40
rego tłuszczu i innych przysmaków. Nad kotłem pochylona postać niewieścia, przypominająca czarownice Makbeta. Na nieśmiałe nasze zapytanie, czy państwo w domu, postać ta zrywa się i znów znika w drzwiach pobocznych. Znów czekać trzeba, wreszcie ukazuje się zręczna, zalotna pokojówka, która wprowadza nas do salonu, dodając, że pani domu zaraz nadejdzie. Salony w Rumunii, urządzone z przepychem, przepełnione są zwykle cackami różnego rodzaju. Ż przyległych pokojów słyszymy hałas otwieranych szaf i komód, łoskot rzucanych pudełek, szum i szelest sukien kobiecych, z czego wnosić wypada, że pani domu robi toaletę.
Tak przechodzi kwadrans, często i pół godziny, zanim zdumionym oczom naszym ukaże się królowa salonu, wystrojona w jedwabie, wyświeżona i umalowana Rumunka.
Rozmowa, prowadzona zwykle w języku francuskim, płynie zręcznie, lekko, tylko nikt niech się nie waży kierować jej na poważne przedmioty. Panie tutejsze znają na pamięć Bellota, Zolę, Ponson du TerrailPa i Daudeta, ale zapytawszy jedną z nich, czy czytała Szekspira, odebrałam odpowiedź, że nie zna niemieckich filozofów. Najmilszą dla Rumunki jest rozmowa o balach i modach. Bal, to cel życia, to żywioł tutejszych kobiet. Aby być piękną, Rumunka potrzebuje stroju, światła, brylantów. Tylko w sztucznej atmosferze balowej, tchnącej wmnią perfum i pochlebstw, Rumunka czuje się szczęśliwą i zadowoloną.
Bale te odbywają się w salach publicznych, gdyż rumuńskie dworki niewielkie i prywatnie nie lubią u siebie przyjmować.
Sale balowe, zazwyczaj świetne i dobrze oświetlone, wejścia jednak, garderoby i przedpokoje bywają wstrętnie brudne i zaniedbane. Stroje kobiet kosztowne i wytworne; — mężczyźni przeciwnie wydają się zaniedbani, a często brudni, co im nie przeszkadza podbijać serc i zawracać głów elegantek rumuńskich.
Przypatrzmy się bliżej temu na pozór układnemu towarzystwu, a poznamy, iż pod względem umysłowym i moralnym pozostawia ono wiele do życzenia.
Oto np. p. X,.., były kelner, który nie umiejąc czytać i pisać (rzecz tylko w Rumunii możebna), dorobi! się milionów. Obok niego p. Y..., słynny Don Juan, który przed miesiącem wyszedł z więzienia, skazany za oszustwo i defraudacyę sum znacznych, tańczący z córką swego sędziego. Trochę dalej widzimy brunetkę, przystojną p. G... rozwódkę, po raz trzeci za mąż idącą.
Ciekawą rzeczą byłoby zajrzeć w notatki tej pani, która, jak powiadają, zapisuje liczbę swych wielbicieli, i jak sama mówi, nie spocznie, aż ich naliczy 60! Za nią stoi pan T... sędzia trybunału, który przed kilku godzinami kazał smagać więźniów, aż ciało im od kości odpadało, a teraz uśmiecha się czule do wdzięcznej blondynki, ta zaś, patrząc zalotnie w jego oczy, podaje pod wachlarzem bilecik drugiemu swemu sąsiadowi.
Ale już muzyka zagrała „horę," taniec narodowy, trochę monotonny, lecz miły i dźwięczny. Wszyscy stają w kolo, nie parami, ale jak się komu podoba, tam mężczyzn kilku, tu grono kobiet, jakby w wieńcu kapryśnie plecionym. Wieniec się obraca i ścieśnia, wachlarze szeleszczą, oczy błyszczą i mówią więcej, niż ustom mówić wolno. Jeśli nie chcemy w tańcu • rumuńskim dostać zawrotu głowy, to opuszczajmy salę.
Na ulicach, mimo spóźnionej pory, gwarno i ludno. W Rumunii sklepy otwarte do późnej nocy, a kawiarnie do rana. Noce jasne, gwiaździste, przypominają, żeśmy tu u bram Wschodu.
Fale Dunaju srebrzą się w dali i brzegi zarysowują się rąbkiem, a u wybrzeża widnieją chaty