Ohayo-o!!Ostatnio mój kompik przeżył wirusa i jest nieco teges...zacofany.A ten wirus to był okrooooooooopny!I mnożył się jakby se qrde viagry zażył!Dobra,przestaję psioczyć....
Ten oto chyba najgłupszy fanfic w dziejach mojej twórczości-jakże głupiej i pozbawionej sensu powstał pewnego wieczoru,gdy męczyłam się wraz z ojcem nad wytępieniem wirusa.Przysnęłam i tak oto przyśniło mi się toooooooooooo.......
Akai Murasaki akai07@op.pl
Nie wiem,czy powinnam dedykować taką chałę najbliższej mi osobie,ale....zaryzykuję ^_^
*~<<<<<<dla Akane Ikeda>>>>>>~*
``````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````
Ciemna noc w lesie,przy ognisku,wśród przyjaciół....Czegóż można chcieć więcej?Ano,można.
Amelia i Gourry siedzieli przy ognisku wpatrzeni w płomienie.Lina poszła wraz z Zelgadisem nad rzekę,aby ustalić ewentualne przeprawienie się przez nią.Znowóż wyruszyli na spotkanie z przygodą.
Filia wyruszyła wraz z Xellosem na romantyczny spacer w świetle księżyca.
Amelia westchnęła.Ostatnio myślała,że Zelgadis trochę się przed nią otworzył...a potem znowu się oddalał.
Gourry westchnął.
Dręczyły go podobne myśli co Amelię tyle,że związane nie z Zelem [A coście,qrna myśleli?Że yaoi?]
a z panną Inverse.
Księżniczka i szermierz spojrzeli po sobie.
-Martwi coś pana,panie Gourry?
-Lina mnie chyba przestała lubić...Wiesz?Smutno mi trochę.
-Yhm...Pan Zelgadis też się ostatnio ode mnie odsunął....
-Ciężko ci?
-Tak jakby...Niewyraźnie się czuję.
-Ja też....
Xellos i Filia wyszli z lasu.Roześmiani,przytuleni do siebie.Na widok ponuraków przy ognisku zrobili zdziwione mordki.Podeszli do nich i zaczęli wypytywać o przyczynę smutku.
I gdy się wszyściuchno wyjaśniło.....
-Już wiem,co możecie zrobić,aby zwrócili na was uwagę!-wyskoczył z pomysłem Xell.
-Jak?-spytali równocześnie Amelia,Gourry i Filia.
-Dobra,słuchajta....-szepty,szepty.....
-Ahaaaa!
-A potem....-szepty,szepty...
Z lasu wyłonili się Lina i Zel.Omawiali jeszcze ostatnie drobiazgi dotyczące ich spływu w dół rzeki.
-A gdzie Amelia i Gourry?-spytał chimerek zauważywszy brak tej dwójki.
-A,poszli gdzieś razem.Jak ty to Filio,określiłaś?-powiedział mazoku.
-"Trzymając się za ręce w świetle księżyca".
-Kochanie,zostań poetką^^-buziaczek.
-Trzymali się za ręce?-powtórzył chimerek i wymienił z Liną porozumiewawcze spojrzenie.
-W którą stronę poszli?-dociekała Linka.
-O tam,na polankę...Ej,weźcie im nie przeszkadzajcie,co?Amelia ma szanse na związek!
-Ładnie razem wyglądają,nie Xelluś?
Chimerek wzruszył ramionami i usiadł przy ognisku.Poczuł dziwne ukłucie w piersi.Dlaczego?Przecież to nie jego sprawy,nie jego...Amelia...
Lina stała i wpatrywała się w wyjście na polankę.Co oni tam mogą robić? [Ekhem......Nie ważne...]
Głupi Gourry!Niech sobie robi,co chce!Niech sobie bierze tę głupią Amelię i spada!I niech się do niej nie raczy odzywać!!!
Kurde,dlaczego jej to zrobił...?
I nagle....na polankę z naszą gromadką wyszedł Gourry,niosąc na rękach śpiącą Amelię.Uśmiechnął się do towarzyszy.
-Zasnęło mi maleństwo.-Zel drgnął,nie powiedział jednak nic.
-Gdzie byliście?-spytała Lina.
-A tu i tam...
-I co robiliście?
-A różne ciekawe rzeczy...Jak ona słodko wygląda,kiedy śpi...-pogłaskał Amelkę po główce.
Lina-konsternacja.
Zel-....nie mogę odczytać. [Ten facet jest jak twardy orzech do zgryzienia!^_^']
Lina podeszła do blondyna,który siedział przy księżniczce.Zel kreślił jakieś kształty patykiem na piasku.Ruda nachyliła się nad Gourrym.
-I co robiliście?!-naciskała.Czuła się jakoś tak...dziwnie...niepewnie.Jakby ziemia pod jej stopami miała się zaraz rozsunąć i pogrzebać ją w czarnej otchłani.Zupełnie samą.
-Przecież już ci mówiłem...Uuuuaaaach...[ziewnięcie] Idę spać.Dobranoc wszystkim!-i zanim Lina zdążyła wypowiedzieć jeszcze swoje ostatnie zdanie....Szermierz pochylił się nad śpiącą Amelią i cmoknął ją w policzek.
Lina poczuła,że zaraz upadnie,więc oparła się o pobliskie drzewo.
Zel wstał energicznie i zniknął w lesie.
Filia puściła oko do Xella,a ten tylko uśmiechnął się w odpowiedzi...
Ruda wróciła na chwiejnych nogach pod swoje drzewo.Czuła ból w klatce piersiowej.Ale to był inny ból niż rana zadana mieczem czy magią...To była chyba...zazdrość...?
O kogo?!O tego tępego blondasa?!Co chodzi z takim małym kurduplem?!I niby co on w niej widzi?!
-Cholera,idę się przejść!-poszła za Zelem.
Lina znalazła chimerę nad rzeką.Patrzył w ciemne niebo usiane gwiazdami.Nic nie mówił.
-Cześć,Zel...Nie możesz spać..?
-....Jakoś mi się odechciało.
-Mi też.Coś cię gryzie?
Westchnął i wrzucił do rzeki kamyk.Plusk.
-..Tak jakby.Na przykład....
-Zachowanie tej dwójki..?
-Właśnie.
-Przecież do tej pory nie zwracali na siebie uwagi!A teraz...-Lina poczochrała sobie czuprynę.
-...Czyżbyś była zazdrosna o Gourry'ego?
-Może i jestem!-zburaczała-Ale ty nie jesteś lepszy!
-Ccco masz na myśli?
-Ty jesteś zazdrosny o Amelię,to widać jak na dłoni!
-Nie żartuj.A teraz wybacz,ale chciałbym zostać sam...-znów spojrzał w niebo.
-..Jak chcesz.Ale ja swoje wiem!-wstała i wróciła do obozu.
Spojrzał na swoje dłonie i westchnął.Zazdrosny..?Nie...nie jest zazdrosny...Jest mu po prostu...przykro.Bo niby dlaczego Amelia jest z Gourrym..?Co ona w nim widzi?Przecież...to zawsze tą niebieską chimerę,która wzbraniała się...przecież...mówiła,że..zależy jej..na nim...
I kurde,co on sobie od razu pomyślał?!Pewnie już od dawna myślała o Gourrym...
Dlaczego..?
Nie powinien się tym przejmować,przecież...to już nie jego sprawa!
-Cholera jasna!-kolejny kamyczek trafił na dno rzeki.
-...A właśnie,że moja sprawa...-powiedział do siebie chimerek.
*Morning*
Rano zjedli śniadanie,które upolowała Lina.Nie mogła zasnąć w nocy,więc zapolowała.
-Dobra!To teraz nad rzekę,budować tratwę!Jak spłyniemy rzeką,to znajdziemy się szybciej u celu!
-Oss! (jap.-nie wiadomo,skąd się to wzięło.Jest to rodzaj przytakiwania-dop.authorka)
Wyruszyli na plażę.Zastali tam Zela,który już zaczynał pracę.
-Dobra!Filia,Xellos!Idzćie zrobić jakieś zapasy!Amelia i..Zel..wy nazbieracie tych..no..lian!A ja i Gourry zaczniemy montować tratwę!
Każdy poszedł wypełnić powierzone mu zadanie.Amelia szła obok Zela.Chimerek spojrzał na nią ukradkiem.Uśmiechała się i nuciła jakąś melodię.
Ona się cieszy...Skoro ona jest zadowolona,to wszystko w porządku...
-Niech pan spojrzy,panie Zelgadisie!Są liany!
Zel wyrwał się z zamyślenia.Amelia już podbiegła do drzewa oplecionego lianami.
[Ale wymyśliłam -_-']
Chwyciła jedną z nich i próbowała urwać,ale cholestwo nieźle trzymało. [Nie przeklnęłam!^_^]
-Panie Zelgadisie,mógłby mi pan pomóc..?
Zeluś podchodzi,łapie to...coś i ciągnie razem z Amelką.
Ciąg,ciąg.
Trzask.
-AAAAAA!
<gleba!>
Zeluś leży,a na nim nasza księżniczka ściskając w dłoni ową...rzecz. [Znudziło mi się słowo liana]
Chimerek się zarumienił,Ame-chan też....I pewnie JAKOŚ by się to skończyło gdyby nie fakt,że....
-Ej,Filia,patrz!Czy to nie Amelia i Zel?
-Rzeczywiście!Jak się Gourry dowie...
-To nie tak jak myślicie!-ryknęli równo Zeluś i księżniczka.Oboje zaczerwienieni.....
-Wracamy?Musimy skończyć tratwę.
-Nie mamy jeszcze lian... [Nie wiedziałam,co napisać..."liana"]
-Pomożemy wam.
Zeluś wstał.Serce jakoś dziwnie mocno biło....
Hmmmm,dziwne....
Tymczasem na plaży Gourry znosił drewno,a Lina za pomocą magii dokonywała obróbki.Nie rozmawiali ze sobą.Lina czuła się zraniona przez szermierza...i jakoś trudno jej było nawiązać z nim rozmowę.On zaś nie przejmował się nią,tylko pracował w pocie czoła.W końcu ruda poczuła,że dłużej tej ciszy między nimi panującej nie zdzierży.
-Gourry!Powiedz mi.Co łączy ciebie i Amelię?
Blondynek spojrzał na nią trochę zdziwiony.
-O co ci znowu chodzi?Pytasz mnie jak jakiś komisarz śledczy!To wolny kraj.
-..Ale Gourry...Przecież Amelia podkochiwała się w Zelu!-na razie nie chciała się przyznawać do swoich uczuć.Lepiej kryć się za innymi...
-Widać znudziło jej się ciągłe czekanie na reakcję z jego strony.-otarł ręką spocone czoło i usiadł na pniu drzewa.Wpatrywał się w zmieszaną Linę.
-....Gourry...Ale dlaczego...?-podniosła na niego oczy.Sama nie wiedziała,kiedy zaszły mgłą...Obraz stawał się coraz bardziej zamazany,aż w końcu łzy potoczyły się po policzkach.
Gourry zdziwił się w pierwszej chwili.Potem wstał i podszedł do Liny.Przytulił ją mocno do siebie.
Po chwili jednak chwycił ją za podbródek i podniósł jej twarz do swoich oczu.
Spojrzał w jej zapłakane oczy.
Wielka Lina Inverse płacze....
Nachylił się do jej ust i pocałował ją.
Gdy już się od siebie odsunęli,Lina nie mogła ukryć zdziwienia.
-A co z Amelią..?To tak jakbyś ją zdradził!
-Posłuchaj,Lina..Ja ci to wszystko zaraz wytłumaczę.Ty i Zel przestaliście na nas zwracać uwagę,więc chcieliśmy to jakoś zmienić...Xellos doradził nam,abyśmy udawali zakochaną parę.Miałem nie mówić,ale wiesz...chyba udawanie nie za bardzo mi wychodzi...Teraz tylko rzecz w tym,że Zel....
-Kapuję.A ja mam udawać,że o niczym nie wiem..?
-Doooookładnie.-i uśmiechnął się do niej.I dał cmokasa w czółko.
-To puść mnie,zanim nas razem zobaczą.-przebiegła minka.
-Yyyyy,no tak...-niechętnie rozluźnił uścisk.
W tym samym momencie na plażę wkroczyli Xellos,Filia,Zel i Amelia.
-Mamy wszystko!
-To do roboty!-zakomenderowała Lina.
Po godzinie tratwa było gotowa do drogi.Wsiedli i zaczęli płynąć z prądem.Wybudowali taką tratwę,że spokojnie pomieścili się w szóstkę.Ba,nawet ośmiu by się zmieściło!Ale nie będę was teraz zachęcać do kupienia tego jachtu (dzwonić tylko po 18.00 pod numer: 7469738 prosić Murasaki lub Dżumę,na jedno wyjdzie ^_^), tylko opowiem wam o tych wydarzeniach na jachcie...
Xelluś i Filia łowią ryby.Demonek miał w torbie wędki,więc postanowili je wypróbować.Śmiali się przy tym i w ogóle ładnie razem wyglądali....[Moja siorka tak uważa,ja tak uważam...i wiele osób tak uważa!Ukłon w stronę tych ludzi!-Murasaki]
Zel i Lina siedzieli podminowani i patrzyli,jak Gourry uczy Amelkę robić łódki z kory brzozy.
[Alem wymyśliła -_-'-Murasaki]
Księżniczka była zachwycona.Trzeba przyznać,że szermierzowi owe zabawki nawet nieźle wychodziły....
Właśnie skończył strugać kolejną łódeczkę.Podał ją Amelce.
-Puść ją na wodę i pomyśl życzenie.Jeżeli utrzyma się na wodzie w czasie,kiedy ty będziesz liczyć do dziesięciu,to życzenie się spełni!No,spróbuj.
Ame-chan wzięła łódeczkę do ręki i wypuściła ją na wodę.Następnie liczyła po cichu.
-...trzy...
Lina szturchnęła Zela.
-Patrz,płynie!
Zela g**** obchodziła łódeczka i jej los,ale spojrzał za to na Amelię,która z wielkim przejęciem odliczała nadal wpatrując się w dzielną łódeczkę.
-..Dziewięć....
Wszyscy wstrzymali oddech,bo łódeczka zachwiała się na fali rzecznej...
-..Dziesięć...
Łódeczka spokojnie dryfowała po wodzie.
-Jeeeeeej!!!Udało mi się,widziałeś?-zwróciła się do Gourry'ego.
-Widziałem.Nie ma co,jesteś zdolna!-i cmoknął ją w policzek.Amelia zarumieniła się lekko.
Zel zaczął żałować,że nie idą lądem.Mógłby przyspieszyć i przynajmniej tego nie widzieć.A tak?
Mógł jedynie opuścić głowę w dół.I tak też uczynił.
Wieczorem zatrzymali się na kolejnej plaży.Rozbili obóz.Lina i Gourry poszli po "dobre żarciuszko" jak to ładnie określili.Filia z Xellosem postanowili pobyć trochę sami i zapowiedzieli,żeby nie czekać na nich z posiłkiem.[Ekhem...Nie jestem zboczona,nie jestem zboczona...JESTEM!!!-Murasaki]
Zeluś i Amelia zostali sami w obozie.Siedziała przy ognisku i rozgrzebywała palenisko patykiem.
Ładnie wyglądała w świetle płomieni...
I nagle nastrój zburzyła scena z tratwy,która zapadła w Zelusiową pamięć.....
Ona woli Gourry'ego.
Więc czemu się przejmuje?
To nie jego sprawa.....NIE JEGO!
A jednak chciałby coś zmienić...Żeby TO się nigdy nie wydarzyło...Ta cała sprawa z Amelią i Gourrym.
Tylko co powinien zmienić...?
Co zrobić?
Przecież Amelia jest szczęśliwa,a on..nie chce burzyć jej szczęścia...Bo ona na nie zasługuje.
I skoro znalazła je z Gourrym,to przecież...
Qrde,o czym on myśli?!
Przecież nigdy go nie interesowała Amelia!W ogóle!A teraz..nagle...
I nagle w tej kamiennej główce zaczęło się robić jasno.
"Jestem zazdrosny o Amelię?"-świtało w główce Zelusia.
[OOOOOOOOOOOOOOOO taaaaak...!Dobra,już nic nie rzeknę....-Murasaki]
Zrezygnowany usiadł na ziemi,niedaleko rzeki,która wydawała przyjemny szum.
Sytuacja zdawała się bez wyjścia....
Obrócił się.Amelia nadal siedziała przy ognisku,tyle że patrzyła na chimerkę.Spostrzegłszy jego wzrok natychmiast utkwiła swoje spojrzenie w ognisku.
Zel uśmiechnął się smutno i spojrzał z powrotem w wodę.
"Jak dwa przeciwieństwa...."-pomyślał z goryczą.
****************************************************
Nie upłynęło dużo czasu.Może z jakieś pół godziny....Zeluś trapiony przez swoje myśli ponownie się odwrócił.
"Przynajmniej na nią popatrzę..."
I jakież wielkie oczy Zel zrobił,gdy przy ognisku nie zobaczył Amelii!!!
Podbiegł szybko na polankę.
-Amelia!!!-krzyknął głośno.
Coś wewnątrz mówiło mu,że jest w niebezpieczeństwie...
Rozejrzał się baczniej po polance i spostrzegł jedną z branzolet Amelii.Była zerwana,a wokół niej mnóstwo śladów stóp.
Już wiedział,gdzie ma jej szukać...Wsadził ozdobę do kieszeni i ruszył po śladach.
-Ot,widzisz,złotko ty moje?Jak to niektórym w uczuciach pomagać trzeba?
-Ot,widzę,demonku,że ci się to podoba....
-Nje.Ja mam ciebie do dręczenia^^
-Uch,ty namagomi!
-AAA!Nie bij,bo spadnę z gałęzi!
-Pomyślnych lotów!
-NIEEE!
<ŁUP!>
-Auuuu....x_x
Biegł przez las coraz prędzej.Nie mógł sobie pozwolić na jakikolwiek odpoczynek.Nie chciał zgubić tropu i ściganych.
Jak mógł do tego dopuścić???!!!!
Przecież powinien był jej pilnować!!!
I zawiódł!!!
Zahaczył o korzeń i padł jak długi.Rozbił głowę o kamień.Popłynęła szkarłatna krew.Zel wstał i pobiegł dalej,ale krew zalewała mu oczy.Potykał się zatem często i ranił przy tym.Biegł dalej.
[Nie pytajcie mnie,jak chimera mogła zranić się w tak prostacki sposób jak upadek.-Murasaki]
[Po prostacku nie wiem.-Murasaki] [Dobra, nie pytam....-Megami]
Kapnęły pierwsze krople deszczu.Po chwili ulewa rozpoczęła się na dobre.Przemyła krew z twarzy chimery.Oparł się o drzewo i oddychał głęboko.Rana w głowie pulsowała,chwiał się na nogach.Był słaby,jednak szedł dalej.
-Przecież..Nie mogli odejść...aż tak...daleko...-wysapał do siebie.
Wreszcie usłyszał jakieś odgłosy.Śmiechy i coś jakby stłumiony krzyk.
Wyjrzał zza chaszczy.
Ujrzał grupkę bandytów i trolli oraz Amelię,którą głaskał po twarzy jakiś obleśny facet.Amelia patrzyła na faceta ze strachem w oczach,a temu się to najwyraźniej podobało....
Zaśmiał się obleśnie i zaczał się dobierać do naszej Amelki.
Tego było jak dla Zela za dużo.
Zacisnął pięści i wstał zdecydowanie.
Przeciwnicy nie zdążyli nawet sięgnąć po broń,bo Zel ich usmażył na miejscu.A faceta,który przystawiał się do Amelii,potraktował Wielkim Bumem. [Czyli Szkarłatną Bombą^.^-Murasaki]
Następnie podszedł do faceta,który jeszcze dychał,podniósł go z ziemi i tak mu miło powiedział:
-Nie zabiję cię,bo ona patrzy.-wskazał ruchem głowy na Ame-Ale na przyszłość:jak się do niej zbliżysz,choćby na milimetr,to............-resztę dopowiedział szeptem.Facet miał przerażenie na twarzy.Gdy Zel go puścił,uciekał ile miał sił w nogach.
Zel westchnął i zaczął uwalniać związaną Amelkę,która ciągle była w lekkim szoku.
-Nic ci nie jest?-spytał cicho i zarumienił się lekko.
-Nie,proszę pana.Ale pan jest ranny...-dotknęła jego głowy i zaczęła uzdrawiać jego ranę.
-Dziękuję.
-Jak pan nas znalazł..?
-Szedłem po śladach.-Amelia skończyła uzdrawiać Zela.
-Proszę.Będzie pan jeszcze troszkę słaby...Do tego deszcz się nasila...
-Chodź,wiem gdzie się schronimy...-próbował wstać,a Amelia mu w tym pomogła.
Dalej szedł opierając się na niej z dziwnym poczuciem pewności siebie i bezpieczeństwa w sercu.
-Dobra!Pierwszy etap zakończony!Rusz się,blondas!Bo nam zwieją!
-Zostawmy ich samych...dadzą sobie radę....
-Masz rację...-powiedziała ruda i pocałowała szermierza.
Mokli coraz bardziej na deszczu,ale szli dalej.W końcu stanęli przed olbrzymią chatą z drewna. Amelia oparła Zela o framugę drzwi a sama spróbowała je otworzyć.O dziwo,było otwarte.Pomogła mu wejść i posadziła na pościelonym łóżku.
-Niech się pan stąd nie rusza,panie Zelgadisie.Ma pan mnóstwo ran!Sprawdzę,czy nie ma tu żadnej apteczki albo coś....-wyszła z pokoju.
Chimera rozejrzała się po izdebce.Ktoś musiał niedawno opuścić tę chatę...Gdy burza przejdzie,będą musieli poszukać drogi powrotnej do obozu...A na razie zostaną tutaj.
Z zamyślenia wyrwał go ręcznik zarzucony na ramiona przez Amelię.
-Lepiej niech się pan rozbierze i położy,bo się jeszcze pan zaziębi! [Nie jestem zboczona...]
Uśmiechnął się tylko w odpowiedzi.Kręciło się mu w głowie,czuł jakby jego ciało było bezwładne. Miała rację,powinien się położyć,ale...
-...A co...z tobą..?-wydusił z trudem.
-Niech się pan o mnie nie martwi.Muszę się odwdzięczyć za ocalenie życia.Znalazłam piżamę...Niech się pan przebierze,a ja poszukam tej apteczki.-przetarła włosy mokre od deszczu ręcznikiem.
Podeszła do kredensu i zaczęła w nim pęchcić,stojąc tyłem do Zelgadisa.
Mnóstwo talerzy,kryształów,szkła...żadnej apteczki. [Dlaczego nie jestem zdziwiona?-Murasaki]
Wstała z klęczek i przeszukiwała górne szuflady.Jakieś papiery,okulary,pierścionki...jakby ktoś wszystko zostawił i uciekł.....
Poczuła ciepłą rękę na swoim ramieniu.A potem ciepły pocałunek w szyję.Odwróciła się lekko w stronę Zelgadisa.Patrzył jej prosto w oczy i uśmiechał się delikatnie.Pogładził ją po twarzy,a potem nachylił się do jej ust.Księżniczka przycisnęła mocniej do siebie apteczkę.
Niebo przeszył grom.
Przez chwilę stali tak nieruchomo w tej magicznej chwili.Jednak Zel odsunął się nagle od księżniczki i chwycił jedną ręką za głowę.Amelia patrzyła na niego trochę zdziwiona.
-....Wybacz,Amelio.Poniosło mnie.Nie powinienem...Gourry...-nie pozwoliła mu dokończyć,bo sama go pocałowała.Chimerek-zdziwko,ale potem już nie myślał o niczym innym,jak o swojej Amelii.
Swojej?!
Ano tak,swojej...
Poranek na plaży,niedaleko rzeczki.Czwórka pozostałych przyjaciół radziła z uśmiechami na twarzach o wydarzeniach zeszłej nocy.
-No to ja tych drabów z Gourrym siłą zmusiłam,żeby nam tą Amelię porwali!A jak portkami trzęśli!
-No!-wtrącił inteligentnie Gourry.
-A myśmy chatę w lesie zbudowali.Nawet całkiem,całkiem....nie,Filio?
-Taaak..domek moich marzeń...Aaaaaach...
-To co?Idziemy po nich?-spytał Gourry.
-Niiie.Niech się sobą nacieszą...Xellos się teleportnie i zostawi im wiadomość,że zmierzamy do Seyruun.I żeby oni też się tam udali.-podała Xellowi list.
-Lecę!-zniknął.
-Lina,a po co my idziemy do Seyruun?-zadał MĄDRE pytanie Gourry.
-Jak to po co?Na weselach zawsze jest darmowa wyżerka!
Pojawił się Xellos.
-I zostawiłeś wiadomość?
-Taaa...Ale Zel mnie zabije.^^'
-Co znowu zrobiłeś?
-Nic,tylko pojawiłem się akurat w miejscu,w którym oni byli...Oj,ale się wściekł...^^'Ale na szczęście go Amelia uspokoiła i mi życie uratowała.
-Taaa....Ruszamy!
Słońce świeciło dokładnie na jej główkę.Zasłonił okno tak,żeby mogła spać dalej.Zasługiwała na odpoczynek po tym,jak ją ten obleśny facet...Mógł go zabić.Ale powiedział,że jeśli jej coś zrobi,to mu zrobi z dupy jesień średniowiecza.Położył się na boku i wpatrywał w jej uśpioną,spokojną twarz. Pogłaskał ją po włosach,po policzku.
Kocha ją.
Uśmiechnął się do siebie.Amelia otworzyła oczki.Na widok chimerki uśmiechnęła się promiennie.
-Dzień dobry.
-Dobry,dobry...Spójrz,jaki nam prezent przyjaciele sprawili...-podał jej kartkę zapisaną pismem Liny:"Hej!Mam nadzieję,że podobała się inscenizacja miłości fikcyjnej Amelii i Gourry'ego!A tak,Zel! To było u-d-a-w-a-n-e!Nie przejmuj się synuś,siedźcie sobie w tej chatce (swoją drogą:Xellos i Filia ją budowali),a my udajemy się do Seyruun.Do zobaczenia!
Lina & C.O.
P.S.Zel,bądź grzeczny w nocy! ^.~"
Amelia uśmiechnęła się do Zela.Patrzył na nią chytrze.
-I co masz mi do powiedzenia?
-...przepraszaaaaam..!
-Dlaczego udawaliście parę..?Wiesz,jak mnie...bolało...?-patrzył na nią tak smutno,że aż się Amelcia wzruszyła.Przylgnęła do niego.
-...Bo mi smutno było,że ty i Lina...Bo wyście się tak dobrze dogadywali...I panu Gourry'emu też było smutno...i nam pan Xellos doradził...Ja przepraszam!-mówiła przez łzy.
Pogładził ja po główce.
-Ame...Ame...No,już...spokojnie...Nie mogę patrzeć,jak płaczesz...
-Ale mi naprawdę...ja nie chciałam...-Zel się wzruszył do ostateczności i pocałował Amelię.
-Co było,minęło.Ale od teraz masz mi mówić o wszystkim,co cię trapi,jasne?
Skinęła główką.
-No.Tak lepiej.
-A kiedy wyruszamy...?
-Kiedy tylko zechcesz.
-...W takim razie za tydzień.
-Wiesz co?Zgadzam się z tobą....Ame?
-Hmmm?
-...Wiesz...chciałem się spytać...Jak puściłaś tę łódeczkę...to jakie miałaś życzenie..?
Uśmiechnęła się ciepło i przytuliła do niego mocno.
-Powiem tylko,że się spełniło.
Zel zapieczętował to gorącym pocałunkiem.
~The End~
``````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````
I widzicie,do czego może doprowadzić wirus komputerowy?Wiem,że to durne i w ogóle...ale chciałam to napisać.Nie wiem czemu.I nie pytajcie.Idę do następnego fika!!!
Niahiahiahiahiahiahiahiahiahiahiahiaaaaa!!!!!!!!!
Akai Murasaki akai07@op.pl Dżuma
P.S. Brak pomysłu. =_=
P.S.2. Już wiem!Wszystkie prawa zastrzeżone!Alem oryginalnościowa.
P.S.3. Merry X-Mas & a Happy New Year!!Dedicated from Murasaki!!!
P.S.4. Niech DŻUMA będzie z wami!!!
1
1