cji. Już w 1755 r. przebywając w Wiedniu starał się pozyskać dwór cesarski dla reprezentowanego przez „familię” punktu widzenia na sprawy polskie. W podobny sposób próbował pozyskać Anglików w 1757 r.r a w 1759, aby zjednać dla „familii” pomoc Rosji, zjechał do Petersburga. W ten sam sposób można spojrzeć na misje Stanisława Augusta Poniatowskiego nad Newą. Także bytność swą w Anglii w 1754 r. wykorzystał Poniatowski dla przedstawienia poglądów „familii” na dworze królewskim i Williamowi Pittowi.
Pozostawała wreszcie magnatom droga stosunkowo najprostsza: porozumiewania się z przedstawicielami państw obcych przebywającymi w Rzeczypospolitej. Nie było pod tym względem żadnych ograniczeń i z tego rodzaju kontaktów korzystano powszechnie. Wydaje się, że stanowiły one najważniejszą drogę wszelkich stosunków łączących fakcje magnackie i obce dwory; własna dyplomacja magnatów odgrywała przy nich raczej drugorzędną rolę lub posługiwano się nią w wypadkach, gdy nie było pewności, czy informacje o przeprowadzonych rozmowach nie trafią także do dworu wettyńskiego.
Trzeba jeszcze zaznaczyć, że magnateria nie była jedyną grupą w Rzeczypospolitej szukającą tego rodzaju kontaktów. W walce o zabezpieczenie tolerancji religijnej posługiwali się wielokrotnie dyplomacją państw protestanckich i Rosji dysydenci i dyzunici. Opierali się przy tym na postanowieniach traktatu oliwskiego, który jego gwarantom przyznawał m.in. prawo występowania w wypadku ograniczania praw protestantów, czy na postanowieniach pokoju moskiewskiego z 1686 r., który przyznawał podobne uprawnienia w stosunku do prawosławnych carowi. Innowiercy najczęściej odwoływali się do przebywających w Rzeczypospolitej przedstawicieli Anglii, Holandii, Prus, Szwecji i Rosji, składając na ich ręce odpowiednie memoriały. Bywały też przypadki wysyłania specjalnych przedstawicieli do tych krajów. Na większą skalę rozwinęli dysydenci tego rodzaju działalność w dobie konfederacji tarno-grodzkiej, w związku z wydarzeniami toruńskimi, a zwłaszcza podczas ostatniego bezkrólewia. Starali się wtedy pozyskać poparcie Fryderyka II i Katarzyny II dla przywrócenia praw politycznych. Celował w tym wtedy zwłaszcza Paweł Grabowski, starosta człuchowski oraz Jerzy Wilhelm Goltz, starosta tucholski.
Także cieszący się szerokimi uprawnieniami Żydzi polscy wysyłali własne poselstwa za granicę. W latach 1756 - 1760 odbyło się takie poselstwo do Rzymu w związku ze sporem między talmudystami a nie-talmudystami. Sprawował ją Jakub Jelek vel Selech. Celem misji było uzyskanie dekretu zaprzeczającego istnieniu mordów rytualnych oraz uspokojenie umysłów w związku ze wspomnianym wyżej sporem, aby nie dopuścić do zamieszek. Misja ta skończyła się pełnym powodzeniem.
OBCE PRZEDSTAWICIELSTWA W RZECZYPOSPOLITEJ
1. WZROST LICZBY PRZEDSTAWICIELSTW ■OBCYCH W RZECZYPOSPOLITEJ
W związku z widoczną słabością dyplomacji polskiej wobec utrzymywania się w niej licznych ośrodków dyspozycyjnych oraz zwiększającej ■się decentralizacji państwa duża rola przypadała na terenie Rzeczypospolitej przebywającym w niej obcym przedstawicielom dyplomatycznym. Na sprawy te można spojrzeć zarówno z punktu widzenia obowiązującego ■ceremoniału i pozycji prawnej obcych dyplomatów w Rzeczypospolitej, jak i faktycznego ich oddziaływania na stosunki w kraju.
Mimo istniejących zakazów i ograniczeń przez cały okres panowania Wettynów utrzymywały się w Rzeczypospolitej stałe przedstawicielstwa obce. Pełnili je dyplomaci o różnych rangach — od ambasadorów po zwykłych agentów czy korespondentów. Niejednokrotnie zresztą jednocześnie na terenach Rzeczypospolitej przebywało kilku przedstawicieli jednego państwa. Przykład dawała dobrze rozwinięta dyplomacja francuska. W początkach wojny północnej w Rzeczypospolitej przebywali kolejno dwaj posłowie nadzwyczajni, Charles Franęois de Caradas markiz du Hćron oraz Jean Louis d’Usson markiz de Bonnac (początkowo zresztą mianowany przy królu szwedzkim), a ponadto korespondent (z rangą chyba sekretarza ambasady) Jean Casimir Baluze, u Sieniaw-skich wspomniany już agent J. B. Maron, u Benedykta Sapiehy, podskarbiego litewskiego, również formalnie jako jego sekretarz, Filip Groffey, w Gdańsku na razie jako korespondent i komisarz marynarki królewskiej Klaudiusz Mathy. Przez obóz szwedzki przewinęli się w tym czasie płk baron Sparre i płk Link.
Nie inaczej przedstawiała się sytuacja i po usunięciu Szwedów z Rzeczypospolitej, w momencie zawierania traktatu przyjaźni Augusta II z Ludwikiem XIV. Nadal działali Baluze, Groffey, Maron i Mathy (od 1715 r. już jako rezydent francuski w Gdańsku), z jednorazową misją przybył Montargon, w Gdańsku przebywał agent Charles Fierville, którego jednak jako znanego sympatyka Szwedów August II nie zdecydował się tolerować. Posłem nadzwyczajnym w Warszawie został w tym czasie Jean Victor baron de Besenval, sekretarzem poselstwa Thioly, który wkrótce przeszedł na służbę Wettyna. Poselstwo francuskie posługiwał się również pomocą kupców francuskich w Rzeczypospolitej oraz zak*»n ników z klasztoru misjonarzy św. Krzyża w Warszawie. Po zakończeni-wojny północnej zainteresowanie Wersalu Polską na kilka lat osłabło, ale co najmniej dwu stałych rezydentów przebywało w Warszawie i Gdańsku do czasu, gdy w ślad za ambasadorem Franęoisem Sanguin
\
429