270
Kronika
nowy wydzierżawił dr. Łucki, adwokat z Nadworny, na przeciąg 50 lat około 560 morgów kosodrzewiny w obrębie Czarnohory. Ponieważ eksploatacja kosodrzewiny w tym rejonie jako rezerwacie czarnohorskim jest stanowczo niedopuszczalna w myśl uchwał tymczasowej Państwowej Komsji Ochrony Przyrody {w ten sposób zniszczono zupełnie kosodrzewinę w Gorganach na Chomiaku), przeto podpisany Oddział w interesie ochrony górskiej przyrody zakłada stanowczy protest przeciw eksploatacyi kosodrzewiny w tern miejscu i uprasza o najenergiczniej-szą akcję w tym względzie*. — W dalszym ciągu powiedziano w tern piśmie, że można znaleźć miejsca odpowiedniejsze do takiej eksploatacyi, jeśliby produkcja olejku koso-drzewiowego była wogóle niezbędną, tudzież podniesiono, że trudność nadzoru czyni wszelkie zastrzeżenia kontraktu co do eksploatacyi racjonalnej i umiarkowanej illuzo-rycznem. Otóż znajdujemy że pismo Oddziału Stanisławowskiego idzie tu za daleko w swych koncesjach. Eksploatacja kosodrzewiny nie jest żadną zgoła koniecznością, ponieważ olejek sosnowy może bardzo dobrze olejek kosodrzewiowy zastąpić, należałoby więc raczej potworzyć olearki na ogromnych przestrzeniach naszych lasów sosnowych, dochód zaś jaki może mieć państwo z dzierżawy kosówki nie stoi w żadnym stosunku do szkód jakie jej eksploatacja wyrządza. Zaprzeczamy również jakoby istniała lub mogła istnieć jakaś t. zw. racjonalna i umiarkowana eksploatacja. Kosówka nie jest drzewem odroślowem a gałęzie pozbawione szpilek nieodzownie usychają, z czasem odpada z nich kora i takie miejsca „racjonalnej i umiarkowanej eksploatacyi" wyglądają jak pobojowiska najeżone nagiemi kośćmi szkieletów. Jeśli zaś kosówkę wycina się z gałęźmi albo karczuje, to zadrzewienie powtórne jest tak uciążliwe że żaden dzierżawca się go nie podejmie. Dlatego to przedsiębiorcy chcąc się od takiego obowiązku uwolnić, mydlą poprostu oczy opowiadaniem o „racjonalnej i umiarkowanej eksploatacyi*, ta bowiem polega nie na czem innem jak na obcinaniu szpilek bez naruszania gałęzi. Jest to taka umiarkowana operacja jak ucięcie głowy bez naruszenia reszty ciała. Eksploatacja kosówki powinna więc być wszędzie i bezwarunkowo zakazana. O ile chodzi o własność prywatną można przy odpowiedniej energii Władz znaleźć dostateczną podstawę zakazu w ustawie krajowej z dnia 15 czerwca 1904 r., Dz. u. kr* N° 93.
Czasopisma turystyczne. — W łonie P. T, T. istnieją obecnie dwa czasopisma turystyce górskiej poświęcone: dawny nasz znajomy „Taternik* i świeżo powstały organ Zarządu Głównego Towarzystwa, „Przegląd turystyczny". Ostatni zeszyt ,,Taternika“ za rok 1923/24 ukazał się w kwietniu br. W dziale artykułów zawiera on wspomnienia o dawnych taternikach — prof. J. G. Pawlikowskiego z czasu około 1880 roku (głównie o Leopoldzie Świerżu) i dr. M. Świerża z niedawnej przeszłości o Władysławie Kulczyńskim młodszym. Dalej artykuł dr. Marjana Sokołowskiego „O istocie i drogach rozwoju nowoczesnego taternictwa** tudzież J. Durra o drugiej wyprawie polskiej na Mont Blanc; pozatem kronikę spraw taternickich etc. Zeszyt ten, który wyszedł ze znacznem opóźnieniem, nosi na sobie pewne ujemne cechy tego faktu. Mieszczą się tu rzeczy, które już dawno straciły aktualność, jak n. p. recenzja z Pamiętnika Tow. Tatrzańskiego za łata 1915—1918, natomiast nie przyjęła jeszcze redakcja do wiadomości istnienia „Wierchów", które wychodzą od roku 1923. Sprawozdanie Sekcyi turystycznej kończy się na 1923 r. a sprawozdanie na rok następny odłożone zostało do zeszytu przyszłego. Miejmy nadzieję, że te braki sympatycznego organu usunięte zostaną wraz z tym przyszłym zeszytem, który wedle zapowiedzi, ma się ukazać już w najbliższym czasie. Musimy wyrazić radość, że obawa iż Taternik z chwilą rozpoczęcia wydawnictwa Przeglądu Turystycznego wychodzić przestanie, była płcnną. Ma on bowiem zawsze swoją rację bytu jako organ taternictwa w najściślejszem znaczeniu, aby tak powiedzieć „taternictwa ezote-rycznego4*. Do artykułu M. Sokołowskiego wrócimy jeszcze niżej, tutaj parę uwag o owej rzekomo drugiej wyprawie polskiej na Mont Blanc.
Wyprawę tę miał odbyć hr. Karol von Stoppen o czem podała wiadamość panna d’ Rugeville, która spotkała go na swojej drodze. Miał to być Polak, gdy jednakże takiej rodziny w Polsce niema, przypuszcza p. Durr, że zaszła tu pomyłka i chodzi zapewne raczej o kogoś z rodziny Hoppenów. Nasuwa się tu uwaga że jeśli wiadomość o tej wyprawie, i to tak niedokładną, zawdzięczamy jedynie przypadkowi, który po-