Pokój, a właściwie mały apartament, składał się z łazienki z ogromną wanną, salonu z małym stoliczkiem na środku i miękkimi fotelami dookoła oraz wielkiej sypialni, w której stało tylko jedno, równie duże łóżko, mieszczące chyba 5 osób, a nie jedną. W kącie salonu był też mały aneks kuchenny.
Jedyne, czego mi brakowało to koloru na ścianie. Był po prostu kamień. Wszędzie. Na kominku – rozumiem, ale dlaczego nie można było otynkować ścian i pomalować ich na jakiś ciepły kolor? Na szczęście w łazience
Kanapa, stojąca w salonie pod oknem, była w pięknym odcieniu kości słoniowej. Na wprost niej stał sporych rozmiarów telewizor plazmowy.
Na łóżku w sypialni leżał komplet piżam w tym samym kolorze, co kanapa, fotele, zasłony i płytki w łazience. Kość słoniowa. Ładny kolor, ale strasznie go dużo.
W pokoju stała też mała biblioteczka, na której było dużo książek o dziwnych tytułach, ale także kilka, które wydawały mi się znajome.
Po obejrzeniu całego mieszkania poszłam do mojej kuchni. Byłam głodna, jakbym nie jadła tydzień, a nie parę godzin. Kiedy doszłam do lodówki, moją uwagę przykuł jeden element. Obraz wiszący nad kominkiem. Mogłabym przysiąc, że wcześniej go tam nie było.
Z obrazu patrzyła się na mnie kobieta, o rysach bardzo podobnych do moich i spojrzeniu tak przenikliwym, jak to, którym patrzył na mnie dyrektor. Zaczęłam się zastanawiać, kim jest ta kobieta, bo domyśliłam się, że Brown jakoś będzie chciał pilnować nas w naszych małych rajach. Ale sama postać kobiety była mi bardzo znajoma, jednak jakby wcale nieznana.
Z tymi myślami wróciłam do lodówki, wyjęłam z niej jajka i zrobiłam sobie jajecznicę. Gdy kończyłam posiłek, ktoś zapukał do drzwi. Jednak kiedy je otworzyłam, nikt za nimi nie stał. Na podłodze leżała tylko mała paczuszka z napisem:
Zna cię cała szkoła, ale prezent jest tylko ode mnie. Anthony
Od razu do głowy wpadło mi kilka pytań: jaki Anthony, skąd zna mnie on i cała reszta szkoły. No i ostatnie – dlaczego bałam się wziąć paczkę do ręki?
Pełna obaw podniosłam ją, zaniosłam do salonu i postawiłam na stoliku. Chodziłam wkoło niego i myślałam nad tym, czy otworzyć ten prezent, czy nie. W końcu do głowy wpadł mi pomysł. Dyrektor.
Podeszłam do obrazu i głośno powiedziałam:
- Jakiś Anthony zostawił mi paczkę. Wie pan coś o tym, dyrektorze?
Po długiej chwili milczenia, podczas której czułam się naprawdę głupio, obraz się odezwał. Nie usłyszałam jednak głosu dyrektora, a dźwięczny śmiech kobiety z portretu.