DZIADY
UPIÓR
Pozwalam sobie skopiować analizę i interpretację znalezioną w Internecie, jako, iż uważam, że jest całkiem niezła. Myślę, że nie zrobiłabym tego lepiej. Jeśli ktoś uważa, że to niesprawiedliwe i w ogóle, to, gdy skończę, mogę podzielić się z grupą opracowaniem którejś pozycji z opracowań.
Wiersz Upiór otwiera II część Dziadów, a zasadzie można powiedzieć, że otwiera całe Dziady wileńsko-kowieńskie, będąc do nich swoistym komentarzem czy wyjaśnieniem. Dzieje nieszczęśliwej miłości, o których opowiada Upiór, stanowią bowiem jeden z wątków części II i zasadniczą treść części IV Dziadów.
Tytułowy Upiór to duch-powrotnik, powracający z zaświatów duch człowieka, który zmarł w młodym wieku, popełniając samobójstwo. Powodem tej dramatycznej decyzji była odrzucona miłość, cierpienia, jakich zaznał w ciągu swego życia. Jego pośmiertny los nie jest jednak lepszy - zawieszony pomiędzy światem żywych i światem umarłych, co roku wychodzi z grobu, powracając na ziemię jako Upiór. Snuje się wówczas po krainie swego dawnego życia, by ponownie przeżyć ten cały wielki ból, który nigdy tak naprawdę nie minął. Los ten to kara za popełnione samobójstwo. Kolejne strofy Mickiewiczowskiego wiersza, szczególnie te, w których bohater sam dochodzi do głosu, pokazują ten dramat stłumionej miłości i głęboko zranionej dumy.
Serce ustało, pierś już lodowata,
Ścisnęły się usta i oczy zawarły
Na świecie jeszcze, lecz już nie dla świata!
- tak nadszedł kres ziemskich cierpień. Z wypowiedzi upiora dowiadujemy się, co go skłoniło do samobójczego kroku, poznajemy, choć chaotycznie i nie w pełni, historię jego jednostronnej miłości. Nieszczęśliwy nie mógł się nawet zdradzić ze swoim uczuciem, postrzegane było ono bowiem jako coś złego, coś, co wręcz uwłacza godności dziewczyny. Dlatego każde ich spotkanie wiązało się z udawaniem, było ustawiczną grą pozorów:
Kiedyś patrzyła, musiałem jak zbrodzień
Odwracać oczy; słyszałem twe słowa,
Słyszałem co dzień, i musiałem co dzień
Milczeć jak deska grobowa.
Jakież musiało to być cierpienie, kochać tak mocno i nie móc w żaden sposób tego okazać! Otoczenie też nie pomagało mu przetrwać tych trudnych chwil, nigdzie nie mógł znaleźć choćby odrobiny zrozumienia dla swego stanu ducha. Śmiechem traktowali go ludzie młodzi, dla nich taka miłość była „dziwactwem” i „przesadą”; starsi, bardziej doświadczeni, przypuszczając, czym może się ta historia skończyć, dawali mu mądre rady. Jednak dla zapamiętałego w swej miłości młodzieńca były one po prostu nudne. Teraz stać go już na pewien dystans, gdyż mówi:
Sam bym się gorszył zbytecznym zapałem
Lub śmiał się z żalów zbyt długich.
Wszystkiegom doznał za życia.
- podsumowuje swój los. Nie przewidział jednak, że nie uda mu się od tego losu uwolnić. Samobójstwo - śmiertelny grzech, który popełnia, zamyka mu drogę do nieba. Nie może też całkowicie odejść ze świata żywych - coroczne powroty na ziemię to ciężka kara za ów grzech. Umarły budzi się więc co roku w Dzień Zaduszny,
[…] mogiłę odwali
I dąży pomiędzy ludzi.
[…] duch nadziei życie mu nadaje, |
Ci, którzy mieszkają w pobliżu cmentarza, widzą powracającego upiora, który załamuje ręce, jęczy i skarży się na swój los.
Niedawno jedne zakrystyjan stary |
- stąd znamy pośmiertne dzieje młodzieńca. Upiór zdradza bowiem cel swego powrotu na ziemię:
O sprawiedliwy, lecz straszny wyroku! |
Odpokutowanie grzechu samobójstwa polega na ponownym spotkaniu kobiety, którą kochał i przeżyciu wszystkich dawnych cierpień. Pragnie, aby ukochana powitała go tak, jak dawniej, przeprasza jednak, że zakłóca jej szczęście:
Tyko, o luba! tylko ty z upiorem |
Pokutna wędrówka upiora kończy się zawsze, „gdy zadzwonią na niedzielę czwartą” po Zaduszkach, a więc wówczas, gdy rozpoczyna się adwent. Finał jest taki, jak przed laty - Upiór musi pożegnać się ze światem, popełniając znów samobójstwo:
Wraca się nocą opadły na sile, |
Zasypia, aby za rok obudzić się znowu…
Wiersz Upiór ma charakter zbliżony do utworów, które znalazły się w zbiorze Ballady i romanse. Odnajdujemy w nim wiele balladowych cech: przekonanie o współistnieniu dwóch światów (żywych i umarłych), wiarę w pośmiertną sprawiedliwość (kara za samobójstwo), postać upiora, tajemniczy nastrój, synkretyzm gatunkowy (liryczny początek i narracyjna, epicka część opowiadająca o losach nieszczęśliwie zakochanego). Mickiewicz znów czerpie ze sfery ludowych wierzeń, rozwija podjętą już wcześniej problematykę, by pogłębić ją w Dziadach.
Upiora można potraktować jako utwór, który jest łącznikiem pomiędzy II a IV częścią Dziadów. Nieszczęśliwy kochanek, samobójca, duch-powrotnik kojarzy się z Widmem, które niewzywane pojawia się na obrzędzie Dziadów i swoim zachowaniem wskazuje na identyczne koleje losu. Może także wyjaśniać status Gustawa z IV części, bardzo niejasny i trudny do wytłumaczenia, ale dużo bardziej zrozumiały w kontekście postaci upiora z wiersza wstępnego. Wiersz Upiór powstał w zasadzie już po napisaniu obu części Dziadów, możliwe zatem, że poeta obawiał się, że utwór nie będzie dostatecznie zrozumiały i podsunął czytelnikowi takie dopowiedzenie.
CZĘŚĆ II
Późny wieczór. Przycmentarna kaplica. Mieszkańcy wsi gromadzą się, by świętować Dziady - uroczystość poświęconą duchom zmarłych. Obrzędom przewodniczy Guślarz, to on wydaje polecenia ludowi i przywołuje kolejne przebywające w czyśćcu duchy. Najpierw rozkazuje zgasić lampy, świece i zasłonić okna w kaplicy, tak, aby nie docierał tam nawet blask księżyca. W ciemnościach i ciszy, która zapadła („Ciemno wszędzie, głucho wszędzie”) wzywa „czyscowe duszeczki”, czyli dusze zmarłych, którzy za życia popełnili jakieś przewinienia i z tego powodu nie mogą zaznać wiecznego spoczynku. Zanim to się stanie muszą odpokutować swoje winy. W tym ma im pomóc obchodzony właśnie obrzęd Dziadów:
To obchodzimy Dziady! |
Atmosfera jest niezwykle tajemnicza, pełna napięcia.. Podkreślają ją pełne niepokoju słowa Chóru:
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, |
Teraz Guślarz prosi o garść kądzieli, którą natychmiast zapala. Czynność ta łączy się ze słowami przywołującymi pierwszą grupę duchów - duchy lekkie, które na ziemi, niczym ta spalona przed chwilą garstka kądzieli, „zabłysły” i zaraz „spłonęły”. Już po chwili Guślarz dostrzega dwa aniołki, które pojawiły się pod sklepieniem. Aniołki to duchy dwójki dzieci - Józia i Rózi. Dzieci żalą się, że choć mogą teraz robić, co tylko zechcą, że mają wszystkiego pod dostatkiem, to jednak „dręczy je nuda i trwoga”. A to dlatego, że droga do nieba jest dla nich, niestety, zamknięta. Dzieci nie potrzebują oferowanych przez Guślarza słodyczy - to właśnie przez nadmiar słodyczy, beztroski na ziemi są teraz nieszczęśliwe. Jedyne więc, o co proszą, to dwa ziarenka gorczycy i wygłaszają w kierunku zgromadzonych następującą przestrogę:
Kto nie doznał goryczy ni razu, |
Guślarz daje dzieciom ziarna gorczycy, o które prosiły i nakazuje duchom opuszczenie pomieszczenia.
Zbliża się północ, czas na wezwanie najcięższych duchów. Guślarz każe zamknąć drzwi na kłódki i zapala ustawiony na środku kocioł wódki. Na wezwanie Guślarza pojawia się duch największego grzesznika - Widmo Złego Pana. Najpierw słychać jedynie głos za oknem kaplicy. Ptaki - sowy, kruki, orlice nie chcą bowiem wpuścić ducha do środka. W oknie ukazuje się przerażająca zjawa:
Jak kość w polu wybladły; |
Widmo przedstawia się - to zmarły przed trzema laty dziedzic tej wsi. Błąka się teraz po ziemi, cierpiąc męczarnie głodu i pragnienia oraz „szarpanie żarłocznego ptastwa”. Nie może nawet wejść do kaplicy na obrzęd Dziadów, tak bardzo w swym życiu zgrzeszył. Nie ma dla niego żadnej nadziei, droga do nieba jest na wieki zamknięta, a jedyne, czego pragnie, to znaleźć się już w piekle i skończyć tym samym morderczą tułaczkę. Stanie się to jednak dopiero, kiedy ktoś nakarmi go i napoi.
Ptaki nie pozwalają jednak pomóc duchowi, broniąc do niego dostępu. Okazuje się, że są to dawne sługi pana, które ten bez litości „pomorzył głodem”. Najpierw słyszymy opowieść Kruka - biedaka, który bardzo głodny (od trzech dni nic nie jadł) zerwał kilka jabłek z pańskiego sadu. Zauważył to ogrodnik, a zagniewany pan wydał wyrok: kara chłosty, której chłop nie przeżył. Dalej mówi Sowa. Ją - wdowę z małym dzieckiem dziedzic odegnał od bramy w mroźny dzień, kiedy przyszła do niego prosić o zapomogę. Pozostawiona bez pomocy kobieta zamarzła na drodze wraz z dzieckiem. Dziedzic zdaje sobie sprawę, że nie ma dla niego ratunku, że nikt nie jest w stanie ma pomóc:
Bo kto nie był ni razu człowiekiem, |
W związku z tym Guślarz wypowiada swoje zaklęcie, którym odpędza Widmo.
Podejmuje teraz kolejne czynności mające na celu wezwanie duchów pośrednich. Bierze na koniec laski wianek ze święconego ziela i zapala go. Przywołuje duchy tych, którzy co prawda żyli wśród ludzi, lecz nie dla świata. I wówczas to pojawia się postać pięknej dziewczyny Zosi w „kraśnym” wianku na głowie.
Przed nią bieży baranek, |
Zosia to pasterka, niegdyś najpiękniejsza dziewczyna we wsi, która zmarła, mając zaledwie dziewiętnaście lat. Piękna dziewczyna miała wielu adoratorów, drwiła z nich jednak i nie chciała nawet słyszeć o zamążpójściu. W końcu wyznaje:
Umarłam nie znając troski |
Jej karą za obojętność na uczucia innych ludzi jest samotność i nuda. Zosia jest zawieszona między niebem i ziemią, „wiatr nią jak piórkiem pomiata” i nie może ani wzbić się pod niebiosa, ani dotknąć nogą ziemi. Dlatego nie prosi o poczęstunek, ale o to, aby młodzieńcy podbiegli do niej, chwycili ją za ręce i przyciągnęli do ziemi. Chce poczuć ziemię pod stopami, ponieważ:
[…] według Bożego rozkazu: |
Guślarz, który posiada dar proroczy, oznajmia, że na nic te prośby Dziewczyny się nie zdadzą. Taki los czeka ją jeszcze przez dwa lata, później jednak „stanie za niebieskim progiem”. Dlatego odprawia ją swoim zaklęciem.
Jeszcze raz rzuca w każdy róg kaplicy garście maku i soczewicy - poczęstunek dla zbłąkanych dusz i oznajmia koniec Dziadów. Minęła już północ, pieje kogut, czas więc zapalić lampy i świece i otworzyć drzwi kaplicy. Nagle jednak zapada się podłoga i pojawia się niewzywane przez nikogo Widmo. Mara kieruje kroki ku Pasterce, patrzy na nią smutnym wzrokiem i wskazuje ręką na serce. Ma krwawą pręgę sięgającą od serca aż do stóp. Guślarz pyta ducha, czego potrzebuje, ten jednak uparcie milczy. Guślarz zaklina go, odpędza, ale Widmo jak stanęło, tak stoi. Zwraca się zatem do Pasterki, prosząc o wyjaśnienia, dziwi się, że nosi ona żałobę, choć jej mąż i cała rodzina cieszą się zdrowiem. Rozkazuje wziąć dziewczynę pod ręce i wyprowadzić ją z kaplicy. Widmo rusza za nią i podąża krok w krok. Utwór kończy się słowami Chóru:
Gdzie my z nią, on za nią wszędzie. |
DZIADY IV
Jest 2 listopada, Dzień Zaduszny. Znajdujemy się w domu Księdza. Widać nakryty stół, przy którym Ksiądz wraz z Dziećmi przed chwilą zjadł wieczerzę. Na stole stoją dwie świece, pali się także lampa przed obrazem Najświętszej Maryi Panny, na ścianie wisi zegar. Ksiądz, ze względu na przypadające tego dnia święto
, proponuje modlitwę:
Za tych spółchrześcijan dusze, |
Nagle jednak rozlega się pukanie do drzwi i wchodzi dziwacznie ubrany Pustelnik. Dzieci są przerażone, krzyczą, że to „trup, trup! upiór, ladaco!”. Pustelnik potwierdza, że jest „umarły dla świata”. Na pytanie Księdza, któremu się zdaje, że widział już tę osobę, mówi, że, owszem, był tu trzy lata temu, przed śmiercią. Słowa Pustelnika są niezrozumiałe, tak samo, jak całe jego zachowanie. Pustelnik zaczyna podkreślać, jak wielkim szczęściem jest spokojne życie, pozbawione niepokojów i tęsknot nieszczęśliwej miłości. Mówi o żarze, który płonie w jego duszy, mimo deszczu i chłodu na dworze. Ksiądz nie rozumie nic z tych opowieści, stwierdza wręcz:
Ja swoje, a on swoje - nie widzi, nie słucha. |
Dzieci zwracają uwagę na dziwaczny strój Pustelnika, wytarty, pozszywany z różnych kawałków materiału, na trawę i liście w jego włosach. Pustelnik przestrzega je jednak przed wyśmiewaniem się z nieszczęśliwych ludzi, on sam tak kiedyś zrobił, a teraz podzielił los tamtej wyśmianej niegdyś przez siebie kobiety.
Zegar wybija dziewiątą - rozpoczyna się godzina miłości. Pustelnik mówi o książkach, które ukształtowały jego wyobrażenia o miłości. Bierze do ręki Nową Heloizę Rousseau i Cierpienia młodego Wertera Goethego, nazywając je „książkami zbójeckimi”:
Młodości mojej niebo i tortury! |
Lektura ta sprawiła, że zaczął szukać „boskiej kochanki”, idealnej miłości. Żył w sferze marzeń, nieustannych fantazji, a uczucie, które znalazł, uczyniło go nieszczęśliwym. Ksiądz, który dostrzega ból Pustelnika, stwierdza, że jest on:
Zdrów na twarzy, lecz w sercu głębokie ma rany. |
Pustelnik funkcjonuje wręcz gdzieś na granicy obłędu - mówi o przyjacielu, który został na dworze i przynosi ze sobą gałąź jedliny, swego „brata”, jak twierdzi. Później nazywa gałąź cyprysem i traktuje ją jako pamiątkę rozstania z ukochaną. Od niej to dostał listek maleńki, który obficie skrapiany łzami wyrósł tak okazale.
Pustelnik wierzy, że rozstanie nie było jednak ostateczne. Wygłasza teorię „bliźniaczych dusz”, które związane przez Boga na wieki, nigdy się nie rozłączą. Jeśli wspólne szczęście nie jest możliwe na ziemi, nadzieję daje śmierć:
[…] gdy nad podłym wzbijemy się ciałem, |
Wspomina chwilę rozstania z ukochaną. Oznajmia jej, że nazajutrz wyjeżdża, dziewczyna, słysząc to mówi: „Bądź zdrów” i odchodząc, dodaje jeszcze cicho: „Zapomnij!”
Pustelnikowi wydaje się, że Ksiądz, nie rozumie, czym jest miłość mężczyzny do kobiety - ten jednak wyznaje, że jest wdowcem, musiał pochować ukochaną żonę. Na to Pustelnik odpowiada, że dziewczyna już jest „żywcem pogrzebioną”, gdy tylko zawołają na nią: „żono!”. Według niego istnieją trzy rodzaje śmierci: pierwsza, pospolita, ze starości lub choroby; druga, powolna i bolesna spowodowana rozstaniem się dwojga kochanków i trzecia - „śmierć wieczna”, wieczne potępienie za grzechy.
Biada, biada człowiekowi, |
Ksiądz uważa, że Pustelnik nie jest zbrodniarzem, że Bóg wybaczy mu nawet te zbytnią namiętność, zapamiętanie się w uczuciu. Do Pustelnika nie przemawia jednak ten sposób wypowiadania się chłodnego racjonalisty, o takich ludziach wypowiada się:
Nie mają oka duszy, nie przejrzą do duszy! |
Uważa, że Ksiądz musiał go kiedyś podsłuchać albo wyłudzić jego tajemnicę na spowiedzi, bowiem za dużo zaczyna rozumieć z jego chaotycznej opowieści. Mówi, że kiedyś podsłuchał go robaczek świętojański. Dzieci myślą, że to cud, żeby z robakiem rozmawiać tak, jak z człowiekiem. Odpowiedzą Pustelnika jest opowieść o lichwiarzu, którego dusza jest zaklęta w kantorku stojącym w domu księdza. Za życia lichwiarz był wielkim skąpcem, nie pomógł nikomu, nawet w największej biedzie. Po śmierci musi zatem odbyć pokutę jako mały robaczek, kołatek, zamknięty w kantorku, gdzie niegdyś przechowywał swoje pieniądze.
Tymczasem zegar wybija godzinę dziesiątą, pieje kur i gaśnie jedna ze świec znajdujących się na stole. Rozpoczyna się godzina rozpaczy. Wówczas to Ksiądz rozpoznaje w Pustelniku Gustawa - swego dawnego ucznia. Gustaw ma do nauczyciela wielkie pretensje:
Ty mnie zabiłeś! - ty mnie nauczyłeś czytać! |
Mówi, że wybacza mu jednak ze względu na niemalże ojcowską miłość Księdza do swego ucznia. Chce uścisnąć go jeszcze, póki to możliwe (nim zgaśnie druga świeca). Opowiada o tym, jak niedawno odwiedził swój rodzinny dom.
Ledwie go poznał - opuszczony i zniszczony, nie zostało nic z dawnego szczęścia. Wspomina szkołę: beztroskie zabawy, pierwsze lektury, aż do chwili, kiedy spotkał „ją”, swoją ukochaną:
Ach, odtąd dla niej tylko, o niej, przez nią, za nią! |
Cóż, niestety, uczucie to przyniosło prawdziwą boleść. Wspomina najstraszniejszą chwilę, kiedy to powróciwszy z dalekiej podróży, trafił na wesele ukochanej. Od razu podążał w miejsca, gdzie się spotykali, dotarł pod pałac, tam wśród przepychu, z towarzyszeniem muzyki i śpiewu wznoszono toasty za zdrowie młodej pary. W pierwszej chwili, powodowany wściekłością, chciał wtargnąć na przyjęcie, jednak „bez duszy padł” w ogrodzie. Ocknął się i płakał, leżąc na trawie:
Ach, ta chwila jak piorun, a jak wieczność długa! |
Kolejne słowa Gustawa sugerują, że bohater popełnił wówczas samobójstwo:
Wtem anioł śmierci wywiódł z rajskiego ogrodu! |
[…]Dziady, te północne schadzki
|
|
Gustaw dotąd jeszcze nie pogodził się ze stratą. Oskarża ukochaną o zniszczenie więzów, które stworzył sam Bóg, zarzuca jej niestałość w uczuciach i zamiłowanie do bogactwa:
Kobieto! puchu marny! ty wietrzna istoto! |
Jest rozdarty, twierdzi, że to ukochana jest winna jego wiecznym męczarniom, że to ona go zabiła, a jednocześnie ją podziwia. Popada w coraz większe szaleństwo, w końcu wyjmuje sztylet i przebija nim swoją pierś.
Zegar wybija jedenastą, kur pieje po raz drugi, gaśnie też druga świeca - rozpoczyna się godzina przestrogi. Samobójstwo Gustawa było tylko symbolicznym gestem, bohater bowiem, ku wielkiemu zdziwieniu Księdza, nie upada i wygląda zupełnie zdrowo. Dopiero teraz wyjawia cel swego przybycia. Wspomina, że kiedy wszedł do domu Księdza, ten modlił się za dusze cierpiące w czyśćcu. Pyta więc, dlaczego wierząc w czyściec, zakazuje obchodzonych dotychczas dziadów. Ksiądz twierdzi, że to pogańskie święto, dawny zabobon, który Kościół musi tępić.
DZIADY III
Akcja tej części toczy się w Wilnie, pod Lwowem oraz w Warszawie. Mickiewicz dedykował utwór Janowi Sobolewskiemu, Cyprianowi Daszkiewiczowi, Feliksowi Kółakowskiemu oraz wszystkim patriotom, którzy byli prześladowani.
Prolog -
Widzimy celę w więzieniu, które kiedyś było klasztorem bazylianów. Była to cela Gustawa. Gdy dowiedział się, iż zostanie uwolniony, wyznał:
Żywy, zostanę dla mej ojczyzny umarły |
Scena więzienna -
Widzimy więźniów, którzy spotykają się w celi Konrada w wigilię. Było to powitanie nowego więźnia, Żegoty. Trafił on do celi, mimo że nie był jednym ze spiskowców. Wszystkie te aresztowania odbyły się z rozkazu i inspiracji senatora Nowosilcowa.
Jeden z więźniów, Tomasz, zaproponował pozostałym, aby ci więźniowie, którzy nie mają rodzin, poświęcili się dla pozostałych i sam zaproponował, iż taką grupą pokieruje.
Uczestnicy spotkania opowiedzieli sobie o strasznych warunkach, w jakich byli przetrzymywani, o złym jedzeniu, o głodzie i osłabieniu. Opowiadali o kibitkach, które wiozły dzieci na Syberię. Widzieli wśród tych ludzi swoich przyjaciół.
Żegota opowiedział zebranym bajkę o diable, który dążył do zniszczenia ziarna, które Bóg dał ludziom. Zakopał je więc w ziemi, ziarno zaś wydało plon. Następnie wspólnie zaśpiewali pieśń nawołującą do zemsty, Konrad zaś wyznał:
Tak! Zemsta, zemsta, zemsta na wroga, |
Konrad, pod wpływem nagłego natchnienia, wygłosił improwizację (tzw. Małą). W jego wizji unosił się nad ziemią w postaci orła, chciał też zobaczyć przyszłe losy Polski. Nagle nad orłem przeleciał wielki kruk.
Wielka Improwizacja -
Jest to monolog Konrada, w którym zastanawiał się nad swym losem poety i artysty. Czuł się kimś wyjątkowym, wrażliwym, gotowym do podjęcia wielkiej misji wyzwolenia kraju.
Następnie zarzucił Bogu, iż nie może on dać ludziom prawdziwego szczęścia, wezwał także Stwórcę, by oddał mu władzę nad ziemią. Na koniec nazwał go mądrością i zarzucił brak miłości.
Konrad czuł się jednością z krajem, z ojczyzną. Cierpiał za cały naród. Zbuntował się także przeciwko Bogu, nie mogąc pogodzić się z zastaną sytuacją. Przez jego usta przemówił Szatan, nazywając Boga carem. Po tym wyznaniu Konrad zemdlał, a duchy zaczęły walczyć o jego duszę.
Scena III - rozgrzeszenie Konrada przez księdza Piotra
Do sali, w której przebywał Konrad, przybył ksiądz Piotr. Odprawił nad nim egzorcyzmy. Duch wyznał również księdzu, iż w jednym z klasztorów Rosjanie przetrzymywali młodego Rollinsona, który zastanawiał się, czy nie popełnić samobójstwa. Gdy zły duch opuścił ciało Konrada, ksiądz nakazał mu modlić się o przebaczenie.
Scena IV - widzenie Ewy
Ewa, mieszkająca na wsi pod Lwowem, miała widzenie - Maryja podała swojemu małemu synowi, Jezusowi, kwiaty, a On zasypał nimi Ewę.
Widzenie księdza Piotra
Obserwujemy księdza, przebywającego na modlitwie. W jej trakcie miał widzenie - ukazały mu się kibitki jadące na Syberię oraz siedzącą w nich młodzież. Wśród nich znajdował się tajemniczy mesjasz, o imieniu czterdzieści i cztery, który miał zbawić kraj.
Ksiądz widział też Polaków niosących krzyż, cierpiących jak Jezus i opłakiwanych przez ich matkę - Wolność. Umarły naród jednak zmartwychwstał i uniósł się do nieba ubrany w białe szaty.
Widzenie Senatora
Są to koszmary, które dręczyły Nowosilcowa. Nagle wszyscy odwrócili się od niego, stracił ich szacunek, zaś diabły zaczęły walczyć o jego duszę.
Salon warszawski
Było to spotkanie na balu, w którym uczestniczyła cała warszawska elita. Zauważyć można podział na dwie grupy wśród obecnych na sali. Przy drzwiach stali młodzi patrioci, zaś w środku, przy stolikach, zasiadała towarzyszka śmietanka - damy, oficerowie, literaci. Tematem ich rozmów była wyższość literatury francuskiej nad polską, wspaniałość balu i dobroć Senatora.
Młoda dama z towarzystwa rozmawiającego przy drzwiach zachęca obecnych do wysłuchania opowieści o Cichowskim. Szambelan nie chce słuchać i wychodzi. Reszta zgromadzonych przystaje na propozycję. Adolf opowiada o tym, jak przed laty uznano, że zaginiony Cichowski się utopił. Tymczasem został uwięziony. Poddawano go okrutnym, wymyślnym torturom (pojono opium, karmiono słonymi śledziami nie dając wody do picia, straszono). Mimo że znęcano się nad nim, nikogo z towarzyszy nie wydał. Kiedy po latach więziennej poniewierki wynędzniały wrócił do domu, był człowiekiem zupełnie wyniszczonym, stracił pamięć (prawdopodobnie na skutek lęku przed wydaniem przyjaciół).
Elita uznała, iż historia ta zawierała zbyt dużo wątków realistycznych i zbytnio obfitowała w drastyczne szczegóły. Damy uznały zgodnie, iż cała polska literatura jest mierna i nie dorasta do literatury francuskiej. Nie zgadzali się z tym całkowicie młodzi stojący przy drzwiach. Według nich elita całkowicie upadła moralnie i nie interesowała się sprawami istotnymi dla ojczyzny.
Piotr Wysocki tak zakończył i podsumował dyskusję:
Nasz naród jak lawa, |
Bal u Senatora
Wydarzenia rozegrały się w domu Senatora w Wilnie. Zgromadzeni na balu grali w karty i beztrosko rozmawiali. Senator Nowosilcow, a także Pelikan, Doktor i Bajkow wspomnieli o sprawie Rollinsona, który na skutek ciężkiego pobicia przez przysłuchującego go zachorował. Senator zdziwił się także, iż ten mimo to żyje.
Na salę weszła matka chłopaka, pani Rollinson. Żądała od Senatora widzenia z synem lub pozwolenia na zaprowadzenie do niego księdza. Nowosilcow udał, iż nie ma pojęcia, o czym ona mówi, ale wspaniałomyślnie obiecał, iż jak najszybciej postara się poznać szczegóły sprawy. Rollinsonowa przyjęła jego tłumaczenie i stwierdziła nawet, że jest dobrym człowiekiem.
Po wyjściu kobiety Senator wydał rozkaz, by zaprowadzić ją do syna. Doktor natomiast doradził, by w jego celi otworzyć okno i umożliwić chłopakowi popełnienie samobójstwa.
Doktor rozkazał, by księdza Piotra poniżyć, ten zaś przepowiedział mu, iż jeszcze tej nocy umrze.
Pani Rollinson dowiedziała się, iż jej syn został wyrzucony przez okno z trzeciego piętra i zginął. Wpadła więc na salę podczas trwania balu, bluźniła przeciw Nowosilcowowi, rzuciła na niego klątwę, po czym zemdlała. Tymczasem dało się słyszeć głośny trzask, po czym okazało się, iż właśnie piorun trafił - zgodnie z przepowiednią - w Doktora i ten zginął.
Okazało się, iż Rollinson spadając z okna nie zginął, ale tylko został ranny. Ksiądz, za zgodą Senatora, poszedł do sali chłopaka, a po drodze spotkał Konrada, prowadzonego na przesłuchanie. Ksiądz wyznał Konradowi, iż widzi tajemniczą daleką podróż, w którą ma udać się Konrad, a w jej trakcie odnajdzie dziwnego męża. Żołnierz prowadzący Konrada przerwał dalszą rozmowę.
Scena IX - Noc dziadów
Wydarzenie rozgrywają się na cmentarzu, gdzie odbędą się dziady. Pojawiły się zjawy Doktora i Bajkowa, którzy nie zaznali spokoju po śmierci. Jedna z kobiet prosiła o przywołanie ducha jej kochanka. Guślarz uczynił to, ale bez skutku.
Gdy zbliżał się dzień, Kobieta i Guślarz zobaczyli wozy ze skazańcami wiezione na Syberię. Zauważyli, iż był tam i Konrad, ze śladami krwi na piersiach,
Ustęp
Podzielony został przez autora na części: Droga do Rosji, Przedmieścia stolicy, Petersburg, Pomnik Piotra Wielkiego, Przegląd wojska, Dzień przed powodzią petersburską 1824, Oleszkiewicz.
Mickiewicz opisywał stolicę Rosji - Petersburg, jako miasto całkowicie zależne i bezkrytyczne wobec cara. Autor mieszkańców Petersburga nazwał „sługusami”.
Pielgrzym - czyli Konrad - spotkał tajemniczego mężczyznę, co wcześniej przepowiedział mu ksiądz Piotr. Jak się okazało, był to malarz i mistyk - Oleszkiweicz.
W Pomniku Piotra Wielkiego Mickiewicz skontrastował pomnik rosyjskiego cara z pomnikiem Marka Aureliusza w Rzymie.
Rosję autor przedstawił jako kraj, chcący militarnie podbić inne państwa i narody. Car chciał uzyskać za wszelką cenę kolejne militarne sukcesy, bez względu na ofiary i koszty.
Do przyjaciół Moskali wskazywało czytelnikowi, iż także sami Rosjanie są przez cara gnębieni, nie są do końca wolni.