marzała, aby wygrzebać z niej żołędzie, szyszki, nasiona buków i inne jesienne smakołyki. Leśniczy, jak co roku, zadbał, by w leśnych paśnikach znalazło się siano, marchew i buraki. To była prawdziwa uczta dla zgłodniałych zwierząt. Już po kilku dniach zimy w lesie pojawiły się ścieżki wydeptane w śniegu racicami saren, jeleni i dzików. Idąc tymi ścieżkami, można było łatwo trafić do któregoś z paśników.
Mróz trochę zelżał i Mokra Łapka nie spał jeszcze tak twardym snem. Pewnego poranka w lesie pojawiły się zupełnie nowe dźwięki. Były głośne i nieprzyjemne dla ucha. Brzmiały jak warczenie jakiegoś rozzłoszczonego potwora, ale nie było w nich żadnych przerw na zaczerpnięcie powietrza. Takie dźwięki mogą wydawać tylko jakieś maszyny.
Mokra Łapka mógł spokojnie spać podczas burzy, wichru i innych hałaśliwych zdarzeń, które były dla niego normalne, ale te dźwięki drażniły jego słuch. Przewracał się jakiś czas z boku na bok, aż wreszcie otworzył oczy. Był niezadowolony, że coś przerwało mu zimowy sen zaraz na początku. Po chwili to niezadowolenie zmieniło się w ciekawość. Pomyślał, że warto byłoby sprawdzić, co tak hałasuje.
Przeciągnął się i stanął na czterech łapach. Trochę kręciło mu się w głowie po długim śnie, więc potrząsnął łbem i szeroko ziewnął. Po chwili był już na zewnątrz jaskini. Musiał zmrużyć oczy, bo biel śniegu prawie oślepiała po wyjściu z ciemnego pomieszczenia. Oczy szybko przyzwyczaiły się do światła i Mokra Łapka mógł przyjrzeć się zimowemu lasowi.
Hałas znowu gwałtownie przerwał chwilową ciszę. Mokra Łapka obracał się wkoło, próbując dokładnie ustalić, skąd docierają te dźwięki. Nie było to łatwe, bo w lesie echo powtarza wiele razy każdy dźwięk i te powtórzone odgłosy dochodzą do uszu z różnych stron.
Wreszcie Mokra Łapka ustalił kierunek, w którym należało iść i rozpoczął wędrówkę. Miał wrażenie, że hałasy docierają z okolic Słonecznej Polany. Szedł po puszystym śniegu. Jego szerokie łapy świetnie nadawały się do tego. Śnieg skrzypiał przy każdym kroku i pozostawały w nim odciski niedźwiedzich łap. Mokra Łapka szedł najkrótszą drogą do Słonecznej Polany. Od czasu do czasu trafiał na trop jakiegoś zwierzęcia. W kilku miejscach przeciął ścieżki utworzone przez wiele tropów. Jednak żaden z nich nie był tropem niedźwiedzia. Nie było też tropów rysia ani wilka.
Mokra Łapka coraz wyraźniej słyszał dźwięki, które wyrwały go ze snu. Zaczął domyślać się, że mają coś wspólnego z ludźmi.
Chodzenie po głębokim śniegu było zabawne, ale trochę męczące i niedźwiadek rozgrzał się tym spacerem. Zbliżył się znacznie do Słonecznej Polany. Słyszał teraz, oprócz warczenia, trzaski i huki, które go trochę zaniepokoiły. Miał wrażenie, że słyszy odgłosy padających drzew. Po chwili doszedł do miejsca, w którym coś się działo. Zobaczył ludzi kręcących się wśród drzew. Niektórzy z nich trzymali w rękach jakieś błyszczące, duże przedmioty. Jeden z ludzi przyłożył taki przedmiot do pnia sosny i znowu rozległo się to niemiłe warczenie. Z głośnego narzędzia wydobywał się siwy dym. Błyszcząca, wąska część tego przedmiotu, trzymanego przez człowieka, zagłębiała się
95