page0012

2

dłem i całym dobytkiem do grodów warownych. Kiepodlega zwątpieniu, że podów czas Wielkopolska była okryta nieprzeliczonem mnóstwem jezior i powstałych z rozlewu wód, błcta i bagien, które ją czynny rybną wprawdzie, ale trudną do przebycia okolicą. Dziś jeszcze rozpoznają tych dawnych jezior łożyska, teraz bujną trawą zarosłe; a sterczące po nad ziemią, na pół spróchniałe kłody drzewa, świadczą, że w tern miejscu były niegdyś groble, któremi usiłowano ustanowić komunikacje, czpsto jednak zrywane.

Mając już niejakie wyobrażenie kraju, spójrzmy teraz na jedną z podobnych dróg czyli raczej bezdroży w kierunku od Kalisza do Gniezna. Tam na płaszczyźnie zarysowanej w olbrzymich rozmiarach, cicmnein' liniam; borów, widać rozłożone namioty. Pogodny dzień kwietniowy już nie nie przypomina zimy miłym lubo chłodnym wietrzykiem swoim, ani sip też przykrzy letniem gorącem. Koło namiotów roją sią ludzie, prowadzą konie od pobliskiej wody, lub też kończą przywiązywać na nich juki. Choć złoto i srebro nic świeci, a tylko u niektórych żelazna zbroja połyskuje, znać jednak dwór możnego pana, Nareszcie wyszedł ten, którego wszyscy poszanowaniem otaczają, choć on w tej chwili nie zdaje się