Ohayo-o!! Fjiczek tjen jezd tylko i wyłącznie do użytku domowjego...Njo ^^ Może kjedyś trafi na stronkę...Eee,raczej nje XD
Akai Murasaki
Znów, jak dawniej. Jak dawniej podróżowali sobie bez celu. Bez zmartwień. Bez „misji ratowania świata” i innych tego typu. Zwykła podróż do nikąd.
- Ej, pośpieszcie się tam z tyłu!! Skarby nie będą na nas czekać!! -krzyknęła Lina do Amelii i Zela, którzy zostali w tyle.
Chimerek przyspieszył. Nie chciał stać się kolejną, sfajczoną mumią na koncie panny Inverse. Zerknął za siebie. Amelia była jakby odcięta od świata. Nie reagowała na krzyki Liny, na Fireballe, nawet na skomlenie biednego, nadpalonego Gourry'ego. Zero reakcji.
Chciał ją zawołać i pogonić troszkę, ale powstrzymał się.
Może to przez ich ostatnią rozmowę..?
Człapała nogami i snuła się za grupą. Po co? Po co się z nimi włóczy..? Szczególnie teraz, kiedy już wie, że on...jemu już wcale nie zależy..! I nigdy nie zależało... Była mu całkiem obojętna...Zupełnie niepotrzebna..! Tylko zawadzała... Kula u nogi...”doczepka”, jak mawiała o Gourrym Lina. Heh...gdyby jej ruda przyjaciółka miała więcej odwagi i potrafiłaby się przyznać do swoich uczuć..! Na pewno byłaby szczęśliwa...
...W przeciwieństwie do niej...
#
-...Muszę panu coś powiedzieć..!- zarumieniła się strasznie.
- Słucham?- Zel zatrzymał się. Chciał iść na górę, ale Amelia go powstrzymała.
O co mogło jej chodzić..?
- J.. ja...
Powie...nie może już dłużej tego w sobie dusić..!
- ..Kocham pana..!
Cisza. Okropna, przejmująca cisza. Nic nie mówi....
- Przestań.
- Co...? - zimny, jaki jego głos zimny..!
- Jesteś tylko kulą u nogi, daj sobie spokój.
Widzi, jak odchodzi powoli. Krok za krokiem. Obraz się zamazuje.... łzy. Znowu płacz. Znowu przez niego...
#
Lina obróciła się przez ramię do przyjaciół. Uśmiech beztroski na jej twarzy.
- Robimy postój!! ^^ A, Amelio, ty pła...?-nie zdążyła dokończyć pytania.
- Nie, to ten kurz z drogi ^^” Niech się panienka nie martwi! - ruszyła raźno przed siebie, mijając przypadkiem Zela.
"- Nie będę płakać przez ciebie. Zobaczysz. Już nigdy więcej."
Nagle usłyszeli głośny huk, a potem wrzask. Wszyscy unieśli głowy do góry. Zobaczyli na niebie mały, czarny punkcik, który zbliżał się do nich z prędkością światła. Co to mogło być..? Po chwili Amelka zdała sobie sprawę, że to „coś” straszliwie wrzeszczy.
- Lewitacja. - szepnęła zaklęcie i wzniosła się powoli w powietrze.
- Amelia co ty wyprawiasz do jasnej...?! - wrzasnęła Lina.
Ale księżniczka już jej nie słyszała. Była zbyt wysoko.
Amelia coraz to głośniej słyszała wrzask spadającego „cosia”. Wzleciała więc wyżej i zatrzymała się. Czekała, aż przybysz dobije do niej.
Postać zbliżała się. Jeszcze troszkę. Kilka metrów. I chwila...
Koło niej przeleciała mała dziewczynka z białymi jak u anioła skrzydłami. Amelka nie wiele myśląc zanurkowała za nią i chwyciła ją w locie, uspokajając tym samym. Dziewczynka otworzyła duże, przestraszone, zielone oczęta i spojrzała na swoją wybawicielkę. Amelia uśmiechnęła się uspokajająco.
- Już ci nic nie grozi.
Mała tylko skinęła główką i wtuliła się w księżniczkę.
Po chwili lądowały na ziemi.
Lina natychmiast doskoczyła do Amelii, żądając wyjaśnień. Ale gdy spostrzegła dziewczynkę w ramionach księżniczki, natychmiast się uspokoiła.
Bardziej zaciekawiły ją skrzydła małej.
- Upadłaś na głowę?! A gdyby coś ci się tam stało?! - wybuchła Lina.
- Lina-san, ale nic się nie stało! A poza tym, mała potrzebowała pomocy.
- Kiedyś się przejedziesz na tej ofiarności, mówię ci. - gderała jeszcze ruda.
Jako, że dziewczynka zasnęła, bohaterowie ruszyli dalej do majaczącego w oddali miasteczka. A skoro jest miasto, jest i karczma....
Opadła rozleniwiona na krzesło i rozejrzała się za kelnerem. No, jasne. Nigdy ich nie ma, gdy są potrzebni. Będzie się musiała upominać. SKANDAL!!
- KELNER!! 20 PORCJI SPECJAŁU DNIA!!
- Ej, Lina..? - zaczął Gourry.
- Co? ^^
- A gdzie jest Amelia i to małe, to...
Do stolika przysiadł się Zel. Lina nie wiedziała jak odpowiedzieć na pytanie blondyna, na szczęście chimera ją w tym wyręczyła.
- Mała spała, więc Amelia z nią została. - powiedział i wziął łyk kawy.
Lina miała zamiar powiedzieć, że ta cała historia ze spadającą małolatą jej się nie podoba, lecz w tym momencie na schodach pojawiła się Amelia. Trzymała za rączkę małą dziewczynkę, ubraną w płaszcz podróżny księżniczki. Mała wyglądała na przestraszoną. Spuściła główkę w dół i rozejrzała się dookoła bacznie. Jakby sprawdzała, czy nic jej nie grozi. Następnie przeniosła swój wzrok na Amelię, która uśmiechnęła się ciepło. Mała od razu poczuła się pewniej. Ruszyły do stolika, gdzie siedziała Lina i jej kompani.
- Co, Amelio? Bawimy się w niańkę? - dogryzła Lina. Amelia tylko się uśmiechnęła.
- To jest Amura. - wskazała na małą - A to moi przyjaciele: Lina Inverse, Gourry Gabriev...
- Witam panienkę ^^ -skłonił się do małej blondyn, wywołując u niej uśmiech.
- ...I Zelgadis Greywords. - zakończyła prezentację Amelia.- No a mnie już znasz. ^^
- Amelia ^^ - wydukała mała śmiało - Lina - wskazała paluszkiem rudą - Gourry i Zel..Zelgadis ^^
- Brawo! - pochwaliła Amelia. Mała uśmiechnęła się promiennie.
Miała około ośmiu lat, krótkie czerwono-bordowe włoski i duże, zielone oczęta.
I tajemnicze skrzydełka. Uśmiechała się teraz beztrosko do nowych przyjaciół, unikając trochę ponurego Zelgadisa.
- Co, mała? Zjemy coś? - spytała Lina. Poczuła sympatię do rezolutnego dziecka.
- Jeść!! - krzyknęła mała.
Po godzinie.....
Na stole piętrzyły się stosy brudnych naczyń. Lina i Amura siedziały z pełnymi brzuchami i uśmiechały się błogo. Dziewczynka zaczęła trzeć oczki piąstkami, by po chwili wdrapać się na kolana Amelii i przytulić się do niej. Po paru minutkach chrapała w najlepsze.
- No i zasnęła ^^ Ale trza przyznać, że je to to dużo = =” - powiedziała Lina i poklepała się po brzuchu.
- Musiała być głodna. - zamyślił się blondyn - No, ale teraz będzie jej lepiej! My ją wykarmimy! ^^
Zapadła cisza.
- Gourry....
- Tak, Lineczko?
- A KTO ZA TO WSZYSTKO ZAPŁACI?!!?- pięść Liny na głowie blondyna.
- Ja mam herb ^^- księżniczka zapłaciła kelnerowi i wstała z dziewczynką na rękach.
- Już idziesz?- zdziwiła się Lina. Zazwyczaj siedzieli do późna razem....
- Położę się wcześniej, zresztą ona już śpi.- wskazała ruchem głowy na Amurę.
- A...ale..! -próbowała jeszcze ruda.
- Dobranoc! ^^
Zniknęła za drzwiami swojego pokoju, zostawiając lekko zdziwionych przyjaciół.
*
Usadowiła rozbudzonego „aniołka” na łóżku, po czym poszła się umyć. Gdy wróciła zastała dziewczynkę siedzącą wciąż w tym samym miejscu, wpatrującą się w księżniczkę jak obrazek. Oczy miała tak nieruchome, że aż wydawały się szklane. Amelię przebiegł dreszcz pod wpływem tego wzroku. Opanowała się jednak i uśmiechnęła się ciepło do dziecka. Odpowiedział jej szeroki uśmiech, ukazujący garniturek młodych, mlecznobiałych ząbków.
- Co, nie śpisz już?- zagadnęła Amelka i przysiadła do małej.
Pokręciła przecząco główką.
- Wiesz, w tym wieku potrzebujesz dużo snu...- nie mogła dokonczyć.
Mała wpatrywała się w nią takim mądrym spojrzeniem,że Amelia nie mogła wydobyć z siebie głosu. Dziewczynka wyciągnęła rączkę i wskazała na serce księżniczki.
- Boli...bardzo boli.-powiedziała,nie zdejmując spojrzenia ze zdumionej twarzy Amelii.
- Tak..boli,ale..skąd wiedziałaś..?
- Ja wiem wszystko.
Amelka chciała zadać kolejne pytanie,lecz w tym momencie rozległo się ciche pukanie do drzwi. Wstała i poszła otworzyć. Towarzyszył jej czujny wzrok małej.
Otworzyła.
Za drzwiami stał Zelgadis.
Od razu poczuła ukłucie w sercu. W głowie wciąż słyszała słowa małej: "Boli..bardzo boli"....
- Dobry wieczór.- powiedziała cicho.- Szuka pan czegoś,Zelgadis-san?
"- Już nie zapłaczę przez ciebie. Nigdy."
- Nie,tylko...sprawdzałem czy wszystko w porządku.
- Zelgadis-san,mam już osiemnaście lat. Z całym szacunkiem,ale umiem już o siebie zadbać.- odparła natychmiast z uśmiechem.- Czy coś jeszcze?
- Nie. Dobranoc. Amelio...
- Słucham?- już prawie zamknęła drzwi,za którymi się schowała.
- ...Wybacz.
- ...- nie odpowiedziała.
- Amelio...
- Czas leczy rany,Zelgadis-san. Jutro porozmawiamy.- z tymi słowami zamknęła drzwi.
Słyszała jeszcze jego powolne kroki,potem skrzypienie drzwi. Osunęła się na podłogę,plecami wsparta o szorstką płaszczyznę drzwi. Objęła się ramionami i zaczęła płakać.
- Czas leczy rany... Mój już się skończył...
Poczuła jak coś ciepłego wtula się w nią. Zielone oczy wpatrywały się w nią z taką ufnością...
Bez zastanowienia objęła dziewczynkę i wybuchnęła jeszcze rzewniejszym płaczem.
**
Noc zapadła nad cichym miasteczkiem. W tawernie wszyscy pogrążyli się we śnie. Niektórzy w kojącym,inni...w pełnych bólu i niepewności.
Ciemny cień przemknął korytarzem karczmy.
No dobra,może nie wszyscy śpią =_=" Głupi bohaterowie,koncept mi psują...
Ekhem,wróćmy do cienia.
Mała postać śmignęła korytarzem,wzdłuż pokoi. Oglądała starannie cyferki. Wreszcie zatrzymała się pod pewnymi drzwiami. Wspięła się na palce i nacisnęła klamkę. Zamknięte. Rozejrzała się po korytarzu. Podeszła do końca,gdzie znajdowało się okno. Otworzyła je i wyskoczyła,rozwijając jednocześnie śnieżnobiałe skrzydła. Raźno podleciała do okna pokoju,do którego nie mogła się dostać. Okno otwarte,teraz to już bułka z masłem.
Wylądowała z gracją cicho na podłodze.
Zel nie spał,więc od razu zauważył intruza. Księżyc wychylił się zza chmur i białe światło wpadło do pokoju chimery. Zelgadis wreszcie rozpoznał nocnego gościa.
Amura wpatrywała się w niego podobnym, szklanym wzrokiem, jak wtedy w Amelię. Nie wykonała żadnego,nawet najmniejszego ruchu. Po prostu stała tam, na środku pokoju i patrzyła na chimerę.
- Co ty tu robisz?- burknął Zelgadis, podchodząc do małej, która nie spuszczała go z oczu.
Kiedy przykucnął,dziecko w odpowiedzi wysunęło rączkę w stronę Zelkowego serca.
- Boli.- oświadczyła.
I nadal patrzyła mu prosto w oczy.
- ...Co ty możesz wiedzieć..?
- Ja wiem wszystko.
Roześmiał się,słysząc tę odpowiedź.
- Skoro wiesz wszystko,to powiedz mi,czy istnieje lekarstwo na moją postać? Ha,dziecko,niczego nie wiesz...- wstał z powrotem,podchodząc do swojego łóżka.
- Może nie potrafisz szukać? A może nie chcesz szukać..?
- Nie chcę? Nie bądź śmieszna!! Spójrz na mnie!! Potwór,który nie zasługuje na nikogo..!! ...Na nikogo... To tylko litość...
- Przecież jesteś kochany przez jedną osobę.
Zatrzymał się.
- Zadajesz innym ból mówiąc,że to dla ich dobra...Jednak tak naprawdę to komu jest wygodniej..?
Odwrócił się,patrząc na nią z niedowierzaniem.
- ...Płakała..?- wykrztusił w końcu.
Nie podał imienia,żadnej wskazówki.
Ale wiedzieli,o kim tak naprawdę rozmawiają.
- Bardzo płakała. I boli ją tak samo jak ciebie.
Nie odpowiadał. Stał ze spuszczoną w dół głową,jakby szukając wyjścia z tej sytuacji. Najchętniej nigdy nie zaczynałby tej rozmowy... ... Rani innych..? Tak..ciągle coś psuje,każde piękno,które jest mu dane.... i to piękno niszczeje.
Jak ona..?
Odwrócił się do małej,chcąc jej coś pwoiedzieć.
W pokoju było pusto. Jedynie w miejscu,w którym stała dziewczynka,leżało białe,lśniące pióro.
*
Nie wytrzyma..Już nie może... Spojrzeć mu jutro w oczy..? Jak? ...Wiedząc,że właśnie dla NIEGO jesteś nikim..? ... Wiedząc,że on cię nienawidzi..?
Poczuła jak małe ciepełko wtula się w nią.
Spojrzała z czułością na dziewczynkę, która po chwili otworzyła niesamowicie zielone oczy.
- Pójdziemy?- spytała cicho.
- Tak. Do domu.- przytaknęła księżniczka.
********
Chodziła nerwowo wokół stołu. Blondyn wodził za nią błękitnymi oczami,zachowując stoicki spokój.
Albo po prostu nie kumał sytuacji.
Nie winiła go za to. Właściwie to zdążyła się do tej jego głupotki przyzwyczaić.... Nawet..sądziła,że dodawała mu uroku...
Wtem drzwi otworzyły się i do pokoju wszedł Zel.
- I co? Znalazła się???- wypaliła od razu.
- Nie ma jej nigdzie. Tym bardziej tej małej.
- Cholera no!! Co ją tak nagle napadło??- usiadła na stoliku,wokół którego wcześniej krążyła.
Gourry wstał i podszedł do rudej. Podał jej jakąś karteczkę.
- Lina,a to leżało u Amelii w pokoju.
<CISZA>
- I DOPIERO TERAZ MI TO DAJESZ,CIEMNOTO TOTALNA EGIPSKA?!!?
- A-ale Lina...
- AAAAAAAAAARRRRRRGGGGGGGGGGGHHHHHHHH!!!!!!!!!
Podczas gdy panna Inverse wyładowywała swoją frustrację na panu Gabrievie,Zelgadis wziął kartkę i odczytał co następuje:
"Wracam do Seyruun. Amura jest ze mną,nie martwcie się. Jeżeli kiedyś będziecie chcieli,zapraszam Was do Seyruun. Uważajcie na siebie! - Amelia"
Cisza zapadła,gdy Zel skończył odczytywać wiadomość. Blondyn podrapał się po głowie.
- Ale czemu sobie poszła?- zadał pytanie gdzieś w przestrzeń.
- Skąd ja mam wiedzieć? Może Zel coś wie?- zwróćiła się do chimerka z tym swoim sławnym wzrokiem: "Liny Inverse nie oszukasz,mój drogi..."
- Niby skąd miałbym wiedzieć?- bronił się.
- Na wszystkie gwiazdy na niebie!! Już nie wiem jak opisać mam twoją głupotę, panie GREYWORDS!! GŁUPSZY OD GOURRY'EGO!!
- Hem?- wtrącił inteligentnie wspomniany wzorzec,dzięki czemu przy wydatnej pomocy pięści Liny,wkomponował się malowniczo w ścianę.
- A-ale..- jąkał Zelek.
- Widać już od miesięcy,że wam na sobie zależy! Dlaczego ją odrzucasz,do jasnej ciasnej?! Przecież..
- Nienawidzę jej.- jak mogłem...jak mogłem tak powiedzieć..? O bogowie,co za ból w piersi..
Ruda czarodziejka stała przez chwilę zbita z tropu. Smutek pojawił się w jej rubinowych oczach, następnie opuściła głowę.
- A..a ty chociaż wiesz...co ona mi kiedyś mówiła..? Nie,nie wiesz...ty nigdy nie słuchasz...Nawet własnego serca,do jasnej cholery!! Myślisz,że nie widziałam,jak patrzyłeś na nią!? Nie zauważyłeś,jak często rozmawialiście ze sobą!? Nie widziałeś,jak bardzo jej zależało,żebyś... żebyś był szczęśliwy... Niczego nie widziałeś,byłeś głuchy i ślepy!! Tak,nie patrz tak na mnie!! Wiem,że ci powiedziała,że cię kocha!! I wiem także,co jej odpowiedziałeś...- łzy gęsto spływały po jej twarzy.- Jesteś bez serca. Naprawdę jesteś chimerą.
Wybiegła z pokoju,pozostawiając milczącego Zelgadisa stojącego przy oknie oraz Gourry'ego.
Blondyn spojrzał z troską na przyjaciela.
- Wiesz co,Zel...
Chimera nie odpowiedziała,jednakże szermierz niezrażony tym faktem,kontynuował.
- ...Wiesz,mi się wydaje,że ty się boisz... Tak jak ja boję się czasem Liny,kiedy się wścieka,ale wiesz,Amelia się nie wścieka tak często... Więc czego ty się boisz?
- ...Zasługuje na lepszego...
- Wiesz,Zel...Ja się tam nie znam,ale... Ja myślę,że ty to Amelii w zupełności wystarczasz...
Cisza przedłużała się,więc Gourry wyszedł z pokoju. Teraz porozmawia z Liną...
Zelgadis wpatrywał się w przestrzeń za oknem. Pierwsze krople deszczu rozmazały się na szybie.
A jego odbicie w szklanej tafli jakby płakało.
Kropla upadła na podłogę.
Deszcz, czy też...?
********
Mała dzielnie dotrzymywała jej kroku. Nie pamiętała,kiedy ostatnio tak szybko biegła... Zupełnie jakby uciekała.
Przed czym..?
Przed tym,którego kocha całym sercem,a który ją...odrzuca...gardzi...
Potknęła się i uklękła z rozmachem w błocie. Amura stała z boku i wpatrywała się w księżniczkę z żalem.
- Aż tak boli..?- spytała cichym głosikiem,który jakby wmieszał się w odgłos szumiącego deszczu.
Amelia spojrzała na nią zapłakanymi,błękitnymi oczami.
- Jeżeli kiedyś pokochasz...i zrozumiesz,że ukochany cię nienawidzi...zrozumiesz,jaki to ból...
- Ja wiem.
- Co..?
- Ja wiem wszystko.
Przez chwilę wpatrywały się w siebie,aż w końcu księżniczka uśmiechnęła się smutno.
- Wiesz wszystko..? Ciekawe co takiego...?
- Zel tutaj idzie.
- Co? N-niemożliwe... Kłamiesz..!- spojrzała na małą z gniewem.
- Ja nie kłamię.Ja wiem.
Spojrzała w kierunku,z którego przyszły. Na szarym horyzoncie zamajaczyła wysoka postać.. Postać,którą Amelia dobrze znała,a o której najchętniej by zapomniała... Nie,nie najchętniej...
Musi zapomnieć.
Wstała energicznie,ciągnąc małą za rękę. Ani drgnęła.
- Chodź,Amura..!
- Dlaczego?
- ...Ty wszystko wiesz,ty mi powiedz..!
- Boisz się,że znowu cię zrani. Uciekasz.
- Nieprawda!! On już nigdy mnie nie zrani..!!
Chimera usłyszała głos Amelii. Cholera,za głośno...Po co krzyczała..?! A moze..może podświadomie chciała,żeby ją usłyszał...
- Jeżeli chcesz,zostań tutaj. Ja już nie chcę przez niego płakać...- Amelia puściła ciepłą rączkę dziewczynki i pobiegła przed siebie,na oślep.
- Teraz będziesz płakać z bólu.- słyszała zbliżające się kroki Zelgadisa.
Zatrzymał się przy Amurze,która w niemym geście wskazała na kierunek ucieczki księżniczki.
- Tylko się pośpiesz.- zatrzymał się na dźwięk spokojnego głosu małej.
- Co?
- Ta gałąź długo nie wytrzyma.
Nie wiedział co to znaczy. Nawet nie próbował wnikać. Coś w tym dziecinnym głosie mówiło mu,żeby nie ignorować tych słów... Puścił się pędem,pozostawiając za sobą moknącego Aniołka.
***********************
Biegł szybko,rozglądając się bacznie na boki. Niemożliwe,żeby uciekała tak szybko..! Deszcz utrudniał widoczność,gromy w oddali rozpraszały go. Zatrzymał się na chwilę,chcąc ochłonąć.
Tak bardzo chciał wziąść ją w ramiona,powiedzieć,wytłumaczyć wszystko..!
Wziął głeboki wdech i przymknął oczy.
Skup się.
Szum deszczu.
Krople obijające się o źdźbła traw.
Wszystko to nieważne,skup się na tym delikatnym głosie...
- ..Z.elu..!
Ruszył w kierunku stłumionego wołania.
Skarpa pojawiła się nagle. Piękna pułapka. W dół jakieś parę ste metrów,a potem lodowata rzeka... Rozejrzał się za Amelią. Słyszał,napewno słyszał..! Musi tutaj być...
- AMELIA!!- zawołał głośno,że aż echo przepaści poniosło krzyk.
Czekał. Musi tutaj być. Musi.
A jeżeli jej nie ma,to...
Spojrzał w rwącą rzekę.
Nie przeżyłaby takiego upadku...
Nie! Ona jest silna... nie mogła odejść... Musi jej jeszcze tyle powiedzieć..!
Nagle do jego uszu doleciał słaby dźwięk jego imienia.
Pobiegł w prawo,kierując się jej wołaniem. W duchu przemawiał do niej uspokajająco,a sam wzrokiem poszukiwał jej drobnej postaci...
Gałąź..?
Amelia wisiała jakieś dwadzieścia metrów pod nim,uczepiona wystającej,lichej gałęzi.
"- Tylko się pośpiesz..."
- Zelgadis-san!!
Trzask.
"- Ta gałąź długo nie wytrzyma."
- Amelia!!
Głośniejszy trzask oznajmił,że konar poddał się ciężarowi księżniczki.
Spadała w dół,wołając chimerę.
Stał i patrzył jak spada. Jeszcze trochę i rozbije się o głazy na rzece... Widział ją martwą oczyma wyobraźni...
Trwało to zaledwie pięć sekund.
Następnie rzucajac zaklęcie Ray Wing podążył w przepaść za księżniczką.
****
Spadam...widzisz..? Przynajmniej raz...ostatni raz przed śmiercią...zobaczyłam cię... Twoje piękne,morskie oczy... Już nie czuję żalu... Wiem,że nie chciałeś mojej miłości...
...ale ja i tak nie przestanę cię kochać... nawet po śmierci...
Żegnaj.
*****
Jeszcze parę metrów... Już zaraz,za chwilkę cię złapię...
Mam cię!
Jesteś taka ciepła... Nie wypuszczę cię już,zobaczysz..! Już nigdy cię nie opuszczę...
Otworzyłaś powoli oczy w momencie,gdy postawiłem nas na ziemi. Nadal trzymałem cię w ramionach.
- Z..Zelgadis..-san..?- spytałaś drżącym głosem. Mi także było zimno.
- Tak,Amelko...Tak,naprawdę tak..!- nie wiem co chciałem przez to powiedzieć.
Chyba nie potrafiłem po prostu odnaleźć właściwych słów by wyrazić to uczucie...
Przytuliłem cię mocno.
Płakałem.
- Zelu..nie płacz,Zelu..!- objęłaś mnie mocno.
Wiem,że nie powinienem,że zasługujesz na kogoś lepszego... Ale kiedy spojrzałas mi w oczy i uśmiechnęłaś się... Dopiero wtedy zrozumiałem,że bez ciebie to..nie potrafiłbym już żyć....
Masz taką śliczną twarz...gładzę cię po policzku,szukając drogi do twych ust... Mokniemy na deszczu,ale to nic... Masz takie ciepłe,delikatne usta...
Już nie jest mi zimno.
Strasznie ciepły ten deszcz...
************
Słońce wstało jak zwykle. W Seyruuńskim pałacu powoli wszyscy budzili się do życia.
Choć niektóre osoby już dawno były na nogach...
Stali na placu zamkowym. Wcześnie rano wionęło tu pustką. Teraz stały tutaj tylko cztery osoby,żegnające piątą.
- Naprawdę musisz odejść?- spytała księżniczka.
- Uwierzcie mi...Zawsze będę nad wami czuwać.- uśmiechnęła się mała.
- Czyli jest was więcej?- dociekała ruda. Odpowiedzią był śmiech.
- Kto wie,Lino...Może kiedyś się dowiesz..?- spojrzała po raz ostatni na wszystkich- Życzę szczęścia. Na pewno je znajdziecie.
Rozwinęła śnieżnobiałe skrzydła i powoli zaczęła się wznosić. Pomachała im dłonią po raz ostatni i zawołała:
- DEWA MATTA!!
Po czym obkręciła sie wokół włąsnej osi i zniknęła,pozostawiając po sobie tylko parę piór.
- "Dewa matta"?? Mam nadzieję,że nie!! ONA JADŁA WIĘCEJ NIŻ JA I GOURRY!!
- Tak,ale była milsza od ciebie.
- COŚ POWIEDIZAŁ?!!? JA CI DAM TY MEDUZO!!!!!!!!!!
I zaczęła gonić Gourry'ego po całym placu zamkowym,rzucając przekleństwa i zaklęcia.
- Niektórzy się nie zmieniają,prawda Amelko..?- objął ją od tyłu i wymruczał do uszka. Uśmiechnęła się cię ciepło i spojrzała w niebo,skąd nadleciał Aniołek.
Aniołek,który sprawił cud.
- Tak... Wiesz co?- zagadnęła.
- Hmmm..?- wymruczał jej w szyjkę.
- Lepiej powstrzymajmy Linę,zanim nam zamek spali...
Zaśmiał się cicho i niechętnie wypuścił ją z objęć. Zaoferował ramię,które księżniczka chętnie przyjęła. Uśmiechnęła się i oparła głowę o jego ramię,po czym powoli ruszyli w stronę ich pałacu.
Nowego,wspólnego,szczęśliwego domu.
********************
Pióra z pałacowego dziedzińca zdmuchnął wiatr... Historia została całkiem zapomniana... A Aniołek nadal czuwa nad parą królewską i ich przyjaciółmi...
Do zobaczenia u mnie,kochani.
***********************
**The End**
KYA jakie to nudnościowe.... ___^___ [Jeszcze jedno takie zdanko, Dżuma a krzywda cię spotka! Obiecuję,nyo. Planujesz może kontynuację, cio? - Charatka]
Akai Murasaki
7
7