Spór o Jaworzynę a Park Narodowy Tatrzański. 33
laznych Wrót. Nadto w miarę ujęcia w karby turystycznego ruchu wydał ks. Hohenlohe ciche polecenie swym strażnikom, aby turystom, udającym się w niewielkich grupkach nawet w zakazane obszary, a zachowującym się pod każdym względem odpowiednio, nie czyniono żadnych przeszkód. Dzięki temu już w ostatnich latach przedwojennych chodzili wytrawniejsi i znający teren turyści po wszystkich „zakazanych" dolinach i ścianach i kolejno padały jedne po drugich najcięższe „problemy" tatrzańskie w zabronionych okolicach, rozwiązywane przez polskich taterników. Z jakąż to jednak ostrożnością i jakiem nabożeństwem w duszy wkraczał każdy z tych taterników do świątyni Hohenlohego, w której królował dziki zwierz!
Ze pobudki, które kierowały Hohenlohem w jego dążeniu, były czysto ideowe (oczywiście z zabarwieniem wielkiej myśliwskiej pasji), na to dowodów znajdzie się wiele. Jednym jednak z najbardziej charakterystycznych było postąpienie tego niezwykłego człowieka przed laty po południowej stronie Tatr, w Hagach. Kiedy miano tam wznieść myśliwski pałacyk na pięknem miejscu, obranem przez właściciela, a okazało się po bliższem zbadaniu, że dla tej budowy trzeba będzie zwalić pewną ilość wspaniałych rosnących tam modrzewi, Hohenlohe od budowy odstąpił w myśl zasady, że cenniejszem jest wielkie dzieło przyrody, uosobione w takich prastarych drzewach, aniżeli wygoda człowieka !
Jeśli zaś sędziwy ks. Hohenlohe obchodził w ostatnim roku jubileusz zastrzelenia tysięcznej kozicy, to wszyscy miłośnicy dzikiej przyrody tatrzańskiej nie tylko nie mieli nic przeciwko temu, ale łączyli się w życzeniach, aby jubilatowi danem było powiększać jeszcze jak najdłużej tę cyfrę. Tej bowiem liczbie kozic, odstrzelonych według ścisłych reguł myśliwskich z liczby sztuk dla utrzymania zwierzyny zbytecznych lub wręcz szkodliwych, odpowiada liczba szeregu tysięcy kozic, ochronionych i wyhodowanych niemal przez Hohenlohego.
Jeżeli też istnieje wogóle w Tatrach zwierzyna górska, stanowiąca tak niezrównaną tych gór ozdobę, to jest to w lwiej części zasługą ks. Hohenlohego. Gdyby nie jego zwierzyniec i jego długoletni wysiłek w ochronie lasów, hal i zwierzyny, okolice Jaworzyny przedstawiałyby prawdopodobnie dzisiaj obraz Tatr Polskich, gdzie kłusownictwo i masowy napór ludzki wyniszczyły i wypłoszyły zupełnie zwierzynę i gdzie widok kozicy należy dzisiaj już do wielkich rzadkości i to mimo wszelkich wysiłków zarządu dóbr Zakopane, aby temu zapobiec. Gdyby też nie zwierzyniec Hohenlohego, zabrakłoby w Tatrach tego rezerwoaru górskiej zwierzyny, jakim była i jest dzisiaj Jaworzyna dla całych Tatr.
Wielkość dzieła Hohenlohego najlepiej można ogarnąć, stojąc na
3