Pierwszy miesiąc nauki minął mi szybko i bez większych problemów. Z mamą dogadywałam się dobrze, z Brownem (nie byłam w stanie do niego mówić „tato”) czasem tylko rozmawiałam, natomiast Anthony był jedynym „ale” w moim małym, różowym światku.
Widziałam go kilka razy, próbowałam do niego zagadać, ale jedyne co słyszałam za każdym razem to prychnięcie, po czym odwracał się i szedł do kolejnej dziewczyny. Chciałam dać sobie spokój, ale mama mi w kółko powtarzała, że to mój brat i muszę chociaż spróbować z nim rozmawiać.
Zaprzyjaźniłam się z kilkoma osobami, co było naprawdę dziwne. Po zdjęciu blokady doskonale pamiętałam, jak wyglądało moje życie, więc było to po prostu inne. A jednak udało mi się zakolegować z „dziwolągami z 8” – chłopakiem z wilczymi umiejętnościami, dziewczyną z nadprzyrodzoną siłą i drugą, która potrafiła zmieniać się w zwierzęta.
To trochę inne od tego, co sama potrafiłam – w końcu tylko czarowałam.
Czary. Fajna rzecz. Nauczyciele byli mną zachwyceni – po 3 lekcjach magii zostałam przeniesiona do grupy zaawansowanej, chociaż nie miałam o tym bladego pojęcia. Po miesiącu byłam lepsza od tych, którzy byli w Szkole od 2-3 lat.
W którąś środę stało się kilka rzeczy, które miały być początkiem końca mojego dobrego samopoczucia. Po pierwsze na zajęciach z magicznej medycyny uśmierciłam królika, chociaż miałam sprawić, by odrosło mu futerko.
Po drugie dostałam kolejne pudełko. Tym razem bez karteczki. Spodziewając się kolejnego miśka od Anthony’ego, po prostu je otworzyłam. Wyskoczył z niego rudy kot o wielkich, niebieskich oczach. Miał przyczepiony do kokardy na szyi blankiecik z jego imieniem – Ozzy. Kiedy powiedziałam o tym Brownowi, ten się tylko roześmiał.
- Saro, w tej szkole każdy mógł ci to przysłać. Koty to jedyne
zwierzęta, jakie mogą tu przebywać. A Ozzy to piękny kot, to
musisz przyznać.
- Skarbie, po prostu go przyjmij. Spójrz, już
cię kocha. – Dodała mama i to był koniec dyskusji, bo spojrzałam
kotu w oczy i z miejsca się zakochałam.
A po trzecie Anthony się do mnie odezwał. Raz. I to był koniec moich nadziei na przyjaźń albo chociaż dobre stosunki z bratem.
- Saro, nie jesteś i nigdy nie będziesz moją siostrą, rozumiesz? – Zaczął prosto. – Przestań za mną łazić, próbować rozmawiać i żalić się mojemu ojcu. Jeżeli z tym nie skończysz, to obiecuje ci, że stanie ci się coś przykrego. – Po czym podszedł do jakiejś dziewczyny, spojrzał jej w oczy i odeszli do windy.
„Cholera, mam przechlapane”.