20 Myśl strategiczna czasów przednowożytnych
paktowaniu, sztuce dobierania sprzymierzeńców, gwarancji porozumień rozej-mowych (najlepiej w postaci zakładników - spośród wyższych urzędników lub ich dzieci). Ogromną rolę w tych grach autor przypisuje szpiegom i zdrajcom. Odrębną część traktatu poświęca sztuce wojny - przygotowaniom i regułom jej prowadzenia. Wojnę możemy wszczynać zawsze wtedy, gdy z porównania sił i ogólnych warunków wynika, że nasze zwycięstwo jest pewne. Gwarantami sukcesu są: ogólny potencjał, energia (wyszkolenie, uzbrojenie, walory moralne armii) oraz dobra rada (mądrość, plan), przy czym najważniejszym czynnikiem jest ten ostatni. Jest tam także sporo dyspozycji szczegółowych dotyczących funkcji piechoty, kawalerii, wozów bojowych i słoni w działaniach wojennych. Rzecz ciekawa, Kautilja zaleca łagodne traktowanie ludów podbitych oraz respektowanie ich obyczajów i świętości, co powinno sprzyjać trwałości panowania1.
Starożytność grecko-rzymska
Początki cywilizacji europejskiej wiążą się z rozkwitem kolejno starożytnej Grecji, a następnie imperium rzymskiego. Ich wielkość polegała nie tylko na wprowadzaniu nowych form organizacji politycznej (demokracja i republika, które przeplatały się wszakże z różnymi formami tyranii i „boskiej” władzy cesarzy). Starożytność grecko-rzymska to przede wszystkim niezwykły rozwój kultury materialnej i duchowej. Zaznaczyła ona także swą obecność w dziedzinie wojskowej, były to bowiem czasy ogromnego natężenia różnego rodzaju wojen, od domowych po imperialną ekspansję. Mikrokosmos miast-państw starożytnej Grecji, nieustannie ze sobą walczących o hegemonię lub starających się jej zapobiec, stanowił nie tylko dogodne podłoże dla rozwoju sztuki (organizacji, techniki, administracji) wojskowej, lecz zarazem prefigurację wielu późniejszych europejskich porządków międzynarodowych, w tym zwłaszcza przeplatania się w ich ramach wojny i pokoju. Ponadto niedostatek ziemi uprawnej oraz nadmorskie położenie były uzasadnieniem dalekich wypraw Greków w basenie Morza Śródziemnego i dalej. Jest w tym kontekście rzeczą zastanawiającą, iż mimo obfitości prac poruszających problematykę wojskową, w całym tym okresie nie pojawiło się właściwie ani jedno dzieło, które dzisiaj mogłoby wchodzić do kanonu myśli strategicznej, mimo iż to właśnie z ówczesnej Grecji pochodzi słowo „strateg”. Owszem, jest wiele prac ukazujących myśl wojskową, a zwłaszcza opisujących kampanie wojenne i trafnie wskazujących na przyczyny sukcesów lub klęsk, lecz jeśli się o nich pamięta, to raczej ze względów historycznych niż dla ich uniwersalnych czy ponadczasowych w tym zakresie walorów. Z talentami dowódców, których czyny opiewali historycy i poeci, nie szła w parze, z małymi wyjątkami, głębia refleksji strategicznej.
I to właśnie historykom zawdzięczamy w głównej mierze wiedzę o rozwiązaniach strategicznych, a zwłaszcza taktycznych tamtych czasów.
Tak jest już od Tukidydesa, uważanego przez wielu za najwybitniejszego historyka starożytności, który żył w latach 460-399 p.n.e. To z jego imponującej Wojny peloponeskiej czerpiemy wiedzę o zwyczajach wojennych starożytnej Grecji, ale także o życiu politycznym i codziennym jej mieszkańców. Trzeba przy tym powiedzieć, że toczona przez 27 lat między Atenami a Peloponezem bratobójcza wojna jest bardziej niż prezentacją sztuki wojennej przykładem długiego ciągu zupełnie pozbawionych sensu i rozumnego celu bitew, rzezi, zniszczeń i chaosu. Z wysokim kunsztem oratorskim nie szła tam w parze dojrzałość polityczna, a bieg spraw był przede wszystkim dyktowany egoistycznymi interesami i najgorszymi ludzkimi namiętnościami. Głosy rozsądku zwykle zostają zakrzyczane przez tych, którzy po wojnie oczekują wielkich korzyści, jak w przypadku wyprawy sycylijskiej, która zakończyła się druzgocącą klęską Aten, a przeciwko której opór został „demokratycznie” przełamany przez demagogów. Myśl strategiczna nie mogła się rozwinąć, ponieważ stratedzy pochodzili z publicznego wyboru, zmieniali się bardzo często (niekiedy kilka razy w roku), a na czele wojska stawiano nierzadko obywateli biegłych bardziej w sztuce wymowy niż wykazujących talent militarny. Jesteśmy zatem dzięki Tukidydesowi świadkami dziejącego się jak w kalejdoskopie procesu zawierania nic niewartych przymierzy, łamania zobowiązań, ruszania do boju z najbłahszych powodów, gwałtów na ludności cywilnej, powszechnego okrucieństwa i łamania prawa leżącego w interesie wszystkich. Już wtedy dowiadujemy się, iż napastnicy uzasadniali swoje podboje potrzebą bezpieczeństwa. Oto jeden z posłów ateńskich tak przemówił do obywateli Kamaryny: „Musimy pomówić także o naszym imperium i stwierdzić, iż słusznie się ono nam należy (...). Nikomu nie można czynić zarzutu z tego, że stara się o zapewnienie sobie należytego bezpieczeństwa. Teraz również przychodzimy ze względu na własne bezpieczeństwo, ale dla was jest to korzystne (...). Dla tyrana lub dla mocarstwa nic nie jest nierozumne, co przynosi korzyść, nic nie jest przyjazne, co nie daje dostatecznej gwarancji; zależnie od okoliczności musi ono być zawsze czyimś wrogiem lub przyjacielem...”2."'Wojna peloponeska zachowuje nieprzemijającą
G. Chaliand, Anthologie mondiale de la strategie, Des origines au nucleaire, Robert Laffont, Paris 1990, s. 407 i n.
Tukidydes, Wojna peloponeska, op. cit., s. 391. W innym miejscu znajdujemy taki oto opis ateńskich zwyczajów politycznych: „Zamiast bowiem otwarcie wrogo występować, chętniej łamano układy, nie dlatego, że nie narażało to na duże niebezpieczeństwa, ale że jeszcze w nagrodę za podstęp przynosiło sławę przebiegłości (...). Przywódcy polityczni jednej i drugiej partii posługiwali się pięknymi hasłami, mówili o równouprawnieniu wszystkich obywateli albo o rządach rozumnej arystokracji, ale w rzeczywistości mówiąc o sprawie ogólnej, walczyli między sobą o swe prywatne interesy. Używając wszelkich metod w walce o pierwszeństwo, odważali się nawet na największe okropności, a w zemście nie oglądali się ani na prawo, ani na interes publiczny, lecz kierowali się wyłącznie samowolą (...) Tak więc walki partyjne stały się źródłem wszelkiego rodzaju zbrodni w Grecji (...) Ponieważ nie można było zaufać nikomu, każdy starał się przezornie zabezpieczyć przed krzywdą, a nie ufać obcym zapewnieniom. Przeważnie też górą byli ludzie ograniczeni: w poczuciu słabości, w obawie przed przewagą