ROZDZIAŁ 11
Nietypowe wyjście
matki z córką
Gdy tylko Spencer weszła do lobby spa „Fermata”, na jej usta wypłynął uśmiech. W pomieszczeniu unosił się zapach miodu, a łagodne bulgotanie fontanny w rogu brzmiało cicho i kojąco.
- Zapisałam nas na intensywny masaż całego ciała, marchewkowy piling i tlenową maseczkę. - powiedziała matka Spencer wyciągając portfel. - A na potem zrobiłam dla nas rezerwację na późny lunch w „Feast”.
- Łał. - zachwyciła się Spencer. Pani Hastings i Melissa regularnie jadały lunch w sąsiadującym ze spa bistro „Feast”.
Pani Hastings ścisnęła Spencer za rękę, zapach jej obficie użytych perfum „Chanel No.5” podrażnił nos dziewczyny. Kosmetyczka pokazała Spencer szafkę, gdzie ta mogła zostawić swoje ubranie i przebrać się w szlafrok i klapki. Zanim się zorientowała, leżała na stole do masażu, roztapiając się jak masło.
Spencer od bardzo, bardzo dawna nie czuła się tak bliska rodzicom. Ostatniego wieczoru oglądała z tatą „Ojca Chrzestnego” na telewizorze w gabinecie, ojciec cytował każdą kwestię z pamięci. Później wraz z mamą zaczęły planować imprezę dla Klubu Myśliwskiego Rosewood Day, która miała się odbyć za dwa miesiące. Poza tym, kiedy sprawdziła dziś rano swoje oceny on-line, przekonała się, że ostatni sprawdzian z ekonomii zaliczyła na piątkę. Te dobre wieści wymagały wysłania sms-a z podziękowaniem do Andrew - a on odpisał, że wiedział, że Spencer sobie poradzi. Zapytał ją też, czy wybrałaby się z nim na walentynkowy bal za kilka tygodni. Zgodziła się.
Mimo to wciąż dręczyła ją rozmowa z Melissą, tak samo jak wiadomość „A” o przykrywce. Spencer nie potrafiła uwierzyć, by jej matka zmuszała Melissę do obwinienia Iana o morderstwo Ali. Siostra musiała niewłaściwie odczytać obawy matki. A jeśli chodzi o „A”… cóż, Spencer z pewnością nie ufała niczemu, co miał do powiedzenia.
- Kochana? - z góry dobiegł głos masażystki. - Nagle zesztywniałaś. Odpręż się.
Spencer zmusiła mięśnie do rozluźnienia. Ze sprzętu grającego dobiegał łoskot fal oceanu i krzyki mew. Zamknęła oczy i trzy razy zastosowała płytki „ognisty oddech” z jogi. Nie będzie reagować przesadnie. Pewnie właśnie o to chodziło „A”.
Po masażu, pilingu i maseczce Spencer czuła się rozluźniona, gładka i promieniejąca. Matka, popijając ze szklanki wodę i czytając „MainLine”, czekała na nią w „Feast”.
- To było cudowne. - powiedziała Spencer siadając. - Bardzo ci dziękuję.
- Cała przyjemność po mojej stronie. - odparła pani Hastings rozkładając schludnie na kolanach serwetkę. - Zrobię wszystko, by pomóc ci się odprężyć po tym, co musiałaś przejść.
Zamilkły. Spencer wbiła wzrok w postawiony przed nią przez kelnera talerz. Matka przesuwała wskazującym palcem wokół krawędzi szklanki. Spencer, po szesnastu latach grania drugorzędnej roli, nie miała pojęcia, co powiedzieć mamie. Nie przypominała sobie nawet, kiedy po raz ostatni były sam na sam.
Pani Hastings westchnęła i wbiła nieobecny wzrok w dębowy bar w rogu. Na wysokich stołkach siedziało kilku klientów, racząc się obiadowymi martini i kieliszkami chardonnay.
- Wiesz, nie chciałam, żeby między nami tak było. - powiedziała, jakby czytała w myślach Spencer. - Naprawdę nie wiem, co się stało.
Stała się Melissa, pomyślała Spencer. Ale wzruszyła tylko ramionami i wystukała palcami stóp początek „Dla Elizy”, jeden z ostatnich utworów, jakich nauczyła się podczas lekcji gry na fortepianie.
- Za bardzo naciskałam na ciebie w sprawie szkoły, i odepchnęłam cię. - lamentowała jej matka przyciszonym głosem, ściszając głos, gdy przechodzące obok cztery eleganckie kobiety z matami do jogi i torebkami Tory Burch podążyły za hostessą do loży z tyłu. - Z Melissą było łatwiej. W jej klasie nie było tylu dobrych uczniów. - zamilkła, by napić się wody. - Ale z tobą… cóż, twoja klasa jest inna. Widziałam, że zadowala cię drugie miejsce. Chciałam, żebyś była liderem, a nie naśladowcą.
Serce Spencer przyspieszyło, wczorajsza rozmowa z Melissą wciąż była żywa w jej pamięci. Melissa powiedziała: Mama nigdy specjalnie nie przepadała za Ali.
- Mówisz o… Ali? - zapytała Spencer.
Pani Hastings pociągnęła kolejny starannie odmierzony łyk wody.
- Owszem, to jeden z przykładów. Alison zdecydowanie lubiła być w centrum uwagi.
- A ty… uważałaś, że to powinnam być ja? - Spencer ostrożnie wybierała słowa.
Pani Hastings zacisnęła wargi.
- Cóż, uważałam, że mogłabyś bardziej zaznaczyć swoją pozycję. Tak jak wtedy, gdy Alison dostała się do drużyny hokeja, a ty nie. Po prostu… pogodziłaś się z tym. Zazwyczaj bardziej walczysz. I z całą pewnością zasłużyłaś na to miejsce.
Restaurację wypełnił nagle zapach frytek z batatów. Z kuchni przemaszerowało do majestatycznej, siwiejącej kobiety kilka stolików dalej trzech kelnerów z kawałkiem tortu. Zaśpiewali jej „Happy Birthday”. Spencer przesunęła dłonią po lekko wilgotnym karku. Całymi latami miała nadzieję, że ktoś powie głośno, że Ali nie była najlepsza, ale teraz czuła się jedynie winna i trochę urażona. Czy Melissa miała rację? Jej mama naprawdę nie lubiła Ali? Miała wrażenie, że to ona sama jest krytykowana. W końcu Ali była jej przyjaciółką, a wszystkich przyjaciół Melissy pani Hastings zawsze lubiła.
- W każdym razie - powiedziała pani Hastings splatając długie palce, gdy kelnerzy przestali śpiewać - martwiłam się, że zadowalasz się drugim miejscem, więc zaczęłam bardziej na ciebie naciskać. Teraz zdaję sobie sprawę, że w tym wszystkim chodziło bardziej o mnie niż o ciebie. - założyła za ucho kosmyk wypłowiałych włosów.
- Co masz na myśli? - zapytała Spencer zaciskając palce na krawędzi stołu.
Pani Hastings wbiła spojrzenie w odbitkę obrazu Magritte'a „Ceci n'est pas une pipe” po drugiej stronie sali.
- Nie wiem, Spence. Może nie warto teraz o tym wspominać. Jeszcze nie powiedziałam tego nawet twojej siostrze.
Wyminęła je kelnerka z tacą wypełnioną sałatkami Waldorf i kawałkami focaccia. Na zewnątrz, przed oknem, gawędziły i śmiały się dwie kobiety z dziecięcymi wózkami Maclaren. Spencer pochyliła się do przodu, usta miała suche jak papier. Czyli tajemnica istniała, dokładnie tak, jak powiedział „A”. Spencer miała nadzieję, że nie miało to nic wspólnego z Ali.
- Wszystko okay. - powiedziała dzielnie. - Mnie możesz powiedzieć.
Pani Hastings wyciągnęła tubkę ze szminką Chanel, powlekła nią usta i potem wyprostowała ramiona.
- Wiesz, że tata chodził na prawo do Yale, prawda? - zaczęła.
Spencer pokiwała głową. Jej tata co roku sumiennie przekazywał pieniądze na rzecz uczelni, a kawę pijał z kubka z napisem: „Przystojniak Dan, Buldog z Yale”. Na dorocznych familijnych gwiazdkowych przyjęciach zawsze wypijał za dużo ajerkoniaku i śpiewał bojową pieśń Yale „Boola Boola” z kumplami ze szkoły.
- Cóż, ja też byłam w Yale. - powiedziała pani Hastings. - Właśnie tam poznałam twojego ojca.
Spencer zasłoniła usta, zastanawiając się, czy przypadkiem się nie przesłyszała.
- Myślałam, że poznaliście się na przyjęciu w Martha's Vineyard. - pisnęła.
Matka uśmiechnęła się melancholijnie.
- Tam wybraliśmy się na jedną z naszych pierwszych randek. Ale poznaliśmy się podczas pierwszego tygodnia nauki.
Spencer najpierw rozłożyła, po czym złożyła na kolanach serwetkę.
- Dlaczego o tym nie wiedziałam?
Podeszła kelnerka i wręczyła im menu. Gdy odeszła pani Hastings ciągnęła dalej.
- Bo nie skończyłam studiów. Po pierwszym roku zaszłam w ciążę z twoją siostrą. Nana Hastings dowiedziała się i zażądała, żebyśmy się z twoim ojcem pobrali. Uzgodniliśmy, że na kilka lat wstrzymam się ze studiami i wychowam dziecko. Planowałam tam wrócić… - po twarzy matki przemknęło uczucie, którego Spencer nie potrafiła ocenić. - Zamazaliśmy datę na naszym akcie ślubu, bo nie chcieliśmy, żeby wydawało się, że to był ślub pod przymusem. - odsunęła sprzed oczu pasmo blond włosów. Dwa stoliki dalej zapiszczał BlackBerry. Jakiś mężczyzna przy barze głośno się roześmiał. - Chciałam tego małżeństwa. Ale też zawsze chciałam być prawnikiem. Wiem, że nie mogę kontrolować tego, co stanie się z twoim życiem, Spence, ale chcę się upewnić, że będziesz miała każdą możliwą szansę. Dlatego jestem dla ciebie taka twarda we wszystkim… ze stopniami, Złotą Orchideą, sportem. Ale przepraszam. To nie było fair.
Spencer, oniemiała, wpatrywała się w matkę przez długą chwilę. Ktoś w kuchni upuścił tacę pełną talerzy, ale ona nawet nie drgnęła.
Pani Hastings sięgnęła przez stół i dotknęła dłoni Spencer.
- Mam nadzieję, że wysłuchanie tego nie było dla ciebie zbyt dużym ciężarem. Chciałam tylko, żebyś znała prawdę.
- Nie. - odparła chrapliwie Spencer. - To wiele tłumaczy. Cieszę się, że mi powiedziałaś. Ale czemu nie wróciłaś do szkoły, gdy Melissa była już wystarczająco duża?
- Po prostu… - pani Hastings wzruszyła ramionami. - Chcieliśmy mieć ciebie… a tamten czas minął. - pochyliła się do przodu. - Proszę, nie mów Melissie. - nalegała. - Wiesz, jaka ona jest wrażliwa. Martwiłaby się, że jej nienawidzę.
Spencer poczuła maleńki dreszczyk emocji. A więc to ona jest córką, którą planowali… a nie Melissa.
Może nawet to jest tajemnica, o której wspominał „A”, choć nie miała nic wspólnego z Ali, ani tym, że pani Hastings jej nie lubiła. Ale gdy Spencer sięgnęła po pieczywo, przez jej umysł przemknęło drobne, do tej pory pogrzebane wspomnienie z nocy, gdy Ali zniknęła.
Po tym, jak Ali wymknęła się ze stodoły, pozostałe dziewczyny postanowiły rozejść się do domów. Emily, Hanna i Aria zadzwoniły po rodziców, a Spencer wróciła do głównego budynku i do swojego pokoju na piętrze. Telewizor na parterze był włączony - Melissa i Ian byli w pokoju - ale nigdzie nie było widać rodziców. To było dziwne, bo zazwyczaj nie pozwalali ani Spencer, ani Melissie na przebywanie w domu wyłącznie w towarzystwie chłopców.
Spencer, nieszczęśliwa z powodu tego, jak źle potoczyły się wydarzenia tego wieczoru, wślizgnęła się pod kołdrę. Kilka godzin później coś ją obudziło. Gdy wyszła na korytarz i wyjrzała przez balustradę, zobaczyła w foyer dwie postaci. Jedną z nich była Melissa, wciąż w szarym topie z motylkowymi rękawkami i czarną, jedwabną opaską, którą miała wcześniej na sobie. Gorączkowo szeptała z panem Hastingsem. Spencer niewiele z tego słyszała, widziała tylko, że Melissa jest wściekła, a ojciec się broni. W pewnym momencie Melissa szaleńczo krzyknęła. Powiedział: „Nie wierzę ci”. Potem ojciec powiedział coś, czego Spencer nie dosłyszała. „Gdzie mama?” zapytała Melissa, głos miała histerycznie wysoki. „Musimy ją znaleźć!” Popędzili w stronę kuchni, a Spencer szybko zamknęła drzwi i umknęła do swojego pokoju.
- Spence?
Podskoczyła. Matka wpatrywała się w nią z drugiej strony stołu wielkimi, okrągłymi oczami. Gdy Spencer spojrzała w dół na swoje dłonie otaczające szklankę z wodą, zdała sobie sprawę, że spazmatycznie dygocze.
- Dobrze się czujesz? - zapytała pani Hastings.
Spencer otworzyła usta, po czym szybko je zamknęła. To było prawdziwe wspomnienie czy sen? Czy jej matka także zniknęła tamtej nocy? Ale było mało prawdopodobne, żeby widziała prawdziwego zabójcę Ali. Gdyby tak było, natychmiast zgłosiłaby się na policję. Nie była pozbawiona serca - ani nie należała do osób nie przestrzegających prawa. Zresztą, jaki miałaby powód, by ukrywać coś takiego?
- Co się z tobą przed chwilą stało? - zapytała pani Hastings przechylając głowę.
Spencer ścisnęła mocno miękkie, wymoczone w parafinie dłonie. Skoro miały być ze sobą szczere, może mogłaby o tym porozmawiać.
- Ja… myślałam o nocy, gdy zaginęła Ali. - wyznała.
Pani Hastings, przekręciła w prawym uchu kolczyk z dwu karatowym diamentem, podczas gdy te słowa torowały sobie drogę do jej świadomości. Zmarszczyła czoło. Zmarszczki wokół ust stały się wyraźniejsze, jak wyryte dłutem. Oczy opuściła na talerz przed sobą.
- A ty - dobrze się czujesz? - zapytała szybko Spencer, poczuła, że jej serce podchodzi błyskawicznie do gardła.
Usta pani Hastings rozciągnęły się w napiętym uśmiechu.
- To była straszna noc, kochanie. - przyciszyła głos o oktawę. - Nigdy więcej o tym nie rozmawiajmy. - i odwróciła się przywołując gestem kelnerkę, by przyjęła ich zamówienie. Nonszalancko poprosiła o azjatycką sałatkę z kurczakiem i sezamowym dressingiem podanym oddzielnie, ale Spencer nie mogła nie zauważyć, że rękę zacisnęła kurczowo na nożu, a palcem powoli przesuwała wzdłuż jego ostrza.
René François Ghislain Magritte (ur. 1898 w Lessines, Hainaut, zm. 1967 w Brukseli) - belgijski malarz, surrealista. Jego pierwsza indywidualna wystawa odbyła się w 1927 w Brukseli. Nazywany "autorem słów i rzeczy", lubił zmieniać nazwy przedmiotów, czego przykładem mógłby być obraz Zdradliwość obrazów. Obrazy jego szokowały i wzbudzały kontrowersje, wyróżnia je poetycka nastrojowość oraz precyzyjny rysunek. Artysta, który przedstawiał świat zuniformizowany, odbity w kolejnych powieleniach, wpłynął mimowolnie na sztukę drugiej połowy XX w., przede wszystkim na pop-art.
Focaccia - potrawa kuchni włoskiej, jest to rodzaj pieczywa, będącego podstawą pizzy (bez sera i sosu pomidorowego - samo ciasto). Każdy region Włoch może się pochwalić inną odmianą focaccia, od suchego, z solą, ziołami (rozmaryn, szałwia) polanego oliwą ciasta, do pulchnego z suszonymi pomidorami i oliwkami. Zazwyczaj podawane na ciepło.
Pretty Little Liars - Heartless Bez serca
translated by: rumiko 6