mu 1767 - 1768 jako dzieła gwałtu, ewakuacji wojsk rosyjskich z Polski i wynagrodzenia strat przez nie poczynionych. Chcąc wyperswadować Turcji, której wojska w popłochu cofały się nad Dunaj, że Polska nie złamała traktatu karłowickiego, postanowiono wysłać posła do Anglii i Holandii, jako państw mediatorów w tym traktacie. Królowi i Czartoryskim chodziło o to, by Anglia poparła ich żądania wobec dworu petersburskiego; o podobne usługi prosili również zaprzyjaźnionego z nimi od dawna pierwszego ministra duńskiego Johanna H. E. Bernstorffa. Zapowiedziano też wysłanie poselstw do gwarantów traktatu oliwskiego. mając na myśli przede wszystkim Francję. Wobec dworu petersburskiego jako warunek przystąpienia do nowej konfederacji, mającej doprowadzić do uspokojenia kraju, stawiano udział, jako mediatorów, państw katolickich, a więc przede wszystkim Francji.
Poczynania Czartoryskich obliczone były głównie, jeśli nie wyłącznie na użytek wewnętrzno-propagandowy, w celu zjednania sympatii „narodu”. Sprzyjający książętom Bernstorff uznawał postulaty ich za niemożliwe do przeprowadzenia i za takie, jakich nie można stawiać nawet po kilku wygranych bitwach. Spełnienie ich bowiem równało się rezygnacji Katarzyny II z tego wszystkiego, co w stosunku do Rzeczypospolitej osiągnęła w latach 1767 - 1768, a nawet i w 1764 r. Cesarzowa odrzuciła je zdecydowanie i nie zgodziła się nawet na przyjęcie poselstwa wyznaczonego uchwałą rady senatu. Próbowała natomiast zmontować rekonfederację rękami dawnych stronników saskich, którzy po konfederacji radomskiej wytrwali w rosyjskiej orientacji, ludzie ci jednak sami nie reprezentowali żadnych wpływów, nie zdołali też przyciągnąć do siebie nikogo z konfederatów barskich.
Liczenie Czartoryskich i króla na poparcie przez Anglię stanowiska polskiego okazało się daleko posuniętym optymizmem. Anglia istotnie pragnęła spokoju w Polsce, a rezydent angielski w Warszawie Thomas Wroughton wystąpił z inicjatywą współpracowania nad dojściem do kompromisu między dworem petersburskim a królem i Czartoryskimi na zasadzie pewnych ustępstw w kwestii dysydenckiej i gwarancji. Dla ułatwienia tej roli Wroughton uzyskał podniesienie rangi dyplomatycznej, zostając posłem nadzwyczajnym. Anglii zależało bardzo na jak najlepszych stosunkach z dworem petersburskim, przede wszystkim ze względu na interesy handlowe, toteż nie miała zamiaru narażać się nadmierni; obroną polskich dezyderatów. Była zdecydowanie niezadowolona z uchwal rady senatu i próbowała nawet nie dopuścić do przybycia posła polskiego Tadeusza Burzyńskiego do Londynu. „Interes Anglii jest być dobrze z Moskwą i przez jej kanał uspokoić Polskę”1* — tak streszczał stano-
l% Z. Libiszowska, Misja polska w Londynie w latach 1769-1795-, Łódź 1966.. s. 17.
wisko rządu brytyjskiego sekretarz stanu William Henry Rocheford w rozmowie z Burzyńskim 18 stycznia 1770 r. Toteż przekazywane przez Burzyńskiego i przedstawione Wroughtonowi życzenie, aby rząd ten poparł maksymalistyczny program uchwały rady senatu, zwłaszcza zaś by solidaryzował się z żądaniem dopuszczenia Francji do pośrednictwa w pacyfikacji Polski, było całkowicie pozbawione realizmu. Stąd więc misja Burzyńskiego podobnie jak i próby pośrednictwa Wroughtona zakończyły się fiaskiem. Tak bardzo zaś irytujący Katarzynę II postulat mediacji państw katolickich, a więc Austrii i Francji, wysuwany był bez porozumienia z nimi i na podstawie mylnego założenia, że uspokojenie Polski leży w ich interesie. Zapewne państwom tym, zwłaszcza Francji zależało na usunięciu wpływów dworu petersburskiego w Rzeczypospolitej, ale zdawały sobie one sprawę, że rzecz jest bardzo trudna i nie miały zamiaru poważniej angażować się w jej osiągnięcie. Najbardziej więc odpowiadało państwom tym przedłużanie się wojny konfederackiej absorbującej siły Rosji.
Stanisław August, idąc za sugestią Czartoryskich, a zwłaszcza ekskan-clerza Andrzeja Zamoyskiego, kierującego się emocjonalnymi pobudkami patriotyzmu i upatrującego we Francji obrońcę niepodległości Polski, szukał po cichu porozumienia z dworem wersalskim. W czerwcu 1769 r. wysłał w tym celu sekretarza Zamoyskiego Francuza Charlesa de Saint--Pola (właściwe nazwisko — Jeanroy), zalecając w instrukcji osiągnięcie następujących rzeczy: 1) przysłanie posła francuskiego do Warszawy, 2) wstrzymanie Turków od wkroczenia do Polski, a konfederatów od działań przeciw królowi, 3) dopuszczenie posła polskiego do przyszłych rokowań pokojowych, 4) skłonienie Rosji do rezygnacji z gwarancji i części ustaw na rzecz dysydentów, 5) dopomożenie Polsce do zwiększenia siły zbrojnej i zniesienia liberum veto. Ten zbiór maksymalistycz-nie ujętych dezyderatów, sprzeczny z dążeniami Choiseula, został kategorycznie przezeń odrzucony pod pretekstem, że jest to uzgodniona z dworem petersburskim próba wciągnięcia go w pułapkę. Po wrześniowej klęsce Turków Choiseul zainteresował się jednak Saint-Polem i jego nowymi memoriałami doradzającymi międzynarodową akcję pod przewodem Francji w celu doprowadzenia do pacyfikacji Polski i polecił mu pośredniczenie w tajnych pertraktacjach ze Stanisławem Augustem, nie udzielając jednak ze swej strony żadnej odpowiedzi na dotychczasowe propozycje. Zraziło to króla i Czartoryskich i postanowili oni pośrednictwo w dalszych pertraktacjach powierzyć komu innemu. Wkrótce po tym papiery Saint-Pola dostały się w ręce rosyjskiego rezydenta w Gdańsku, co być może było umyślnym manewrem francuskim dla skompromitowania Stanisława Augusta wobec dworu petersburskiego. Żadnych też rezultatów nie dały zabiegi we Francji, w końcu 1769 i w pierwszej połowie 1770 r., wysłannika króla Joachima r-bropt^yrirTa, maj^P na celu