Z włóczęgi po Tatrach. 235
— Twardych bojów mi nigdy nie skąpisz ni zwycięstw. Każdą klęskę łagodzisz uśmiechem.
— Kiedym losy chciał rzucać w serce, Tyś porwała je w głębie przepastne, Zazdrosna. Ale dzisiaj już jesteś niegniewna, że Ci życia nie niosę w ofierze, wszystkich myśli nie składam w pogłówne.
— Rok w rok w twych się zanurzam urokach, z przeżyć drogie unoszę wspomnienia.
— Miłość moja ku Tobie jest człecza; z serca płynie. Jest młoda i silna, nie obłędna i pełna wesela.
— Prawda! Ciężko godzić się z życiem, że włos srebrzy się, boli.. .
— Twoje piękno chciałbym ludziom zachować i Tobie.
— Po nas dawno żałobne przebrzmi echem podzwonne, Ty pozostań urocza w krasie, woni, natchniona. Dzwoń radością, odradzaj czcicieli ...“
— Staw się bieli ! — Pan Marjan dobiegł do Stawu. Za nim p. fldaś. Stanęli zdumieni. Tak stali i naprzemian wtórzyli: — Staw się bieli ! — Za chwilę byłem przy nich i patrzyłem. Opalizująca biel z nalotem mętu odsądzała się mocno od ciemnego otoczą brzegu. Rówień wodna tańczyła powabnie obrzędowy, rozchwiejny tan. CI odpływu do spadu rytm się więził i łamał. Gubił wdzięku powolność.
Czas spocząć.
Trzygodzinna wędrówka, bujność wrażeń przeżytych i trud skalny przed nami stojący, mówił za tern. Padliśmy ciężarem spoconych ciał w borowiny nadbrzeżne. Na źmrużonych powiekach chłód osiadał i cucił pieściwie. Natrętny głód odganiał słodką rozleniwiałość i doradzał kusząco, by uszczuplić niemnogich zapasów. Zaschłe wargi tęskniły do miarek z herbatą.
Po przekąsce, gdy doniosłe gulgoty trojga przelewnych grdyk spłoszyły pragnienie, trysnął z serc humor beztroski. Jest on objawem dziecięcej swobody, najcenniejszego daru gór. Pławić się w niej można do syta, zwłaszcza w czas biwakowej odelgi. Przyroda niesie ślebodę i dobry żart z gościnną prostotą. Tak niekłamanie szczerze podaje stary baca w czerpaku żętycę i śnieżno lśniący ser na dłoni, prosząc:
— Przepytujem! Pijcież I Jedzcież! Niek służy!
Więc każdy z nas coś opowiedział, lub przydał do opowieści. Pamiętam szczwaną historję o poczciwej gaździnie z Gąsienicowej Hali, Jędrusio-wej Bustryckiej z Bustryka, przedstawioną kapitalnie przez p. Marjana.
„Znaną jest rzeczą wszem wobec — zaczął patetycznie, — że gdy gaździna zdała zobaczy jegomościa, albo posłyszy, że „krzikajom", woła do Jędrzeja seniora lub juniora: