326
Wybór prac krytycznych
„Powieść” chciała być prawdziwa, bajka — nie. Oba terminy pozostają w zgodzie i na prawach wymienności, gdy bajać znaczyło opowiadać, mówić. Dość prędko jednak „bajać, bajki prawić” oznaczało opowiadać nieprawdziwe rzeczy, wyinaczać. Taka czynność w oświeceniowym kręgu nie była dość poważna ani rozsądna. Tak tylko przystawało mówić do dzieci.
Wy, których tylko niestatek żywiołem, Co się o fraszki uganiacie wspolem,
O fraszki, których zysk maże i szpeci, Bajki wam niosę, posłuchajcie, dzieci.
Wy, którzy marne przybrawszy postaci, Baśniami łudzić umiecie współbraci, Baśniami, które umysł płochy kleci, Bajki wam niosę, posłuchajcie, dzieci.
(I. Krasicki, Do dzieci)
Oczywiście nie o dosłowne dzieci tu chodzi. Wskazuje na to nie tylko semantyka wypowiedzi i rozłożenie intonacji: powtarzające się w refrenie „dzieci” w pozycji członu elipsy są wyrazem w funkcji pejoratywnego przezwiska. Ale w wypowiedzi tej kształtuje się i opozycja „bajki” do „baśni”. Tu „bajka” to tylko upowszechniony językowo i społecznie pozór bredni i fałszu. Tylko pozór odpowiedniości „baśni”, którą „umysł płochy kleci”. W rozumieniu Krasickiego „bajki” zapowiedziane tą dedykacją będą oświeceniowo--racjonalną bajką klasyczną. Na bajkę bowiem jako odmianę „powieści” nieprawdziwej (bajki, baśnie lub wręcz kłamstwa czy plotki) nakładały się „bajki Ezopowe”. Tak to formułował w Myszeis Krasicki:
Bajka częstokroć sens moralny mieści;
Stąd Ezop, bajarz, sprawiedliwie słynie.
Źle czyni, który gardzi przypowieści:
Smaczny to owoc, choć w podłej łupinie.
Dźwięk słów wybornych uszy tylko pieści,
Jeśli z nich zdatna nauka nic płynie;
Natenczas blaskiem czczym tylko jaśnieją I na kształt próchna, świecą, a nie grzeją.
Bajka była gatunkiem noble, ale była również „smacznym”, a przede wszystkim pożywnym owocem, gdy ją przeadresowywano do dzieci.
W oświeceniowym racjonalizmie i powadze tę pierwszą bajkę, czyli bajdę, kwalifikowano jako twór pospolity, wulgarny lub dziecinny. Ale gdy powstała literatura dziecięca, trzeba było treści „dla dzieci” zwitaminizować, dodając wartości uczących i wychowawczych. Z gatunków dziecięcych bajka właśnie, jak to widać, była obciążona sensami i funkcjami pejoratywnymi. Oto, jak to się jeszcze w 1842 r. kłopotał Jachowicz: „Bajki! I znowu bajki! I nic więcej tylko bajki — powie niejeden. Tak, bajki, i to jeszcze dla dzieci”. Jak z tej, zresztą dłuższej niż zacytowana, pełnej skromności wypowiedzi wynika — bajki dla dzieci (bo takim już, wyodrębniającym i określającym terminem Jachowicz operuje) to rzeczy drobne i mało w literaturze znaczące: „myśli nienowe... rymy łatwe”. Ale bo też i autor, i odbiorcy bajek są prostaczkami: on jest „ptakiem niskiego lotu”, a oni „nie są krytykami... i mają dobre serduszka”.1
Rozumienie bajeczki dla dzieci wyraźnie się oddzieliło od rozumienia bajki-bajdy. Bajeczka to rzecz drobna, ale rzetelna, prawda(„jeśli dzieci dziś czego nie rozumieją, zrozumieją później”). Bajka dla dzieci jest „jak lekarstwo w aptece albo towar w sklepie... bierze się według miary, wagi i z myślą, dla kogo się bierze. Każda zawiera naukę moralną, którą poznać należy, nauczyć się jej na pamięć, aby móc potem własnymi słowami ją opowiedzieć i opisać prozą lub napisać coś podobnego, a można i «zaśpiewać bajeczkę».” (Warto tu zwrócić uwagę na różne możliwości funkcjonalne zaprogramowane przez autora w bajeczce, jak i na sam fakt traktowania tej literatury jako scenariusza — tu jeszcze do nauki, później i do zabawy).
Nie można się jednocześnie oprzeć wrażeniu, że bajki — to hasło wywoławcze, uniwersalny emblemat wszystkiego, co dla dzieci zostało napisane. W tytule zbiorku są „Powiastki i bajki”, ale w przedmowie wszystko jest bajkami.
I dlatego daleko trudniej jest określić, czym się jednak różniła bajka od powiastki w rodzaju dziecięcym. Antycypując sytuację już z drugiej połowy wieku, gdy powiastką nazywano utwór będący miniaturą i symplifikacją noweli bądź opowiadania, powiastką bywał niekoniecznie „wierszyk krótki”. Jeśli przez wiersz rozumiano fabułę podaną mową wiązaną, powiastką nazywano obrazek, a jeszcze później prozę żrymowaną i zrytmizowaną. A bajka dziecięca przesunęła się na pozycję swoistego apologu zwierzęcego będąc zawsze utworem fantastycznym. Ale tymczasem, pod piórem Jachowicza,
S. Jachowicz, Wstęp do zbioru powiastek i bajek. Kilka słów, (w:) Powiastki i bajki, Warszawa 1842.