Kawałek Nieba
by Hoshiko
Dla Sal - za wsparcie i znoszenie mojego marudzenia, dla Ly - za cierpliwość i dla Kasi - chociaż wiem, że tego nawet nie zobaczysz, dziękuję Ci za wszystko...
Niebo... Takie czyste, tak doskonałe... Jaki kolor ma niebo? Błękitny. Ale nawet w połowie nie tak doskonale błękitny, jak...
Niebo to przecież w wierzeniach ludzi też Raj. Pragnąłby być w Raju, jasne. Ale nie chodzi o to, żeby stało się niewiadomo co...! Przecież Niebo jest wielkie - on chciałby mieć tylko jeden, malutki kawałek - całkiem dla siebie.
Maleńki, najpiękniejszy, jego własny kawałek nieba.
Które miałoby taki kolor, jak...
Jak...
Są takie dni, kiedy naprawdę nic ci się nie chce. I zazwyczaj w takie właśnie dni ma się mnóstwo rzeczy do zrobienia.
To był właśnie taki dzień - przynajmniej dla pewnej złotej smoczycy. Była ona jednak osobą wyjątkową...
Po czym poznaje się osobę wyjątkową? Osoba wyjątkowa, choćby nie wiem jak zabiegana, zawsze uniesie głowę i spojrzy w niebo. Zawsze. Tak jak złota smoczyca o imieniu Filia.
O czym może myśleć? Nigdy na przykład o tym, że zbiera się na burzę. Nie, to nie w jej stylu. Złota smoczyca była bowiem nie tylko kimś wyjątkowym, ale także niepoprawną romantyczką. Filia patrząc w górę nie widziała chmur - widziała Raj, który dla niej wydawał się być równie nieosiągalnym jak one...
Myślała o tym, że swoje niebo przegrała wiele lat temu i najprawdopodobniej już nigdy nie będzie w stanie go odzyskać. Myślała o tym, że miała kiedyś jego okruch - który wymknął jej się z rąk, kiedy tylko mały, śliczny chłopczyk o złotych oczach przestał być małym chłopczykiem i poszedł swoją drogą. I myślała też o tym, że ten dawno utracony okruch to i tak było za mało. Ale na tyle dużo, aby poczuć smak... i zapragnąć mieć więcej...
A przecież nie chciała niewiadomo ile... Chciała mieć tylko jeden mały kawałek nieba tak po prostu dla siebie...
A nawet na marzenia nie miała teraz czasu. Zresztą - nie miały sensu, bo po co mieć marzenia, które nie mogą się spełnić? Chyba tylko po to, żeby się spóźnić do pracy, bo dobiegła do swojego małego sklepiku prawie kwadrans po czasie. Tak na dobrą sprawę to nic się nie stało - na nadmiar klientów to nigdy jeszcze nie cierpiała, ale punktualność to przecież kwestia zasad i dobrego wychowania. Złota smoczyca nie zniosłaby, gdyby ktoś wytknął jej brak dobrego wychowania. Wiele więcej jej już nie zostało...
Niebo to nie tylko błękit i Raj. Niebo to także Opatrzność. A tego dnia zadziałała właśnie ona, sprawiając, że do małego sklepiku z porcelaną w małym, miłym miasteczku, zawitał bardzo specjalny gość. I gdyby nie fakt, że gość ów zawitał tam zupełnie incognito i wyłącznie w sprawach prywatnych, mogłoby się to dla wielu jego mieszkańców skończyć bardzo niedobrze...
Ale - jak już się rzekło - gość ten tym razem nic złego robić nie miał zamiaru. Przeszedł zupełnie spokojnie krętymi uliczkami i zatrzymał się przed maleńkim sklepikiem - własnością blondwłosej Filii.
Zanim wszedł jednak - zadarł głowę i spojrzał w niebo... Bo też był wyjątkowy. Zresztą - w jego przypadku wszystko zdawało się tą wyjątkowość podkreślać, od dziwnego stroju po fryzurę i kolor włosów. Nie dało się jednak ukryć, że patrzyło się na niego z przyjemnością...
Mężczyzna spojrzał w niebo po raz drugi. On chciałby mieć tylko kawałek nieba. Tylko jeden mały kawałeczek z tego bezmiaru błękitu... Czy to tak dużo? Więc czemu nie mógłby go dostać? Westchnął. Starzeje się, czy co? Jakiś sentymentalny się zrobił...
Pchnął drzwi.
Są takie dni, kiedy czujesz, że nie dasz rady; że chciałbyś zostać w domu i nie robić nic, co mógłbyś schrzanić. I dla złotej smoczycy to był dokładnie taki dzień. A Opatrzność zdecydowała, że właśnie w taki dzień będzie musiała znieść wiele...
Ale jak możesz dostać to, czego pragniesz, nie walcząc o to? Są rzeczy... są uczucia... które są najważniejsze i najpiękniejsze, wyjątkowe.
Jak okruchy nieba...
Kiedy dzwoneczek u drzwi oznajmił wejście mężczyzny do sklepu, Filia szybko wynurzyła się spod lady, poprawiając rozsypane w nieładzie złote włosy.
-W czym mogę... - wystarczyło jednak jedno spojrzenie na stojącego w drzwiach „klienta”, by zamarła wpół słowa. Jej błękitne jak niebo po burzy oczy rozwarły się szeroko...
-Aż tak przykrym gościem jestem, Filio? - zapytał lekko fioletowowłosy, maskując ledwo dosłyszalny smutek niedbałym gestem.
-Nie... To znaczy: tak... To jest... - zmieszała się. - Co ty tutaj robisz? - zapytała szybko.
-Nudzi mi się, więc odwiedzam starą znajomą... Która, mam nadzieję, zaprosi mnie chociaż na filiżankę herbaty.
-Oczywiście - odpowiedziała złota smoczyca, na wzmiankę o herbacie odzyskując pewność siebie. Kto jak kto, ale ona herbatę parzyła najlepszą. - Wobec tego zaczekaj, zamknę sklepik...
Do domu Filii szli w milczeniu - nie bardzo mieli o czym mówić... Przecież wiedzieli o sobie tak dużo. Co kilka kroków któreś z nich wzdychało lekko, spoglądając w górę. W niebo.
Tak, złota smoczyca i Mazoku byli bardzo starymi znajomymi. Wiedzieli o sobie niemal wszystko. A jednak nie wiedzieli, że mają takie samo wielki marzenie.
Czym są marzenia? Marzenia to okruchy nieba, w doskonałym kolorze błękitu. Tak bliskie, piękne, dalekie i nieosiągalne jak niebo... Tak bardzo nieosiągalne, a jednak...
Kiedy ktoś umie spoglądać w niebo, marzenia się spełniają...
Ale czasami staje się tragedia - kiedy maleńki okruch błękitu znajduje się w zasięgu ręki, a my nie widzimy go i nie łapiemy... zapatrzeni w niebo...
Wtedy naprawdę dalekie i nieosiągalne. Barwy doskonałego, ale zimnego błękitu.
Takie wypadki się zdarzają. Na ogół unieszczęśliwiają one ludzi. Czy złota smoczyca, wlewając aromatyczną herbatę do dwóch błękitnych jak niebo filiżanek, zdawała sobie z tego sprawę? Być może. A może nie?
-No więc... - przerwała kłopotliwe już milczenie. - Co u ciebie?
-Nic nowego - uśmiechnął się Mazoku o imieniu Xellos. - Wszystko po staremu. Wszyściutko.
U Filii też było po staremu. Marzyła, tęskniła i spoglądała w niebo. Bo zabić się nie miała jeszcze odwagi. Co nie znaczy, że nigdy o tym nie myślała.
-Teraz ty coś opowiedz - zaproponował.
-No wiesz... U mnie też po staremu... Mam mój sklep i...
Nie. Poza sklepem nic już nie miała. Oprócz marzeń...
-Cóż... Jak interes w takim razie?
Xellos Metallium czuł się w tym momencie bardzo głupio, ponieważ rozmowa wyraźnie się nie kleiła. Czuł także coś innego - spojrzenie pary wielkich, pięknych, błękitnych oczu.
-Dobrze. To znaczy nie jest bardzo dochodowy, ale przeżyć się da spokojnie...
Zapadła cisza. Oboje patrzyli na niebo za oknem... I oboje czuli olbrzymią niesprawiedliwość faktu, iż oni nie mają ani jednego jego kawałeczka.
-Dobra herbata - zauważył w końcu Mazoku.
Ta cała „rozmowa” była beznadziejnie beznadziejna. I nie było w niej nic z tego, na co miał głupią nadzieję. I on też był głupi, bo nie wiedział jak zacząć.
Więc dopił herbatę, pożegnał się i odszedł.
Są takie dni
I są takie chwile
Kiedy nie widzisz już nic oprócz nieba
Zapominasz patrzeć na ziemię
I usypiasz
Kołysany zimnym kolorem wieczności
Są takie dni
I są takie chwile
Kiedy najważniejsze po raz kolejny wymyka ci się z rąk
Wtedy pojawia się ból
Cierpisz
I nic ci już nie pomoże błękitne zapomnienie
Dokąd może iść ktoś, kto właśnie odkrył, że nie wierzy już kompletnie w nic? I jeśli ten ktoś może podróżować bardzo szybko i w dowolne miejsce?
Stawiam kubek Darjeeling, że będzie szukać samotności.
Którą może znaleźć na przykład nad małym oczkiem wodnym wśród gór...
Co może robić ktoś, kto ma poczucie przegranej, jeśli jeszcze nigdy w życiu nie zaznał smaku porażki? Xellos Metallium po raz pierwszy nie zrobił nic. Położył się jedynie na trawie i długo i z wyrzutem patrzył w niebo... Czując, że brakuje mu czegoś ważnego. Że czegoś jeszcze nie wie... I że gdyby poznał ten jeden sekret, wszystko mógłby jeszcze naprawić...
A ten Mazoku był specjalistą od sekretów.
Tym razem jednak nie rozmyślał nad niczym. Cierpiał, czując ogromny zawód... Bo zawsze dostawał wszystko, czego chciał. Oprócz najważniejszego.
-Ja chcę mieć tylko swój własny, mały kawałek nieba!!! - krzyknął, wyładowując swój żal i złość. Echo poniosło jego głos daleko. - Jeden, mały kawałek!!! Który miałby kolor... Kolor...
A co zrobiłby ktoś, kto czuje, że nie ma już siły dalej cierpieć? Że nie ma już siły dalej patrzeć w niebo i mieć nadzieję, że chociaż jedna jego cząstka jest mu przeznaczona? Jeśli ten ktoś był kobietą - tak jak Filia - po prostu by się rozpłakał...
Kawałek nieba... tak upragniony, wymarzony... po raz kolejny wymyka nam się z rąk. I wtedy należy... spojrzeć w niebo. I pozwolić sobie na chwilę zastanowienia. A potem trzeba działać. I zawsze musimy pamiętać, że jeśli fragment nieba ściągniemy z góry sami, będzie tak samo błękitny, jak ten, który stamtąd spadł.
-Ja chcę mieć tylko swój własny, mały kawałek nieba!!! - krzyczał Xellos. - Jeden, mały kawałek!!! Który miałby kolor... Kolor...
Powiedz to. No powiedz.
-Kolor... Oczu Filii...!
Czasami ciężko jest uświadomić sobie coś naprawdę ważnego. Czasami jest to niemal niewykonalne. Ale jeżeli chce się urzeczywistnić swoje marzenie, trzeba pokonać samego siebie...
A Filia podjęła decyzję. I wybiegła z domu, ściskając w dłoni mały, srebrny przedmiot. Nie zdążyła jednak dobiec za daleko, bo przy granicy lasu spotkała Mazoku.
-Filia - powiedział zdecydowanie. - Ja chcę mieć wreszcie swój własny kawałek nieba. I jeśli będzie trzeba, sam go sobie wezmę.
A potem byli tylko oni, ich słowa, usta i dłonie... i błękitne niebo nad nimi.
Które tym razem było całe dla nich.
I ona i on dostali swój własny kawałek nieba. I najcudowniejsze było to, że to był dokładnie ten sam kawałek.
Kawałek błękitny prawie tak, jak jej oczy...
-Filia... Kiedy cię trzymam w ramionach, czuję się, jakbym kawałek nieba przyciskał do piersi... Mojego własnego nieba...
THE (happy) END
[Bosh, to była walka z tym fikiem... Jak nigdy chyba... Piszcie, co o tym myślicie... bo nigdy nikt nie pisze i ja chyba się w końcu poddam... ==” pandziusia@poczta.onet.pl]
1