na niego jeszcze raz pod światło, mienił się przepięknie. Zastanawiała
się, również skąd Damian wiedział, iż szafir to jej ulubiony kamień. Od dzieciństwa uwielbiała
patrzeć na medalion babci ze złota w kształcie liścia, a w środku niego umieszczony był mały szafir.
Maria dała jej go w prezencie z okazji uzyskania pełnoletności. Nosiła go prawie zawsze. Tak jak
wszystkie kobiety w jej rodzinie. Pewnego dnia o mało go nie zgubiła, wtedy w wypadku
samochodowym, kiedy zginął jej ukochany.

Odetchnęła głęboko, pokręciła głową i skierowała się w stronę łazienki, musiała się

odświeżyć. Szybko przebrała się w czarną, do kolan spódnicę ze lśniącego materiału, do tego
założyła lekki turkusowy sweterek. Na szyję założyła medalion od Marii. Włosy zostawiła
rozpuszczone, tylko palcami je przeczesała, by nadać ład falom. Usta umalowała bezbarwnym
błyszczykiem, trochę tuszy do rzęs, była gotowa.

W salonie czekali na nią goście. Przy kominku stało dwóch wysokich, przystojnych

mężczyzn. Oboje byli ubrani bardzo elegancko, w czarne garnitury. Na palcach serdecznych lewej
dłoni widniały srebrne sygnety z czerwonym kamieniem. Obaj mężczyźni byli zajęci rozmową. Na
kanapie siedziała piękna kobieta. Miała czarne, długie włosy sięgające talii, makijaż perfekcyjny, a
kolor oczu podobny do Damiana. W jej błękitnych oczach było widać inteligencję i przebiegłość,
oraz odznaczały się chłodem. Kobieta ubrana była równie elegancko, co stojący obcy mężczyźni.
Założyła czerwony kostium, uzupełniony perłami na szyi oraz pierścieniem z rubinem, na palcu u
prawej ręki. Przy oknie stał Damian z Gabrielem, spoglądali w okno. Gdy Caroline weszła do
pomieszczenia wszystkie oczy skierowały się na nią. Damian podszedł i ucałował ją w dłoń.

Witaj moja droga – powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy. Jednakże jego oczy były puste,

background image

nie wyrażały niczego.- Pozwól, że przedstawię ci naszych gości. - Wziął ją pod rękę. Najpierw
doprowadził ją do jego siostry. Obie kobiety stały naprzeciwko siebie.- Rose pozwól, że
przedstawię ci moją narzeczoną, Caroline Blank.

Rose – odparła zimno kobieta, nie spuszczając złowieszczego wzroku z brata.

Caroline – odparła spokojnie dziewczyna, z nadzieją iż jej głos brzmi pewnie. Podały sobie

dłonie. Carol zauważyła, że kobieta ma chłodną dłoń. Była zdziwiona, ale postanowiła o tym nie
myśleć. Następnie Damian podprowadził ją do dwóch mężczyzn.

Witam, James Streigh. - uniósł jej dłoń, by pocałować – miło mi cię poznać Carol – odparł z

uśmiechem. Dziewczyna zauważyła, iż był on podobnego wzrostu, co Damian i Gabriel, oraz
równie nieziemsko przystojny. James był szatynem, jego skóra była podobnie bladego koloru, co u
pozostałych. Jego oczy odznaczały się niebywałą przebiegłością, miały kolor pochmurnego nieba,
czyli szary. Carol czuła, iż jest to niebezpieczny mężczyzna, instynkt to podpowiadał. Postanowiła
tego po sobie nie pokazywać.

Caroline Blank, bardzo mi miło – starała się uśmiechnąć nie okazując strachu.

Jestem Rover Streigh – oparł mężczyzna stojący obok nich. Podał jej dłoń, ale nie pocałował jak

poprzednik. Był równie piękny co jego brat, ten sam kolor oczu, tylko kolor włosów się różnił.
Rover był blondynem, miał włosy do ramion związane z tyłu. Carol wiedziała, że on nie jest tak
niebezpieczny, jak mąż Rose. Uśmiechnęła się do niego na przywitanie.

Miło mi cię poznać – powiedziała. Damian przybliżył się do niej, z uśmiechem na ustach

szepnął jej do ucha:

Dobrze ci idzie moja droga – uśmiechała się. Nie czuła się jednak pewnie.

Podszedł do nich Gabriel, ujął dłoń dziewczyny i ucałował ją na przywitanie, jak zawsze nie

spuszczając z niej hipnotyzującego wzroku. Odwzajemniła ten uśmiech, zdając sobie sprawę, iż
może to wyglądać nieco kokieteryjnie. Uwagę wszystkich rozproszyło głośne westchnienie
dobiegające od strony drzwi. Carol spojrzała w tamtą stronę. Stał tam mężczyzna. Był równie
wysoki, ubrany w czarny wyjściowy strój. Miał lśniące długie włosy w kolorze kasztanów związane
z tyłu taśmą, twarz pokrywał kilkudniowy zarost. Spojrzał najpierw na Rose, potem skierował
wzrok ku Carol i dwóch braci stojących obok niej. Spojrzał na nią, potem na Damiana.

Co ja tutaj widzę ...- powiedział szyderczym tonem - Dawno się nie widzieliśmy Rose,

Gabriel... - skinął głową w stronę Streighów oraz spojrzał na koniec na Damiana.- Damian i ….

Widzę, że się nic nie zmieniłeś...Sariel. - powiedział surowym tonem Damian. - Carol, to nasz

przyrodni brat, Sariel – skinął w kierunku brata. - Sarielu to moja narzeczona, Caroline. -
mężczyźni spojrzeli w kierunku dziewczyny. Nowo przybyły gość podszedł do przedstawianej mu
kobiety. Spojrzenie miał nieprzeniknione, Carol z jego oczu nic nie mogła wyczytać. Ukłonił się
przed nią, ujął jej dłoń. Pocałunek złożył w tym samym miejscu, co Gabriel. Jednak za nim to
zrobił, powąchał jej nadgarstek. Uśmiechnął się do siebie.

Miło mi cię poznać moja...- zamilkł.- Caroline. - wypowiedział jej imię zmysłowym głosem,

zapowiadającym, że spełni wszystkie jej pragnienia. Dziewczyna wstrzymała oddech, poczuła
przebiegające po jej ciele dreszcze. Nie mogła oderwać wzroku od miejsca, gdzie złożył on
gorący, wręcz palący pocałunek. Spojrzała na niego, poczuła jak jej rumieniec wypływa na
policzkach. Przeklinała siebie w duchu, iż jej reakcja na zwykły pocałunek powoduje zachowanie
nastolatki. Czuła się bardzo zakłopotana. Miał on inteligentne orzechowego koloru oczy ze

background image

złotymi refleksami wokół źrenic. Poczuła jakby mogła utonąć w nich. Weź się w garść!! - w
myślach sobie nakazała. Odwzajemniła miłe przywitanie uśmiechem, odparła:

Nie wiedziałam, że Damian ma jeszcze jednego brata – uśmiechała się zalotnie – Kochanie

mogłeś mi więcej opowiedzieć o swojej rodzinie – upomniała słodkim głosem swojego klienta.
Damian spojrzał na nią zaskoczony jej zachowaniem.

Hm... czy to takie istotne moja droga? - powiedział. - Skoro zebraliśmy się wszyscy, chciałbym

przedstawić oficjalnie moją drugą połówkę. - uśmiechnął się do Carol.- Carol i ja zaręczyliśmy się
jakiś czas temu. Zaprosiłem ją do nas, by poznała naszą rodzinę oraz wzięła udział w naszym
rodzinnym święcie. - powiedział unosząc jej dłoń do swoich gorących warg. Pocałował w
nadgarstek patrząc z nienawiścią na Sariel. - Proszę rozgłoście się, a ja na chwilę porywam moją
Caroline.

Damian skierował Caroline w kierunku holu. Poprowadził do swojego obszernego,

zacienionego gabinetu. W kominku palił się ogień, było tu ciepło i miło. Cały pokój zastawiony był
regałami zapełnionymi starymi księgami. Na środku stało stare dębowe biurko, na nim zamknięty
notebook. Przy kominku stały dwa fotele obite czarną skórą. Damian skierował ją w ich miejsce.
Skinieniem głowy nakazał jej usiąść.

Ładny gabinet Damian, jakoś nie miałam okazji go zwiedzić – powiedziała uszczypliwym

głosem.

Nie wszystkie miejsca są dostępne w tym domu, Caroline. - Mówiąc podkreślił jej imię. -

Musimy porozmawiać.

Ok – odpowiedziała spokojnie. Zastanawiała się, o czym on chce z nią rozmawiać.

Caroline, chciałbym coś ci wyjaśnić. Nie wspomnieliśmy z Gabrielem o Sarielu, gdyż nie

spodziewaliśmy się, że się tutaj pojawi. Nie widzieliśmy się ponad dziesięć lat. Rzadko kiedy się
odezwaliśmy do siebie. Jedynie Rose z nim utrzymuje jako taki kontakt. Nie wspomniała mi o
tym, iż on przyjeżdża. Chcę byś na niego uważała. - powiedział do niej głębokim głosem.

W porządku. - zgodziła się, a po chwili dodała – czy jest coś jeszcze o czym powinnam

wiedzieć? Odnoszę wrażenie, że nie bardzo wszyscy się tutaj lubicie – zauważyła.

Masz rację. - Wstał i skierował się w stronę drzwi.- Pozwolisz, że dołączymy do reszty?

Wszyscy goście czekali na nich w jadalni. Damian odsunął krzesło po swojej lewej stronie,

Carol usiadła blisko niego. Naprzeciwko niej siedział Gabriel, uśmiechnął się pocieszająco, jakby
wiedział, co ją martwi. Po jego prawej stronie usiadł Sariel, patrzył na nią nieprzeniknionym
wzrokiem. Obok niej posadzono Rose wraz z jej mężem, a u szczytu stołu naprzeciwko gospodarza
usiadł Rover.

Czym się zajmujesz Caroline? - spytała siostra Damiana.

Hm... jestem grafikiem komputerowym oraz fotografem -odpowiedziała.- Poza tym prowadzę

agencję - dodała.

Agencję? - zapytała zaskoczona kobieta- Czym się ona zajmuje?

Cóż... wieloma rzeczami. - powiedziała Carol. - Black Level założyłam z przyjaciółkami. One

zajmują się organizacją wszelkiego rodzaju przyjęć, imprez itp. a ja robię za fotografa. Czasami
dla przyjemności robię grafikę do portali. - po namyśle powiedziała.

Ciekawy masz zawód i pracę – powiedziała Rose. - Jak poznaliście się z moim bratem? - z

background image

zaciekawieniem zapytała. Carol popatrzyła zaskoczona na Damiana.

Rose... - upomniał ją brat.

Jakiś czas temu korzystałem z usług firmy Caroline. - powiedział Gabriel.- Przy zleceniu

zapoznałem ich ze sobą, Rose.

Aha... - powiedziała zamyślona kobieta. Spoglądała co chwila to na starszego brata, to na jego

nową narzeczoną. - Hm... jesteś trochę podobna do Julii. - ze złośliwym uśmiechem powiedziała
do Carol.

Julia? - zapytała Carol. Spojrzała pytającym wzrokiem w stronę Damiana. Kiwnął głową do

niej, iż nic się nie dowie.

Rose... – ponownie upomniał zimnym głosem Damian. Uśmiechnął się do Carol.- Kochanie to

stare rodzinne sprawy, nie przejmuj się tym, co mówi moja siostra. - Wziął dłoń jej do ust i
ucałował w czubki palców. Po chwili uśmiechnął się do gości.

Carol spuściła wzrok na swoje dłonie. Nie wiedziała, co ma myśleć o zachowaniu jej klienta

oraz znajdujących się tutaj osób. Czuła się bardzo niezręcznie i niekomfortowo. Sięgnęła po
kieliszek wina, upiła łyk. Napotkała zaciekawione spojrzenie Sariela, patrzył na nią jakby wiedział
o czym ona myśli. Uśmiechnął się tajemniczo. Carol uciekła wzrokiem w kierunku pozostałych.
Nikt nie spostrzegł ich kontaktu wzrokowego. Narastający niepokój jaki odczuwała postanowiła
ukrócić wymigując się z reszty obiadu, tym że źle się poczuła. Przeprosiła wszystkich, wyszła.


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Znak Czarnej Róży [rozdział V]
Znak Czarnej Róży [rozdział XIII]
Znak Czarnej Róży [rozdział VII]
Znak Czarnej Róży [rozdział XI]
Znak Czarnej Róży [rozdział I]
Znak Czarnej Róży [rozdział IX]
Znak Czarnej Róży [rozdział II]
Znak Czarnej Róży [rozdział VIII]
Znak Czarnej Róży [rozdział XII]
Znak Czarnej Róży [rozdział VI]
Znak Czarnej Róży [rozdział X]
Znak Czarnej Róży [rozdział III]
Znak Czarnej Róży [rozdział XIV]
Znak Czarnej Róży [prolog]
Łobocki Rozdział IV, Pedagogika Przedszkolna i Wczesnoszkolna Uniwersytet Pedagogiczny Licencjat, Te
Rozdzial IV Nessie
ROZDZIAŁ IV
Rozdział IV

więcej podobnych podstron