— Teraz musisz wyciągnąć przednie nogi z dołu i oprzeć je tu, gdzie stoję — powiedział.
Sarna zrobiła jeszcze jeden wysiłek i wydostała się ze śniegu. Stanęła przed niedźwiadkiem w miejscu, gdzie śnieg sięgał jej tylko do połowy pęcin, czyli poniżej kolan.
— Bardzo ci dziękuję — powiedziała. — Sama nie dałabym rady. Nie wiem, co mogłoby się ze mną stać, gdybym tu została na dłużej. Mogłam zupełnie stracić siły. I tak już osłabłam.
Rzeczywiście nogi sarny drżały, a szyja się pochylała.
— Idź teraz do paśnika — poradził Mokra Łapka — Jak zjesz trochę siana, to lepiej się poczujesz.
— Ale którędy iść, żeby znowu nie wpaść w jakąś śnieżną pułapkę? — spytała sarna.
— Idź za mną. Wracam po swoich śladach. Dojdziesz do ścieżki wydeptanej przez sarny i tą ścieżką trafisz prosto do paśnika. Ale dlaczego chodzisz po lesie sama, a nie ze stadem?
— Szłam w stadzie, ale przestraszyłam się tego hałasu, który jeszcze słychać i zaczęłam uciekać. Kiedy chciałam odszukać stado, poszłam skrótem przez zarośla. No i wpadłam w ten dół.
— To ludzie tak hałasują. Byłem tam — powiedział Mokra Łapka. — Obok Słonecznej Polany ludzie ścinają drzewa. Mają takie hałaśliwe rzeczy, które przecinają pnie drzew i obcinają ich gałęzie. Boję się, że mogą ściąć wszystkie drzewa w lesie.
— Nie bój się tego — próbowała uspokoić go sarna — ludzie nie zetną wszystkich drzew. Gdyby chcieli tak zrobić, już dawno nie byłoby tego lasu.
— Nie przekonuje mnie to — odparł Mokra Łapka. — Może dotąd nie chcieli, a dziś zmienili zdanie. Może właśnie teraz przyszło im do głowy, żeby to zrobić.
— W lesie jest bardzo dużo drzew — mówiła dalej sarna. Trudno ściąć od razu wszystkie.
Mokra Łapka nadal nie był uspokojony.
— Ludzie mogą ścinać drzewa po trochu. Jeśli codziennie zetną tyle co dziś, to na wiosnę Słoneczna Polana będzie dwa razy większa. Nie chcę, żeby cały nasz las zamienił się z czasem w polanę, ale nie wiem też, co można na to poradzić.
— Słuchaj, Mokra Łapko — przypomniała sobie nagle sarna. — Przecież ludzie nie tylko ścinają drzewa. W naszym lesie są młodniki zasadzone przez ludzi. Gdyby chcieli wyciąć las, nie sadziliby młodych drzewek.
— Chyba masz rację — odetchnął Mokra Łapka. — Nie pomyślałem o tym. Może nie będzie tak źle. Ale jednak drzewo rośnie dużo dłużej niż trwa jego ścinanie i może tak być, że te zasadzone nie zdążą wyrosnąć, kiedy stare już będą wycięte.
— Teraz ty masz rację — stwierdziła sarna — ale mam nadzieję, że ludzie o tym wiedzą.
Tak rozmawiając, doszli do ścieżki wydeptanej przez sarny. Pożegnali się i sarna poszła do paśnika, a Mokra Łapka do swojej jaskini.
— Mam nadzieję, że nie zgłodnieję po tej pracy — myślał Mokra Łapka — Wolałbym teraz nie szukać jedzenia.
Zamiast głodu poczuł jednak senność. Ułożył się wygodnie na swoim barłogu z liści i po chwili już spał.