lub budowaniu tam i żeremi, a inne odpoczywały lub bawiły się. Bobry były wesołe i towarzyskie, chociaż z natury bardzo czujne. Znały dobrze Mokrą Łapkę, więc mogła go tam czekać wesoła zabawa.
— Pójdę nad Bobrowy Staw — zdecydował niedźwiadek i od razu wyruszył w drogę.
Droga do bobrów była dość długa, ale ciekawa. Mokra Łapka wszedł w brzozowy zagajnik. Szedł po wysokiej trawie, wśród białych, brzozowych pni, pod jasnozielonym dachem z drobnych listków. Brzezina była jednym z najpiękniejszych miejsc w tym lesie.
Wśród ciemniejszej zieleni krzaków leszczyny pojawiła się ruchoma, ruda plama.
— Czyżby Płochalska? — pomyślał Mokra Łapka. Rzeczywiście, była to jego znajoma sarna. Usłyszawszy szelest trawy, zatrzymała się i znieruchomiała z nadstawionymi uszami i pyskiem zwróconym w kierunku niedźwiadka. Patrzyła na niego dużymi, czarnymi oczami i poruszała delikatnymi nozdrzami, które chwytały wszystkie leśne zapachy. Teraz nie poczuła woni wydzielanej przez skórę misia, bo wiatr wiał z przeciwnej strony. Nie miało to jednak znaczenia, bo poznała niedźwiadka z wyglądu. Odprężyła się, wykonała kilka lekkich kroków w kierunku Mokrej Łapki i ponownie stanęła.
— Witam — mruknął Mokra Łapka. — Jak zdrowie?
— Witaj, misiu — odpowiedziała sarna. — Dziękuję, czuję się świetnie. A ty?
— Ja też. Czułbym się jeszcze lepiej, gdyby nie było tak gorąco.
— Masz rację. Mógłby popadać wreszcie deszcz. Ta susza nie jest dobra dla lasu. W takie upalne lata w lasach zdarzają się pożary.
— Nigdy o tym nie słyszałem — zdziwił się Mokra Łapka. — Co to są pożary?
— To jest najgorsze nieszczęście w lesie — odpowiedziała Płochalska. — Ogień może zniszczyć cały las. Zostaje popiół i spalone drzewa. Nie ma nic zielonego. Wszędzie jest czarno i cicho. Nie śpiewają ptaki. Zwierzęta nie mogą żyć w spalonym lesie.
— Skąd się bierze ten ogień i jak on wygląda? — pytał dalej Mokra Łapka.
— Nie wiadomo skąd. Czasami las zapala się od pioruna. Podobno ludzie podpalają las. Ludzie umieją rozniecać ogień, często korzystają z niego, bo swoje jedzenie ogrzewają ogniem. Ludzie bywają nieuważni i zostawiają ogień w lesie, a on wtedy rośnie i rośnie aż ogarnia cały las. Ogień jest czerwony i bardzo gorący. Pali mocniej niż słońce w upalny dzień.
— Czy można coś poradzić na taki ogień? — pytał Mokra Łapka bardzo zaniepokojony.
— Tylko w-oda może ugasić ogień. To, co jest mokre nie zapali się. Tylko wysuszona trawa i suche drzewa dobrze się palą. Dobrze pali się też żywica i sosnowe oraz świerkowe igły. Dlatego mówię, że potrzebny jest deszcz.
— Czy deszcz może ugasić pożar lasu? — zapytał znowu niedźwiadek.
— Jeśli jest to porządny deszcz, to może. Albo jeśli pożar nie jest jeszcze duży — odpowiedziała Płochalska.
53