03) część 1, twórczość Artura, Czas Feniksa


Sponsor generalny

0x08 graphic
0x08 graphic

Nastała noc nad miastem. Księżyc począł górować nad wszelkim stworzeniem, okrywając cywilizację tym, czego w gruncie rzeczy pokonać nie umiała - ciemnością. We wszystkich domach, we wszystkich oknach zapaliły się światła. Ludzie odpoczywali po ciężkim dniu, rozprawiali o bieżących sprawach bądź też udawali się na spoczynek. Gdzieniegdzie na juz pustoszejących ulicach przemykali ostatni już piesi. Jednakże noc jednym zakańcza trudy dnia, innym owy dzień rozpoczyna. Nocy....matko moja.....

***

Mężczyzna, okryty długim, ciemnym płaszczem, przemierzał samotne ulice, mknąc przez mrok, mijając rozświetlone latarnie. Niemożliwe było jednoznaczne określenie jego wieku, tudzież wyglądu. Szedł krokiem pewnym. Zatrzymał się przed jedną ze starszych kamienic w centrum miasta. Do jej drzwi prowadziły stare schody, których czasy świetności dawno minęły. Naprzeciw nich, tuz przy krawężniku, stała latarnia, o tej porze już zapalona. Jakiś śpiący żebrak był o nią oparty. Przybysz spojrzał na niego i z pogardą rzekł: „Ziemianie….”. Wszedł wolno i bezszelestnie po schodach. Powoli chwycił klamkę, próbując otworzyć drzwi. Zamknięte. Sięgnął do kieszeni. Wyjął duży, lekko zardzewiały klucz i umieścił go w zamku. Przekręcił. Zapadka zamka przeskoczyła. Mężczyzna wszedł do środka……

***

Gdzieś na przedmieściach, w wolnostojącym domku, młoda matka układała swego pięcioletniego synka do snu. Dziecięcy pokoik był niewielki. Ściany ozdobione były tapetami z różnorakimi samochodami, sprawiającymi wrażenie poruszających się ciągle. Wewnątrz stało małe biurko, szafa z ubrankami, łóżko, półka z książkami oraz mnóstwo porozrzucanych zabawek. Kobieta ułożyła dziecko na łóżku. Ostatnie zabawy, pieszczoty i pocałunki z ukochanym dzieckiem przed odpoczynkiem, miały dla obojga wielkie znaczenie. Chłopczyk położył się szybciutko, przykrył kołderką. Szepnął mamie:

- Mamusiu, bajeczka...proszę....- uśmiechnął się. Młoda matka nie mogła odmówić. Sięgnęła po pierwszą z brzegu książeczkę z półki w pokoiku, otworzyła ją i poczęła czytać:

- Dawno, dawno temu...w odległej galaktyce.......-

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

||| Czas Feniksa |||

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dzień był piękny, jak to można spodziewać się w środku lata. Słońce przygrzewało niemiłosiernie a ludzie niechętnie wyłaniali się z cienia. Kobiety przyodziane w skąpe stroje przechadzały się tu i ówdzie, nie bacząc na upał, przyciągając męskie spojrzenia.

W polną ulicę wjechały dwa samochody marki BMW z przyciemnionymi szybami. Pomimo wybojów, kierowcy jechali dość szybko, wyraźnie się gdzieś spiesząc. Szybko pokonali kilka zakrętów i zatrzymali się niedaleko opuszczonego domostwa, położonego nad pobliskim jeziorem. Dom, na pierwszy rzut oka, wydawał się opuszczony. Powybijane okna, dziurawy dach, zniszczone drzwi, wyrwane rury. Jednak było to tylko pozorne.

Z samochodów wysiadło łącznie osiem osób, wszyscy w drogich garniturach. Dwóch z nich, każdy z innego samochodu, podeszło do siebie i powitali się, podając ręce.

- Chyba się nie spóźniliśmy ? - zapytał jeden.

- Mamy jeszcze czas…- odparł drugi.

- Łysy, zostajesz przy wozie - rzekł do jednego z osiłków z samochodu.

- Strzelec, też zostaniesz -dodał drugi.

- Tak szefie -

Reszta udała się wraz z nimi w stronę domu wąską ścieżką. Przeszli przez wisząca na jednym zawiasie furtkę. Ogród był bardzo zaniedbany. Na ziemi można było zauważyć ślady obecności zwierząt. Gdy dochodzili już do wejścia, naprzeciw im wyszedł inny mężczyzna.

- Szef czeka na panów, proszę tędy - odrzekł i wszedł ponownie do budynku. Poszli za nim. Razem przeszli przez zrujnowany pokój i skierowali się w stronę schodów schodzących do piwnicy. Gdy zeszli, zobaczyli wielkie, robiące wrażenie pancernych, drzwi. Na ścianie obok nich znajdował się czytnik linii papilarnych wraz z klawiaturą. Mężczyzna idący na czele podszedł do tegoż mechanizmu, wstukał kilkucyfrowy kod a następnie przyłożył kciuk Po chwili drzwi automatycznie się otworzyły. Wszyscy weszli do wielkiego pomieszczenia, w którego środku stał okrągły stół. Na około niego stały krzesła, a naprzeciwko nich, jak gdyby w centralnym miejscu, znajdowała się czarne krzesło z oparcie, odwrócone do nich.

- Siadajcie Panowie….- usłyszeli głos siedzącego na owym krześle - musimy pogadać…

Na zewnątrz dwóch mięśniaków, zgodnie z poleceniami pozostało przy samochodach.

- Palisz ? - zapytał jeden.

- No baa -

- To masz….- dodał, podając mu paczkę, a następnie zapaloną zapalniczkę.

- Fajna pogoda, nie ?? - rzekł spoglądając na jasnoniebieskie niebo.

- Jak dla mnie to ch……- przerwał, gdyż usłyszał niepokojący trzask tuz za sobą. Obaj chwycili broń i szybko się odwrócili. Nikogo nie zobaczyli. Opuścili broń i powoli zaczęli obchodzić swoje samochody. Niczego nie znaleźli, więc znowu wrócili na swoje poprzednie miejsca. Po chwili obaj usłyszeli dźwięk łamanej gałązki przed nimi, ale przecież nic tam niebyło. Nagle coś chwyciło ich głowy i z całą siłą uderzyło jedną o drugą. Padli nieprzytomni.

- I widzicie !! Tak się to robi - dobiegł głos. Chwilę później pojawił się Bulldozer, trzymający rękę na pasie, który nosił. Owy pas miał kształt prostokąta, z okrągłą, wyrzeźbioną wstawką

- To urządzenie trzeba wykorzystać do granic możliwości!! - mówił z uśmiechem.

- No niby tak, ale to niebezpieczne - odrzekła inna osoba. Pojawił się Komandor Fayfock wraz z oddziałem strzelców.

- Etam niebezpieczne. Co nam mogą zrobić skoro nas nie widzą - Fayfock westchnął, słysząc te słowa.

- Dobra panowie, wiecie co robić…- powiedział. Wszyscy ponownie stali się niewidzialni, przekręciwszy okrągłą wstawkę. Ruszyli w stronę domu. Ścieżką doszli do drzwi, które ostrożnie przekroczyli. Wewnątrz był jeden mężczyzna, który przed paroma chwilami wpuścił gangsterów. Najciekawsze było to, iż oddział nie był widoczny dla nikogo, natomiast członkowie oddziału widzieli się nawzajem. Było to możliwe dzięki specjalnym okularom ochronnym, które nosili, najnowszemu wynalazkowi inżynierów Bastionu Ziemia. Okrążyli delikwenta. Komandor Fayfock podszedł do niego i przystawiwszy lufę do tyłu jego głowy, tako doń rzecze:

- Rzuć broń gnojku inaczej zrobię dziurę dla robaków w twoim łbie…..-

Gangster był całkowicie zdezorientowany. Wyjął broń z kabury i rzucił na podłogę. Komandor skuł gościa. Dwoma palcami dał znak, by go wyprowadzono, co zostało zrobione. Wszyscy inni poszli dalej. Powoli rozglądali się po pomieszczeniu. Było puste a schody na wyższą kondygnacje były tak zniszczone, że niemożliwe było ich pokonanie. Zaczęli schodzić do piwnicy. Dotarli do drzwi.

- Dość nowoczesny system zabezpieczeń jak na tak stary dom. - zdziwił się komandor. Spojrzał na Buldozera.

- Dawać C4 - powiedział ten drugi. Dwóch strzelców szybko podeszło do drzwi. Z pasów wyjęli 4 spore paczki wybuchowego materiału.. Starannie przykleili je na drzwiach tak, by wybuch stworzył wyrwę, przez którą będą mogli przejść. Po kilku chwilach ładunki zostały uzbrojone. Oddział wycofał się na górę. Bulldozer chwycił zapalnik, otworzył jego plastikowe zabezpieczenie i położył kciuk na czerwonym guziku.

- 3……..2………1………FIRE IN THE HOLE !! -

5 minut wcześniej…..

Mężczyźni usiedli na krzesłach. Pomieszczenie było niewielkie. Jego umeblowanie, choć niewiadomo, czy można to tak nazwać, stanowiło kilka krzeseł oraz biurko. Za biurkiem znajdowały się inne drzwi, prowadzące najprawdopodobniej jeszcze głębiej lub też na zewnątrz. Gospodarz, który siedział za biurkiem, dotychczas odwrócony, przekręcił się na krześle twarzą do swych gości.

- No panowie - rzekł z uśmiechem - koniec jest bliski - człowiek ten był średniego wzrostu, z kilkudziesięcioma wiosnami na karku, jednak nie można było o nim powiedzieć, iż był młody. Coraz rzadsze włosy spowijały jego głowę i czoło. Miał bardzo dziwne oczy, jakby w białym kolorze, przerażające i zatrważające. Jednakże mężczyźni, z którymi się spotkał, nie wydali się być zdziwieni tym wyglądem. Widzieli się wcześniej.

- Mistrzu gry - rzekł jeden z nich - co masz na myśli ?? -

- Otóż panie Andrzeju, wasza misja prawie dobiegła końca. - odrzekł mistrz gry - Dzięki waszym działaniom nasi główni przeciwnicy zostali pozbawieni wielkiego oręża -

- Owszem, Bastion ziemia został zdelegalizowany przez ONZ. Jednak oni nadal działają, tego jesteśmy wszyscy pewni. Jedi nie dają się zastraszyć jakiejś marnej, ziemskiej organizacji. -

- Masz rację. Dlatego musicie wykonać jeszcze jedną ważną rzecz.-

- Mianowicie ?? -

- Trzeba odnaleźć ich bazę, Bastion. Dysponujemy pewnymi namiarami, a wy będziecie musieli je tylko sprawdzić -

- Spróbujemy, ale chyba lokacja tego obiektu jest bardzo pilnie strzeżona.-

- Na pewno. Jednak nasze koordynaty nie powinny się mylić, a przynajmniej jeden z nich. -

Mężczyzna wstał i podszedł do mistrza gry. Zabrał kartkę, na której napisano kilka współrzędnych.

- Sprawdźcie je i zdajcie mi raport - dodał mistrz gry.

Mężczyzna usiadł.

- To wszystko - Gangsterzy poczęli wstawać. Tylko Andrzej nie wstał. Gdy dostrzegli to inni, usiedli ponownie.

- Mam pytanie -powiedział - obiecał nam szef, że pod koniec wyjaśni kilka kwestii. -

- Zasłużyliście. Pytaj…-

- Kim w ogóle jesteś i dlaczego każesz na siebie mówić mistrz gry ?? -

Mężczyzna uśmiechnął się.

- Ludzka próżność musi być zaspokojona. Chcecie to wam powiem. Domyślacie się, że nie jestem ziemianinem, ale nie trzeba być specjalnie bystrym, żeby dojść do takiego wniosku. Przybrałem ludzką postać by się wmieszać w ten prosty twór. Należę do narodu Feniksa, mitycznego boga, który swój lud obdarza siłą, wytrzymałością i ponadprzeciętnymi umiejętnościami.-

Patrzeli na niego z niedowierzaniem. Starzec chyba za dużo wypił. Jednakże jego wzrok był bardzo poważny. Tak poważny i przenikliwy że poczuli ciarki przechodzące po ich plecach i dziwnym sposobem wierzyli.

- A każę na siebie mówić mistrzu gry, bo to ja pociągam tutaj za wszystkie sznurki…- dodał.

- Pora, żebyście spadali. Miłego dn…..- przerwał, zaniepokojony dźwiękiem, który usłyszał pomimo zamkniętych drzwi.

- Mamy towarzystwo, lub jak wy to mówicie, psy…- rzekł. Wszyscy błyskawicznie wyjęli broń i odsunęli się od drzwi.

Po chwili C4 wybuchnął.

- Bastion Ziemia!! Wszyscy na glebę !! - rozległy się krzyki. Jednak gangsterzy nie posłuchali. Zaczęli strzelać do ludzi, których w gruncie rzeczy nie widzieli. Kule świszczały. Strzelcy bastionu dysponowali laserowymi karabinami ogłuszającymi. Strzał powodował ogromny ból i paraliż ciała. Po zaledwie kilku chwilach większość gangsterów leżała sparaliżowana, wyjąć z bólu. Widząc, co się dzieje, Mistrz Gry pociągnął za sobą Andrzeja i krzyknął do niego:

- Bierz te kluczyki - podał mu klucze od samochodu - i wynoś się stad. Wykonaj zadanie - po czym popchnął go na tyle drzwi. Ten, niewiele myśląc, uderzył w nie bokiem, otwierając i wybiegł po schodach do ukrytego w domu garażu. Komandor Fayfock zauważył uciekającego. Rzucił się za nim w pogoń. W pomieszczeniu znajdował się ostatni mężczyzna, który widząc, iż jego koledzy leżą, rzucił broń i podniósł ręce do góry.

- Dobra panowie, wyłączcie to - powiedział spokojnie Bulldozer - przeczytajcie mu jego prawa, nie chcemy żeby doniósł na nas do ONZ, że łamiemy prawa człowieka - zaśmiał się. Fayfock dostał się do drzwi. Nie zauważył nikogo w miejscu, gdzie kilka sekund temu był mistrz gry. Tylko dziwna ciecz spływała po nierównej podłodze.

- Weź próbkę tego - krzyknął do Bulika - jeden zwiał - po czym wbiegł po schodach. Bulik pobiegł za nim, dając znak, by polecenie Komandora zostało wykonane. Gdy dochodził do wyjścia, usłyszał warkot silnika. Przyśpieszył, lecz się spóźnił. Żółte Lambo odjechało mu sprzed nosa. Fayfock wybiegł za nim i począł strzelać. Auto było jednak za daleko.

- Cholera - zaklął - cholera, cholera, cholera!! - chwycił komunikator - Dziesięć zero cztery, jak mnie słyszysz….dziesięć zero cztery….. -

Kilka kilometrów dalej, na parkingu przydrożnego baru szybkiej obsługi, stało kilkanaście samochodów. Trzy z nich przyciągał jednak uwagę większą od pozostałych. Były to czarne Audi A4 z pomarańczowymi wstawkami, niebieska Corvette C6 oraz srebrne Audi TT Quattro . Niby nic specjalnego, ale każde z tych aut było do granic nietypowe. Ostatnie jednak było bardzo dziwne dla większości ludzi, przechodzący obok mieli dziwne uśmieszki, odwracali się, by jeszcze raz zerknąć na ten samochód. W środku siedział mężczyzna. Drzwi od strony kierowcy i pasażera były otwarte, lecz nie tak jak w standardowym samochodzie. Były one hydraulicznie przesuwane wzdłuż karoserii do tyłu po niewidocznym prowadzeniu. Poza tym samochód na pierwszy rzut oka nie różnił się niczym od innych.

Z radia płynęła spokojna muzyka starszego już pokolenia. Słowa, choć w obcym języku, były piękne i zachęcające do wsłuchania się w muzykę.

“Give me a kiss to build a dream on,
And my imagination will thrive upon that kiss.
Sweetheart, I ask no more than this:
A kiss to build a dream on.
Give me a kiss before you leave me,
And my imagination will feed my hungry heart.
Leave me one thing before we part,
A kiss to build a dream on.

When I'm alone with my fancies, I'll be with you,
Weaving romances, making believe they're true.”

Muzyka płynęła spokojnie a mężczyzna przeglądał jakieś czasopismo. Do samochodu zbliżała się powoli kobieta, niosąc dwa kubki napoju chłodzącego. Wsiadła i uśmiechając się powiedziała:

- Przyniosłam cos do picia. W taki dzień nam się przyda, zwłaszcza że musimy czekać na jakiś sygnał - powiedziała. Jej towarzysz nic nie odpowiedział.

- Necro….odezwałbyś się…- powiedziała głośniej Ashia - chyba nie jesteś nadal zły o ten drobny dowcip na Coruscant. Zostaw tą gazetę i rozmawiaj ze mną !!- krzyknęła, wyrywając Necromancerowi gazetę, którą czytał i rzucając ją na tylną kanapę.

- Ashiu - zaczął Necro - spokojnie. Mamy zadanie do wykonania -

- Nie podoba mi się to, że tak milczysz. -

- Dzięki za napój…- zaczął ponownie - myślę, że…..- komunikator z samochodu przerwał mu nagle. Bezprzewodową słuchawkę miał już nałożoną. Wcisnął odpowiedni przycisk o oboje usłyszeli:

- Dziesięć zero cztery, jak mnie słyszysz…..dziesięć zero cztery…- to był głos komandora Fayfocka.

- Tu dziesięć zero cztery, słyszymy cię…- odpowiedział Necro - co się dzieje Fayfock, już po sprawie?? - zapytał.

- Cholera Necro, żółte lambo nam zwiało, goń je.- usłyszawszy to Necro zapalił samochód. Drzwi automatycznie, w mgnieniu oka zamknęły się. Rycerz wrzucił bieg, wycofał i podjechał do wyjazdu z parkingu.

- Spieszyliście akcję !!- krzyknął - nie widzę tutaj żadnego….- przerwał, gdy zauważył jak lamborghini, o którym mówił Komandor wypada nagle na drogę, szczęśliwie unikając zderzenia z ciężarówką.

- Dziesięć zero cztery, widzimy cel, rozpoczynam pościg…- dodał i ruszył. Dynamicznie wyjechał na drogę. Przełączył skrzynię biegów na automatyczny tryb wyścigowy i wcisnął gaz do dechy. W normalnych warunkach jego audi TT nie miałby szans na doścignięcie Lamborghini, jednak z tak przebudowanym samochodem mógł prześcignąć odrzutowiec.

- Jedźcie za nim. Powiadomcie gliny. Zaraz do was dołączymy…-odezwał się Fayfock - a przy okazji, to ja tu dowodzę Komandorze, więc się nie zapominaj -

Necro westchnął. W istocie Komandor Fayfock dowodził ta całą operacją.

- Zrozumiałem dziesięć zero dwa . Jednostka dziesięć zero cztery kontynuuje pościg. Dołączcie do nas jak najszybciej. -

- Jasna sprawa, bez odbioru -

Necro wraz z Ashią stopniowo zbliżali się do szarżującego lambo. Jechali zygzakiem, przeciskając się pomiędzy samochodami.

- Powiadom policję Ashia -

Dziewczyna dotknęła środka ucha, na którym miała komunikator, złączonymi palcami wskazującymi środkowym. Po chwili zaczęła mówić.

- Jednostka specjalna bastionu Ziemia, numer dziesięć zero cztery zgłasza uciekający samochód marki lamborghini, kolor żółty, tablice nieznane. Samochodem porusza się podejrzany. Prosimy o asystę przy zatrzymaniu. Poruszamy się srebrnym Audi TT Quattro.-

Apel pozostał bez odpowiedzi, choć słyszały go okoliczne jednostki policji.

Bulldozer podbiegł do Fayfocka. Ten właśnie skończył informować Necromancera o zaistniałej sytuacji.

- Musimy im pomóc…..gość nie może uciec - powiedział do Bulika

- To na co czekamy.- odpowiedział Bulik. Obaj wyjęli z kieszeni kluczyki do swoich samochodów. Prócz kluczy, były tam piloty, teoretycznie służące do uzbrajania alarmu. Nacisnęli i przytrzymali duże guziki. Zaraz po tym, poczęli z całych sił biec w stronę drogi. Samochody, które kilka kilometrów dalej stały na parkingu, ruszyły nagle.

- Nie ma to jak zdalne sterowanie - krzyknął Bulik.

- Szkoda że nie mamy teleportuj jeszcze - zaśmiał się Fayfock.

- Darius już nad tym pracuje…..-

Dwie minuty później siedzieli już w swoich samochodach, Fayfock w Audi, Bulik w Corvette'ie, wjeżdżając na drogę i włączając się do pościgu.

Lamborghini zwolniło nieco. Kierowca, przekonany, że pościgu nie będzie, zmniejszył czujność. Sięgnął po telefon, po czym nacisnął i przytrzymał na klawiaturze „1” . Numer został wybrany a połączenie oczekiwało na odebranie.

- Słucham…- odezwał się głos.

- Mistrzu gry, udało mi się, uciekłem -

- Dobra robota. Nie trać czujności. Jedi i policja z pewnością będą cię ścigać. -

- Nie dadzą rady. Uciekłem dość daleko. -

- Tym razem nam się udało. Wykonaj zadanie. Czekaj tylko…- urwał się głos -

- Co się dzieje…?? -

- Spójrz w lusterko….-

Kierowca zerknął w lewe lusterko.

- Widzisz tam Audi ??-

- Nie…nic nie….- w tym momencie srebrne Audi, prowadzone przez Necromancera zmieniło pas na lewy i zaczęło zbliżać się do Lambo. - tak, srebrne Audi -

- Zwiewaj!! Masz ogon. Zgub tego gnojka. Nie wiem zabij, po prostu się go pozbądź. -

Andrzej wcisnął gaz do dechy.

- Jasna sprawa -

- Zawieszam zadanie. Jak się go pozbędziesz, jedź do naszej kryjówki. Przeczekaj kilka dni. Skontaktuje się. Koniec rozmowy - Kierowca rzucił telefon i wcisnął pedał gazu. Wyrwał jak szalony przed siebie.

- No to tyle w kwestii grzecznego pościgu - westchnął Necro. Ashia chwyciła za radio.

- dziesięć zero cztery do wszystkich jednostek. Fayfock i Bulik zrównajcie się z nami, koniec zabawy w kotka i myszkę.- powiedziała. Kilka sekund później z ich Audi zrównał się Fayfock i Bulik.

Samochody wjechały na szeroką, trzypasmowa drogę dojazdową do mostu, przed którym znajdował się zjazd do centrum pobliskiego miasta.. Lambo gwałtownie skręciło w owy zjazd.

- Nie możemy dopuścić, żeby dotarł do miasta - krzyknął Necro przez komunikator - Bulik!! Jedź i zablokuj wjazd na most z drugiej strony, ja i Fayfock spróbujemy gościa zawrócić..- Skończył mówić tuż przed zjazdem. Corvetta pomknęła przed siebie przez most, natomiast dwa Audiki podążyły za żółtym Lambo. Necro, widząc że trochę potrwa doścignięcie delikwenta, wpadł na pomysł.

- Komputer, wysuń holograf, obraz ściana, wysokość 10 metrów, 700 przed pojazdem, statyczny….JUŻ!!!- powiedział. Z dachu jego TT wysunął się mały projektor i zaczął wyświetlać obraz.

Nagle kilkadziesiąt metrów przed maską Lamborghini wyrósł jak z podziemi ogromny, zbudowany z czerwonych cegieł mur. Przerażony i zdezorientowany kierowca gwałtownie skręcił kierownicą i wcisnął hamulec. Samochód, mając wyłączone komputerowe systemy wspomagające kierowcę, wpadł w poślizg, odwrócił się o 180 stopni i zatrzymał. Andrzej oprzytomniał. Przed maską jego auta zatrzymały się dwa ścigające go samochody i po chwili ich kierowcy coś celowali doń z broni, coś wykrzykując. Chociaż droga była zatarasowana, zdecydował się spróbować. Ruszył z kopyta. Przedzierając się pomiędzy blokującymi samochodami, uderzając w TT.

- Cholera, mój lakier!! -krzyknął Necro, wskakując ponownie do samochodu.

- Bulik, ziomal jedzie w twoją stronę, załatw go…- dodał przez radio Fayfock.

Bulldozer jednak ustawił się tak niefortunnie, że Lambo zdołało przecisnąć się pomiędzy jego samochodem a grubą, metalową barierką. Corvetta ruszyła natychmiast i w mgnieniu oka zrównała się z żółtym samochodem. Bulik opuścił dach. Samochody wjechały na kolejny most, prowadzący nad ogromną doliną, na dnie której leżała wioska. Po włączeniu autopilota, Bulldozer wstał i wycelował z potężnej broni laserowej.

- NIE!! - krzyknął Necro, który wraz z Ashia i Fayfockiem obserwowali to zajście z kilkuset metrów,, starając się doścignąć tą dwójkę - NIE STRZELAJ!! -

Za późno. Bulik otworzył ogień. Krótkie, laserowe wiązki przeszywały samochód. Przestrzelił obie lewe opony. Lambo wpadło w poślizg, prawie pływało po drodze. Nagle uderzyło w samochód Bulika, zniszczyło barierkę i na sekundę zawisło nad przepaścią. Bulik zatrzymał się i w pośpiechu wysiadł, by wyciągnąć kierowcę. Auto jednak spadło w przepaść.

Ashia i Necro, jadący nieco dalej widzieli sytuacje. Necro zaciągnął ręczny i lewą ręka sięgął ku pokryciu sufitu auta, otwierając drzwi tamtejszym przełącznikiem. Para buchnęła i drzwi przejechały do tyłu. To samo zrobiła sekundę później Ashia. Oboje wyskoczyli z jadącego samochodu, lądując tuż przy krawędzi zniszczonej drogi. Spojrzeli w dół.

- Jestem na to za stary -powiedział, do siebie, choć głośno, Necro- wyciągnął ręce i zgiął palce tak, gdyby podnosił coś ciężkiego! Upadający samochód zatrzymał się kilkadziesiąt metrów nad ziemią. Rycerz odczuwał ogromny ból. Z pomocą przyszła mu Ashia. Tak jak on, mocą chwyciła samochód, przejmując część ciężaru na siebie. W oddali słyszeli zbliżające się samochody policyjne.

- Na trzy…..- powiedział z trudem Necro -

- Co na trzy……- z podobnym trudem odrzekła Ashia.

- Idziemy na lody!!......podrzucimy to….na trzy…….- odpowiedział - uwaga…..raz…..dwa….i……-

Na trzy oboje mocą podrzucili samochód. Patrzeli, jak samochód obracając się wokół własnej osi wiruje w powietrzu wbrew grawitacji. Gdy pojazd znajdował się już powyżej linii mostu, pchnięciem mocy skierowali go na drogę. Uderzył on w beton, zatrzymał się na dwóch kołach i po chwili spadł na wszystkie cztery. Rycerze osunęli się na ziemię, siedząc na skraju przepaści, opierając się plecami o siebie.

- Stanowczo jestem na to za stary….- westchnął Necro.

- Nie marudź….fajnie było - dodała od siebie Ashia.

- Już dawno tak…..dzięki za pomoc…..nie dałbym rady gdybyś…-

-hmmm….- przerwała mu - lody nadal aktualne ?? -

Necro westchnął i wstał. Wolnym krokiem podszedł do Fayfocka, który wyciągał kierowcę Lambo z pojazdu.

- Co z nim ? -zapytał

- Żyje…wezmą go do szpitala i nic mu nie będzie - odpowiedział Fayfock - świetna akcja…dawno tak się nie bawiłem -

- Co ty nie powieszmamy towarzystwo-

Fayfock odwrócił się i zobaczył kilkanaście radiowozów policyjnych jadących w ich stronę. Pierwsze z nich zatrzymały się kilkanaście metrów przed nimi. Policjanci wyszli i wycelowali broń.

- POLICJA!! RZUĆCIE BROŃ!!!!-

- Jednostka specjalna Bastionu Ziemia…spokojnie panowie jesteśmy z wami.-

- Spokojnie panowie, on są z nami - powiedział jeden z policjantów wyższych stopnie, przechodząc przez blokadę samochodów. - jestem komendantem pobliskiego posterunku. Dostaliśmy wasz sygnał. Wytłumaczcie mi, co się tutaj dzieje do jasnej cholery??-

- Moment - powiedział Fayfock, odwracając się do Necra.

- To co teraz, szefie - zapytał Necromancera -

Fayfock chwilę zastanowił się. Przywołał Bulika. Ten przyszedł do nich z telefonem komórkowym kierowcy lamborghini.

- Patrzcie- powiedział - ostatni telefon do jakiegoś Mistrza Gry….-

Wszyscy spojrzeli na kierowcę, który otrzymywał pierwszą pomoc.

- Zrobimy tak: Bulik , wracaj do bastionu. Dowiedz się czegoś o tym całym Mistrzu Gry. Sprawdź nasze bazy danych, bazy ziemskie i archiwum Jedi. Ja pogadam z policją i załatwię przesłuchanie tego gościa. A wy wracajcie do tego domu i szukajcie śladów. Zawsze coś ciekawego znajdziecie.

- A nie będzie wam tu potrzebna Ashia…- zapytał nieśmiało Necro.

- Ejj…- wtrąciła się - pamiętaj że wisisz mi lody….-

- Nie….jedziecie razem. Zakopcie topór wojenny i do roboty. Macie jedna fajną wspólną cechę. Będziecie szukać bardzo dokładnie, bo Necro będzie chciał znaleźć to, co przeoczyła Ashia i na odwrót. Tak więc sukces gwarantowany.-

Necro się lekko skrzywił, w przeciwieństwie do Ashii.

- No już do roboty….ja tu dowodzę…-

- Tak jest szefie! - krzyknął Necro, po czym sięgnął do kieszeni, wyjął kluczyki, podłożył je pod usta i mówi.

- Podjedź mi tu…-

Jego audi zapaliło i prawie natychmiast podjechało do niego. Wsiadł i gestem ręki zaprosił Ashię do środka.

- Czekam na wyjaśnienia - przeszkodził Fayfockowi komendant….

- UU…to będzie długi dzień….- westchnął Fayfock spoglądając na oddalający się samochód.

Zaraz potem odwrócił się i rozpoczął rozmowę z policją….

Koniec części 1

O możliwościach i wyposażeniu samochodów w kolejnych częściach :D

„ A Kiss to build a dream on” - Michael Bolton

Sorry, ale nie mam pojęcia jak to napisać….. w corvettie?? :P



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
05) część 2, twórczość Artura, Czas Feniksa
06) część 3, twórczość Artura, Czas Feniksa
04) zapowiedź części 2, twórczość Artura, Czas Feniksa
Trójca - II, twórczość Artura, Trójca, Epizod III
2110 03.,Czesc,obliczeniowa Budownictwo,komunikacyjne
03 Część 1 Przestrzenie kartezjańskie
03 Część trzecia
03 Wczesna twórczość Luchina Viscontiego
Trójca - VI, twórczość Artura, Trójca, Epizod III
Trójca - VIII, twórczość Artura, Trójca, Epizod III
Trójca - VII, twórczość Artura, Trójca, Epizod III
2 rok wersja 03 5 Część A rok 2
2110 03 ,Czesc,obliczeniowa Budownictwo,komunikacyjneid 29191
Trójca - IV, twórczość Artura, Trójca, Epizod III
Trójca - XI, twórczość Artura, Trójca, Epizod III
101022 WYKŁAD 03 CZESC
Trójca - V, twórczość Artura, Trójca, Epizod III
Trójca - I, twórczość Artura, Trójca, Epizod III
Trójca - IX, twórczość Artura, Trójca, Epizod III

więcej podobnych podstron