Silence, Slayers fanfiction, Oneshot


Ohayo-o!!Nie wiem,co mie podkusiło.Jest 24.00 a ja siedzę i klikam ficka.Uwaga,bo teraz dopiero wyjdzie ze mnie cała moja schizofrenia!!!!Niahiahiahiahiahiahiahiahiahiahiahiahiahiahiahiahiaaaa!!!

A powiem wam jedno:nikomu nie życzę virusa w kompie.Istny horrrrrrrrrrrror!

Ale to własnie dzięki niemu powstaje ten fick^.^

Aaaach...mam nadzieję,że jeszcze nie śpicie...Już zaczynam...już....no już....już......już.....

ZACZYNAJ WRESZCIE!!!

Ok,ok!Rety kotlety i qrde felek bąbelek!Ale nerwościowi ludzie!

Akai Murasaki akai07@op.pl Dżuma

 

*~<<<<<<dla Akane Ikeda>>>>>>~*

 

``````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````

 

Sza,cicho sza,czas na ciszę....

Już oddech Jej coraz bliżej

Tego naprawdę ci brak

Ona jedna prawdziwy ma smak

Cisza jak ta....

 

Sza,cicho sza,zbliż się do Niej...

Ja ledwie drgam...

Blady płomień

Podejdź i zanurz się w Nią

W kryształową i czystą Jej toń

Zanurz do dna...

 

Bliżej i bliżej i bliżej i bliżej masz do Niej..!

Ciszej i ciszej...i ciszej i ciszej co dnia..!

 

Chodź,po co ten ciągły hałas..?

Sam zdwoić go wciąż się starasz...

Tak ci mówili od lat...

Tylko krzykiem zdobywa się świat!

A to nie tak!

To nie tak....

 

Sza,cicho sza,czas na ciszę...

Tę,którą w swym sercu słyszysz...

Kiedyś,śpiewało jak z nut.

Teraz gładkie i zimne jak lód!

Smutny to cud!

Smutny cud...

 

Bliżej i bliżej i bliżej i bliżej masz do Niej..!

Ciszej i ciszej...i ciszej i ciszej co dnia..!

 

Podejdź i zanurz się w Nią...

W kryształową i czystą Jej toń....

Cisza jak ta...Jak ta...

 

 

-Zginiesz.Wiesz o tym.Boisz się?Dlaczego?Nie bój się...to tylko śmierć...

Krwistoczerwone oczy wpatrywały się w nią z nienawiścią i drwiną.Głos zimny i bezlitosny.

-Zginiesz.I nie tylko ty...Posłuchaj,co ci powiem...Oni zginą razem z tobą...Jeżeli ty nie uczynisz nic....-ujrzała swoich przyjaciół.-Zginiesz.

 

-Nie!!-usiadła gwałtownie na łóżku.

Do pokoiku hotelowego wpadały pierwsze promienie słońca.Przeczesała czarną czuprynę ręką.Wstała z łóżka i zaczęła się ubierać.Rozmyślała przy tym o swoim śnie.Miała go już od paru dni.

Koszmar.Ale w przypadku kapłanek sny mogły mieć i swoje znaczenie.W przypadku Filii były to przepowiednie.A w jej?Mogło to być ostrzeżenie...Ale od kogo?Przed czym?Śmierć,ale dlaczego,jak?

Zeszła na dół,do swoich przyjaciół.Dziś mieli wyruszyć do pewnej świątyni.Postanowili pomóc Zelowi odzyskać jego dawną postać...

Nie rozumiała dlaczego się tak w tym zaciął...Przecież mówił o sobie jak o potworze...a tak naprawdę to przecież jest...przystojny...Zburaczała.

Zajęła miejsce obok chimery.Popijał kawę nie zwracając uwagi na krzyki,jakie wydawali kłocący się o jedzenie Lina i Gourry oraz Filia przekomarzająca się z Xellosem.

-Dzień dobry.-powiedział do Amelii.Niby od niechcenia,z grzeczności...

-Dzień dobry.-odparła cicho wciąż rozmyślając o swym śnie.

Po śniadaniu wyruszyli do owej świątyni.Lina okładała Gourry'ego pięściami w nagrodę za jego niewiedzę.Filia goniła Xellosa z maczugą.Mazoku wdzięcznie omijał ciosy.Zel i Amelia szli obok siebie spokojnie,bez żadnych udziwnień. [Ekhem...=_=] Nie odzywali się do siebie.

Chimerek ukradkiem spojrzał na księżniczkę.Zazwyczaj próbowała załagodzić kłótnie,a dzisiaj była jakaś...osowiała,zamyślona....Może coś się jej stało?

Już miał zadać pytanie,kiedy spostrzegł jak Filia rzuciła maczugą w Xellosa.Ten oczywiście zniknął unikając ciosu.Maczuga leciała prosto w Amelię.Zel rzucił się,żeby ją zatrzymać,ale wtedy stało się coś nieoczekiwanego.

Amelia wyciągnęła rękę w stronę pocisku,a ten zatrzymał się i upadł na ziemię.Drobną postać księżniczki spowijała złota łuna.Po chwili zemdlała,a Zel w porę zdążył ją złapać.Reszta stała w osłupieniu.(czyt.:Lina siedziała szermierzowi na barana,a Filia w szoku i koło niej Xellos próbujący ją pocieszyć)

-C..co to było?-wydusiła Lina.

-Sam chciałbym to wiedzieć.-odparł jej chimerek.

-Rozbijemy obóz w lesie,świątynia może zaczekać.Chodźcie!-poszli do lasu.

 

Znaleźli polankę.Filia znalazła źródło i zamoczyła w niej chusteczkę.Położyła ją Amelii na czoło. Księżniczka nadal była nieprzytomna.Lina i Gourry poszli poszukać jedzenia i drewna na opał.Zel stał oparty o drzewo.W tej świątyni mogło być lekarstwo na jego wygląd....I akurat teraz musieli się zatrzymać!Filia podeszła do niego.

-Jak się obudzi pójdziemy dalej,spokojnie.-Zel tylko machnął ręką i poszedł.

-Gdzie idziesz?!-krzyknęła za nim Filia.

-Do świątyni.

-Ale,Amelia...

-Nic mnie to nie obchodzi!!-i poszedł.Filia pomyślała,że chyba jednak nie rozumie ludzi....Uklękła obok Amelii.Xellos oczywiście sobie poszedł.Typowe dla mazoku zachowanie...

-Cześć,Filia!^^

-Xellos!!!!CHCESZ ŻEBYM ZAWAŁU DOSTAŁA?!!?!!?

-Przepraszam.Podaj to Amelii,wrócą jej siły ^^-podał smoczycy zawiniątko.Rozejrzał się po polance.

-Co to jest?-spytała zdziwiona Filia.

-Zioła.Wraca po nich siła.^^ A powiedz mi,gdzie jest Zelgadis?

-Poszedł do świątyni.Skąd wziąłeś te zioła?

-Wiesz,znam się trochę na ziołach ^^ A Zel to ma charakterek.Swoją dziewczynę zostawił...Oj,źle.

-Źle.A te zioła na pewno są bezpieczne...?

-Nie ufasz mi? ^^

-Pytasz się?!

-No,może i czasami oszukuję...

-Czasami?-przerwała ironicznie Filia.

-...czasami oszukuję,ale teraz nie.Widziałaś,co się wtedy stało...

-Widziałam.

-I to była twoja wina ^^

-TY NAMAGOMI!!!PO CO SIĘ WTEDY ODSUNĄŁEŚ?!!?!?!?!?

-A...ależ...

-GRRRRRRRRRAAAAAUUUU!!!!-tym razem trafiła w niego maczugą.

-Aaaauuuuu.....x_x

 

Niedługo po znokautowaniu Xellosa,z lasu wrócili Lina i Gourry.Lina niosła stado zajęcy i ławicę ryb,a Gourry stos gałęzi.Powoli zapadał wieczór,a Amelia się nie budziła.Zjedli kolację i siedzieli przy ognisku.Wrócił Zelgadis.

-I co?Znalazłeś świątynię?-spytała ironicznie Lina.Chimerek usiadł przy ognisku.

-Tak.Ale nie mogłem wejść.

-O?Ciekawe dlaczego?-mówiła Lina.Ale jakoś nie bardzo się tym przejmowała.Zerknęła na śpiącą Amelię.

-Aby wejść do środka potrzeba ludzkiej kapłanki.

-I zapewne tylko po to wróciłeś?Po kapłankę?To ci coś powiem.Nasza jedyna ludzka kapłanka jest nieprzytomna i nie wiadomo,kiedy się przebudzi.Gdyby nie Filia,która została w obozie...

-I Xellos.-wtrąciła nieśmiało Filia.

-...i Xellos,którzy zostali w obozie,to Amelię byś sam zostawił!Wiesz ty co?Ech,na jej miejscu przywaliłabym ci Fireballem.

-Dajmy już spokój.Zastanówmy się co zrobimy,jeżeli ona się nie obudzi...-uciął Xellos.

-....Nie mam pojęcia.Miejmy nadzieję,że się obudzi.Dobra,ktoś musi przy niej czuwać.I niech to Zeluś zrobi,bo jeszcze się dzisiaj nie wykazał.-reszta położyła się spać.

-Ale...-próbował oponować chimerek.

-Fire....

-Będę czuwał!

-No!-odparła ruda i ułożyła się blisko szermierza.Po chwili wszyscy spali.

Zel westchnął i usiadł obok Amelii.Spojrzał na jej spokojną twarz.

Wtedy,gdy zatrzymała maczugę Filii...Jej oczy były czarne,puste.Aż się przeląkł.I do tego ta tajemnicza łuna....Przyjaciele mówią,że jest samolubem bo poszedł do świątyni....ale on musiał zebrać myśli.I przy okazji sprawdzić,czy znajdzie odpowiedzi na dwa pytania:

1.Czy zdoła wrócić do poprzedniej postaci..?

2.Czy Amelii..nic nie jest..?

Martwił się o nią.Wtedy te oczy go przeraziły.Dawno się tak nie bał....Tylko wtedy,gdy zabił Amelię Fibrizzo.Wtedy też się bał.Ale nie tego,że on także zginie.Bał się,że zostanie bez niej....

Chwycił ją delikatnie za rękę i trwał tak do rana.

 

*Morning*

Rano jeszcze się wszyscy nie pobudzili,gdy Amelia odzyskała przytomność.Na widok Zelgadisa trzymającego ją za rękę zarumieniła się.

-Amelio,pamiętasz co się stało?Na drodze,z maczugą?

-....Pamiętam,że leciała w moją stronę,a potem...potem...było ciemno...okropnie ciemno...

Spojrzał na nią ze strachem w oczach.Gdy Amelia mówiła,zobaczył w jej oczach jakby.....pustkę...

-Nie przejmuj się.

-Był pan w świątyni?-zmieniła szybko temat.

-Tak,ale potrzebuję twojej pomocy...Widzisz,aby tam wejść....-i tu Zeluś wyłuszczył Amelii całą sprawę.Reszta się pobudziła.Filia podała Amelii zioła,które dostała od Xellosa.Ale Amelia była w pełni sił.Ruszyli więc do owej tajemniczej świątyni.

 

Ich oczom ukazał się potężny budynek z białego tworzywa. [Plastik rulez!>.<]

Podeszli do wejścia.Napis w niezrozumiałym języku głosił,według Zelgadisa,że tylko ludzka kapłanka może otworzyć wejście.Niestety,dół drzwi był poniszczony i nie można było odczytać napisów.

-No,to do roboty!

-Dasz radę,Amelio?-zatroszczyła się Filia.

-Spokojnie.

Podeszła do drzwi i położyła na nich dłoń.Zaświeciła białym światłem.

-Myślicie,że się uda?-spytał Gourry.

-Powinno...Ale coś mi tu nie gra...A jeżeli ten napis na dole zawierał coś ważnego...?

-AMELIA!!-krzyknęła nagle Filia.

Wszyscy spojrzeli na księżniczkę,która przenikała przez wrota.Zel chciał ją odciągnąć,ale gdy chwycił jej rękę,ona jakby przez niego pzeniknęła.Obróciła głowę.Spojrzała na niego i uśmiechnęła się ciepło.Chciała coś powiedzieć,ale w tym momencie zniknęła.

Filia upadła na kolana,Xellos przyklękł koło niej i objął ją ramieniem.Lina stała jak słup soli,Gourry też.Zel zaczął walić pięściami we wrota.

-Cholera!!!-krzyknęła chimera.

 

Ciemność...wszędzie...ciemno...Dlaczego?Nie widziała siebie.Nawet swojego odbicia.Nigdzie...

Gdzie?

Myśli przelatywały nieskładnie przez głowę.

Czuła,że stoi na jakiejś podłodze.Ale jeżeli zrobi krok...Próbowała rzucić zaklęcie rozświetlenia.

Guzik.

Magia nie działała.

Amelia wzięła głęboki oddech i zrobiła krok.Jest podłoże.Uszła tak jeszcze z pięć kroków,gdy ujrzała małą kulkę światła.Kula podleciała do niej.Amelia nie wiedziała co zrobić...Ujęła światełko w dłonie.

-Aaaaaaaaaa!!!!!

 

Stali przed wejściem do świątyni.Zel oparty o wrota,reszta trochę dalej.Filia płakała Xellosowi w ramię.Nigdy nie sądziła,że ten mazoku będzie ją pocieszał....Lina podeszła do Zela.

-Zel...Słuchaj...ja... !-szybko się wycofała.

-Gdzie idziesz,Lina?-spytał Gourry.

-Słuchajcie!Idziemy się czegoś dowiedzieć o tej świątyni!Zel tu zostanie i popilnuje....Ruszać się!

Xellos pomógł Filii wstać.

-Chodź,Filia.Będzie dobrze...no,już...nie płacz....-oddalili się.

Lina ostatnia odwróciła się i spojrzała na chimerę,która nie wykonała najmniejszego ruchu.

Nikomu nie powiedziała,że Zel płakał.

Dogoniła resztę.

 

Zel stał przy wrotach.Łzy kapały na ziemię.Dlaczego?Po co ją tu zabrał?!To przez niego ona może już....Odrzucił od siebie tę myśl.Niemożliwe.Nie prawda!To była jego wina...Jego...Gdyby nie był tak zapatrzony w siebie....Może Amelia...Cephiedzie,za co?

-Amelia...

 

Szli po pustych uliczkach miasta.Rozglądali się bacznie,chcąc ujrzeć chociaż jednego mieszkańca wioski leżącej niedaleko świątyni.

-Gdzie są wszyscy..?-rzucił pytanie Gourry.Jakoś nikt nie potrafił znaleźć odpowiedzi.

-Szukacie kogoś,przybysze?-usłyszeli nieznajomy głos.Odwrócili się.

Za nimi stał przygarbiony dziadek,trzymający w lewej ręce długi kij,na którym się wspierał. Długa biała broda,krzaczaste brwi i....kokardka?Na końcu brody miał śliczną,różową kokardkę.

[Nic nie mówię,ale to mi wygląda na jakiegoś pedzia T_T]

-Czy mieszka pan tutaj?-spytała Lina.Xellos otworzył jedno oczko.

-Owszem,chłopcze.-przytaknął dziadek.Będzie tego żałował.....

-FIREBALL!!!!!!!!!

Dziadyga spalony na kupkę popiołu.

-JESTEM SUBTELNĄ KOBIETĄ,TY STETRYCZAŁY I ZGRZYBIAŁY DZIADZIE!!!!A TERAZ GADAJ,CO WIESZ O TAMTEJ ŚWIĄTYNI!?!?!?!?!?!?!?!?-podniosła dziadka z ziemi i zaczęła nim potrząsać.

-Khe,khe,khe...O...o tamtej świątyni na wzgórzu..?

-WŁAŚNIE O TEJ MÓWIĘ!!CO TY GŁUCHY JESTEŚ?!!?!?!?

-Niech się panienka nie denerwuje.Dawno nikt o to nie pytał...

-Co się stało z mieszkańcami?-spytał Xellos.Filia cały czas była wtulona w niego. [4 Megami ^.^]

-Mieszkańcy?Stali się ofiarami świątyni.

-Ofiarami?Jakimi ofiarami?

-Widzicie,niegdyś to było tętniące życiem miasto.Przybył tu On.I wszystko się zmieniło.Nosił czerwone szaty,nie widział.Jego imię było powszechnie znane,lecz dla mnie będzie potępione na wieki...

-Rezo..?Czerwony Kapłan Rezo?-dociekała Lina.

-Tak.Sam on...Mówił,że wszyscy staną się odporni na zbliżającą się zarazę,gdy wejdą do świątyni. Świątynia ta nosiła nazwę...Jaką?O,już pamiętam!Świątynia Błekitnego Feniksa.Ludzie dali się nabrać.Zaufali Rezo.Weszli do świątyni....I już stamtąd nie wyszli.

-A dlaczego pan tutaj jest?-zadał pytanie Gourry,patrząc podejrzliwie na dziadka.

-Tamtego dnia doszedłem do wniosku,że swoje lata mam i nie potrzeba mi lekarstwa takowego...

-Dlaczego mieszkańcy nie wrócili ze Świątyni Błękitnego Feniksa?

-Rezo przemienił ich ciała w energię.Za jej pomocą chciał odzyskać swe spojrzenie na świat.Ale mieszkańcy wciąż tam byli.Ich energie.Zapieczętowali miejsce tak,ażeby nikt się tam nie dostał.

-Ale...

-Jednakże poczynili małe uchybienie.-kontynuował dziadek nie zważając na innych-Wejście mogła otworzyć jedynie osoba Biała,służąca Cephiedowi.Nie mógł to być mazoku,ryuzoku czy też elf.Musiała to być istota ludzka,z czystym sercem i duszą.

-Nasza przyjaciółka jest wewnątrz!-wykrzyknęła Filia.

Nastała cisza.Staruszek patrzył na grupkę ze współczuciem w oczach.

-W takim razie już jej nie odzyskacie.Przykro mi.

Powoli zaczął się oddalać.Lina jako pierwsza otrząsnęła się z szoku.

-Jak to?!Nie ma żadnego sposobu?!Musi być!!Musi!!!

-Ale nie ma.

-To rozwalę to cholerstwo!!

-Zginie.Zrozumcie,nie ma już ratunku.W tej świątyni jest cała moja rodzina.Przez dwa lata próbowałem ich odzyskać.Bez skutku...Rozumiem wasz smutek i ból.Lecz niestety,to nie ma sensu.

Lina przypomniała sobie księżniczkę.Roześmiana,smutna,zawiedziona...I twarz Zela,który..płakał za tą małą osóbką....

-Ma sens.Ja znajdę sposób.Jakem Lina Inverse!Idziemy!

-Oss!

Ruszyli w kierunku Świątyni Błekitnego Feniksa.Po drodze zachaczyli o bibliotekę.

-Może coś tutaj znajdziemy..?

Zabrali się za przetrząsanie ksiąg.W drzwiach stanął dziadek i przyglądał im się.

 

Zapadał wieczór.Słońce zabarwiło się czerwoną barwą rzucając krwiste blaski.Zel przykładał dłoń do drzwi świątyni.Nie był kapłanem,nie miał takiej mocy co Amelia.Nie mógł wejść do środka.

Skupił się.Może kiedyś się uda..?Będzie tak stał,dopóki jej nie odzyska.Musi ją odzyskać!

-Jeszcze raz...-przymknął oczy i skupił się.

Poczuł jak energia kumuluje się w dłoni.Otworzył oczy.Ale jego energia była bardziej szara niż biała.Mógł się tego spodziewać....Kiedyś mu się uda!Uda!I ją odzyska.Słabł z minuty na minutę.Zbyt wiele razy kumulował energię...

-Jeszcze raz...

 

Krzyknęła,gdy jasne światło objęło ją.Po chwili,gdy otworzyła na powrót oczy ujrzała,że wokół niej są miliony podobnych kuli energii.Dawały jasne,lekko błękitne światło.Jedna z tych kul wciąż tkwiła w jej dłoniach.Amelia podniosła ją do twarzy.

-Wyczuwam w tobie smutek,żal...nienawiść...Kim wy jesteście..?

*Cisza.*

-Mówicie ciszą..?

*Wsłuchaj się w nią.*

-Słucham...-Amelia przymknęła oczy.Na początku nie słyszała nic.Po chwili jednak usłyszała jakby ciche popłakiwanie,czyjś krzyk...

*Słyszysz ciszę?Ciszę w swym sercu?Oto cisza...*

-Słyszę...-Amelia znowu zaświeciła złotą łuną.

*Sza,cicho sza,czas na ciszę...

Tę,którą w swym sercu słyszysz....

Kiedyś śpiewało jak z nut.

Teraz gładkie i zimne jak lód..!

Smutny to cud..!

Smutny cud...*

-Słyszę ciszę...Mówicie ciszą...Dlaczego..?Cisza...Dlaczego..?

*Wzywaliśmy cię....Miałaś sen,prawda..?Zginiesz...Oni zginą...Wyzwól nas,a nic się nie stanie...*

-Dlaczego..?

*Nasza energia napełnia Błękitnego Feniksa.Zrodził się z naszych łez...Gdy wyfrunie,zgładzi twoich przyjaciół...Jeżeli nas wyzwolisz,on zniknie...*

-Zabije moich przyjaciół..?

*Tak.*

-......Co mam zrobić...?

*Wiedz jednak,że jeżeli nas uwolnisz,to sama....*

-Zginę.Wiem.Co mam zrobić..?

*Słuchaj ciszy.W niej jest odpowiedź.*

 

Podbiegli pod świątynię.Zel siedział teraz na ziemi,wyczerpany.Lina trzymała znalezioną księgę.

-Już wiemy dokładnie,po co Rezo wybudował tę Świątynię...Chciał zbudzić Błękitnego Feniksa.Miał on doprowadzić do zniszczenia świata.

-Niezłe.-mruknął Zel i wstał.

-Pisze,że ludzie z miasteczka mieli napełnić Feniksa mocą.I "...tylko jasna moc wyzwolić ich może. Nic innego im nie pomoże...Ludzie wolni będą,lecz Gwiazda na wieki zgaśnie."-przeczytała na głos Lina.Filia i Xellos czytali jej przez ramię.

-I co z tego?-odburknął Zel.Filia podała mu zioła przeznaczone dla Amelii.Wróciły mu siły.

-Ośle,matole i nie wiem co jeszcze!!Toż to o Amelii!!!Ona może ich uwolnić,ale sama przypłaci to życiem!!!!Nawet Gourry to zakapował!Jeżeli czegoś nie zrobimy,Amelia zginie!

Zelgadis patrzył na wrota jakby z nadzieją,że zaraz się otworzą i wyjdzie z nich Amelia.Cała i zdrowa,uśmiechnięta...Podbiegnie do nich i znowu ruszą w dalszą podróż...

-Zel?Słyszysz mnie?Zeeeeel!!!

-Słyszę.Co mamy zrobić?

-....Nie możemy nic zrobić.-odpowiedziała cicho Lina.

-....Nic...?Musi być jakiś sposób!Lina..musi...

-Wybacz,Zel.Nie możemy nic zrobić....

 

-Słyszę ciszę...Mówi...Woła...

*Co mówi..?*

-...Mówi:"za późno"...

 

Siedzieli załamani przed świątynią.Nie mogli nic zrobić...nie mogli pomóc...Nic...

Filia przytulała się do Xellosa.Czuła się bezpieczniej.Obwiniała się za to,że Amelia jest uwięziona.Xellos głaskał ją po włosach i uspokajał.

Lina czytała księgę,Gourry zaglądał jej przez ramię.Nie wierzyła,że nic nie mogli zrobić.Musiał być jakiś sposób!

Zelgadisa dręczyły wyrzuty sumienia.Dlaczego ją tu przyprowadził?Po co?Dla spełnienia swojego egoistycznego marzenia?Jak mógł?To było niewybaczalne...Jak mógł..?Już nie chciał....

Z rozmyślań wyrwał ich głośny trzask.Spojrzeli na drzwi Świątyni Błękitnego Feniksa.Wrota rozpadły się w drobny mak.Ujrzeli ciemne wnętrze,z którego powoli wyłaniała się jakaś postać.Nagle z budynku wyleciały tysiące kul energii.Lina i reszta patrzyli na nie.Zaczęły formować jakiś niewiadomy kształt.Zel spojrzał na wyjście ze świątyni.I ujrzał w nich majaczącą postać.Podbiegł bliżej.

Amelia upadła wprost w jego ramiona.Dyszała ciężko.Zel zrozumiał od razu.

Umierała.

Na początku,gdy ją zobaczył,poczuł radość,którą teraz przyćmiła smutek i żal.

-Amelia...Ame...Ame,powiedz coś...Ame...Choć słowo...Ja już nie chcę stać się człowiekiem...ja chcę.....żebyś ze mną była,Ame..!Ame!

Otworzyła z trudem oczy.Uśmiechnęła się do niego.Podniosła rękę,pogładziła go po twarzy i otarła łzę spływającą po policzku.

-...Zel..sł..słuchaj..ciszy...Tam...jest odpowiedź...Zel...ja też...chcę być z tobą...

Ręka opadła bezwładnie na ziemię.Zel dotknął jej policzka.Nie ruszała się.

Odeszła.

-Amelia...Ame...zostań...Zostań,Ame!Ame...nie zostawiaj mnie...błagam...nie odchodź...

*Słuchaj ciszy,Zel.Tam jest odpowiedź...*

-Ame...Ja chcę słyszeć ciebie.Ciebie.Ame..!

 

Lina i reszta patrzyli na wspaniały,a zarazem i przerażający widok.Kule energii utworzyły kształt Błękitnego Feniksa.Lina nie namyślała się długo.

-Tyś,który od nocy ciemniejszy.Tyś,który od krwi strugi czerwieńszy.Powołuję się na imię Twe potężne,w nurcie czasu zanurzone.Ciemności przysięgę składam....

 

*Słuchaj ciszy.Tam jest odpowiedź.*

Ame...Odpowiedź..?Na co?

Skupił się.Lina wypowiada zaklęcie,aby pokonać Feniksa....Szloch Filii,ciche słowa Xellosa...krzyk Gourry'ego...To wszystko zakryła cisza.

*Podejdź i zanurz się w nią...

W kryształową i czystą Jej toń...

Cisza jak ta...jak ta...*

-Lina,stój!!!!!

-...po równo...CO?!!?!?

-Nie w Feniksa!Zabij dziadka!!!-krzyczał Zel ile miał sił w płucach.

Lina odwróciła się w stronę staruszka.Już nie wydawał się taki miły. [O ile w ogóle był -_-']

-NiE MoŻeSz MnIe ZaBiĆ.JeStEm nIeŚmIeRtElNy!!!!-powiedział odmienionym głosem.

-I co mnie to?! DRAGU SLAVEEEEEEEEEEE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

<BIG BADA BUM!>

 

Wybuch był bardzo potężny.Gdy Lina i reszta ocknęła się,zobaczyli jak Feniks zaczyna się rozpadać. Tysiące kul energii opadały lekko na ziemię przeobrażając się w ludzi.Lina i reszta poszli im pomóc.Wielu było w kiepskim stanie.

Zel siedział wciąż w tym samym miejscu i trzymał w ramionach martwą Amelię.

-Słyszałem ciszę,Ame.Ale już nie chcę jej słyszeć.Chcę usłyszeć ciebie...Ame...-zacisnął powieki.

Łzy znowu zaczęły płynąć.

-Obudź się,Ame...Nie chcę być sam...Będę tą chimerą,nie chce być człowiekiem!Chcę być z tobą,Ame.-pochylił się nad nią-Chcę być z tobą...Ame...

Poczuł ciepłą dłoń na swojej głowie.Drgnął.Spojrzał z niedowierzaniem w twarz Amelii.

Uśmiechała się.

-Nie jesteś sam.-uśmiechnęła się ciepło i pogładziła go po twarzy.

-Już nie.-pocałował ją.

 

~Tydzień później~

Na zamek w Seyruun zjechała księżniczka wraz ze swoimi przyjaciółmi.Teraz część z nich raczyła się śniadaniem.A właściwościowo-tylko dwójka.

-LINA!!TO BYŁO MOJE!!!

-DOBRZE TO POWIEDZIAŁEŚ: B-Y-Ł-O!!

-Linaaaa!

-Czekaj.-przekroiła pieczeń na pół i podała połówkę szermierzowi.

-Jesteś kochana.-i puścił do niej oko.Lina zarumieniła się.

 

Filia siedziała na balustradzie balkonu i patrzyła na królewski ogród.Poczuła czyjąś obecność.

-Xellos?Co ty tutaj...-nie zdążyła dopowiedzieć,bo pocałował ją.

-Wiesz co,Filia?Mam urlop.^^

-....Chyba zaczynam się cieszyć.Możesz mi jeszcze raz powiedzieć o tym urlopie?

Uśmiechnął się i znowu ją pocałował.

 

Siedziała na huśtawce i patrzyła gdzieś w dal.Czuła się trochę osłabiona,ale i szczęśliwa.Miała w końcu jego.Tego jedynego mężczyznę,którego naprawdę pokochała.Wprawiła huśtawkę w lekkie kołysanie.

Przymknęła oczy i wsłuchała się w ciszę.Ktoś chwycił ją za rękę.Otworzyła oczy.Chimera uśmiechała się lekko.

-Czego słuchasz?-spytał cicho.

-Nie wiem.Ciszy.

-Ame...-pogładził ją po twarzy-Już mnie nie zostawiaj...

-Za nic..!-przytuliła się do niego najmocniej jak tylko mogła.

-Ame...-pocałował ją namiętnie.

 

*Wsłuchaj się w ciszę

A zobaczysz prawdę....

Miłości nie próbuj zrozumieć.

Bo głupcem zostaniesz.*

 

~The End~

 

``````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````

Uff!AGAWU!AGAWU! W fiku wykorzystano:

1.Tekst piosenki Budki Suflera "Cisza jak ta".

2.Sentencja końcowa: "Zbiór Myśli Złotych"-myśl Lorda Byrona.

I tyle.Widzicie,jaki mój móżdżek jest spaczonowaty?Eeeeech....Idę spać...Znowu idę późno spać...

Na szczęście istnieje Cisza......

Akai Murasaki akai07@op.pl Dżuma

P.S. Eeeee...no...nie..znowu nie mam pomysłu.

P.S.2. Wszystkie prawa zastrzeżonościowe!Niahiahiahiahiahiahiahiahiahihiaaaa!Khe,khe...starość...

P.S.3. Idę pisać następnego!Ale najpierw się prześpię...=_= Zzzzzzzz....

9

9



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Domek z kart, Slayers fanfiction, Oneshot
Kiblowe perypetie, Slayers fanfiction, Oneshot
Szkarłat, Slayers fanfiction, Oneshot
Bajka bez tytułu, Slayers fanfiction, Oneshot
Przeznaczenie, Slayers fanfiction, Oneshot
Familiada, Slayers fanfiction, Oneshot
1+1+1=2, Slayers fanfiction, Oneshot
W domu Xella, Slayers fanfiction, Oneshot
Bajarz, Slayers fanfiction, Oneshot
Reakcja, Slayers fanfiction, Oneshot
Droga, Slayers fanfiction, Oneshot
Królowa Gołębi, Slayers fanfiction, Oneshot
Die, Slayers fanfiction, Oneshot
Wielki - Większy Dzień, Slayers fanfiction, Oneshot
Czekolada, Slayers fanfiction, Oneshot
Związki Zawodowe, Slayers fanfiction, Oneshot
Bambo 2, Slayers fanfiction, Oneshot
Doubt, Slayers fanfiction, Oneshot
Już Nigdy, Slayers fanfiction, Oneshot

więcej podobnych podstron