ROZDZIAŁ 4
Czy Prada projektuje
kaftany bezpieczeństwa?
Gdy w górę schodów napłynęła woń świeżo zaparzonej mielonej kawy ze Starbucks, Hanna Marin leżała właśnie na łóżku napawając się ostatnimi chwilami, zanim będzie musiała pójść do szkoły. W tle dudniły dźwięki MTV; pinczer-miniaturka, Dot, drzemała niespokojnie na plecach na swoim łóżeczku z Burberry; a Hanna właśnie skończyła nakładać na paznokcie u stóp różowy lakier Diora. Teraz rozmawiała przez telefon ze swoim nowym chłopakiem, Mike'iem Montgomery.
- Jeszcze raz dzięki za te rzeczy z Avedy. - ponownie spojrzała na stojące na jej nocnym stoliku produkty. Wczoraj, gdy opuszczała szpital, Mike obdarował ją luksusowym podarunkowym koszykiem na odstresowanie, zawierający chłodzącą maseczkę do oczu, masło do ciała o zapachu ogórka z miętą oraz ręczny masażer. Hanna już z tych wszystkich rzeczy skorzystała, desperacko poszukując panaceum na wymazanie z pamięci ognia - i dziwacznego widoku Ali. Lakarze przypisywali jej widok zatruciu dymem, ale to wydawało się takie realistyczne.
Hanna była nawet w pewnym sensie zawiedziona, że tak było. Po trzech latach wciąż paliło ją pragnienie, by Ali na własne oczy się przekonała, jak bardzo Hanna się zmieniła. Kiedy widziała się z Ali po raz ostatni była grubym, brzydkim kaczątkiem - zdecydowanie najdurniejszym w ich grupce - a Ali zawsze czyniła niezliczone żarty dotyczące jej wagi, kędzierzawych włosów i kiepskiej cery. Pewnie nigdy nie podejrzewała, że Hanna przemieni się w szczupłego, cudnego, popularnego łabędzia. Dziewczyna czasami się zastanawiała, czy poczucie dokonanej w pełni transformacji uzyskałaby tylko po uzyskaniu błogosławieństwa od Ali. Teraz to było, oczywiście, niemożliwe.
- Cała przyjemność po mojej stronie. - odpowiedział Mike budząc Hannę z zadumy. - Czuj się ostrzeżona: niektórym z dziennikarzy, którzy czekali przed szpitalem, wysłałem kilka soczystych tweetów. Wyłącznie po to, żeby skupili się na czymś innym niż pożar.
- Na przykład o czym? - zapytała nagle zaalarmowana Hanna. Mike brzmiał, jakby coś kombinował.
- Negocjacje Hanny Marin z MTV na temat reality show. - wyrecytował Mike. - Umowa warta miliony dolarów.
- Ekstra. - Hanna odetchnęła i zamachała rękoma, by wysuszyć paznokcie u rąk.
- Napisałem też jeden o sobie. Mike Montgomery rezygnuje z randki z chorwacką supermodelką.
- Zrezygnowałeś z randki? - Hanna roześmiała się zalotnie. - To niepodobne do Mike'a Montgomery, którego ja znam.
- Na co komu chorwacka supermodelka, jak ma się ciebie? - odparł Mike.
Hannie aż zakręciło się w głowie z zachwytu. Gdyby kilka tygodni temu ktoś jej powiedział, że będzie się spotykać z Mike'iem Montgomery, z zaskoczenia zadławiłaby się „Crest Whitestrip” - w pogoń za nim rzuciła się tylko dlatego, że Kate, jej przyszła przyrodnia siostra, też miała na niego chrapkę. Ale w międzyczasie zaczęła go naprawdę lubić. Dzięki lodowato błękitnym oczom, różowym, stworzonym do całowania ustom i lubieżnemu poczuciu humoru stał się dla niej kimś więcej niż tylko młodszym bratem z Arii z obsesją na punkcie popularności.
Wstała, przeszła przez pokój do szafy i przesunęła palcami po fladze Kapsuły Czasu należącej do Ali, którą zabrała w szpitalu, gdy Aria nie patrzyła. Wcale nie miała z tego powodu poczucia winy - przecież flaga nie należała do Arii.
- Słyszałem, że dostajecie, dziewczyny, wiadomości od nowego „A”. - powiedział Mike. Jego głos nagle spoważniał.
- Ja nie dostałam żadnych wiadomości. - odparła zgodnie z prawdą Hanna. Odkąd miała nowego iPhona i zmieniła numer „A” dał jej spokój. To była z całą pewnością miła odmiana od poprzedniego „A”, którym, ku jej przerażeniu, okazała się być jej była najlepsza przyjaciółka, Mona Vanderwaal - było to coś, o czym starała się bardzo usilnie nigdy nie myśleć. - Miejmy nadzieję, że tak będzie dalej.
- Cóż, daj mi znać, gdybym mógł coś zrobić. - zapewnił ją Mike. - Skopać komuś tyłek, czy coś w tym guście.
- Łał. - Hannę zalała fala przyjemności. Żaden z jej poprzedich chłopaków nie oferował się z obroną jej honoru. Posłała głośnego całusa, obiecała Mike'owi, że spotka się z nim po południu na latte w „Steam”, szkolnej kawiarence, i rozłączyła się.
Zeszła na parter do kuchni na śniadanie, przeciągając równocześnie szczotką po swoich długich, kasztanowych włosach. W pomieszczeniu unosił się zapach miętowej herbaty i świeżych owoców. Jej przyszła macocha, Isabel, wraz z Kate siadziały już przy stole, jadły z miseczek pokrojonego melona wymieszanego z serkiem wiejskim. Hanna nie była w stanie wymyśleć kombinacji bardziej inspirującej do wymiotów.
Gdy zobaczyły Hannę w drzwiach, poderwały się na równe nogi.
- Jak się czujesz? - wybuchły równocześnie pytaniem.
- Dobrze. - odparła zwięźle Hanna przesuwając po głowie szczotką. Jak można się było spodziewać, Isabel zaczęła się krzywić - była mizofobiczką, i nie przepadała za czesaniem włosów w pobliżu jedzenia.
Hanna opadła na puste krzesło i sięgnęła po dzbanek z kawą. Isabel i Kate także usiadły, nastąpiła długa, brzemienna chwila milczenia, jakby Hanna w czymś przeszkodziła. Pewnie o niej plotkowały. Nie dałaby głowy za żadną z nich.
Ojciec Hanny od lat spotykał się z Isabel - nawet Ali poznała ją i Kate kilka miesięcy przed swoim zniknięciem - ale w Rosewood zamieszkali dopiero, kiedy matka Hanny została przeniesiona do Singapuru, a jej ojciec przyjął pracę w Filadelfii. Jakby nie dość tego, że postanowił ożenić się z obsesyjnie chodzącą na solarium pielęgniarką o imieniu Isabel - co za obsuwa po jej olśniewającej, odnoszącej sukcesy matce - ale dorzucenie do tego wysokiej, szczupłej przyrodniej siostry w dokładnie takim samym wieku było dla Hanny po prostu nie do zniesienia. W ciągu dwóch tygodni od przeprowadzki Kate Hanna musiała znosić śpiewane pod prysznice mieszanki piosenek z „Idola”, cuchnącą odżywkę z surowych jaj, którtą wymyśliła Kate, by mieć lśniące włosy, bezustanne wychwalanie Kate za wszystko co zrobiła dobrze przez ojca, jakby to ona była jego prawdziwą córką. Żeby nie wspomnieć, że Kate przeciągnęła na swoją stronę nowe podwładne Hanny, Naomi Ziegler i Riley Wolfe, po czym powiedziała Mike'owi, że Hanna umówiła się z nim dla zakładu. Z drugiej strony, Hanna na przyjęciu kilka tygodni temu Hannie wymsknęło się, że Kate ma opryszczkę, więc może są już kwita.
- Melona? - zapytała Kate popychając w stronę Hanny miseczkę swoimi irytująco szczupłymi ramionami.
- Nie, dziękuję. - odparła równie sacharynowym tonem Hanna. Wygląda na to, że na przyjęciu w „Radley'u” zawarły rozejm - Kate nawet uśmiechnęła się, gdy Hanna i Mike się zeszli - ale nie miała zamiaru kusić losu.
Nagle Kate nabrała gwałtownie tchu.
- Ups. - wyszeptała przysuwając do swojego talerza Dział z Artykułami Redaktorskimi z dzisiejszego wydania „Philadelphia Sentinel”. Usiłowała go zakryć, zanim Hanna dostrzeże nagłówki, ale było już za późno. Widniało tam wielkie zdjęcie Hanny, Spencer, Emily i Arii przed płonącym lasem. Jeden z tytułów krzyczał: Ile istnień możemy poświęcić? Według słów przyjaciółek, Alison DiLaurentis powstała z martwych.
- Tak mi przykro, Hanna. - Kate zasłoniła artykuł miseczką z wiejskim serkiem.
- Nie szkodzi. - warknęła ostro Hanna, usiłując przełknąć zażenowanie. Co odbiło tym dziennikarzom? Czy na świecie nie działo się nic ważniejszego? A zreszto, halo, przecież to było zatrucie dymem!
Kate delikatnie ugryzła melona.
- Chcę pomóc, Han. Jeśli chciałabyś, żebym na przykład zasłaniała cię podczas tych przymusowych sesji przed kamerami, czy coś w tym stylu, to chętnie to zrobię.
- Dzięki. - odpowiedziała sarkastycznie Hanna. Kate zachowywała się tak teatralnie. Nagle na innej części wciąż widocznej strony zobaczyła zdjęcie Wildena. Podpis poniżej brzmiał: Policja Rosewood - czy naprawdę robią wszystko co w ich mocy?
No proszę, ten artykuł warto przeczytać. Wilden może i nie zabił Ali, ale przez ostatnie tygodnie zdecydowanie dziwnie się zachowywał. Na przykład wtedy, gdy podwoził pewnego ranka Hannę z jej przebieżki, jadąc dwa razy szybciej niż było to dozwolone i bawiąc się w tchórza z nadjeżdżającym z naprzeciwka samochodem. Albo kiedy gwałtownie zażądał, żeby przestały mówić, że Ali żyje… albo pożałują. Czy naprawdę próbował je chronić, czy miał własne powody, by je uciszyć w sprawie Ali? A jeśli Wilden był niewinny, to kto, do cholery, rozpętał ten pożar… i po co?
- Hanna. Dobrze. Wstałaś.
Dziewczyna odwróciła się. W drzwiach stał jej ojciec ubrany w koszulę i spodnie w prążki. Włosy wciąż miał wilgotne po prysznicu.
- Możemy chwilkę porozmawiać? - zapytał nalewając sobie kawy.
Hanna opuścila gazetę. My?
Pan Marin podszedł do stołu i odsunął sobie krzesło. Zazgrzytało hałaśliwie o kafelki.
- Kilka dni temu otrzymałem e-mail od dra Atkinsona.
Wpatrywał się w Hannę, jakby powinna zrozumieć.
- Kto to? - zapytała w końcu Hanna.
- Szkolny psycholog. - wtrąciła się Isabel wszechwiedzącym głosem. - Jest bardzo miły. Kate poznała go, gdy zwiedzała szkołę. Upiera się, żeby uczniowie mówili do niego Dave.
Kate zwalczyła chęć prychnięcia. Co znowu, świętoszkowata Kate podlizywała się wszystkim pracownikom szkoły podczas obchodu?
- Dr Atkinson powiedział, że w szkole ma cię na oku. - ciągnął jej ojciec. - Bardzo się martwi, Hanna. Uważa, że śmierć Alison i twój wypadek wywołały u ciebie PTSD.
Hanna zakręciła resztką kawy w kubku.
- To chyba żołnierze to łapią, prawda?
Pan Marin zakręcił platynowym pierścieniem na prawej ręce. Był prezentem od Isabel, i kiedy się pobrali miał zamiar przełożyć go na lewą dłoń. Błe.
- Cóż, najwyraźniej może się to przytrafić każdemu, kto przeżyje coś naprawdę okropnego. - wyjaśnił. - Najczęstszymi objawami są zimne poty, kołatanie serca. Ludzie także wciąż na nowo przeżywają to, co im się przydarzyło.
Hanna przesuwała palcem po ziarnistym rysunku drewna na kuchennym stole. Fakt, doświadczała takich symptomów, zazwyczaj przeżywając moment, gdy Mona skosiła ją SUVem. Ale bądźmy poważni - każdego by to przerażało.
- Czuję się świetnie. - zaszczebiotała.
- Początkowo niewiele myślałem o tym liście. - kontynuował pan Marin ignorując ją. - Ale wczoraj w szpitalu, zanim zostałaś wypisana, odciągnąłem na bok psychiatrę. Poty i kołatanie serca to nie jedyne symptomy PTSD. To może objawiać na wiele innych sposobów. Na przykład poprzez autodestrukcyjne nawyki żywieniowe.
- Nie mam problemów z jedzeniem! - Hanna, przerażona, ostro zareagowała. - Przecież cały czas widzicie, że jem!
Isabel odkaszlnęła spoglądając znacząco na Kate. Dziewczyna okręciła wokół palca kosmyk orzechowych włosów.
- Widzisz, Hanna… - spojrzała na Hannę olbrzymimi niebieskimi oczami. - W sumie, to powiedziałaś mi, że masz z tym problem.
Szczęka Hanny opadła.
- Powiedziałaś im? - kilka tygodni temu, pod wpływem chwilowej niepoczytalności, Hanna wyznała Kate, że miała, tyci-tyciuteńki problem z wymuszonymi wymiotami.
- Zrobiłam to wyłącznie dla twojego własnego dobra. - wyszeptała Kate. - Przysięgam.
- Psychiatra powiedział, że objawem może być także kłamanie. - ciągnął pan Marin. - Najpierw opowiadacie wszystkim, że widziałyście w lesie zwłoki Iana Thomasa, a teraz twierdzicie, że widziałyście Alison. To skłoniło mnie do zastanowienia się nad kłamstwami, które opowiadałaś nam: wymykanie się ubiegłej jesieni z naszej kolacji na tą potańcówkę w szkole, kradzież Percocetu z kliniki, kradzieże u „Tiffany'ego”, rozbicie samochodu twojego chłopaka, nawet powiedzenie wszystkim w klasie, że Kate ma… - zamilkł, najwyraźniej nie mając ochoty powiedzieć głośno „opryszczka”. - Doktor Atkinson zasugerował, że być może najlepiej będzie, jeżeli na kilka tygodni oderwiesz się od tego szaleństwa. Pojedziesz gdzieś, gdzie będziesz mogła się zrelaksować i skoncentrować na swoich problemach.
- Na przykład na Hawaje? - rozpromieniła się Hanna.
- Nie… na przykład do kliniki. - ojciec zagryzł wargi.
- Gdzie? - Hanna z trzaskiem odstawiła kubek. Gorąca kawa przelała się przez jego krawędź, parząc ją w bok palca wskazującego.
Pan Marin sięgnął do kieszeni i wyciągnął broszurkę. Dwie blond dziewczyny szły trawiastą alejką, w tle świeciło słońce. Obie miały ufarbowane włosy i grube nogi. Pełny zawijasów pismo u dołu głosiło „Przeystań Addison-Stevens”.
- To najlepszy zakład w kraju. - powiedział jej ojciec. - Leczą tam najrozmaitsze rzeczy: problemy z nauką, jedzeniem, nerwice natręctw, depresję. Jest też niedaleko, tuż przy granicy z Delaware. Mają tam cały oddział dla takich młodych pacjentów, jak ty.
Hanna w osłupieniu wpatrywała się w wieniec suchych kwiatów, które Isabel powiesiła, gdy przejęła dom, zastępując o wiele lepszy zegar z nierdzewnej stali matki Hanny.
- Nie mam problemów. - pisnęła. - Nie muszę iść do wariatkowa.
- To nie jest wariatkowo. - zaszczebiotała Isabel. - Myśl o tym raczej jak o… spa. Mówi się tym miejscu Canyon Ranch Delaware.
Hanna miała ochotę skręcić kościstą, sztucznie pomarańczową szyję Isabel. Czy ona nigdy nie słyszała o eufemizmach? Na Blitz Apartment Town, zrujnowany, zaśmiecone osiedle na obrzeżach Rosewood, mówiono Berlitz-Carlton, ale nikt nie traktował tego dosłownie.
- Może to dobry moment na ucieczkę z Rosewood. - wtrąciła Kate, równie przemądrzałym tonem. - Zwłaszcza ze względu na reporterów.
Tata Hanny pokiwał głową.
- Wczoraj musiałem jednego przegonić z terenu - chciał użyć obiektywu z teleskopem, żeby zrobić ci zdjęcie w twoim pokoju, Hanna.
- A wczoraj wieczorem ktoś dzwonił z pytaniem, czy złożysz oświadczenie dla „Nancy Grace”. - dodała Isabel.
- Będzie coraz gorzej. - skonkludował pan Marin.
- Ale nie martw się. - powiedziała Kate, ponownie wgryzając się w melona. - Gdy wrócisz, Naomi, Riley i ja wciąż tu będziemy.
- Ale… - Hanna zamilkła. Jak jej ojciec może wierzyć w te bzudy? Skłamała kilka razy, wielkie rzeczy. Zawsze miała ważny powód - kolację w “Le Bec-Fin” zeszłej jesieni opuściła, bo „A” ostrzegł ją, że jej od niedawna były chłopak, Sean Ackard, jest na Foxy z inna dziewczyną. Powiedziała wszystkim, że Kate ma opryszczkę, bo była pewna, że ta wyda jej problemy z jedzeniem. Kogo to obchodziło? To wcale nie znaczyło, że ma jakieś PTSD.
To było kolejne bolesne przypomnienie, jak bardzo Hanna i jej tata oddalili się od siebie. Gdy rodzice Hanny wciąż byli małżeństwem, byli z ojcem jak dwie krople wody, ale potem, gdy pojawiła się Isabel i Kate, Hanna nagle okazała się przestarzała jak poduszki na ramiona. Dlaczego tata jej teraz tak bardzo nienawidził?
Nagle poczuła słabość. Oczywiście. “A” w końcu ją znalazł. Wstała od stału, potrącając ceramiczny dzbanek z miętową herbatą w pobliżu swojego talerza.
- To wcale nie jest list od dra Atkinsona. Napisał go ktoś inny, by mnie skrzywdzić.
- Kto zrobiłby coś takiego? - ojciec złożył dłonie na stole.
- „A”. - Hanna przełknęła głośno ślinę.
Kate zasłoniła usta dłonią. Ojciec Hanny odstawił kubek na stół.
- Hanna. - powiedział powoli, jak do przedszkolaka. - Mona była „A”. I nie żyje, pamiętasz?
- Nie. - zaprotestowała Hanna. - Jest nowy “A”.
Kate, Isabel i ojciec Hanny wymienili zdenerwowane spojrzenia, jakby była nieprzewidywalnym zwierzakiem, którego trzeba uśpić strzałką w tyłek.
- Kochanie… - powiedział pan Marin. - Mówisz kompletnie bez sensu.
- Właśnie tego chce „A”. - krzyknęła Hanna. - Dlaczego mi nie wierzysz?
Nagle poczuła oszałamiające zawroty głowy. Straciła czucie w nogach, w jej uszach rozległo się słabe brzęczenie. Ściany zamykały się wokół niej, miętowy zapach herbaty wywoływał mdłości. W mgnieniu oka Hanna znalazła się na ciemnym parkingu przed Rosewood Day. SUV Mony jechał prosto na nią, jego reflektory były jak dwa wściekłe naprowadzające promienie. Jej skronie zrosił pot. Zapłonęło gardło. Zobaczyła twarz Mony za kierownicą, jej usta uniesione w diabolicznym uśmiechu. Hanna zasłoniła twarz, przygotowując się na uderzenie. Usłyszała czyjś krzyk. Po kilku sekundach uświadomiła sobie, że to ona krzyczy.
Skończyło się równie szybko, jak wcześniej zaczęło. Gdy Hanna otworzyła oczy, leżała skulona na podłodze. Twarz miała rozpaloną i gorącą. Nad nią niewyraźnie majaczyły sylwetki Kate, Isabel i ojca, ze zmarszczonymi w zatroskaniu brwiami. Pinczer Hanny, Dot, gorączkowo lizał jej nagie kostki.
Ojciec pomógł jej wstać i usiąść.
- Naprawdę uważam, że tak będzie najlepiej. - powiedział łagodnie. Hanna chciała zaprotestować, ale wiedziała, że nie ma to sensu.
Zamroczona i roztrzęsiona, złożyła głowę na stole. Wszystkie dźwięki staławały się coraz głośniejsze i coraz bardziej przenikliwe. Ciche mruczenie lodówki. Tocząca się u stóp wzgórza śmieciarka. Nagle pod powierzchnią tych dźwięków, usłyszała coś innego.
Podniosły się włoski na jej karku. Może była szalona, ale przysięgłaby, że słyszała… śmiech. Ktoś śmiał się radośnie, zachwycony, że wszystko idzie idealnie zgodnie z planem.
Aveda - firma kosmetyczna
Tweet - krótka, nieprzekraczająca 140 znaków wiadomość tekstowa wyświetlana na stronie użytkownika oraz dostarczana pozostałym użytkownikom, którzy obserwują dany profil.
Crest Whitestrips - produkt do wybielania zębów firmy Procter & Gamble.
Mizofobia - fobia, polegająca na unikaniu zanieczyszczenia, zabrudzenia, czasami również zakażenia się, często towarzyszą jej natręctwa (np. kompulsywne mycia rąk). Pojęcie zostało wprowadzone w 1879 przez Williama A. Hammonda
Zespół stresu pourazowego, zaburzenie stresowe pourazowe, PTSD (ang. posttraumatic stress disorder) - rodzaj zaburzenia lękowego będący efektem przeżycia traumatycznego wydarzenia
„Nancy Grace” - program telewizyjny typu talk show prowadzony przez dziennikarkę telewizyjnego i byłego prokuratora, Nancy Ann Grace.
Pretty Little Liars - Heartless Bez serca
translated by: rumiko 7