Skok.
By radykalny ed.
Dla wszystkich… yyy… dla wszystkich^^ `'!!
Szedł powoli, bez energii. Niebo… … to ono jest niebieskie? … niebieskie… znam ten kolor. Ona miała takie oczy… niebieskie…
Piąta rocznica pokonania Dark Stara. Pałac w Sailoon.
- No, no, Shini urosła…- Lina zamieszała herbatę łyżeczką- … mmm, piękny dzień na rocznice.
- Masz racje- Amelia otworzyła szerzej okno- już chcecie wracać?
- Tak, do Zefieli spory kawał drogi- westchnął Gourry.
- A ty Filio?- Zel posadził sobie na kolanach czteroletnią dziewczynkę- też już się zbierasz?
- Tak… -odpowiedziała cicho.
Drużyna w komplecie, jak co roku. I jak co roku brakowało jego. Kolejny rok łudziła się, że go spotka…, dlaczego musi tęsknić akurat za nim? … może to przez te samotność? Co ona opowiada, nie jest samotna! Ma Valla! … tak, ale… każda kobieta potrzebuje męskiego ciepłą… oparcia… Lina ma Gourryego… Amelia Zelgadisa… … dlaczego jest jej tak smutno?
- Dobranoc mamo- powiedział mały chłopczyk i wtulił się w poduszkę.
Jaki słodki. Mój mały Vall. Mój mały mężczyzna, hi, hi. Niczego nie pamięta z dawnego życia. Stał się człowiekiem.
Tak bardzo nie chciała go opłakiwać… wiedziała, że z przekleństwem długiego życia, kiedyś on się zestarzeje, a ona… znowu zostanie sama…, dlatego wyrzekła się tego. Stałą się śmiertelniczką, jak każda kobieta na ziemi. Teraz jedyną pamiątkę, jaką posiada z przeszłości to spiczaste uszy. I wspomnienia.
Wspominam go czasami. Dlaczego?
… nie wiem. Może, dlatego, że jako nieliczny mnie zauważał?
Zapukać? A jak nawet nie spojrzy? Dziwne uczucie. Denerwuje się? Chyba tak. Dlaczego ludzie tak się śpieszą do domów? No tak, przecież późno… … mężczyźni tulą do siebie kobiety pod płaszczami, żeby nie zmarzły. To chyba miłe. Pokazać drugiej osobie, że się o nią troszczymy…, że się o nią martwi i,że ją… … …
Kocha?
Czy on kogoś kocha...?
- … Xellos?
Kiedy ja zapukałem?
- … tak… bo ja…
- Jest już późno! - jednak jest… ale jakiś inny… nie taki jak zawsze- … co się stało?
- … … - lekko się uśmiechnął-…
- Xellos?
- Gdybym nie chciał twojego smutku… - myślał głośno- troszczyłbym się o ciebie i ogrzewał w chłody… to… czy bym cię kochał?
Filia stałą w drzwiach zbita z tropu.
- O, … o czym ty gadasz…, co ty tu robisz?!
Xellos uderzył pięścią we framugę drzwi. Spuścił głowę.
- Jestem bezsilny- wyszeptał prawie niedosłyszalnie.
Ale ona usłyszała.
- … wejdź. Nie będziemy stali na dworze w nocy- uśmiechnęła się delikatnie.
Filiżanka. Z herbatą. Zawsze lubił herbatę… ona też ją lubi… prawda?
- Przepraszam, musiałam doglądnąć Valla… - usiadła obok Xellosa- … dawno cię nie widziałam.
- … tak… to prawda - spojrzał na nią z ukosa. O nic nie spyta?
- To już pięć lat… … Lina i reszta pewnie też chcieliby się z tobą zobaczyć.
- Myślisz?... … Raczej nie mogli mnie zaliczyć do przyjaciół.
Filia zmarszczyła brwi.
- Mylisz się! Nawet Zelgadis był prawie pewien, że przyjdziesz!
- … co u tego nerwusa - uśmiechnął się delikatnie- ożenił się z naszą księżniczką? A Lina pewnie nie puściła Gourrego chodźmy na moment, he, he… - przetarł czoło.
- Xellos, co ci jest..?
- Dlaczego ja jestem inny- spojrzał na nią z bólem- dlaczego nic nie rozumiem.
- …
- Jestem beznadziejny- wlepił wzrok w podłogę- Zellass mnie już nie potrzebowała. Nie zabiła mnie, zesłała na ziemię jako człowieka, który nic nie ma pojęcia o tym, jak nim być…, … dlaczego ona mnie nie zabiła…
- PRZESTAŃ!- Wstała zdenerwowana- jesteś idiotą! Tylko się nad sobą umartwiasz!
- … Fi…- wstał.
Usłyszeli ciche kroki.
- Co się stało?- Wymamrotał mały chłopczyk, tuląc do siebie pluszową zabawkę.
- Jejku… obudziłam cię?- Filia podeszła- chodź, jesteś zmęczony…
- … - Vall podreptał do Xellosa- masz.
Dał Xellosowi jedną ze swych czerwonych kulek.
Odwrócił się i znikł z Filią w pokoju.
- … - uśmiechnął się do siebie i wstał- dobranoc Filio…
Wyszedł z domu w ciemność ulic.
Nie mogła spać. Gdzie on jest?! Gdzie się włóczy? Już ranek… a jeśli coś mu się stało? Jego energie nie jest już taka potężna, już nie jest mazoku! Pierwszy raz zapragnęła, by nim był, żeby mu nikt nic nie zrobił…, o czym ja myślę, to nie dziecko! To dorosły mężczyzna…
Właśnie, mężczyzna.
O takim smutnym spojrzeniu…
- Mamo?- Vall wszedł do jej sypialni.
- Cześć kochanie.
Chłopczyk wgramolił się pod pierzynę w łóżku Filii. Wynurzył łebek i położył się obok mamy.
-, Co tak wcześnie wstałeś- pogładziła chłopczyka po policzku- dziś jest długi dzień, musisz się wyspać.
- Ty nie spałaś.
Dzieci zawsze wszystko widzą.
- … martwiłam się o niego… tego pana, co tu wczoraj był… wyszedł sam na ulice, w nocy…
- Idź go poszukać.
- … ale…
- Ja ci pomogę.
Przytuliła Valla. Kochane dziecko.
Ale on nie potrafi jej pomóc. Nikt chyba nie potrafi.
Może jest gdzieś w mieście. Może jeszcze nie odszedł. Tyle lat go nie było, a potem… potem nagle przychodzi i … odchodzi… … i znowu jest sama… … a przez chwilę to czuła się nawet… jakby … martwiła się o kogoś swojego…
Co za brednie mącą jej myśli?!...
Stał z boku. Przy drzewie. Tyle ludzi… niektórzy trzymają się za ręce. Głaszczą po głowach swoje dzieci… … czy on byłby dobrym ojcem? Chyba nie. Sam nigdy nie miał kogoś takiego. Skąd by wiedział, co ma robić?
- Chodź- ktoś szarpnął za jego nogawkę.
Vall? Co ty tu robisz?!
- … nie powinieneś być w domu?- Xellos kucnął.
- Chodź ze mną do domu.
- … mam cię odprowadzić?
- Masz ze mną pójść. Mama się ucieszy.
… naprawdę? Ucieszy się? Ktoś się ucieszy, że w ogóle istnieje?
- … chodźmy- wstał.
Vall wyciągnął rączki.
O co chodzi… …
- Na barana!- Podskoczył- na barana!
Xellos uśmiechnął się promiennie.
Szedł przez ulice, a Vall przytrzymywał się jego głowy.
- Ale to wszystko małe- śmiał się Vall, czuł się bardzo wysoki.
… więc taka jest rola ojca… pokazać dziecku świat z każdej perspektywy…
Filia siedziała przed domem, zmartwiona. Gdzie Vall?... Może jest na placu zabaw? Tak, na pewno! … Ale przecież tam była… a go nie zauważyła… … gdzie on jest… …
Zauważył Xellosa. Podbiegła jak oparzona.
- Vall!- Od razu kucnęła przy chłopcu, gdy ten zszedł z „barana”- gdzieś ty był, synku! Xellos! Gdzie go znalazłeś?
Wstała.
Patrzeli na siebie przez moment. Ona byłą bardzo zdenerwowana… a on… nie wiedział, co ma zrobić.
- Poszedłem szukać taty- powiedział spokojnie Vall- żebyś nie byłą smutna- uśmiechnął się i wbiegł do domku.
- … nie przejmuj się- Xellos odwrócił się- jest mały… i nie rozumie wielu spraw…
-, Jakich spraw?
- … bardzo się o mnie martwiłaś? Vall mi powiedział…, że byłaś smutna…
- Tak, byłam!
Skąd u mnie ta determinacja..?
A co ja poradzę… poradzę na to, że… … czekałam na niego pięć lat?!
- Bo się o ciebie troszczę! I nie chcę, żebyś był taki smutny, przygnębiony! Bo może chciałabym ogrzać cię w chłody, nie pomyślałeś?
Xellos odwrócił się do niej. Podszedł… dotknął jej dłoni.
- Czy ludzie… …mogą się tak po prostu… zakochać? Tak od razu? Od pierwszej chwili?
- … dla mnie to trwało o wiele dłużej - Filia pociągnęła cichutko noskiem.
W oczach zaświeciły się łzy- wejdziesz do domu? Czas na drugie śniadanie…
Przytrzymał ją, nie puszczał jej ręki.
… … moje uczucia są teraz wolne… wolne niczym ptak… żadna rasa mnie nie powstrzyma… żaden zakaz. Teraz, kiedy jesteś tak blisko… …
- Gdybym teraz spadła - uśmiechnęła się. Xellos zatarł pytająco głowę- złapałbyś mnie, prawda?
Pociągnął ją lekko do siebie.
- Nie -zaśmiał się figlarnie- spadłbym z tobą. ^^
- Ty!- Zamachnęła się, chcą go leciutko walnąć w głowę.
Złapał jej rękę w locie. Delikatnie położył ją na swoim ramieniu… tuż przy karku. Przytulił ją ciepło.
Bardzo ciepło.
Wręcz gorąco w sercu.
- Mogę sobie to wziąć?
- …? Nie rozumiem…?
- No to.
Nachylił się.
Masz delikatne usta… … i ciepłe policzki…
Całuje się z tobą?... Kto by pomyślał…, że to się wszystko tak potoczy?
- Hargon! Nie bij Huokiego… - Gourry podał ledwo rocznej dziewczynce zabawkę- widzisz, trzeba się dzielić^^! A nie, bijesz kolegę!
- Charakterek istnie a` la Lina Inverse - zamruczał Xellos, zręcznie unikając oberwania kawałkiem ciasta.
- Mmm… - Filia rozciągnęła się - kto by pomyślał, sześć lat…
- Ciociu - Vall podszedł do Amelii- czy możemy wsiąść z kufra parę rzeczy? Pobawimy się z Shini w dom.
- Naturalnie, chodź- Amelia wstał od stołu.
- Ekhm, no nie wiem- zaczął Zel- wczesne zabawy w dom mogą okazać się fatalne w skutkach za kilka lat…
- Khe, khe, czyżbyś miał coś przeciwko mojemu synowi?- Xellos zwęził wzrok.
- Ależ nic- odpowiedział chimera-, ale nie mam pewności, czy twoje metody wychowawcze…
Filia uśmiechnęła się. Ona nawet lubi te ich kłótnie. Jeden nie lepszy od drugiego, żaden się nie przyzna, że stali się przyjaciółmi.
- … nigdy nie żałowałaś, że wybrałaś mnie… prawda?
Przeczesujesz spokojnie moje włosy… masz taką ciepłą dłoń. Obejmujesz mnie delikatnie od tyłu, gładzisz po brzuchu…
- Prawda- odwróciła się i uśmiechnęła się figlarnie.
-, Czyli… - kołdra zaszeleściła, znalazł się nad nią- gdybym teraz skoczył…
- Nie skakałbyś- położyła mu palce na ustach- nie pozwoliłabym ci na to.
Zamknięta w twoich ramionach. Na zawsze. Już na zawsze bezpieczna.
Już nie musimy skakać.
Koniec.