I literatura współczesna (1956-2006)
W esejach Obrona templariuszy oraz O albigcnsach, inkwizytorach i trubadurach Herbert występuje w obronie niesłusznie oskarżonych i bestialsko zlikwidowanych wyznawców mniejszościowych idei. Równolegle do poszukiwania całej (!) historycznej prawdy snuje rozważania dotyczące genezy i mechanizmów procesów politycznych, doskonalenia się aparatów policyjnej przemocy, technik denuncjacji, przesłuchań, fałszywej propagandy. Język, jakim posługuje się narrator Obrony templariuszy, jest mową współczesnych, nie średniowiecznych, prawników. Bo też zależało mu nie tylko na przybliżeniu ciekawych detali życia tajemniczej sekty i zakonu, na wstrząśnięciu czytelnikiem przez przywołanie szczegółów niegdysiejszych politycznych zbrodni (z udziałem króla, papieża, biskupów), ale na ukazaniu niebezpieczeństw bynajmniej niewygasłych wraz z inkwizycyjnymi stosami. Eseje historyczne Herberta to teksty, które w swym przesianiu piszą się niejako same. A odnoszą do wszystkich wynaturzeń religijnej i świeekiej władzy (O albigcnsach, inkwizytorach i trubadurach). „Ciężki mdlący dym schodzi na doliny i rozwiewa się po historii" - ostrzega Herbert (Barbarzyńca w ogrodzie, s. 190); i dalej:
Metody użyte w walce z templariuszami weszły do repertuaru władzy. Dlatego nie można tej odległej afery pozostawić bladym palcom archiwistów.
(Barbarzyńca w ogrodzie, s. 215)
W 1992 roku ukazał się w Paryżu kolejny tom esejów Herberta - Martwa natura z wędzidłem - poświęcony malarstwu i historii Holandii. Na plan pierwszy wysuwa się tu metoda, polegająca na tropieniu związków dzieła zżyciem artysty. W tytułowym eseju Herbert podejmuje się więc rozwiązania zagadki mało znanego ma-
✓
larza, po którym został tylko jeden obraz. Ow obraz jest pretekstem do mozolnej -trwającej, jak wnosimy z treści eseju, parę lal - rekonstrukcji postaci Torrentiusa oraz jego zaginionych dziel. Tekst przepełniony jest tajemnicami, pułapkami, labiryntami, ślepymi uliczkami i nagle rozwidlającymi się ścieżkami. Ten i kolejne eseje Herberta to celowo aranżowana gra prawdy i fikcji, szperanie w zakamarkach muzeów, odkrywanie nieznanych kart historii na granicy rozumu i intuicji.
Jak i w poprzednim tomie, tak i tu pokazuje pisarz mistrzostwo w wynajdywaniu i wirtuozerskim rozwijaniu tematów z obrzeży sztuki i historii. Jest więc znakomity esej o cenach (tych materialnych) dziel sztuki w dawnej I Iolandii w porównaniu do cen innych dóbr, jak i do dzisiejszego rynku sztuki; wydobywa też z mroku i komentuje pisarz ciekawe fakty dotyczące dawnych marszandów, kolekcjonerstwa, niedowartościowania czy przewartościowania dziel, tematów, mistrzów (Cena sztuki).
Zaskoczeniem dla czytelnika jest Tulipanów gorzki smak zbiór anegdot z historii tzw. tulipomanii, „botanicznego obłędu", który przeszedł przez I lolandię (zwaną do dziś ojczyzną tulipanów), wywołując fale rywalizacji, fanatyzmu, walki, aż po zwykle przestępstwa. Także i tu Herbert, jak dawni klasycy, nie poprzestaje na fakcie stricte historycznym, szuka paraboli, wymiaru uniwersalnego:
I ,iterut.urn
Tulipomania (...) była epizodem wpisanym na marginesie Wielkiej 11istorii. (...) Są jednak powody bardziej ważkie niż płoche skłonności osobiste czy estetyczne. Bo czyż opisana afera nie przypomina innych, bardziej groźnych szaleństw ludzkości, polegających na bezrozumnym przywiązaniu do jednej idei, jednego symbolu, jednej formuły szczęścia?
(Martwa natura z wędzidłem, s. 71)
Esej Delta to - zgodne z metodą ikonologii - szukanie przyrodniczych, społecznych, politycznych źródeł tematów, podejmowanych przez artystów szkoły holenderskiej. Podobnie w Temacie niebohaterskim dręczy pisarza pytanie, dlaczego w sztuce holenderskiej nie ma apoeteozy własnej (znacznie szczęśliwszej przecież niż polska) historii, są zaś ślizgawki, młode dziewczyny, dzbany, jabłka, wędzidła.
Druga część tomu - cykl Apokryfów holenderskich - choć podporządkowana w zasadzie tej samej estetyce rzeczy błahych, zakamarków historii, przypomina chyba najbardziej prozę Borgesa: jest poszukiwaniem magii codzienności, łączeniem czerpanych z lektury wiadomości z fantastyką domniemań i metafizyką uogólnień.
Eseje greckie publikował I łerbert w prasie w latach 1966-1981 (m.in. w „Twórczości", „Więzi", „Poezji", „Odrze"). Były one efektem podróży do „ojczyzny mitów", odbytych w latach 60. XX wieku. (Większość znalazła się w wydanym pośmiertnie tomie Labirynt nad morzem).
I łerbert jechał do Grecji z niepokojem co do konfrontacji ideału z rzeczywistością, obawia! się rozczarowania. Miał jednak w zanadrzu wypracowaną w Barbarzyńcy w ogrodzie metodę. Niestety, tylko w pewnym stopniu udało się powtórzyć bogactwo treści i lekkość stylistyczną Barbarzyńcy w ogrodzie. Przy podobnej konstrukcji (opis plus wykład, otoczone reportażową „ramą’’) wiedza pod ręczni kowo-bedekerowa zdominowała jednak ikonologiczny żywioł, jak i poetykę eseju. Czytając Próbę opisania krajobrazu greckiego, z niejakim znużeniem czeka się na fragmenty, w których autor na przykład, jak dawniej, opisuje brzydkie uliczki, wdycha cebulowe zapachy czy tak puentuje opis podróży rozklekotaną motorówką na Delos:
Doświadczenie trudności tej podróży wydało mi się konieczne dla zrozumienia niektórych fragmentów Odysei.
(Labirynt nad morzem, s. 80)
Dzieje się tak być może dlatego, że I łerbert dotknął tym razem nie tajemniczych obrzeży, „białych plam", ale serca mitu śródziemnomorskiego. Postawił na całościo-
kończy esej melancholijnym zawieszeniem. Nie zdobył się na pełną demitologizację, uległ odbitemu światłu wielkości.
W Labiryncie nad morzem, dotyczącym cywilizacji kreteńskiej, niewielki nadmiar przytoczeń, nawiązań, polemik, cytatów równoważą jednak znakomite reporterskie opisy trakliońskiej ulicy, bazaru („przyczółek Azji"), greckiej kuchni; eseista „rozczula się" nad jakimś mniej znanym sarkofagiem, ogląda tajemniczy dysk z Phaistos, odbrązawia postać „biednego Minotaura”.
- 339 -