XXVI KORESPONDENCJA FILOMATÓW
typu w Rosji, m.in. w portach w Astrachaniu, Windawie, Par-nawie i Libawie. Pod koniec życia powrócił do kraju i zmarł w Warszawie w 1871 r.
Piąty i ostatni szlak przymusowych wędrówek filomackich prowadził z Sankt-Petersburga przez Moskwę do Kazania, drugiego po Orenburgu miasta leżącego na linii handlowej między Rosją europejską a azjatycką, oraz do oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów na północ od Kazania Wiatki. Jeszcze przed ogłoszeniem wyroku na filomatów trzej filareci: Józef Kowalewski, Jan Wiernikowski i Feliks Kułakowski zgłosili gotowość podjęcia studiów orientalnych w Uniwersytecie Kazańskim. Z tej trójki wybił się przede wszystkim Józef Kowalewski, który z czasem zdobył europejską sławę jako orientalista, podróżnik po Azji Środkowej i Wschodniej, profesor i rektor Uniwersytetu w Kazaniu, wreszcie profesor i dziekan Wydziału Historyczno--Filozoficznego Szkoły Głównej w Warszawie.
Jan Wiernikowski, najlepszy uczeń Gotfryda Ernesta Grod-decka, profesora Uniwersytetu Wileńskiego, po ukończeniu studiów orientalnych w Kazaniu uczył w tamtejszym gimnazjum wraz z przybyłym tu zesłańcem Hilarym Łukaszewskim.
Natomiast Feliks Kułakowski, ceniony w kręgu filomackim jako poeta, człowiek o dużym poczuciu humoru i nieposzlakowanym charakterze, przewodniczący każdemu zgromadzeniu, lecz niezbyt mocnego zdrowia, z trudem adaptuje się w ciężkim klimacie Kazania, porzuca w końcu studia orientalne, zrujnowany fizycznie i duchowo walczy o przeniesienie do Petersburga. Po wielu zabiegach otrzymał zezwolenie na wyjazd, był jednak nadal represjonowany nakazami opuszczenia stolicy Cesarstwa. Wybuch powstania listopadowego w kraju stanowił zbyt ciężki cios, który przyczynił się do śmierci Kułakowskiego.
Najmniej wiadomo o skierowanym do Wiatki Teodorze Łozińskim, wesołku i rubasze, który nieraz wpadał do Kazania, by zobaczyć się z towarzyszami niedoli. Zmarł prawdopodobnie w Wiatce, nie doczekawszy się uwolnienia.
Taki dramatyczny i niezwykle różnorodny los przypadł w udziale osądzonym filomatom i filaretom. Na szlakach ich przymusowych wędrówek wiodących przez całe Cesarstwo, gdzie często musieli w tragicznych okolicznościach walczyć o przeżycie, wykazali wiele niezłomnego ducha, nadzwyczajnej energii, talentu i pracowitości, które złożyli w ofierze przymuszeni do służby obcemu mocarstwu.
Pierwsze ofiary zesłania. Wyjątkowo dramatycznie, mimo pozorów stabilizacji, pokierował los życiem Cypriana Daszkiewicza, człowieka niezwykle uzdolnionego w zakresie nauk historycznych, wysoko cenionego przez Joachima Lelewela, którego nawet zastępował na wykładach w Uniwersytecie Wileńskim. Objął posadę w banku moskiewskim i szybko awansował. Tęsknił do dalekich podróży, na co nie pozwalała słaba kondycja zdrowotna. Nieodwzajemniona miłość do Karoliny Jaenisch, szlachetne wycofanie się z rywalizacji z Mickiewiczem o jej rękę, wszystko to dramatycznie podkopało stan jego zdrowia. Umarł na gruźlicę w Moskwie w listopadzie 1829 r., licząc zaledwie 26 lat; opiekującego się nim Onufrego Pietraszkiewicza testamentem zobowiązał do przewiezienia ciała do Wilna. Pietraszkiewicz po uzyskaniu zezwolenia władz wykonał tę smutną misję, przewiózł trumnę do Wilna i złożył ją w katakumbach przy kościele Bernardynów. Była to pierwsza ofiara z kręgu filomackiego, która odbyła tę niezwykłą drogę powrotną do kraju.
Drugi tragiczny wyrok dosięga w Archangielsku Jana Sobolewskiego, którego gruźlica i nieludzki klimat zabijają około 1830 r.
Trzecią ofiarą zesłania był wspomniany wyżej Feliks Kułakowski, który zmarł na gruźlicę w początku r. 1831, w wieku 32 lat.
Miarą dramatycznego przeżywania tych zgonów przez zesłanych filomatów jest Mickiewiczowska dedykacja do HI cz. Dziadów, w której poeta wymienia nazwiska wszystkich trzech