Wioletta Kowalczyk
Ekloga pierwsza Wergiliusza
Sielanka pierwsza Wergiliusza jest utworem niezwykle ciekawym i kontrowersyjnym. Niewątpliwie zawiera pewne elementy tradycyjnych sielanek teokretyjskich, jednak autor, o ile zakładamy, że zamierzał stworzyć utwór czysty gatunkowo, nie zachowuje w tym pełnej konsekwencji. Czy zatem ekloga pierwsza, jeśli posłużyć się zapożyczeniem ze współczesnej terminologii filmowej, jest wierszem gatunkowym czy gatunkiem wierszowym? Rodzajem „przebieranki” pasterskiej czy utworem na tyle ambitnym, że świadomie wychodzącym poza ramy przyjętego schematu, by pełniej realizować zadania gatunku? Poematem o tragedii wygnańca, dla której tło stanowi idylliczny krajobraz czy może pochwałą rustykalnego życia wzmocnioną przez tragedię pozbawionego domu uciekiniera?
Pierwsza ekloga Wergiliusza zbudowana jest na kontraście pomiędzy Tityrusem, który dzięki protekcji „boskiego młodzieńca” pozostaje na swoich włościach, a Melibeusem, wygnańcem pozbawionym majątku ojców, opuszczającym rodzinne strony, a zatem silnie przezywającym wątpliwości dotyczące własnej przyszłości. Tę różnicę losów bohaterów wiersza z całą wyrazistością unaoczniają już pierwsze słowa Melibeusa. Opisuje on przyjaciela, który wypoczywając pod drzewem, w szczęściu i błogim spokoju gra na fujarce i dopełnia w ten sposób sielankowego obrazu krajobrazu arkadyjskiego. Melibeus zaś właśnie odchodzi z ojczyzny, musi porzucić i pozostawić za sobą ukochaną ziemię oraz dotychczasowe radosne życie, które pędził podobnie jak teraz Tityrus, zapomnieć o równie szczęśliwych i beztroskich dniach.
Tragizm sytuacji Melibeusa nabiera specjalnej wymowy właśnie dzięki silnemu zaznaczeniu tego kontrastu, ponieważ sam bohater nie skarży się bardzo na los, który przypadł mu w udziale, wydaje się raczej z nim pogodzony, rozumie, że nie ma innego wyjścia jak tylko uciec z ojczyzny, a mimo to nie zazdrości Tityrusowi możliwości pozostania. Po silnym wstępie w którym opowiada o swoim nieszczęściu wzmocnionym wyrazem litości nad koza, która dopiero co wyszła z połogu, a musi ruszyć w długą i ciężką wędrówkę, uspokaja się. W następnych swoich wypowiedziach okazuje zainteresowanie historią przyjaciela, chwali naturę, jej dary i żywot pasterski. Dopiero w końcowej partii następującej po serii adynatów określających trwałą wdzięczność za dobrodziejstwa ze strony „boskiego młodzieńca” wypowiedzianej przez Tityrusa, powraca do skarg na bezdomność. Jego ostatnia wypowiedź zawiera obraz ponurej rzeczywistości, jaka czeka jego samego i podobnych mu ludzi, którzy również nie dostąpili łaski władcy, a będą oni musieli odejść do najodleglejszych krain ówczesnego świata takich jak Afryka, Scytia, Brytania. Melibeus głęboko boleje nad stratą dobytku, wątpi czy jeszcze kiedyś ujrzy Arkadię i swój dawny dom, zagony, które, mimo iż są tylko zagonami, stanowiły dla niego królewskie bogactwo. Przebija tu zupełnie czytelna nuta goryczy. Melibeus już nie ukrywa swoich uczuć, w pełni pokazuje wypełniający go żal i nienawiść do żołdaków, którzy zbiorą teraz jego plony, ponieważ zagarnęli należące do niego pola. Za przyczynę swojego nieszczęścia uważa niezgodę, ludzkie kłótnie. To wyraźna krytyka ówczesnych stosunków politycznych, wojen domowych, walki między żądnymi władzy przywódcami politycznymi i generałami. Ten krótki fragment osadza eklogę pierwszą w rzeczywistej sytuacji Italii, przemienia nieszczęsnego fikcyjnego pasterza Melibeusa w „everymana” dzielącego los tysięcy rzeczywistych mieszkańców Kremony i Mantui. Jednak, jak już wspomniałam, to krótki fragment i uważam, że o niewielkiej sile wyrazu. Od tego gwałtownego wybuchu Melibeus przechodzi do pogodzenia się ze strata, prosi Tityrusa, by nadal wypełniał swoje rolnicze obowiązki, kozy, by żywiej szły z nim na wygnanie i powraca do opisu tego, co traci - mianowicie słodkiego życia tutejszego pasterza i pięknej, błogiej arkadii, która pomimo jego odejścia, nie zmieni się i sama w sobie pozostanie wartością, którą należy wielbić i chwalić. Dlatego Melibeus wydaje mi się człowiekiem raczej pogodzonym ze swoją sytuacją, spokojnym. W głębi duszy wciąż jest takim Tityrusem, piewcą krajobrazu rustykalnego pozostającym w niezmienionym zachwycie nad potęgą i dobrodziejstwami natury. Nawet teraz, w obliczu nieszczęścia te wartości są mu najbliższe.
W zupełnie odmiennej sytuacji znalazł się Tityrus, więc i odmienny jest jego nastrój. Co dziwi, zdaje się on przez całą sielankę ignorować skargi Melibeusa. Poza ostatnią partią, w której zaprasza rozmówcę na wieczerzę i nocleg, w jego wypowiedziach nie odnajdujemy słów współczucia czy pociechy dla nieszczęsnego przyjaciela. Zaproszenie to odczytuję jako dyskretny, bardzo delikatny, czyli jedyny, na jaki może sobie pozwolić człowiek, który tylko dzięki specjalnym względom władcy unika podobnie nieszczęsnego losu, wyraz współczucia i próbę osłody w wielkiej tragedii, która dotyka wygnańca, czymś, co miałoby zmniejszyć jego ból i rozpacz, czymś na kształt ostatniej posługi, którą... może czuje się winny mu oddać?
W tym, co mówi, Tityrus skupia się raczej na wyjaśnieniu przyczyn swojego własnego szczęścia i arkadyjskiego spokoju, jakim może się cieszyć, gdy świat Melibeusa się rozpada. Zachęcany pytaniami rozmówcy rozlegle opowiada o swojej podróży do Rzymu i spotkaniu „boskiego młodzieńca”, który zapewnił mu ochronę w tym dramatycznym momencie i dzięki któremu Tityrus zachował swój majątek, a którego otoczy teraz z tego powodu niemal boską i dozgonna czcią.
Postać Tityrusa poznajemy głównie z wypowiedzi Melibeusa. Jest on w jego oczach uosobieniem mitu pasterskiego o szczęśliwym życiu w zgodzie z naturą, spędzanym na uprawie roli i trosce o stada. I nie sposób charakteryzować go nie opisując jednocześnie arkadii, której jest integralną częścią. Tityrus pozostaje w doskonałej harmonii i głębokim związku z natura - on uczy gaje śpiewać o swojej ukochanej Amaryllidzie, one tęsknie nawołują go, gdy przebywa w Rzymie. Antropomorfizacja przyrody podkreśla bliskość łączących ich relacji, w tym wypadku miłość i uwielbienie do ziemi staja się odwzajemnione, pasterz - natura zaczynają tworzyć parę przyjaciół niezbędnych sobie nawzajem, by egzystować. Melibeus rysuje idealną wizję krajobrazu wiejskiego, który sprzyja człowiekowi i jego pracy zapewniając bydłu odpowiednie pożywienie, pszczołom obsypane pyłkiem kwitnące wierzby, obdarzając ludzi cieniem, w którego chłodzie mogą wypoczywać nad brzegiem rzeki, owocami, kasztanami słynącymi ze słodyczy, mlekiem do produkcji serów oraz ciesząc ich szumem drzew, śpiewem turkawek i gruchaniem gołębi. Człowiek odwzajemnia się naturze biorąc straż nad stadami, pracując ciężko na roli, by ta nieurodzajna ziemia wydała obfitsze plony, oddając cześć jej pięknie i sile. Tityrus jest głęboko osadzony w wiejskiej obyczajowości do której nalezą również swoista lojalność wobec ziemi, która zawsze każe mu z radością powracać w miejsce urodzenie, gościnność, skromne życie zgodnie z tradycja przodków. Jego niewielka posiadłość okazuje się zupełnie wystarczająca, by wyżywić i dostarczyć wszystkich przyjemności, jakich może oczekiwać od przyrody człowiek żyjący z płodów ziemi. Zatem nic dziwnego, że Tityrus jest w pogodnym nastroju i wielokrotnie wyraża wdzięczność za swój los.
Postacie bohaterów nalezą do zupełnie odmiennych światów: Tityrus do świata mitu pasterskiego, który dla Melibeusa zaraz na zawsze przestanie istnieć, zamieni się w świat tęsknoty, odległe wspomnienie o szczęściu, bowiem Melibeus należy już gdzie indziej - do świata wygnańców, nieszczęścia. Warto w tym miejscu powrócić do pytania który świat jest lepiej unaoczniony w eklodze pierwszej, który jest jej tematem, a który tylko tłem?
Stanisław Stabryła, wielki znawca Wergiliusza napisał, że w konfrontacji miedzy idyllicznym snem, a tragiczną rzeczywistością to „rzeczywistość odcisnęła się tak mocno, że chwilami odnosi się wrażenie, iż elementy bukoliczne stanowią tu czysto zewnętrzne rekwizyty, rodzaj dekoracji, za którymi kryją się sprawy należące do zupełnie innego porządku”. Cytat ten potraktuję jako element wyjściowy w polemice. Bo czym jest owa tragedia Melibeusa jeśli nie jedynie utrata arkadii? Jego ból oraz przypuszczenia dotyczące przyszłego życia nie-pasterza z cała wyrazistością uzmysławiają nam idylliczność wiejskiego życia Tityrusa i wzmacniają siłę sielankowych opisów. Ekloga pierwsza zyskuje dzięki temu nową wartość - opiewa żywot pasterski z jeszcze większa mocą i w rewolucyjny, dosyć przewrotny sposób. A mimo to w pełni pozostaje w topice bukolicznej klasycznej sielanki teokretyjskiej. Postaci pasterzy, sceneria, realia życia pasterskiego - wszystko to rozstrzyga o przynależności gatunkowej utworu. Pewną wątpliwość może budzić niekonsekwencja w utrzymaniu beztroskiej atmosfery w eklodze, a którą wszak burzą skargi Melibeusa, jednak należy pamiętać o tym, że Melibeus wciąż jeszcze po części należy do świata Tityrusa - szeroko wypowiada się na jego temat, chwali go, zaś Tityrus do świata Melibeusa wcale, bo nawet jego podróż do Rzymu nie miała na celu ocalenia majątku, ale, jak się zdaje, wykupienie się z niewoli.
Ostatecznie uważam, że ekloga pierwsza Wergiliusza jest przede wszystkim opisem arkadii, a nie nieszczęścia, choć odpowiedź na postawione w tej pracy pytanie jest niezwykle trudna i myślę, że ta kwestia nigdy nie zostanie zamknięta.