Ro
zd
zi
ał
X
X
V
: Me
re
d
ith
Pi
e
rc
e
-
n
ie
o
p
is
an
a his
to
ri
a
b
y m
o
n
al
is
a0
0
288
**Meredith**
Schodziłam po schodach najszybciej jak tylko potrafiłam.
Oczywiście mogłam pokonać tą odległość znacznie prędzej poruszając się
w wampirzym tempie, ale chciałam w jakiś sposób odwlec to co
nieuniknione. Znalazłam się na dole, lecz moje plany zakłóciła dobiegająca
z pokoju obok muzyka. Zaczęłam powoli do niego podchodzić niemal się
skradając i gdy już przekroczyłam próg tego pomieszczenia zobaczyłam
Rebekah stojącą przy lustrze ubraną w długą opadającą, aż na ziemię
ciemnofioletową suknię. Dziewczyna stała nieruchomo wpatrując się
w swoje odbicie, a koło niej krzątały się trzy kobiety co chwila
wprowadzające jakieś delikatne poprawki przy sukni, natomiast Klaus
siedział na kanapie przeglądając jakąś księgę.
- Co się tutaj dzieje? - zapytałam zmieszana niecodziennym widokiem
Ro
zd
zi
ał
X
X
V
: Me
re
d
ith
Pi
e
rc
e
-
n
ie
o
p
is
an
a his
to
ri
a
b
y m
o
n
al
is
a0
0
289
Zadawałam sobie sprawę, że kobiety musiały zostać zauroczone.
Zachowywały się jak roboty wykonujące swoje zadanie.
- Jak to co?, przygotowania do Balu Założycieli - odparła Rebekah
obracając się w moim kierunku
- Kim są ci ludzie? - zadałam kolejne pytanie cały czas stojąc na swoim
miejscu
- Mała pomoc zawsze może się przydać, - podążyła wzrokiem za jedną
z dziewczyn - a w razie czego posłuży za małą przekąskę, ale nie teraz...
nie chcę zaplamić krwią sukienki - uśmiechnęła się do mnie -
Przypominam ci, że ty też zostałaś zaproszona i chyba nie chcesz iść
w tym co masz na sobie?! Wyglądasz okropnie - stwierdziła podążając
wzrokiem po całym moim ubraniu, które miałam na sobie
- Nigdzie nie idę, mam ważniejsze sprawy niż jakąś tam głupią imprezę -
rzuciłam specjalnie zmniejszając rangę tego wydarzenia do zwykłej
potańcówki niż prawdziwego Balu
Ruszyłam w kierunku fotela, na którym po chwili usiadłam pogrążona
w swoich rozmyślaniach. Nie mogłam powiedzieć co tak naprawdę
wczoraj się wydarzyło i, że Tatia powróciła pragnąc śmierci wszystkich
Pierwotnych oraz mojej. Nikt, by mi nie uwierzył, że nieżyjąca Petrova
wstała z grobu, albo wciąż nadal żyła. Księgi również nie byłam w stanie
przeczytać skoro miał ją Klaus, więc mogłam jedynie czekać nie chcąc dać
mu do zrozumienia, że coś jest nie tak.
- To nie możliwe, ja nie mam zamiaru zmieniać moich planów skoro ty
nie idziesz! - powiedziała zdenerwowana, a później spojrzała na swojego
brata czekając na jego reakcję
- A tak, wybacz Rebekah - zwrócił się do niej - Meredith postanowiła,
że nie zamierza się zmieniać pomimo tego, że jest wampirem - dodał
ponownie wracając do czytania księgi
- Bardzo dziękuję za wytłumaczenie - odparła kulturalnie - Czyli dalej
zamierzasz zrzędzić jak to jest ci źle i niedobrze... to w końcu takie
Ro
zd
zi
ał
X
X
V
: Me
re
d
ith
Pi
e
rc
e
-
n
ie
o
p
is
an
a his
to
ri
a
b
y m
o
n
al
is
a0
0
290
ludzkie?! - dorzuciła z sarkazmem spoglądając w moją stronę, a następnie
ponownie obróciła się w stronę lustra ignorując mnie całkowicie
- Przypomnij mi w takim razie, dlaczego zaprosiłaś Matta? Jak na wampira
to takie strasznie... jak to powiedziałaś ludzkie?! - odpowiedziałam jej
nie pozostając dłużna i w pełni wyprowadzając ją z równowagi
- Tylko nie zaczynaj Nick - zwróciła się do swojego brata widząc jego
odbicie w lustrze
- Przecież nic nie mówię - rzucił lekko się uśmiechając - Wyglądasz na
przerażoną moja droga, czyżby coś się stało? - zapytał patrząc na mnie -
Wiem, że Rebekah może każdego wyprowadzić z równowagi, w każdym
razie żal mi tego nieszczęśnika, który z tobą idzie siostro - spojrzał w jej
stronę
- Idźcie oboje do diabła. Ja i tak pójdę, a po drugie ktoś musi zająć się
kluczami - odparła wkurzona
Siedzenie tutaj i czekanie na pojawienie się Tati też nie było
rozwiązaniem. Skoro chciała mnie zabić to przynajmniej powinnam
skorzystać z ostatniego dnia jaki mi pozostał.
- Macie rację, siedzenie tutaj niczego nie zmieni, a może czas skorzystać
z życia? - powiedziałam, a następnie podeszłam do jednej z kobiet i
spojrzałam jej głęboko w oczy - Teraz mi pomożesz się przygotować -
kobieta jedynie dygnęła jak posłuszna służąca czekając na moje polecenia
Nie obracając się nawet w stronę ani Rebekah ani Klausa ruszyłam do
swojego pokoju pozostawiając ich samych z dwoma służącymi. Nie
chciałam nawet myśleć co się z nimi stanie, ale przynajmniej ta jedna
mogła być pewna, że wyjdzie cało z tej maskarady.
Ro
zd
zi
ał
X
X
V
: Me
re
d
ith
Pi
e
rc
e
-
n
ie
o
p
is
an
a his
to
ri
a
b
y m
o
n
al
is
a0
0
291
**Damon**
Siedziałem na kanapie przeglądając poranną gazetę, gdy zadzwonił
dzwonek do drzwi. Nie miałem nawet ochoty wstawać z miejsca, ponieważ
po pierwsze to na pewno nikt do mnie, a po drugie Stefan też tutaj
mieszkał. Dźwięk powtórzył się kilkakrotnie, ale ja nadal nie wstawałem
ze swojego miejsca, czując tylko jak zaczyna mnie denerwować ten
odgłos.
- Czy ty tego nie słyszysz? - rzucił Stefan pojawiając się z nikąd i
przechodząc przez korytarz w kierunku drzwi, które po chwili otworzył
- Już myślałam, że nikogo nie ma - spojrzałem jedynie ukradkiem z nad
gazety, to była Bonnie z jakimiś księgami pod ręką
- Wybacz Damon tylko... jak to Damon - zaczął Stefan próbując mnie
wytłumaczyć przed czarownicą co było nie do zniesienia, bardziej upaść
już nie mógł
- Nie jestem waszym odźwiernym, żeby otwierać drzwi. Mam pomysł,
porozdawajmy każdemu klucze do tego domu. Za niedługo już wszyscy
będę tutaj przesiadywać, przynajmniej bieżmy opłatę zarobimy na tym -
uśmiechnąłem się złośliwie w jego kierunku
- Darowałbyś sobie ten cynizm, Bonnie poszuka rozwiązania jak zabić
Klausa bez udziału Meredith, chyba tobie też powinno na tym zależeć?! -
spojrzał na mnie, a ja jedynie zmrużyłem oczy nie odzywając się już do
niego
- Gdzie jest Elena? - zapytała po chwili dziewczyna, gdy tylko rozłożyła
księgi na stole
- No właśnie Stefanie gdzie jest Elena? - zapytałem w dalszym ciągu się
go czepiając
Ro
zd
zi
ał
X
X
V
: Me
re
d
ith
Pi
e
rc
e
-
n
ie
o
p
is
an
a his
to
ri
a
b
y m
o
n
al
is
a0
0
292
- Elena jest w domu przygotowuje się na Bal Założycieli, jest z nią
Caroline - powiedział spokojnie biorąc do ręki jedną z ksiąg
- Musiała zapewne bardzo przeżyć to co się wczoraj stało - kontynuowała
czarownica
- Tak, znasz ją. Uważa, że to jej wina, dlatego mam nadzieję, że uda ci się
coś znaleźć - odpowiedział Stefan
- No właśnie, przypomnij, gdzie byłaś kiedy Klaus się tutaj panoszył? -
zapytałem tym razem atakując Bonnie
- Nie mogłam przyjść, ale myślisz, że coś, by to zmieniło?. Klaus jest
ode mnie znacznie silniejszy, a poza tym był razem z Rebekah. Prędzej,
by mnie zabił niż ja bym zdołała coś mu zrobić - powiedziała próbując się
jakoś wytłumaczyć
- Trudno, mogę ponieść taką stratę - odparłem i w tym czasie zacząłem
czuć okropny ból głowy - Co ty robisz?!, przestań - chwyciłem się mocno
za głowę, gdy po chwili wszystko minęło
- To przestań mnie obrażać, chcę pomóc - dodała ponownie wracając
do przeglądania poszczególnych stron starych ksiąg
- Więc pomóż i postaraj się tym razem tego nie spieprzyć - rzuciłem z całą
odrazą w jej stronę
Stefan jedynie pokiwał przecząco głową, a ja chwyciłem za leżącą
najbliżej mnie księgę i również zacząłem obracać poszczególne strony.
Ro
zd
zi
ał
X
X
V
: Me
re
d
ith
Pi
e
rc
e
-
n
ie
o
p
is
an
a his
to
ri
a
b
y m
o
n
al
is
a0
0
293
**Caroline**
Zastukałam do drzwi, gdy po chwili otworzyła mi je Elena.
- Caroline wejdź - na te słowa przestąpiłam próg wchodząc do środka,
a następnie przytuliłam ją dodając otuchy
Podałam Elenie moją dżinsową kurtkę, która powiesiła na wieszaku.
- Przyniosę coś do picia i możemy iść do mnie - powiedziała spokojnie
jak gdyby nigdy nic
Ruszyłam za nią i zobaczyłam siedzącego na kanapie Jeremiego, do
którego podeszłam w czasie, gdy Elena krzątała się po kuchni nalewając
lemoniadę do szklanek.
- A ty nie idziesz na Bal? - zapytałam podążając za jego wzrokiem na
ekran telewizora, gdzie leciały jakieś wiadomość
- Nie, to raczej nie w moim stylu. Wystarczy mi wampirów w przeciągu
dnia, wiec nie mam zamiaru spędzania z nimi okolicznych i nudnych Bali
Założycieli. A czy to nie oni właśnie chcieli je wybić w 1864 roku? -
zapytał ukazując jakie miał podejście do tego wszystkiego
- Nie mam pojęcia - odpowiedziałam smutno
Przyzwyczaiłam się do tego kim byłam i jakie niosły się za tym
konsekwencje, ale starałam się nie brać wszystkiego do siebie.
- Powinieneś iść, rodzice, by tego chcieli - zwróciła się do swojego brata
Elena, a mi podała lemoniadę
- Jeśli już, by czegoś chcieli, to tego byś trzymała się od tego wszystkiego
jak najdalej - rzucił, po czym wstał z kanapy wyłączając telewizor i
rzucając pilotem na szklany stolik stojący przed nim
Ro
zd
zi
ał
X
X
V
: Me
re
d
ith
Pi
e
rc
e
-
n
ie
o
p
is
an
a his
to
ri
a
b
y m
o
n
al
is
a0
0
294
- A ty dokąd? - zawoła za nim dziewczyna - Jeremy? - krzyknęła głośniej,
kiedy się nie odezwał
- Zobaczyć się z Tylerem - odparł ściągając z wieszaka swoją kurtkę
- Nie powinieneś... - zaczęła Elena, ale powstrzymała się wpół słowa -
Uważaj na siebie! - krzyknęła raz jeszcze za nim
- Jak zawsze - rzucił, a następnie trzasnął drzwiami zostawiając nas same
- Przepraszam - powiedziała spokojnie w moją stronę
- Nic nie szkodzi - posłałam jej smutny uśmiech
- Dziękuję ci raz jeszcze, że przyszłaś - moja przyjaciółka usiadła na
kanapie, a ja na sąsiednim fotelu tuż obok
- Jeremy ma rację powinnam się od tego trzymać jak najdalej, ale jak,
kiedy nawet nie mam możliwości podjęcia w tym jakiejkolwiek decyzji?!.
Wszyscy na siłę staracie się mnie utrzymać przy życiu nie patrząc jak
wiele to kosztuje innych - odparła siadając bokiem na kanapie i
podpierając głowę ręką trzymając swój łokieć na jej oparciu
- Nie powinnaś być dla siebie taka ostra. Na pewno wszystko dobrze się
skończy - starałam się ją pocieszyć, była załamana pomimo tego, że usilnie
chciała tego nie okazywać
- Nie będzie, nie widziałaś co się wczoraj stało. Klaus kazał Damonowi
wybierać pomiędzy mną, a Meredith, to było okropne - dodała tak jakby
wspomnienie wczorajszego wieczora miała jeszcze przed oczami
- Muszę ci się do czegoś przyznać - Elena spojrzała wtedy na mnie,
jedynie ciężko westchnęłam nie wiedząc jak jej to powiedzieć
- Caroline o co chodzi, możesz mi powiedzieć? - teraz to ona przejęła
pałeczkę próbując mnie skłonić do zwierzeń
- Powiedziałaś mi o tym, że Damon trzyma Meredith u siebie w piwnicy,
a ja się wygadała przez Tylerem, przepraszam - dorzuciłam pospiesznie
Ro
zd
zi
ał
X
X
V
: Me
re
d
ith
Pi
e
rc
e
-
n
ie
o
p
is
an
a his
to
ri
a
b
y m
o
n
al
is
a0
0
295
- Nie mogłaś wiedzieć, że Klaus będzie się starał wyciągnąć od niego te
informacje - próbowała mnie pocieszyć
- A powinnam, teraz kiedy Damon się o tym dowie - zaczęłam kiwać
przecząco głową nie chcąc dopuścić do siebie tych myśli
- Nic się nie stanie, nikt mu nie powie, ok.? - złapała za moją rękę
spoglądając mi prosto w oczy, a ja kiwnęłam głową przystając na takie
rozwiązanie
- To miało być przygotowanie do Balu, a my tu siedzimy i narzekamy.
Gdzie właściwie jest Bonnie?. Powinna być tutaj razem z nami -
powiedziałam zmieniając temat
- U Stefana i Damona, liczą, że znajdą jakieś zaklęcie dzięki, któremu
będą mogli zabić Klausa bez udziału Meredith - odpowiedziała popijając
lemoniadę ze szklanki
- To chyba dobrze? - zapytałam nie czując w jej głosie niczego radosnego
- Tak, ale nie zdają sobie sprawy z tego jak bardzo będzie to
niebezpieczne. Po pierwsze trzeba będzie odwrócić uwagę Meredith
i Rebekah...
- Zaraz czekaj, czy Meredith nie powinna być raczej po naszej stronie? -
spytałam
- Tak, ale od kiedy Klaus miesza jej w głowie to nie jest takie proste.
Ona jest po prostu zwykłą dziewczyną, której przydarzyło się w życiu zbyt
wiele złych rzeczy, ale to nie oznacza, że jest zła pomimo tego co sama
twierdzi. Znalazła się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiedniej porze
- odpowiedziała na moje pytanie
- Chyba jak my wszyscy - powiedziałam - Może lepiej chodźmy zobaczyć
jakie sukienki masz w szafie, a następnie pomogę ci się uczesać i chodź
przez chwile zapomnimy, że ten Bal jest kolejną misją samobójczą -
uśmiechnęłam się w jej stronę starając się jakoś rozładować atmosferę
Ro
zd
zi
ał
X
X
V
: Me
re
d
ith
Pi
e
rc
e
-
n
ie
o
p
is
an
a his
to
ri
a
b
y m
o
n
al
is
a0
0
296
Odstawiłyśmy szklanki na nieduży stolik stojący pomiędzy nami, a później
ruszyłyśmy w kierunku pokoju Eleny.
**Damon**
- Dobra, nic tu nie ma. Leć po domu po drugi zestaw - rzuciłem
przekartkowując całą księgę, by po chwili ją zamykać i położyć na stoliku
razem z rzeszą nieprzydatnych bzdur
- Poczekajcie chyba coś mam - odparła, a następnie zaczęła czytać coś
po łacinie
- Bonnie co tam jest napisane? - zapytał Stefan próbując wyciągnąć
od wiedźmy potrzebne informację
- Mogę zdjąć czar, ale potrzebuję dwóch rzeczy... krwi Meredith i sztyletu.
Po zdjęciu zaklęcia Klausa będzie mógł zabić każdy, nawet wampir -
odparła z zaskoczoną miną przesuwając palcem po kartce starej księgi
Przyznaje zdziwiło mnie to, że tym razem czarownice zezwoliły
wampirom na wyrównanie rachunków pomiędzy sobą. Wcześniej jak to
było przy pozostałych sztyletach mógł dokonać tego jedynie człowiek,
a wampira czekała śmierć.
- Nie mamy sztyletu, a jedynie krew Meredith - odparł mój brat i w tym
czasie usłyszeliśmy dzwonek do drzwi
- Dobra, tym razem ja otworzę - powiedziałem wstając z kanapy
- To może być Alaric, ma nam pomóc! - rzucił za mną Stefan
Otworzyłem na oścież drzwi, ale nikogo nie było. Chyba komuś się nudzi,
pomyślałem i dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że na podłodze leży
nieszczęsny sztylet. Rozejrzałem się jeszcze na boki chcąc sprawdzić czy
nikogo nie widzę, ale panowała głucha cisza. Podniosłem go z ziemi,
Ro
zd
zi
ał
X
X
V
: Me
re
d
ith
Pi
e
rc
e
-
n
ie
o
p
is
an
a his
to
ri
a
b
y m
o
n
al
is
a0
0
297
a następnie zamknąłem za sobą drzwi. Bonnie razem ze Stefanem patrzyli
na mnie z zaciekawieniem, kiedy szedłem z powrotem w kierunku
głównego salonu.
- Chyba Złotowłosa czyta nam w myślach! - powiedziałem głośniej
podnosząc ostrze do góry
- Coś to jest podejrzane, nie sądzę, by Meredith udało się go wykraść,
a przynajmniej nie teraz, gdy Klaus cały czas będzie ją pilnował - słuchając
domysłów mojego brata, aż przekręciłem oczami
- Nieważne skąd się tu znalazł i czy ona go przyniosła czy koś inny,
najważniejsze, że dzisiaj będzie już po wszystkim - rzuciłem z coraz
większym entuzjazmem
- Mamy sztylet, brakuje jeszcze krwi - odezwała się czarownica kładąc
sztylet na stoliku
- Aaaa... Damon? - zapytał Stefan patrząc na mnie
- Szukaj na półce z konfiturami - uśmiechnąłem się do niego i ponownie
usiadłem na kanapie
Mój braciszek wrócił po paru minutach przynosząc szklankę z bordową
zawartością. Spojrzałem na nią, gdy postawił ją na stoliku obok sztyletu.
- Teraz wszystko w twoich rękach Bonnie - powiedział siadając na wolnej
kanapie stojącej po przeciwnej stronie
Czarownica położyła sztylet na środku stół, a następnie zaczęła czytać
jakieś słowa w języku czarownic. Po pewnym czasie odłożyła księgę
i sięgnęła za szklankę z krwią, którą wylała na naszą broń mogącą zabić
Pierwotnego wampira. Metal zaczął wsiąkać krew rozlaną koło niego,
aż zniknęła ostatnia kropla.
- Skończone - odparła z dumą dziewczyna
- Kolejny krwawy Bal Założycieli, co nie bracie? - rzuciłem cały czas
wpatrzony w lśniące srebrne ostrze sztyletu
Ro
zd
zi
ał
X
X
V
: Me
re
d
ith
Pi
e
rc
e
-
n
ie
o
p
is
an
a his
to
ri
a
b
y m
o
n
al
is
a0
0
298
- Teraz musimy wymyśleć jak to rozplanować, aby nie wzbudzić niczyich
podejrzeń - powiedział opanowanie Stefan, gdy drzwi otworzyły się na
oścież i wpadł Rick
- Wybaczcie za spóźnienie, na czym stoimy? - zapytał ściągając kurtkę
i siadając koło mnie
- Po staremu, skopać drania i wybawić damę z opresji - odpowiedziałem
mu opierając się o oparcie kanapy
- A jaka jest dłuższa wersja?! - spojrzał na mnie z pytającym wyrazem
twarzy, a później przeniósł wzrok na Stefana
- Właśnie się do tego zabieraliśmy. Bonnie z Eleną oraz Caroline zajmą się
Meredith, a Matt odwróci uwagę Rebekah, my natomiast zajmiemy się
Klausem... - kontynuował Stefan zaradzając nam jaki miał przygotowany
plan działania
- Jedna ważna informacja braciszku, Złotowłosej nie będzie na przyjęciu
możesz ją wykreślić z listy - rzuciłem
- Skąd to niby wiesz? Przecież ma zabrać klucze...
- Nie wiem kto to zrobi, ale na pewno nie ona. Sama mi powiedziała,
że na żaden bal się nie wybiera - powiedziałem wbijając mu się w słowo
- A jeśli się pojawi to co? Musimy być przygotowani na wszystko -
odezwał się wstając z siedzenia i chodząc po pokoju było widać, że nad
czymś intensywnie myśli - Bonnie czy mogłabyś zamknąć Meredith,
w którymś pokoi tak jak to zrobiłaś Katherine? - zawrócił się do
czarownicy spoglądając w jej stronę
- Oczywiście, zajmę się tym - odparła pospiesznie - Ale pamiętaj nie może
zginąć nikt więcej oprócz Klausa - oświadczyła z powagą dziewczyna
- Taki właśnie mamy zamiar, dzisiaj wszyscy chcemy tego samego -
odparł Stefan patrząc na czarownicę
Zadzwonił kolejny dzwonek do drzwi.
Ro
zd
zi
ał
X
X
V
: Me
re
d
ith
Pi
e
rc
e
-
n
ie
o
p
is
an
a his
to
ri
a
b
y m
o
n
al
is
a0
0
299
- Czy dzisiaj wszyscy powariowali?! - w wampirzym tempie znalazłem się
pod drzwiami, a gdy je otworzyłem moim oczą ukazał się brat Eleny
- Czego? - rzuciłem z całym jadem w jego stronę
- Chcę pomóc - odpowiedział
- Znowu naczytałeś się jakiś komiksów, nie mam czasu zajmować się
jeszcze tobą. Elena wie, że tutaj jesteś? - zapytałem ściszając lekko głos
- Nie, nie wie, ale to moja siostra i zrobię wszystko, aby ją ochronić - dodał
zdenerwowany, a ja puściłem drzwi pozwalając mu wejść do środka - Jest
ktoś jeszcze kto chciałaby pomóc - powiedział i koło niego stanął Tyler
- Stefan mamy problem, - rzuciłem głośniej, gdy ich wpuściłem ruszając
w stronę salonu - a kiedy mówię, że mamy problem to mam na myśli coś
znacznie poważniejszego
Zauważyłem jak Rick chwycił za jedną z ksiąg i położył ją na sztylecie.
- Jeremy wróć lepiej do domu - próbował mu przemówić do rozumu
w międzyczasie
- Nie ma mowy tak jest zawsze, staracie się mnie odciągnąć od tego
wszystkiego, ale tym razem tak nie będzie! - krzyknął stojąc prawie na
środku salonu
- Dobra ciebie jeszcze mogę zrozumieć, ale czemu ciągasz go za sobą?!
Nie nauczyłeś się, że to sługus Klausa?! - zapytałem kompletnie nie
rozumiejąc, dlaczego dyskutujemy jeszcze na ten temat. Już dawno
powinienem pozbyć się tej hybrydy, a w ten sposób miałem świetną
okazję.
- Chcę pomóc i głupio mi przez to wszystko co się stało?! - rzucił Tyler
- Wiesz co, nie potrzebujemy twojej pomocy - włączył się do przepychanki
słownej Rick
Nie mogłem w to uwierzyć, czy to kolejne zagranie ze strony Klausa?.
Ro
zd
zi
ał
X
X
V
: Me
re
d
ith
Pi
e
rc
e
-
n
ie
o
p
is
an
a his
to
ri
a
b
y m
o
n
al
is
a0
0
300
- Nie rozumiecie tego, musiałem się dowiedzieć, gdzie trzymacie
Meredith! - wykrzyczał - Klaus zagroził, że jeśli się tego nie dowiem zrobi
coś Caroline - patrzył na nas ze wściekłością w oczach
- Wiedziałem - spojrzałem na sufit czując jak zaczyna mnie dopadać złość
Trzymając Tylera za koszulę pchnąłem go tak mocno, że uderzył w półkę
z książkami, która pod wpływem tak silnego ciosu załamała się.
Dobiegłem do niego w wampirzym tempie przygwożdżając go do
sąsiedniej ściany.
- Chcesz w czymś pomóc? To trzymaj się od nas z daleka - w tym czasie
oczy chłopaka przyjęły kolor płynnego złota, a kły się wydłużyły - Proszę
bardzo kąsaj ile chcesz - odparłem mając nadzieje, że krew Meredith
byłaby w stanie mnie wyleczyć
Niestety znowu poczułem ten palący ból w mojej głowie przez co puściłem
chłopaka, który również upadł na ziemię wijąc się z bólu.
- Przestań, bo inaczej i tobą się zajmę - co prawda byłem w gorszym
położeniu, a grożenie wiedźmie, która miała nade mną przewagę było
lekko mówiąc nieroztropne
- Znowu zaczynasz?, takie działanie nie ma największego sensu - podeszła
bliżej pewna swojej wyższości
- Jak to nie?, jak go zabiję to przynajmniej wyrównam rachunki -
odpowiedziałem ze złością
Stefan podszedł do Tylera, który zdążył już wstać z ziemi.
- Rozumiem, dlaczego to zrobiłeś, ale to prawda lepiej żebyś się w to nie
mieszał. Wystarczy jedno niewłaściwe pytanie Klausa, a ty mu wszystko
powiesz, wiem coś o tym - odparł
- Właśnie, że nie. Od kiedy Klaus zaczął grozić Caroline starłem się
przełamać więź, która nas łączyła i chyba się udało. Jeszcze nie wie,
że nie ma nade mną żadnej władzy - powiedział spokojnie spoglądając
na mojego brata
Ro
zd
zi
ał
X
X
V
: Me
re
d
ith
Pi
e
rc
e
-
n
ie
o
p
is
an
a his
to
ri
a
b
y m
o
n
al
is
a0
0
301
- Jesteś pewny, że ci się udało? - zapytał Stefan
- Sądzę, że tak - odparł pospiesznie Tyler
- Gada od rzeczy, chyba mu nie wierzysz? - krzyknąłem stojąc za jego
plecami
- Potrzebujemy mieć przewagę nad Pierwotnymi, Damon - przewróciłem
oczami
- A co jeśli nie przełamałeś więzi i wygadasz o wszystkich naszych
planach Klausowi? - zapytał Rick zakładając ręce na piersiach
- Nie wygadam, co mam zrobić, żebyście mi uwierzyli?! - zapytał patrząc
po każdym z nas
- Może dać mu wreszcie spokój - odezwał się Jeremy wstając z kanapy,
na której siedział jeszcze przed sekundą
- Nie radziłbym ci się odzywać, ty go tu sprowadziłeś i jeśli on coś nawali
to będziesz za to odpowiedzialny, więc wbij to sobie do głowy! - odparłem
mu pospiesznie coraz bardziej wkurzony
- Sprawdźmy jaka silna jest twoja więź z Klausem, co wiesz o sztyletach? -
zapytał Rick
- On nie przekazuje mi takich informacji, kazał mi mieć jedynie oko na
wszystko. W razie jakbyście coś kombinowali mam mu dać znać. Jedyne
co wiem to to, że po otworzeniu trumien chcę stąd wyjechać zabierając
Meredith. Jeśli już szukacie jakiegoś słabego punktu na niego jest nim
właśnie ona, jemu kompletnie odbiło na jej punkcie! - powiedział chłopak
prawie krzycząc, a Stefan spojrzał na mnie
- Plan jest taki jeśli na Balu Założycieli pojawi się Meredith zajmują się
nią Elena, Caroline i Bonnie, Rebekah odciągnie Matt, a my zajmiemy się
Klausem. W którym pomieszczeniu będziecie trzymać klucze? - zapytał
Stefan, a swoje ostatnie słowa skierował do Tylera, któremu ja w dalszym
ciągu nie wierzyłem
- Na drugim piętrze w jednym z gabinetów - odparł chłopak
Ro
zd
zi
ał
X
X
V
: Me
re
d
ith
Pi
e
rc
e
-
n
ie
o
p
is
an
a his
to
ri
a
b
y m
o
n
al
is
a0
0
302
- W każdym razie przekażesz Klausowi informację, że zostały przeniesione
i że wskażesz mu drogę, a kiedy już się tam pojawi... - zaczął mój brat
- My będziemy na niego czekać - dokończyłem za niego to zdanie
- Jeremy ty zajmij się pilnowaniem, by nikt się do nas nie zbliżał,
nie chcemy więcej ofiar dzisiejszego wieczora - rzucił Rick ściągając
ze sztyletu księgę, a chłopak posłusznie kiwnął głową przystając na jego
słowa
- W porządku - powiedział Stefan spoglądając na każdego z nas po kolei
Zauważyłem, że ruszył w stronę stolika, na którym leżał sztylet, ale go
wyprzedziłem.
- Ja go wezmę - rzuciłem prześcigając go i biorąc ostrze w rękę
- Jak sobie chcesz, tylko go nie zgub. Widzimy się na Balu Założycieli -
kiwnął głową, a później ruszył do swojego pokoju
Jeremy razem z Tylerem i Bonnie wyszli po chwili. Zostałem sam
w pokoju z Alarickiem. Podszedłem do stojącego przy ścianie barku
nalewając do dwóch szklanek whisky. Jedną z nich podałem Rickowi,
który siedział na kanapie.
- Myślisz, że tym razem to się uda? - zapytał trzymając szklankę w rękach
- Mam nadzieję, chyba, że ten mieszaniec się wygada tak jak to zrobił
wcześniej - wypiłem kolejnego łyka, a Rick jedynie ciężko westchnął
po czym wstał i odłożył swojego drinka na stolik nie wypijając nawet
kropli
Liczyłem, że Meredith zgodnie ze swoją obietnicą nie pojawi się na
przyjęciu, ale nie miałem pojęcia czy dlatego, że musiałem się z nią
zobaczyć pierwszy raz od czasu, gdy wybrałem Elenę zamiast nią czy
dlatego, że i moje wspominania z ostatniego Balu Założycieli były wciąż
żywe.
- Damon, słyszysz mnie? - usłyszałem głos mojego przyjaciela i dopiero
wtedy na niego spojrzałem
Ro
zd
zi
ał
X
X
V
: Me
re
d
ith
Pi
e
rc
e
-
n
ie
o
p
is
an
a his
to
ri
a
b
y m
o
n
al
is
a0
0
303
- Co? - zapytałem
- Pytałem się czy na pewno ty chcesz to zrobić?! - podniósł głos
powtarzając swoje pytanie
- Tak, nie marzę w tej chwili o niczym innym niż wbicie tego sztyletu
w Klausa - odparłem popijając whisky
- Idę, powiedziałem Meredith, że po nią wstąpię przed Balem, więc nie
będę pić - oznajmił spokojnie powoli ruszając w stroną drzwi, gdy po
chwili się odwrócił w moim kierunku
- Dobrze się czujesz, jesteś pijany? - zapytał
- Przestań się zachowywać jak Elena, nie jestem pijany - odpowiedziałem
z wyrzutem, a następnie wstałem z fotela
- Nie mogę być pijany przynajmniej do wieczora, mamy Pierwotnych do
wybicia - odpowiedziałem przyprowadzając się do porządku - Z Meredith?
Czy ona nie mogła mieć inaczej na imię? - zapytałem go, a on tylko
przecząco pokiwał głową, po czym opuścił rezydencję
Wziąłem sztylet leżący na barku, by jeszcze raz na niego spojrzeć. Srebro
lśniło jakby co dopiero zostało wypolerowane czekając na spełnienie
swojego zadania. Ścisnąłem z całej siły rękojeść, sprawdzając jak układa
się w ręce, a później odłożyłem go na stolik. Pewny swojej przewagi
ruszyłem do pokoju, by przygotować się na nieszczęsny Bal Założycieli.
**Meredith**
Zdawało mi się jakby przygotowanie mojej fryzury i makijażu,
a następnie ubioru sukni trwało całe wieki, na szczęście wcześniej udało
mi się wypić dwie saszetki krwi. Wcale nie cieszyłam się, że miałam tam
pójść, a raczej martwiłam się, że wspomnienia znowu dadzą o sobie znać.
Ro
zd
zi
ał
X
X
V
: Me
re
d
ith
Pi
e
rc
e
-
n
ie
o
p
is
an
a his
to
ri
a
b
y m
o
n
al
is
a0
0
304
Całe przygotowania przypominało mi jak to Emily wiązała sznurki mojej
sukni, a przecież czas płynął nieustannie. Najgorsze było to, że z tego
wszystkiego nie było odpowiedniego rozwiązania. Jeśli naprawdę bym
uciekła Klaus zabiłby Elenę oraz wszystkich, na których mi zależało,
a za to Tatia pragnęła tylko mojej śmierci oraz wszystkich Pierwotnych.
- Skończone - głos kobiety wyrwał mnie z rozmyśleń
Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Moje włosy zostały podniesione
i upięte, a tylko niektóre niesforne loki opadały na twarz. Delikatny
makijaż, podkreślone kości policzkowe, wyeksponowane błękitne oczy
czarną kredką oraz długa złoto-brązowa suknia z pawimi piórami
sprawiały, że stała przede mną całkiem inna dziewczyna. Wyglądała
na piękną, a zarazem smutną. Otrząsnęłam się z tego letargu, a później
obróciłam się w stronę kobiety.
- Dziękuję - powiedziałam spokojnie, by następnie ponownie spojrzeć jej
głęboko w oczy - Teraz opuścisz to pomieszczenie, zapomnisz o
wszystkich i nigdy nie będziesz do tego wracać
- Nigdy nie będę do tego wracać - powtórzyła zaraz po mnie i nie czekając
ruszyła do wyjścia opuszczając mój pokój
Stałam tak jeszcze przez chwilę wpatrując się w swoje odbicie, a później
przeniosłam wzrok na szafkę stojącą obok, na której leżały ciemnobrązowe
długie rękawiczki. Wzięłam je w swoje dłonie i ubrałam. Spojrzałam znów
w lustro i dopiero teraz w jego odbiciu zobaczyłam Klausa stojącego za
mną opartego o futrynę drzwi.
- Nie wiesz, że nie ładnie jest podglądać? - zapytałam poprawiając drugą
rękawiczkę przy łokciu
- Pięknie wyglądasz - powiedział nie zważając na moją uwagę
- Ty też wyglądasz... elegancko - odparłam uprzejmie widząc go ubranego
w czarny smoking z białą muszką zawiązaną przy szyi
- Wydajesz się smutna, kochanie?! - zapytał w zasadzie stwierdził
spoglądając na mnie
Ro
zd
zi
ał
X
X
V
: Me
re
d
ith
Pi
e
rc
e
-
n
ie
o
p
is
an
a his
to
ri
a
b
y m
o
n
al
is
a0
0
305
- Jak wiesz nie mam dobrych wspomnień z ostatniego Balu Założycieli -
odparłam - zginęłam i jeśli będziesz miał szczęście to znowu przytrafi się
tylko mi - lekko się uśmiechnęłam
- Tym razem nikt nie zginie, - odpowiedział stojąc w dalszym czasie na
swoim miejscu - a przynajmniej do czasu, gdy każdy będzie trzymał się
zdecydowanie daleko
- Teraz pewnie myślisz, że mnie zmanipulowałeś, żebym poszła z tobą
przez to, że mieniłam zadanie? - zapytałam spoglądając na jego odbicie
w lustrzę
-Nie. Myślę, że to ty zmanipulowałaś mnie, bym myślał, że
zmanipulowałem Cię, abyś poszła ze mną - uśmiechnął się po czy podszedł
do mnie z małym pudełeczkiem, które trzymał w dłoniach - Czegoś tu
brakuję?! - zdziwiona obróciłam się w jego kierunku i zdałam sobie
sprawę, że stoi tuż za mną
Otworzył opakowanie, a moim oczą ukazały się przepiękne złote kolczyki.
Delikatne złote kwiatki wysadzane drogimi kamieniami zakończone
pojedynczą perłą oraz naszyjnik do kompletu.
- Nie mogę tego przyjąć - odparłam zmieszana
- Oczywiście, że możesz - powiedział, po czym wyciągnął naszyjnik z
pudełka, a ja odwróciłam się ponownie w stronę lustra - Teraz wyglądasz
jak prawdziwa księżniczka - dorzucił zapinając złoty łańcuszek na mojej
szyi - Pozwól mi, a dam ci wszystko czego zapragniesz - szepnął mi do
ucha, a później spojrzał na moje odbicie w lustrze
Wzięłam w palce perłę spoglądając na swoje odbicie czując jakby jego
słowa wywarły we mnie dziwne uczucia.
- Czekam na dole - powiedział, a ja jedynie podążyłam za nim wzrokiem,
kiedy wychodził z pokoju
Nie mogłam na to pozwolić, by mieszał mi w dalszym ciągu w głowie,
ale też i nie mogłam zaprzeczyć, że robiłam cokolwiek, aby mu w tym
Ro
zd
zi
ał
X
X
V
: Me
re
d
ith
Pi
e
rc
e
-
n
ie
o
p
is
an
a his
to
ri
a
b
y m
o
n
al
is
a0
0
306
przeszkodzić. Nie mógł wpływać na moje decyzje za to w jakiś sposób
przejmował nade mną kontrolę bez mojej wiedzy.
**Rebekah**
Ostatni raz spojrzałam w lustro, żeby sprawdzić, że wszystko
wygląda idealnie. Pomimo tego, że zawsze byłam pewna siebie tym razem
czułam lekkie zdenerwowanie. Wyszłam z pokoju zamykając go za sobą,
a następnie ruszyłam schodami w dół prowadzącymi do głównego holu.
Nikogo nie było na dole, nie widziałam ani mojego brata ani Meredith.
W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Nie zdążyłam jeszcze
nacisnąć na klamkę, gdy usłyszałam głos mojego brata.
- Tylko nie zapominaj po co tam dzisiaj idziemy - rzucił znajdując się
w wampirzym tempie koło mnie
- Zatrzymaj takie uwagi dla kogoś innego, może to nie o mnie powinieneś
się martwić - odwarknęłam równie złośliwie przechodząc obok niego,
a następnie otwierając drzwi wyszłam pospiesznie z budynku
- Już myślałem, że się spóźniłem - zobaczyłam Matta stojącego nieopodal
- Nie, wszystko w porządku - odparłam smutno
- Proszę to dla ciebie - podał mi mały bukiecik stokrotek - Ślicznie
wyglądasz - dorzucił pospiesznie
- Dziękuję - odpowiedziałam zmieszana - Nie myślałam, że są na tym
świecie jeszcze dżentelmeni
- Nie chcę się chwalić, ale pozostała już z nas nieliczna garstka - rzucił
podając mi swoje ramie i prowadząc przed siebie
- To twój samochód? - zapytałam spoglądając na starego chevroleta
Ro
zd
zi
ał
X
X
V
: Me
re
d
ith
Pi
e
rc
e
-
n
ie
o
p
is
an
a his
to
ri
a
b
y m
o
n
al
is
a0
0
307
- Niestety tak - odparł uderzając w maskę poczciwego samochodu -, ale nie
musisz się martwić na pewno dojedziemy na czas - podszedł wtedy do auta
od strony pasażera otwierając drzwi z mojej strony, a ja wsiadłam do
środka
Podciągnęłam suknie jak najbliżej siebie, aby nie została przytrzaśnięta
przez drzwi. Matt zajął po chwili miejsce po stronie kierowcy i ruszyliśmy
do rezydencji Lockwoodów.
**Damon**
Przebrałem się czarny smoking, a zawiązując muszkę pod szyją
zszedłem po schodach do salonu, gdzie zostawiłem sztylet. Podniosłem
go ze stolika i obwinąłem w biały materiał, który z zawartością schowałem
w wewnętrznej kieszeni marynarki.
- Jadę po Elenę, zobaczymy się na przyjęciu, chyba, że chcesz jechać
z nami? - zapytał Stefan zakładając na siebie marynarkę
- Zobaczymy się na imprezie, będzie nudno jak zawsze, a o mnie nie
musisz się martwić. Martw się raczej o to, by nikt niczego nie spieprzył,
bo ufanie temu mieszańcowi też nie jest najlepszym rozwiązaniem, ale
jeszcze wspomnicie moje słowa jak ktoś nawali - powiedziałem
podchodząc do niego - A teraz idź i nie spraw, abym musiał się za ciebie
wstydzić młody człowieku
Drzwi po chwili się zamknęły i Stefan zniknął z zasięgu mojego wzroku.
Podszedłem do barku, na którym stała pełna butelka whisky. Odkręciłem
butelkę, ale wstrzymałem się z nalaniem jej do szklanki. Zamknąłem ją nie
wypijając ani kropli, a następnie pewnym krokiem ruszyłem na przyjęcie.
Ciąg dalszy nastąpi...