... Łza pierwsza ...
Cisza Konoszańskich murów.
Młoda kunoichi stanęła na wzgórzu, skąd doskonale widać było panoramę całej Wioski Liścia. Białe oczy prześlizgiwały się po schludnych budynkach, na chwilę zatrzymawszy się na pomnikach Hokage. Dziewczyna w końcu spuściła wzrok.
„Jego tu nie ma... - pomyślała z goryczą. - Nie ma Naruto-kun...”
Ile to już czasu? Będzie dochodzić dwa lata, gdy Uzumaki opuścił Wioskę wraz z Jiraiyą, wyruszając na trening. A wszystko przez Akatsuki. Naruto musiał nauczyć się obrony przed członkami Brzasku, a tego dokonać nie mógł w Konoha. Dlatego opuścił Liść...
-Hinata, co tu znowu robisz? - usłyszała za sobą cichy głos.
-Shino-kun! - Hyuuga odwróciła się. - Ja... tak tylko stoję.
Aburame podszedł do dziewczyny i stanął obok niej. Jego twarz była niemal całkowicie zasłonięta przez wysoki kołnierz i okulary.
-Nadal za nim tęsknisz? - zapytał Shino.
-Shino-kun, dobrze wiesz, że tak - przyznała. - Ja... nie potrafię inaczej.
-Nie rozumiem cię, Hinata - przyznał Aburame. - Czemu po prostu nie zainteresujesz się kimś innym? Jest tak wielu chłopaków w Konoha...
-Oj, Shino-kun... - Hyuuga westchnęła ciężko. - ...już tyle razy ci mówiłam. Sama nie wiem, czemu akurat Naruto mi się podoba. Tak jakoś... wyszło.
Aburame zerknął na białooką.
-Męczysz się, Hinata - spostrzegł. - Chciałbym ci pomóc, ale nie wiem jak...
-Pomagasz, Shino-kun - zauważyła. - Jesteś moim najlepszym przyjacielem, Shino-kun. Tak bardzo mi pomagasz...
Chłopak wzruszył ramionami od niechcenia.
-Czuję, że to i tak za mało - przyznał. - Tak bardzo niewiele potrafię dla ciebie zrobić. Przecież cię na randkę nie umówię.
-I dobrze, Shino-kun - rzuciła niechętnie. - Nie chodzę na randki.
Chłopak wzruszył nieco ramionami.
-Dlatego cię nie umawiam - zauważył.
Chwilę jeszcze stali w milczeniu, aż z nieba zaczęło wolno siąpić.
-Hinata, powinniśmy już iść - zauważył Aburame. - Przeziębimy się, a to dla nas wcale takie fajne nie będzie.
Młoda Hyuuga skinęła głową na zgodę i razem z chłopakiem zeszli ze wzgórza. Dziewczyna pożegnała się z Shino, sama ruszając w kierunku swojego domu. Szybko znalazła się w swoim pokoju, rzucając ku matce kilka słów wyjaśnień. Białooka usiadła na parapecie okna i oparła czoło o zimną szybę. Za oknem rozbiło się ciemno, a widoczność ponad to ograniczał siekający deszcz. Gałęzie drzew uginały się ponuro pod naporem wiatru, jęcząc żałośnie i szumiąc ze smutkiem. Hinata poczuła, że pogodna dziwnie odzwierciedla stan jej uczuć... było jej smutno, naprawdę smutno, a serce niemal krajało się na myśl o blondwłosym Uzumaki'm.
Hinata od dawna już widziała, że to, co czuje do Naruto nie można nazwać zwykłą przyjaźnią. Ona najnormalniej w świecie zakochała się w blondynie!... I na tym kończą się dobre wiadomości. Uzumaki nawet nie zwracał na nią uwagi, pochłonięty marnym w skutkach podrywaniem Sakury Haruno.
Hyuuga przypomniała sobie czas, gdy Uzumaki był jeszcze w Konoha. Przy nim dziewczyna czuła się, jakby nie była sobą... jednocześnie szczęśliwa i smutna, zadowolona i niespokojna. Blondyn dawał jej dziwne uczucie bezpieczeństwa. Przez szereg nocy dziewczyna potrafiła śnić o chłopaku, a ponad to on zajmował jej myśli przez niemal cały czas.
Kochała go i wiedziała, że nic tego tak łatwo nie zmieni.
„Może Shino jednak ma rację?... - zapytała samą siebie w myślach. - Może powinnam w końcu zapomnieć o Naruto-kun?”
Westchnęła głęboko i przymknęła oczy. Mimowolnie jej myśli pomknęły ku osobie niebieskookiego blondyna.
Szum wody, lecącej nieprzerwanie z nieba, zagłuszał inne dźwięki, co rzecz jasna połowicznie było na rękę stojącym pod jedną ze ścian postaciom. Dwójka miała na sobie długie płaszcze z kapturami. Na materiale wymalowane były czerwone chmurki z białymi obwódkami.
-Apsik!... - kichnęła dziewczyna.
-Przeziębłaś się? - spytał beznamiętnie chłopak.
-Chyba nie - blondynka pociągnęła nosem. - Ale mi zimno i mokro. I chcę do domu.
-Musimy wykonać misję - zauważył brunet. - Im szybciej, tym lepiej.
Skinęła głową, ale nawet nie zdążyła się odezwać, gdyż kilka kunai pomknęło w stronę dwójki. Dziewczyna pociągnęła chłopaka w dół tak, że ostrza zaryły w ścianę ponad ich głowami.
-Cholera, kociaczki - syknęła Szarooka. - Trzeba się ich pozbyć.
Brunet skinął głową i jego oczy zalśniły szkarłatem. Skoczył na najbliższego przeciwnika, tnąc powietrze kunai. Blondyn w masce kota zacharczał głucho i zwalił się na rozmiękłe błoto. Krew z tętnicy szyjnej wypłynęła, mieszając się z wodą i błotem ulicy. Szarooka także skoczyła na pierwszego lepszego ANBU. Skręciwszy mu zwinnie kark, zabrała się za następnego. W czasie walki w ciemności straciła z oczu Itachi'ego. Szum deszczu i wiatru ponad to utrudniał jej namierzenie Uchihy. Jakby tego wszystkiego było mało, shinobi Liścia atakowali zaciekle, mając nadzieję na schwytanie choć jednego członka Akatsuki. Szarooka warknęła wściekle, nie mogąc nigdzie dojrzeć Uchihy. Skoczyła na kolejnego przeciwnika i niemal złamała mu kręgosłup, mocno szarpnąwszy za głowę...
Uchiha tymczasem pozbył się swoich przeciwników i cicho stanął w ciemnym zaułku. Kilku ANBU przemknęło obok niego. Itachi zacisnął wargę. Wiedział, że Szarooka prawdopodobnie jeszcze walczy, ale pomóc jej nie mógł. Był ranny i to dość mocno - jeden z przeciwników zarył mu kunai w udo. Rana była głęboka i mocno krwawiła. Uchiha zrobił krok do przodu i mimowolnie jęknął - cięcie dawało o sobie mocno znać.
Uchiha porozglądał się wokoło i dostrzegł, że w jednym z domostw na piętrze pali się światło. Wystarczyło podskoczyć na dach altanki i wejść przez uchylone nieco drzwi balkonowe. Swoją drogą Itachi zastanawiał się, kto w taka pogodę otwiera drzwi lub okna na zewnątrz. Po kilku minutach pokręcił jednak głową i cicho przemknął się w stronę domu.
-Hinatka, zostań w domu - ojciec spojrzał groźnie na córkę. - Akatsuki jest w Liściu. Pilnuj siostry i matki, zrozumiałaś?
-Tak, ojcze - białooka skinęła głową.
Hiashi zapiął pas z kunai i wyszedł z domu. Hinata tymczasem sprawdziła co z matką i siostrą - obie spały spokojnie w swoich pokojach. Białooka poszła do siebie, ale spać nie miała zamiaru - ojciec i tak uważał ją za zakałę rodziny, a to, że dziś dał jej tak odpowiedzialne zadanie, mogło zmienić wszystko. Powinien zobaczyć ją stojącą na warcie i chroniącą własną rodzinę. Poza tym młodej Hyuudze i tak nie chciało się spać.
Wszedłszy do pokoju nieomal krzyknęła z przerażenia. Jej białe oczy rozszerzyły się gwałtownie, a ręce zacisnęły mocno na wyjętym zza paska kunai.
-Nie chcę walczyć... - wychrypiał słabo obcy. - ...ja...
Upadł na podłogę z cichym jękiem. Hyuuga w intuicyjnym geście odrzuciła kunai i doskoczyła do chłopaka, podtrzymując go nieco. Po minucie, zdawszy sobie sprawę, co robi, odskoczyła gwałtownie.
-...pomóż - szepnął brunet.
Jego głowa opadła nieprzytomnie na podłogę. Hyuuga trzęsła się ze strachu, trzymając w ręku kunai. Jej wzrok prześlizgiwał się po całym ciele członka Akatsuki. Poszarpany płaszcz, mokre włosy, krew...
„Boże, co zrobić?...” - zapytała samą siebie.
Podeszła do bruneta z kunai w dłoni sprawdziła jego puls. Żył, choć serce biło słabo. Białooka zawisnęła z ręką nad ciałem bruneta tak, że wystarczył jeden ruch, aby zakończyć jego życie.
Nagle ktoś złapał Hinata za rękę, powstrzymując ją od ciosu. Dziewczyna uniosła wzrok i spojrzała w błagalną stal oczu blondynki w płaszczu Akatsuki z szerokim kapturem.
-Błagam, nie... - wyszeptała Szarooka. - ...on jest dla mnie wszystkim.
Ręka Hyuugi upuściła kunai, który upadł tuż obok ciała Itachi'ego. Szarooka pochyliła się nad Uchihą i przewróciła go na plecy. Sprawdziła jego oddech i puls, aż w końcu jej wzrok zatrzymał się na ranie ciętej na nodze chłopaka. Jęknęła głośno i rozerwała materiał spodni bruneta, odsłaniając ranę. Przyłożyła do niej ręce, z których wypłynęło jasne światło. Krew co prawda przestała cieknąć, ale rana nie zagoiła się.
-Cholerne przeziębienie! - warknęła w powietrze Szarooka.
Nagle czyjeś ręce szybko przejęły na siebie sprawę uleczenia rany. Zwinne palce oczyściły cięcie i założyły opatrunek z leczniczymi ziołami. Kat patrzyła spokojnie, jak młoda Hyuuga z pełnym opanowaniem uwija się przy cięciu Uchihy. W końcu białooka skończyła i spojrzała trwożnie na Kat. Szarooka odgarnęła z czoła mokre włosy.
-Dziękuję... - wyszeptała. - My... my pójdziemy. I tak narobimy ci zapewne problemów.
-Ale... on nie może - zauważyła.
Szarooka uniosła na nią nieco zdziwiony wzrok i pokręciła głową.
-Za samą pomoc nam grozi ci kara - odparła. - Zostać już nie możemy.
Zarzuciła sobie rękę Uchihy na kark i podniosła się z nim z trudem. Jęknęła nieco i dopiero wtedy Hinata zauważyła, że i dziewczyna jest mocno ranna w bok. Cięcie może i było płytkie, ale mocno krwawiło.
-Nie możecie iść - syknęła Hyuuga. - Złapią was...
-Czyżbyś martwiła się o wroga? - blondynka uśmiechnęła się nikle. - To nie jest konoszańska postawa. Masz obowiązek zabić każdego członka Akatsuki. A ty jakby na przekór uratowałaś już jednego. I pozwalasz odejść jemu i jego partnerowi.
Hinata spłonęła rumieńcem zdając sobie sprawę, jak wiele prawdy wypływa z ust Szarookiej. Paradoksalnie blondynka mówiła o rzeczach, które zaszkodzić mogły zarówno jej, jak i jej kamratom.
-Na zewnątrz roi się od ANBU - zauważyła cicho. - Narobicie mi problemów, wychodząc teraz.
Blondynka zerknęła przez okno i westchnęła.
-Połóż go na łóżku - poprosiła Hinata.
Szarooka wykonała polecenie i natychmiast usiadła obok bruneta, chcąc zapewne przy nim czuwać.
-Jesteś ranna - zauważyła Hyuuga.
-Nic mi nie będzie - rzuciła Szarooka.
-Może jednak... - zaczęła Hinata.
-Nie! - warknęła Kat.
Białooka cofnęła się o krok. Blondynka natomiast westchnęła i przetarła skronie palcami.
-Wybacz... - szepnęła. - ...nie mam zbyt miłych wspomnień z klanem Hyuuga. Postaraj się... nie narzucać się mi. Byłabym wdzięczna.
Hinata skinęła posłusznie głową i uklęknęła, zbierając z podłogi poszarpane ubranie. Starła też krew i wszystko zawinęła w jeden skrawek materiału. Spojrzała na Szarooką. Dziewczyna wpatrywała się w twarz Uchihy, trzymając go mocno za rękę. Jej wargi szeptały coś bezgłośnie, a z oczu wypłynęło kilka łez.
... Łza druga ...
Obietnica dana przez wroga.
Hyuuga niemal podskoczyła, gdy z parteru dobiegł ją głośny krzyk ojca. Białooka rzuciła płochliwe spojrzenie na członków Akatsuki i szybko wyszła z pokoju.
-Tak, ojcze? - zeskoczyła na dół.
-Co z twoją siostrą i matką? - zapytał Hiashi.
-Śpią, ojcze - odpowiedziała cicho.
-To dobrze - Hyuuga przetarł oczy. - Dobrze się spisałaś, Hinata.
Dziewczyna drgnęła nieco, ale nic nie dała poznać po sobie.
-Co z Akatsuki, ojcze? - zapytała.
-Uciekli nam - przyznał z goryczą mężczyzna. - Jakby rozpłynęli się w powietrzu. Do rana mamy rozstawione partole. Jeśli jeszcze są w Konoha, znajdziemy ich. Wracaj do siebie.
-Tak, ojcze - młoda Hyuuga skinęła głową.
Wbiegła na piętro i weszła do swojego pokoju. Blondynka wciąż siedziała przy łóżku Uchihy, tym razem jednak wpatrując się w okno.
-Słyszałam wszystko, nie musisz mi nic przekazywać - rzuciła cicho.
Hinata spuściła wzrok i nie odezwała się ani słowem. Ze zdziwieniem zauważyła, że rana w boku Szarookiej zagoiła się. Jeszcze większy był jej szok, gdy w odbiciu szyby zauważyła, że oczy blondynki stały się śnieżnobiałe. Uchiha poruszył się nieznacznie i jęknął głośno. Kat od razu zwróciła na niego wzrok, a jej oczy nabrały znów swojej szarej barwy.
-Itachi... - wyszeptała niemal czule. - ...Itachi... słyszysz mnie?
Skinął słabo głową i odkaszlnął. Kat przyłożyła mu dłoń do czoła i uśmiechnęła się, gdy chłopak otworzył czarne oczy.
-Kat-chan... - wyszeptał.
-Wszystko dobrze, Itachi - zapewniła go. - Zbierz siły. Zaraz ruszamy.
Skinął głową i przymknął oczy. Dziewczyna wciąż trzymała go za rękę. Po kilku minutach Uchiha otworzył oczy i uniósł się z trudem. Kat pomogła mu wstać i zerknęła na Hinatę.
-Jesteśmy twoimi dłużnikami - zapewniła. - Gdybyś kiedykolwiek miała problem z Akatsuki powołaj się na Córkę Nocy. Brzask nie zrobi ci krzywdy.
Hinata otworzyła usta, ale nie zdołała powiedzieć nic więcej, gdyż i Kat i Itachi zniknęli, wyskakując przez na wpół otwarte drzwi balkonowe. Hyuuga podbiegła do okna, ale zdołała tylko zauważyć smugę, jaka powstała, gdy dwie postaci szybko przeskoczyły w ciemność i deszcz.
Hyuuga siedziała na wzgórzu, wpatrując się w promienie zachodzącego słońca, które padały na pomniki Hokage. Zaledwie wczoraj udzieliła schronienia dwóm członkom Akatsuki... dziś było to dla niej jak sen. Nikły sen... mara. Gdyby nie krople krwi na kilku skrawkach materiału dziewczyna uznałaby, że cała ta szalona sytuacja z Uchihą i Szarooką po prostu jej się przyśniła.
-Hinatka! - usłyszała znajomy głos.
-Shino-kun! - odpowiedziała z nikłym uśmiechem.
Aburame podbiegł do niej i gestem kazał jej wstać.
-Masz misję, Hinatka - powiadomił. - Idziesz do Suna. Gaara potrzebuje ludzi.
Hyuuga skinęła głową i pożegnawszy się z Shino, ruszyła w stronę bramy. Szybko pobiegła przed siebie, kierując się w stronę Piasku. Przebyła zaledwie pół dnia drogi, gdy nagle ktoś ją zaatakował. Hinata odskoczyła na bok i ujęła w dłoń kunai.
-Konoha... - zaśmiał się napastnik, zeskakując z drzewa.
-Szczeniak z Liścia - odpowiedział mu drugi.
Dziewczyna zadrżała. Przeciwników było czterech, a każdy z nich nawet w pojedynkę mógł sprawić jej duży, nawet bardzo duży kłopot.
-I co, maleńka?... - zaczął jeden z nich, oblizując wargi. - Podróż dla rozrywki?
-Rozrywkę to my będziemy mieć zaraz... - dodał kolejny. - ...z nią.
-Tacy jesteście pewni?
I Hinata i grupa jej przeciwników odwrócili się w stronę, skąd dobiegał ich głos. Na linii lasu, w cieniu drzew stały dwie osoby. Obie miały na sobie charakterystyczne płaszcze w chmurki. Pierwszą osobę Hinata rozpoznała jako Szarooką blondynkę, która jeszcze kilka dni temu była wraz z Uchihą w jej pokoju. Drugim członkiem Akatsuki okazał się być sam Itachi.
-Akatsuki! - warknął jeden z napastników. - Czego tu?
-Oj, nieładnie - zauważył brunet. - Bardzo nieładnie...
-Tych panów trzeba nauczyć kultury, Itachi - zauważyła Szarooka.
Itachi skinął głową i jego oczy zalśniły szkarłatem. On i Szarooka skoczyli na przeciwników i szybko ich pokonali. Hinata patrzyła na to wszystko z bezpiecznej odległości, oparta trwożnie o pień drzewa. W końcu Szarooka zwróciła na nią wzrok.
-Czemu podróżujesz sama? - zapytała. - Nawet Akatsuki nie chodzi na misje samotnie. Czy wasz Hokage na głowę upadł?
Hinata tylko spuściła wzrok i nie odezwała się ani słowem.
-Dokąd idziesz? - zapytała ją Kat.
-Suna... - szepnęła. - ...do Suna.
-My idziemy do Iwa - odpowiedziała Szarooka. - Skręcimy i odprowadzimy cię nieco. Ruchy oporu i tak zwiększyły swoją działalność ostatnio. Niebezpiecznie jest chodzić samotnie.
Hyuuga spojrzała na dziewczynę jak na wariatkę. Ta tylko uśmiechnęła się nikle.
-W ramach odwdzięczenia się - usprawiedliwiła swoje wcześniejsze słowa. - Chodź.
Powoli skierowała się pomiędzy drzewa, a Hinata cicho podążyła za nią. Pochód zamykał kruczowłosy Itachi, który w milczeniu lustrował okolicę wokoło.
-Jak masz na imię? - zapytała nagle Szarooka.
-H-hinata... Hinata Hyuuga - odpowiedziała.
-Kat - przedstawiła się Szarooka. - Kat Dealupus. A to Itachi Uchiha.
Białooka nawet nie spojrzała w stronę kruczowłosego, choć czuła na sobie jego wzrok. Dalszą część drogi przebyli w milczeniu, aż pod wieczór zatrzymali się na niewielkiej polanie. Uchiha rozpalił ognisko swoim Katonem i cała trójka usiadła przy płomieniach. Hinata zjadła wraz z dwójką posiłek z ich zapasów. Kolacja, rozpieczętowana ze zwoju, okazała się być wyśmienita.
-Idę na zwiad - rzuciła Szarooka. - Chociaż wątpię, żeby ktoś się panoszył. Ale po kociaczkach nigdy nic nie wiadomo.
Zniknęła w ciemności, a Hyuuga została sama z Uchihą. Itachi wpatrywał się dziwnie spokojnym wzrokiem w płomienie ogniska. Hinata natomiast siedziała spięta po drugiej stronie, mnąc palcami rękaw kurtki. Bała się Uchihy... słyszała, że Itachi w pojedynkę wymordował sam cały swój klan, oszczędzając jedynie swojego brata. Świadomość, że przebywa z nim sam na sam wcale nie podnosiła jej na duchu.
Do ogniska przysiadła się Szarooka i rzuciła coś ku Itachi'emu. Uchiha uniósł zaskoczony wzrok.
-Dlaczego? - zapytał cicho.
-Mają jakieś kłopoty - odpowiedziała mu Kat. - Nie zostawię ich samych teraz, Itachi.
-Więc? - Uchiha zmrużył oczy.
-Hinata, Itachi odprowadzi cię do Suna - Szarooka zwróciła się do Hyuugi. - Potem skierujesz się do Iwa, Itachi. Nasza misja nie jest najważniejsza, jakoś cię tam kiedyś dogonię. Tylko uważaj na siebie, dobrze?
-Dobrze, Kat - rzucił z westchnięciem. - Uważaj na siebie...
-Itaś, my nigdy nie zginiemy - zauważyła z uśmiechem. - My potrafimy tylko wygrywać. Wszyscy.
Dziewczyna pocałowała Uchihę w policzek.
-Liczę na ciebie, Itachi - stwierdziła, patrząc Uchisze w oczy. - Nie zawiedź mnie.
Szarooka wzięła do ręki jeden ze zwoi, leżących przy ognisku i zniknęła z polany. Itachi westchnął tylko i zerknął w stronę, gdzie prawdopodobnie znajdowała się Szarooka. Zamruczał coś cicho pod nosem i znów zwrócił oczy na ognisko. Hinata tylko siedziała jak na szpilkach, myśląc o tym, ze prawdopodobnie będzie musiała spędzić z Uchihą o wiele więcej czasu niż planowała.
-Idź spać, Hinata-san - rzucił nagle Itachi. - Jutro czeka nas długa droga do Suna.
Dziewczyna tylko skinęła głową i skuliła się, okrywając szczelniej kurtką. Przymknęła zmęczona oczy i po chwili zasnęła.
Obudziła się, gdy świat dopiero powoli wstawał. Spojrzała na powoli dogasające ognisko i podniosła się. Rozejrzała się wokoło, jednak nigdzie nie było widać Itachi'ego Uchihy. Z ramion Hyuugi zsunął się ciepły materiał. Hinata spojrzała na niego i ze zdziwieniem zauważyła, że jest to ciemny płaszcz Akatsuki, przyozdobiony biało-czerwonymi chmurkami.
Dziewczyna nie wiedzieć czemu zaczerwieniła się, zaciskając ręce na materiale płaszcza. Okrycie pachniało przyjemnie, a zapach męskich perfum przyjemnie drażnił nos Hinaty. Hyuuga jednak ściągnęła z siebie płaszcz i odłożyła go obok miejsca, które wczoraj zajmował Itachi. Sama zabrała się do przygotowywania śniadania. Już miała rozpalać ognisko na nowo, gdy ktoś ją powstrzymał.
-Nie ma takiej potrzeby, Hinata-san - zauważył spokojnie Itachi, podchodząc do obozowiska.
Kruczowłosy wyjął z plecaka, który zostawiła mu Szarooka, niewielki zwój i poprawił na nim jedną pieczęć. Rozpieczętował go szybko i na białym materiale zwoju pojawiły się dwie porcje przepysznego śniadania. Uchiha podał jedną rację Hinacie, za drugą sam zabrał się bez pośpiechu. Zjedli wszystko do końca i zwinęli obóz. Itachi narzucił na siebie płaszcz i nałożył na głowę sakkat. Ruszył powoli wśród drzew, a Hinata cicho podążyła za nim.
Nie czuła się swobodnie. Bo i kto by się tak czuł?!... W końcu idzie razem z członkiem Akatsuki do Suna. Jest Konoszanką, już dawno powinna wbić kunai w serce Uchihy, a mało, że tego nie zrobiła!... - ma zamiar wraz z kruczowłosym spędzić nieco czasu, gdy ten będzie ją odprowadzał ku Suna.
... Łza trzecia ...
W drodze do Suna.
Zamyślona dziewczyna nie zauważyła, że Itachi zatrzymał się. Hyuuga wpadła na plecy Uchihy i z wdziękiem upadła tyłkiem na ziemię. Itachi obrócił nieco głowę i spojrzał na nią czarnymi oczyma. Pół jego twarzy zasłonięta była materiałem płaszcza, więc dziewczyna nie była zdolna zobaczyć nikłego uśmiechu na wargach Itachi'ego. Nie wiedziała, co teraz czuje Uchiha, oczy kruczowłosego były nieprzeniknione.
Itachi odwrócił głowę i spojrzał spod brzegu sakkatu na stojących naprzeciw niego czwórce rosłych shinobi. Ruch oporu granicy Piach-Liść... Widać było po nich, że widok Konoszanki w towarzystwie przestępcy klasy S, na dodatek członka Akatsuki, niemało ich zaskoczył. Uchiha uniósł nieco głowę i dyskretnie zacisnął rękę pod płaszczem.
-Czego chcecie? - zapytał cicho, ale wyraźnie.
-Mamy rozkaz wyeliminować wszystkich przechodzących - przyznał najwyższy z paczki. - Macie pecha...
-Nie tak dużego, jak wy - zauważył Itachi. - Puśćcie nas, to może przeżyjecie.
Ruch oporu zaśmiał się jak na komendę. Zaraz jednak śmiech został stłumiony, gdy w serce jednego z mężczyzn wbił się głęboko ostry kunai. Obok Hinaty na ziemię upadł sakkat Uchihy. Itachi skoczył wprzód i uderzył w brzuch kolejnego przeciwnika. Mężczyzna zgiął się wpół pod wpływem siły ciosu. Wypluwszy trochę krwi, padł martwy na ziemię przed kruczowłosym. Uchiha okręcił zakrwawiony kunai wokół ręki i zablokował nim cios kolejnego przeciwnika.
-Ty... - wskazał na kolejnego.
Mężczyzna upadł na kolana, jęcząc przeciągle. Z oczu Itachi'ego zniknął mangekyou sharingan. Uchiha złapał za kark ostatniego przeciwnika i mocno szarpnął jego głową. Trzasnęły złamane kości i ostatni mężczyzna upadł na ziemię bez życia. Uchiha nagle oparł się ręką o drzewo, łapiąc za udo, które zaledwie kilka dni temu zraniono mu w Konoha.
-Itachi-san!... - zawołała Hinata, wstając gwałtownie.
Uchiha natychmiast spojrzał na nią i uśmiechnął się niemrawo pod nosem.
-Nie wygojone - wyjaśnił. - Zaraz ruszamy, nie martw się...
-Ale... nie możesz! - zaprzeczyła. - Jeśli...
-Nic mi nie będzie, Hinata-san - przerwał jej cichym głosem. - To tylko...
-Przynajmniej daj mi to obejrzeć! - poprosiła.
Uchiha przymknął leniwie oczy i skinął głową.
-Nie tutaj... - wyszeptał po chwili. - Przejdźmy kawałek.
Hinata tylko skinęła głową, starając się nie patrzeć na martwych shinobi. Razem z Itachi'm przeszła kilkanaście metrów, patrząc z niemałym niezadowoleniem na kulejącego coraz bardziej Uchihę. W końcu Itachi usiadł pod jakimś drzewem i oparł się plecami o jego pień. Zacisnął zęby i przymknął oczy, oddychając głęboko.
-Itachi-san... musisz ściągnąć spodnie... - usłyszał cichy szept.
Otworzył oczy i spojrzał czarnymi jak mrok oczyma na zawstydzoną twarz Hinaty. Uśmiechnął się w duchu i rozpiął płaszcz, po chwili ściągając go z siebie. Z trudem ściągnął buty i zsunął z nóg spodnie. Hinata delikatnie rozwinęła zgrabny opatrunek na udzie Uchihy i przyjrzała się jego ranie. Cięcie nie było szyte, ale czyste i powoli się goiło. Mimo wszystko występowało też krwawienie, więc Hyuuga zdecydowała, że najlepiej będzie to szybko zszyć i dopiero wtedy ruszyć w dalszą drogę.
„Gaara-san mnie udusi...” - jęknęła niemal w myślach.
Wyjęła z kabury na shuriken igłę i nić. Uchiha uniósł tylko brew do góry, nie komentując tego, co miała zamiar zrobić mu dziewczyna. Hyuuga obmyła ranę i zaczęła ją zszywać. Zdziwiła się, gdy zauważyła, że Itachi, mimo sprawianego mu bólu, nie daje po sobie jakiejkolwiek oznaki cierpienia. Hinata zauważyła jednak, że jako jedyne zdradzały go oczy... te oczy, które zazwyczaj były u Uchihy chłodne i nieprzeniknione, teraz mrużyły się, gdy igła raz po raz przebijała skórę. Hinata szybko uwinęła się z raną i założyła opatrunek, między zwoje bandaży wkładając własne maści. Uchiha odetchnął ciężko i naciągnął na siebie spodnie. Z niemałym trudem ubrał buty i odetchnął głęboko.
-Dziękuję... - wyszeptał.
Hinata wzruszyła tylko ramionami, chowając do torby wszystkie maści i inne, wyciągnięte wcześniej przez nią samą, rzeczy. Uchiha wstał z trudem i spojrzał na drogę przed sobą. Narzucił na ramiona płaszcz i ruszył naprzód.
-Ale... Itachi-san... nie powinieneś... - zaczęła cicho Hinata.
-I tak już straciłaś zbyt dużo czasu przeze mnie - zauważył Uchiha. - Musimy nadrobić to jak najszybciej. Nie martw się o mnie, proszę.
Hyuuga skinęła tylko niemrawo głową i ruszyła posłusznie za Itachi'm. Uchiha po chwili skoczył na gałąź drzewa i biegiem ruszył naprzód. Hinata dotrzymywała mu co prawda kroku, ale czuła, że dłuższy taki bieg jest nie na jej możliwości. Skakała tuż za Uchihą, rozglądając się ciekawie wokoło. Powoli powietrze wokół niej stawało się coraz gorętsze i suchsze. W końcu Itachi zeskoczył z drzewa i ruszył biegiem przez las. Hinata podążyła cicho za nim. Itachi co chwila oglądał się w tył, sprawdzając, czy dziewczyna aby biegnie za nim. Zatrzymali się na skraju lasu i pustyni, a Hinata odetchnęła głęboko. Itachi oddychał może szybciej, ale nie był aż tak zmęczony jak Hyuuga.
-Jesteś... cicha - zauważył nagle Itachi. - Bardzo cicha.
Hinata zaczerwieniała się mocno. Uchiha był chyba pierwszą osobą, oprócz Shino, rzecz jasna, która wypomniała jej bez problemu jej nieśmiałość. Hyuuga spuściła głowę, czując, już po raz milionowy w swoim życiu, że nie do końca nadaje się na kunoichi.
-Niemal cię nie słyszałem - ciągnął swoje Uchiha, ruszając powoli przez pustynię. - Byłabyś dobrym szpiegiem, Hinata-san.
Hyuuga uniosła nieco głowę, patrząc zdziwiona na Itachi'ego. On, chyba jako pierwszy, powiedział, że doskonale by się do czegoś nadawała. Do jakiejś specjalizacji shinobi do tego.
-Hm... dziękuję - wyszeptała.
Itachi zerknął na nią i zamrugał nieco oczyma.
-Co z twoją... nogą? - zapytała go.
-Nie jest najgorzej - przyznał. - Choć nie powinienem się tak wysilać. Ale boli.
-Nie widać po tobie, Itachi-san - zauważyła zaskoczona. - Może...
-Nie ma sensu się zatrzymywać - zaprzeczył na niezbadaną przez Hyuugę propozycję. - Poza tym... Sztuką shinobi jest udawanie. I ukrywanie.
Kolejną cześć drogi przebyli w całkowitym milczeniu. W końcu w oddali zauważyli mury Suna-gakure.
-Itachi-san... - zaczęła Hinata, gdy mimo wszystko Uchiha szedł dalej. - Nie powinieneś... już iść?
-Ta pustynia roi się od kojotów - zauważył Itachi. - Poza tym są tu dwa, góra trzy ruchy oporu i to w odległości kilku kilometrów. Obiecałem komuś, że cię odprowadzę. Nie mogę złapać przysięgi, Hinata-san.
-Nie możesz wejść do Suna - zaprzeczyła szybko. - Poza tym...
-Wiem, narobię ci kłopotów - przerwał jej Itachi, stając.
Hinata spojrzała na niego, a Uchiha tylko wyjął z kieszeni zwój i rozwinął go przed sobą.
-Odlecę, gdy tylko przekroczysz mury Suna, obiecuję, Hinata-san - powiedział.
-Odlecisz?... - powtórzyła.
Uchiha skinął głową i wykonał szereg pieczęci. Zwój rozjarzył się światłem i wydostał się z niego dym, który otoczył Uchihę. Gdy mgłą opadła, zamiast zwoju i Itachi'ego, na piachu siedział czarny jak smoła kruk.
-I-itachi-san...? - zapytała.
Ptak zakrakał w odpowiedzi i usiadł na ramieniu dziewczyny. Hyuuga zaczerwieniła się nieco i odetchnąwszy głęboko, ruszyła w stronę Suna. Kruk wybił się z jej ramienia i obleciał teren wokoło. Hinata zauważyła, że zgubił jedno, smolistoczarne pióro. Dziewczyna podniosła je i z dziwnym uczuciem schowała do swojej torby. Kruk zakończył swój zwiad i znów przysiadł na ramieniu dziewczyny, muskając jej policzek miękkim skrzydłem. Hinata w końcu dotarła do bram Suna. Kruk wybił się z jej ramienia i poleciał na szczyt murów, gdzie przysiadł, obserwując otoczenie wokoło zaciekawionym wzrokiem. Hyuuga natomiast przedstawiła dokumenty strażnikowi i przeszła przez bramę. Smolistoczarny kruk zakrakał głośno i poleciał nad pustynię, kierując się ku granicy z Iwa.
Szarooka przeskoczyła na kolejne drzewo i zatrzymała się gwałtownie. Kora pod jej stopami pofałdowała się od nadmiaru chakry. Dziewczyna tylko westchnęła i przejechała ręką po pniu, a kora samoistnie powróciła do pierwotnego kształtu.
-A to co...? - zapytała samą siebie, spoglądając za siebie.
Za jej plecami, w jej stronę, leciał duży, smolistoczarny kruk. Ptak załopotał przed nią skrzydłami i usiadł na jej ramieniu, przechylając nieco głowę i patrząc na Szarooką mądrymi, czarnymi oczyma. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
-Cześć, Uchiho - rzuciła. - Czymże zasłużyłam sobie, by widzieć ciebie w tej... przystojniejszej formie, o wielki Itachi?
Ptak zakrakał ze sprzeciwem, a dziewczyna zaśmiała się głośno. Po chwili ptak zleciał z jej ramienia i usiadł na gałęzi. W kłębie dymu pojawił się Uchiha, patrzący krzywo na Kat.
-Przystojniejszej formie? - zapytał z wyrzutem.
-Ależ Itachi-kuuuuuun... - zaczęła przesłodzonym głosem, obejmując kruczowłosego w pasie.
-Wariatka - skwitował, odsuwając ją od siebie.
Kat uśmiechnęła się pod nosem.
-Wykonałeś nadprogramową misję, za którą szóstki i tak nie dostaniesz? - zapytała.
Skinął tylko głową.
-No to idziemy na tą programową misję od Liderka - zaśmiała się. - Chodź, Uchiho o oczach królika.
-Królika? - zapytał, skacząc za dziewczyną na kolejną gałąź.
-No czerwonych - wyjaśniła.
Itachi prychnął, a Szarooka zaśmiała się. Uchiha przyśpieszył kroku, a dziewczyna zrozumiała doskonale, że kruczowłosy potrzebuje teraz chwili samotności, więc biegła kilkanaście metrów za nim. Itachi tymczasem pogrążył się we własnych myślach. Zdziwił się, gdy sam odkrył, że mimowolnie wraca do tych krótkich chwil spędzonych wraz z Hinatą Hyuugą. Jeszcze bardziej był zaszokowany, gdy zdał sobie sprawę, że dziewczyna mu się spodobała.
Była nieśmiała i to nawet bardzo, ale chyba właśnie ta cecha przykuła najbardziej uwagę Itachi'ego. Z Konoha pamiętał jeszcze te wszystkie rozkrzyczane dziewczyny, niemal mdlejące na widok pierwszego lepszego Uchiha. Żadnej z nich nigdy nie chciał poznać bliżej - w końcu i tak okazywały się być tylko pustymi, różowymi lalami, żałosnymi dziewczynami, których marzeniem nie było zostać dobrą kunoichi, ale żeby poderwać jak największą liczbę chłopaków. Widział kiedyś jak kilka z nich wyliczało procent Uchiha z podrywów.
Hinata nie była taka. Była cicha, nieśmiała, ale... ale to właśnie ona jako pierwsza przykuła taką uwagę Uchihy. Sam zdziwił się sobie, w końcu nigdy żadna dziewczyna go nie interesowała. Nie mógł pojąć, dlaczego... tak nagle Hyuuga przykuła jego uwagę. Tak nagle się nią zainteresował, tak nagle zwrócił na nią uwagę.
Nie mógł też zaprzeczyć jej nieprzeciętnej urody. Białe oczy wręcz hipnotyzowały, granat włosów łagodnie opadał na jasną twarz o równych rysach. Nie wiedział czemu, ale co rusz chciał wprowadzać dziewczynę w zakłopotanie, by ta czerwieniła się - widok jej zaróżowionych policzków uważał w niej za najpiękniejszy. Uśmiechnął się sam do siebie, przypomniawszy sobie moment, gdy niemal cała czerwona zabierała się do zszywania jego rany na udzie. Pamiętał jej zręczne palce, szybko przeprowadzające igłę przez skórę. Nie czuł wtedy niemal bólu - był zbyt skupiony na obserwowaniu dziewczyny. Jej ruchach, pięknu twarzy, zgrabnej sylwetce... pamiętał każdy szczegół jej wyglądu, a mimo to zdawało mu się, że wszystkie chwile spędzone z Hyuugą były tylko czczą marą.
Nagle, nie wiedzieć czemu, zapragnął ją zobaczyć jeszcze raz. Sam nie zauważył, że zatrzymał się i spojrzał za siebie.
-Co się stało, Itachi? - usłyszał głos Kat.
Spojrzał na Szarooką. Dziewczyna wpatrywała się w niego z nieukrywaną troską.
-Nic, Katuś - stwierdził cicho. - Ruszajmy.
Skoczył na kolejną gałąź, a Kat obejrzała się za siebie. Westchnęła ciężko i spuściła głowę, przymykając nieco oczy.
-Was zawsze do nich ciągnąć będzie, Uchiha... - wyszeptała. - Przeklęte Hyuuga.
Hinata nagle, nie wiedzieć czemu, zadrżała. Spojrzała na rozciągający się za oknem krajobraz Suna-gakure. Zbierało się na burze piaskową.
Hyuuga dotarła do Konoha w sam raz, Gaara właśnie miał wysyłać ponowną wiadomość do Hokage. Okazało się, że potrzeba jest pomoc w samym Piasku, na dodatek umiejętności Hinaty będą tu niemało przydatne. Gaara przydzielił dziewczynie pokój w biurze Hokage. Hyuuga wypakowała już swoje rzeczy.
Dziewczyna postanowiła w końcu położyć się spać. Jutro miał ją czekać ciężki, nawet bardzo ciężki dzień. Hinata ściągnęła swoje ubranie i przebrała się do snu. Odkładając plecak na fotel, zauważyła, że z torby coś wypadło. Podniosła miękki i długi przedmiot i spostrzegła, że jest to pióro, które Itachi zgubił po swojej przemianie w kruka. Dziewczyna pogłaskała miękką lotkę i razem z piórem położyła się do snu.
Hokage spojrzała na stojącą przed nią grupę shinobi. Shikamaru Nara, Choji Akimichi oraz Ino Yamanaka pod dowództwem swojego sensei'a, Asumy Sarutobi'ego.
-To trudna misja - zauważyła Tsunade. - Nie dajcie się złapać. To my polujemy, nie zapomnijcie o tym.
Skinęli głowami i zaczęli po kolei wychodzić z gabinetu. Ostatni w drzwiach stanął Asuma. Sarutobi miał już wychodzić, gdy zatrzymał go cichy głos.
-Asuma... - zaczęła Tsunade. - ...uważajcie. Pod żadnym pozorem nie walczcie z dziewczyną. To ona jest ich siłą.
-Hai, Hokage-sama!...
... Łza czwarta ...
Smutna wiadomość.
Hinata wyszła z pokoju i przeszła korytarzem do gabinetu Kazekage. Zapukała do drzwi i po usłyszeniu pozwolenia, weszła do środka. W pomieszczeniu znajdował się jedynie Gaara. Sabaku uśmiechnął się na widok Hinaty.
-Cześć! - przywitał ją. - Zaraz powinna się zjawić Temari, razem wyruszycie do Suna.
-W porządku - wyszeptała Hinata.
-Usiądź - zaproponował Gaara. - Co u Naruto?
-Wciąż jest na treningu - odpowiedziała Hinata, siadając na krześle naprzeciw biurka Gaary. - Ale ponoć ma niedługo wrócić. Przynajmniej o powrocie Jiraiyii przebąkiwała Tsunade-sama.
Gaara uśmiechnął się sam do siebie.
-Chciałbym go ponownie zobaczyć - przyznał.
Do drzwi ktoś zapukał i nie czekając na pozwolenie, wszedł do środka. Gaara pomachał w stronę siostry.
-Temari, razem z Hinatą pójdziecie na miasto - polecił Gaara. - Jak już skończycie, wróćcie, dam wam kolejne zadanie.
-Brat mi rozkazuje... - westchnęła blondynka. - I to młodsza gadzina.
Gaara zrobił niezadowoloną minę.
-Kazekage, Temari - poprawił ją. - To był rozkaz Kazekage.
-Kazekage, Kazekage - zaczęła go przedrzeźniać. - Siedź sobie tu, Kazekage. I uważaj na ołówki.
Sabaku zmrużył nieco oczy, a Temari wraz z Hinatą wyszły z gabinetu. Gaara odetchnął głęboko i przeciągnął się w fotelu. Jedną ręką zaczął poprawiać dokumenty, drugą szukając czegoś w szafce. W końcu zadowolony wyciągnął małe, blaszane pudełko.
-Kazekage ma nałogi... - przyznał.
Wyciągnął z pudełka jednego herbatnika i spałaszowało szybko. Zajrzał do wnętrza pudełka - jeszcze dziś będzie musiał wysłać któregoś z shinobi na specjalną misję rangi GH (G jak Gaara, H jak herbatniki) do sklepu.
Kat stanęła na skalnej półce i skinęła głową na Itachi'ego. Uchiha podszedł do niej, kryjąc się, podobnie jak Szarooka, za ścianą bluszczu.
-Konoszanie - dziewczyna wskazała na grupę shinobi. - Szukają czegoś.
-Lub kogoś - zauważył Itachi.
-Że niby nas? - zapytała. - Hm... możliwe. Widzieli nas w ostatniej wiosce, a w poprzedniej musieliśmy przejść przez główną ulicę. Fakt, mogą nasz szukać. Deidara i Sasori są za daleko, by mogłoby to ich dotyczyć. A reszta jest w siedzibie. Jeśli faktycznie szukają Akatsuki, to tylko nas.
Itachi westchnął głęboko.
-Co zrobimy? - zapytał.
-Trzeba ich będzie obserwować - zauważyła Kat. - Spróbujemy się im wymknąć. Ani ty, ani ja nie mamy możliwości, chęci i ochoty na walkę. Zresztą tak będzie szybciej, Itachi.
Uchiha skinął głową i razem z dziewczyną wycofali się z półki skalnej.
Hinata odetchnęła głęboko i wyciągnęła ostatnią, obcą notkę teleportacją. Sprawdziła jeszcze raz teren wokół, posługując się byakuganem. Jednak nic nie wskazywało na to, że notek jest więcej. Dziewczyna oddała znalezioną notkę Temari, a ta uśmiechnęła się do niej w podzięce.
-To ostatnia - zauważyła Hinata.
-Arigato, Hinata - podziękowała jej blondynka. - To wiele znaczy dla Suna.
-Wioski muszą sobie pomagać - zauważyła Hyuuga.
-Masz rację - blondynka uśmiechnęła się szeroko. - Chodźmy do Gaary. Pewnie zada nam jakieś nowe zadanie, rudzielec fałszywy, ale to nic. Jesteśmy dziewczyny! Damy radę.
Hinata uśmiechnęła się. Ona też czuła, że rozpiera ją dziwny optymizm, jakby to uczucie przeszło na nią z blondynki. Dwie dziewczyny szybko znalazły się w gabinecie Kazekage. Gaara zrzucił coś blaszanego do szufladki spojrzał na nie niewinnym wzrokiem.
-Znowu podjadałeś - zauważyła Temari.
Gaara pokręcił głową, przełykając szybko to, co miał akurat w ustach. Podał siostrze następną kartkę z zadaniem, patrząc na nią spode łba.
-Herbatnikoman - westchnęła Temari, wychodząc z gabinetu.
Gaara tylko jęknął bezgłośnie, a jego wzrok mimowolnie prześlizgnął się w stronę fatalnej szuflady i jej zawartości.
Itachi szybko biegł za Szarooką. Dziewczyna nadawała mordercze tempo, któremu Uchiha z trudem dawał radę sprostać. Wiedział jednak, że Kat nie od tak każe mu się tak wysilać - ścigała ich w końcu grupa z Konoha.
Nagle kruczowłosy skoczył na dziewczynę, zwalając ją z nóg. Spadli oboje z drzewa, unikając jednak dzięki temu szeregu ostrych kunai, wyrzuconych ku nim. Itachi objął dziewczynę wpół tak, że sam leciał plecami ku ziemi.
-Głupi...! - syknęła na niego.
Okręciła się w locie wokół nieco i zahaczyła ręką o mijany konar. Uchiha poczuł mocne szarpnięcie, a po chwili oboje upadli na ziemię z głuchym łoskotem. Szarooka złapała Itachi'ego za płaszcz i pomogła mu wstać.
-Nigdy się tak dla mnie nie poświęcaj! - skarciła go.
-A ty możesz... - westchnął, wyciągając kunai z rękawa.
-Ja to co innego - zauważyła ciszej. - Itachi, nie rób tak więcej.
Uchiha skinął tylko głową i szarpnął za ramię dziewczyny, odsuwając ją tym samym z linii ataku wybuchowej notki. Kunai wbił się w drzewo i rozległ się potężny huk. Dwójka z Akatsuki odskoczyła na bok.
-Itachi! - krzyknęła Szarooka.
Uchiha jęknął, gdy ostrze, trzymane przed brodatego shinobi Konoha, zaryło w jego brzuch. Na trawę spadło kilka kropel krwi.
-Ell' osade! Danae! - warknęła Szarooka.
Brodacz uderzył w drzewo, gdy mocny cios dziewczyny posłał go w tył. Obok mężczyzny stanęła trójka jego podopiecznych. Jeden z nich, młody chłopak o dziwnym spojrzeniu oczu, wykonał kilka pieczęci i jego cień połączył się z cieniem Szarookiej. Kat chciała już zaatakować, ale poczuła, że nie może się ruszyć nawet o milimetr.
-To technika naśladowania cienia - zauważył młody chłopak. - Nie możesz teraz zrobić nic.
Kat zmrużyła tylko oczy i uśmiechnęła się pod nosem.
-To panuje nad ciałem, prawda? - bardziej stwierdziła, niż zapytała. - A co z chakrą?
-Zniewolona - potwierdził chłopak.
-Nie dasz rady opanować więcej chakry, niż ty sam posiadasz - zauważyła Kat. - Pierwsze Prawo Rikudoo.
-Nie masz więcej, niż mógłbym opanować - zauważył szatyn, mrużąc nieco oczy.
Szarooka zaśmiała się pod nosem.
-Ja w ogóle nie mam chakry - stwierdziła.
Szatyn rozszerzył nieco oczy, gdy z ciała dziewczyny zaczęły wypływać tak potężne pokłady chakry, że aż było to nierealne.
-Shikamaru! - zawołała stojąca za szatynem blondynka.
-Odwrót! - zarządził brodacz.
Czwórka wycofała się szybko, a chakra Wokamina opadła. Szarooka odwróciła się w sam raz, by podtrzymać upadającego Itachi'ego.
-Trzymaj się, Uchiha... - syknęła. - Itachi! Nie mdlej mi tu teraz! Itacz! Otwieraj oczy! Itachi!
Uchiha rozszerzył nieznacznie powieki i uśmiechnął się lekko. Spomiędzy jego warg wypłynęła stróżka krwi, plamiąc rękę Kat.
-Tak głupio... umrzeć... - wyszeptał.
-Przestań! - warknęła na niego, wyciągając z kieszeni płaszcza ptaka Deidary. - Itachi!
-Wiesz... zawsze myślałem, że... tym, który mnie... zabije... - szeptał z trudem Uchiha. - ...będzie... Sasuke...
Szarooka zacisnęła wargi i złożyła pieczecie, powiększając ptaka. Podtrzymała Uchihę i razem z nim wskoczyła na jastrzębia.
-Itachi, ty nie zginiesz! - syknęła Szarooka. - Nie możesz! Nie zamykaj oczu! Mów do mnie, Itachi!
Dziewczyna ułożyła Uchihę na ptaku i przytrzymała go, gdy jastrząb startował. Gdy ptak wyrównał lot, rozpięła płaszcz Itachi'ego i podwinęła jego koszulę.
-Itachi, mów do mnie... - jęknęła.
-Ale co? - zapytał słabo. - Ej, czemu mnie... rozbierasz?...
-Głupek! - syknęła na niego, wyciągając z kieszeni płaszcza coraz to nowsze rzeczy. - Miałeś mi coś opowiedzieć.
-No dobra... - westchnął. - ...wiesz... zanim Tobi mnie znalazł... zanim dołączyłem do Akatsuki... miałem nauczyciela. Dupek z niego był... cholerny dupek... ale świetnie walczył.... ...pokonał mnie... ani razu mu nie sprostałem. Uczył mnie chwilę... nie mam pojęcia, czemu zabronił mi mówić o tym... tobie...
Szarooka uniosła nieco oczy, ale zaraz zajęła się z powrotem raną Uchihy.
-...zabronił... mówił, że mnie zabije, jeśli pisnę słówkiem o nim... - ciągnął swoje Uchiha, mamrocząc coraz słabiej. - ...ale tylko tobie nie mogłem mówić... nie wiem czemu... Katuś... znasz go?... kim on dla ciebie jest?...
-Kto, Itachi? - zapytała.
-Uchiha... - wyszeptał, przymykając oczy. - ...Uchiha... Madara.
Szarooka zamarła nagle i powoli, bardzo powoli uniosła oczy. Głowa Itachi'ego nagle opadła na bok.
-Itachi... - wyszeptała cicho. - Itachi! Cholera jasna, Itachi!...
Dziewczyna zaklęła szpetnie pod nosem i zabrała się za opatrywanie rany Uchihy, choć myślami była daleko, bardzo daleko. Nagle w ptaka coś uderzyło. Jedno ze skrzydeł oderwało się i figurka zaczęła spadać w dół. Szarooka złapała nieprzytomnego Uchihę i objęła go mocno. Jęknęła, gdy uderzyła plecami o konar drzewa. Kolejne uderzenie także przyjęła, spadając na gałąź na plecy. W końcu uderzyła mocno o ziemię. Oddychała ciężko, z trudem łapiąc powietrze. Na sobie czuła ciężar Uchihy, który dodatkowo utrudniał jej oddychanie. Widziała własne zakrwawione palce, kurczowo zaciskające się na sporej ranie w barku. Czuła się, jakby ktoś złamał jej kręgosłup w kilku miejscach.
Usłyszawszy kroki, odwróciła głowę w tamtą stronę. Shinobi Konoha... wrócili.
Hinata zerknęła w stronę okna, za którym widać było teraz pełną ludzi uliczkę Suna. Dziewczyna wyszła z budynku i stanęła obok Temari i Kankurou, którzy przyglądali się zbiegowisku.
-Co się stało? - zapytała.
-Jakaś grupa z Konoha... - zaczęła blondynka. - ...chyba pokonali Akatsuki, czy coś takiego.
Hinata zamarła nagle, sama nie wiedząc czemu. Spojrzała na tłum, który zaczął się rozstępować przed czwórką shinobi.
-Shikamaru! Ino! Choji! Asuma sensei! - zawołała Hinata.
-Oi! Hinata! - odmachała jej Yamanaka. - Hej!...
Czwórka z Konoha podeszła do Hyuugi i dwójki z Suna. Obok rodzeństwa pojawił się Gaara i spojrzał nieco zdziwiony na Shikamaru.
-Co się stało? - zapytał.
-Nasza grupa była wysłana naprzeciw Akatsuki - powiadomił Asuma. - Dziś zdołaliśmy pokonać dwójkę z nich. Tą dziwną dziewczynę... Szarooką i... Uchihę Itachi'ego. Oboje nie żyją.
Hinata zamarła. Sama nie wiedziała kiedy świat przed jej oczami pociemniał, a ona sama poleciała w przód.
... Łza piąta ...
Na poszukiwanie prawdy.
Hinata otworzyła białe oczy i rozejrzą się wokoło. Nie pamiętała dokładnie, co się stało i dlaczego znajduje się w pokoju, który przydzielił jej Gaara. W końcu jak przez mgłę zaczęła przypominać sobie wszystko... czwórkę z Konoha... wiadomość od nich... Uchiha... Itachi... nie... żyje...
Z białych oczu nagle popłynęły łzy. Boże!... Czemu płacze?!... Przecież Uchiha był...
...nie był jej obojętny.
Hinata przewróciła się na bok i wtuliła nos w poduszkę. W tym krótkim czasie, który spędziła z Uchihą, zdołała poczuć coś dziwnego do Itachi'ego. Pewne... zafascynowanie, podziw, coś na kształt... sympatii. W Konoha miała wielu przyjaciół i przyjaciółek, ale tam zależało jej tylko na pewnym hałaśliwym blondynie. A teraz?... Teraz nagle zainteresowała się cichym, milczącym i bądź, co bądź groźnym Uchihą.
Nagle poczuła się jak te wszystkie dziewczyny z Konoha, uganiające się za Sasuke. Niemal zrozumiała, dlaczego tak fascynował je młody Uchiha. Ale... pamiętała Sasuke i jakoś nie czuła zafascynowania jego osobą. Co innego tyczyło się jego starszego brata... Itachi namącił młodej Hyuudze w głowie, a teraz...
-Itachi-san... - wyszeptała niemal bezgłośnie.
...teraz nie żyje.
Jasne łzy znów popłynęły z białych oczu Hinaty. Dziwnie zależało jej na Itachi'm. Jeszcze godzinę temu oddałaby wiele, by móc znowu spędzić z Uchihą choć kilka minut, a teraz?... Teraz nawet te marzenia prysły jak bańka mydlana.
Przypomniała sobie słowa Szarookiej - `My nigdy nie zginiemy, my potrafimy tylko wygrywać...' Dziś to zdanie nie miało najmniejszego sensu. Przecież i Szarooka i Uchiha nie żyją... przegrali i zginęli.
Hinata przymknęła oczy, a spod powiek popłynęły jasne łzy. Pamiętała każde słowo, które padło z ust Uchihy. W końcu tak wiele ich nie było...
Nagle wstała i otarła spod powiek jasne łzy.
`Sztuką shinobi jest udawanie. I ukrywanie.' - przypomniała sobie.
Zerwała się z łóżka i wiedziona dziwnym uczuciem zebrała soje rzeczy. Weszła do gabinetu Gaary, gdzie Kazekage siedział przy biurku nad jakimiś papierami.
-Oi, Hinata... - zaczął. - ...już wyjeżdżasz?
-Hai, Kazekage-sama... - potwierdziła. - Chcę jak najszybciej wrócić do Konoha.
-W porządku - Gaara skinął głową. - Dziękuję za pomoc. Pozdrów Naruto, jeśli wróci.
-Dobrze, Gaara-san - dziewczyna skinęła głową.
Wyszła szybko z gabinetu i skierowała się ku bramie Suna. Ominęła Ino, która wraz z Shikamaru robiła zakupy, ale zaraz szybko do nich podeszła.
-Hej, Hinata! - przywitała się z nią blondynka. - Jak tam?
-W porządku - skłamała szybko. - Mogę o coś zapytać?...
-Jasne, choć to upierdliwe - stwierdził Nara.
-Głupek! - skarciła go Yamanaka. - Idź już sobie!
Szatyn zamuczał coś pod nosem i skręcił w inną uliczkę.
-Gdzie znaleźliście członków Akatsuki? - zapytała od razu Hinata.
-Um... niech pomyślę... - Ino zmarszczyła brwi. - To było kilkanaście kilometrów na południe od Iwa. Niedaleko granicy.
-Dziękuję, Ino - Hinata uśmiechnęła się do niej.
-Czemu pytałaś? - zainteresowała się Yamanaka.
-Z ciekawości - rzuciła. - Nie chciałabym tam teraz iść mimo wszystko.
Yamanaka wzruszyła ramionami.
-Wracasz do Konoha? - zapytała.
-Za kilka dni dopiero tam będę - zauważyła Hyuuga. - Chciałam jeszcze zahaczyć o Gorące Źródła. Trochę odpoczynku...
-Eh... może Asuma sensei da się namówić, to też tam potem pójdziemy - westchnęła Ino. - Pa, Hinata!
-Cześć! - pożegnała się Hyuuga.
Białooka szybko opuściła Piasek i skierowała się na północ, w stronę Iwa.
Zielonooki shinobi Taki spojrzał na białego ptaka - resztki po figurce Deidary. Zerknął na ślady na dziele. Na białej glinie widać było pozostałości po zaciskanych kurczowo palcach, a niemal cały grzbiet jastrzębia poplamiony był krwią. Hidan zanurzył palec w posoce i zlizał ją, mrużąc jedno oko.
-Czyja? - zapytał Kisame.
-Itachi'ego - stwierdził Jashinista. - Musiał nieźle oberwać.
-Cholera... - zaklął Kakuzu.
Trójka shinobi Akatsuki rozejrzą się wokoło.
-Dobra, to tylko ptaszysko, a gdzie nasza parka? - zapytał Hidan.
-Spadli nie dalej niż pół kilometra stąd - stwierdził Kisame. - Zależy, jak wysoko lecieli.
-Wilk... - wyszeptał nagle Kisame.
Hidan i Kakuzu podążyli za wzrokiem niebieskoskórego i zauważyli stojącego na skale białego wilka. Była to młoda, ale już wystarczająco doświadczona wadera o mądrym spojrzeniu pomarańczowych oczu. Trójka shinobi Akatsuki podniosła się i ruszyła za wilkiem, który skoczył w las.
-Myślicie, że to prawda? - zapytał nagle Hidan, biegnący pomiędzy Kisame, a Kakuzu. - Że oni... nie żyją?
-Ona nie mogła od tak sobie zginąć - zauważył Kakuzu.
-Zawsze wysyłała czarnego wilka - stwierdził ponuro Kisame. - A dziś jest...
-...biały - dokończył łamiącym się głosem Hidan. - I do tego wilczyca.
Kakuzu zmrużył oczy.
-Szybciej... - pogonił dwójkę.
Przebiegli kilkanaście metrów, aż Hidan nagle zatrzymał się. Pozostała dwójka stanęła obok niego, a Jashinista spojrzał na ziemię. Liście obok nich skąpane były w jasnej krwi.
-Kat... - szepnął Hidan. - ...to krew Katuś.
Kakuzu spojrzał w górę - gałęzie drzew były połamane, a jeden ostry odłamek był cały zakrwawiony.
-Tu spadli... - zauważył.
-Tu walczyli... - dodał Kisame, stojący kilka metrów dalej.
Pozostała dwójka podeszła do niego i spojrzała w dużą wyrwę w ziemi. Spalone wokoło drzewa rozsypywały się przy najlżejszym dotyku. W środku leju stał biały wilk. Zwierze uniosło łeb i zawyło donośnie... każdy z członków Akatsuki poznał dźwięk tej pieśni - zewu pożegnania.
Hinata przeskoczyła na kolejną gałąź i spojrzała w niebo - powoli zaczynało się już ściemniać. Hyuuga westchnęła i zeskoczyła z drzew. Szybko znalazła osłoniętą od wiatru grupę skał i to tam rozpaliła nieduże ognisko. Przygotowała sobie posiłek i zjadła go bez apetytu. Wiedziała, że potrzebowała jedzenia, by zachować siły i tylko dlatego coś jeszcze w siebie wciskała. W końcu otuliła się płaszczem i zasnęła.
-Nie! - warknął Hidan. - Ja nigdzie nie wracam!
Kakuzu spojrzał na niego spode łba.
-To nie ma sensu... - westchnął. - Lider musi wiedzieć, Tobi powinien... Wracamy.
-Ja nie uwierzę! - krzyknął Jashinista. - Dopóki nie zobaczę jej martwej, nie uwierzę!
-Dobra, to się da rozwiązać... - Kisame rozłożył ręce. - Jeden z nas wystarczy, by przekazać wiadomość. Reszta zostanie i będzie szukać. Aż do skutku.
Kakuzu westchnął, ale skinął głową.
-Ja pójdę do siedziby - Kisame założył na plecy miecz. - A wasza dwójka... niech uważa i szuka dalej. Nawet warto się rozdzielić.
Hidan skinął tylko głową i założył kosę na plecy.
-Idę jej poszukać - stwierdził.
Zniknął między drzewami, a Kakuzu zwiesił głowę.
-Szanse, że jeszcze żyją są... - zaczął.
-...duże - stwierdził Kisame. - Pamiętaj... to Szarooka. Nie jest byle jaką kunoichi. Nie jest nawet pierwszą lepszą dziewczyną. To nasza Kat. Nie zapominaj o tym ani na chwilę, Kakuzu.
Zielonooki skinął tylko głową.
-Nie mów im prosto, że mogli zginąć... - wyszeptał. - ...to może być dla nich... duży cios, Kisame.
-Wiem - odpowiedział Hoshigaki. - Uważajcie na siebie.
Hinata otworzyła oczy, gdy wokoło zaczęły rozbrzmiewać pierwsze ptasie trele. Hyuuga szybko wcisnęła w siebie trochę posiłku i zwinęła obóz. Wyszła ze swojego schronienia i skierowała się na północ - w stronę Iwa.
Usłyszawszy jakiś szelest przed sobą, zatrzymała się i zamarła, trzymając w ręku kunai. Z zarośli wypadł niewielki zając i pognał przed siebie. Hyuuga odetchnęła głęboko i zrobiła krok do przodu.
Nagle została złapana wpół. Chciała krzyknąć, ale jej usta zostały zakryte czyjąś ręką.
-Nie szarp... - usłyszała przy swoim uchu.
Posłusznie opadła w ramiona nieznajomego. Obcy odwrócił ją do siebie, a Hinata rozszerzyła oczy ze zdumienia. Od razu poznała charakterystyczny płaszcz w chmurki.
-Aka-akatsuki... - wyszeptała z dziwną ulgą.
-Żebyś wiedziała, mała... - szepnął ponuro białowłosy chłopak. - ...czego tu szukasz? Konoha jest w drugą stronę.
-Ja... Itachi... i... ta dziewczyna... oni... i ja... - plątała się Hinata. - ...właściwie to... ja...
Białowłosy chłopak uniósł nieco brew, przyglądając się Hinacie fioletowymi oczyma.
-Co masz do Uchihy? I do Kat? - zapytał.
-Oni... eskortowali mnie do Suna - przyznała Hinata. - ...ja... chciałam ich znaleźć.
Hidan nagle parsknął gorzkim śmiechem.
-Konoha niedoinformowana? - zapytał. - Ponoć ich w końcu zabiliście.
-Ale... - zaczęła cicho Hinata. - ...przecież... nie mogli tak łatwo zginąć.
Jashinista uniósł nieco brew i szarpnął ramieniem dziewczyny tak, że krzyknęła krótko.
-Mów, co wiesz! - polecił. - Już!
-Ja chciałam ich tylko znaleźć - przyznała z jękiem. - Oni naprawdę mi pomogli. Puść, proszę...
Hidan zrobił niezadowoloną minę, ale puścił ramię dziewczyny. Hinata stanęła kilka kroków od niego i potarła ramię.
-Znaleźliście ich? - zapytała cicho.
-Nie twoja sprawa - rzucił chłodno Hidan.
-Proszę, powiedz - oczy Hinaty zaszkliły się nieco. - Bardzo mi zależy na... odpowiedzi.
-Nie, nie znaleźliśmy - rzucił Hidan, przypatrując się dziewczynie.
Hinata spuściła wzrok i oparła się plecami o drzewo.
-Nie potrafię ich znaleźć - przyznała. - Mam byakugan, a nie potrafię ich znaleźć... jakby zniknęli, zapadli się pod ziemię, rozpłynęli.
-Masz byakugan? - zapytał Hidan.
Dziewczyna skinęła głową.
-Nie znalazłam nic - przyznała. - Miejsce walki i tyle. Ale tam nie ma śladu ich krwi, żadnego śladu po nich.
-Ciała... - szepnął Hidan. - ...znalazłaś jakieś ciała?...
-Nie - zaprzeczyła. - Ani śladu po nich dwojgu.
-Jashinie, nich ci będą dzięki... - szepnął Hidan, opierając się o drzewo. - Żyją...
-Skąd wiesz? - zapytała Hinata, unosząc wzrok z nadzieją.
-Bo ich nie widać... - zauważył Hidan.
... Łza szósta ...
Cisza wśród zamętów moich dróg.
-Co to ma niby znaczyć? - zapytała Hinata.
-Jeśli by nie żyli, dałoby się znaleźć choć jeden ślad - zauważył Hidan, odbijając się od drzewa. - A takiego nie ma. Kat musiała się gdzieś przenieść z Uchihą. Itachi jest poważnie ranny, zresztą sama Kat też. Muszą gdzieś to zaleczyć, a na to trzeba czasu i bezpiecznego schronienia.
Hinata uniosła nieco brew.
-Jak ich znajdziemy? - zapytała.
-My? - zapytał nieufnie.
-Też chcę ich znaleźć! - zauważyła.
-Jakoś ci nie ufam - syknął Hidan, zbliżając się do Hinaty.
Hyuuga o mało co nie potknęła się, zrobiwszy krok do tyłu. Hidan spojrzał na nią uważnie.
-Co ci powiedziała? - zapytał.
-Kto? - Hinata uniosła głowę.
-Kat - wyjaśnił zniecierpliwiony. - Co ci powiedziała Kat?
-Że mam powołać się na Córkę Nocy, gdybym spotkała Brzask - wyszeptała. - Że wy nie zginiecie, bo potraficie tylko wygrywać. I że... nie ma zbyt miłych wspomnień z klanem Hyuuga. Tyle pamiętam.
Hidan uniósł nieco głowę.
-Dobra, możesz ze mną iść - rzucił. - Ale jeden fałszywy ruch i poznasz, czemu mówią o nas `mordercy'.
Białooka skinęła głową, choć czuła dziwny ucisk w żołądku. Hidan tymczasem nie spojrzawszy nawet na dziewczynę ruszył pomiędzy drzewami. W końcu dotarł do dużego leja, powstałego po walce Kat i Itachi'ego z Konoszanami. Usiadł na jego brzegu i złożył przed sobą ręce.
-Co robisz? - usłyszał.
-Nie twoja sprawa - warknął Hidan. - Siedź grzecznie i czekaj, dobrze ci radzę.
Hinata skinęła tylko głową i usiadła cicho pod jednym z drzew. Hidan tymczasem wrócił do swojego zajęcia. Z jego warg wypłynął cichy szept modlitwy w tylko jemu znanym języku. Gdy Jashinista otworzył ponownie oczy, lej zniknął, a wokoło słychać był szelest ubrań i szczęk broni...
...Hidan zerwał się z miejsca i skoczył na wysoką półkę skalną, znajdującą się za nim. Przyłożył policzek do zimnej skały i spojrzał na polanę. Pomiędzy drzewami, kilkanaście metrów dalej, leżała Kat, a na niej Uchiha. Itachi był nieprzytomny, a Szarooka mocno ranna w bark.
Nagle dziewczyna odwróciła głowę i z jękiem zsunęła z siebie Itachi'ego. Krzyknęła krótko, złapawszy się za bark. W końcu zacisnęła zęby i podniosła Uchihę, przerzucając sobie go niemal przez ramię.
-Szlaban... - jęknęła. - ...szlaban na czekoladę, Uchiha!...
Hidan uśmiechnął się mimowolnie, słysząc słowa dziewczyny. Szarooka z trudem pokonała kilkanaście metrów w stronę, gdzie na skałach stał Hidan. Ułożyła pod głazami Uchihę i złożyła z trudem szereg pieczęci. Hidan z trudem utrzymał się na skalnej półce, gdy głazy rozstąpiły się przed Szarooką. Dziewczyna wykonała podział cienia i zostawiała dwa swoje klony, z czego jeden zamieniony w Uchihę, na polanie. Sama wraz z Itachi'm weszła w wytworzone przez siebie przejście, które zamknęło się za nią automatycznie.
Hidan westchnął, łapiąc się za pierś. Zbyt długie przebywanie w przeszłości lasu dawało mu się we znaki - różnica czasowa powoli przytłaczała jego ciało, miażdżąc płuca. Wiedział jednak, że musi wytrzymać jeszcze kilka minut i żaden ból go od tego nie odwiedzie. W końcu nie chodziło tu o byle co, lub o byle kogo - od tego, czy wytrzyma zależało życie najdroższej mu osoby i własnego kompana.
Spojrzał w głąb lasu, skąd szybko zbliżała się grupa z Konoha. Odetchnął z ulgą, widząc, że nie ma wśród nich Hyuugi...
Westchnął niechętnie, zdając sobie sprawę, że ani nie przedstawił się białookiej, ani ona jemu nie podała imienia. Tak, czy siak, nie teraz było to najważniejsze.
Grupa z Konoha dobiegła do dwóch klonów. Klon Szarookiej wyjął z kieszeni duży ładunek wybuchowy Deidary i rzucił go pod swoje nogi.
-Żywcem to nas nie weźmiecie - zauważył.
Złożyła odpowiednią pieczęć i ładunek wybuchł. Hidan odsunął nieco głowę, osłaniając twarz rękoma przed podmuchem powietrza i fragmentami drzew.
-Eh... Konoszańskie wygrywanie - westchnął.
Opadł na kolana, gdy ból w płucach wzmógł się mocno. Westchnął i przymknął oczy - więcej już nie da rady tu zrobić.
Gdy z powrotem otworzył oczy, znów siedział na brzegu leju. Jęknął i opadł na ziemię, oddychając nierówno. Nad sobą zobaczył niewyraźną postać białookiej Hyuugi. Przymknął oczy i wstał, odsuwając od siebie dziewczynę. Zaraz jednak zachwiał się i upadł, uderzając boleśnie tyłkiem o skałę.
-Ał... - jęknął.
-Nie ruszaj się - usłyszał ciepły głos Hyuugi. - Coś ty robił, huh?...
-Mówiłem, że to nie twoja sprawa - syknął, odwracając wzrok.
-Poczekaj chwilę... - wyszeptała.
Spojrzał na nią nieco zaskoczony, gdy rozpięła mu płaszcz. Zaczerwieniła się mocno, widząc, że Jashinista nie ma na sobie żadnej koszuli. W końcu westchnęła i przejechała palcami po torsie fioletowookiego, badając każdy kawałek skóry. Białowłosy przymknął oczy, oddychając z trudem.
-Po cholerę używać technik, które miażdżą płuca? - zapytała cicho Hyuuga. - To idiotyzm...
-Widać potrzebny - zauważył, otwierając oczy.
-Ciekawe jak? - zapytała, wzdychając. - Oj, nie ruszaj się!...
Hidan zrobił niezadowoloną minę, ale posłusznie opadł z powrotem na trawę i pozwolił, by zajęła się nim Hyuuga. Zgrabne palce dziewczyny szybko prześlizgiwały się po jego skórze, a ucisk w płucach malał z każdą chwilą. Hidan spojrzał w jasne niebo nad sobą. Nie wiedział, jak mógłby dostać się do kryjówki, którą stworzyła sobie Szarooka, ale na razie nie zawracał sobie tym głowy. Najważniejsze, że Kat żyła - tylko to się teraz liczyło.
-Ał!... - zawołał nagle.
-Przepraszam... - wyszeptała Hinata.
Jashinista mruknął coś pod nosem i podniósł się mimo sprzeciwu Hinaty.
-Chcesz zginąć, czy co?... - zapytała go, wstając. - To nie są żarty...
-Hej, mała... - Hidan odwrócił się do niej z szarmanckim uśmiechem. - ...mnie zabić nie można.
-Wielu tak mówiło - zauważyła cicho Hinata.
-Ale żaden z nich nie był nieśmiertelny, jak ja - stwierdził Jashinista.
Hyuuga spojrzała zaskoczona na Hidana, ale Jashinista nawet nie zwrócił na nią uwagi. Podszedł do skał, przy których stała Szarooka i obejrzał je dokładnie.
-Coś mi zostawiła, Katuś...? - zamruczał do siebie. - Gdzie zostawiłaś mi ślad?...
Przejechał ręką po szarym kamieniu, ale nie natrafił nawet na najmniejszą szczelinę, czy rysę. W końcu westchnął i spojrzał na Hyuugę.
-Masz w ogóle jakieś imię? - zapytał.
-Hinata - odpowiedziała nieco niezadowolona.
-Hidan - przedstawił się. - Bądź tak miała i sprawdź te skały.
Hyuuga westchnęła, ale uaktywniła swój byakugan.
-Jest tam jakieś przejście - potwierdziła. - Ale dopiero pół metra za skałą. Nie widzę końca... to ponad kilometr samego tunelu.
-Jakieś ślady? - podsunął.
-Krew... - wyszeptała, blednąc nieco. - ...dużo krwi.
Hidan skinął głową i zacisnął pięść. Uderzył mocno w skałę tak, że pozostała w niej duża dziura. Syknął niechętnie... z kostek zaczęła lecieć krew, a mimo to nie dostał się do tunelu. Uderzył jeszcze raz i kolejny, aż w końcu skała skruszyła się, ukazując przejście. Jashinista uśmiechnął się pod nosem.
-Brawo... - rzuciła dziwnie sceptycznym głosem Hinata.
-Coś nie tak? - zapytał Hidan, mrużąc oczy.
Dziewczyna westchnęła i wyjęła z torby bandaż. Delikatnie ujęła dłoń Hidana i obmywszy ją w wodzie, zawinęła w czysty materiał. Hidan przewrócił oczyma.
-Samo też by się zagoiło - zauważył. - I po co tyle krzyku?...
Usunął jeszcze nieco kamieni i schylił się, by wejść do środka. W tunelu wyprostował się - sufit był zaledwie kilka centymetrów ponad jego głową. Jashinista przeszedł kilka metrów i spojrzał za siebie.
-Idziesz?... - zapytał.
Hinata tylko skinęła głową i ruszyła za Hidanem. Jashinista zrobił kilka kroków w ciemnym tunelu i nagle rąbnął głową o zwisający z sufitu kamień.
-Żartów jej się zachciało... - wyszeptał z niechęcią, rozcierając czoło. - ...cholerna, zakichana gówniara.
Obok niego zabłysło nikłe światło. Po chwili na ziemi przy Hidanie Hinata postawiła słoik z rozżarzonym w środku płomieniem. Spojrzała na Hidana i westchnęła.
-Masz rozcięte czoło - zauważyła.
Hidan otarł krew, spływającą mu ze skroni i mruknął coś niechętnie. Hinata natomiast szybko przemyła mu ranę i zawiązała na głowie bandaż.
-Nienawidzę tego... - syknął Hidan, wskazując na biały materiał. - ...to idiotyczne.
-Jak tam chcesz... - Hinata wzruszyła ramionami.
Podniosła z ziemi słoik i powoli ruszyła tunelem. Hidan podniósł się i podążył za nią, mrucząc coś pod nosem.
-Czekaj!... - zatrzymał ją nagle, łapiąc za kołnierz bluzy.
Dziewczyna zachwiała się, z trudem łapiąc równowagę. Spojrzała za siebie i zauważyła Hidana, który zrywał ze ściany przybitą tam kunaiem kartkę papieru. Przeczytał szybko treść listu i zmiął papier, chowając go do kieszeni.
-I? - zapytała go Hyuuga.
-Idź - polecił jej.
Zrobiła nieco niezadowoloną minę, ale posłusznie ruszył naprzód. W końcu znaleźli się w dużej jaskini. Pod jedną ze ścian leżał poszarpany i zakrwawiony płaszcz Akatsuki. Obok niego ktoś położył kolejną kartkę papieru. Hidan odczytał jej treść i podobnie jej poprzednią, zmiął i schował do kieszeni płaszcza.
-Zostaniemy tu chwilę - zarządził. - Ruszymy za kilka godzin.
Hinata tylko skinęła głową i usiadła pod ścianą, patrząc na poszarpany płaszcz. Hidan podniósł materiał i przyjrzał się mu krytycznie.
-Uchihy - zauważył. - Kaziutek się nie ucieszy...
-Skąd wiesz, czyj to płaszcz? - zapytała go.
-Poznaję po zapachu krwi - odpowiedział jej. - To krew Itachi'ego, choć jest też nieco krwi Szarookiej. Podarła płaszcz, musiały jej się skończyć i bandaże i co gorsza, chakra. Musieli nieźle oberwać.
-Nie lepiej ich szybko znaleźć? - zapytała Hyuuga.
-Nie - rzucił krótko. - Kat wie, co robi. Poza tym... czeka na nas. Kilkadziesiąt kilometrów tymi jaskiniami i powinniśmy ją znaleźć. Jeśli nie zdążymy w dwa dni, mam rozkaz wracać do siedziby.
-A... - zaczęła niepewnie Hinata.
-Ty będziesz sobie mogła rozbić, co tylko zechcesz - odpowiedział na nie zadane pytanie. - Nic mnie nie obchodzi jakaś Konoszanka i jej los.
Hinata skuliła się mimowolnie przy ścianie, spuszczając wzrok. Hidan zerknął na nią, ale szybko odwrócił spojrzenie i usiadł pod ścianą. Otulił się własnym płaszczem i przymknął oczy.
-Idź spać, lepiej - rzucił. - Ja nie lubię czekać na innych w czasie marszu.
Hinata westchnęła tylko i sięgnęła po skrawek materiału z płaszcza Uchihy. Schowała go do torby i skuliła się przy ścianie, zamykając oczy.
Sama nie wiedziała czemu jeszcze przebywa w obecności niemiłego i nieco gburowatego Hidana. Chciała znaleźć Itachi'ego i chyba tylko ta myśl trzymała ją jeszcze przy Jashiniście. Poza tym białowłosy był członkiem Akatsuki, co dawało o wiele większe szanse na ponowne spotkanie Uchihy.
Mimo wszystko Hinata musiała przyznać, że fioletowooki jest niemało przystojny. Ze swoim dziwnym uśmiechem, jeszcze dziwniejszymi błyskami w oczach i niemal idealnym ciałem mógłby być rozchwytywanym we wszystkich wioskach chłopakiem. Na jego niekorzyść działał tylko jego statut. Choć, z tego, co Hinata zdołała zauważyć, większość dziewczyn wręcz ciągnęło do łajdaków i przestępców.
Hyuuga westchnęła zrezygnowana. Bo Itachi nie był przestępcą... eh.
Mimo wszystko Itachi był... inny od Hidana. Bardziej milczący, ale jednak mimo wszystko, mimo opinii, zimnych oczu był też... bardziej sympatyczny niż Jashinista. Słowa, które wypowiadał co prawda rzadko, nie były przesiąknięte sarkazmem, niechęcią, czy nawet drwiną, jak częste zdania, wypływające z ust Hidana. W czasie drogi dziwnie dbał o Hinatę, przy nim czuła się bezpieczna. Przy Hidanie nie odczuwała tej dziwnej swobody. Za to musiała sama uważać na Jashinistę.
Hinata westchnęła ciężko... Hidan i Itachi byli dwoma różnymi osobami z dwoma odmiennymi od siebie charakterami. A jednak...
...obaj ją fascynowali.
Hinata nagle zamarła. Obaj? Obaj ją fascynowali?... Ale...
Dziewczyna uniosła nieco głowę i zerknęła na plecy śpiącego już od dawna Hidana. Przecież on...
...on niezaprzeczalnie ją zainteresował.
... Łza siódma ...
Czas, który spędziłam z kimś innym niż TY.
Hidan zrobił niezadowoloną minę, gdy pająk, jego dotychczasowy obiekt obserwacji, zniknął za skalną ścianą i najwyraźniej nie wyrażał już najmniejszej chęci by wrócić i dać się znów poobserwować Jashiniście. Białowłosy przymknął nieco oczy i wtulił nos w brzeg własnego płaszcza. Teraz, gdy nie skupiał wzroku na niczym konkretnym, do jego głowy napłynęły niechciane myśli, które tak skrupulatnie starał się usunąć z własnego umysłu.
Hinata... ta dziwna dziewczyna, o pięknych, ba!, nieziemsko pięknych oczach. Na Jashina! Czemu mu tak zamąciła w głowie?!...
Sam nie wiedział, dlaczego, ale sama myśl, że białooka jest tuż obok sprawiała, że serce Jashinisty biło szybciej. Nie chciał tego. Przed nieznanymi mu dotychczas myślami i uczuciami bronił się jak głupi, jak osioł. Tylko lepiej. Przynajmniej zdawało mu się, że robi to lepiej.
Westchnął ciężko i usiadł ze złością, wpinając palce we własne skronie. Usłyszał cichy pomruk Hinaty i spojrzał na śpiącą dziewczynę. Zamknięte oczy, lekko rozchylone usta, granatowe pasma, opadające łagodnie na jasną twarz o równych rysach... serce Hidana mimowolnie zaczęło bić szybciej, a samemu Jashiniście zrobiło się niepokojąco gorąco.
-Jasna cholera... - wyszeptał, odwracając wzrok od dziewczyny.
Oparł się plecami o skałę i zaczął wpatrywać się w sufit jaskini. Z jakiejś wystającej skały co piętnaście sekund spadała kropla wody. Uderzała o zawieszony kilka metrów niżej blok skalny i cienkim strumyczkiem wraz z innymi kroplami uciekała pod dużą skałę. Obserwacja wody pozwoliła Hidanowi na chwilę oderwać się od niemiłych i niekorzystnych dla niego myśli.
Odwrócił głowę dopiero, gdy Hinata znów poruszyła się niespokojnie przez sen. Zauważył, że dziewczyna drży nieznacznie, obejmując ramiona rękoma. Hidan westchnął i wstał, zdejmując z siebie płaszcz. Na plecy spadło mu kilka kropel mroźnej wody. Skrzywił się, ale mimo wszystko okrył szczelniej dziewczynę swoim płaszczem. Usiadł obok niej i spojrzał na jej spokojną twarz. Oparł się o zimną skałę plecami, nie zwracając na jej nieprzyjemną dla skóry temperaturę. Westchnął ciężko i delikatnie odgarnął z twarzy Hinaty kilka kosmyków granatowych włosów.
Skarcił sam siebie w myślach, cofając rękę. O Jashinie! Czemu pozwala sobie na takie gesty?!... Nie dość, że nie pomagają, to jeszcze gorzej mamią i dają zgubną nadzieję.
Hinata otworzyła oczy i od razu poczuła, że jej ramiona okrywa znajomy jej już materiał. Spojrzała na płaszcz Akatsuki i dopiero po chwili zauważyła opierającego się o skałę tuż obok niej półnagiego Hidana. Biała grzywka opadała mu nonszalancko na czoło, przymknięte oczy nie pozwalały dojrzeć fioletu źrenic. Dziewczyna podniosła się i ściągnęła z siebie płaszcz.
-Hidan... Hidan-san... - wyszeptała, delikatnie potrząsając ramieniem chłopaka.
Jashinista otworzył oczy i zaraz przymknął je z powrotem, przeciągając się mocno.
-Jeszcze ciemno - zauważył.
-Tu nigdy nie będzie jasno - zauważyła Hinata. - To w końcu jaskinia.
Hidan otworzył nieco oczy i spojrzał na nią zaspanym wzrokiem.
-Mądrala... - rzucił.
Dziewczyna spuściła głowę.
-Um... dziękuję za płaszcz - wyszeptała, oddając mu okrycie.
-Ta, nie ma sprawy - rzucił. - Wstań, ruszamy.
Zarzucił na siebie płaszcz i powoli ruszył w dalszą drogę. Hinata szybko zerwała się za nim i zrównała się z Jashinistą. Objęła brzuch rękoma - od kilkunastu godzin nie miała nic w ustach. Hidan zerknął na nią i wyjął z kieszeni płaszcza zwój. Rozpieczętował go i jedną porcję posiłku podał dziewczynie.
-Jedz - polecił. - Tylko nie opóźniaj mi marszu.
-Hai... - szepnęła. - Dziękuję.
Hidan przewrócił oczyma, odgryzając kęs z własnej porcji. W drodze skończyli jeść, a kolejne kilometry drogi tunelami przebyli w całkowitym milczeniu. Nagle Hidan złapał dziewczynę za rękę, a Hinata objęła mocno Jashinistę. Spod nóg dziewczyny uleciało kilka okruchów skalnych, spadając w sporą czeluść.
-Miła wycieczka, nie ma co... - rzucił Hidan.
Zamienił się z Hyuuga miejscami tak, że teraz on szedł bliżej urwiska. Dziewczyna trzymała się maksymalnie blisko ściany, co Hidan skwitował jednak niechętnym spojrzeniem. Złapał dziewczynę za rękaw i przyciągnął bliżej siebie.
-Tam się roi od takich małych pajączków, wiesz - zauważył. - A one są dość... niemiłe.
Hinata momentalnie przytuliła się do Jashinisty, co chłopak skwitował pomrukiem niezadowolenia.
-Słuchaj, może ja pójdę pierwszy, a ty... - zaczął.
-Nie! - zaprzeczyła szybko. - Nie chcę iść za tobą.
-To idź pierwsza - zaproponował.
Pokręciła przecząco głową. Hidan westchnął i zatrzymał się.
-Wskocz mi na plecy - polecił. - Tak będzie najwygodniej i dla mnie, i dla ciebie.
Hinata po chwili skinęła głową i wskoczyła na plecy Jashinisty. Hidan podtrzymał jej nogi, a dziewczyna objęła jego szyję, opierając głowę na jego ramieniu. Hidan odetchnął głęboko, czując, że serce znów zaczyna mu bić niebezpiecznie szybko. Z Hinatą na plecach przeszedł nad przepaścią i skierował się dalej tunelem. Przy jednej ze ścian znalazł kolejną kartkę. Przeczytał ją szybko i wrzucił do kieszeni. Hinata zauważyła, że papier poplamiony jest krwią. Pobladła nieco, ale nie powiedziała nic.
-Ile jeszcze? - zapytała.
-Kilka kilometrów - przyznał Hidan. - Powinniśmy ich spotkać za godzinę, góra dwie. Jeśli utrzymują to tempo, które dotychczas.
-Czemu uciekają tędy? - zapytała.
-Kat zna jaskinie Iwa niemal tak dobrze, jak jedyny pochodzący stąd chłopak, którego mamy w siebie - zauważył Hidan. - Tu jest naprawdę sporo tuneli i zakrętów, łatwo się tu zgubić. Zaręczam ci, że takie ANBU to poginęło by tu jak nic.
-Ale ty wiesz, jak mamy iść? - zapytała go.
-Wiem - potwierdził. - Katuś zostawia mi ślady. Takie znaki mogą odczytać tylko członkowie Brzasku. Nie martw się, wiem doskonale, gdzie mam iść.
-To dobrze - wyszeptała. - Nieklawo by było, gdybyśmy się zgubili.
-No co ty nie powiesz... - zamruczał.
Hinata mruknęła coś pod nosem. Nagle Hidan poślizgnął się na rozmiękłej ziemi, która dziwnym trafem zalegała w tej części jaskini. Hinata zeskoczyła z jego pleców, jednak sama poślizgnęła się i upadła za nogami Jashinsity, tym samym potrącając go mocno. Zachwiał się, ale zdołał przytrzymać się skały.
-O Jashinie... - wyszeptał.
Nagle ręka ześlizgnęła się mu ze skały i chłopak upadł na ziemię. Hinata, która zdążyła już wstać, potknęła się o nogi Jashinity i wylądowała na nim. Jęknął głośno, przymykając oczy. Hyuuga cała czerwona uniosła nieco głowę i spojrzała w fioletowe oczy chłopaka, które teraz gorzały niemałą niechęcią.
-Sierota z ciebie - stwierdził Hidan.
-Pierwszy się potknąłeś! - zauważyła.
Hidan prychnął tylko pod nosem i spróbował się podnieść. Nagle ziemia spod nich osunęła się kilka centymetrów.
-Oj... - szepnął Hidan.
Złapał Hinatę wpół i razem z nią zsunął się dzięki ziemi przez śliski tunel. Hinata krzyknęła krótko, wczepiając palce w płaszcz Jashinisty. Hidan osłonił jej głowę, przyciskając do siebie. Jedną nogą zdołał wyhamować na śliskiej skale i dwójka zatrzymała się po krótkiej jeździe.
-Jashinie, czemu ona nam takie rzeczy robi?... - wyszeptał Hidan, opierając głowę o skałę pod sobą.
Hinata uniosła nieco głowę i spojrzała zlęknionymi oczyma na Hidana. Jashinista zerknął na nią niezadowolony.
-Złaź... - polecił.
Dziewczyna szybko zeskoczyła z fioletowookiego, a Jashinista podniósł się za nią i rozejrzał.
-Nie zgubiliśmy się? - zapytała go.
-Nie - odpowiedział, wpatrując się w jedną ze ścian. - Ten tunel nas zaprowadzi dalej.
-Nie musiałeś hamować - zauważyła. - Bylibyśmy szybciej.
-Sama sobie szoruj plecami po skale - syknął na nią. - Nie każdy miał taką miejscówkę, jak ty.
Hyuuga wzruszyła ramionami i powoli ruszyła za Hidanem. Jashinista zerknął na nią kątem oka, ale nie powiedział nic. Ślizgając się i potykając przeszli przez fatalny korytarz i znaleźli się w kolejnej, dużej jaskini. Hidan rozejrzał się wokoło i zdołał zauważyć ślad po ognisku, przy którym leżał kolejny poszarpany i niemało zakrwawiony płaszcz Akatsuki. Na jednej z półek skalnych leżał jeden zwój, a obok niego kartka papieru. Hidan przeczytał list i schował zwój do kieszeni płaszcza.
-Co teraz? - zapytała cicho Hinata.
-Czekamy tutaj - zarządził Hidan. - Pół dnia... jeśli się nie zjawią, ruszamy dalej.
-Czemu tak? - zapytała. - Przecież już można ich zacząć szukać.
-Nie! - zaprzeczył Hidan. - Nie sprzeciwiaj się. Ciesz się, że w ogóle pozwoliłem ci ze sobą iść. Tylko zawadzasz.
Hyuuga spuściła głowę przymykając oczy. Starała się nie płakać, choć czuła zbierające się pod powiekami łzy. Hidan... kolejny człowiek, który powiedział jej coś, co bardzo, ale to bardzo zabolało. Była nieśmiała, być może nie nadawała się do bycia shinobi tak, jak inni, ale dlaczego?... dlaczego mimo tak wielu starań wciąż była tylko małą, głupią dziewuchą, zawadzającą innym na ich drodze?...
-Przepraszam... - usłyszała nagle.
Uniosła oczy, z których zleciały dwie łzy. Hidan stał oparty rękoma o ścianę skalną, przykładając czoło do chłodnego głazu. Jego ramiona drżały nieco, a on sam oddychał ciężko i nierówno.
-Przepraszam... - powtórzył cicho. - ...nie chciałem ci tego powiedzieć. Ja... po prostu się martwię. Oni znaczą dla mnie naprawdę dużo, nawet bardzo dużo. Wybacz.
-W porządku... - szepnęła.
-Nie jest w porządku - zauważył. - Cały czas sprawiam ci tylko przykrość, mimo że widzę, jak się starasz i jak ci zależy na tym wszystkim. Kretyn ze mnie i tyle.
Hinata zerknęła na Hidana. Chłopak oparł się plecami o ścianę i zsunął się po niej na ziemię. Oparł głowę o głaz za sobą i spojrzał w sufit jaskini. Hyuuga podeszła do niego i usiadła obok chłopaka. Zerknął na nią nieco smutnym wzrokiem, odwracając po chwili spojrzenie.
-Jesteś głodna? - zapytał ją.
-Trochę - przyznała.
Hidan wyjął z kieszeni płaszcza znaleziony w tej jaskini zwój i rozpieczętował go. Przed nimi pojawiły się dwie porcje ciepłego i obfitego posiłku oraz jeden ciepły koc. Hidan westchnął ciężko i odłożył na bok materiał. Jedną porcję posiłku podał Hinacie, za drugą zabrał się sam. Zjadłszy, rozpalił na nowo ognisko i uprzątnął poszarpany płaszcz Kat na bok. Przeszedł dwa razy wokół jaskini, ale nie znalazł już nic, co zwróciłoby jego uwagę.
-Idź spać, Hinata - rzucił wróciwszy.
Podał dziewczynie kos i sam usiadł przy ognisku, brodę na rękach.
-A ty? - zapytała go cicho.
-Nic mi nie będzie - zauważył. - Idź spać.
-Też jesteś śpiący - wyszeptała. - Czemu masz nie spać?
-Hinata, to jeden koc - wskazał na materiał z uśmiechem. - Nawet jeśli za chwilę pójdę spać, on będzie zajęty. Idź już spać, nie zawracaj sobie głowy głupotami.
-Zmieścimy się oboje - wypaliła nagle dziewczyna.
Hidan zerknął na nią, a Hyuuga natychmiast spuściła wzrok, czerwieniąc się mocno. Jashinista westchnął i usiadł obok dziewczyny okrywając siebie i ją kocem.
-Teraz śpij - rzucił. - Tylko śpij!...
Skinęła głową i oparła się o ramię białowłosego, przymykając oczy. Hidan westchnął, spoglądając w sufit. Dmuchnął sobie w grzywkę, która już od dłuższego czasu nie zaczesywana do tyłu, zaczęła opadać mu na czoło. W końcu sam nie wiedząc kiedy, zasnął.
... Łza ósma ...
Rozdarcie ku dwóm.
Gdy Hinata otworzyła oczy, ognisko przed nią nadal płonęło. Hidan spał jeszcze, ale nawet widok śpiącego Jashinisty nie przykuł uwagi dziewczyny. Pod drugiej stronie ogniska spały kolejne dwie osoby - przykryty ciepłym kocem Itachi i opierająca się w skałę Szarooka.
Uchiha, choć zapewne ciężej ranny, przedstawiał sobą o wiele lepszy widok niż Kat. Spał spokojnie, choć był nieco blady i miał cienie pod oczami.
Szarooka tymczasem wyglądała tragicznie. Była blada, a nieporządny, zapewne zrobiony na odczepnego opatrunek na barku, przesiąknięty był już krwią. Na policzku miała rozmazaną krew, a ubranie było całe pobrudzone. Obok niej leżały zużyte bandaże i butelka z wodą oraz kilka zwoi.
Hinata uniosła się nieco, budząc przy tym Hidana. Jashinista otworzył oczy i zamrugał nieco nimi, przyglądając się śpiącej dwójce.
-Kidy wrócili? - zapytał.
-Nie wiem - przyznała Hinata. - Dopiero się obudziłam.
Hidan wstał i przeciągnął się. Szarooka tymczasem otworzyła oczy i spojrzała z nikłym uśmiechem na Jashinistę.
-Hidan... - wyszeptała.
-Cześć, Katuś - białowłosy podszedł do niej i przytulił ją lekko. - Napędziłaś nam stracha, wiesz?...
-Podejrzewam - wyszeptała.
Hidan przyjrzał się dziewczynie i zerknął zniechęcony na jej opatrunek. Szarooka odwróciła nieco zmęczony wzrok i westchnęła.
-Nie miałam czasu - przyznała.
-Jasne - stwierdził Hidan.
Sam odwinął bandaże z rany dziewczyny, co tylko skwitowała niechętnym spojrzeniem. Jashinista przyjrzał się poważnej, na domiar złego źle leczonej ranie i spojrzał gniewnie na dziewczynę.
-Nie czepiaj się... - westchnęła.
Hidan pokręcił głową i obmył ranę dziewczyny. Po chwili założył czysty bandaż na ranę i zerknął na Kat. Oddychała nierówno, przymykając zaszklone zmęczeniem i wyczerpaniem oczy. Na wpół rozchylone usta łapały płytko powietrze, a palce rąk drżały nerwowo. Jashinista przyłożył rękę do czoła Szarookiej - tyle dobrego, że gorączki dziewczyna nie miała.
-Jeśli myślę dobrze, Uchiha to miał wyjątkowo dobrą opiekę - westchnął Hidan.
-Mógł mieć lepszą - przyznała cicho dziewczyna.
-Idź spać - syknął na nią Jashinista, okrywając szczelnie kocem. - Wyglądasz jak ostatnie nieszczęście.
-Dzięki za komplement - mruknęła, chowając nos w materiał.
Hidan westchnął ciężko i usiadł przy ognisku obok Hinaty. Hyuuga przez cały czas, odkąd Jashinista siedział przy Szarookiej, nie poruszyła się nawet o milimetr, obserwując Uchihę. Itachi jednak spał spokojnie, oddychając równo.
-Co ci? - zapytał ją nagle Jashinista.
-Nic... - wyszeptała, odwracając wzrok.
Hidan zrobił nieco niezadowoloną minę, ale nie pytał już o nic więcej Hyuugi. Spojrzał na Kat, ale Szarooka spała, nawet nie mając już sił sprzeciwić się rozkazowi Jashinisty. Fioletowooki zerknął z powrotem na Hyuugę - dziewczyna wpatrywała się dziwnym wzrokiem w Itachi'ego.
Hidan nagle poczuł, że obecność Hinaty tutaj wcale nie jest taka oczywista, jak mu się wcześniej wydawało. Hyuuga mówiła, że zależy jej na odnalezieniu Kat i Itachi'ego, ale ani razu nie wspomniała, dlaczego ich szukała. Teraz, gdy zauważył wzrok Hinaty, stało się dla Jashinisty oczywiste, że białooka chciała odnaleźć tylko Itachi'ego. Tylko jego. Widać ich wcześniejsze spotkanie nie było jedynie niewinnym odprowadzeniem do Suna. Jashinista zastanawiał się tylko, jak daleko zaszły stosunki między Hyuugą, a Uchihą...
„Głupi!...” - warknął w myślach na siebie.
Hinata mu się podobała i nie było sensu ukrywać, że jest inaczej. Ale teraz, gdy zdał sobie sprawę, że ona nie jest tu dla niego, lecz dla Uchihy, poczuł się... odrzucony. Jak odepchnięty daleko psiak, który już nikomu nie potrzebny, zaczął tylko zawadzać.
Jednocześnie zawrzała w nim złość. Na Uchihę. Byli kumplami, członkami jednej organizacji, spojeni przez Szarooką, a teraz?... teraz nagle przez głupi kaprys mają wszystko porzucić? Hidan westchnął ciężko. Głupotą byłoby wszczynać wojnę z Itachi'm. Nawet o Hinatę. Zresztą i tak nic by to nie dało - białooka i tak widziała tylko i jedynie Itachi'ego. Nie było sensu pchać się między tych dwojga.
-Hidan?... - usłyszał nagle.
Uniósł oczy i spojrzał na Itachi'ego. Uchiha podnosił się powoli, patrząc zaskoczonym wzrokiem to na Jashinistę, to na Hyuugę.
-Hej, stary - Hidan zerknął na niego z ironicznym uśmiechem. - Ale ładnie cię załatwili, nie ma co...
-Strasznie to zabawne - jęknął Itachi. - Głupek z ciebie, Hidan.
Jashinista wzruszył ramionami, nie przestając się uśmiechać. Itachi znów zerknął na Hinatę, co nie uszło uwadze Jashiniście.
-Idę po jakąś wodę, albo cuś - rzucił, wstając. - To na pewno się przyda.
Zniknął w jednym z korytarzy, odprowadzany zaskoczony spojrzeniami Hinaty i Itachi'ego. Hyuuga po chwili spuściła wzrok, a kruczowłosy zerknął na nią dziwnym wzrokiem.
-Co tutaj robisz, Hinata-san? - zapytał ją cichym głosem.
-Ja... - zaczęła niepewnie. - ...właściwie to... chciałam was odnaleźć...
-Nas? - zdziwił się. - A to czemu?...
-Sama nie wiem - przyznała, czerwieniąc się. - Tak jakoś... po prostu.
Itachi spojrzał na nią uważnie i uśmiechnął się pod nosem.
-Martwiłaś się o nas? - zapytał.
Skinęła tylko głową, rumieniąc się coraz bardziej.
-To miłe, Hinata-san - zauważył cicho Uchiha. - Dziękuję.
Hyuuga chciała coś odpowiedzieć, ale nagle Szarooka zerwała się z miejsca i z jękiem wstała na równe nogi.
-Hidan! - zawołała.
Jashinista natychmiast znalazł się przy niej.
-ANBU... - wyszeptała słabo.
Hidan zagryzł tylko wargę i chwycił kosę.
-Nie damy rady... - zaprzeczyła Kat. - Jest ich za dużo. Musimy uciekać.
-Akatsuki nie ucieka - zauważył Hidan.
-Hidan, my naprawdę nie damy rady - wyszeptała słabo Szarooka.
Jashinista warknął tylko cicho, podrzucając kosę. Broń rozpłynęła się w powietrzu, a sam białowłosy wziął na plecy Szarooką i spojrzał na Itachi'ego.
-Dam radę - odpowiedział na nieme pytanie Uchiha.
Jashista skierował się szybko jednym z korytarzy, prowadzony przez ciche polecenia Szarookiej. Za nim szedł Itachi, potykając się co kilka metrów. Pod ramię wzięła go Hinata, przyśpieszając nieco marsz Uchihy.
-Hidan... - cichy szept Kat rozległ się tuż przy uchu Jashinisty. - ...co ona... co ona tu robi?
-Szukała was - odpowiedział również szeptem Hidan.
-Nas... - powtórzyła Szarooka. - ...nie sądzę, żeby zależało jej na mnie.
-Tego też się domyśliłem - rzucił z goryczą Hidan.
Szarooka nagle zadrżała na plecach Jashinisty.
-Kat-chan?... - zapytał ją od razu.
-Ja... - zająknęła się. - ...czy ty... Hidan, powiedz, że ty... ty nic do niej nie poczułeś.
Jashista zmrużył oczy i szedł chwilę w milczeniu. Na jego plecy ciężko opadła Szarooka, wtulając twarz w szyję chłopaka. Na skórze Hidan poczuł ciepłe łzy dziewczyny.
-Kat-chan, czemu płaczesz? - zapytał ją cicho.
-Bo wiem, co może się stać... - wyszeptała. - ...przeklęte Hyuuga.
Hidan zmrużył oczy, ale nie odpowiedział nic na uwagę Szarookiej. Dziewczyna nie odezwała się już ani słowem, więc w milczeniu przechodzili przez kamienne korytarze. Co jakiś czas Szarooka obracała się w tył, by sprawdzić, co z Itachi'm oraz by przez swój byakugan zlustrować teren.
-Co z kociakami? - zapytał ją Hidan.
-Są... daleko - przyznała. - Ale nie zatrzymujmy się.
Jashinista skinął głową i uchylił się nieco, by nie uderzył czołem o strop jaskini. Szarooka przylgnęła do niego i pociągnęła nosem, przymykając szare oczy.
-Co ci? - zapytał ją cicho.
-Nic - odpowiedziała.
-Nieprawda - zaprzeczył poważnym tonem. - Nie potrafisz nam kłamać, Kat-chan. Co się stało?
Dziewczyna zmieszała się i zwiesiła głowę.
-Nienawidzę Hyuuga - zauważyła cicho.
-Czym sobie na to zasłużyli? - zapytał.
-Ja... - zaczęła. - ...Hyuuga... jednak Hyuuga... zabrała mi wszystko.
Hidan zamyślił się przez chwilę, próbując odnaleźć we wspomnieniach rozmów z Kat odpowiednie fakty.
-Hiabi... Hyuuga... - zauważył. - Ona... poszła za Madarą, prawda?
-Taaa... można i tak - mruknęła Kat.
-Ona ci go zabrała - stwierdził Hidan.
-Tak też można - rzucił obojętnie.
Jashinista westchnął, ale nie powiedział więcej nic. Znał historię Kat chyba jako jedyny w Akatsuki, oprócz Tobi'ego. Wiedział, ze dziewczyna była zakochana w Drugim Hokage i w Uchiha Madarze. Sharinganowiec jednak obrał sobie za obiekt westchnień Hiabi Hyuugę, a po ucieczce z Konoha zabrał ją ze sobą. Gdy Szarooka pogodziła się z odejściem Uchihy, ten wrócił, zabijając jej narzeczonego, Senju Tobiramę. Kat odeszła niedługo z Konoha, a ostateczny cios w jej serce wbiła Starszyzna Wyzwoleńców, gdy oddała pod opiekę dziewczyny syna Madary, Tobi'ego. Na dodatek był on z krwi Hyuugi Hiabi. Hidan wcale nie dziwił się, że Kat nienawidzi klanu Hinaty, ale miał nadzieję, że to nie sprowadzi jakiegoś nieszczęścia na białooką.
-Hidan... - cichy szept Kat otrząsnął białowłosego z zamyślenia. - ...zatrzymaj się.
Jashinista stanął posłusznie, a Szarooka zsunęła się mu z pleców. Dziewczyna podeszła chwiejnie do Itachi'ego, który ciężko opierał się o ścianę, haustami łapiąc powietrze. Kat odsunęła od Uchihy Hinatę i sprawdziła opatrunki na ciele kruczowłosego. Chłopak jęknął cicho, a dziewczyna zagryzła wargę, widząc przebijającą się przez bandaże rudą krew.
-Kat-chan... - Hidan podszedł do dziewczyny.
-Trzeba jak najszybciej dostać się do siedziby, Hidan - zauważyła.
-Jak? - zapytał.
-Poczekaj... - wyszeptała słabo.
Kat zamknęła oczy i zamarła. Zanim Hidan zdążył ją powstrzymać, w jej oczach zalśnił Rinnengan. Chwilę potem zniknął, a oczy Dealupus stały się dziwnie nieobecne i puste.
-Jeszcze nam tego brakowało... - jęknął Hidan, wyciągając zza paska kawałek materiału. - Kat-chan...
Białowłosy zawiązał oczy dziewczynie i westchnął ciężko. Nagle tuż obok nich w chmurce dymu pojawił Tobi.
-Nee-chan! - zawołał natychmiast. - Itachi!...
-Tobi... - dziewczyna wyciągnęła rękę, którą złapał maskmen. - ...weź Itachi'ego, dobrze? I teleportuj się do siedziby.
-Nee-chan, a ty...? - zapytał ją.
-Nie martw się o mnie - rzuciła ze słabym uśmiechem. - Hidan się mną zajmie. Idź już.
-Dobrze, Nee-chan - wyszeptał.
Wziąwszy Itachi'ego pod ramię, zniknął w kłębie szarego dymu. Szarooka nagle opadła i tylko ramiona Hidana powstrzymały ja od upadku na ziemię. Jashinista wziął nieprzytomna dziewczynę na ręce i westchnął.
-Zapomniałaś mi wskazać drogę, mała - stwierdził cicho.
Skierował się w stronę, w którą dotychczas podążali. Po kilku krokach jednak zatrzymał się i spojrzał za siebie.
-Czemu stoisz? - zapytał Hinatę.
-Ja... - zaczęła.
-Chodź - polecił jej. - Wyprowadzę cię stąd i będziemy mogli legalnie się pożegnać.
Hyuuga skinęła ponuro głową i ruszyła za Jashinistą. Mimo, że umysł zgadzał się na propozycję białowłosego, to serce głośno wołało `nie!'.
... Łza dziewiąta ...
Sam na sam ze snem.
Hinata spojrzała na Hidana, który szybko rozmawiał o czymś z zamaskowanym brunetem. Kruczowłosy gestykulował zawzięcie, a ton jego głosu wyrażał gniew i rozdrażnienie. Jashinista tylko syknął coś cicho, a chłopak warknął w odpowiedzi.
-Maniak religijny... - rzucił Tobi, pochylając się nad leżącą przy ścianie Kat. - ...mogłeś mi powiedzieć.
-To Kat. Zaprzeczyłaby i skwitowała wszystko od razu - bronił się białowłosy. - Nie oskarżaj mnie, tylko bierz ją i wracajcie do siedziby.
Kruczowłosy wziął dziewczynę na ręce i wtulił ją w swój tors.
-Uważaj na siebie - rzucił jeszcze.
-Jak zawsze - odpowiedział mu. - Będę najdalej za tydzień.
Tobi mruknął coś niezrozumiale pod nosem, a Hidan okrył Kat szczelniej płaszczem.
-Tylko dbaj o nią - polecił.
-Zadbamy - zapewnił kruczowłosy.
Po sekundzie zniknął w kłębie szarego dymu. Hidan westchnął ciężko i spojrzał na Hinatę, która stała cicho na uboczu.
-Chodź... - polecił jej.
Skierował się powoli w stronę jednego z korytarzy, a Hyuuga cicho podążyła za nim. Jashinista szedł w milczeniu, wodząc wzrokiem po mapie, którą trzymał rozłożoną przed sobą. Wiedział, ze ten kawałek papieru jest teraz jego jedynym przewodnikiem i od tego, czy dobrze odczyta drogę, zależy to, czy wyjdą, czy też nie.
Hyuuga szła za chłopakiem posłusznie, choć czuła, że coraz ciężej jej dotrzymać kroku Jashiniście. Nagle chłopak zatrzymał się, a niczego nie spodziewająca się Hinata wpadła na jego plecy i zachwiała się.
-Hej! - zawołał, odwracając się. - Hinata...
Dziewczyna potrząsnęła głową i spojrzała zmęczonymi oczyma na Jashinistę.
-Czemu nic nie mówisz? - zapytał poważnym tonem, odgarniając z czoła dziewczyny grzywkę. - Jeśli jesteś zmęczona, możemy się zatrzymać, Hinata.
-Nie, ja tylko... - wyszeptała.
-Zatrzymamy się - przerwał jej. - Nie ma sensu dalej iść.
Jashinista usiadł pod ścianą i zawołał do siebie dziewczynę. Usiadła posłusznie obok niego, choć nie była pewna, co tak właściwie ma robić. Przecież... Itachi...
-Hinata, nie śpij - głos Hidana przywrócił ją do rzeczywistości. - Spać będziesz za chwilę. Teraz zjedź coś...
Białooka odebrała od chłopaka jedną porcję posiłku i wcisnęła ją w siebie szybko. Hidan w tym czasie zjadł swoją część. W końcu dziewczyna przymknęła oczy i sama nie wiedząc kiedy, opadła na ramię białowłosego. Hidan westchnął tylko ciężko i przygarnął do siebie Hyuugę, okrywając ją szczelniej swoim płaszczem. Hinata zamruczała coś pod nosem i wtuliła się w Jashinistę, co ten skwitował dziwnym westchnięciem.
„Pięknie... - jęknął. - Po prostu pięknie...”
Nim się sam obejrzał, przymknął fioletowe oczy i zasnął, wtulając się mimowolnie przez sen w ciepłe ciało Hinaty.
Stała naprzeciw mroku. Ciemne, czarne pomieszczenie zionęło chłodem i strachem, który przenikał ją do kości. Usłyszała szelest, więc odwróciła się. W mroku zdołała dostrzec jakieś postaci. Gdy zmrużyła oczy, by lepiej im się przyjrzeć, dostrzegła w końcu, kim byli i zamarła.
Przed nią stał Itachi Uchiha, całując z niemałą pasją Sakurę. Haruno mruczała zachęcająco, obejmując mocno Uchihę rękoma.
Hinata cofnęła się o krok i upadła, co zwróciło uwagę dwójki. Sakura uśmiechnęła się do niej fałszywie, obejmując Itachi'ego. Natomiast sam Uchiha przyciągnął Haruno do siebie i spojrzał z dziwnym, niemal upiornym uśmiechem na Hyuugę. Hinata zadrżała i cofnęła się nieco, ale Uchiha puścił Haruno i zbliżył się do niej. Gdy łapał ją za ramiona, Hinata nagle zauważyła, że trzyma ją już nie Uchiha, lecz Hidan. Jashinista pchnął dziewczynę, która uderzyła boleśnie o ścianę i przycisnąwszy ją do muru, pocałował ją brutalnie, mocno zaciskając palce na jej tali...
-Na Jashina! Dziewczyno, opanuj się!...
Hidan po raz kolejny potrząsnął ramieniem Hyuugi. W końcu Hinata otworzyła oczy i spojrzawszy z strachem na Jashinistę, krzyknęła i odskoczyła od niego, uderzając go mocno w policzek. Chłopak syknął i posłał granatowoowłosej wściekłe spojrzenie.
-Co cię opętało? - warknął, wstając. - Najpierw wrzeszczysz jak głupia przez sen, a teraz obrywam?!... Za co, do cholery?!...
Dziewczyna zadrżała, opierając się o ścianę. Oddychała ciężko, a z jej oczu zaczęły powoli spływać jasne łzy. Hidan spojrzał na roztrzęsioną dziewczynę i westchnął ciężko.
-Nic ci nie zrobię, Hinata - upewnił ją. - Nie bój się... to był tylko zły sen. Nic ci się złego nie stanie, Hinata, nie bój się.
Hyuuga przełknęła ślinę i pozwoliła, by Jashinista podszedł do niej. Jęknęła błagalnie, gdy objął ją rękoma, zaraz jednak sama wtuliła się w jego nagi, rozgrzany tors. Ciepło, które płynęło od chłopaka, dawało jej nikłe uczucie spokoju i bezpieczeństwa. Cichy szept, którym Hidan wypowiadał uspokajające słowa, przyjemną falą rozlegał się w umyśle dziewczyny, sprawiając, że przestała łkać i z cichym westchnięciem wtuliła się w ciało Jashinisty.
-Hinata...? - zapytał ją po chwili białowłosy. - Wszystko w porządku?
-T-tak... - wyszeptała cicho. - Przepraszam...
-Co ci się śniło? - chłopak uniósł nieco głowę Hyuugi. - Coś złego, prawda? Co?
Dziewczyna pokręciła głową, dając znak, że nie chce i nie będzie o tym mówić. Hidan tylko westchnął ciężko i oparł czoło o czoło dziewczyny.
-Jeśli będziesz chciała powiesz mi, prawda? - zaproponował.
Dziewczyna skinęła delikatnie głową, wpatrując się w fioletowe tęczówki oczu Hidana. Sama nie wiedząc czemu przylgnęła bliżej Jashinisty, obejmując jego ramiona drżącymi dłońmi. Chłopak chyba pierwszy raz w życiu nie potrafił ruszyć się z miejsca, nierównym oddechem ukazując swój niespokojny stan. Był dziwnie podniecony, niejako szczęśliwy, a zarazem zlękniony i niepewny chwili. Hinata natomiast wyglądała jak oaza spokoju, mimo że dosłownie przed minutą roztrzęsiona złym snem płakała ze strachu.
-Hi-hinata... - wyszeptał cicho Hidan.
-Tak, Hidan? - zapytała.
Jashinista oparł jedną rękę o ścianę za Hinatą, a dziewczyna przylgnęła do niej plecami, zaciskając palce na umięśnionych ramionach chłopaka. Białowłosy przechylił nieco głowę i delikatnie musnął usta dziewczyny swoimi wargami. Hyuuga zadrżała z podniecenia i pozwoliła, by Hidan pogłębił pocałunek. Jashinista zanurzył place wolnej ręki we włosach dziewczyny, mocniej napierając na nią własnym ciałem. Hinata zamruczała cicho z przyjemności, jaką niosły ze sobą pieszczoty składane na jej gorących wargach i objęła ramiona Jashinisty, mocniej przyciągając go do siebie.
Czuła się dobrze, pieszczoty Hidana sprawiały jej nieopisaną przyjemność, jednak gdzieś w głębi jej serca czuła coś, co nie pozwalało do końca cieszyć się pocałunkiem. Przed jej oczyma mignęła postać Itachi'ego, w jednej chwili uśmiechniętego i zdrowego, w drugiej okrwawionego i na wpół martwego.
Nagle Hyuuga przerwała pocałunek, a Hidan spojrzał na nią nieco zaskoczony.
-Hinata? - zapytał.
-Ja... - zaczęła.
Chłopak zmarszczył nieco brwi, oczekując odpowiedzi białookiej, ale ta nie nadeszła. Dziewczyna milczała i nawet nie uniosła wzroku, bojąc się spojrzeć w fioletowe tęczówki Hidana.
-Hinata... - szepnął. - Co się stało?
-Nic, Hidan - odpowiedziała.
Dziewczyna zsunęła palce z ramion chłopaka i chciała wyślizgnąć się z jego objęć, jednak fioletowooki zatrzymał ją i zmusił, by spojrzała mu w oczy.
-Hinata... - zaczął. - ...co... co ty do mnie czujesz?
Dziewczyna spuściła tylko głowę i nie odpowiedziała. Biała się tego, że swoimi słowami mogłaby zranić chłopaka lub co gorsza, dać mu płochą nadzieję. Sama nie wiedziała, kim był dla niej Jashinista, a nie chciała głupimi słowami na poczekaniu tworzyć aktualnej sytuacji.
Milczenie jednak przeciągało się zbyt długo jak dla Hidana. Chłopak opuścił ręce i odwrócił się, odetchnąwszy głęboko.
-Spakuj się, idziemy - rzucił chłodno. - Chcę jeszcze dziś wyjść.
Hyuuga chciała jeszcze coś powiedzieć, ale nie zdołała - za bardzo bała się widocznie zirytowanego i rozdrażnionego Hidana. Dlatego też bezszelestnie zebrała własne rzeczy i ruszyła wraz z Jashinistą korytarzem w stronę domniemanego wyjścia. Szli kilka godzin niezmiennie ciemnymi korytarzami, a ani jedno, ani drugi nie chciało wypowiedzieć bodaj jednego słowa. W końcu przy końcu korytarza zalśniło jasne światełko, które w miarę zbliżania się dwójki do wyjścia, powiększało się.
Hidan i Hinata zmrużyli oczy przed ostrym słońcem i odetchnęli świeżym, leśnym powietrzem, gdy w końcu wydostali się poza jaskinie Iwa. Teraz jednak o obojga dotarł pewien fakty - wyszli, więc w tym momencie przyjdzie im się ze sobą rozstać. Hidan założył na siebie płaszcz Brzasku i zwinął mapę do kieszeni.
-Jeśli skierujesz się na północ, dostaniesz się do Suna - poinformował Hyuugę. - Zajmie ci to jakieś dwa dni spokojnym marszem.
Chłopak poszperał jeszcze w kieszeniach i wyciągnął z nich dwa zwoje.
-Wybacz, więcej już nie mam - mruknął. - Szereg pieczętowania jest napisany na taśmie. Żegnaj, Hinata.
Chłopak odwrócił się i wolno ruszył pomiędzy drzewami. Zaszokowana postawą chłopaka Hyuuga nawet nie ruszyła się z miejsca. W dłoniach wciąż dzierżyła zwoje, które wcisnął jej w ręce Hidan. Dziewczyna jednak nagle otrząsnęła się i wrzuciwszy zwoje do kieszeni, pobiegła za Hidanem.
-Poczekaj! - zwołała.
Jashinista odwrócił się i zmierzył białooką uważnym spojrzeniem.
-Czy... zobaczymy się jeszcze kiedyś? - zapytała cicho.
-Oby nie - mruknął. - Uwierz mi... my nawet raz nie powinniśmy się byli spotkać.
Chłopak już o wiele szybszym krokiem ruszył przed siebie, chcąc jak najszybciej znaleźć się jak najdalej od Hyuugi. Wiedział, że dziewczyna jest mu niezwykle droga, ale zdawał sobie też sprawy, że każda sekunda spędzona z nią tylko pogłębi jego ból. Bo im nigdy nie było i nie będzie dane być razem.
Szare oczy beznamiętnie wpatrywały się w horror, jaki rozciągał się przed postacią dziewczyny. Czarny dym wydostawał się z płonących domów, ogarniętych pomarańczowymi językami ognia. Wokoło leżały trupy, a ziemia uwalona była czerwoną posoką, wypływającą z martwych ciał.
Szarooka westchnęła i opadła na kolana. Jej ubranie i ciało było zabrudzone i zaplamione krwią ofiar, które jeszcze przed paroma minutami tłukła jak szalona swoim mieczem. Ostrze wypadło teraz z jej ręki i uderzyło z cichym brzdękiem o ziemię.
-Przeklęte...
Szare oczy otworzyły się szeroko, a płuca zagarnęły do siebie powietrze z taką siłą, że aż zabolało. Dealupus po chwili uspokoiła się i odrzuciwszy myśli o koszmarze, rozejrzała po pomieszczeniu. W ciemnym pokoju na jakimś krześle spał Tobi, zapewne wcześniej czuwający przy niej zapamiętale.
-Tobi... - szepnęła cicho.
Chłopak otworzył powoli oczy i uśmiechnąwszy się, podszedł do dziewczyny.
-Siostrzyczko... - wyszeptał.
-Chodź tu - poprosiła go.
Brunet zamrugał kilka razy oczyma, ale posłusznie położył się obok siostry, obejmując ją ramieniem.
-Co się stało? - zapytał, gdy wtuliła się w jego tors.
-Coś mi się śniło - powiedziała. - Zostaniesz ze mną do rana?
-Oczywiście, siostrzyczko - odpowiedział jej od razu.
Dziewczyna po chwili przymknęła oczy i zasnęła, a obudziwszy się rano, nawet nie pamiętała, dlaczego w nocy wołała do siebie bruneta.
... Łza dziesiąta ...
Odnajdę cię... i zabiję.
Hyuuga odetchnęła głęboko i zatrzymała się. Trasę, którą Hidan oszacował na dwa dni marszu, miała zamiar pokonać w pół dnia biegiem, ale jej forma mocno nadwyrężyła się przez ostanie dni, gdzie źle sypiała, była nie wypoczęta i wciąż musiała iść, jeśli i nie biec. Dlatego też spowolniła tempo biegu i odpoczywała częściej, niż na zwykłej sobie misji.
Gdy wyszła wraz z Hidanem z jaskini, było wczesne popołudnie. Nie przebyła połowy drogi, a już zapadł zmierzch. Nie chcąc iść po ciemku, zatrzymała się na niedużej polance i rozpieczętowała jeden ze zwoi. Przed nią pojawiła się obfita porcja posiłku, którą dziewczyna szybko w siebie wcisnęła. Okrywszy się swoją bluzą, zwinęła się w kłębek i zasnęła, przymykając białe oczy.
Otworzyła oczy akurat w momencie, gdy usłyszała głośny trzask i grubiański, męski śmiech. Jej oczy szybko przystosowały się do ciemności, jaka roztaczała swój płaszcz wokoło. Hyuuga zadrżała, zdawszy sobie sprawę, co właśnie może ją czekać...
Hidan zrobił kolejny krok i znów, po raz kolejny tego dnia zawahał się. Słońce chyliło się ku zachodowi, roztaczając nad horyzontem gamę kolorów. Jashinista mruknął coś niechętnie i po raz kolejny tego dnia, odrzucił od siebie dziwne przeczucia. Jego kolejne kroki były szybkie, ale po kilku, znów zatrzymał się i tym razem pozwolił obejrzeć się za siebie.
-Głupi! - warknął.
Odwróciwszy się na piecie, biegiem skierował się w stronę, z której przyszedł. Czuł, że postąpił źle, a jego czyn mógł ciągnąć się za nim jeszcze bardzo długo, zwłaszcza, gdyby nie zdążył na czas...
Hinata jęknęła i z trudem uniosła głowę. Jej oprawcy powoli zaczynali się nudzić samym popychaniem dziewczyny od jednego z gburowatych facetów, do drugiego. Mimo poniżenia, Hyuuga wolała jednak to, niż czyny, które mogłyby nastąpić za chwilę.
-Nagir... weź dziewczynę, przecież widać, że jej już się chce - zaśmiał się jeden z chłopaków.
-Niezaspokojona suka - mruknął kolejny.
Po oczach dziewczyny spłynęły łzy, gdy jeden z oprawców pchnął ją na ziemię. Hyuuga bała się nawet pisnąć, nie mówiąc już o obronie. W końcu jej poprzednie próby wydostania się spełzły na niczym, mało, tylko rozochociły grupę mężczyzn.
-Chodź tu, malutka, będzie ci dobrze - zachichotał jeden, podchodząc do Hinaty.
Nim jednak zdążył choć jednym palcem dotknąć białookiej, ktoś mocno odepchnął go od dziewczyny. Hinata zdążyła tylko zauważyć skraj znajomego jej już płaszcza. Jej szeroko otwarte oczy patrzyły, jak Hidan po kolei atakuje każdego z chłopaków, tnąc powietrze swoją kosą. Dotychczasowi oprawcy Hinaty uciekali w popłochu, jednak nie zdało się to na nic, Hidan łapał ich z maniakalną wprawą wyznawcy Jashina i bez litości zanurzał kosę w ciałach mężczyzn. Gdy w końcu na polanie nie pozostał żaden żywy napastnik, Hidan warknął wściekle i mocno zamachnął się kosą. Ostrze trafiło w pień drzewa i nieomal złamało je na pół.
Jashnista oparł się o drzewo, oddychając nierówno. Dał się ponieść emocjom, żądzy mordu, chyba po raz pierwszy od kilku lat. Odkąd Kat dołączyła do Brzasku, zaledwie dwa, czy trzy razy miał taką ochotę mordować i zabijać. Lecz gdy zauważył tych chłopaków, tak pastwiących się nad jego Hinatką, nie mógł zareagować inaczej...
Nagle Hidan uniósł głowę i powoli odwrócił się za siebie.
...Hinata...
Hyuuga siedziała w tym samym miejscu, na jakie pchnął ją jeden z mężczyzn. Szeroko otwartymi, białymi oczyma wpatrywała się w Hidana. Jedną ręką opierała się o ziemię, drugą trzymała przy swojej piersi, a jej klatka piersiowa unosiła się w nierównomiernym oddechu.
-Hinata... - szepnął. - ...ja...
-Hidan - jęknęła, wyciągając rękę.
Chłopak natychmiast doskoczył do białookiej, a dziewczyna mocno wtuliła się w jego tors, nie bacząc na zakrwawiony płaszcz chłopaka. Jashinista delikatnie objął dziewczynę, zaskoczonymi oczyma wpatrując się przed siebie. Był niemal pewien, że po takim pokazie krwawej jatki dziewczyna zacznie piszczeć i uciekać, a ona nie dość, że nie ruszyła się z miejsca, to jeszcze mocno obejmowała mężczyznę, który właśnie dokonał rzezi.
-Hinata... puść mnie - szepnął cicho Hidan, opuszczając ręce.
Dziewczyna posłusznie odsunęła się od chłopaka i spuściła wzrok ku ziemi.
-Hi-hidan... - szepnęła.
-Czy ty jesteś niespełna rozumu? - zapytał ją, cofając się o krok. - Widzisz mnie? Jestem mordercą... nie powinnaś nawet się do mnie zbliżać, a ty... czemu tak do mnie garniesz?
-Hidan, ja... potrzebuję cię - jęknęła.
-Hinata! - zawołał, a dziewczyna zadrżała. - Pomyśl! Widzisz to... krew. Ja spływam od krwi! Ludzkiej krwi! Nie możesz mnie potrzebować! Nie możesz!...
Dziewczyna skuliła się i zadrżała, a w jej białych oczach zaszkliły się perłowe łzy. Dotąd ciężko oddychający z nadmiaru emocji Hidan opanował się nieco i westchnął, spuszczając wzrok.
-Przepraszam... - szepnął. - ...nie chciałem cię przestraszyć. Nic ci nie jest?
Dziewczyna pokręciła głową, wpatrując się przestraszonym wzrokiem w Jashinistę.
-Dasz radę sama wrócić do Liścia? - zapytał ją.
Hyuuga znów pokręciła przecząco głową, a Jashinista tylko westchnął ciężko.
-Chodź - polecił jej.
Wyjąwszy z drzewa kosę, zamachnął się nią, a broń zniknęła, rozpływając się w powietrzu. Hinata wstała powoli i omijając zmasakrowane ciała jej oprawców, ruszyła cicho za Hidanem. Jashnista obejrzał się w tył, ale widząc, że Hyuuga podąża za nim, bez słowa skierował się w stronę Liścia.
-Hi-hidan... - usłyszał nagle.
Odwrócił się za siebie natychmiast, jakby tylko głos Hinaty był w stanie oderwać go od wszystkiego na tym świecie. Dziewczyna niemal słaniała się na nogach, a jej oczy zasłonięte były lekką mgłą.
-Hinata... - jęknął.
Pobiegł do niej niemal w ostatniej chwili i złapał na wpół zemdloną dziewczynę. Dziewczyna mocno złapała białowłosego za ramię i oparła głowę o jego tors, oddychając ciężko.
-Hinata, ile ty biegłaś? - zapytał cicho. - Jashinie, czemu się tak mordowałaś?
-Ja... chciałam... do Liścia - wyszeptała.
-Głupia - szepnął.
Kolejnych gróźb i ostrzeżeń jednak nie zdołał wypowiedzieć, gdyż białooka przymknęła oczy ze zmęczenia i opadła w ramiona Hidana. Chłopak tylko westchnął i podniósł ją, po czym wolno, krok po kroku, zaczął iść przed siebie. Nie wiedział czemu, ale skierował się tam, gdzie uważał, że jest najbezpieczniej i najlepiej, choć zapewne nieźle mu się za to oberwie.
-Ty popaprany Jashinisto! Po jaką cholerę ją tu taszczyłeś?!... BEZ ZGODY KAT?!
Hidan mruknął coś tylko pod nosem i potarł ramię ręką, wpatrując się w podłogę gabinetu Pein'a. Rudy wrzeszczał już od kilkunastu minut, zakłócając względny spokój siedziby. W końcu ktoś zapukał do gabinetu i Lider opadł ciężko na krzesło, warknąwszy wcześniej krótkie pozwolenie na wejście.
-O co chodzi, Tobi? - zapytał wchodzącego do pomieszczenia bruneta.
-Siostrzyczka wzywa do siebie Hidana - odpowiedział śpiewnym głosem brunet. - Teraz.
-Idź - polecił Jashiniście Pein. - Ty zostań, Tobi.
Białowłosy wyszedł z gabinetu, a Tobi zajął krzesło naprzeciw Pein'a.
-Ty to masz głos - mruknął, ściągając maskę. - Ściany niedługo by popękały.
-Sam wiesz, co ten idiota zrobił - mruknął Pein.
-Wiem - odpowiedział brunet, wyciągając z kieszeni czekoladę i odwijając z niej papier. - Ale wiesz też, że decyzja, co do poboru ludzi należy do Kat.
-Za to właśnie oberwał - mruknął Pein. - Że nie skontaktował się z Kat.
Tobi wzruszył ramionami i ugryzł kawałek czekolady.
-Co ona ma zamiar zrobić? - zapytał Pein.
-Z Hidanem, czy z Hyuugą? - dociekał Tobi.
-Z obojgiem - odparł rudy.
-Hidana ma zamiar słownie pouczyć, czyli tak w praktyce, to nic mu nie zrobi - odparł Uchiha, wzruszając ramionami. - A z Hyuugą... no cóż, z nią to będzie problem. Ale chyba po prostu z nią pogada, usunie pamięć i zwróci Liściowi.
-Nie chcę jej w Brzasku? - zapytał Pein.
-Nie Hyuuga - szepnął Tobi. - Ma do nich... duży żal. Większy nawet, niźli do Uchiha. Nie chce być mściwa, ale nie potrafi opanować emocji przy Hyuuga. Jeśli ta Hyuuga tu zostanie, to może być dla niej istny pogrom. Zwłaszcza, że oprócz samej jej tu obecności, mamy ponad to inny problem co do niej...
-Jaki? -zdziwił się Pein.
-Itachi i Hidan - rzucił niedbale Tobi, wciskając w siebie kolejne kawałki czekolady. - Oni obaj... chyba bardzo im zależy na tej Hyuudze.
-Zabujali się? - zapytał z rozbawieniem rudy.
Tobi wzruszył ramionami.
-Może - mruknął. - Siostrzyczka mówi, że to może być problemem. W końcu obaj, ani Hidan, ani Itachi nie przywykli do przegranych. Wręcz przeciwnie, znasz ich przecież... są stworzeni, by wygrywać.
-Chyba nie mają zamiaru stawać naprzeciw siebie i co gorsza chyba dla nich, naprzeciw Kat dla głupiej dziewki - parsknął Pein.
-Mówisz, jakbyś nigdy się nie zakochał - zauważył Tobi, zwijając puste opakowanie po czekoladzie. - Dla miłości budowano i niszczono narody i cywilizacje. A ty pytasz, czy oni staną do walki o kobietę, którą kochają...
Hidan westchnął i zawahawszy się przez chwilę, spojrzał na drzwi do pokoju Szarookiej. Nie tak dawno temu, zaledwie przed godziną, sprowadził do siedziby Hinatę. Co prawda Dealupus, która zdążyła już stanąć na własne nogi, nie powiedziała nic na ten temat, jednak w jej oczach kryło się coś, co pozwalało stwierdzić Hidanowi, ze popełnił błąd. A teraz? Blondynka wzywała go na rozmowę, co nie wróżyło nic dobrego.
-Proszę! - usłyszał głos dziewczyny, gdy w końcu zebrał się na odwagę i zapukał do drzwi.
Dealupus siedziała na łóżku, na wpół przykryta kocem. Wokoło niej leżały książki i zwoje, więc blondynka zapewne pracowała nad czymś zaciekle.
-Oj, Hidan... - uśmiechnęła się, widząc wchodzącego. - Chodź.
Dziewczyna machnęła ręką, a wszystkie jej rzeczy zniknęły z łóżka, zamieniając się w granatowy pył. Białowłosy westchnął i przysiadł na brzegu łóżka, wlepiając w dziewczynę dziwny wzrok.
-Coś taki przybity? - zapytała go.
-Popełniłem błąd, prawda? - zapytał cicho Dealupus. - Nie powinienem jej sprowadzać.
-Nie powinieneś - potwierdziła.
Hidan westchnął i wczepił palce w skronie, wpatrując się tępym wzrokiem w podłogę przed sobą.
-Hidan... - szepnęła dziewczyna.
-Co teraz będzie? - zapytał ją cicho Jashinista. - Co zrobisz z... Hinatą?
-To zależy od niej - przyznała dziewczyna. - Jeśli chce odejść, usunę jej pamięć i osobiście odeskortuję pod bramy Liścia. Jeśli będzie chciała zostać... zostanie.
-Nie rozmawiałaś z nią jeszcze? - bardziej stwierdził niż zapytał białowłosy.
Dealupus pokręciła głową.
-Nie - odpowiedziała. - Ale porozmawiam. Masz zakaz przychodzenia do laboratorium do jutra rana, Hidan.
-Co? Czemu? - zapytał zaskoczony.
-To rozkaz - szepnęła nie cierpiącym sprzeciwu głosem. - I masz go wykonać.
Hidan skinął tylko smutno głową.
-Możesz iść - szepnęła do niego.
Białowłosy wstał natychmiast i opuścił pokój dziewczyny, po czym odetchnął głęboko. Jego wzrok prześlizgnął się korytarzem do drzwi laboratorium. Za białą taflą drewna zapewne znajdowała się Hinata, kobieta, którą szczerze kochał.
Białe oczy niespokojnie rozglądały się po pomieszczeniu. Odkąd się tu znalazła, spotkała się zaledwie z dwoma osobami - Hidanem, który wyjaśnił jej wszystko i rudowłosym chłopakiem, który przyrządził jej jakiś napój i szybko ulotnił się z pomieszczenia.
Słowa Jashinisty, nieco nieskładne i wypowiadane w pośpiechu, mimo wszystko nakreśliły Hyuudze jako tako sytuację, w której się znajdowała. Białowłosy sprowadził ją tu po tym, jak zemdlała w jego ramionach. Z jego słów wynikało, że znajduje się w siedzibie Brzasku, co niemało przeraziło Hinatę. W końcu nie każdy ma wątpliwy zaszczyt się tu znaleźć, wśród morderców i przestępców.
Gdy drzwi do pomieszczenia otworzyły się, Hyuuga aż podskoczyła ze strachu. Do środka weszła bezszelestnie dziewczyna, która wraz z Itachi'm uciekała przez jaskinie Iwa. Blondynka oparła się na blacie roboczym szafek i spojrzała uważnie na Hinatę.
-Nazywam się Katharsis, ale mów mi Kat - przedstawiła się. - Hidan sprowadził cię do siedziby Brzasku, o czym już chyba doskonale wiesz. Jednak nie zostałaś do nas ani zwerbowana, ani choćby przyjęta na okres próbny, więc w oczach wszystkich, a przede wszystkim moich jesteś potencjalnym wrogiem. A my wrogów we własnej siedzibie eksterminujemy jak szczury.
Hinata zadrżała delikatnie, słysząc, jaki los może ją czekać z ręki blondynki.
-Jednak jest pewna możliwość - ciągnęła swój wywód dziewczyna. - Mogę cię przyjąć do Brzasku, lub możesz stąd odejść, z zaznaczeniem, że w tym drugim przypadku usunę ci tą cześć pamięci, która zawiera w sobie choćby wzmiankę o tej organizacji. Jeśli nie wybierzesz nic... zginiesz.
-Poczekaj... - jęknęła dziewczyna. - Czy ja... mogę porozmawiać z Hidanem? I... Itachi'm?
Dealupus uniosą głowę i pokręciła nią przecząco.
-Nie - szepnęła chłodno. - Nie możesz. Nie teraz.
Hyuuga spuściła głowę i niemal się rozpłakała. Nie chciała jednak dawać tej nikłej satysfakcji blondynce, wiec z trudem przełknęła własne łzy i opanowała emocje.
-Chcę stąd odejść - szepnęła.
-Wstań - rozkazała Kat. - Usunę ci pamięć. Zostawię w niej tylko jedno... moje ostatnie słowa.
-Jakie? - zapytała zaciekawiona Hinata.
-Posłuchaj mnie uważnie, córko klanu Hyuuga - szepnęła Dealupus chłodnym, mrożącym krew w żyłach głosem. - Jeśli zranisz, nawet choćby przez przypadek, któregokolwiek z moich podwładnych odnajdę cię... i zabiję.
... Łza jedenasta ...
Naprzeciw siebie.
...Odnajdę cię... i zabiję.
Hinata otworzyła szeroko oczy, ale zaraz zamknęła je, gdy światło, odbijające się od śnieżnobiałych ścian sali szpitalnej w Liściu, poraziło jej wzrok. W jej umyśle wciąż dudniły słowa blondynki z Brzasku. Nie wiedziała, dlaczego akurat ona, prosta dziewczyna, przeciętna ninja, miałaby zranić jakiegoś członka Brzasku. Hinata nawet nie wyobrażała sobie, że w ogóle mogłaby mieć coś do czynienia z tą organizacją przestępczą.
Więc... skąd te słowa? Tej dziewczyny?
Hinata wiedziała, kim jest blondynka, której obraz miała przed oczyma i której słowa odbijały się echem w jej uszach. Kobieta była w końcu określana jako „broń” Brzasku, najpotężniejsze oręż tej organizacji. Każdy ninja miał rozkaz natychmiastowego odwrotu, gdyby na polu walki dostrzegł dziewczynę. W Liściu zyskała już sobie nawet własne przydomki - Pożoga i Zniszczenie, gdyż tylko to pozostawiała za sobą po bitwie.
Hinata, nawet przypominając sobie i analizując wszystkie informacje, jakie posiadała o blondynce, nie mogła skojarzyć, dlaczego właśnie te słowa wciąż kłębiły się jej w umyśle. W końcu dziewczyna dała sobie spokój z rozpatrywaniem tego przypadku i powoli po raz wtóry otworzyła oczy.
Blask światła nie poraził jej tak, jak wcześniej. Hinata rozejrzała się dookoła i zdołała dostrzec, że przy oknie ktoś stoi.
-Shino... - wyszeptała.
-Obudziłaś się - chłopak poprawił okulary na nosie. - To dobrze. Hokage pytała o ciebie.
-Jak się tu znalazłam? - zapytała cicho Hyuuga.
-Strażnicy znaleźli cię pod bramą Liścia - odpowiedział jej, siadając obok łóżka na krześle. - Nic nie pamiętasz?
-N-nie... - szepnęła. - Nie, nic. Pamiętam ostatnio tylko to, że miałam misję w Piasku. Potem... wracałam i... film mi się urwał.
-Hinata, to było dwa tygodnie temu - szepnął Shino. - Naprawdę nic nie pamiętasz?
Dziewczyna pokręciła przerażona głową. Dwa tygodnie... temu. Dwa tygodnie uciekły z jej życia, a ona nawet nie wiedziała, jak je odzyskać. Co wtedy robiła? Gdzie była? Z kim?...
I czemu wciąż w głowie tłuką się jej jak szalone słowa Szarookiej członkini Brzasku - „Odnajdę cię... i zabiję”.
-Hinatka... - szepnął Shino. - Wszystko dobrze?
-Nie, chyba nie - pokręciła głową. - Nie pamiętam, co robiłam!
-Nie denerwuj się tym teraz, Hinata - do sali weszła uśmiechnięta Sakura. - Nie musisz. Tato Ino postara ci się pomóc z Hokage, jeśli będziesz chciała.
-Chce - odpowiedziała szybko. - Chcę, nawet teraz.
-Teraz nie - odpowiedziała twardym głosem Sakura. - Teraz masz odpocząć.
-Ale... - zaczęła Hinata.
-Hinatka, skoro Sakurcia mówi, że masz odpocząć, to odpoczywaj - do pomieszczenia wszedł uśmiechnięty Naruto. - Popatrz... Ino ci je przysłała.
Chłopak wręczył dziewczynie bukiet kolorowych kwiatów, a białooka spojrzała uważnie na blondyna.
-Dziękuję, Naruto - szepnęła.
-To odpoczywaj, Hinatka, a ja wyprowadzę ci niepotrzebne osoby z sali - zauważyła Sakura. - Naruto, won mi stąd. Shino, wyjdź, proszę.
Uzumaki z krzykiem poddał się woli Haruno, a Shino pożegnał Hyuugę i cicho wyślizgnął się z pomieszczenia. Hinata odłożyła bukiet od Ino na szafkę i wygodniej ułożyła się na łóżku. Sama sobie się dziwiła. O ile dobrze pamiętała i rozpoznawała swoje uczucia, jeszcze nie tak dawno temu na widok blondyna mdlała lub w lepszym przypadku czerwieniła się mocno. A teraz? Spokojnie przyjęła jego obecność oraz to, że znajdował się tak blisko niej.
„Co... się stało?” - zapytała samą siebie.
Nie wiedziała czemu, ale czuła, że to nie Uzumaki Naruto jest dla niej najważniejszą osobą na świecie... tylko że nie potrafiła przypomnieć sobie, kto zastąpił miejsce blondyna.
Czarne oczy otworzyły się gwałtownie i porozglądały wokoło. W ciemnym pomieszczeniu nie było nikogo, Itachi leżał tu sam, nie strzeżony ani przez któregoś z członków Brzasku, ani przez Dealupus. Odkąd wzbudził się kilka dni temu dziewczyna ograniczała swoje wizyty u niego, nie chcąc mu się niepotrzebnie narzucać.
Lecz o ile wcześniej Itachi czuł, że wszystko jest dobrze, jest tak, jak powinno być, to teraz miał wrażenie, że czegoś brakuje, że nie wszystkie elementy jego układanki życia są na swoim miejscu. Brunet wstał z łóżka i jęknąwszy cicho z bólu, ubrał się z trudem. Narzuciwszy na siebie płaszcz Brzasku, wyszedł z pomieszczenia, by po chwili znaleźć się na korytarzu. Swoje kroki chciał skierować do kuchni, ale zatrzymała go rozmowa, dobiegająca zza drzwi pokoju Dealupus...
-Jak to odeszła? - zapytał cicho Hidan. - Przecież... nie mogłaś jej od tak puścić!
-Chciała odejść - zauważyła spokojnie Dealupus. - Usunęłam jej pamięć i podrzuciłam pod bramę Liścia. Ona podjęła tę decyzję, nie ja.
Hidan zamrugał kilka razy oczyma i zacisnął pięści.
-Ona... nie mogła od tak odejść - wysyczał.
-Twierdzisz, że kłamię, Hidan? - zapytała go Szarooka, zakładając ręce na pierś. - Hinata Hyuuga odeszła z własnej woli. Chciała powrócić do Liścia i ja jej to umożliwiłam. Ciesz się, że w ogóle jeszcze żyje.
Chłopak warknął głośno i złapał Dealupus za przód płaszcza.
-Nie groź jej - syknął.
-Nikomu nie grożę, Hidan - wyszeptała. - Zapomnij o niej.
-Nie zapomnę! - zawołał, odtrącając blondynkę. - Sama wiesz, że nie da się od tak zapomnieć!
-Co nie oznacza, że to jest niemożliwe, Hidan - zauważyła dziewczyna, poprawiając na sobie płaszcz.
-Nie pouczaj mnie! - warknął Jashinista. - Sama nie potrafisz zapomnieć o Madarze.
Dziewczyna spuściła wzrok i zacisnęła szczękę.
-To nie to samo - mruknęła.
-To samo! - zawołał, rzucając ku dziewczynie wściekłe spojrzenie. - To jest to samo! Tak samo go kochałaś, jak i ja kocham Hinatę!
Białowłosy odwrócił się do drzwi i chwycił za klamkę.
-Hidan, gdzie idziesz? - zatrzymała go Dealupus.
-Odnajdę ją - szepnął. - Jeśli usłyszę od niej, że chciała wrócić, zostawię ją i zapomnę. Nie inaczej.
-Ona nic nie pamięta, Hidan - szepnęła Szarooka.
-Wiec jej przypomnę - chłopak otworzył drzwi i wyszedł na korytarz.
-Hidan! Stój! - zawołała za nim dziewczyna. - To dezercja!
Białowłosy parsknął i spojrzał za siebie.
-Więc mnie zabij - rzucił.
Blondynka zamarła w drzwiach, a Jashinista szybko ulotnił się z siedziby. Dealupus zacisnęła pięści, a jej oczy powoli zaczęły nabierać granatowej barwy.
-Przeklęte... Hyuuga - szepnęła. - Niech was piekło pochłonie!
Hinata zadrżała nagle. Dziewczyna okryła się szczelniej kocem, ale nie potrafiła pozbyć się wrażenia, że coś jest nie tak. Czuła się, jakby właśnie za jej plecami znajdowali się wrodzy jej ninja, gotowi zadać jej cios w plecy gdy tylko białooka przymknie oczy.
Dziewczyna wstała z łóżka i założyła ciepły szlafrok, po czym wyszła z sali szpitalnej i skierowała się schodami w stronę małego parku. Tam przysiadła na ławce, rozkoszując się ciepłą, choć bezksiężycową nocą. Gwiazdy mrugały do niej tak, jak zawsze, choć dziś wydawało się Hinacie, że robią to z lekką nutą smutku i żalu.
Gdy tylko dziewczyna usłyszała cichy szelest, natychmiast odwróciła się do tyłu. Białooka o mało co nie krzyknęła, gdy zauważyła między dwoma drzewami postać w płaszczu. Dziewczyna ześlizgnęła się z ławeczki i zaczęła powoli kierować się do tyłu.
-Hinata... stój - usłyszała cichy szept nieznajomego.
Nie rozpoznała głosu, ale coś w jego brzmieniu kazało jej wykonać cichą prośbę obcego. Hyuuga stanęła w miejscu, wpatrując się szeroko otwartymi oczyma w ciemną postać.
-Hinata, proszę cię, nie krzycz - szepnął nieznajomy. - Wiem, że możesz mnie nie pamiętać, ale ja pamiętam, co robiłaś przez dwa ostatnie tygodnie. Wysłuchaj mnie...
Dziewczyna rozluźniła się nieco, co widać zauważył obcy, gdyż podszedł kilka kroków do dziewczyny. Białooka rozszerzyła oczy, gdy jej wzrok w nikłej poświacie świateł z okien sal szpitalnych zdołał rozpoznać w nieznajomym jednego ze śmiertelnych wrogów Liścia - członka Brzasku, Itachi'ego Uchihę.
-N-nie... - jęknęła cicho.
-Hinatka, proszę - szepnął brunet. - Nie chcę cię skrzywdzić. Musisz mnie wysłuchać.
Białooka cofnęła się o krok, ale upadła z jękiem na podłogę. Uchiha od razu doskoczył do niej i mocniej chwycił jej ramiona tak, by przytrzymać dziewczynę przy sobie.
-Błagam, wysłuchaj mnie - szepnął jej do ucha. - Ja cię kocham.
Dziewczyna zmarła w ramionach bruneta, mimowolnie mocno zaciskając smukłe palce na jego płaszczu. Nie wiedziała dlaczego, ale słowa Itachi'ego wydawały jej się równie szalone, co i prawdziwe.
-Moja kamratka usunęła ci pamięć - szepnął Itachi. - Ale ja ci ją zwrócę... Hinatka... ja...
Nagle brunet został mocno szarpnięty w tył i uderzył o jakieś drzewo, zwieszając się na nim półprzytomnie.
-Szmaciarz! - warknął Hidan, pochylając się w przód i obserwując Itachi'ego, który wolno podnosił się na nogi. - Nogi ci z dupy powyrywam, popaprańcu!
-Wyrażaj się, Hidan - mruknął Itachi, strzepując z płaszcza drzazgi. - Nie jesteś sam i nie jesteś w byle towarzystwie.
Jashinista zacisnął zęby i spojrzał na kulącą się obok niego z przerażenia Hinatę. Chłopak błyskawicznie odwrócił się i złapał dziewczynę, po czym w kilku szybkich skokach opuścił teren szpitala.
-Nie! - jęknęła dziewczyna.
-Hinatka, błagam... - szepnął cicho Hidan. - Wytłumaczę ci wszystko, ale teraz musze cię zabrać w bezpiecznie miejsce.
-Ale... Itachi - szepnęła. - Ja muszę...
-Itachi nie powiedziałby ci całej prawdy - odparł Hidan. - Przez ostatnie dwa tygodnie szukałaś jego, to fakt. Ale byłaś wtedy ze mną.
-Co?... - zapytała cicho, kuląc się przed zimnem w ramionach Hidana.
-Byłaś ze mną - wyszeptał, szybko przeskakując na kolejne dachy. - W jaskiniach Iwa byłaś ze mną. Ja... wtedy zapytałem ciebie, co do mnie czujesz. Nie odpowiedziałaś, ale i ja nic nie powiedziałem o sobie. Bardzo mi na tobie zależy, Hiantka. Ja... kocham cię.
Dziewczyna zamarła w ramionach Jashinisty, nie wiedząc, co ma odpowiedzieć. Nagle chłopak skoczył gwałtownie w bok i odstawił dziewczynę na ziemię, po czym osłonił ją własnym ciałem, wyciągając swoją kosę.
-Hidan, nie bądź głupcem - szepnął do niego Itachi. - Katuś by tego nie pochwaliła.
-Mam już ją gdzieś - warknął Hidan. - Okłamała mnie. I mamiła. Niech więc sobie robi dalej to, co chce. Ale beze mnie...
-Zwariowałeś? - zapytał autentycznie zaszokowany Itachi.
-Nazywaj to jak chcesz - mruknął białowłosy. - Ale po raz pierwszy chcę walczyć za własną ideę i o własne marzenia.
Uchiha zmrużył nieco oczy i uniósł hardo głowę.
-Tylko jeden wygra ten pojedynek, wiesz o tym - zauważył.
-Nie zabijesz mnie - parsknął śmiechem Hidan.
-Nie zabiję - potwierdził Itachi, leniwie przymykając oczy. - Ale mam wiele innych sposobów na to, by cię unieszkodliwić, Hidan.
Jashinista tylko zacisnął szczękę i chwycił mocniej rączkę kosy. Czuł, jak za jego plecami Hinata kuli się w kącie budynku, nie mając odwagi się odezwać.
-Zaczynają słabsi - mruknął białowłosy.
-Więc ruszaj do boju, Hidan - poradził mu Itachi.
Białowłosy warknął i skoczył w przód, ścierając się w boju z Uchihą.
-Siostrzyczko, czekaj!
-Nie ma czasu na czekanie, Tobi!
Dziewczyna skoczyła w przód, a brunet z trudem dotrzymywał jej kroku. W końcu jednak złapał odpowiednie tempo i zaczął biec obok dziewczyny, ramię w ramię, w stronę Liścia.
-Popełniłam błąd... - szepnęła. - ...powinnam była rozwiązać to inaczej.
-Nie jesteś nieomylna, siostrzyczko - zauważył ostrożnie brunet.
-Ale tego ode mnie się wymaga - rzuciła. - I taka musze być. Idealna. Takiej mnie potrzebują, dlatego nie mogę pozwalać sobie na tak głupie błędy, Tobi.
-Co chcesz zrobić? - zapytał ją. - Jeśli oni...
-Powstrzymać - odpowiedziała nim dokończył swoją myśl. - Sprowadzić do siedziby. I wszystko wyjaśnić na nowo, od początku. Razem z tą... Hyuugą, jeśli będzie trzeba.
Brunet skinął tylko głową i ruszył za dziewczyną, gdy ta kolejny już raz zwiększyła tempo do niemal granic możliwości. W końcu dwójka stanęła przed bramą Liścia i wbiegła do środka. Za nimi posypała się fala kunai, ale nikt nie zdołał powstrzymać ani dziewczyny, ani Uchihy.
-Gdzie oni są? - zapytała Tobi'ego blondynka, wskakując na jeden z dachów, by uniknąć ataku ninja Liścia.
-Tam! - zawołał, wskakując odpowiedni kierunek.
Dziewczyna skoczyła naprzód, a gdy brunet chciał podążyć za nią, zatrzymało go kilku ninja.
-Cholera - warknął.
Chcąc, nie chcąc musiał stanąć do walki. Tymczasem jego ukochana siostrzyczka biegła jak na złamanie karku w stronę pojedynku dwóch członków Brzasku. Na jednej z polan treningowych, w środku potężnej wyrwy, Hidan i Itachi wciąż walczyli. Jashinista nie zranił ani razu Uchihy, ale za to sprawił, że Itachi zużył dużą część swojej chakry. Dwójka właśnie biegła na siebie z broniami w ręku, gdy Szarooka stanęła na skraju wyrwy.
-Nie! - zawołała. - Nie!...
Nim którykolwiek zdążył powstrzymać dziewczynę lub siebie samego, blondynka stanęła pomiędzy nimi tak, że kunai Itachi'ego i kosa Hidana zanurzyły się w jej ciało. Dziewczyna jedną dłoń oparła o tors białowłosego, a drugą złapała ramię bruneta. Z jej ust wyciekła cienka stróżka krwi, a szare oczy rozszerzyły się gwałtownie.
-Kat... - szepnął Itachi.
-Katuś... - zawtórował mu Hidan.
Dziewczyna opadła na ziemię, a bronie, wciąż trzymane w rękach obu chłopków, wysunęły się z jej ciała.
-Siostrzyczko! - usłyszeli. - Katuś! KAT!
Do ciała blondynki doskoczył Tobi i szybko odwrócił jej twarz do siebie.
-N-nagato... - wyszeptała. - Weź mnie... do... Nagato...
Chłopak warknął i wziął blondynkę na ręce.
-Niech was szlag! - zawołał ku Hidanowi i Itachi'emu. - Obu!
Nie czekając na słowa Hidana, czy Itachi'ego, skoczył w przód, chcąc jak najszybciej dostać się do siedziby Brzasku. Po chwili jego postać rozpłynęła się w powietrzu - brunet zapewne musiał się teleportować do siedziby.
-Palant... - warknął Hidan.
-Skończ już mielić tym ozorem - szepnął chłodno Itachi. - Kończmy to...
Jashinista chwycił mocniej kosę i zaatakował, celując w serce Uchihy.
Szare oczy otworzyły się gwałtownie, a sama dziewczyna zerwała się miejsca. Zaraz jednak krzyknęła i opadła na pościel, by po chwili ponownie wstać i zaciskając zęby, podnieść się z łóżka. Dziewczyna upadła na podłogę w momencie, gdy do laboratorium ktoś wszedł.
-Zwariowałaś?! - ostry głos Lidera rozległ się wokoło.
-Gdzie... oni są? - zapytała cicho. - Gdzie Hidan? Gdzie jest Itachi?
Pein pobladł momentalnie, słysząc pytanie dziewczyny. Blondynka uniosła oczy i roześmiała się, po czym zaraz wybuchnęła głośnym płaczem.
-Głupcy! Idioci!... - zawołała, mnąc ręką pościel. - Pozabijałabym ich, gdyby było można... byli tacy głupi.
-Kat, posłuchaj, musisz odpocząć... - zaczął cicho Pein.
-Nie! - dziewczyna odtrąciła jego ręce i z trudem wstała. - Nie...
Blondynka chwiejnie podeszła do drzwi i otworzyła je szeroko.
-Gdzie oni... gdzie są ich ciała? - zapytała.
-Hidan został wchłonięty przez miecz Boga Nawałnic Itachi'ego - odszepnął Pein. - A Itachi... nie zostało po nim nic. Robota Hidana, wiesz, jaki on był.
Dziewczyna uśmiechnęła się smutno i skinęła głową.
-Wiem - szepnęła. - Nie idź za mną. I nie ruszajcie się z siedziby, Nagato.
-Kat, gdzie ty idziesz? - zapytał ją Pein.
-Po zemstę - szepnęła cicho. - Idę po raz pierwszy szukać zemsty za mój ból.
Szare oczy beznamiętnie wpatrywały się w horror, jaki rozciągał się przed postacią dziewczyny. Czarny dym wydostawał się z płonących domów, ogarniętych pomarańczowymi językami ognia. Wokoło leżały trupy, a ziemia uwalona była czerwoną posoką, wypływającą z martwych ciał.
Szarooka westchnęła i opadła na kolana. Jej ubranie i ciało było zabrudzone i zaplamione krwią ofiar, które jeszcze przed paroma minutami tłukła jak szalona swoim mieczem. Ostrze wypadło teraz z jej ręki i uderzyło z cichym brzdękiem o ziemię.
-Przeklęte Hyuuga - szepnęła, opadając na ziemię. - Niech was piekło pochłonie. Na zawsze.