Pe³nia
Dymitr prowadzi³ mnie przez las. Ksiê¿yc w pe³ni by³ jedynym wyznacznikiem naszej œcie¿ki. Wyszliœmy w koñcu na zalan¹ œwiat³em polanê, na której le¿a³ roz³o¿ony koc. Nim zd¹¿y³am na dobre siê rozejrzeæ zosta³am brutalnie poci¹gniêta w jego kierunku. Rozejrza³am siê ponownie po tym skrawku zieleni, który mia³ byæ naszym niebem tego wieczoru. Polanka by³a otoczona pochodniami, które dostrzeg³am dopiero w chwili gdy Dymitr zacz¹³ je podpalaæ. Zrobi³o siê jaœniej, mimo to wci¹¿ by³o niesamowicie romantycznie. Usiad³am na na kocu tu¿ obok miejsca, które mê¿czyzna mojego ¿ycia zachêcaj¹co poklepa³. Wpatrywa³am siê w ksiê¿yc, który z niewiadomych powodów mnie przyci¹ga³. Mój towarzysz chyba te¿ podziela³ to zdanie, bo nie móg³ oderwaæ od niego wzroku. Obj¹³ mnie ramieniem i razem wpatrywaliœmy siê w niemy spektakl tañcz¹cych œwiate³ gwiazd, wiruj¹cych chmur i nocnego s³oñca, nieruchomego, choæ wci¹¿ zmieniaj¹cego miejsce na niebosk³onie. Rêka Dymitra zsuwa³a siê w dó³ moich pleców, a druga dotyka³a mojego policzka. Nasze usta po³¹czy³y siê w czu³ym poca³unki, nasze jêzyki zaczê³y œcieraæ siê w walce, której ¿adne z nas i tak nie wygra. Jego rêce radzi³y sobie z zapiêciem mojej bluzki równie zrêcznie co moje z guzikami jego koszuli. PO chwili szamotaniny z ubraniami znów pewnie sunê³y po moim ciele, a Dymitr przygl¹da³ siê urzeczony moim kr¹g³oœci¹ oœwietlonym przez ksiê¿yc i p³omienie pochodni. Noc by³a ciep³a, mimo to zadr¿a³am, gdy odnalaz³ na mojej szyi punkt, w którym coraz szybciej bi³ puls. To nie by³ pierwszy raz, gdy kocha³am siê z Dymitrem, mimo to za ka¿dym razem by³am równie podekscytowana. Prê¿y³am siê pod jego smuk³ymi palcami jak dzika kotka. Nasze usta znów z³¹czy³y siê w dzikim tañcu. Poca³unki zag³uszy³y mój jêk gdy wype³ni³ sob¹ moje cia³o. Wsuwa³ siê we mnie z dzika furi¹ a ja wystawia³am biodra na jego spotkanie, nie mog¹c siê doczekaæ jego gor¹cego dotyku. Moje cia³o p³onê³o, ale nie ogniem jakim w³adali moroje, ogniem, a który tylko Dymitr potrafi³ we mnie wyzwoliæ. P³omieniami po¿¹dania i dzikiego pragnienia bliskoœci. Kochaliœmy siê otuleni œwiat³em i cieniami. Pochodnie zaczyna³y przygasaæ a ksiê¿yc czêœciowo skry³ siê za chmurami.
Moje cia³o napiê³o siê jak struna wype³nione do granic, chwilê potem opadliœmy na koc. Ostatnie spazmy targnê³y moim cia³em, wtuli³am twarz w klatkê piersiowa mojego kochanka wci¹gnê³am do p³uc jego zapach. Chmury znów ods³oni³y ksiê¿yc, jakby poprzednia scena z naszym udzia³em go gorszy³a Przesunê³am jêzykiem po piersi Dymitra zlizuj¹c kropelki potu. W pe³ni najlepsze by³o to, ¿e wyzwala³ we mnie dzikie instynkty. Moje zêby dra¿ni³y jego sutki, w takt cichych jêków wydobywaj¹cych siê mu z gard³a. Jego d³onie znów sunê³y po moim ciele, badaj¹c ka¿dy fragment skóry, jakby uczy³ siê mnie na pamiêæ. Jego usta znów zwar³y s9iê z moimi, jego sztywny penis wbi³ siê we mnie z pe³n¹ brutalnoœci. Niecierpliwi nadchodz¹cego spe³nienia poruszaliœmy siê we wspólnym rytmie. Jego silne rêce unios³y moje biodra, które i bez tego same wychodzi³y mu na spotkanie. Nie obchodzi³o mnie jak g³oœno krzyczê. Z³apa³am go za w³osy i zaczê³am ca³owaæ jego zmys³owe a¿ do bólu usta. Oboje dr¿eliœmy od prze¿ytego uniesienia, oblani tylko niewinnym œwiat³em ksiê¿yca, otoczeni cisza lasu. Tak las ju¿ nigdy nie bêdzie mi siê kojarzy³ z zaciszem, zwierzêtami i po prostu mnóstwem drewna. Ba nawet wiêcej, mia³am zamiar jeszcze nie raz odwiedziæ tê polankê, oczywiœcie w towarzystwie Dymitra.