Rozmowa dwunasta:
NIE BĘDZIE INNEGO OBJAWIENIA
J.T.: Muszę Ci wyznać, Jacku, że nawet dla mnie bardzo intrygująca jest zawarta w nowym katechizmie teza, iż nowego objawienia już nie będzie, a zwierzenie, które Bóg dał także poprzez Jezusa Chrystysa jest ostatecznie zamknięte.
J.ś.: Nie dość, że nie będzie, ale od bardzo dawna blisko od dwóch tysięcy lat nie ma już żadnych objawień.
J.T.: Jest tu, w Katechizmie, stwierdzenie, które może budzić zastrzeżenia. Może je przeczytasz.
J.ś.: Ekonomia chrześcijańska jako nowe i ostateczne przymierze nigdy nie ustanie i nie należy się już spodziewać żadnego nowego objawienia publicznego przed chwalebnym ukazaniem się Pana naszego Jezusa Chrystusa czyli przed końcem świata. Chociaż jednak Objawienie zostało już zakończone, to nie jest jeszcze całkowicie wyjaśnione. Zadaniem wiary chrześcijańskiej w ciągu wieków będzie stopniowe wnikanie w jego znaczenie .
J.T.: Skąd się biorą trudności w rozumieniu tej tezy? Myślę, że z ograniczeń naszej wyobraźni, która ukształtowana jest przez nauki pozytywne. Bo nauki pozytywne interesują się przede wszystkim prawami ogólnymi. Oparte są na zasadzie powtarzalności zjawisk. Z punktu widzenia fizyka czy chemika ta sama przyczyna w tych samych warunkach daje ten sam skutek. Formuła E=mc wyraża ogólną zasadę, a pod to, co ogólne, podpadają wszystkie przypadki szczegółowe.
J.ś.: I w tym sensie wiedza religijna nie jest wiedzą pozytywną...
J.T.: Nie jest...
J.ś.: ...Bo nie możesz na przykład eksperymentalnie powtórzyć narodzenia Jezusa Chrystusa.
J.T.: W religii wszystko jest jednorazowe i indywidualne.
J.ś.: To jest zrozumiałe i łatwe do zaakceptowania przynajmniej teoretycznie.
Ale problemem dramatycznym zwłaszcza dla Kościoła w Polsce, Kościoła bardzo maryjnego jest teza, że od śmierci Jezusa Chrystusa nie ma już nowych objawień. A co z Fatimą? A co z Medjugorje? Co z Matką Boską pojawiającą się na tym świecie i komunikującą ludziom różne rzeczy? A nawet: co z siostrą Faustyną i Panem Jezusem, który się jej objawiał? Jest przecież święty obraz malowany według wskazań Faustyny, jest jej kult uznany przez Kościół.
J.T.: Katechizm mówi, że nie zakończyło się jeszcze rozumienie objawienia. Więc wszystkie te wydarzenia czy nadzwyczajności układają się w linię rozumienia objawienia .
J.ś.: Myślisz, że Pan Bóg chce tylko kierować tym rozumieniem za pomocą cudownych wydarzeń takich jak choćby ukazywanie się Matki Boskiej albo Pana Jezusa?
J.T.: Jest taka ogólna teza, że Pan Bóg przemawia do każdego człowieka wedle jego możliwości. Do jednych tak, do drugich inaczej. Język Boga jest dostosowany do uszu każdego człowieka. Ale ta mowa zawsze mieści się w ramach fundamentalnego objawienia. Nie przynosi nam już żadnej nowej prawdy. Tylko interpretuje to, co wcześniej zostało powiedziane.
J.ś.: Potwierdza to, co już od dawna wiadomo?
J.T.: Powiedziałbym: przypomina, a także aktualizuje. Tu, w Katechizmie, czytamy: W historii zdarzały się tzw. objawienia prywatne, niektóre z nich zostały uznane przez autorytet Kościoła, nie należą one jednak do depozytu wiary. Ich rolą nie jest ulepszanie ani uzupełnianie ostatecznego Objawienia Chrystusa, lecz pomoc w pełniejszym przeżywaniu go w jakiejś epoce historycznej
. Nie ma tutaj objawień w sensie ścisłym. To już nie są zwierzenia Pana Boga. Bo Bóg się już zwierzył i w zasadzie zwierzył człowiekowi jedno: że miłuje świat.
Strona 1
J.ś.: Ale są setki milionów ludzi na tym świecie, którzy uważają, że po zwierzeniu fundamentalnym, zasadniczym, przyszło jeszcze następne, może już nie zwierzenie, ale proroctwo wielkie, przyniesione przez Mahometa. Jeżeli dopuszczasz cudowne ukazywanie się Matki Boskiej, to czemu nie dopuszczasz proroctwa Mahometa, który także w wielkiej mierze potwierdzał wcześniejsze objawienie?
J.T.: Zwróć uwagę na logikę teologicznego myślenia zawartą w tezie, iż nowych objawień nie będzie. W Katechizmie jest świetny cytat ze św. Jana od Krzyża. Od kiedy Bóg dał nam swego Syna, który jest Jego jedynym słowem, nie ma innych słów do dania nam. Przez to jedno słowo powiedział nam wszystko naraz .
Argumentacja jest taka: jeżeli Jezus Chrystus jest Synem Bożym i jeśli Bóg daje nam Syna jako swoje zwierzenie, to nie ma już nic więcej, niczego doskonalszego. Natomiast islam przyjmuje, iż Chrystus jest prorokiem, a nie Synem Bożym. Bo gdyby mahometanie uwierzyli w synostwo Boże Chrystusa, to Mahomet nie byłby już prorokiem, a byłby tylko jednym z mistrzów życia religijnego takim jak w chrześcijaństwie św. Benedykt czy św. Franciszek z Asyżu. Byłby włączony w dziejowy nurt interpretacji objawienia.
J.ś.: Ale z drugiej strony, kiedy czytasz Biblię albo historię Kościoła, widzisz przecież pewien scenariusz zbawiania. W tym scenariuszu w miarę kolejnych historycznych wyzwań pojawiają się kolejni starotestamentowi prorocy, a kiedy samo proroctwo nie starcza, na świat przychodzi Mesjasz, czyli Jezus Chrystus.
Po ukrzyżowaniu historia zbawiania jakby się urywa. Jakby pojawienie się wśród ludzi Jezusa odebrało Panu Bogu tę wielką ogólną inicjatywę zbawienia.
A przecież nasz świat się zmienia i wciąż na nowo tworzy kolejne wyzwania. Dramaty ludzkie wciąż rosną, a Bóg uparcie milczy. Nawet do Oświęcimia nie posłał Mojżesza, który by wyprowadził z niewoli rzeszę Narodu Wybranego. Być może jednak, po dwóch, a może dopiero po trzech tysiącach lat Pan Bóg poczuje jakąś nową potrzebę porozumienia się z ludźmi, może dla zbawienia będzie znów potrzebował kolejnego proroctwa. Mówiąc, że nowego objawienia nigdy już nie będzie , Ty Mu tę szansę odbierasz.
J.T.: Raczej pokazuję, gdzie leży istotna szansa. A ona jest w rozumieniu. W
trudzie zrozumienia tego, co jako objawienie już zostało nam dane.
To, co mówiłeś, jest bardzo ładnym przykładem wyobraź- ni, która pracuje wedle reguł naszego przyrodoznawstwa. Takiej wyobraźni, która chce powtarzalności, wyobraźni, która chciałaby sprowadzić objawienie do E=mc2. A z drugiej strony jest wyobraźnia dramatyczna, która powiada, że jednorazowość jest wartością.
Ewangelia mówi: Nie poznało czasu nawiedzenia swego . Czas nawiedzenia swego to chwila, to jest moment tak jak spotkanie człowieka z człowiekiem.
Albo coś między ludźmi zaskoczy, albo się tę chwilę zmarnuje. Dramaturgia wiary oparta jest na chwili. I dlatego jest straszne słowo, ale tak to się nazywa chrystocentryczna. śeby to słowo trochę odczarować, przywołam Kierkegaarda: Popatrz, tam oto stoi On, Bóg. Gdzie? Tam. Nie możesz Go dostrzec? On jest tym Bogiem, a mimo to nie jest, ponieważ nie ma miejsca, gdzie by głowę skłonił. I nie wolno Mu schronić jej na kolanach człowieka, by ten nie wpadł z tego powodu w gniew. On jest Bogiem, a mimo to chód Jego jest bardziej ostrożny, niżby Go aniołowie nieśli. Nie dlatego, by się nie uderzyć w nogę, ale dlatego by ludzi nie rozdeptać na pył, jeśli się gniewają na Niego. On jest Bogiem, a mimo to oko Jego pełne troski spoczywa na rodzaju ludzkim, gdyż wątła trzcina, pojedynczy człowiek, szybko może zostać złamany jak źdźbło trawy .
Ten piękny tekst Kierkegaarda kieruje naszą wyobraźnię w stronę postaci Jezusa. I mówi, że jeżeli chcesz wiedzieć, jaki jest Bóg, to patrz w Jezusa.
Czytaj w tym, co mówi, czytaj w tym, co robi, czytaj Jego kroki. Wiesz, Jacku, w ten sposób wiara staje się chrystocentryczna. I ten nowy katechizm jest przez to szczególnie cenny, że jest chrystocentryczny.
Może skrzywdzę katechizm trydencki, ale odbieram go jako
eklezjocentryczny czyli skoncentrowany przede wszystkim na roli Kościoła.
Katechizm soboru trydenckiego był przeznaczony dla osób duchownych nie dla Strona 2
ogółu wiernych. Ten jest przeznaczony dla wszystkich. I tym cenniejsze jest to, że proponuje nam czytanie zwierzeń Boga, Jego tajemnicy, z zachowań Jezusa Chrystusa.
Oczywiście, powstaje pytanie, czy między tymi dwoma katechizmami jest sprzeczność. Jeśli ktoś nauczył się religii z katechizmu dawnego, to co ma teraz zrobić? Wyrzucić go z pamięci? Oczywiście, nie! Bo tradycja nie na tym polega, że się coś wyrzuca, a na to miejsce wprowadza coś zupełnie innego, tylko na tym, że to, co stare, ogarnia się nowym rozumieniem.
J.ś.: No dobrze, a jeśli Panu Bogu ten katechizm się jednak bardzo nie spodoba, jeśli Bóg uzna, iż nowe prądy niszczą Jego Kościół, to nie może dać już żadnego widzialnego znaku, że ludzie ponad miarę zbłądzili, że to wszystko nieprawda, że w tę stronę iść dalej nie wolno?
J.T.: Przecież ten katechizm już podlega krytyce. Mówi się, że coś nie było do końca powiedziane, że to i owo mogłoby być powiedziane lepiej. Proces rozumienia już się dokonuje. Mówiłeś przed chwilą, że życie biegnie, potrzeby rosną, zmieniają się. Słusznie. Ale objawiona prawda o miłości Boga jest niewyczerpalna, więc każda epoka będzie coś do niej dorzucać.
Bo przecież każda epoka ma inne historyczne doświadczenie zła i zwierzenia Boga czyta przez swoje doświadczenia. Niektórzy mówią: nic nowego pod słońcem , i twierdzą, że zło, które się w świecie dzieje, działo się już
kiedyś, a od czasów Kaina nikt niczego nowego nie stworzył. Ale mnie się wydaje, że może jednak stworzył. Nazwy są takie same, ale doświadczenia inne. W epoce atomu zło jest jednak groźniejsze niż w czasach włóczni i procy. Dlatego i zwierzenia Boga czytamy inaczej. Lecz zawsze chrystocentrycznie.
A jeszcze Ci powiem, że teza o definitywnym zakończeniu objawienia wcale nie znaczy, że więcej prawd człowiekowi nie trzeba. Znaczy tylko tyle, że nic więcej nie trzeba mu do zbawienia. Bo do zbawienia starczy mu, żeby wiedział, iż
Bóg go umiłował.
J.ś.: Ale żeby żyć, trzeba coraz więcej wiedzieć.
J.T.: śeby żyć tak. śeby budować, tworzyć, trzeba wiedzieć coraz więcej. Ale to więcej nie jest najważniejsze. Co najważniejsze, to zostało już odsłonięte, chociaż nie zostało zakończone rozumienie tego, co najważniejsze. Trzeba się wciąż starać jeszcze lepiej to zrozumieć czyli zawsze fides quaerens intellectum .
Strona 3