Nie wiem, ile trwała podróż, ponieważ zasnęłam, gdy tylko wsiadłam do auta. Śniłam o przyjaźniach, uczuciach i miłości. A także o mamie, o tym, że jest szczęśliwa.
Lecz sen się skończył. Wybudzona ujrzałam bramę z wielkim napisem:
Szkoła Kadetów
Przejeżdżając pod nią poczułam coś dziwnego, coś, co nie pozwoliło mi obrócić głowy do tyłu. I zrozumiałam, o co chodziło facetowi, który kierował samochodem. Za bramą nie ma przeszłości. Gdy wjedziesz – zapominasz o rodzinie, przyjaciołach, gdy wyjeżdżasz – nie pamiętasz szkoły.
Podjechaliśmy pod wejście. Czekało tam już kilka osób. Na samym początku stał mężczyzna w dobrze wykrojonym garniturze, obok niego dwie kobiety w garsonkach, a z tyłu para dzieci. Domyśliłam się, że facet z przodu to Black, dyrektor Black.
- Panna Grace, jak miło. – Jego ton wskazywał na to, że nie jest
pewien swoich słów, ale kontynuował. – Jak minęła pani
podróż?
- Nie wiem. Chyba było dobrze. Nie bardzo pamiętam.
– Odpowiedziałam mu szczerze, chociaż nie bywam zbyt szczera na
co dzień.
- Tak, tak, tutaj liczy się teraźniejszość.
Chodźmy do środka, do mojego gabinetu. Wszystko ci wytłumaczę.
Weszliśmy do środka i ujrzałam przepiękne wnętrze. Nowoczesne retro, można byłoby rzec. Stare mury, innowacyjne żyrandole, obrazy z wcześniejszej epoki obok tych z ubiegłych lat. To było niebo na ziemi.
Na wyższe piętro zaprowadziły nas drewniane schody, które ciągnęły się przez całą wysokość budynku. Dowiadywałam się po drodze, gdzie co jest. Na pierwszym piętrze były sypialnie chłopców z roczników 1-3 i biblioteczka dziecięca, na drugim – sypialnie dziewcząt z rocznika 4-6 oraz sala gimnastyczna, na następnym – pokoje chłopców z rocznika 7-10 oraz sala widowiskowa. Kolejne trzy piętra mieściły sypialnie dziewcząt, rocznik 1-3 oraz chłopców z rocznika 4-6. Na ostatnim piętrze były pokoje dziewczyn z mojego rocznika – 8.
Na poddaszu znajdowały się gabinety nauczycieli oraz dyrektora. Gdy do niego doszliśmy, chciałam tylko wiedzieć, czy mają w tym budynku windy.
Mieli.