PIHK WSZĄ PODRÓŻ ZAORANICZMA
odpowiedzialne żądania w kierownictwie całej roboty (obole archi rek ta Tadeusza Stryjeńskiego).
W lutym 1800 r. zakończyły się prace przy polichromii. Za radą Stryjeńskiego, a mimo niechęci Matejki do wyjazdu młodego ma lar za za granicę przed ukończeniem studiów w Krakowie, udał się Wyspiański w swą pierwszą podróż zagraniczną przez Wiedeń, północne Włochy (z Wenecją, Weroną, Mediolanem/ oraz Szwaj carię do Francji-** i z powrotem przez Niemcy i Pragę powrócił do kraju. Najbardziej zaabsorbowały go francuskie katedry gotyckie : w Chartres, Rouen, Amiens, Laon, Reims i Strasburgu (wówczas należącym do Niemiec). Ich niezrównane piękno staje się przedmiotem ciągle nowych zachwytów, utrwalane w szkicownikach, opisywane w sposób pełen ekspresji w listach (do L. Rydla).
Przykładem sposobu doznawania tych wrażeń może być wyjątek z listu z Reims z 3 lipca:
Niecierpliwie przebiegałem ulice miasta nieznanego dążąc przed katedrę, a drżąc obawą, żeby nic rozczarowała mnie rzeczywistej ani choć trochę ujęła z tego cudu wymarzonego, Chciałem, żeby była tak i/roczą jak sny o niej, żeby ją można pokochać jak marzenie o nie), tak uklęknąć przed nią jak przed Bogiem. Uoznajc się uczucia podobnego jak w teatrze, kiedy Hamlet ma wejść na scenę ze swoim monologiem: drży się o aktora, żeby nie popsuł ideału, o którym się myśli czytając dramat. Nie widziałem Hamleta na scenie — nie miałem odwagi go zobaczyć. Jakaś siła przykuwała mnie do miejsca. Stałem już na rogu ulicy, zostawał mi jeden krok... "Nie chodź dalej, wróć się» — przedrzeźniały mi się jakieś myśli, mary, co plączą się o zmroku po święcie i nazywają się złudy. A nuż nie jest ona tak wspaniałą, piętrzącą się gdzieś ku niebiosom, wysoko w górę — tylko małym cackiem, arcydziełem sztuki w proporcjach łudzących i delikatnych. Nuż nie jest tak olbrzymią i wielkoduszną, tak uroczą jak bajki o niej.
Słońce kryło się za chmury. Wolałem jej nie widzieć, niż miałaby mi zburzyć i rozwalić w gruzy mój gmach wymarzony, w sercu utkany wyobraźnią. Ja chcę hymnu, nie prostej powieści! Nagle rozjaśnia się: płomieniste i krwawe blaski, ostatnie drżenia zachodu, rozwidniły łuną miasto (...] Przede mną stała katedra, złota przy zachodzącym słońcu, przyćmiona i omglona starością, młoda pięknem zaklętym, pełna dumy przeszłości — burza wyobraźni1 zza której przesłaniał się tęczowy wdzięk arcydzieła... Potężny olbrzym 'dr/cmal w purpur/#- zachodu, oczerniały pożarami, y*V l.ir wiekami zmęczony, jednak 6w Lir 7, piętnem krótewslmści w postawie- czuwać, połyskując szybami róży portalu, '
L Zwracający uwagę sposób niejako dramatycznego, a raczej; teatralnego widzenia przedmiotu bądź sytuacji — Zarówno w rzeczywistości, jak w wyobraźni - ujawniał zapewne jeszcze nie w pełni uświadomioną skłonność i talent przyszłego dramatopisarza; znamienne było w tych słowach również poczucie zawsze grożącego ro/d/.więku, dysharmonii mięrl/y wyobrażeniem a rzeczywistością. Zainteresowanie teatrem współzawodniczyło zaś coraz silniej w dalszym ciągu podróży Wyspiańskiego z urzeczeniem pomnikami : średniowiecznej sztuki. Zwłaszcza Monachium pozwoliło mu porznąć dramaty muzyczne Ryszarda Wagnera, a także niektóre opery — [Webera, Verdiego — -■ i dramaty Szekspira, wystawiane na tamtejszej scenie, właśnie „Szekspirowskiej”, w pełnym tekście. Urzeczenie Wagnerem sprawiło, iż pojechał również, do Bayreuth, gdzie dla paśccnizacji jego dramatów muzycznych został wzniesiony specjalnie skonstruowany teatr. Jeszcze i w powrotnej drodze r>glądał w Dreźnie dwie realizacje sceniczne dzieł Wagnera. Szczególnie ten kompozyfor-dramaturg, twórca i na właściwy sobie sposób realizator teorii współdziałania różnorodnych dziedzin sztuki w budowie i synkretycznego tworu artystycznego, jakim miała być realizacja dra-j /nafu muzycznego w teatrze, zafascynował Wyspiańskiego i w prze-1 ważnej mierze przyczynił się do wyzwolenia pragnień podjęcia włav fnej twórczości w dziedzinie dramatu. Zresztą już wcześniej dawał on wyraz tym marzeniom:
Dramat był zawsze moim marzeniem. Doprowadzić każda mytl, każde pojęcie, kompozycję każdą do dramatu, i nie tylko w tym; dramat układać |...| to było u mnie zawsze i nic mam za złe tym, co mnie nazywali aktorem, bo
Listy S. Wyspiańskiego do L. Rydla, Bibl. Jagiell., rkj* *y*n. W29III